Parenting, Psychologia

10 najgorszych rzeczy jakie obcy ludzie zrobili/powiedzieli moim dzieciom, na które absolutnie się nie zgadzam!

10 najgorszych rzeczy jakie obcy ludzie zrobili/powiedzieli moim dzieciom, na które absolutnie się nie zgadzam!


1. Dotykanie rączek niemowlaka

Leży sobie takie maleństwo okutane, słodkie do granic możliwości, a jedyne co mu wystaje w kierunku świata to te maleńkie rączki, często zaciśnięte w piąstkę. Tak kochane, że każdy uparcie za nie łapie. A powinien się zastanowić co jest na tej jego… łapie! Czego dotykał przed chwilą, kiedy mył ręce. Na Boga, dla takiego malucha dawka Waszych smarków czy bakterii z poręczy, dotkniętej monety, czy WC (wiele ludzi wciąż nie myje rąk), wcale nie jest potrzebna. Jeśli chcecie dotykać dziecka, myjcie ręce!

2. Całowanie w usta

Czy to w ogóle trzeba komentować. Wszystko co się dzieje w paszczy dorosłego – próchnica, bakterie, wirusy, papieros palony 5 minut temu … wszystko to leci to ust niemowlaka. Zabijcie mnie! :/

3. Mówienie starszakowi “teraz jesteś starszym bratem i MUSISZ…”

Otóż moi drodzy… starszak (szczególnie 3-letni) nic nie musi. Nie on decydował się na nową osobę w rodzinie, nie jego to broszka ani obowiązek. Może nadal śmiało być 3-latkiem, w pełnym znaczeniu tego słowa. Obarczanie dziecka takim obowiązkiem, w tym wieku jest śmieszne, żałosne, lub w przypadku dzieci starszych, wręcz traumatyczne.

4. Hasło – wytrych “ale jesteś niegrzeczny/niegrzeczna”

Zawsze mam ochotę odpowiedzieć “Czy ja oceniam na głos Twoje zachowanie czy kulturę osobistą? Więc skąd pomysł, że możesz mówić – prawie obcemu dziecku – jak w danej chwili wypadło jego zachowanie?” Tak nie mówię, bo jestem miła i kulturalna. Ale odpowiadam do swojego dziecka, omijając i hasła powyżej i osobę je wygłaszającą: “Wszystko jest ok Lenko, rozumiem Twoje emocje”.

5. Karmienie słodyczami

Tu Makowa wyjmuje lufę i strzela!
Pogląd na karmienie słodyczami obcych dzieci mam taki jak skandynawowie – słodycze jak religia – temat intymny, do pewnego wieku ogrywany tylko przez rodzica. Uważam to za wielki nietakt, żeby dawać dziecku słodycze, szczególnie (!!!!) szczególnie w szkole, na zajęciach dodatkowych czy innych miejscach edukacji. Już pomijam, że mogę sobie nie życzyć, żeby moje dzieci jadłu tanie, shitowe cukierki, ale co to za motywator? “Przyjdź na zajęcia, dostaniesz na koniec cukierki” Żenujące!

Babcie, dziadkowie? Wy macie trochę fory. Bo już z doświadczenia wiem, że żadna rozmowa, ani dobry boże nie pomoże. Szczególnie na mojego tatę i Wojtusia rodziców :D (oberwie mi się, oj oberwie! ;)). Dziadkowie mają zezwolenie na poczęstowanie jakimś słodyczem, ale wg. ustalonych ilości.
Warto tu dojść do porozumienia i jeśli w ogóle godzicie się, żeby dzieci jadły słodycze, to niech stanie się to właśnie u dziadków. A niech mają wspomnienia ;)

6. Ocenianie dziecka po 2 minutach i cały związany z tym wywód

Akcje z ludźmi obcymi np. w sklepie czy w parku. Jednorazowa scena czy burknięcie dziecka i … ciocia dobra rada opowiada jak to w 65-tym jej syn tak odpowiedział to prała go trzy dni i jeść nie dawała. Spoko, nie oceniam, ale szybko zacznie mi się śpieszyć do domu.

7. Ocenianie moich sposobów wychowawczych przy dziecku

“Oooo widzę, że mamusia to Was rozpieszcza, ja to bym..”. Serio? A co mnie to obchodzi ‘co ty byś’. Nie znamy się, nie jesteś dla mnie autorytetem w jakiejkolwiek dziedzinie, widzę Cię pierwszy raz na oczy… odejdź w pokoju.

I nawet jeśli jest to osoba, którą znamy, nigdy nie powinna wygłaszać swoich przemyśleń a temat postępowania rodzica przy dziecku! Jeśli już bardzo leży jej na sercu nasze dobro może odejść na bok i porozmawiać osobiście.. a my już z ta radą zrobimy to co uważamy za słuszne.

8. Używanie jakiejkolwiek przemocy wobec dziecka

Nikt nie odważył się tknąć moich dzieci. Dobrze, że wyglądam tak groźnie, lub otaczam się mądrymi ludźmi. Przemoc to także krzyk, szarpanie, manipulacja. Nie ważne czy robi to dorosły czy inne dziecko, kiedy się o tym dowiaduję, reaguję! Nie ma żadnego zezwolenia na zachowania przemocowe w stosunku do dzieci. Nigdy.

9. Rady od bezdzietnych LOL :D

Mamusie, nasz ulubiony LOL, nieprawdaż. Myślę, że powinien być jakiś odgórny zakaz dla bezdzietnych nt. wypowiadania się w kwestiach wychowania. Czasami podnoszą nam ciśnienie, kiedy indziej wywołują pusty śmiech. Tak czy siak… nie da się, to po prostu niewykonalne, mieć wiedzę na temat wychowania, nie będąc rodzicem. I to najlepiej więcej niż jednego dziecka. Bo jedno – jak moje pierworodne – może trafić się potulne i mądre i nigdy nie padające na ziemię, i przesypiajace noce. Ale drugi lub trzecie, doprowadzi Wasze wyobrażenia o macierzyństwie do porządku.

10 “Może warto o tym porozmawiać”

Ok. Zawsze kiedy – w temacie jakiegokolwiek problemu moich dzieci – słyszę hasło “warto o tym porozmawiać” zaczyna mieszać się we mnie zdziwienie, zażenowanie, złość i opad rąk. Serio udzielający rady… serio myślisz, że dałeś radę życia i teraz świat się zmieni? Serio mówisz rodzicowi 9-latka, żeby “porozmawiać z nim”. Dzięki! Serio, skorzystam. 9 lat do siebie milczeliśmy.

No błagam Was.. Jak nauczyciel czy ktoś z boku mówi ” może warto porozmawiać z dzieckiem, że nie wolno (na przykład powiedzmy) się bić” to serio serio uważasz, że przez 9 lat rodzic nie rozmawiał na taki temat z dzieckiem? I że nie robi tego często? I że w ogóle trzeba mu doradzać rozmowę z własną pociechą po sytuacji kryzysowej o której właśnie się dowiedział? No błagam Was…

Więc dla tych, którzy nie wiedzą. Rozmawiamy z naszymi dziećmi, miliardy razy do tej pory. Mimo wszystko jeszcze – również miliardy razy – zdarzy im się zrobić coś co będzie z boku wyglądało ‘źle’. Tak wygląda dorastanie, dojrzewanie. Tak tworzy się człowiek. I jeśli chcesz pomóc, pomyśl 10x czy na pewno masz coś mądrego do powiedzenia. I niechże ta pomoc będzie nieoceniająca. A jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia, odejdź w pokoju. I sobie i matce oszczędzisz nerwów.