Lifestyle

Chudy czy zdrowy?

Chudy czy zdrowy? 08

Kiedy dziesięć lat temu przyjechałam do Polski po rocznym pobycie w Stanach, z kilkoma kg. nadbagażu na plecach (i nie tylko), szybko w oczy rzucił mi się jeden fakt
DSC01568

DSC01560

Kiedy dziesięć lat temu przyjechałam do Polski po rocznym pobycie w Stanach, z kilkoma kg. nadbagażu na plecach (i nie tylko), szybko w oczy rzucił mi się jeden fakt. W naszej ojczyźnie szczytem dobrego prezentowania się była… chudość. Inwestowanie w siebie i swój wygląd równało się z katorżniczą dietą. Można było wzgardzić robieniem makijażu, dbaniem o stan włosów czy cery. Moda i styl to pojęcia zupełnie nieznane. Paznokcie? Długie! I koniecznie solarium. I to na tyle.. Sport? Przecież szkoła już dawno za nami…
Doznałam szoku. Z kraju, fakt uważanego za przejedzony wróciłam niejako do Somalii. Jednak w USA, 10 lat temu, te dziewczyny w rozmiarze L czy XL były bardzo zadbane. Nawet jeśli ich styl różnił się od polskiego i na wyjścia nosiły dres zamiast białych szpileczek i lakierowanej torby, to w większości przypadków, wyglądały lepiej niż zachudzone mieszkanki naszego kraju.
Oczywiście nie możemy uogólniać i nazwać amerykanek mistrzyniami stylu, bo takowymi nie są, ale dekadę temu one dbały o siebie o wiele bardziej niż Polki. Te chyba z braku dostępności do sieciówek, cen kosmetyków i usług, oraz braku mody na bycie fit, wygląd tłumaczyły sobie tylko przez bycie chudym.

Po 10 latach sprawa ma się zgoła inaczej. Krajanki zaczęły inwestować w siebie, uprawiać sport, dbać o wygląd i ciało inaczej niż przez głodówkę.
Zmieniła się mentalność, podejście do ćwiczeń sportowych i styl. I bardzo mnie to cieszy!
Uwielbiam patrzeć na facebookowe wklejki Endomondo Sport Tracker. Dodają mi optymizmu i skrzydeł. Niby jest to śmieszne, bo to nie moje wpisy, jednak wiem, że pewnego dnia tam będę! Czuję to w kościach ;)

Wszystko to przypomniało mi się podczas ostatniej ‘aferki’ z ‘nadwagą Lenki’ (patrz komentarze —> TU). Sprawa niby trochę inna bo mówimy o dziecku które, notabene jest proporcjonalne i zaczęło właśnie fazę szybkiego wzrostu, w której z dnia na dzień widać jak jej ciało się zmienia, nabierając dziecięcych kształtów.
Jednak najważniejszą sprawą jaką sobie uświadomiłam jest głupota ludzka i skłonność to wydawania osądów. Szczególnie tych na temat czyjejś wagi.

Lenka jest typem ‘smakosza’. W niemowlęctwie karmiona była piersią oraz metodą BLW (Baby Led Weaning) która w uproszczeniu polega na tym, że dziecko samo dokonuje wyborów żywieniowych. Dzieci nie są karmione. Jedzą same to co im smakuje z propozycji rodziców serwowanych danego dnia. Jest to metoda dzięki której na 99% nie będziemy mieli w domu niejadka lub wybiórczo czy śmiecio- jadka. Postanowiłam ją zastosować z drugim dzieckiem kiedy nr. jeden odmawiał spożywania czegokolwiek. Zaskoczyło. Lenka uwielbiała posiłki, wybierała swoje ulubione warzywa, owoce czy mięso. I tak jej zostało. Jest jednym z najzdrowiej jedzących dzieci jakie znam. Nie, nie oznacza to, że nigdy nie jadła żelek, czy nie piła ‘Kubusia’. Mówię tu o jej wyborach. Na pytanie ‘Lenko co byś zjadła’, ona odpowiada ‘hmmm blotuła.. blotuła z łososiem’. Tak właśnie je moja 2,5-latka. Kocha warzywa. Jej śniadanie to często pomidor i kawałek papryki + kilka borówek. Owoce je wszystkie (łącznie z cytrusami) od 6 m-ca życia. Zajada się ‘sezonowcami’. Uwielbia próbować nowych rzeczy. Dwa dni temu szła ze mną przez ogród mojej cioci. Zjadła kilka kuleczek groszku, samodzielnie wyłuskanego ze strączka. Ugryzła ogórka, który zerwała, wybierając ‘taki największy’, czyli 4- centymetrowy. Potem weszła w krzaki malin i zniknęła tam na kilkanaście minut. Zjada pomidorki z dziadkowej mini- szklarni. Marchew samodzielnie odkopaną czy porzeczki.
Była taka od zawsze. Jadła zdrowo i uwielbiała poznawać nowe smaki. Ale jako, że w okresie niemowlęcym nabrała ciałka (była wcześniaczką i wagę potroiła w 6 m-cu życia), zawsze była uważana za pulchną. A przecież bycie grubszym równa się ze złym odżywianiem.

Śmieszny ten stereotyp i śmieszne podejście. Bo dzieckiem o które ‘opinia publiczna’ powinna się ‘martwić’, jest śmieciojadek Maks (patrz notka “sposób na niejadka”). To on nie je warzyw i gardzi owocami. On nigdy w ustach nie miał ryby. To on w wieku 5 lat po raz pierwszy spróbował surówki. To jego na prośby i groźby, z użyciem podstępów uczę jeść owoców sezonowych (z ogromnym sukcesem tegorocznym!). On kocha nuggetsy i frytki na każdy posiłek i mógłby odżywiać się słodyczami 24/24.
Ale nie. On jest szczupły. Co oznacza, że jest ZDROWY! I jaką ma figurę. Adonis! Te mięśnie na brzuchu, te nogi jak dwa słupy. Widać, że zadbany. Nie, że gruby, o nie..
A ta Lenka… jej to szkoda…

Szkoda to mi raczej ludzi ograniczonych w swych poglądach. Nie od dziś wiadomo, że żywienie i ruch to tylko % z tego jak wyglądamy.

Na koniec jeszcze jeden przykład. Tym razem w wersji dorosłej.
Późną jesienią roku ubiegłego wraz z Kingą z ladygugu.pl i Karoliną z szafeczka.com pomieszkiwałyśmy razem przez weekend w Gdańsku. Uczęszczałyśmy tam na cykl warsztatów czy szkoleń Blog Forum Gdańsk. Spędziłyśmy razem 2 czy 3 doby. Naszym głównym ubawem był fakt.. ile Kinga je. Jest to po prostu nie do opisania! Po przebudzeniu, była od razu głodna. Godzinę po śniadaniu już rozglądała się za lunchem. Zawsze miała przy sobie przekąskę. W południe już planowała rodzinny obiad. Jedzenie i podjadanie były mottem przewodnim tego wyjazdu. Kinga zjadała tyle co ja i Karolina razem + jeszcze trochę. Szczęśliwie odżywia się bardzo zdrowo co widać na jej blogu (uczyła nas nawet zmieniać nawyki żywieniowe – klik). Kinga nosi rozmiar 36.. a może i 34. Jest zdrowa. Ot, ma po prostu taką przemianę materii.
Niestety mi nie poszczęściło się tak świetnie z genami ;). Od lat walczę o rozmiar 38/40. Dbam o to co jem, uprawiam sporty, ale idzie mi opornie. Jestem pogodzona ze swoim rozmiarem, jednak nie ukrywam, że chciałabym zgubić kilka kg. i być sprawniejszą fizycznie.

I gdybyśmy stanęły tak z Kingą obok siebie, jakie wnioski wysnuliby postronni? O ta to szczupła, pewnie mieszka na siłowni i je tylko liście sałaty. A ta druga to wzięłaby się za siebie i wyszła w końcu z lokalu z fastfoodem. Żal mi takich…

Dlatego zawsze uważam, że ważniejsze od samej chudości jest nasze zdrowie. Zdrowie które utrzymujemy właśnie dzięki mądrej diecie. Nie chudość czy szczupłość sama w sobie, a styl życia, stawiający na porządną dawkę ruchu i zdrowe posiłki w rytmie slow. To poprawi nie tylko naszą kondycję, ale też stan umysłu, który nie będzie wtedy tak pesymistycznie nastawiony i skłonny do smutnych osądów.

DSC01532
DSC01531
DSC01523
DSC01541