Lifestyle

Matka Makowa vs Policja

makóweczka 9457

Jestem świetnym kierowcą. Tak już mam, że jeżdżę lepiej od 80% mężczyzn. Pewnie zasługa to mego taty który zezwalał mi na naukę kilka lat przed czasem kiedy legalnie wolno było mi jeździć

mama makowa

Jestem świetnym kierowcą. Tak już mam, że jeżdżę lepiej od 80% mężczyzn. Pewnie zasługa to mego taty który zezwalał mi na naukę kilka lat przed czasem kiedy legalnie wolno było mi jeździć. Egzamin zdałam za pierwszym razem .. nie płacąc nikomu :).

Jeździłam w różnych państwa, na kilku kontynentach. I jakimś dziwnym trafem przez osiem lat użytowania aut wielu, nigdy nie miałam kontroli drogowej. Aż w ostatnich dwóch latach nastąpił wysyp. Całe dwie.. Kilka lat życia mniej z tej paniki i strachu. A było to tak…

Spotkanie I
Słoneczny dzień wrześniowy. Powrót ze spotkania firmowego PT. Widzieliście film “Impreza integracyjna?”. To coś podobnego tylko ja byłam w szóstym m-cu ciąży :|. Nie pojadłam, nie popiłam, nie pospałam. No fun mego życia. PT na siedzeniu pasażera z powodów wiadomych i ja za kółkiem zła jak szerszeń. A jak jestem zła to noga ma cięższa jest o 30kg. co najmniej. Więc pędzę przez Mazurskie zakręty, wyprzedzam, z myślą jedną, że ‘daj boże dojadę 150km z tym brzuchem co kierownice przez okno wypycha’ i ‘już za chwilę będę w domku z synkiem moim’. Więc wyprzedzam znowu, wyskakuję zza górki i zakrętu, ale jako, że nie znam drogi to wpadam na znak, że wieś, choć domu żadnego ale hamuję.. za późno. Po kilkunastu metrach widzę wycelowaną we mnie ‘suszarkę’ i lizak.
Karetkę proszę, będę rodzić.
Pan Policjant podchodzi do mnie i prosi o dokumenty. Co to są dokumenty, niech mnie pan nie wkurza.. o głupotach jakiś.. policja mnie zatrzymała! Mandat dostanę..! A on ‘dokumenty’.
Podaję milcząc.
– Pani M., wie pani ile jechała?
– Więcej niż 50-siąt?
– 80.
– Kurde.
– To co robimy?
(Pstro! Mina dwulatka,  któremu zabrano ciastko, a dodam tylko, że na imprezę miałam wyczes uroczy, rzęsę metrową i stan zaawansowania ciąży nie był na tyle tragiczny, żebym nie potrafiła spojrzeć zalotnie..)
– Bo ja na swoje usprawiedliwienie mam tylko, że jestem cała zła, wie pan? Bo ja tu wiozę męża.. z imprezy firmowej. I oni się tam wczoraj bawili, całą noc. A ja marzłam, nie spałam i nawet jeść nie bardzo miałam co. A teraz go wiozę.. z tym brzuchem wielkim, bo jak widzi pan, w stanie moim uciech zbyt wiele się nie zażywa.
– No widzę brzuszek.. widzę.
Brzuszek! Zastępy chwalą Pana.. cień uśmiechu i ‘brzuszek’. Może to oznaczać, że Pan Policjant ma żonę.. a może nawet dziecko.  I wie, że z ciężarnymi się nie zadziera. A może szczęśliwie jest przesądny?
Czekam kilka min. Nie przestaję się trząść, więc brzuch mi twardnieje.
Wraca.
– Pani M. proszę jechać wolniej i ostrożniej.. Obiecuje Pani?
– Yhy
– Szerokiej drogi
(Czy to była jakaś aluzja? :|)

Spotkanie II
– Halo
– Skarbie gdzie jesteś?
– PT miło mi, że już tęsknisz, ale nie wyjechaliśmy jeszcze z miasta.
Samochodem załadowanym po dach dziećmi, dziadkami i ciuchami i sprzętami wszelakimi, wybrałam się na Mazury pożegnać wakacje.
– To zjedź na najbliższą stację. Dokumentów nie wzięłaś.
Pfff. Znowu dokumenty. Mam Makóweczkę, sto butelek, mlek, słoików.. Jej ubrania, pieluchy, smoczki, zabawki, pojazdy. Mam dziadka i jego torbę. Mam red bulla i kawę oraz przekąski. Mam ciepłe mleko w podgrzewaczu. Aparat mam też. Kto by myślał o dokumentach?
Po 15 min. ruszamy dalej. Z dokumentami. I mną znów poddenerwowaną bo strasznie chciałam zdążyć na zachód słońca nad jeziorami, żeby porobić fotki. A miałam godzinę. A drogi na .. godzinę, tyle że autostradą :).
Mimo pośpiechu jechałam rozważnie. Tam gdzie się dało to lekkie turbo, ale tą akurat drogę znam lepiej niż jakąkolwiek to wiem ‘gdzie można’ i gdzie jest bezpiecznie. I nagle za Ełkiem zostało 30 km. i pojawiła się realna nadzieja, że zdążę. Zadzwoniłam do mamy, żeby umyła Maka i czekała z nim przed domem. Nie mogło się nie udać.
Nagle Klusy. Mała wioska prosta, prosta, prosta i jeden zakręt. A przede mną pojawia się ‘sianowóz’ i tablica, że teren zabudowany.. no i podwójna ciągła. Co robić? Mam przed sobą z kilometr pustej drogi, nie muszę gazować, bo z naprzeciwka nic nie jedzie więc..? Pomalutku wyprzedzam więc furę (jadącą słownie 10/h). I w momencie kiedy wyjeżdżam za ciągnik co widzę? No jasne! :D
W kolejności- wóz policyjny, suszarkę i lizak.
I uwierzcie mi, nie wiem na co bardziej byłam zła w tym momencie.. na fakt zatrzymania przez policję, czy to, że z nici ze zdjęć o zachodzie.
– Dobry.
– No średni taki.
– Dokumenty proszę (mam!). I dmuchać w to.
Ke? Czy ja wyglądam na alkoholiczkę? Proszę spojrzeć do tyłu.. niemowlę i starca wiozę (sry tatuniu.. to na potrzebę opisu dramatyzmu sytuacji).
Dmucham.
– Tu ok. Powiem szczerze, że nie widziałem dokładnie gdzie zaczęła pani wyprzedzać. I nie przekroczyła pani prędkości (pewnie, że nie .. byłam na zabudowanym.. jestem grzecznym kierowcą). Proszę poczekać.
I znowu czekam. I nie dostaję wykładu od taty. Tylko we dwoje już na luzie zabawiamy Makóweczkę. Ze zdjęć i tak nici. Zostaje tylko wizja wytęsknionego, podwórkowego Maka który wskoczy w moje ramiona. A potem spacer nad jeziora… ciepły, mimo, że po zachodzie słońca.
Zabawiamy Lenke ze spokojem, choć myśląc ile nas będzie kosztowała ta wycieczka.
Pan Oficer wychodzi z auta. My zamykamy drzwi i czekamy.
– Pani M. to wszystko. Proszę tylko jechać ostrożnie.. nie jedzie pani sama!
Spojrzał na Makóweczkę, uśmiechnął się, a ja poczułam się najwyrodniejszą matką na świecie.
Po co komu zdjęcia i zachody. Po co pęd i nerwy. Przecież ten spacer wolny da nam więcej radości niż miliardowe zdjęcie. Dojechałam powoli. Powitałam Maka, mamę.. powoli. Bo nigdzie mi się nie śpieszyło. Już :).

Pozdrowienia dla panów policjantów którzy we wrześniu 2011 stali w małej wiosce na drodze Giżycko – Orzysz oraz pod koniec sierpnia 2012 pilnowali porządku w Klusach (koło Orzysza). Jesteście najlepsi! :)