Lifestyle, Moda i uroda

(NIE) wychowuj…

(NIE) wychowuj... 02

My, młode wykształcone, inteligentne, świadome mamy zostałyśmy już w ciąży lub tuż po, nakarmione modną papka obecnego nurtu wychowawczego. Co z tego wynikło?

[Na wstępie, chciałam zaznaczyć, że nie znam odpowiedzi na postawione przez siebie pytania. Jest to notka poglądowa, do przemyślenia dla każdej mamy. Jeśli wy macie jakieś pomysły, refleksje, zapraszam do dyskusji.]

Bo jest to tak. My, młode wykształcone, inteligentne, świadome mamy zostałyśmy już w ciąży lub tuż po, nakarmione modną papka obecnego nurtu wychowawczego. Jako, że różni się ona od od poprzedniego, dość stanowczego, ‘zimnego chowu’, zachłysnęłyśmy się ideami.
Rodzicielstwo bliskości, naturalne, wychowanie bez kar, bezstresowo, silne skupianie się na emocjach dziecka. Wszystko kupiłyśmy dziarsko, czując już w samym założeniu jak dobrymi matkami jesteśmy. Karmimy piersią, a jeśli butelką to też z ogromna dawką miłości, nosimy w chuście, śpiewamy, masujemy… Chcemy ogólnożyciowo być dobre we wszystkim, więc w wychowaniu, także – najlepsze.

Niemowlę sygnalizuje swe potrzeby w  sposób jeden – wrzaskiem. Ale my, mamy intuicyjne i wyuczone (co dziwnym trafem ma iść w parze) odczytujemy sygnały niemowlęcia. Jeść, pić, spać, główka na lewo, nóżka na prawo. Grzechotką machaj, tańcz, lulaj, podstaw pod okap. Czytaj, koniecznie czytaj już niemowlęciu, puszczaj Mozarta, Bacha, zapisz na angielski.. Ale co najważniejsze pozwól na luz, na swobodne wyrażanie emocji. Komunikuj się z dzieckiem i podążaj za jego rytmem.

Ni stąd ni zowąd nasze maleństwo dobija do lat dwóch. Przechodzi szumny bunt dwulatka. I znowu nowoczesne społeczeństwo, księgi i młoda kultura chowu w bliskości utwierdza nas w przekonaniu, że nasze dziecko to epicentrum wszechświata. A my przekazujemy swą wiedzę młodzianowi. Więc wolno mu urządzić scenę rozpaczy w sklepie, drzeć się ile wlezie w kolejce do kasy, rzucać jedzeniem w restauracji, wolno wszystkiego nie chcieć, albo dla odmiany chcieć, przy półce w sklepie. Nie trzeba się dzielić, bo przecież my, dorośli nie mamy takiego obowiązku. Dziecia o każdą rzecz należy pytać, dyskutować, negocjować. Bić nie wolno, krzyczeć nie wolno… karać raczej też nie jak się przypadkiem natrafi na książkę “wychowywanie bez nagród i kar”. I broń Boże, broń Panie jedyny nie wolno zwrócić, żadnemu 2-lakowi uwagi, bo ‘nie wychowuj mi dziecka człowieku’. Dzieć jest jego matki i wszechświata. Właśnie uczy się obsługiwać swoje emocje. I co z tego, że dość głośno. Dostroi się… z czasem.

I tak leci miesiąc za miesiące, i rok za rokiem.

Aż się nagle okazuje że nasz maluszek, nasz dar niebios, anioł na ziemi, boska boskość i król Maciuś I, ma lat 3-5. I cały jego świat trafia szlag.

Trzy – pięciolatek- latek wychowywany sposobem wyżej jest najprawdopodobniej dzieckiem dość pewnym siebie. Trzy- pięć lat świat kręcił się wokół niego. I nagle przestał.
Dzieć nasz modelowy poszedł do przedszkola. W lekkim szoku, że mama go tam oddała, mimo, że on dość głośno artykułował swoją niechęć do pozostania tam. Bo w p-kolu świat jest zły. I zupełnie inny niż ten który zna. Drzeć się w niebogłosy nie wolno. Nikt nie uważa tego za normalny proces nauki wyrażania emocji. Przy jedzeniu trzeba siedzieć jak człowiek. Nie wolno biegać ani bawić się jedzeniem. Nikt nie słucha potrzeb jednostki.. Pani p-kolanka olewa fakt, że maluch chce nosić kalosze latem i klapki zimą. Karze robić wszystko na komendę, mimo, że w domu panowały zasady “jak mam ochotę to robię, jak nie to mama wymyśla 100 innych rzeczy”. Trzeba spać na “trzy cztery”, słuchać się zasad na placu zabaw i co najgorsze dzielić się zabawkami.

Dla mamy także jest to szok. Trzy lata rzucała do każdego “nie wychowuj mi dziecka człowieku”, a teraz na wstępie jakaś (pewnie niedouczona) przedszkolanka mówi jej, że jej anielę, jej jądro ziemi, jest NIEGRZECZNE. Niegrzeczne! Co za ignorancja dla wszystkich ksiąg które matka przeczytała. Przecież nie ocenia się dziecka, tylko jego czyn. Trzy lata uczyła matka otoczenie jak należy oceniać zachowanie, a tu w pierwszy dzień zburzono jej świat. Potem jest tylko gorzej – “łaził przy jedzeniu, wyrywał zabawki, popychał koleżankę i strasznie dużo krzyczał”. I cóż ta matka sobie myśli? “Co za durna instytucja! Wypisuję gwiazdę najjaśniejszą i idę szukać dalej.” Po kilku zmianach placówek może się okazać, ale life sucks i jednak świat ‘nie jest gotów’ na nasze maleńkie 3-lenie objawienie. Jak nic, homeshooling.

Dzieciowi nie jest łatwo.. Nikt już nie uważa, że to ‘urocze’ jak strzeli w restauracji strzeli babce obok kalafiorem we włosy. Nikt już nie mówi “to jeszcze mały dzieć przecież” jak robi scenę rozpaczy w sklepie. Nagle trzeba się dzielić, słuchać, dopasowywać do innych.

Gdzieś w międzyczasie może pojawić się rodzeństwo i bliżej nieznanym trafem z dnia na dzień centrum wszechświata zmienia położenie, a 3-5-latek w totalnym szoku nie umie zrozumieć co właściwie się zmieniło.

I co najdziwniejsze, pewnego dnia, nieoczekiwanie zmienia się także mama. Nie zakłada już dziarsko i z wielkim uśmiechem śniegowców do biegania po domu. Nie pozwala jeść przy ulubionej bajeczce. Odmawia przyrządzenia piątego dania obiadowego, kiedy poprzednie nie smakowały. Nie przytula non stop kiedy malec krzycz jak potępieniec. Czasami nawet odsyła do innego pokoju. Na uwagi pań p-kolanek, daje kary, zamiast bronić, zawsze i nie ważne czy słusznie.

Świat się zmienia, boleśnie, nagle.

Mama także to widzi i zaczyna się zastanawiać. Czy nie lepiej byłoby uczyć pewnych ciężkich tematów od razu. Czasami posłuchać ‘babci dobra rada’, doprowadzić do porządku (lub wyjść) w restauracji. Pozwolić dziecku się zdziwić (a nawet popłakać) kilka razy, kiedy koś odbierze mu zabawkę na placu zabaw. Dać doświadczyć innych emocji. Może wtedy maluch lepiej sobie poradzi z nimi w przyszłości? Może nie dozna tego szoku, że jednak pępkiem świata nie jest?

Może zauważyliście ile ‘mądrych’ artykułów, komentarzy na forach piszą mamy dzieci do lat trzech. A potem jakby rozpływały się w czasoprzestrzeni… Nie widać dziarskich felietonów, czy innych elaboratów mam 5-latków. Nie ma już ‘nie wychowuj, nie dotykaj, jemu wolno co on chce..”

Może coś jest na rzeczy…?

Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale zachęcam do przemyśleń.

REdesigned STories FActory
REdesigned STories FActory

Makóweczka i Maczek mają na sobie koszulki REdesigned STories FActory