Parenting

Rodzicu, nie troluj ustawy o zdrowym żywieniu w szkole

Diet Woman Kicking Donut Snacks on White


Ciężko ludziom dogodzić. Bardzo ciężko.
Nasze pokolenie naśmiewało się z malkontenctwa naszych rodziców. Więc spójrzmy teraz na siebie. Na rocznik rodziców przedszkolaków i uczniów.
Wszystko nam źle. Wiecznie czegoś za mało, za dużo albo nie tak.
I ok, kiedy czekamy na zmiany, które maja poprawić jakość życia czy edukację naszych dzieci. Ale to narzekactwo tak weszło co poniektórym w krew, że z całym syfem wylewają to co dobre. Chyba z przyzwyczajenia.

Tyle lat słuchałam narzekania na jedzenie w przedszkolach i szkołach. Że syf, że kostki rosołowe, bułki i pączki, słodkie płatki i batoniki. Że źle zbilansowana dieta. I godziłam się z tym w pełnym stopniu. Dieta była paskudna mączno – cukrowa i trzeba było to zmienić. Obiady były niewłaściwie zbilansowane, a kompot składał się z wody z cukrem i pływającą zjełczałą truskawką.

Co więcej, walory estetyczne, wizualne oraz zmartwienie rodziców wsparły wyniki badań, które mówią, że jesteśmy najszybciej tyjącym krajem w Europie. Tak my! Dziarsko gonimy USA, z którego nasze mamy i teściowe się podśmiewały, że u nich to tak, grubasy i frytki przebrzydłe, ale u nas to gdzie! Kotleciki zdrowe z zasmażką, drożdżóweczki z jagodami z lasu, pączusie domowej roboty, pudełko śmietany do zupy. Samo zdrowie. I masz Ci babo placek, jednak nie! Jednak polska dieta pasie nam maluchy w zastraszającym tempie.

Z badań Instytutu wynika, że już 22,3 proc. uczniów szkół podstawowych i gimnazjów ma nadwagę lub jest otyłych. Mapę otyłości polskich dzieci opublikowano z okazji obchodzonego 22 maja Europejskiego Dnia Walki z Otyłością. Opracowano ją w ramach szwajcarsko – polskiego Programu Współpracy.
– W latach 70. poprzedniego wieku nadmierną masę ciała miało w Polsce mniej niż 10 proc. uczniów, podczas gdy obecnie już co piąte dziecko w wieku szkolnym boryka się z nadwagą lub otyłością” – twierdzi dyrektor warszawskiego Instytutu Żywności i Żywienia (IŻiŻ) prof. Mirosław Jarosz. (http://www.tvn24.pl)

Co piąte dziecko ma problem z otyłością, 80% dzieci ma próchnicę, 30% dzieci nie chce brać udziału w zajęciach wf.

Jak to się stało? Gdzie zaczyna się problem?
Pewnie w domu. Tyle, że edukację społeczeństwa trzeba gdzieś zacząć. Ciężko jest wejść do domu statystycznego Kowalskiego i pilnować, żeby dzieciaki nie obżerały się chipsami i batonami, grając na konsolach. Można robić akcje społeczne jak na zachodzie. Obejrzyjcie proszę dwie z nich:

Więc było sobie dziecko, które “nie chciało niczego jeść”. Nawet słodkich płatków. Więc błyskotliwa mamusia wpadła na pomysł karmienia malucha… frytkami. Potem dziecko przez lat naście nabywało żywieniowych nawyków rodziny – fast food, słodycze i tyłek na kanapie. W szkole jako nagrody dawano lizaki i słodycze. Na lunch junk i cukier. Kiedy jako osoba super otyła w wieku 32 lat ma zawał, lekarz pyta “jak do cholery się to stało?” (opis od tyłu). Ano tak się stało, że o zdrowe nawyki żywieniowe dba się od dnia 0, a nie od ‘kiedyśtampóźniej’.

A escolha é diária. É possível envelhecer com saúde. É mais caro resgatar a saúde que prevenir a doença.

Posted by Hélder Falcão on 15 września 2015

Przyszłość naszych dzieci, ich zdrowie, energia.. i całe życie, rzekłabym zależy od naszych wyborów teraz. Pomyślcie jak ogromny wpływ macie na swoje pociechy! To czy podacie im słodkie płatki na śniadanie wpłynie na ich życie. To czy spakujecie im kanapkę z wędliną i warzywem zamiast pączka, wpłynie na ich życie. Nie na jutro, nie za tydzień! Na całe życie!
Oczywiście jest taka opcja, że nawet bardzo otyłe dziecko osiągając pewien wiek, weźmie się za siebie i dojdzie do ładu ze swoim ciałem i zdrowiem. Ale to będzie ciężka praca, okupiona wieloma wyrzeczeniami. A po co? Bo rodzice tak dobrze chcieli. Bo ‘dzieciństwo to słodycze’, bo ‘dziecku kawałka czekolady żałujesz? małego cukiereczka’, bo ‘od ciasteczek jeszcze nikt nie umarł’, ‘bo trzeba znaleźć umiar, a nie tak od razu wszystkiego zabraniać dzieciom.. nawet bułeczek słodkich w sklepiku nie ma’. To wszystko są wymówki ludzi, którzy już mają zaburzone spojrzenie na zdrowie i prawidłowe odżywianie swoich dzieci.

Więc kiedy słyszę, że ustawa o zdrowym żywieniu się ludziom nie podoba, mam dreszcze. Co Wam się nie podoba, tak dokładnie drodzy rodzice? Że musicie wstać 4 minuty wcześniej i przygotować dziecku kanapkę do szkoły? Że w stołówce szkolnej dzieci dostaną warzywa? Że zupa nie będzie składała się z soli i wody? Że Wasze dziecko nie opcha się na przerwie bułami i chipsami? Tak serio… Co Wam nie pasuje? Bo ja klaszczę w dłonie! Zaglądam do szkolnego sklepiku, a tam wiatr hula i toczy się jabłko. Alleluja! Umiem zrobić swojemu dziecku kanapkę i włożyć warzywo. Baaa! Mój syn codziennie dostaje i słodką przekąskę – domową lub kupną. Pełnoziarniste ciastko, brownie z jaglanki. Płatki ryżowe z ciemną czekoladą, rodzynki (rewelacyjne mini opakowania w Biedronce) lub inne suszone owoce. Wiem, że w szkole dostanie w miarę przyzwoity obiad. Mam się tym oburzać? Że nie kupi potajemnie lub (jako, że kłamać nie umie za grosz) jawnie, chipsów i batoników? Nie rozumiem.

Niestety niechęć i opór rodziców do zmian żywienia była tak ogromna, że rząd poddał się i huraaaaaa, ‘drożdżówki wracają do sklepików szkolnych‘! Wyborca człek prosty, nie zagłosuje na PO w wyborach, jak nie dostanie swojej słodkiej bułeczki.

Do tego te kłamliwe, lub po prostu wynikające z niewiedzy, non stop powtarzane frazesy – słodzić nie wolno, soli dodać nie wolno. Otóż można. Zanim zaczniecie powtarzać jakieś bzdury zapoznajcie się z ustawą : Rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia lub TU . Ustawa nie jest doskonała, jednak jest pierwszym krokiem, furtką do zmian na lepsze. Inspiracją do wprowadzenia zmian także w domu.

W przypadku maluchów te zmiany można wypracować dość szybko. W przedszkolu Lenki panie zauważyły, że, kiedy na talerzach dzieci pojawiły się różne warzywa, pierwszego dnia nikt ich nie tknął. Panie wymyśliły, ze za próbowanie ich, dzieci będą dostawały pieczątki. Drugiego dnia dzieciaki zjadały warzywa prosząc o nagrodę, zaś w kolejnych dniach uznały je za oczywistość. Bo to są maluchy. Łatwo jest u nich wypracować zmiany, szczególnie właśnie w żywieniu grupowym, gdzie obserwują i motywują się nawzajem.

Więc dlaczego nie pójść za ciosem i od teraz, od jutra (pierwszy raz z pomocą rządu) nie zmienić swojego życia na lepsze, zdrowsze? Na to pytanie każdy niech odpowie sobie sam…

 

Depositphotos_12752885_original