Lifestyle, Moda i uroda, Parenting

Wielopokoleniowa lekcja stylu

Wielopokoleniowa lekcja stylu 05


Mówili na nią ‘księżniczka’. Długowłosa, piękna, zawsze niedostępna. Erudytka, obłożona książkami, zawsze z głową w chmurach. Trochę taka Ania z Zielonego wzgórza, ale jeszcze bardziej uparta. Cechowała się doskonałym stylem, choć nie było to proste, jak teraz. Ubrania były dobrem niedostępnym i luksusowym, sieciówki nie istniały, a jej portfel nie był wypchany pieniędzmi rodziców, więc coś szyła, coś dostawała paczkami ze Stanów od znajomych – zawsze umiała skomponować to w prosty szyk i elegancję.


Kiedy więc dorobiła się wymarzonej córeczki, a okres polityczny był odrobine lepszy i można już było dostać perełki w postaci chińskich sukieneczek, spódniczek – lambadówek, sweterków z haftowanymi motywami, obkupowyała swoje dziecko i stroiła. Pomagał fakt, że jej mąż handlował ubraniami i miał dostęp do ciuszków, o których inni mogli pomarzyć. Marzyło jej się, że jej córka w czasach dobrobytu będzie mogła pójść w jej eleganckie ślady i dowolnie wybierać w modowych perełkach podkreślając swoją kobiecość poprzez szyk i klasę stroju.

Problem był jeden. A w sumie to kilka. Jej dziecko miało nadwrażliwość kontaktową, jednak jako, że jednostka ta nie byłą jeszcze wtedy znana, nie wiadomo o co chodziło niewdzięcznemu dzieciakowi które zrywało z siebie sukienki i dostawało spazmów w rajstopkach. Co więcej, nietrudno było dostrzec, że choć płeć wiadoma, to w duszy jej córki płynął pełnoprawny łobuz. Przez chwilę nawet było podejrzenie, że to wina ojca, który marzył o synku i nadwyraz dużo grał z córką w piłkę nożną i szalał na rowerach. Przez chwilę Wanda – bo tak nazywa się nasza bohaterka – próbowała jeszcze walczyć o styl Marleny (niewdzięczne dziecię). Jednak, jako, że córka odziedziczyła hart ducha po mamie, szybko okazało się, że to walka z wiatrakami.

Styl córki ewoluował od małej łobuzicy do pełnoprawnej chłopczycy. Za duże spodnie, ‘garnek’ na głowie, Superstary na każdą pogodę, w pewnym momencie nawet włosy obcięte ‘na chłopaka’. Paczki od kuzynek z Niemiec z ubraniami (Marlena szczególnie lubowała się w stylu kuzynki J., której także do prostego szyku wtedy, było daleko;), których w Polsce dostać nie było można. Nadzieja o elegancji wygasła doszczętnie…

 


Na powiew kobiecości w garderobie swej córki naczekała się musiała Wanda naprawdę długo. Nie pomógł wyjazd córki do USA – wiadomo, tam próżno szukać stylu. Sytuacji nie zmieniło poznanie kawalera jej życia – na pierwszą randkę poszła w bluzie i jeansach American Eagle, składających się chyba z samych dziur. Nic nie wskórał ślub, macierzyństwo, nawet – w pewnym momencie – modowy blog. I kiedy Wanda widziała swoje wnuki w strojach TAKICH, TAKICH I TAKICH, była pewna, że jej elegancki gen zaginął i pewnie było jej trochę smutno, choć sytuację zaakceptowała już dawno.

Jednak gdzieś w okolicy 30-tych urodzin w Marlena nastąpiło przebudzenie :D. Nie, żeby rajstopy przestały gryźć, ale okazało się, że można kupić 50-tki, które są delikatniejsze w dotyku. Kardashianowska moda na krągłości, otworzyła wiele furtek do zabawy stylem dla osób noszących rozmiar większy niż… wieszak. I choć jeszcze projektując garderobę orzekła, że potrzebuje niewielkiej przestrzeni na część ‘sukienkową’, to obecnie nie da się tam palca włożyć i planuje wykonanie drugiej szafy obok. Na szybko tę ewolucję stylu mogłyście pewnie obserwować na blogu lub –> instagramie. Idzie w dobrą stronę…

Co więcej, Wanda ma też masę radości z wnuczki, która w przeciwieństwie do córki, uważa, że jest księżniczką i kocha się stroić i czesać (sic!). Sukienki, tiule, szyfony… mów jej tak jeszcze. A wyjście do przedszkola bez korony, muśnięcia ust błyszczykiem mamy, lub 10 minut gapienia się w lustro , uważa za niedozwolone.

Prócz mody, Wanda zawsze w sposób elegancki dbała o rytuały deserowe, czego również uczyła córkę, a co poszło znacznie lepiej niż nauka mody. Ciemna czekolada, kawałeczek do słabej kawy. Zawsze nosiła przy sobie kilka kosteczek. Na przykład idealną do torebki Danusie Klasyczną. To czekoladka o niezmiennej od 100 lat recepturze i wyjątkowo romantycznej historii! Adam Piasecki, założyciel firmy Wawel, tak zauroczył się swoją piękną pracownicą, że z tego powiewu emocji, opracował specjalną recepturę deseru. Danusia to czekoladowo-orzechowe nadzienie otulone delikatną kruchą czekoladą. Obecnie czekoladka doczekała się także nowego smaku –Danusia Gorzka Pomarańcza, która także przypadła Wandzie do gustu. Postanowiła podzielić się z nami tym kawałkiem historii.

Lata mijają, ale pewne elementy są ponadczasowe – miłość, akceptacja i odkrywanie w sobie kobiecości, stylu, elegancji… Nie ważne ile zajmie nam to lat, w swoim tempie, na własnych zasadach. Wtedy dopiero można w sposób doskonały cieszyć się jej smakiem…