5 zasad obowiązujących w naszym domu, które ułatwiają i Wasze matczyne życie

Nie istnieje łatwiejsza droga, aby przyjrzeć się temu co sprawnie i fajnie działa w naszej domowej codzienności, jak zaproszenie gości. Kilkoro ludzi wchodzących z butami w nasza rutynę pokazuje nam plusy tego co na co dzień niewidzialne. Z zadziwieniem, przecierając oczy spostrzegamy, że kilka zasad, które wprowadziliśmy dawno temu i nie analizujemy ich na bieżąco, sprawia, że wszystko działa sprawnie, łatwo i radośnie. Wytrącenie choćby trzech elementów wprowadza, chaos, zgiełk i krzyki. Jakie to zasady? Żadne tajemne. Pewnie każdy dom posiada kilka własnych, dopasowanych na miarę do sytuacji danej rodziny. Jeśli jednak ich nie macie, przyjrzyjcie się w kilku następnych dniach jak możecie ułatwić i usprawnić życie swoje i swoich najbliższych.
1. Jemy tylko przy stole
Zasada numer jeden, szczególnie jeśli posiadamy duży dom, dywany i piętra. Wprowadzając ją unikamy naprawdę masy nerwów i konfliktów. Bo po co krzyczeć na dziecko, że wdeptało muffinkę w dywan jak można było dokończyć posiłek przy stole? Po co wrabiać siebie w odkurzanie 3x dziennie kiedy można usiąść z dzieckiem i potraktować posiłek jako naukę, ale także miło, wspólnie spędzony czas?
A jeszcze do niedawna wcale nie ceniłam faktu, że dla moich dzieci oczywistością jest jedzenie przy stole (na co dzień w kuchni). Kiedy zobaczyłam jak stadko dzieciaków rozchodzi mi się po domu z muffinami, ciastkami, sokami, zbladłam. Jakkolwiek mało bystrze to brzmi, nawet nie wpadłam na to, że tak się stanie, jako, że moje dzieci zawsze jedzą przy stole. To była wielka nauka kiedy szorowałam ściany, schody, prałam stosy koców, dywanów, pokrowców fotelowych, pościele itp. Wiadomo – impreza to wyjątkowa sytuacja i nie ma co jej analizować pod kątem nawyków jakie dzieci mają w domu, jednak przyjrzenie się tej sytuacji z boku pomogło mi docenić plusy płynące z faktu, że ta część jest dla mojej rodziny, oczywistością.
[Pamiętacie tysiące pytań “ale jak to robisz, że wykładzina u Lenki jest taka czysta po 5-ciu latach? Odpowiedź – nie pozwalam jej jeść w swoim pokoju ;)]
2. Zabawkami bawimy się w pokoikach
Swego rodzaju nowość wynikająca głównie z faktu, że posiadamy psa. Sprawa stała się prosta – co zniesiesz na dół, może zostać potencjalnie zeżarte przez Bridget. Po kilku miesiącach mieszkania z psem, dzieci uznają za oczywistość, zabawę dużą ilością zabawek w swoich pokoikach. Sprawia to, że nie mamy porozrzucanych po całym domu i zalegających po kątach lalek, autek, wózków, klocków itp. Duże ułatwienie organizacyjne, szczególnie na większym metrażu. Nie jest to jakaś zasada bezwzględna, jako, że uważam, że mój dom jest także domem moich dzieci jednak, jak się okazało, Maczki szybko dostosowały się do nowych okoliczności i na dole bawią się ruchowo – ganiają, tańczą, bawią się z psem rzucając mu jego zabawki, a potem idą do swoich pokoików i tam rysują, wycinają, bawią się grami czy lalkami.
3. Każdy (niezależnie od wieku) ma swoje obowiązki
To jest podpunkt, który chciałabym kiedyś rozwinąć szerzej, szczególnie w odniesieniu do Maksymiliana, jednak dziś w skrócie – moje dzieci posiadają swoje obowiązki, które wykonują codziennie. Jeśli zrobią syf w pokoju, to jest ok, ale mają go na koniec dnia (lub wcześniej) posprzątać. Codziennie ścielą swoje łóżka (Maks sam, Lenka z pomocą). Kiedy rozleją sok, ubrudzą stół podczas jedzenia, sprzątają po sobie. Same obsługują się na miarę możliwości w trakcie posiłków (Maks robi kanapki, Lenka nalewa wodę). Maks codziennie wychodzi z psem.
Staram się tak organizować dom, żeby dawał jak najwięcej możliwości do wykazywania inicjatywy w samodzielności – nawierciłam nisko wieszaki na kurtki, koszyki na czapki/szaliki, na wysokości małych rączek, aby każdy mógł sobie wyjąć dodatki. Kubki stoją w takim miejscu, w którym maluchy mogą wziąć je sobie same (czasami z użyciem krzesełka). Dzieci pomagają też sobie nawzajem (nie ma co ukrywać, że częściej pomaga Maks, choćby dlatego, że jest wyższy i może coś podać).
Nie chciałabym aby moje dzieci wyrosły na ‘nieumiejaków’. Ale także w codzienności, łatwiej jest się poruszać w środowisku, w którym mama nie jest służką dla swoich sierotek, a rodzina jest teamem.
4. Szanujemy swoją przestrzeń
Podpunkt niezwykle ważny i nie zawsze łatwy do wykonania. Czasami jest tak, że chce się coś robić samotnie/samodzielnie. Czasami bywa także, że nie jest fajnie czymś się dzielić. Zdarza się, że trzeba się odseparować. Może się przytrafić, że wcale nie chce się pomagać, jeść, być ze wszystkimi.
Jest na to przestrzeń w naszym domu. Wychodzę z założenia, że jeśli coś nie jest pchane bardzo na siłę to samo wróci na jakieś fajne tory.
Czasami jest tak, że rodzic sobie wymyślił jak by chciał aby wyglądało w jego domu zachowanie jego dzieci. Lub zapożyczył takie wizje z domu rodzinnego. I ta wersja z głowy, może się ścierać z sytuacją obecną. Np. ja tak sobie wymyśliłam, że jak będę miała kiedyś więcej niż jedno dziecko, to te moje pociechy, będą chętnie zasypiały razem wtulone w siebie. Srutututu. Albo młodzi chętnie kiedyś kąpali się razem, co było dla nas wygodne, bo wrzucaliśmy dwójkę, która się nawzajem zabawiała i po 15- 20 min. było po wszystkim. Obecnie zaś kąpią się oddzielnie co razem zabiera nam codziennie około godziny (którą musimy spędzać w pobliżu łazienki).
Dopasowujemy się do rzeczywistości szanując wybory innych.
5. Pilnujemy stałej pory zasypiania
Od zawsze, ludzie nam zazdrościli, że nasze dzieci chodzą spać o 18-20. Na noc. Na pełne 11-12 godziny. Czego ludzie nie wiedzą, to to, że trzeba było sobie wypracować taki scenariusz.
Skupmy się najpierw na pozytywach. Co nam daje fakt, że np. Maks przez pierwsze 3 lata zasypiał o 18? Dawał nam to, że nasz związek zamiast umierać, rozkwitał. Mieć dziecko i codzienne wolne wieczory, na rozmowy, kąpiel, film i bliskość – bezcenne. Lenkę szybko wdrożyliśmy w podobny schemat. Mogliśmy przez wiele lat zapraszać gości o 19-20 i być ‘samotnymi rodzicami’. Chodzić na siłownię czy do kina (a) jeden rodzic może zostać radośnie w domu b) każdy chętnie popilnuje śpiących maluchów). Z resztą chyba nie muszę wymieniać plusów, które małżeństwu/rodzinie dają wolne wieczory. To dobro absolutnie bezcenne!
Co długi, stabilny sen daje dziecku? Książki o tym napisano. Dzieci, które się wysypiają są spokojniejsze, zdrowsze, inteligentniejsze ect. Lepiej rosną, rozwijają się. Rano nie mają problemów z wstaniem do szkoły czy przedszkola.
Ok, ale jak to zrobić? Nie ma co ukrywać, że nauka zasypiania o danej godzinie jest wymagająca. To odwieczna ‘wojna’ pomiędzy tymi, którzy uważają, że dziecko może sobie spać kiedy ma ochotę (np. zasnąć o 18 i wybudzić się o 23 a potem szaleć do 3-ciej, kiedy rodzice wyją do księżyca i padają na nos) a tymi, którzy lekko nakierunkowują ten sen na noc (zabawiają dziecko o 18, wychodzą na spacer, kąpią o 19, czytają książeczki i o 20 dziecko kładzie się spać, na noc). Są rodzice, którzy metody nr 2 spróbują raz (słownie raz) i mówią “raz go próbowałem przytrzymać to wcale nie zasnął szybciej i nie spał dłużej). Takim rodzicom proponuję, żeby zasiedli do maszyny do szycia, raz i powiedzieli, że szycie jest do pupy, bo im się nie udało ;).
To Wasz, osobisty wybór i tylko Wy poniesiecie jego konsekwencje.
6. Odpowiednia suplementacja
Zdrowe odżywianie i suplementacja to podstawa. W naszym domu głównym suplementem jest OMEGA 3, i to ten najwyższej jakości z firmy EQOLOGY. Olej pozyskiwany jest z dziko żyjących ryb w czystych wodach Norwegii. Ma korzystny wpływ na wiele procesów, ale głównie na rozwój mózgu. Olej do kupienia tutaj.
___________________________________
Kilka prostych zasad, które sprawiają, że nasza codzienność i rutyna staje się o niebo łatwiejsza. Nie są to reguły, których pilnuję bezwzględnie. Mamy nasze ‘niedzielne wieczory kinowe’, na których objadamy się przekąskami w salonie. Zdarza się, że Lenka tak bardzo zafiksuje się na jakiś zabawki, że nosi je po całym domu (np. wczoraj wszędzie chadzała z 5-cioma (!) swoimi bobaskami, bo była mamusią, a mamusia nigdy nie zostawia swoich dzieci samych ;)). Zdarza się, że dzieci wyśpią się np. w podróży lub mają imprezę i szaleją do północy. Jest i tak, że czasami komuś nie chce się wyjść z psem czy sprzątnąć talerza. Ale to wszystko są epizody w równo pędzącej, zgranej machinie. Machinie, która pozwala nam cieszyć się macierzyństwem, domem, codziennością. Polecam! :)
Super, podpisuję się ręcymai nogyma :) i chyba kupię psa :P bo wszedobylskie zabawki to nasz zmora !
Oj to jest ogromna lekcja, jak nie posłuchasz mamy, żeby nie znosić zabawek i pies Ci pogryzie. Lepszej nie ma ;) :P
Oj tak! Moja mama nie potrafiła nas zmusić do chowania butów do szafy. Zawsze stały na schodach. Moje, siostry i taty. Do czasu, aż w domu pojawił się pies i zjadł mi i siostrze po ukochanym, wyczekanym martensie, a tacie ulubione adidasy. Natychmiast opanowaliśmy wkładanie butów do szafki zaraz po zdjęciu ich z nóg! ;)
Popieram zasady, ułatwiają życie. U nas również dzieci-goście jedzą tylko przy stole. Bywają zdziwione, ale na ogół wystarcza wyjaśnienie – “u nas w domu jemy tylko przy stole”.
No ja byłam zdziwiona tym zdziwieniem znajomych ;)
Marlena, a czy znajomi nie obraza sie, ze na potrzeby tego postu postawilas ich zwyczaje w mimo wszystko zlym swietle?
U nas podobnie, choć siłą rzeczy kwestia przestrzeni jest znacząco inna ;) Mamy trójkę Dzieci i dwa pokoje ;) Więc miejsca na intymność nie ma wiele. Dzieci śpią i bawią się razem. Najmłodszy kończy niedługo 2 lata, Najśredniejsza ma 3,5, a Najstarszy skończył w grudniu 5 lat. Są jeszcze małe i im to odpowiada.
W ciągu roku czy dwóch planujemy przeprowadzkę, ale zasady bawienia się swoimi zabawkami w swoim pokoju nie będziemy drastycznie pilnować. Owszem – sprzątania po sobie i zbierania zabawek – jak najbardziej. Jednak dla mnie to salon jest sercem domu, a jeśli częścią tego serca są również małe dzieci, to siłą rzeczy nie będzie on schludny, minimalistyczny i pusty. Dopóki nasze dzieci są małe, najbardziej lubią spędzać czas wspólnie – ze sobą i z nami. Dlatego chciałabym mieć duży salon, gdzie wszyscy by się pomieścili. Takie miejsce wspólnych spotkań. Z czasem pewnie dzieci zechcą spędzać czas w swoich kątach, ale będę się bardzo cieszyć, jeśli z radością będą przychodzić popołudniami czy wieczorami do salonu, gdzie będzie miejsce dla każdego członka rodziny.
Oj, salon jest stanowczo centrum wszechświata i większość czasu dzieci spędzają obok nas. Jednak każdy cieszy się tą chwilą kiedy dzieci przez chwilę bawią się u siebie a my możemy wykonać kilka zadań bez nich.
To prawda :) Czekam teraz z utęsknieniem na czas, kiedy Najmłodszy dołączy do Starszaków, które już potrafią zająć się sobą. Czasem się to już zdarza – kolejne dzieci dorastają jakby szybciej ;)
Ale mam dziwne wrażenie, że za kilka(naście) lat, jak młodzież będzie się w swoim pokoju zamykać na długie wieczory, będzie mi brakowało tej bieganiny. Dlatego tak marzę o tym “wspólnym” salonie – żeby lubiły się tam złazić ze swoimi sprawami i zajęciami, mimo wieku :)
Bardzo podobają mi się te proste zasady. Zwłaszcza jedzenie przy stole bywa szokujące dla znajomych córki ;)
Teraz już też poznałam ten szok ;)
A jak jest podczas urlopów/wakacji z porą zasypiania? Też kładziecie dzieci 18-20?
Małe dzieci szły spać, owszem ale w wózkach w restauracji, czy na spacerach. Rutyny nie oszukasz. I znowu mogliśmy się cieszyć kolacją i czasem spędzonym we dwoje (choć byliśmy we troje/czworo). Zaś obecnie kiedy dzieci są starsze mają wakacyjny luz i chodzą spać o której chcą. Tyle, że teraz wygląda to tak, że my siedzimy sobie w restauracji a one biegają na placu zabaw/plaży itp. Staramy się pielęgnować nasz czas we dwoje (choć we czworo ;)).
Tak, właśnie tak – stosujemy te same zasady :)
Jeśli chodzi o pytanie odnośnie kładzenia dzieci spać na wakacjach, to ja odpowiadam: tak, kładę je spać o tej samej porze, ew. godzinę później. Sytuację ułatwia fakt posiadania rolet zewnętrznych, które oprócz przyjemnego chłodu dają ciemność, w której moje dzieciaki padają jak muchy.
Nie ma bowiem nic przyjemniejszego niż cudowne lenistwo na tarasie o rozsądnej, normalnej porze po całym dniu biegania/kąpieli/grania w piłkę. Oczywiście lenistwo z osobistym mężem, z dziećmi śpiącymi w swoim pokoju ;)
“Nie ma bowiem nic przyjemniejszego niż cudowne lenistwo na tarasie o rozsądnej, normalnej porze po całym dniu biegania/kąpieli/grania w piłkę. Oczywiście lenistwo z osobistym mężem, z dziećmi śpiącymi w swoim pokoju ;)” /
Można rozmyślać wtedy jak cudownie jest mieć dzieci na wakacjach,.. głównie wtedy kiedy śpią :P
U nas również jemy przy stole.. cenimy swoją przestrzeń, jednak również lubimy celebrować wspólny czas.
Zdradzę Ci pewien sekret. Kosiński Nasz miał 2 miesiące i całe noce przesypial. Od 18 do 6
#dumnaja
U nas było bardzo podobnie i sporadycznie się do tego przyznaję, bo matki wtedy strzelają z oczu laserami :P
Naprawde trudno mi uwierzyc, zeby 2 mczne dziecko zaczelo regularnie sypiac 12h z rzedu bez pobudek na jedzenie. Raczej by mnie to martwilo ze wzgl na jego rozwoj. A jesli nawet takie dziecko sie komus trafi to uczucie dumy raczej powinno byc zastapione poczuciem szczescia.
Co do postu to u nas panuja podobne zasady, ktore dla mnie od zawsze wydawaly sie naturalne.
Zabawki w salonie sa u wszystkich rodzin posiadajacych malutkie dzieci, u nas zapanowal porzadek z tym, kiedy dzieci byly w wieku ok. 3 lat. Teraz zacznie mi sie na nowo, bo mam 6 mczna core w domu. I uwazam to za naturalne.
Kladzenie dzieci spac o godz. 18 wydaje mi sie absurdalne, ale to moja opinia. W naszej rodzinie ten rytual zaczyna sie 19, konczy ok 20. Dzieci wstaja o 7.
Co do nawykow jedzeniowych zaobserwowanych u innych rodzin to zapala mi sie czerwona lampka, kiedy po jedzeniu dzieci nie myja/wycieraja rak i biegna do zabawy a mamusie zero reakcji. Zachowanie dla mnie nie do przyjecia.
Albo PRZED jedzeniem (po przyjściu z podwórka/po toalecie/dotykaniu psa) nie myją :(
Wtedy już zwracam uwagę sama…
Marlena, bedziemy przypominac jeszcze dlugo;) Jak sie zapomni to wmawiam sobie, ze buduja sobie odpornosc;) NIe chce myslec co sie dzieje jak sa w szkole i ida do toalety, z ktorej wczesniej korzystalo x dzieci:D i pomimo, ze wszedzie naklejone sa rysunki przypominajace o myciu rak na pewno tego nie robia…
Moje akurat sporadycznie zapominają. Maks raczej nigdy, Lenka w 95% pamięta o myciu.
Matka świr to i dzieci wytresowane :P
Wiem, ze trudno będzie Pani uwierzyć, ale moje dwie panny (21 miesięcy różnicy) zasypialy na noce całe od momentu przyjścia ze szpitala… Ok, pierwsze dni to może najpierw 6h, ale co nocy sen sukcesywnie wydluzaly i normalnym było zasypianie ok 19 i pobudka ok 8…. Tak, karmione były piersią. Martwilam się przy pierwszej przez około tydzień, ale szybko nauczyłam się oceniać, ile zjadła w ciągu dnia. Absolutnie zgadzam się z każdym punktem Makoweczek. Rutyna i systematyczność czynią cuda.
“Takim rodzicom proponuję, żeby zasiedli do maszyny do szycia, raz i powiedzieli, że szycie jest do pupy, bo im się nie udało ;)” – przepięknie to napisałaś!!! :D :D
;)
Zasada 1 i 5 u nas jest od zawsze i nigdy ich nie łamiemy. No chyba, że któreś dziecko chore i musi zjeść w łóżku albo jest Sylwester i chcą pooglądać fajerwerki (i tak zasypiają o 21 :)
Wyjątki smakują tak doskonale :)
U mnie inaczej jest z zabawkami: mój dom jest domem mojego dziecka i nosi zabawki, gdzie chce, ale musi po sobie posprzątać. No, ale nie mamy psa.
No u nas także tak było w czasach ‘przed psem’ :)
Ale w sumie jak teraz o tym myślę, to moje dzieci sporadycznie w nowym domu ‘rozłaziły’ się z zabawkami. Może dlatego, że wprowadziliśmy się latem i były ciekawsze zajęcia niż zabawki.
W poprzednim mieszkaniu miały szafkę z książeczkami na dole i kącik zabaw.
Gdyby nie ten PS pomyślałabym, że jesteście kosmitami!
Fajny post.
Coś słodkiego do kawki codziennej zamieniam na twój blog!
Trochę pewnie jesteśmy ;)
“Coś słodkiego do kawki codziennej zamieniam na twój blog!” – Makóweczki to dieta cud ;)
Zdradź tylko, jak nakłonić dziecko, by spało 12 godzin bez pobudki ;) Nasze też chodzą spać dość wcześnie, ale co z tego, skoro przez całą noc się budzą… A starszy ma już 3 lata :(
Pobudki zdarzają się i starszakom. Takie na “przytul” lub wkokoszenie się do łóżka rodziców ;)
Ech, to u nas mama musi się wkokosić do dziecka, potem plecy bolą jak cholera… No nie pocieszyłaś ;)
U nas tatuś chodzi jak dzieci wołają od małego. Wiem, ja to się umiem ustawić w życiu ;)
Och, nie dość, że dzieci piękne, to jeszcze i mąż najlepszy na świecie! :D
P.S. Przyjemność z czytania bloga rośnie o milion procent, gdy odpowiadasz na komentarze, nawet takie właściwie nic nie wnoszące do tematu jak mój… Serio! Dzięki temu czuć, że piszesz do kogoś, wchodzisz w dialog, a nie wykładasz swoje racje i potem milkniesz. Mam kilka takich blogów (jeden nawet chyba z Twoich zaprzyjaźnionych, jeśli mogę to tak ująć), które są fajnie, ciekawie napisane, ale… ich autorki bardzo, ale to bardzo rzadko odpowiadają na komentarze. Może to głupie, ale czuję się wtedy lekceważona, a moja sympatia do autorek bardzo szybko maleje… Wiem, że odpisywanie na komentarze musi być bardzo czasochłonne, więc tym bardziej dziękuję. Wiedz, że to doceniamy! :)
Super. Moje dzieci chodzą spać jedno o 19 z racji,że jest 8 m niemowlakiem i jeszcze się cycujemy, natomiast syn 2,5 roku o 20. Wtedy mam czas dla niego żeby go wykąpać, przeczytać jego ulubione bajeczki i położyć spać. Sami sobie to wypracowaliśmy od dnia narodzin. Jeśli chodzi o jedzenie stosujemy BLW, jednakże synuś pomaga mi przy sprzataniu.
Wszystko prawie stosujemy co wy prócz spania he he godz 21 lub 22 tak starsza córka chodzi spać :) jest w wieku Maksa młodsza po 20 po 21. Jednak nie przeszkadza nam to starszą próbowaliśmy uczyć wczesnego chodzenia spać i więcej nie potrzebnej afery niż sukcesu ;) każde dziecko jest inne.
U nas próby wczesnego spania kończyły się wczesnym wstawaniem… a Mąż wraca z nocnej zmiany i gdy On się kładzie, ja wstaję do pracy. I albo chodził “na rzęsach” od 6:30 i zajmował się Chłopakami, albo ja kładłam ich o 23 i dzięki temu spali do 10 z Tatą… Wybraliśmy ta druga opcję. W sytuacji gdy rodzice pracują w różnych godzinach wiele naprawdę genialnych i ułatwiających życie pomysłów traci wiele ze swojej genialności… Ale przyjdzie ten dzień, gdy nie będę musiała pracować zawodowo. Wierzę w to z całych sił :)
Wiadomo, że ten schemat musi być dopasowany pod konkretną rodzinę. Nie jest jedyny słuszny dla wszystkich :)
u nas panują te same zasady :)
z wieloma zasadami sie zgadzam – szczegolnie to jedzenie przy stole jest przydatne i tez sie przekonalam podczas wizyty innych dzieci, jak wyglada mieszkanie jak dzieci roznosza jedzenie. Na szczescie wiekszosc dziec, ktore zapraszamy maja te sama zasade w domu i bezproblemowo zjadaja przy stole, ale widze, ktore dzieci nie maja tej zasady w domu i te dzieci po prostu bardziej pilnuje. Fajne tez jest to, ze i moja corka pilnuje wlasnych gosci nie pozwala na jedzenie w jej pokoju po tym jak miala czekoladke wtarta w zabawki i jeszcze pare innych “atrakcji”. Wcale sie jej to nie podobalo.
Z<bawki tez sie nieco rozwloczaja po domu a psa nie mamy, choc musze powiedziec, ze odkad cora zaczela sie coraz czesciej zamykac w swoim pokoju to az zatesknilam za nia w salonie, kuchni. Za nia i jej gratami ;)
Natomiast z tym spaniem to sie zupelnie nie zgadzam. Przede wszystkim niewiele dzieci w tym wieku ma az takie zapotrzebowanie na sen. 12 godzin u kilkulatka ciagiem? To moje w goraczce tylko tyle sypia.
Poza tym to tez kwestia organizacji i tego o ktorej sie do domu wraca. Najwyrazniej macie to szczescie – ty w domu dzieci w dzien poogladasz a maz musi tez odpowiednio wczesnie byc w domu. U nas to po prostu nierealne, niewykonalne a ogladanie dzieci tylko w weekend bezsensowne.
Niektorzy wracaja po pracy z odbiorem dziecka o 18-19 do domu, inni maja jakies zajecia i tez docieraja do domu z dzieckiem o 19 albo i pozniej. Takze na te godziny trzeba tez realnie popatrzec. A jesli jeszcze dziecko potrzebuje wieczorem wiecej czasu na kapiel, ksiazki, kolacje, pogaduchy to szykowanie do snu trzeba by o 16 zaczynac :/
Ja również zgadzam się z tym oprócz pory spania … Moje 9 letnie dziecko nigdy nie chodziło spać o 18 czy 19 , teraz 21 – 22 jak jest szkoła. Wysypia się, najlepsza w klasie , zdrowa, rozwojowo ponad normę więc nie widzę tu żadnego związku z porą spania a rozwojem ;) Druga rzecz to taka, że nie siedzimy w domu, po obiedzie, który u nas jest koło 17 ( ze względu na pracę ) wyruszamy jeszcze gdzieś jak pogoda to na mini wycieczkę, spacer czy do znajomych. I gdyby moje dziecko miało iść tak spać to niestety kisilibyśmy się w domu te 1.5 h i spać. Czas dla męża i siebie mam i tak sobie myślę, że ci co tak potrzebują tyle czasu dla siebie, po co im dzieci ? Ja ze swoim dzieckiem spędzam czas jak najwięcej się da, teraz już coraz mniej, gdyż ma ” swoje sprawy ” i koleżanki, a straconego razem czasu nikt nie wróci … Po trzecie mam znajomych , którzy kładą swoje o 19 i … współczuje im. Wakacje, na których byliśmy razem, przeliczane. Bo dziecko no max o 20 spać, nigdzie wyjść wieczorem, siedzą w hotelu, nie posiedza w barze z nami, bo dziecko o 5.30 wstaje ( omg ) . Gdy my jedziemy gdzieś oni nie mogą, bo spanie, na urodziny też ciężko więc na godzinke tylko , bo droga i aby na spanie zdążyć itp można mnożyć przekłady. A gdy dziecie śpi to co ? Jedno z nosem w laptopie drugie TV ogląda, serio ? Dla mnie nie do pomyślenia … Plus znajomi też cierpią. Robimy party, ale trzeba znacząć o 15 , no zesz to ja mam się dostosowywać i cierpieć ?
ojj tak, sa takie rodziny same terroryzujace sie godzinami snu dziecka. I tez uwazam, ze to przesada i to wielka. I wlasnie w efekcie pobudki o 5 rano – to juz wyjatkowo nie dla mnie. Ostatnio przez swieta i sylwestra i w ogole te wszystkie wolne dni dziecko chodzilo spac o 23-24, w sylwestra jeszcze pozniej, ogolnie duzo sie dzialo w te dni wieczorami, a ze my jestesmy nocnymi markami to mi to nie przeszkadzalo, za to rano spokojnie sie wszyscy wysypialismy. Tragedia na dluzsza mete to jest samemu chodzenie spac o 1 w nocy i pobudka dziecka o 5.
Jak dziecko bylo mlodsze, to sypialo swietnie w wozku a my moglismy korzystac z urokow siedzenia na wyjazdach do pozna na zewnatrz, dziecko jak sie zmeczylo naszym towarzystwem to wskakiwalo spac do wozka.
Aczkolwiek przy maluchach sypiajacych w dzien dostosowywalam godziny spotkan do godzn snu dziecka, taka dobra bylam. Bo fajniej jak znajomi przyjada z wyspanym i niemarudnym dzieckiem ;) Zazwyczaj sie pytalam kiedy dzeicko ma drzemke i mowilam, ze jak sie maluch wyspi, to niech zadzwonia, ze ruszaja z domu. Ale to przy mniejszych spotkaniach jest dobre.
Ja sobie nie wyobrażam iść z dzieckiem do restauracji i siedzieć tam z nim do 22-23 godziny. To jest dopiero terroryzowanie dziecka potrzebami rodziców. Najefektywniejsze godziny snu dla organizmu to te między 22 a 24, więc jeśli dziecko spędzi je z nosem na stole w restauracji, to nie wiem jak to najwłaściwiej nazwać…
Dziecko to nie kosmita, gdy sa wakacje to chodzi o to, aby się bawić, eksplorować. A nie siedzieć w hotelu jak pisze babybel , rownie dobrze można zostać w domu i zaoszczędzić pieniądze. I uważam, że to egoizm rodziców, gdy przybywają się dziecka wcześnie, aby mieć czas dla siebie, po co im dzieci w takim razie ? Nasze dzieci też chodziły spać o 21 mniej więcej, wszędzie je zabieralismy i do restauracji też. To one nie chciały wychodzic ;)
Znajomi sie nie obraza za ten wpis? ;)
Tak jak napisałam, impreza była wyjątkową sytuacją i pewnie większość znajomych ma w domu jakieś własne zasady. To trochę jak z gośćmi dorosłymi- każdy dba o różne sprawy a na imprezie i tak bywa różnie ;) :P
Poza tym, nie chodzi o ocenianie kogokolwiek a taki szok, że te zasady są u nas od jakiegoś czasu a było je widać dopiero jak zostały jakoś tam zaburzone.
No hard feelings ;)
Ile racji w tym, że zauważamy takie rzeczy dopiero jak ktoś zwróci nam /naszą uwagę na to ! ;)
Dla mnie oczywistym jest, że dziewczyny chodzą spać około godziny 20 i dosłownie na palcach jednej ręki mogę wyliczyć sytuacje, gdy stało się inaczej. Wspólne, spokojne wieczory są dla nas bezcenne !
Za to po przeprowadzce, odkryliśmy, że niektóre dzieci chodzą spać “nieco” później- za ścianą mamy chłopca, maks.1,5 który codziennie swój rytuał zasypiania ( zabawa z rodzicami, piski, a potem płacz, bo trzeba spać), zaczyna o 23…
Co do reszty zasad również popieram ;) Ile spokoju one nam dają !
Nie wiem czy każda rodzina ma swoje zasady, czasami wydaje mi się niestety, że niektóre nie przestrzegają żadnych ;) ale my też wprowadziliśmy kilka. Nawet spisaliśmy je i oprawiliśmy, i zanim zawisły na ścianie każdy z osobna musiał się z nimi zgodzić.. najgorzej idzie nam egzekwowanie odkładania rzeczy na miejsce niestety.. no i żałuję, że nie wpadłam na pomysł wprowadzenia bezwględnego nakazu jedzenia wyłącznie przy stole.. teraz mam za swoje i latam z odkurzaczem jak wariatka :D
Amen.
p.s. Makoweczki, jesteście kosmitami, ale na pocieszenie: nie jedynymi! Dalaczamy się z wszystkimi punktami oraz drzemka nie trwającą dłużej niż do 15. A wyjątki rzeczywistoście są później bardziej doceniane!
Aaaaaa i dodam jeszcze jedno: zakaz noszenia butów (tych z zewnątrz) w domu. Obowiązuje wszystkich i przy tym zwyczaju spotkaliśmy się z największym zdziwieniem u odwiedzających :D
bo to jednak niegrzeczne jest kazac wyskakiwac gosciom z butow. My po domu tez absolutnie butow nie nosimy ale gosci nie zmuszam – jak chca to zdejmuja jak nie to nie.
Wg mnie, niegrzecznie jest wejsc w butach, bez zapytania, czy moze lepiej zdjac, szczegolnie w przypadku, gdy na zewnatrz bloto i inne np psie kupy, a w domu na podlodze dzieci robia sobie plywackie wyscigi :) Moj Dom, moje zasady :)
no prosto z obory to sie gumiaki sciaga ;)
ale tak na serio to wg ogolnych zasad sv goscie pozostaja w butach chyba ze wyraza inne zyczenie.
Przy czym sv nie zawsze jest obowiazkowy, mozna sie pokierowac wtedy zdrowym rozsadkiem.
Zdecydowanie wybieram i narzucam gosciom zdrowy rozsadek ;)) Niektorzy bowiem po prostu sobie nie zdaja sprawy, ze u nas nawet i podloga jest miejscem zabaw. Zreszta ja sama na podlodze spedzam wiele czasu, nawet czytajac ksiazki, zatem w tym szczegolnym przypadku sv ma malo ze mna wspolnego ;)
Absolutnie tak ! I nie obchodzi mnie czy wypada czy nie, buty goście ściągają chyba, że ja powiem, że to ok i nie muszą. Pół roku temu wymieniliśmy wykładziny w domu, nie powiem, że kosztowało nas to mało … Miesiąc temu pan , który robił nam ogrodzenie spytał się czy może skorzystać z toalety … po czym wlazł w brudnych buciorach i … narobił nam śladów na naszej nowej pięknej wykladzinie dywanowej. Gdybym miała młotek w ręku to bym go użyła . Na szczęście nasi goście i znajomi mają zdrowy rozsądek. Przepraszam, ale nie stać mnie na nowe wykładziny czy zamawianie prania dywanów , na mi też się nie marzy czyścić go na kolanach przez godzinę po każdej wizycie kogoś, kto nie ma za grosz kultury i nie szanuje tego, że ja wydałam na to ciezko zarobione pieniądze. Kropka.
to ja ci dam inny przyklad… kiedys przyszedl pan elektryk i byl na tyle “kulturalny”, ze zdjal buty. Ale mial tak cuchnace skarpety, ze sie dowietrzyc przez kolejne 3 dni nie moglam i skonczylo sie na praniu dywanu, bo sie tego “zapaszku” z domu pozbyc nie moglam!!!
Od tamtej pory robotnikom kaze nie sciagac butow. Szczegolnie takich roboczych przepoconych.
Wasz pan od ogrodzenia przegial, bo z pracy w ogrodzie mial pewnie niezle ublocone buciory :( Chyba bym mu na trasie do lazienki gazety rozlozyla.
Gdybym zobaczyła to wcześniej to by musiał ściągnąć, łazienkę mamy na górze no a przecież nie miałam zamiaru go śledzić , a jak zauważyłam to był już było po fakcie. Na dole owszem mamy panele więc nie ma problemu, gdy ktoś wejdzie w brudnych butach. Uważam, że wejście w butach brudnych czy nie to brak szacunku dla mojego domu, mojej pracy jaką wkladam w sprzątanie i moje zainwestowane pieniądze. Nawet mojego dziecka koledzy ściągają buty na dole zanim wejdą na górę :)
no akurat dzieci to dla mnie jasne, ze sciagaja, zeby sie swobodnie bawic.
Ja w gosciach tez zazwyczaj sciagam, zeby sie swobodniej czuc – lubie siedziec na sofie po turecku czy podkulac nogi.
ale uwierz, smrod meskich przepoconych skarpet wyciagnietych z roboczych butow jest makabryczny i juz wolalabym plamy spierac, przynajmniej da sie punktowo.
Wole smierdzące skarpety , plamy które są przy drzwiach w łazience ciągle trochę widać :( Była nwet firma piorąca, cholera wie co miał pod tym butem. Nie napisze ile kosztowały mnie te dywany plus firma piorąca , ale duuuużo. I to tylko dlatego, że komuś z lenistwa i braku kultury butów nie chciało się ściągnąć. Nic mnie nie przekona. Mój dom, moje zasady i ciężko zapracowane pieniądze włożone w niego. A w domu u mnie musi być czysto ;)
po smierdzacych skarpetach tez trzeba bylo porzadnie pranie dywanow i wykladzin urzadzac a do tego kto wie jakiego grzyba zaszczepil :(
Bardzo lubie was czytac, a wiesz czemu? Bo jestescie tacy prawdziwi, zyciowi, nie koloryzujecie, pokazujecie zarowno pozytywy jak i ciemniejsze strony zycia…
Czytam rozne, rozniaste blogi i czasami robi mi sie niedobrze gdy widze ten idealny swiat, bo przeciez jestesmy tylko ludzmi prawda? I jako odbiorca czytajac niektore rzeczy bladze myslami, czy aby dobrze postepuje z dzieckiem, czy dobrze reaguje itp.,
U nas tak samo:) I rzeczywiście te zasady bardzo pomagają w życiu. Pamiętam jakie wrażenie zrobiłam na bezdzietnych znajomych kiedy moje dzieci zjadły przy stole posiłek, po czym każde (nawet dwuletnia Bianusia) odniosły talerze do zlewu. Dla moich znajomych to był szok, bo wcześniej widzieli tylko dzieci, które chodzą po domu z bułkami i kruszą, a chodzą tak do 22.30 i nie pozwalają rodzicom mieć własne życie tylko we dwoje. Mnie wprowadzenie tych zasad wiele kosztowało pracy, ale z każdym z dzieci szło mi o wiele szybciej (bo przykład idzie z góry:P), a dziś jest mi o wiele łatwiej funkcjonować.Nie mam nic przeciwko luźniejszemu stylowi życia, nie bulwersuje mnie t i nikogo nie poprawiam. Po prostu wiem, że mnie jest lepiej z zasadami i już:) Ja chyba osobiście dorzuciłabym jeszcze, że u nas każdy dba o siebie i o innych, ale w sumie to pewnie dla większości rodzin oczywista oczywistość:)
A myślałam że to ja jestem matką “terrorystką”:).
U nas większość zasad jest taka sama. Ciężko było na początku ale teraz miło patrzeć, że wysiłek i upór się opłacał. Wielu znajomych uważało że czasami przesadzamy z regularnością spania, spacerów, posiłków a teraz nam zazdroszczą.
Co prawda tak dużo nasze dzieci nie śpią i miałam chwile zwątpienia, czy wczesne kładzenie spać to dobry pomysł ale teraz wiem, że wolnych wieczorów za nic bym nie oddała:).
A jak dzielicie pomiędzy siebie rodziców codzienne obowiązki kąpieli i czytania książek maluchom?:)
Aniu,
Z psychologicznego punktu widzenia, ‘wrażenia’ jakie mamy po przeczytaniu jakiegoś tekstu, mówią więcej o tym co mamy w głowie (dylematy, problemy, kompleksy) niż o osobie tekst piszącej czy całym przekazie. Mogę się bić w pierś pisząc i przyrzekać, że nie uważam się za idealną i nie lubuję się w krytykowaniu innych, ale każdy wyczyta to co sam ma w głowie. I niestety, nie mam na to wpływu.
Ściskam,
M
Jeśli każda rodzina stosowałaby się do tych zasad, mielibyśmy społeczeństwo idealne. Powiedz mi proszę, czy naprawdę dzieciaki nie wyłamują się i zawsze robią wszystko wedle tych reguł (niepisanych ani nieegzekwowanych jakoś prawnie ani nic ;))? Nie ma żadnego problemu z dyscypliną? Przyjmują je jako oczywistą oczywistość?
posiłki przy stole (najlepiej całą rodziną) to piękny zwyczaj – powinien być kultywowany w każdej rodzinie!