9 lat to bardzo długo
Historię poznania oraz miłości mamy filmową.
Ja – młody buntownik, nie mogący zagrzać miejsca nigdzie na dłużej niż 15 minut, świeżo po powrocie ze Stanów z wielkimi planami na podbój świata. W domyśle sądziłam, że w przyszłości będę samotną biznes women z dzieckiem (! serio, zawsze sądziłam, że będę miała dziecko) mieszkającą w NY, codziennie rano upychającą się w przymałą garsonkę. W wieku lat 22 na koncie miałam najdłuższy związek o rekordowym czasie, trzech miesięcy. Wychowana w dużej pewności siebie, wiedziałam, że jak w pierwszych miesiącach mi coś bardzo nie pasuje to to się w magiczny sposób nie zmieni po latach. Więc nacałowałam się tych żab.. Oj nacałowałam ;)
On – romantyk i marzyciel. Zawsze chciał mieć tę jedną jedyną i na zawsze, a kiedy ta wersja nie wyszła, popadł w samouwielbienie i szukał ideału. No i w wieku lat 25 znalazł mnie. Oświadczył się po sześciu miesiącach znajomości (nawet nie, że bycia parą, bo oczywiście zdążyłam go rzucić ze 3x ;)). Ale kiedy klęczał w kałuży wiedziałam na 100%, że to ten jedyny. ‘Tak’ było tylko formalnością. Pobraliśmy się trzy miesiące później. Było to 9 lat temu…
The End…
No dobra, tak to jest w bajkach. Wszystkie wiemy, że dopiero potem zaczyna się najlepsze. Bo pomijając romantyczną otoczkę powyżej, co 22 i 25- letnie srele wiedzą o życiu. W dom by się chcieli bawić i w miłość po wieczne czasy. A tu w sobotę trzeba kibel czyścić i śmieci wyrzucić. I ukochana o poranku ma oddech jak wyziewy z wysypiska. I pracę do 21 w całkiem doborowym towarzystwie, więc pojawia się zazdrość, a chwilę dosłownie później dwie kreski na teście ciążowym.
Jakoś nam tak szybko poszło, bo równy rok od momentu poznania, 4 miesiące po ślubie byłam już w ciąży. Był to rewelacyjny okres. Tak sobie teraz myślę, że w ciąży to się jednak powinno chodzić mając 20-25 lat. Ile człowiek ma wtedy energii, zapału, świeżości w zwojach mózgowych. Co ja w tej ciąży wyrabiałam – imprezy, zawody w kometkę na babcinym podwórku, spacery po pińcet kilometrów. Teraz bym pewnie położyła się i poczekała na rozwiązanie ;). No dobra, teraz to jestem chora, więc się nie liczy. W każdym razie ciążę (choć zagrożoną) wspominam bajecznie. Mąż noszący na rękach, pędzący po pomidory o każdej porze. Mąż głaszczący brzuszek. Mąż czytający kijance. Mąż…
W trakcie porodu, a dokładnie cesarskiego cięcia, widziałam jego oczy pełne zachwytu i uwielbienia dla mnie, a potem… pękł i zalał się zachwytem kiedy zobaczył naszego syna. Słyszałam tylko zza kotary “piękny, idealny, najcudowniejszy!”. Logicznym więc było, że to on wstawał przewijać synka i podawał mi do karmienie. Kąpaliśmy go razem, myliśmy, pielęgnowaliśmy, przewijaliśmy… razem. W dzień ja, kiedy on wrócił do pracy po 2-tygodniowym urlopie. Po południu i w nocy on, biorąc pod uwagę fakt, że choć Pan Tata zawodowo piastował poważne stanowisko, to ja musiałam za dnia być bardziej wypoczęta, bo troszczyłam się o małe ludzkie życie.
Nigdy mi nie pomagał. Dziecko nie było moje, a on nie był nianią na godziny. Robił wszystko po równo, a może i więcej. Wstawał nocami, nosił do odbicia, jeździł po lekarzach, czytał do kołyski, spacerował. To on umiał najlepiej obciąć maleńkie paznokietki i ubrać body przez głowę. Już wtedy wiedziałam, że z doskonałego męża stał się idealnym ojcem.
I nic się przez lata nie zmieniło. Był moją skałą, wsparciem w czasie choroby mamy. Bez mrugnięcia okiem przystał na moją propozycję sprzedania mieszkania (ze stratą, bo kupionego w bańce spekulacyjnej) i przeprowadzenie się bliżej mamy, żebym się mogła opiekować nią w czasie chemioterapii. To on płakał z radości widząc kolejne dwie kreski, a potem bólu kiedy straciliśmy synka. To on ledwie łapał powietrze otrzymując informacje, że to na monitorze to córeczka, na 100%. Wymarzona córeczka! Razem remontowaliśmy trzy własne mieszkania (tak, wiem szybko nam poszło ;)) a potem budowaliśmy dom. Pozabijaliśmy się przy tym domu prawie, ale dziś z perspektywy czasu wiemy, że to tylko umocniło naszą miłość.
Mieliśmy przez te 9 lat swoje wzloty i upadki, ale kiedy jest świadomość tej tony miłość z obydwu stron, da się przeskoczyć każdą trudność. Nie wierzę w przeznaczenie, ale wiem, że ktoś nade mną czuwał i pomógł mi znaleźć partnera idealnego. Może dlatego, że byłam taka uparta i nie rozmieniałam się na drobne w poszukiwaniach. Może to ta pewność, że albo znajdę ideał albo wolę być sama. Bo sama też jestem fajna i sobie poradzę. Nie chciałam niczego na siłę i z przymusu. To ważna lekcja, którą chcę przekazać swojej córce. Nic nie musisz, wszystko możesz… Mając silny kołnierz wysokich norm i wartości wyniesionych z domu, łatwiej jest nie poddać się nagłym porywom ulotnych uczuć nie mających większego sensu.
No więc 9 lat temu powiedziałam ‘tak’. Nie żałowałam ani przez chwilę…
Ok, nalewka śliwkowo – cynamonowa była za mocna i tu było trzeba przerwać sesję ;). Pani fotograf – Angelika ugotowani.tv niestety też kosztowała, także jak coś jest krzywe to zwalcie na atmosferę miłości, jadła i popitki w Kiermusach.
Czar wspomnień podkręcała nam biżuteria APART, która w dzień naszej rocznicy wysłała nam życzenia i takie prezenty –> KLIK. Zegarki, bransoletki, pierścionki, kolczyki i inne świecidełka tej marki, towarzyszą i zdobią nas od wielu lat. Ale takim srokom jak my, nigdy nie dość. Więc ja dostałam złotą bransoletkę ‘infinity’ oraz delikatny złoty pierścionek. Wojtuś wybrał sobie zegarek rozbudowujący jego kolekcję – Aztorin. Powiem Wam, że co roku mu daję te zegarki i wymieniamy się biżuterią w ten dzień i uwielbiamy wspominać co jest z jakiego okresu w naszym życiu. Idealny moment na wspominki, przeglądanie zdjęć i zachwyt nad faktem, że minęło tyle lat a my wciąż zakochani jak pierwszego dnia.
Ładnie Wam razem :) PT taki poważny na tych zdjęciach, a Ty jak Promyk, dosłownie :)
Trwajcie tak pięknie wiek cały…
Ależ piękna sesja… Angelika – wielkie gratulacje za łapanie tak naturalnych kadrów! I historia o miłości:) Ależ trafiłaś:) My z Darkiem znamy się 8 długich, pięknych i trudnych lat, ale dopiero na wiosnę bierzemy ślub:) Jak kiedyś przyjdzie Ci do głowy usunąć post to usuń tylko tekst, zdjęcia zostaw:) Pozdrowienia dla Was Kochani! Asia
To kolejnych dziewięciu… nie, dziewięćdziesięciu lat razem! :)
“Może dlatego, że byłam taka uparta i nie rozmieniałam się na drobne w poszukiwaniach. Może to ta pewność, że albo znajdę ideał albo wolę być sama. Bo sama też jestem fajna i sobie poradzę. Nie chciałam niczego na siłę i z przymusu.” – tak to dlatego :) jestem pewna! Miałam dokładnie tak samo, powtarzałam sobie, że jak mam z być z kimś tylko dlatego, że tak trzeba, to wolę być sama. Nie raz mi ktoś serce złamał, nie raz ja komuś – ale teraz mam najlepszego męża na świecie – i tak, codziennie zastanawiam się, jak to się stało, że nam jest tak dobrze, kiedy dookoła tyle nieudanych związków. I codziennie dochodzę do tego samego wniosku – nie za bardzo się szukaliśmy, ot tak wpadliśmy na siebie, a okazało się że pasujemy idealnie :D I oddzielnie jesteśmy równie fajni, jak razem! :)
No i się popłakałam:) Piękna miłość, piękny wpis! Ja też się muszę pochwalić, że spotkałam taką miłość życia jak Ty! Jesteśmy razem 12 lat (od gimnazjum;)) i rok po ślubie. Przez ten czas ani raz nie pomyślałam, że to nie jest TEN, że chciałbym czego innego. Wspaniały partner, mąż, a za niecałe 8 miesięcy, mam nadzieje wspaniały Tata :) Pozdrawiam cieplutko
❤❤❤ Ile tu miłości :)
Co to za piękna sukienka?
Zara, obecna kolekcja.
Pięknie wyglądacie! pozazdrościć
Piękna historia. I oczywiście życzę Wam zdrówka i wielu równie szczęśliwych lat razem. Ja jestem już chyba z gatunku wymarłego. Zawsze wierzyłam w miłość na całe życie i chociaż całego życia nie przeżyłam oczywiście, to spotkałam tego jedynego. Byliśmy razem całą szkołę podstawową, liceum i studia nierozłączni. Pobraliśmy się po skończeniu studiów, po siedmiu latach wspaniałego związku i naszej miłości urodziła się nam upragniona córeczka, która dzisiaj ma już 8 latek i jest dosłownie owocem naszej miłości i naszym oczkiem w głowie. Mamy też aniołka,ale to inna historia. Najważniejsze, że przeszliśmy razem przez wszystko, co los zsyłał nam do tej pory i kochamy się jak pierwszego dnia, choć inna, z pewnością dojrzalsza i pełniejsza już jest ta nasza miłość.
widzę, że podobnie jak my, też sobie nie “pochodziliście” za długo :D pół roku i miałam męża, także szybka rezerwacja osobnika ;)
Dbajcie o miłość tą bo w życiu nic nie jest pewne. I z biegiem lat jeszcze trzeba bardziej pielęgnować związek.Szczęścia
Jestescie naprawde wyjatkowym malzenstwem.
Gratuluje tych 9-ciu lat i oby jak najdluzej tzn do konca ;)
Pozdrawiam
Pięknie razem wyglądacie
Gratulacje i wszystkiego najlepszego na kolejne lata !
Gratulacje i wszystkiego najlepszego na dalsze lata . Cudownie się na was patrzy , cudownie się czyta . A sesja przepiękna , brawo Angelika !
P.S. Ja po też 9 lat po ślubie , miałam wtedy 22 lata tylko męża testowałam dłużej bo aż 7 :D
Serdeczne gratulacje! Dobrze, że była ta nalewka, bo Pan Mąż taki powaaaaażny na tych początkowych zdjęciach :P
Super sesja – troszkę zazdroszczę, bo my przez całe 12 lat takiej się nie doczekaliśmy. Wszystkiego dobrego!
Pięknie napisane! Kolejnych “..stu” lat ;)
nie sądziłam,że mamy tyle wspólnego .. począwszy od długości znajomości po choroby i straty .. pozdrawiam ciepło .. śliczne zdjęcia
Piękne zdjęcia, ale najważniejsze że piękna miłość. Zdjęcie czarno białe “wymiata”, widać głównie na nim, że piękna z Ciebie dziewczyna. Kolejnych wspólnych lat życzę
Piękne zdjęcia. Duża różnica wieku między wami? PT wygląda na kilka lat młodszego od ciebie.
Nie wiem czy to taki krypto hate? :) Bo nawet z wpisu wynika, że jest starszy (o 3 lata)
Ja wywnioskowałam z tekstu, że jest trzy lata młodszy… Ale to tak na zupełnym marginesie. Gratki :) Piękna z Was para!
Znam ta historie od podszewki ale do dzisiaj nie przestaje mnie zadziwiac;)
Gratulacje Kochani!!!
Oboje młodo wyglądacie. Najważniejsze, że wiele razem przeszliście i zawsze mogliście na siebie liczyć.
Zjawiskowe miejsce te Kiermusy, naprawdę wielkie WOW!
Życzę Wam kolejnych lat okraszonym szczęściem!
okraszonych*
Bardzo miło się czyta, życzę miłości na kolejne lata!
sto wspolnych pieknych lat wam zycze!
ps. sliczny haft na sukience!
Jesteście piękna para -wielu kolejnych lat razem życzę ♡
U nas ciaza pojawiła się po miesiącu bycia razem to dopiero jest ekspres ale niczego bym nie zmieniła
Pozdrawiam serdecznie
Gratulucje:) Piękne zdjęcia i cała historia :)
Zazdroszczę najbardziej własnego domu…. My pobieraliśmy się w takim wieku jak Wy po 5 letnim związku…. niestety nie stać nas jeszcze na budowę i zapewne prędko to nie nastąpi…. ciężko mają młodzi na dorobku…..ale nie ma na co narzekać….. Cudowne macie życie i macie wszystko <3 Doceniajcie to i duuużo miłości na kolejne lata
Hej.
Piękna sesja i niesamowita para :) Fascynuje mnie Twoja sukienka, mogłabyś zdradzić producenta/sprzedawcę, chętnie taka/podobną nabędę.
Pozdrawiam
Wszytko pięknie tylko czemu tak wiele fragmentów z tego tekstu przypomina tekst Mrs Polki-dot? Nawet tekst o tym ze maź Ci nie pomaga tylko robi po równo , lubię Cię Marlena ale pozostań sobą bo tak lepiej wypadasz
hahahha o matko :) nawet nie mam najmniejszego pojęcia o czym piszesz, ale wpisów o ‘nie pomaganiu’ mężów w ciągu ostatnich 2 lat było w blogosferze z 10 i polka stanowczo nie była pomysłodawczynią. ale tak czy siak nie mam pojęcia o jaki post Ci chodzi, więc możesz podlinkować :D
BTW bardzo sie z Polką lubimy więc może i myślimy podobnie :)
Przepiękne zdjęcia.
Podziel się jakiej lustrzanki używasz do robienia Waszych zdjęć (W tym obiektywy). Każdy kadr czy to Nowy Jork czy Wasz dom wyglądają cudnie. Będę wdzieczna
Canon 6D, sigma 1,4 35mm … i dziękuję :)