Bunt na pokładzie!
Płaszczyk- Grain de chic
Kapelusz/torebka/kombinezon- GAP
Trampeczki – Gioseppo (właśnie doznałam ataku złości, bo je przecenili, a ja kupiłam w pełnej cenie ;))
Jeszcze trzy lata temu ten post mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Opcje byłyby dwie. Albo napisałabym Wam, że nie mam nic do powiedzenia w kwestii buntu wieku jakiegokolwiek albo, w gorszej opcji czy złym humorze, stwierdziłabym, że coś jest z Wami nie tak jeśli dziecko nader często urządza Wam sceny rozpaczy z darciem paszczy i trzepaniem kopytami.
Fakty były i są proste. Maksymilian nigdy, w żadnym okresie rozwoju czy wieku, nie przeżył fali złości czy koszmarnego zachowania, zwanego buntem 2-3-6-latka. Nigdy nie urządził mi ‘sceny’ w domu czy miejscu publicznym. Nie szalał w sklepie z zabawkami czy spożywczym. Nigdy nie uciekał, nie zanosił się płaczem, nie leżał na ziemi płacząc godzinami. Nie biegał po domu jak szalony krzycząc i trzaskając drzwiami.
Z Maksymilianem zawsze o wszystkim można było rozmawiać. W wieku lat dwóch zasób słownictwa miał już na poziomie 4-5-latka i nie było tematu, którego nie można by z synkiem przegadać. Lubił mieć wybór, więc dyskusje polegały na kwestiach “albo- albo” jak zwykłam mawiać. Przed wyjściem gdziekolwiek, omawialiśmy potencjalnie konfliktowe sytuacje, jednak bez spięcia, bo spinać się nie nauczyłam. A raczej on mnie nie nauczył. Nie miałam przed oczami żadnych złych wizji czy potencjalnych dramatów. A mój luz przekładał się na jego luz, więc bez lęku pakowaliśmy się w przeróżne sytuacje, które inne mamy napawały strachem. Śmiało mogliśmy odwiedzać sklepy z zabawkami bo Maks nigdy nie domagał się obowiązkowego wyjścia z nowym zakupem. Na placu zabaw szybko dostosowywał się do zasad panujących w grupie. W domu miał ustalone rytuały, które akceptował i lubił. Interesował się rzeczami zupełnie innymi niż rówieśnicy (autka nigdy nie leżały w spektrum jego zainteresowań) – lubił znać wszystkie odmiany grzybów czy ziół. Kiedy skończył 24 m-ce znał już tysiące słówek po ang. i układał puzzle z 36 elementów. Taki mały dłubacz i geek. Dodajcie do tego fakt, że od 4 m-ca przesypiał nam noce i do 4 roku życia na noc zasypiał o godzinie 18-19. Naprawdę łatwy w obsłudze przypadek, szczególnie w latach najmłodszych. No może poza jedzeniem/karmieniem. Ale to już wiecie…
I tak bym sobie żyła w nieświadomości. Może w lekkim zadufaniu, że to przez to że jestem tak świetną matką, moje dziecko nie buntowało się w sposób drastyczny. Może bym sobie już pomniki budowała, gdyby los nie podarował mi… Lenki.
Choć nie od początku było jasne, że trafił mi się inny, cięższy w obsłudze okaz. Leniusza należała do tych dzieci o których mówi się “wiecznie uśmiechnięte”. Oczy otwarte po przebudzeniu i od razu banan od ucha do ucha. Wszystko jej pasowało, czy to atrakcja, czy zabawka czy jedzenie. Jako niemowlę była prawdziwym ‘darem’ właśnie ze względu na fakt, że nie musiałam z nią wojować przy karmieniu. Sprawiała, że ludzie zakochiwali się w niej od pierwszego ‘gu gu’ czy spojrzenia. A niemowlęciem przesadnie urodziwym wcale nie była… Miała jednak w sobie ten czas od pierwszego dnia.
Kiedy osiągnęła wiek około 1,5 roku, a były to wakacje, zaczęliśmy powoli dostrzegać… anomalie. To właśnie wtedy w akcie rozpaczy o gofra czy soczek czy cokolwiek innego, córcia runęła pierwszy raz na glebę. A było to właśnie —> TEGO dnia. Spojrzeliśmy na siebie z PT wciąż mając nadzieję, że to może wypadek, przypadek czy inny żarcik. Bo szczerze mówiąc, rozbawił nas ten widok. Takie pierwsze doznanie… uczucie w którym to ty jesteś ‘tym rodzicem’, którego dziecko publicznie leży na podłodze i płacze.
Lenka dbając o naszą kondycję psychiczną szybko zaczęła zachowanie powielać i tak oto do końca lata byliśmy już całkiem przyzwyczajeni do przeróżnych motywów, znanych potocznie jako bunt 2-latka. Jednak zachowania te nie były na tyle nasilone i spektakularne, żeby jakkolwiek zaburzały naszą codzienność. Wciąż można było je zaliczyć do uroczych zachowań małej, acz lekko zbuntowanej dziewczynki.
Pierwszy raz z prawdziwym buntem 3-latki zetknęłam się dopiero w te wakacje, poznając Tosię, córkę Kasi. To było coś… niesamowitego, przerażającego i paraliżującego. Tosia była w tamtym czasie definicją buntu 3-latka. Słuchając jej płaczu zaklinałam w myślach istoty najwyższe błagając, żeby nam nigdy się to nie przydarzyło. Bo dla mnie nie był to ‘normalny etap rozwoju’ a czarna dziura przerażenia.
Długo czekać nie musiałam. Na styku lata i jesieni roku 2014, Lenka po raz pierwszy wpadła w głęboki tunel nie radzenia sobie z własnymi emocjami zwany buntem 3-latka. Pierwsza scena czy histeria była spektakularna. Lenka krzyczała tak, że brakowało jej oddechu, wiła się po podłodze i waliła łapkami o ziemię. Potem wstawała, biegła przed siebie i padała znowu. I wtedy, kiedy po raz pierwszy obcowałam z takim zachowaniem mojego dziecka stała się rzecz dziwna. Poczułam jej ból. Wiem, brzmi to co najmniej dziwnie czy śmiesznie, ale ja naprawdę w chwili skumulowania się empatii niejako mogłam dotknąć jej cierpienia. Tak cierpienia związanego z faktem totalnego nie radzenia sobie z tym co się z nią w danej chwili działo. I ta sytuacja miała dla mnie wymiar tak głęboki, że kucnęłam obok niej i … czekałam. Bez grama złości, bez … nie wiem, wstydu? Tylko z ogromnym zalewem miłości i chęcią pomocy jej. Czekałam. Po kilku minutach Lenka podeszła i powiedziała “przytul mnie mamusiu”.
To wydarzenie wpłynęło na wszystkie inne podobne historie które zadziały się i dzieją się nadal w naszym domu. Uczę tego męża i rodziców oraz koleżanki. Dziecko w czasie ‘histerii’ nie robi nam na złość. Nie jest złe, niegrzeczne czy niedobrze wychowane. Ono najzwyczajniej w świecie nie umie opanować zalewu emocji danej chwili. Ono niejako cierpi (kobiety mogą sobie przypomnieć powódź emocji w czasie pms-owej kłótni z mężem… czy czujecie wtedy radość i satysfakcje czy raczej wewnętrzne katusze… a teraz pomnóżcie to raz 100, bo dziecko nie zna odpowiedzi na tyle pytań co Wy).
Nasze zadanie nie ma sprowadzać się do dania mu klapsa czy zamknięcia w pokoju, tylko do poradzenia sobie z emocjami – z żalem, złością, smutkiem. Czasami poprzez przeczekanie. Czasami przez przekierowanie (np agresji… w bezpieczne miejsce). Z ogromną dawką miłości i nienatarczywej bliskości (‘jestem obok, jeśli masz ochotę, mogę cię przytulić lub wziąć na ręce… albo porozmawiać o problemie).
Ta miłość i empatia pomoże Wam zachować spokój. Uwierzcie mi na słowo, większego pieniacza i krzykacza niż ja, to ze świecą szukać. Jednak w takich sytuacjach, bliżej mi nieznanym sposobem zachowuję spokój. Właśnie przez to współodczuwanie. Mam siłę znieść każde durne spojrzenie moherowej pani z warzywniaka. Mam siłę stać w centrum handlowym obok mojego krzyczącego i wijącego się dziecka i po porostu czekać. A ona już wie, że świat się nie zawali i to co w niej buzuje, minie. Dzięki temu sytuacje zaczęły znacznie się skracać i pojawiać co raz rzadziej. Wciąż tam są. Wciąż wiemy, że obcujemy z odpalonym dynamitem, jednak codzienność nauczyła nas i ją, że umiemy wybrnąć z trudnych sytuacji… Razem.
Naprawdę bardzo DOBRY tekst. Gratuluję!
“Uwierzcie mi na słowo, większego pieniacza i krzykacza niż ja, to ze świecą szukać. Jednak w takich sytuacjach, bliżej mi nieznanym sposobem zachowuję spokój. Właśnie przez to współodczuwanie.” – Z ust mi te słowa wyjęłaś <3 Każdy się pyta, jak ja – impulsywna, porywcza, radzę sobie z histeriami syna, ale mi jest tak przykro, że on cierpi, że spod ziemi wyciągam tę cierpliwość, żeby przeczekać najgorsze, pomóc mu i zwyczajnie… być :)
Moja tez ostatnio tak miala, poczekalismy i spokojnie odjechalismy po 15 minutach. A mama mojego chrzesniaka, ktory ma 8 lat i po wyjeciu jogurtu z lodowki wklada do wrzatku zeby sie ocieplil, powiedziala ze ona by do tego nigdy noe dopuscila…. myslalam ze sie we mnie zagotuje…. mayka 8latka wyparza mu wszystko dookola lacznie z kubkami i sztuccami smiala mi zwracac uwage. Wrrr… gdbym nie miala w sobie tyle taktu bym jej powiedziala co mysle o jej wychowaniu w szklanej kuli , ale uznaje ze jestem madrzejsza;)
Mi kiedyś teściowa powiedziała, jak moja córka nie chciała wyjść z domu: “pozwoliliście to teraz macie”. Wolę nie publikować, co cisnęło mi się na usta odnośnie jej komentarza.
U nas takie napady furii są na porządku dziennym, choć z wiekiem ulegają pewnym zmianom. Nie przejmuję się tym zbytnio, bo sama w dzieciństwie robiłam tak samo, a nawet częściej i w znacznie gorszym wydaniu – w wieku 2 lat potrafiłam się drzeć przez pół nocy, a potem jakby nigdy nic przytulić się i zasnąć. Sąsiedzi pamiętają te noce do dziś ;) Szczerze współczuję mojej mamie, że musiała przez to przechodzić.
Z doświadczenia swojego, mojej mamy i własnych wspomnień wiem, że najlepszy sposób to przeczekać. Ewentualnie przytulić, ale mały buntownik nie zawsze na to pozwala.
Pozdrawiam i życzę cierpliwości;)
Dobrze przeczytać taki tekst. My mamy jeszcze przed sobą niecałe dwa lata, by ewentualnie poznać bunt dwulatka. Nie wiem jak się zachowamy, mam jednak nadzieję, że starczy nam spokoju i opanowania, by właśnie przeczekać płacz czy krzyki. Zobaczymy. A my tymczasem wytrwałości życzymy!
P.S. Mamy nadzieję, że to nie przepowiednia, bo i nasz Tomek jest uśmiechnięty od samego rana, a ludzie są zachwyceni jego pogodą ducha ;)
P.S2 Piękny płaszczyk!
No to możemy sobie podać rękę… ja przekonana i świadoma buntu dwulatka czekałam i czekałam i jakoś słabo nam to wyszło ale już bunt 3-latki to jakiś koszmar u nas do tego wszystkie nałożyło się na to pójście do przedszkola, której nie jest tym ,,fajnym” miejscem więc dzień zaczynamy od pytania czy idzie i histerii związanej z odpowiedzią a potem to już leci mleko jest za ciepłe za zimne ona chce nie chce… nie te majtki te skarpetki bolą ona się nie ubierze…. i tak do wieczora (jemy bez problemu wszystko…), każda inna rzecz, czynność, zdanie wypowiedziane przez kogoś może być powodem do kolejnej syreny i u nas etap rzucania się na podłogę minął przeczekałam nie reagowałam…. ale etap zepsutej motorówki mamy cały czas…. także give me a five i do przodu :)
Super, że tak to opisałaś :) Utwierdza mnie to w przekonaniu, że dobrze robię. Mam 3,5 letnią córeczkę i jej histerie są straszne. Myślę, że miała tak od zawsze ale wtedy nie wiedzieliśmy o co chodzi bo jako niemowlę w atakach płaczu wolała być odkładana do łózeczka niż noszona na rękach. Najpierw się wyginała, póżniej już pokazywała palcem na łóżeczko, a teraz po prostu krzyczy, żeby jej nie dotykać. Oczywiście zawsze ktoś przy niej jest i po wszystkim sama przychodzi i się tuli ale musi wszystkie emocje wykrzyczeć, wypiszczeć itp. Nie pada na ziemię ale ostatnio jak czegoś chce (ty masz to zrobić, ty masz mi to dać itd.) to zaczyna nas szarpać czy uderzać. Póki co prosimy, żeby uderzała w poduszkę i na razie działa.U nas to jeszcze wygląda tak, że ma taki tydzień,a potem pare tygodni spokoju.Niestety po takim tygodniu jesteśmy wszyscy pełni wątpliwości czy dobrze postępujemy.Wczoraj od teściów usłyszałam np.że na zbyt wiele jej pozwalamy. Dobrze dziś było przeczytać ten tekst. Dziękuje! :)
Czy Twoja córeczka ma alergię? Pytam, ponieważ mój synek jest alergikiem i jak był mały miał podobne stany. Okazało się, że ma alergię na pleśnie, a ta niestety daje objawy neurologiczne – mówiąc prosto dziecko nie ma typowych objawów alergii typu katar, kaszel, ale właśnie takie napady histerii czy totalne rozbicie emocjonalne. Jeśli takie zachowania są w dni deszczowe, w wilgotnym lesie, czy innych miejscach, w których jest duża wilgoć np. basen, to radzę zrobić test alergiczny.
Rodzicielstwo bliskości uprawiasz instynktownie Droga Makowa Mamo:) Ja zanim się dowiedziałam że to się może jakoś nazywać wiedziałam że muszę pomóc mojemu dziecku radzić sobie w takich sytuacjach inaczej niż zsyłając na jakieś karne jeże (sic!) czy dokładać moje zdenerwowanie jej zachowaniem, bo ten mały człowiek sam tego nie udźwignie. zawsze przytulam wtedy moją pannę i dosłownie czuję jak schodzi z niej wtedy to całe ciśnienie niczym z balona. A mohery wtedy mijając pewnie myślą że mi się w du.. ;) głowie poprzewracało przytulać rozhisteryzowaną dziecinę zamiast przemówić do rozsądku.. radykalnie. Ale nas wtedy to nie rusza :)
Ściskam :)
Powiem szczerze, że popłakałam się czytając ten tekst. Mój synek ( 2 l) urządza mi sceny na porządku dziennym, bo trzeba jechać do domu, bo nie chce kupić mu soku w sklepie, zabawki , bo zabraniam robienia czegoś złego, bo …..tych “bo” jest wiele, i często są dla mnie niezrozumiałe. Ja niestety nie mam aż tylu sił by nie odczuwać na sobie spojrzeń tych wszystkich ludzi, złotych rad,komentarzy….Zawszę boję się, że ktoś zadzwoni na policję, bo nasz mały potrafi ładnie dać do wiwatu . Nigdy nie potrafiłam, odciąć się od tego zupełnie, zawsze przeżywałam, było mi cholernie źle,i chciałam jak najprędzej zabrać stamtąd dziecko by tego nie słuchało. Zawsze w owych chwilach , uważam się za złą matkę, matkę która nie potrafi pomóc swemu dziecku.
A wszyscy co mowią??? Oni tak nie mieli, ich dziecko idealne i inteligentne od urodzenia.
Dlatego, też nie sądziłam, że taki tekst wywoła u mnie burzę łeż, że spotkam kobietę która sobie z tym radzi mimo , że ludzie patrzą itd.
Pamiętam, że mój brat przechodził jakąś fazę buntu jak miał dwa lata. Po każdej popołudniowej drzemce jak tylko się z niej obudził krzyczał i płakał w niebogłosy i za nic nie dało się do niego podejść. Trzeba było przeczekać, po 5 minutach mijało i szedł robić to co tam sobie w główce zaplanował, bawił się, przytulał itd. Ale co swoje to musiał wypłakać. Trwało to chyba ze 3 miesiące i minęło samo. Cóż, teraz ma bunt 15-latka i nie wiem co gorsze :D Pozdrawiam
P.S. Leni jest cuuuudna :)
Zazdroszczę spokoju. Moja mama tego nie miała i zaskutkowało rozwaleniem emocjonalnym na całe życie. Mam 24 lata i wpadam w histerię przy najmniejszym bodźcu, tłumaczę mojemu facetowi, że musi mi pomóc przez to przejść, a nie denerwować się na mnie, że znowu płaczę bo nie wiem czy chcę iść na lody, czy zostać w domu, a za oknem pada deszcz. Moja mama na mnie krzyczała, ba! nawet uciekała się do przemocy, żeby ukrócić ataki płaczu, lamentu, darcia się i histerii, a to nie pomagało. W końcu pękłam, wyniosłam się z domu z dnia na dzień i mogę powiedzieć, że ostatni rok nauczył mnie dużo więcej, niż całe życie. Ale dziwne, bo jestem pedagogiem i mam w sobie tyle spokoju i zrozumienia dla dzieci, że nie są w stanie mnie złamać – to strasznie nieadekwatne do mojego zachowania na co dzień, a może właśnie dlatego tak rozumiem dzieci i innych ludzi, może dlatego mogłabym mówić “wiem co czujesz”. Twoje dzieci mają mądrą mamę ;)
Pięknie napisane. Mam podobną sytuację, tylko moje starsze dziecko to te bardziej wrażliwe. Czasem żartuję, że gdybym miała tylko moją młodszą to moje ego było by mocno rozbuchane ;) Już przyzwyczaiłam się, że muszę być “tłumaczem” mojego synka. Nikt nie rozumie jego reakcji i zachowań, bo są inne np. kiedy ktoś zrobi mu przykrość to zamiast zrobić smutną minkę i popłakać sobie jak większość dzieci, on zamyka się w sobie i jest oceniany przez otoczenie jako obrażalski. Ludzie tak łatwo oceniają i wtłaczają do odpowiednich szufladek :( To fakt, że trzeba mieć w sobie gigantyczną siłę, żeby stać na straży wrażliwości swojego dziecka i nie dać się presji otoczenia.
PRZEPIĘKNE ZDJĘCIA!
Ja wciąż czekam aż to minie. A trwa już naprawdę długo, czasami kompletnie brak mi sił. Staram się reagować tak jak Ty, a przechodniów, którzy patrzą na nas jak na wariatki traktuję morderczym spojrzeniem. Ciężko mi tylko przestawić męża, więc przy każdym buncie muszę sobie radzić z dzieckiem i uspokajać ojca…
U nas się właśnie zaczyna. Mała ma 19 miesięcy, złote dziecko, a tu bam, takie akcje z histerią “bez powodu”. O dziwo odkrywam w sobie właśnie te pokłady cierpliwości, miłości i współodczuwania. Tylko jak nauczyć tego Tatę? Oj jemu nerwy puszczają, zupełnie nie rozumie i szuka winy w rozpieszczeniu i złemu wychowaniu…
u nas buntów książkowych nie było , zawsze się zastanawiałam nad tym wydzierającymi się dziećmi w sklepach cóż za szczęście że moje dziecko nie urządza takich scen . Do tego jednego dnia kiedy Maja złapała w sklepie za sitko , tak sitko ;) i ona koniecznie je chciała mieć, usłyszała NIE !po czym ryk , wrzask , leżenie na płytkach , tupanie i inne . Śmiać mi się chciało , masz matko ! no cóż pozwoliłam jej popłakać , potupać , stałam cierpliwie z boku bez reakcji . Starsza pani nie mogła przejść z wózkiem odezwała się nie miło , to ją zjebałam ! co ją to obchodzi może przejść obok niech zajmie się sobą to moje dziecko i koniec . Maja się uspokoiła , została przytulona i wytłumaczyłam jej że rozumie że jest zła ale nie możemy wszystkiego kupować i poszliśmy do kasy .Było jeszcze kilka innych prób wymuszania ale na tym się skończyło .
Ale jak na kobietę przystało dzień bez focha dzień stracony ;) obecnie często się obraża ale to też minie . Ważne aby rozmawiać o uczuciach bo skąd dziecko ma to wszystko wiedzieć
a chciałam jeszcze zapytać jak jest u Was z postrzeganiem przez innych ” genialności” synka ?? czy jest to odbierane jako przechwałki
Maja ma 4 latka , od zawsze wyprzedza dzieci w swoim wieku . Rok temu mieliśmy specjalistyczne badanie , Maja miała wtedy prawie 3 latka , inteligencja i logiczne myślenie wyszło na poziomie 4,5 , bardzo dobrze rozwinięta mowa w dwóch językach (Maja jest dzieckiem dwujęzycznym mieszkamy w DE) . Na badanie zostaliśmy skierowani bo pani doktor po bilansie 2 latka stwierdziła że jest nadpobudliwa !! co dla mnie było wyssane z palca . Bo dziecko nadpobudliwe w wieku 2 lat nie siedzi 20 min i nie układa puzzli z 24 -36 elementów , od małego potrafiła sie koncertować .Po wynikach lekarka wcale nie była poruszona że wyszło że nasza córcia jest taka zdolna z badania na badanie doszukują się czegoś innego , czasami mam dość . Mąż nauczył mnie żeby o tym nie myśleć tylko ufać sobie , badania bilansowe są u nas obowiązkowe także musimy na nie chodzić .
Od jakiegoś czasu nie opowiadam koleżankom o Majce bo normalnie albo są zazdrosne albo nie wierzą że jest taka zdolna , jedynie babci i dziadkowi . Jak jest u Was ?
Wiesz co… kto Maksa zna to wie, że on wyprzedza rówieśników, bo po nim to widać, ale ja się już tym nie ekscytuję.
Większość rzeczy które dzieci w wieku 1-4 umieją szybciej od rówieśników równa się w 5-6-latkach w grupach ‘zerowych’.
I uważam, że ważniejszy jest rozwój ruchowy cz socjalny niż fakt, że mój syn znał tabliczkę mnożenia mając 5 lat.
Niejako ‘wolę’ wolniejszy i bardziej ‘dziecinny’ rozwój Lenki, bo ona wybiera imho rzeczy/zabawy/działania adekwatne do wieku.
Co do zaburzeń inteligentnego dziecka.. Maks ma kilka cech które wynikły jako rekompensata nader szybkiego rozwoju intelektualnego. Więcej mogę napisać na pw.
Ja też jestem zainteresowana tematem. Może pomyslisz nad postem na ten temat, oczywiście jak nie chcesz to nie konkretnie o Maksie bo rozumiem, że to Wasze prywatne sprawy ale o różnych problemach bardziej uzdolnionych dzieci. Pozdrawiam
Już sama nie wiem kto jest piękniejszy ; Leni czy, zdjęcia.
A może wiosenna dziewczyna w wiosennym plenerze.
Dzięki mami :*:*
Naprawdę, świetny wpis!
Jako nie-mama biorę sobie to wszystko do serca i będę w przyszłości stosować jeśli taka sytuacja mnie spotka! ♥
No i Ja miałam poczynić takiego posta.
Bo Ja również z pierwszym dzieckiem nie wiedziałam o czym moje koleżanki mówią??? Mój Syn nigdy nie rzucił się na podłogę. chodzenie z nim do sklepu to była umowa “kupimy jedną rzecz, albo tylko to co potrzebuje mamusia”…
Ale jak to bywa w życiu – musi być równowaga. Narodziła nam się Hanka, jak Lenka, z bananem na ustach – wiecznie uśmiechnieta…do pierwszego razu…nie, nie rzuciła się na podłogę, nie rzucała się na ans z pięściami…Ona po prostu zaczęła tak piszczeć, że razem z mężem spojrzeliśmy po sobie, oboje w takim ciężkim szoku, co by się nie… roześmiać…tak podziała na nas szok.
Dziękuję Ci za tego posta, bo kilku takich akcjach nie zawsze reagowaliśmy empatią, karząc jej pójść do swojego pokoju…dałaś mi do myślenia :)
aha i nie wiem czemu bardzo często słyszę, że to wina naszego “rozpieszczenia”…
ale to najczęściej ze strony starszych, którzy pewnie takie “histerię” swoich dzieci rozwiązywali jednym cięciem – czyli klapsem, czyli biciem :(
Bo rodzicielstwo to przede wszystkim praca nad sobą:-) Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam
Amen ! Zacna kobieto! Amen !!
Przeraża mnie, że tak dużo rodziców w takich płaczliwo-krzykliwych momentach myśli, że dziecko robi im na złość, że to jakiś kaprys…!!! hellllooooo!
dlaczego nie pomyślą właśnie o tej szerszej perspektywie – o nie umiejętności radzenia sobie z emocjami przez te nasze dzieciaki!
Wkurzam się cholercia, bo często właśnie rozmawiając o uczuciach dzieci zauważam taką bagatelizację tematu – rodzic jakby chciał się skupić na walce o władzę w takiej sytuacji – to ja jestem mama/tata słuchaj mnie i tak już nie rób ble.ble ble.. w takich momentach tego dziecko jak najmniej potrzebuje….a potrzebuje właśnie tego przytulenia i zrozumienia!
syn był wyjątkowo spokojny od małego, nie sprzeciwiający się, nie zbuntowany, ideał chodzący. Teraz coraz częściej buntuje się ale delikatnie… córka? ma takie dni kiedy wpada w histerie… Ma 2 i pół roku i bardzo dobrze wie czego chce, nienawidzi sprzeciwu i słowa NIE… Spokój, trzeba zachować spokój a to czasami jest wyjątkowo trudne. Pozrawiam Makową rodzinkę…
Mądra Mama z Ciebie Marleno i świetnie znasz swoje dzieci.
Już nieraz zwróciłam u wagę na to, że Maks to chyba bardzo intelektualnie rozwinięty chłopiec. Wnioskowałam z tego, co piszesz.
Trochę się przeraziłam, jak teraz przeczytałam, co on robił, jak miał dwa lata. Mój 3 latek nie lubi puzzli i nawet takich z 12 kawałków nie umie układać.
Co do buntu…u nas na spokojnie. Nigdy nie rzucił się na ziemię i złość szybko mu przechodzi, ale z tego co czytam….nic w naturze nie gnie, to kot wie, jak będzie z ewentualnym dalszym potomstwem ;)
Slodka buntowniczka :) brawo za tekst!
Nie pamiętam już dokładnie, ale chyba rozmawiałyśmy o tym, że nasze starsze dzieciaki są do siebie podobne i młodsze też. Zuza podobnie jak Maks, spokojna, opanowana. Od zawsze rozmową można było osiągnąć wszystko. Grzeczna, ułożona i w wieku 4 lat na poziomie rozwoju 6 latki. A ja tak sobie rosłam w piórka, jaka jestem cudowna, że ją tak dobrze wychowałam. Aż tu pojawiła się… Lenka :) I pocięła moją opinię o mnie samej a bunt dwulatki przeżywamy przy każdym wyjściu z domu, przedszkola czy gdzie tam akurat jesteśmy :) Także tego, piąteczka, kochana :)
Ps. Szukam wolnego weekendu na truskawkowy torcik :)
Moja córka dzisiaj zrobiła taki szał na ulicy, że myślałam, że zapadne się pod ziemię. Nie mogłyśmy zostać na placu zabaw więc wiła się po ziemi (błocie), zaczęła mnie kopać, bić, ugryzła do krwi w rękę, szarpała za włosy. Trwało to jakieś 20 minut i ani prośby ani groźby do niej nie docierały – w sumie tak się darła, że chyba mnie nawet nie słyszała. Pierwszy raz jej sie to zdarzyło. Jak wróciłyśmy do domu to usiadłam na kanapie i z tej bezsilności się poryczałam. Nie wiem zupełnie co robić :( :( Tak bolało mnie to, że miała taki gniew w oczach, jakby chciała mnie zabić :(
mala rada – nie mowic do dziecka w trakcie ataku szalu, nic nie dotrze. Jak juz ochlonie i nastroj sie poprwi to wowczas porozmawiac – co sie stalo, co zdenerwowalo i dlaczego sie mama nie zgodzila na cos. Wiele osob twierdzi ze dwulatki nie pamietaka po kilku minutach nic, ale ja sie z tym nie zgadzam. Moje dziecko w tym wieku bez problemow pamietalo dlaczego urzadzilo scene. Wowczas na spokojnie tlumaczylam, tlumaczylam i podsuwalam pomysly co zrobic jak nastepnym razem dojdzie do takiej sytuacji. Zazwyczaj moje dziecko nie powatrzalo afer z tego samego powodu, wiec smiem twierdzic ze metoda skuteczna, ale dziecko jest kreatywne, wiec powodow swiezych bylo duzo :D
Ciekawe jaki bunt przeżywa moja córka. Histerie z rzucaniem się na ziemię zaczęły się zanim skończyła rok i wciąż trwają :(
Ja tak z innej beczki, napisałaś Mamo Makowa że trampki są przecenione, a Ty kupiłaś drożej, za jaką cenę kupiłaś jeśli można wiedzieć bo na stronce są za 99 zł…
Rano można było je kupić za 69zl
Moja córcia (10 miesięcy) to wersja dziecka uśmiechniętego od rana, zaczepiająca ludzi obcych na spacerach i śmiejąca się do nich cały czas ale…Już teraz widać mały nerwus rośnie w oczach. Wszystko jest fajnie jeśli idzie według jej planu. Jeśli chce coś, a ty jej nie chcesz tego dać to najpierw trzaska rękoma na około, potem robi minę najbiedniejszego dziecka na świecie i płacze z żalu, ale takiego, że serce pęka. Siadam koło niej czekam pokazuje, że może przyjść i się przytulić, ale jak czegoś nie wolno to nie wolno. Mija atak nerwów przychodzi przytula się i uśmiecha się przez łzy i zapomina. Więc tak się zastanawiam co będzie potem….
Dziękuję za mądry tekst. My bunt dwulatka przezywamy dość łagodnie. Może nie tak luksusowo, jak w przypadku Twego synka, ale tragedii nie ma. Jeszcze. Wszystkie drobne zawirowania niwelujemy właśnie miłością, spokojem , cierpliwością . Działa.
Gratuluję również pięknego bloga. Jestem dopiero na początku blogowej drogi i taka perfekcja wydaje mi się nierealna. Pozdrawiam. http://bezmiesaprosze.weebly.com
no i kto by pomyslal, zee taki aniokel cyrki potrafi odstawiac :D
I wiesz jak moze byc? W momencie kiedy myslisz, ze dziecko juz wyrasta z takich zachowan, bo coraz rzadziej problem sie pojawia to sie okazuje, ze to byl tylko przejsciowy etap.
U nas tak jest wlasnie, dziecko sinusoida, lepsze okresy sa przeplatane tymi gorszymi, takze juz sporo zobaczylam przy czym rzadko kiedy sceny sa w miejscach publicznych, zazwyczaj w domowym zaciszu nastepuje spuszczenie pary i nadmiaru emocji. Z wiekiem akcje nieco zmieniaja charakter, ale trzasnieci drzwiami jest mocniejsze.
Ciesze sie, ze z innej perspektywy widzisz wychowanie, bo jednak wiele zalezy od charakteru dziecka a mamom tych dzieci z promocji wydaje sie zazwyczaj, ze to wylacznie ich zasluga w wychowaniu. Ale wiem, ze ciebie to mniej cieszy :D
U nas bunt dwulatka przebiegał raczej spokojnie, ot małe fanaberie. Natomiast teraz, kiedy Hania dobiega 3 lat zaczynają się schody. Może nie kładzie sie na podłodze i nie wali pięsciami ale płacz (jak dla mnie z byle powodu), krzyki są na porządku dziennym. Nie zawsze niestety znosimy to ze spokojem, najgorzej jak się gdzies spieszymy i musimy wyjsć, a tu histeria… Gratuluję podejscia, jestes wzorem do nasladowania, będe pamiętać o Twoim poscie przy okazji kolejnego ataku, zapewne już jutro rano:)
Dzięki za ten tekst :) Mój 3-latek podczas histerii powiedział: “Mamusiu, ja nie umiem się uspokoić”. Po chwili dał się przytulić, pocałować i pogłaskać po główce. Wiem, że najważniejsze dla niego to świadomość, że jestem obok i poczucie bezpieczeństwa. Dla mnie lekcja cierpliwości i empatii. Pozdrawiam.
Marlen w najlepszej formie. Tekst rewelacyjny. I wirtualnie klepię po ramieniu, bo u nas bunt 3-latka u starszego, a bunt -cholera-wie-jaki u młodszej też jest, mimo że ma dopiero 15 miesięcy (już dwulatka? srsly?). Przyzwyczajam się powoli do scen i staram się postępować podobnie jak Ty – po prostu być obok. A w wolnych chwilach czytam bardzo mądrą książkę o emocjach dzieciaków “Dziecko z bliska” A . Stein. I dużo się z niej uczę. jeśli nie znasz (chociaż pewnie znasz) to polecam.
Szkoda, że rozmiary butów kończą się na 30. Sama bym je chętnie nosiła.
Bardzo dobra reakcja. Najgorsze są w takich sytuacjach spojrzenia ludzi, którzy nie posiadają dzieci. Ja mam roczniaka i za każdym razem kiedy wracamy z placu zabaw i chcę go wsadzić do wózka, on robi straszną awanturę, wygina się i ucieka. Muszę go nieść do domu (jeszcze nie potrafi chodzić). Zastanawiam się, czy takie zachowanie coś by dało przy takim młodym egzemplarzu…
Mój 3-latek wiele razy się “buntował” (cudzysłów, bo to określenie moim zdaniem zupełnie wypacza obraz i rozumienie tych naturalnych zachowań), co nie było proste dla nas – rodziców. Z wielu powodów. Nie zgadzam się tylko z jednym – delikatną sugestią, że dzieci które potrafią “dobrze mówić”, nie zalewają emocje. Mój syn nawet w bilansie 2latka ma adnotację o tym, jak wiele mówi (podczas badania stetoskopem powiedział pani doktor, że “to bardzo nieprzyjemne było, nie chce więcej takich badań” ;). Możliwość wypowiedzenia się na pewno pomaga, ale przecież to tak jak z nami – dorosłymi – wielkie emocje przeżywamy podobnie, niezależnie czy mamy doktorat czy “osiem klas”:)
Super post :) Ja właśnie przechodzę przez bunt dwulatka i ciężko mi opanować swoje emocje gdy mój urwis kładzie się na ziemi i nie daje sobie niczego wytłumaczyć. Masz rację, że wtedy nie ma sensu się złościć na dziecko – trzeba mu być wsparciem. Ja wciąż sobie obiecuję, że nie będę się wtedy na niego złościć ale ciężko się powstrzymać… Twój post utwierdził mnie w przekonaniu że muszę opanować swoje emocje :)
Doskonale się czyta i ogląda. Świetnie opisany temat. Pogratulować ślicznotki:) Pozdrawiam ! P.S. Bunty mijają, kiedyś będą to powody do śmiechu i wspominania :)
Swietny teskt. A mnie zaciekawil fragment o tym, ze Twoj synek potrafil 1000 slow po ang. Jak tego dokonalas? :)
Nic nie robiłam. On miał w p-kolu (on od 15 m-ce chodził do klubików) i jak miał 2,5 roku to wszedł do kuchni i powiedział “mum I want cocoa” lol.. Wyobraź sobie naszą minę ;)
Uwielbiam takie mamy pt. ” nie wiem jak można mieć takie rozwydrzone dziecko “, patrzące z wyższością i prowadzące za rękę dziecko typu Maks. Zawsze sobie wtedy myślę, oby cię pokarało ;) No i czasem się spełnia :D
Pozdrawia mama 3,5 letniej, lucyferowatej Lenki i starszego, całe szczęście już okiełznanego, Bartusia
A jak reagować, gdy dziecko w chwilach złości ( a tych chwil ostatnio coraz wiecej) pluje na rodzica i próbuje uderzyć? Gdy żadne jest mi przykro/smutno/nie lubię gdy tak robisz/ nie skutkuje?
Plucia nie przerabiałam. To musi być dla Was naprawdę ciężkie, bo lecącą w naszym kierunku rękę można zatrzymać, ze śliną jest gorzej. Ale nie pozostaje nic innego jak rozmowa, że Tobie przykro i … czas. Lenka w apogeum bezradności wyskakuje od mnie z rączkami ale po jest jeszcze bardziej załamana niż przed. Rozmawiamy i czekamy na zmiany.
Sił i cierpliwości życzę :*
Dziękuję za ten tekst!
Mam bardzo podobną sytuację: córka (4 l.) jest dziewczęcym odpowiednikiem Maksa – od początku przewidywalna, do teraz umawiamy się na wszystko, omawiamy co ma się dziać i umowa jest dotrzymana. Miałam o sobie takie przekonanie, jak Ty – że procentuje nasze tłumaczenie, rozmowy itd, stąd uniknęliśmy ‘buntów’.
ALE: rok temu pojawił się na świecie nasz synek… Słodkie, urocze, temperamentne, typowe ‘high-need baby’… Słyszałaś może kiedyś o buncie 6-miesięczniaka???? :-D Emocje na skrajnych biegunach, w razie niepowodzenia, braku tego, na co ma ochotę, kładzie się szczupakiem na podłodze i płacze… Nie ma możliwości, żeby to gdziekolwiek zobaczył i naśladował, jesteśmy na razie na macierzyńskim.
Mój stan umysłu na tę chwilę: gdyby był pierwszym dzieckiem, raczej na więcej bym się nie odważyła…
Pocieszę Cię kochana: słyszałaś o buncie czterolatka? Tak, że tego…Szykuj się!!! ;P U nas chyba się zaczęło. Staram się kurna ze wszystkich sił, ale czasami to mam ochotę palnąć głową o ścianę ( swoją rzecz jasna ;)
Mega sila jest do tego potrzebna. My zwykle musimy najpierw poradzic sobie z naszym zaskoczeniem bo u nas to tak raz na miesiac lub rzadziej. Super material i szczery
Tak, tak i jeszcze raz tak:)
Dzieci w wieku 3-6 lat powinno się wysyłać do przedszkoli z internatem :) To żart oczywiście. Mój najstarszy syn był od urodzenia “ciężkim” przypadkiem, więc nas przyzwyczaił, ale średni był takim słodkim misiem a zamienił się w grizzli :( Jeszcze tylko dwa lata i będzie można z nim spokojnie porozmawiać, ale wtedy najmłodszy wkroczy w ten cudowny wiek. Aaaa!
Polecam książkę “Dzieci pełne złości” Brazeltona, najpiękniejsze w niej jest to, że stawia rodziców po stronie dzieci, jako wsparcie, a nie element dyscyplinujący.
Najtrudniejsze jest to, że nie mam wzorców z domu, niedawno mój tata widząc wybuchy syna zapytał “kiedy w końcu zaczniecie go bić?” :(
Dzięki za ten post. Tak podskórnie czuję często, że to właśnie jest najlepsze – po prostu być obok, w gotowości… To najlepiej działa…
Mojemu synkowi też zdarzają się bunty trzylatka – kilka miesięcy temu potrafił obrazić się o cokolwiek, nawet o moje pytanie, czy chce się napić… Brak pytania – źle, pytanie – jeszcze gorzej… Był moment, kiedy załamywałam ręce, bo potrafił zacząć krzyczeć czy wychodzić do siebie i trzaskać drzwiami dosłownie w zwykłej sytuacji, w pół normalnego zdania, kiedy NIC takiego (dla mnie, dla męża) się nie wydarzyło! Jaką cholerną trzeba mieć cierpliwość, dozę empatii, żeby nie słuchać pseudo rozsądku (“Gówniarz robi ci na złość”, “sprawdza cię”, “wytycza granice”), a pozwolić się kierować emocjom – tym dobrym, współczującym właśnie, nie złości czy zniecierpliwieniu…
Dzięki raz jeszcze :)