Chleb Dobry
Zapach świeżego chleba czuję zaraz po wyjściu z samochodu. To ten zapach, który pamiętam z domu, zapach świeżego, jeszcze ciepłego bochenka. Czuję błogość, a potem otwieram drzwi małej wiejskiej piekarni i z rozkoszą zanurzam ręce w ciasto, z których za chwilę wyrosną przepyszne, krągłe bułeczki i dorodne warkocze na chałkę. Zdrowy chleb czy o możliwe ?
Pamiętacie ten cudowny smak chleba z masłem? Takim wielkim bochenkiem, świeżo upieczonym, witano gości, oferując im to, co w domu najcenniejsze – produkt z mąki, która kiedyś była towarem wręcz luksusowym (córka młynarza zawsze miała największe powodzenie we wsi :)).
Zdrowy chleb
Coraz częściej narzekamy, że już takich nie robią, że to nie jest to samo, co wtedy, przed laty. A do tego dochodzą te wszystkie mity o jakości chleba, o tym, że jest niezdrowy, że tuczy, że zdrowy chleb nie istnieje. W efekcie chleb powoli znika z naszych stołów, z małych piekarni powoli przestaje się unosić ten cudowny aromat, który sprawia, że kiszki grają nam marsza na samo wspomnienie tego smaku. Świeży chleb prosto z piekarni, jeszcze ciepły, jest przepyszny i… zdrowy, ale te, produkowane w dużych piekarniach, wcale nie są gorsze. Powstają na bazie tych samych przepisów, są nawet lepiej kontrolowane i muszą spełnić absolutnie wszystkie normy. A że jest tańszy od tego z piekarenki? Bo zwyczajnie produkują i sprzedają go więcej, a właściwości – ochrona układu pokarmowego przed nowotworami, wspomaganie odchudzania (błonnik, moi drodzy, błonnik) i gaszenie uczucia głodu – pozostają te same! Napędzeni falą ostrzeżeń, mitów, przesądów trochę zapomnieliśmy o chlebie. Jemy go o ponad 20 kilogramów mniej niż kiedyś, a kiedyś był przecież ważnym dodatkiem do naszej diety.
Piramida żywienia
Chleb należy do gatunku produktów mało przetworzonych, co za tym idzie, naturalnych i zdrowych. Jako produkt zbożowy jest na samym szczycie piramidy żywienia, jako, że połowa węglowodanów potrzebnych nam do sprawnego funkcjonowania pochodzi między innymi z chleba (najwięcej jest go w pieczywie białym, który najczęściej wymieniany jest jako ten gorszy w opozycji do ciemnego, być może dlatego, że ten ciemny zawiera trochę więcej składników mineralnych). Nie skupiając się na rodzaju chleba, bo tych jest mnóstwo, warto zapamiętać, że każdy rodzaj pieczywa służy naszemu organizmowi, dodając energii, poprawiając koncentrację, wspomagając nasz metabolizm, sycąc i dostarczając solidnej porcji białka [podstawowy składnik budulcowy naszego organizmu], błonnika [wpływa pozytywnie na pracę jelit, usprawniając je i chroniąc przed chorobami cywilizacyjnymi: otyłością i… nowotworami), aminokwasów i witamin, których potrzebują dzieci i… mama, znajdująca w chlebie codziennie siłę by wyprawić je do szkoły/przedszkola :)
„Chleba się nie wyrzuca!” – powtarzała nam babcia w dzieciństwie, a gdy z małych rączek kromka przypadkiem spadła na pomogę, musieliśmy podnieść ją i ucałować.
Całować nie musimy, ale wyrzucanie z naszej diety pieczywa również się nie opłaci. Chleb jest przecież zdrowy, do tego ekspresowo się go przygotowuje i niezależnie, czy z piekarni malutkiej, wiejskiej, czy tej ogromnej, zawsze smakuje przepysznie.
Chleb dobry
Ale wracając do wstępu.. Jakiś czas temu miałam przyjemność uczestniczyć w ‘chlebowych’ warsztatach w ramach akcji Chleb Dobry organizowanych przez Fundację „Chleb to zdrowie”. Zostaliśmy zaproszeni do zwiedzenia dwóch piekarni – wiejskiej, rodzinnej oraz dużej, piekącej chleby na ogromną skalę. Na początku nie wiedzieliśmy czemu ma służyć to zestawienie, jednak wieczorem było jasne. Choć serce nasze skradła mniejsza piekarnia, cudowni i kochani pracownicy (szczególnie ‘piecowy’ :)), to okazało się, że końcowy produkt jest taki sam, zaś składniki nie różnią się niczym. W wielkiej piekarni nie ma magicznych ilości chemii dosypywanej z wielkich worów z czaszką na froncie. Wciąż używa się zakwasu, mąki i wody.
Z głową pełną wiedzy przeszliśmy do akcji! Muszę przyznać, że większość osób radziła sobie lepiej ode mnie w miętoszeniu ciasta, jednak starałam się nie zostawać w tyle. Zrobiłam dwa chleby, których nazw nie pamiętam, ale duma pozostała!
Przyłapana na ściąganiu! ;)
Koniec końców i tak trzeba było mi pomóc…
Czujecie ten zapach? :)
Sponsorem wpisu jest fundacja “Chleb to zdrowie”, której częścią jest akcja “Chleb dobry”. Ma ona na celu odbudowanie starego, dobrego imienia chleba. Powrót do korzeni, w których nasi dziadkowie chleb jedli, szanowali i uważali za niezbędny element diety. Byli zdrowi i pełni energii. Zaś my o tych korzeniach diety staropolskiej często zapominamy. I ta akcja ma na celu poruszyć naszą świadomość i zgłębić temat (świetne podsumowanie tematu znajdziecie u Olgi —> “Czy chleb jest zdrowy?”)
KONKURS!!!
W duchu wspomnień na temat chleba, podzielcie się proszę Waszymi przysmakami z chlebem w roli głównej. Jak go jedliście jako dzieci, w jakiej wersji kochaliście kiedy podawała Wam mama czy babcia? Limit wypowiedzi to 5 zdań. Konkurs potrwa od 04.11.2015 do 13.11.2015 (Ogłoszenie wyników nastąpi 15.11 w tym samym wpisie).
Do wygrania:
1x toster
oraz 4x chlebak:
Kochani, wybaczcie lekkie opóźnienie, ale ilość komentarzy mnie przerosła :)
Wszyscy jedli chleb ze śmietaną i cukrem oraz smażony w jajku. Najlepiej! Nagrody musiałam więc wręczyć innym ‘wspomnieniom’. Oto moje hity:
Toster wygrywa:
Eliasz
“Było nas w domu 7 rodzeństwa plus rodzice- łącznie 9 osób. Dziennie zjadalismy 6 bochenków. Moje wspomnienie z chlebem jest trochę inne niż wszystkie: pamiętam jak w wakacje co rano jeździłem rowerem do sklepu po chleb i pani ze sklepu wkladala mi po 3 bochenki do kazdej torby i wieszala na kierownicy. Ponieważ byłem małym chłopcem i miałem mały rower torby te obijały mi się o kolana i koło i ciężko mi było jechać. Dlatego z powrotem zawsze prowadziłem rower.”
Chlebaki otrzymają:
1. Gabriela
“Pierzynka – czyli kolacja made by ukochany dziadzio! Pyszny, jeszcze trochę ciepły, z chrupiącą skórką chleb, odrobina masła i ser żółty starty na tarce. Chleb posypany owym serem jak przysłowiową pierzynką. Najlepsze i najpyszniejsze wspomnienie dzieciństwa, które zapamiętam na zawsze. Bo z moich rąk nie smakuje już tak cudownie jak z rąk dziadzia.”
2. Mama Winiego i Maurysia
“z dzieciństwa pamiętam doskonale smak kromki chleba. W tygodniu jedliśmy na śniadanie zupę mleczną, przepyszne kanapki były tylko w niedziele. Gdy byłam starsza tata wstawał o 6 rano aby jechać po świeży chleb, to był wyjątkowy smak. Jako, że jestem ze śląska u nas królowały klapsznity czyli chleb-środek-chleb, kiedyś poprosiłam o nią wujka (nie znał gwary) którego zakłopotanie pamiętam do dziś. Teraz sama mam dzieci i świeży chleb zdecydowanie ułatwia poranne śniadanie.”
3. Kasia
“Dziadek kroił chleb czerstwy w kostkę, zalewał wrzątkiem, dodawał do tego pokrojoną w kostkę cebulę, sól, pieprz i łyżkę oliwy. Jadłam razem z nim a smaku tej „zupy” nie zapomnę do końca życia. „Bo chleba nie można marnować – mawiał. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam za niego życie oddać, by rodzinę wykarmić”.”
To się chyba wodzianka lub wodzionka nazywa :). Mojego taty tata chyba dodawał do tego jeszcze ocet :D
4. Katarzyna
“Jestem rocznikiem 90. a najlepsze wspomnienia z chlebem w roli głównej dotyczą ogniska. Chleb pieczony na patyku, pachnący już nie tylko mąką i starym, babcinym piecem kaflowym, ale przesycony dymem. Chrupiący i sycący bardziej niż kiełbaski czy ziemniaki. To nasza tradycja. Zawsze na ogniskach jest taki chleb i zawsze znika błyskawicznie :)”
Była jeszcze masa rewelacyjnych komentarzy. Dziękuję za każde wspomnienie i cały ten wehikuł czasu!
Wygrywającym GRATULUJĘ i proszę o kontakt na blog@makoweczki.pl do 22.11.2015 z danymi do wysyłki oraz nr. kontaktowym dla kuriera.
W dzieciństwie chleb jadłam z prawdziwa śmietaną i cukrem.
Swieży, ciepły, pachnący! Z masłem dopiero co ubitym i cukrem. Kwintesencja prostoty, mistrzostwo smaku! <3
No, oczywiście piętka. Chrupiąca, na której rozpływało się masło… Na podium także pajda chleba ze smalcem domowym z zatopionymi skwarkami. Pycha. Pamiętam moją babcię, która zanim pokroi chleb, zawsze znaczyła go znakiem krzyża.
Smak chleba z mojego dzieciństwa, to świeżutka kromka chlebka maczana w chłodnej wodzie prosto ze studni i do tego obtaczana w białym cukrze! Dziadek swoim wnusiom serwował takie rarytasy, w tajemnicy przed babcią. Dziękuję Ci za przywołanie tego wspomnienia :)
Ahhh Marlena, obudzilas wspomnienia… wczesne lata 90., pamietam jak dzis, jak dziadek przyjezdzal z rynku z wiejskim chlebem i smietana w sloiku! I nic wiecej nie trzeba bylo, chrupiąca skorke sie odrywalo i po prostu maczalo w gestej smietanie… do tej pory czuje ten smak ;) A ze ja miastowa, to takie rarytasy byly nie lada luksusem!
Pierzynka – czyli kolacja made by ukochany dziadzio! Pyszny, jeszcze trochę ciepły, z chrupiącą skórką chleb, odrobina masła i ser żółty starty na tarce. Chleb posypany owym serem jak przysłowiową pierzynką. Najlepsze i najpyszniejsze wspomnienie dzieciństwa, które zapamiętam na zawsze. Bo z moich rąk nie smakuje już tak cudownie jak z rąk dziadzia.
Moje wspomnienia pachną chlebem pieczonym w piecu kaflowym, babcia zawsze piekła chleby na liściu chrzanu, który dodawał aromatu. Po upieczeniu za naszą namową kroiła jeszcze ciepły bochenek i smarowała go masłem, które wcześniej sami musieliśmy “ubić”. Pyszności i wspomnienie tej pachnącej chrupiącej skórki. Dodatkowo zawsze na deser w gorącym jeszcze piecu suszone były owoce gruszki, jabłka… Mniam Niestety piec nie wytrzymał próby lat a szkoda, bo sama próbowałabym swoich sił w pieczeniu.
Prócz wspomnianego ciepłego chleba z masłem, a najlepiej piętki, o którą toczył się nieustanny bój pośród mojego rodzeństwa… pamiętam smak smażonej na maśle kromki chleba z wyciętym kwadracikiem, do którego wlewało się jajko :) Mniam, mniam, na samą myśl cieknie mi ślinka, więc dlaczego by dzisiaj nie zrobić?
Kochana babcia Kazia… to od niej dostawałam przysmak- sznytkę chleba z masłem i cukrem. A na dokładkę zawsze tą samą historię, że jak nie było w domu masła ona dostawała chleb z wodą. Wtedy nie rozumiałam tej historii – jak to mogło nie być. Oby żadne dzieci nie musiały rozumieć.
Uwielbiam chleb :) jem go dużo, a nadal jestem szczupła – mit że chleb tłuczy obalony. Mnie robi się ciepło na sercu na wspomnienie ciepłego jeszcze chlebka z masłem i miodem z pasieki mojego dziadka, którego już z nami nie ma. To wspomnienie mojego dzieciństwa, które wywołuje uśmiech na twarzy. Kiedyś zajadałam się takimi kanapkami zrobionymi przez mamunię na śniadanie, dzisiaj robię je sobie sama gdy czuję w kościach nadchodzącą grypę lub zwyczajnie mam chandrę, a w przyszłości chętnie będę je serwować swoim pociechom – niech mają szczęśliwe dzieciństwo, a co! ;)
Pierwsze co mi wpadło do głowy to zdecydowanie był CHLEB Z CUKREM☺ chyba sobie pójdę zrobić☺
Każde wakacje spędzane w dzieciństwie u Babci na wsi kojarzą mi się z jeszcze ciepłym chlebem polewanym swojską śmietaną i posypanym cukrem :) Do dziś pamiętam ten smak, którego już nigdy nie udało mi się odtworzyć.
Mama natomiast w ramach poobiedniego deseru serwowała nam chleb smażony w jajku z dodatkiem dżemu z czerwonych porzeczek (własnoręcznie robionym) :)
Piękne to były czasy!
Zrobił się ze mnie niezły mieszczuch, ale wspomnienia związane z chlebem mam typowo wiejskie. W starym domu, w którym w dzieciństwie mieszkał mój tata podziwiałam wbudowany w ścianę piec do pieczenia chleba, który był dla mnie czymś wyjątkowym i magicznym, tym bardziej, że u nas w domu już chleba się nie piekło. Nie wiadomo dlaczego ten etap był pomijany, chociaż jako rodzina rolnicza uczestniczyliśmy we wcześniejszych etapach jego przygotowania. Już jako dziecko mogłam obserwować jak przygotowuje się glebę pod zasiew zboża, jak obsiewa się pole, dba o plony i w końcu zbiera, w czym często uczestniczyłam. I właśnie z tą uprawą kojarzy mi się chleb, który w postaci kanapek przygotowywała dla nas pracujących na polu, babcia, który po odpakowaniu z torby, jedzony po ciężkiej pracy przy samych jego korzeniach wśród całej, zaangażowanej rodziny pachniał i smakował najlepiej pod słońcem (szczególnie w zestawieniu z herbatą z butelki) :)
Mój tato zawsze przywoził chleb i świeże bułeczki,przepyszne:)Bedąc dzieckiem zajadałam albo z serem żółtym,dżemem jabłkowym lub maczany w wodzie z cukrem:)
Oczywiście wypiekałam też sama na zakwasie,z tym gorzej bo taki chleb znika w oczach.A moje dzieci uwielbiają z pestkami dyni lub słonecznika.
Świeży, jeszcze ciepły chleb do tego troszkę masełka i nic więcej do szczęścia nie potrzeba. Jako dziecko najbardziej jednak lubiłam jak zostało w domu troszkę chleba takiego 2-3 dniowego. Mama obtaczała go w roztrzepanym jajku z przyprawami i startym żółtym serem i obsmażała na masełku na patelni. Do tego świeże warzywka: pomidorki z bazylią, papryką. Proste a jakie pyszne!
Jako dziecko razem z tatą zajadaliśmy się świeżym chlebem posmarowanym grubo śmietaną posypaną cukrem – to był nasz czas. Ja dodawałam jeszcze pod śmietanę obowiązkowo odrobinę świeżego, swojskiego masła. Jak niewiele potrzeba było wtedy do szczęścia. Uwielbiam też klasyczną pajdę świeżego chleba ze smalcem i ogórkiem kiszonym. Najlepiej do dziś smakuje taka pajda u mamy, ze swojskim smalcem i ogórkami z rodzinnego ogródka – i co z tego że za dużo kalorii :-)
Witam.
Moje wspomnienia z dzieciństwa związane z chlebem to przede wszystkim…. moja babcia, która robiła mi pyszne kanapki z wielkiego, pachnącego, okrągłego chleba, (zawsze miał lekko spaloną skórkę) ze śmietaną i cukrem a także ze smalcem i z kiszonym ogórkiem. Pajda ledwo mieściła mi się w rękach. Czuję ten zapach, smak i dotyk babci, której już dawno nie ma z nami :(
Beata
moje wspomnienie z dzieciństwa z chlebkiem w roli głównej to chlebek posmarowany śmietaną i posypany cukrem, mniam jaki to wtedy był rarytas i taka kanapka koniecznie zjedzona na podwórku :-)
Próbuję przywołać jakieś wspomnienia z dzieciństwa związane z chlebem i… pustka. Pewnie dlatego, że byłam tzw. “niejadkiem” i wręcz chowałam kanapki, żeby nie musieć ich jeść. Znacznie więcej mam świeżych wspomnień – tych związanych z chlebem pieczonym przez mojego Męża. Od ok. 4 lat nie kupujemy w ogóle pieczywa i mój Mąż jest dosłownie Żywicielem rodziny zapewniającym chleb, bo… sam go piecze i jest pyszny, zdrowy i niepowtarzalny. Przed wszystkim dlatego, że robiony z Miłością i Miłością pachnie (czyli, że
o b ł ę d n i e ! <3
Przydałby nam się chlebaczek na nasz domowy chleb – będzie niespodzianka dla Męża i mój wkład w sprawy chleba ;D
Rok 1986- “Babcia, babcia!!! Rzuć kromkę chleba ze smalcem i solą!!!!” – tak wołałam, kiedy jako dziecko bawiłam się na podwórku. Babcia “rzucała kromala” przez okno – w torebce papierowej po cukrze :) Resztki cukru z torebki przyklejały się do kromala, ale to nie było ważne :) Ten chleb wtedy smakował jak najlepsza szwajcarska czekolada:) Fajne wspomnienia…….
Chleb z masłem i…cukrem! Kiedy byłam dzieckiem, to był największy frykas, który ratował wszystkie dzieciaki przed cukrowym deficytem ;)
Krótko :) Oczywiście wagoniki serek żółty+szyneczka :) Latem kromeczki z masełkiem i pokrojonymi truskawkami posypane cukrem-pychotka! :) Rzecz jasna sama goła świeżutka chrupiąca piętka-do dziś je uwielbiam! :) Pamiętam też jak babcia obtaczała kromki w jajku i bułce-następnie smażyła na patelni :)
Ja też jadłam chleb z wodą i cukrem :) najlepszy smakołyk od Dziadka
Pamietam jak biegało się do ciotki ulice dalej, na chleb ze smalcem i cebulą, bo był lepszy niż ten w domu. A tak na prawdę był z tego samego garnka, jak się okazało po latach. mniammm…
W moim domu żyło się biednie delikatnie mówiąc… Dlatego też, szacunek do chleba mieliśmy ogromny!! Gdy bochenek nie byl już “pierwszej świeżości” mama smazyla nam z niego grzanki, chleb maczala w roztrzepanym jajku z solą i pieprzem. Dziś nie jest to dla mnie bieda-danie na szczęście, ale wciąż chętnie do niego wracam :)
Najlepsze od dzieciństwa do tej pory. Świeżutki, niemalże ciepły, mięciutki chleb, z rozpływającym się masłem, “letnim” pomidorem i solą. Pycha pycha pycha. Chociaż moje serce skradło sushi, to miłość do chleba z masłem, pomidorem i solą jest wieczna i niezmienna:)
A ja pamiętam, że nawet jak nam się nie chciało palcem kiwnąć, to gdy trzeba było iść po chleb, następował szybki bieg do drzwi “kto pierwszy”, nawet zimą. Bo chleb z piekarni nigdy nie dochodził w całości do domu – zawsze obgryzaliśmy tę swieżutką, ciepłą i chrupiącą piętkę. A gdy zdarzyło się, że mama zdążyła nam przed wyjściem zabronić obskubywania bochenków, wtedy ten, kto chleb przytargał, miał pierwszeństo w kolejce po piętkę z masłem. Kocham chleb, bułki zwykłe, weki (kawiarki w jelenigórskiem) i rogale. Pozdrawiam
Mam brata piekarza…z zawodu tylko, ale pamiętam kiedy w szkole odbywał praktyki w piekarni i wracał rano do domu przynosił chleb, chleb pachnący i chrupiący. Wraz z kuzynką dzieliłyśmy bochenek ciepłego chleba na pół i w promieniach letniego, porannego słońca jadłyśmy bez żadnych dodatków mniam. Smak prawdziwego dzieciństwa na wsi:)
Pamietam sniadania u dziadkow, wszyscy razem przy jednym stole. I najlepsze na swiecie kanapki mojego dziadzia z grubym plastrem sera bialego,a na wierzchu pyszny dzem domowej roboty. :) smak obłedny….
Ok koncze, ide robic kanapke :D
Na podwórko chleb z masłem i solą, sypaną z takiej solniczki powieszonej na ścianie, zaraz obok kuchenki na 4 fajerki – najlepszy smak ever!
Jak byłam mała jeździłam z mamą do jej przyjaciółki mieszkającej pod Białymstokiem, w Surażu. Pamiętam smak chrupiącej skórki chleba zatapianej w żółtku ugotowanego jajka. Chociaż moja mama też czasem piekła domowy chleb, to nigdy nie smakował jak ten tam, jedzony w ogrodzie u “cioci”, nad rzeką. Zagryzany świeżą rzodkiewką wyciągniętą z zagonka.
Dzięki tym wspomnieniom sama czasami znajduję chwilę na to by upiec chleb. Moje dzieciaki szczególnie uwielbiają orkiszowy z oliwkami. Chlebek jest super, warto go czasem samemu zrobić.
W myśl idei Twojej babci. Lekko czerstwy chleb maczany w jajku i mleku. Wystarczyło podsmażyć i zjeść. Z dodatkiem świeżych ziół smakował wybornie :)
Ja do dzisiaj zajadam się chlebkiem z żółtym serem i dżemem jagodowym własnej roboty!pycha
Mój przysmak z dzieciństwa to chleb z masłem i majonezem.
Ten rarytas o mały włos nie doprowadził mnie do grobu, bo jadłam takie ilości że mój wyrostek robaczkowy skapitulował i poprosił o wycięcie. Na szczęście to nie była wina biednego chlebka tylko wstrętnego majonezu. A chlebek dalej kocham miłością wielką, szkoda że mój wielki kuperek nie powinien go za dużo przyjmować.
Zakręciła mi się łezka w oku …. nie popłakałam się…minęło ok 20 lat, ale o takim wspomnieniu nie można zapomnieć. Co roku jeździłam na wakacje na wieś do cioci Tereski. Zawsze to były super wakacje. Wieś ma swoje uroki i teraz z biegiem czasu coraz bardziej to doceniam. Razem z ciocią zarabiałyśmy w drewnianej dużej misie ciasto na chleb. Podglądałyśmy jak się piecze, zachwycałyśmy się zapachem. Jednocześnie ubijałyśmy śmietanę na swojskie masło. Moje niezapomniane danie to “przylepka” z masłem własnej roboty i świeżymi z ogrodu malinami z cukrem. Chlebek dostawałam zawsze na wynos, chociaż ciepły smakował najlepiej. Dziękuję bardzo za wakacyjne wspomnienia. Nie mam szczęścia w takich konkursach, ale jeśli uda się to nagroda będzie przekazana dla cioci w prezencie, a chlebek jest pieczony do dziś ….
Cieplutki chleb z piekarni. Odkrojona pięta ( wielkość 1/5 bochenka) :) posmarowana masełkiem koniecznie z lodówki i sól. Pychota!
Jako, że mama starała się nas zdrowo odżywiać chleb jadaliśmy zawsze z sałatą, pomidorem, ogórkiem, twarożkiem z rzodkiewką itp. Jednak smak który pamiętam do dziś mimo, że lat mam 30+ to chlebek ze smalczykiem który dawała mi czasem babcia gdy jeździłam do niej na wieś na wakacje. Wiejski chleb z pieca i smalczyk to było coś.
Pamiętam wiejskie lato, ja i moi bracia całe dnie spędzaliśmy na polu lub w rzece (bez niczyjej opieki, o zgrozo). Gdy byłam głodna biegłam do domu, wyciągałam kromkę świeżego chleba a z lodówki słoik tłustej, wiejskiej śmietany (babcia miała swoje krowy), smarowałam kromkę śmietaną a na to sypałam tonę cukru… Uwielbiałam ten wersję z masłem i domowymi powidłami śliwkowymi :-)
W dzieciństwie najbardziej smakowały mi kanapki z prawdziwym masłem ,wędlinką, pomidorkiem przygotowanymi przez moją mamę. Teraz lubię jak kanapki przygotowuje mi mój mąż.Bardzo często wracam też myślami do pysznych tostów z tartym żółtym serem przygotowanych przez moją babunię. To był obowiązkowy punkt spotkań u babci. Kocham chleb :).
Wspomnienie chleba to zdecydowanie przodujące wspomnienie mojego dzieciństwa. Babcia wyrabiająca chleb. Ciasto obsypane mąką i włożone do plecionego kosza. Tak nieśliśmy bochny nocą do piekarni.
Rano babcia odbierała ciepłe bochny. Kroiła nam chleb w pajdy. Smarowaliśmy kwaśną śmietaną i obsypywaliśmy grubo cukrem.
To zdecydowanie smak mojego dzieciństwa.
Najmocniej pamiętam smak ciepłego chleba przyniesionego przez tatę prosto ze sklepu zaraz po dostawie z piekarni. Kroiliśmy bochen w duże kromki i zjadaliśmy go natychmiast popijając zimnym mlekiem z butelki (szklana butelka zamykana wieczkiem foliowym ). Innym sposobem na szybkie zaspokojenie głodu u licznej grupy wnucząt było pokrojenie przez moją babcię chleba na grube kromki, polania ich lekko wodą i posypanie cukrem. Natychmiast ustawał gwar, zapadała cisza … jedzenia.
Śniadanie robione przez mojego dziadka- świeży, ciepły chleb z masłem, perfekcyjnie pokrojonym w cieniusieńkie plasterki pomidorkiem posypanym…cukrem:). Do dziś pamiętam ten smak. Do tego jajo na miękko lub twardo i oczywiście herbatka. Dziś sama piekę domowy chleb na własnym zakwasie. Znajomi i rodzina ustawiają się w kolejce;). Pyszne i zdrowe! W takim chlebaku mój własny chleb wyglądałby doskonale!
Jejku! Z chlebem wiąże się mnóstwo wspomnień: jak Babcia robiła kanapki z masłem i cukrem (PYCHA!) i raz poszła do kościoła w porze kolacji, a Dziadek, który ma inne przyzwyczajenia smakowe zrobił mi z SOLĄ i śmietaną (zjadłam żeby nie robić Dziadkowi przykrości, ale nie było to zbyt smaczne). Albo jak z bratem ciotecznym (dwa mieszczuchy) dostaliśmy na wsi taki WIEEEELKI bochen chleba i robiliśmy zawody kto zje więcej kanapek ze smalcem (którego, jak uważaliśmy, nie lubiliśmy, a stanęło na tym, że wciągnęliśmy po 9!). I jak Babcia jesienią robiła mi kanapki ze szczypiorem, o niepowtarzalnym smaku.. można by rzec, że to magia Babci, ale ostatnio wyjawiła mi swój sekret: pod ukochanym szczypiorem chowała drobno pokrojony czosnek, którego wtedy jeszcze nie lubiłam.
I wreszcie, moje ulubione wspomnienie: jako dziecko mieszkałam w bloku, pamiętam, jak w soboty czekałam w oknie kuchennym na dostawę chleba do sklepu na dole i, gdy podjeżdżał wyczekiwany samochód piekarza, zbiegałam po schodach i zziajana wpadałam do sklepu prosząc o chleb, oczywiście w tej wielkiej ekscytacji zapominałam pieniędzy, ale Pani Basia dawała mi na krechę, bo wiedziała, że w drodze powrotnej i tak zjem połowę tego, ciepłego jeszcze, chleba i Mama będzie musiała przyjść po drugi ;).
Jako kilkuletni dzieciak spędzałam znaczną część wakacji u pradziadków. Mieli gospodarstwo, swoje krowy i swoje mleczne wyroby. Do dziś pamiętam smak chleba przywiezionego na podwórko przez obwoźnego piekarza wraz z Babciną śmietaną – tłustą go granic możliwości, a jak :)) posypaną cukrem – oj dużo tego cukru było, dużo :))) Zapach i smach dzieciństwa, beztroski i sielanki……
Gdy zobaczyłam ten wpis zamknęłam na chwilę oczy żeby sobie przypomnieć jak to było te dwadzieścia kilka lat temu… I jest, przywędrował do mnie ten smak i zapach pysznego chleba ze świeżutkim masełkiem i cukrem. Niby taka prostota ale to właśnie w całej tej prostocie tkwiła magia… magia dzieciństwa i beztroski, kochanej prababci krzątającej się po kuchni, podwórkowych zabaw i taplania w błocie. Ach… popłynęłam na całego :)
Przed oczami mi stanął wielki prostokątny chleb pieczony na lisciach chrzanu:) pychotka! Do tego cukier i woda ze studni ;) hehehe… albo masło ubite w sloiku- babcia to miała power zeby to wymieszac:)
Najprzyjemniejsze wspomnienie, które kojarzy mi się z chlebem, to sobotnie poranki spędzane w dzieciństwie. Obok była piekarnia, więc rano mama kupowała piękne, pachnące i świeże bochenki chleba. Następnie grube pajdy smarowała masłem, a następnie domowymi konfiturami. Do tego ciepłe kakao. Prawdziwie królewskie śniadania! Do dziś czuję ten boski zapach chleba i kakao:)
Z racji tego, że u nas w domu również zdanie “chleba się nie wyrzuca” było na porządku dziennym moje wspomnienie z dzieciństwa to z czerstwy chleb odsmażany na patelni :)
Dzieciństwo to dla mnie nieodłączny zapach i smak gorącego chleba. Mój wujek prowadził małą piekarnię i jako dziecko spędzałam tam bardzo dużo czasu, przyglądając się całemu procesowi tworzenia chleba. Najbadziej nam dzieciakom smakował jeszcze gorący, parzący palce i języki chleb bez żadnych dodatków…Zawsze wykłócaliśmy się o piętki i niejednokrotnie taki gorący bochenek znikał w naszych brzuszkach
kawsna smietana + cukier i oczywiscie pajda chleba z maslem zabierana do lasu na jagody!!!! Jeszcze jeden zestaw to: pajda chleba + jajko (na twardo) jak sie szlo do pracy(dzieci oczywsice aby zjesc ten chleb , a nie pracowac;) ) w pole (oj kiedy to bylo, ale smak bede pamietac zawsze!!!). A zapach chleba to sie czulo stojac w kolejce i czekajac, az “pan chlebowy” przywiezie prosto z piekarni (wspomnienia z dziecinstwa i wakacji na wsi- az lezka w oku sie kreci na wspomnienie)
Od razu nasuwa mi sie wspomnienie jak mój pradziadek codziennie czestował mnie świeżym chlebem z odrobina masła i pokrojoną cebulą. Teraz czasem mój syn prosi o taką kanapkę jak “mamo dawał ci dziadek”:)Swoją drogą byłam dzieckiem które nigdy nie chorowało……Pozdrawiam
Wróciły wszystkie wspomnienia- pamiętam, że mając kilka lat, bardzo bałam się zostawać w domu kiedy nie było w nim mamy. Wpadałam w histerię, a mama zwyczajnie czasem musiała wyjść z domu i pozałatwiać jakieś sprawy- zostawiała mnie wtedy ze starszym rodzeństwem. Siadałam wtedy w kuchni na parapecie, zanosiłam się płaczem i nie odrywając wzroku od szyby patrzyłam czy samochód mamy wjeżdża na podwórko, czesem trwało to kilka godzin.
Wtedy moja starsza siostra kroiła chleb w długie paski i maczała ja w ubitej śmietanie z cukrem- jadłam je siedząc na parapecie, wciąż patrząc za okno i… przestawałam płakać. Właśnie z tym kojarzy mi się chleb- z oczekiwaniem na mamę i ukojeniem choć na chwilę tej tęsknoty.
Z chlebowych wspomnień mam jedno, tak trwałe, że na samą myśl czuję smak. Otóż jak byłam mała, moja babcia często robiła mi bułki czy to na długą drogę nad morze, czy wtedy gdy szłam z nią do pracy, czy jak zostawałam u niej na noc. Zawsze była to pyszna świeża bułeczka, z szynką i serem, ale najważniejsze, żeby była posmarowana prawdziwym masłem, tak grubo “z górkami”. Smak jest do odtworzenia, ale nigdy już nie będzie smakować jak wtedy za dzieciaka :)
Prawdziwy chleb z piekarni z rodzinnym miasteczku, ogromny bochen, jeszcze ciepły oskubywany ze skórki w drodze do domu. Po drodze sąsiadka, od której kupowaliśmy mleko od krowy. Ulubione jedzenie z chlebem z czasów dzieciństwa? Niezmiennie od 37 lat: świeży chleb z masłem i miodem. Pewnych nawyków nie zmieniam.
Podwórko, koniec lat 80-tych, wakacje, godzina 22.00. Wyczekana, bo właśnie otworzyli pobliską piekarnię. I my całą zgrają, na rowerach Wigry 3, jechaliśmy po świeży, cieplutki jeszcze chleb. Do domu wracaliśmy z obgryzionymi połówkami chleba. Bo właśnie taki na sucho, bez niczego smakował najlepiej.
Moj ukochany chleb z dzieciństwa to ten wyrabiany przez mamę w dzieży ,pieczpny w piecu kaflowym.Najlepszy ciepły z masłem ubitym poprzdniego wieczoru.A gdy dzieciaki chciały coś słdkiego nieząstąpiony był chleb ze śmietaną i cukrem najlesza słodycz .:-)
Czytam komentarze innych,bo to bardzo ciekawe.I teraz dopiero przypomniałam sobie,że będąc dziećmi chodziliśmy z kolegą Jasiem,który miał dojścia do piekarni,jakies tam znajomości.I my po ten chleb szliśmy przez całe maisteczko wieczorem,jeszcze ciepły jedliśmy bez niczego.Sam wypad po chleb był jakiś niesamowity:)Ha ha:)tak chłopaki podrywali dziewczyny na chleb:))
Moja przyjaciółka z dzieciństwa – moja imienniczka Ania – chodziła ze mną do jednej klasy, ale do szkoły dojeżdżała z daleka (no, nie był to koniec świata, ale dla siedmiolatki nawet trzy przystanki autobusem to droga nie do przebycia bez rodzica), miała nieduże mieszkanie i właściwie nie zapraszała do siebie koleżanek, nawet mnie udało się odwiedzić ją tylko raz. Poszłyśmy wtedy z psem na spacer, a jej mama poprosiła, żebyśmy po drodze kupiły chleb. Gdy wróciłyśmy, zrobiła nam ulubione kanapki Ani – z masłem, rzodkiewką i solą. Wciąż pamiętam smak tego chleba, miał tak fantastyczną, chrupiącą skórkę, że mama mojej przyjaciółki obkroiła cały bochenek dookoła, byśmy miały jak najwięcej przylepek :) Dziś nie mam już z Anią kontaktu, ale gdy tylko mam w domu świeży chleb i rzodkiewki, często robię sobie takie kanapki i zawsze przypomina mi się wtedy ten dzień.
Nogi wcale nie bolały od całodziennego biegania po polach, lasach, łąkach, a jak w brzuchu burczało to biegiem do babci. Duży piec w którym piekł się chleb i ten chleb taki ciepły, pachnący z masłem i cukrem.. ale smak który pamiętam to placki/chlebki (podpłomyki, proziaki) pieczone na blasze kuchennej od pieca węglowego. Co to był za smak mhhhh
Sobota- cotygodniowa wizyta u prababci- i pytanie- “ukroic ci psylipki ze smolcem?” Nie wiem o której godzinie wstawała, żeby jechać do miasta po wielgachny okrągły bochen. Zawsze chowała go w sieni za zasłonką. A “psylipke” kroiła przez całą długość, smarowała smalcem i lekko posypywała solą…
Smak gorącego chleba prosto z piekarni, do której jako dzieci wymykaliśmy się nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, z namiotu w naszym ogrodzie. To smak przygody i niezapomnianego dzieciństwa. Smak, który pozostaje w pamięci jak jedno z tych wspomnień, od których robi się cieplej na sercu.
Trudno być oryginalną… ja, tak jak większość poprzedniczek, najlepiej wspominam smak piętki, o którą walczyłam zawsze z Tata. Cieplej, chrupiącej, posmarowanej masłem i posypanej cukrem. Największy rarytas dzieciństwa… a teraz na to patrze jak na wybitna pochwale prostoty… niewiele nam wtedy do szczęścia było trzeba :)
Chleb z wodą i z cukrem :) Uciekaliśmy do sąsiadki, żeby tam takie rarytasy jeść kiedy Mama nie widziała :)
Pamiętam jak mama wysyłała nas dziatki do sklepiku po chleb. Kiedyś chlebki kupowało się niekrojone, okrąglutkie, ciepłe. Po drodze do domu oczywiście zawsze się podgryzało piętki – te pęknięte miejsca zawsze były najlepsze. A mamcia zawsze komentowała…ojjj chyba myszki mają w sklepie, taki obgryziony chlebek sprzedają… Uwielbiałam chodzić po chleb <3
Smak dzieciństwa <3 o tak! W domu z samego rana unosił się niesamowity zapach chleba, z osiedlowej piekarni…. ja uwielbiałam jeść go z powidłami:) jako że byłam ogromnym niejadkiem, to właśnie na chlebie babcia była w stanie przemycić troszkę masła czy wędzonej makreli:) inaczej nigdy bym tego nie zjadła!!!
Hmmm…a ja nie pamiętam chleba jedzonego w połączeniu z wodą ani śmietaną, za to świeżutkie, jeszcze ciepłe kromki z masłem i baaardzo grubo posypane cukrem już tak. A jeszcze lepsze były kanapki pt. “smak wczesnego lata”, czyli chlebek z masłem, plasterkami świeżych truskawek i cukrem. Pychota i to właśnie na taką kanapkę poderwałam we wczesnym dzieciństwie swojego pierwszego “chłopaka” :P
Swoją drogą, czy któraś z nas podałaby teraz swojemu dziecku chleb z masłem i cukrem? Toż to byłby skandal! :)
Na fali wspomnień przychodzi mi na myśl smak świeżego, pachnącego chleba, który dopiero co dotarł zawieszony na kierownicy roweru mojego wujka w kolorze niebieskim, do położonego na wsi domu. Dopadałam go w jakimś nagłym ataku głodu :) i oczywiście pozbawiałam większości podpieczonej skórki – ta oczywiście była najsmaczniejsza. Z ładnego chleba zostawał kluch przypominający ni mniej ni więcej ogromnego przecieraka. Do tego szklanka mleka i hm…. czego chcieć więcej? :)
W mojej rodzinie nigdy nie celebrowało się życia… Wspólne śniadania, czy obiady, wspólne czytanie książek i zabawek nie istniały. Staram się więc by moje dzieci miały piękne rodzinne wspomnienia. Jednym z takich wspomnień będzie dom pachnący chrupiącym chlebem wysmarowanym pysznym miodem z zaprzyjaźnionej pasieki.
Chleb w Warszawie już nie smakuje tak jak na Podlasiu (Szczęściara! ;) ). Dlatego jak tylko jestem u babci to objadam się chlebem białym zwykłym baltonowskim z masłem i białym serem przez babcię zrobionym. A na deser ten sam chleb z masłem i miodem z pasieki za płotem. A w sezonie chleb z masłem i pomidorami prosto z krzaka. Ech, rozmarzyłam się…
Najlepszy
Najlepszy pieczony przez Babcię i Mamę-taki, który wyrastał w dzieży przy całą noc, pieczony około południa, ten rytułał pamiętam jak dziś. Zajadaliśmy się z braćmi taką ciepłą, chrupiącą skórką, w domu pachniało cudnie. Naszym faworytem był “chleb z duszą” – chleb z nadzieniem z przesmażonego boczku, kiełbaski, z cebulką i przyprawami. Smak dzieciństwa!
Nie będę oryginalna jak powiem, że chleb przypieczony na patelni z masłem i cukrem był czymś na kształt słodkości, na które jako dziecko czekałam. Ale prawdziwą królową chlebową była kromka chleba z masłem, posypana pokrojoną natką pietruszki. Do dziś się zastanawiam skąd moja mama miała taki pomysł. Ważną rolę odgrywała jeszcze w naszej rodzinie bułka :) która na przemian z chlebem, zatopiona w gorącym mleku stanowiła śniadanie. Taka ekonomiczna wersja zupy mlecznej:)
Nigdy nie zapomnę smaku chleba z mojego dzieciństwa gdy spędzałam wakacje u Babci na wsi. Babcia sama piekła chleb – uczyłam nas jak się to robi. To właśnie dzięki niej poznałam rewelacyjny smak ciepłego chleba z kwaśną śmietaną własnej roboty delikatnie posypanego cukrem. Fantastyczny smak, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci, tak jak i ŚP. Babcia! <3
No cóż,świeżutki chlebek z masłem i cukrem był dla mnie zawsze przepysznym lukrem.Albo chlebek,cukier i śmietana to nie zła uczta była z rana.Babciny smalczyk z cebulką i skwareczkami zajadaliśmy z rodzeństwem z trzęsącymi się uszami.A świeży chleb z masełkiem i pomidorkiem do dziś zajadam z cieknącym ozorkiem:)
Lato, Rajgród, wakacje u ukochanej babci i niezapomniany smak chleba ze śmietaną i cukrem.
Pajda krojona na grubo, śmietanka swojska …
Nigdy nie jadłam chleba ze śmietaną i cukrem (niejadek). Ale to właśnie ja podkarmiałam
podwórkowe towarzystwo tym przysmakiem, bo tylko moi rodzice mieli krówkę i …słodką
śmietanę.
Oczywiście mam też swoje wspomnienia związane z chlebkiem, a raczej z bułeczką kupowaną w drodze do szkoły. Jedyna w miasteczku piekarnia pana Kossakowskiego przyciągała wszystkie dzieci z okolicy.Bułeczki miały różne kształty i do dziś nie wiem dlaczego najlepiej sprzedawały się te w kształcie kaczki. Może dlatego, że mieszkaliśmy
nad wodą…
I jeszcze jedno: już od dzieciństwa pytana jaki jest najpiękniejszy zapach świata, odpowiadałam – zapach świeżego chleba.
Jak pięknie wyglądasz. ….
Moja Babcia od strony taty ma nas ośmioro wnucząt. Do dziś pamiętam smak banalnych, ale jakże cudownych kanapek, które przygotowywała, gdy najmłodsi z naszego rodu zgłodnieli po zabawie i przygotowaniach teatrzyków dla dorosłych. Kochana Babcia kroiła grube kromki zwykłego, białego chleba (ale jakże pysznego!!!) i smarowała je niewiele cieńszą niż sam chleb warstwą pasztetu podlaskiego. Niby nic nadzwyczajnego, ale ten smak pamiętam do dziś, mimo, że było to już ponad 15 lat temu…
Żytni, domowy, na dziwnie pachnącym zakwasie ;) Obowiązkowo z malutkim plasterkiem domowego pasztetu, przesuwanym zębami tak, żeby najwięcej zostało na ostatnie kęsy (za bogato w domu nie było). To chyba dlatego do dziś wolę sam smak chleba od wszystkich dodatków do niego.
Mi wiejski chrupiący chlebek kojarzy się tylko ze świeżo ubitym babcinym masłem, białym twarogiem i malinowym pomidorkiem z babcinego ogródka :) Jedzenie takiej kromki był zawsze pierwszą czynnością, którą robiłam po przyjeździe do babci, to się pamięta zawsze!
Z dzieciństwa pamiętam wielkie bochny chleba pieczone przez moja prababcie na wsi w piecu opalanym drewnem. Jako nastolatka “zdradziłam” chleb na rzecz bułek, bo prościej zapakować taka do szkoły. Już jako żona pokochałam chleb na nowo, pieczony zawsze wieczorem- bo wtedy największy spokój, na drożdżach, na zakwasie. Kromka takiego swojego chleba jeszcze ciepłego z masłem lub domowym smalcem smakuje wybornie. Teraz zdecydowanie jest chlebowelove :)
Pamiętam chleb pieczony przez babcię w blaszkach keksówkach w kuchennej duchówce, opalanej drewnem. Do tego wiórek masła krojonego przez dziadka z osełki, która dopiero co powstała dzięki ubijaniu śmietany w maselnicy. Ale było pysznie…
z dzieciństwa pamiętam doskonale smak kromki chleba. W tygodniu jedliśmy na śniadanie zupę mleczną, przepyszne kanapki były tylko w niedziele. Gdy byłam starsza tata wstawał o 6 rano aby jechać po świeży chleb, to był wyjątkowy smak. Jako, że jestem ze śląska u nas królowały klapsznity czyli chleb-środek-chleb, kiedyś poprosiłam o nią wujka (nie znał gwary) którego zakłopotanie pamiętam do dziś. Teraz sama mam dzieci i świeży chleb zdecydowanie ułatwia poranne śniadanie.
Cieplutki, chrupiący chleb z piekarni, najlepiej pajda posmarowana masłem.
Z racji tego, że u nas w domu również zdanie “chleba się nie wyrzuca” było na porządku dziennym moje wspomnienie z dzieciństwa to z czerstwy chleb który był robiony na dwa sposoby
1.chleb był przypieczony na patelni, a następnie posmarowany czosnkiem i posypany solą albo
2.pyszna wodzionka (tzw.H2O plus kromka równa się wodzionka:)))
MM litości jak Cię “znam” i szanuje to sama nie wierzę w to co czytam kobieta tak świadoma jedzenia itp. może napisać coś takiego…temat piekarni itp. to dla mnie temat który znam z innej strony i może efekt końcowy wizualnie mają taki sam ale skład na pewno nie… teraz jest moda na produkty głęboko mrożone plus tona mieszanek… bo jest problem z prawdziwymi piekarzami… małe piekarenki jeszcze prowadzą zakwasy itp. a przemysłowe robiące na taką skale robiąc w tradycyjny sposób nigdy by tego nie zrobiły za noc bez polepszaczy i chemii…
Ela no właśnie, dużo z tego co mówisz jest mitem.
Duże piekarnie nie sięgają po mieszanki a)bo nie muszą (hutrowo mają super ceny na mąkę) b) nie mogą (tysiące norm do spełnienia). Po mieszankę chętnie sięgną małe piekarnie, bo im się to opłaca cenowo (chleba pieką mało, więc na dobrą mogę mieliby słabszą cenę, co by sprawiło wzrost ceny chleba).
Widziałam w gigantycznej piekarni zakwas i wybacz, ale piszesz głupotki. Jest kilka takich gigantycznych kadzi z zakwasem w różnym stadium dojrzewania! Mogliśmy sobie do niech po kolei zaglądać i wąchać :). Nawet do domu dostaliśmy. Zakwas cały czas jest pilnowany przez osobę odpowiedzialną za jego prowadzenie.
I nie dziwię Ci się, bo sama jechałam tam ze średnim nastawieniem, a tu zonk. Mamy zdjęcia z przepisami na maszynach do chleba (nie możemy pokazać, bo konkurencja nie śpi :)) i to jest mąka z wodą i kilkoma naturalnymi przyprawami. Nawet na tostowym O.o Sama nie mogłam wyjść z szoku.
Choć nadal mi najlepiej smakuje taki z piekarni, to teraz wiem, że w większości tych, nawet workowanych nie ma przedziwnych ulepszaczy.
Kochana bo do takiej piekarni Cię zabrali obsługuje ok 70 piekarni i uwierz wiem o czym mówię. .. I nie mówię głupotek Ty byłaś w 1 czy tam 2 ; ) po 2 piekarnie robiąc na markety to temat rzeka… dlatego tak strasznie mnie irytują. ..piękne zdjęcia niby super pieczywa świeżego i niby ciepłego w lidlu itp. a to ze to nawet kolo chleba nie leżało to już inna bajka…
Elu, nie upieram się, że KAŻDY chleb jest zdrowy i zrobiony z sensownych produktów. Tyle, że za mniejszość oberwało się całemu chlebowi :(
A jeszcze doprecyzuj może dlaczego większość piekarni w Twoich oczach jest nie ok. Podaj proszę konkrety.
Mm tego jest sporo ale np. Są firmy robiące mieszanki np.chleb orkiszowy itp.i oNe są ok ale właściciele Piekarni chcąc zarobić więcej kombinuje z recepturami i oszukują nie dają tyle co w recepturze… po 2 często pisze bułka z masłem a w środku jest margaryna … kolejne żeby chleb wyglądał niby zdrowy razowy to zamiast mąki dodaje się karmel i jest bardziej ciemne no i co jest najgorsze to produkty głęboko mrożone bo to jest czysta chemia ale pięknie pachnie jak się wchodzi do sklepu i pisze ze od piekarza ale to wina marketów akurat bo to oni nas w głównej mierze oklamuja. .. ogólnie problem z chlebem to jest większy problem ponieważ marketu chcą tanio Piekarz żeby zarobić kombinuje i tak w koło macieju… oczywiście są super piekarnie z tradycją z prowadzące zakwasy itp. Ale uwierz one ogólnie mają problem , ( bo taki chleb musi kosztować a lepiej iść do biedronki i kupić kaj zerkne za 22 gr … wiem ze tego się zmienić nie da ale ogólnie boli mnie ze właśnie dobry chleb kiedyś podstawa naszych stołów zapach dzieciństwa został tak zniszczony ; (
P.s. oczywiście nie mowie ze wszystkie takie są bo są naprawdę dobre piekarnie bIO piekarnie ale naprawdę na 70 z którymi na codzień współpracuje może w 3 maks 5 bym kupila pieczywo i dała dziecku…
Ela, użycie gotowych mieszanek zwiększa koszty produkcji, w szczególności dla dużych zakładów, które produkują bardzo duże serie produktów i nie potrzebują do tego gotowych mieszanek. Zakwas natomiast wytwarzają sobie bez najmniejszego problemu, lepiej niż wiele małych zakładów, proces kwaszenia jest łatwy i prosty do skontrolowania. Nie jest również kosztochłonny, nie rozumiem skąd wiesz, że duże piekarnie nie używają naturalnego zakwasu i potrzebują do produkcji tony polepszaczy i chemii ? Skąd o tym wiesz ?
Małym zakładom, które potrzebują zrobić 30 sztuk wyszukanej, drobnej bułki i 30 sztuk nietypowego chleba itd. nie opłaca się trzymać na magazynie wszystkich potrzebnych komponentów, surowców – korzystają więc z gotowych mieszanek. Skoro już jesteś z branży i się znasz, to powiedz proszę co niezdrowego jest w tych mieszankach ?
Najlepszy to ten chlebek świeży, pachnący z chrupiącą skórką, wypieczony przez moją babcię z domowej roboty masełkiem i truskawkami z ogródka ….. to jest mój smak z dzieciństwa :)
Witam, zgadzam się z Elą. Zaglądam tu do Pani i jestem zdziwiona dzisiejszym zachwalaniem chleba, zwłaszcza tego z dużych piekarni. Czytam na Pani blogu o zdrowym żywieniu, urozmaiconym szkolnym śniadaniu dla synka no i oczywiście o domowych wypiekach bez glutenu! A tu taki wpis chwalący zdrowe pieczywo a co za tym idzie – gluten. Niestety sama lubię chleb i ogólnie pieczywo. Z przyjemnością przeczytałam o Pani i innych blogowiczkach wspomnieniach chleba z dzieciństwa. Sama też wspominam chleb z dzieciństwa (a mam już 54 lata), pajdy z masłem i musztardą, z masłem i ogrodowymi pomidorami. Pamiętam ten zapach chleba, pomidora i masła roślinnego (w domu było skromnie) – uwielbiałam! Jednak pieczywo dzisiaj jest coraz mniej smaczne. Świeże bułeczki po wystygnięciu najczęściej ciągną się jak guma i chociaż sama bardzo lubię pieczywo to niestety nie kojarzy mi się dzisiaj ze zdrowym jedzeniem. Pozdrawiam
Chlebek ze smalcem i skwareczkami lub ze swiezutkim twarozkiem to jest to! Pychaaa ;)
Basiu, masło roślinne jest produktem pół chemicznym, otrzymywanym w procesie utwardzania oleju przy użyciu wodoru i szkodliwych dla człowieka katalizatorów jak np. nikiel. W porównaniu do ewentualnych chemicznych dodatków zawartych w pieczywie margaryna dopiero jest szkodliwa. Powoduje między innymi arteriosklerozę – nie boisz się margaryny ? Każda jest produkowana w dużym zakładzie, czy Ty kupujesz taką zdrową, z małej fabryczki przemysłu tłuszczowego :) ?
Sianokosy*- a wtenczas chleb podany z kompotem agrestowym. Skórkę oddawałam babci (,,dla kur będzie” -mawiała) a z białego środka robiłam kuleczki i udawałam, że to ,,rarytasy”. Do dziś tak mam☺
*Żniwa
Dziadek kroił chleb czerstwy w kostkę, zalewał wrzątkiem, dodawał do tego pokrojoną w kostkę cebulę, sól, pieprz i łyżkę oliwy. Jadłam razem z nim a smaku tej “zupy” nie zapomnę do końca życia. “Bo chleba nie można marnować – mawiał. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam za niego życie oddać, by rodzinę wykarmić”.
Nie wiem jak to możliwe ale w dzieciństwie spędzanym na wsi u babci zajadałam się chlebem ze smalcem, dziś nie wzięłabym do ust:)
najpyszniejszy byl chleb, po ktory wysylala mnie mama lub babcia do sklepu – w drodze powrotnej odgryzalam jedna pietke, pozniej druga, pozniej jeszcze troche, i jeszcze malutki kawalek i…. dziecko! pol chleba zezarlas! Co bedzie na kolacje??
I chleb ze smalcem, domowym, ze skwarkami -cos cudownego!
U mnie nie ma pięknej historii a proza życia ;) Jako najmłodsza z trójki dzieci zawsze rano byłam wydelegowana po świeży chleb do “WARZYWNIAKA”. Raz chodziłam chętnie raz z humorkiem ale zawsze wracałam tak samo czyli z obgryzionym chlebem z jednej strony :D (takie dobre 3 kromki ;) ) ehh ta chrupiąca skórka której nie umiałam się oprzeć…. wtedy nie trzeba było mi żadnych dodatków :)
Dziękuję za wpis bo to on przywołał to wspomnienie o którym jako mama dwóch córeczek nie pamiętałam :) Pozdrawiam
Całe życie mieszkam w mieście nie ma tu takiego chleba jak u mojej babci na wsi , gdzie kiedys sie chodziło po 19 do piekarni zaczynali wtedy chleby robić na rano ale juz mozna tez pierwsze było kupić . Jak sie w całości doniosło to uwielbiałam z masłem i powidłami ale nie takimi sklepowymi , tylko robione w kotle na dworze , smażone cały dzien na prawdziwym ogniu ;-)
Było nas w domu 7 rodzeństwa plus rodzice- łącznie 9 osób. Dziennie zjadalismy 6 bochenków. Moje wspomnienie z chlebem jest trochę inne niż wszystkie: pamiętam jak w wakacje co rano jeździłem rowerem do sklepu po chleb i pani ze sklepu wkladala mi po 3 bochenki do kazdej torby i wieszala na kierownicy. Ponieważ byłem małym chłopcem i miałem mały rower torby te obijaly mi się o kolana i koło i ciężko mi było jechać. Dlatego spowrotem zawsze prowadziłem rowrer.
Międzygórze, środek zimy. Pobudka o 5 rano, dłuższy spacer krętymi uliczkami po świeżym, skrzypiącym pod butami śniegu. Prowadził nas zapach. Zapach świeżo upieczonego chleba. Kupujemy prosto od piekarza i w drodze powrotnej zjadamy polowe. Rwiemy rękoma. Tak smakuje najlepiej…ehhh, wspaniale czasy nastoletnie :)
w dzieciństwie lubiłam piętki od chleba wyjadałam najpierw chlebek tzn skubałam a na koniec skórkę zjadałam taki chlebuś świeży chrupiący lubiłam z masełkiem i mortadelką z papryką to był mój rarytas
Smak chleba z dzieciństwa to zdecydowanie wspomnienie mojej Ś.P babci która zawsze rzucała mi z okna kromki chrupiącego szczecińskiego chleba posmarowane samym masłem – takim prawdziwym ubitym ze śmietany, zabawa na podwórku mogła trwać dzięki temu od rana do wieczora.
Moje wspomnienia z chlebem. Jak miałam jakieś 10 lat i mama przynosiła że sklepu chlebek taki świeży, jeszcze czasem ciepły się zdarzał, to pierwsze co robiłam to kroilam sobie pietke z chleba bo to najbardziej lubiła. Też bardzo lubię nawet do tej pory jest sama skórkę z chleba oczywiście jak jest taka chrupiące. No i uwielbiam żurek w chlebie! To jest moje danie na które czekam zawsze z niecierpliwością przed świętami Wielkanocnym. Aż pisząc, nabrałam ochoty na taki chlebek, trzeba iść do sklepu ;) pozdrawiam
Chleb ze smalcem robionym przez moją mamę .Robił furorę między moimi przyjaciółkami .Zawsze mogłam się wymienić na kromkę z szynką lub kiełbasą .Ten smak chleba z prawdziwej piekarni i ten smalec z mlekiem .Mniam mniam -kiedy pomyślę dzieciństwo to taki smak mi się kojarzy
Pamiętam, kiedy miałam jakieś 10-11 lat i w wakacje wychodziłam na dwór do koleżanek. Spędzałam całe dnie na zabawie, a największym problemem było kiedy mama wołała na obiad, a żadna z nas nie miała ochoty lecieć do domu. Tak więc wymyśliłyśmy super pomysł.. kanapkę z masłem i cukrem! Tak! Całkiem śmieszne, ale czasem w zupełności nam wystarczało ;)
Domowy chleb podany z domowym masełkiem i miodem, a do tego mleko – jeszcze ciepłe prosto od krowy. To są smaki mojego dzieciństwa, za którymi tęsknie. Bo kto nie tęskni za śniadaniem podanym przez babcię?
Pamiętam, jakby to było wczoraj jaki babcia pyszny chlebek piekła w piecu prawdziwym a nie w piekarniku, w smaku się różnią sporo. Do dziś pamiętam, jak jadłam jeszcze ciepły chlebek, babcia kroiła wielką pajdę i smarowała swojskim masełkiem. To są najlepsze smaki dzieciństwa zjeść taki świeżutki chlebek:)
Miałem szczęście będąc dzieckiem, że tata z wujkiem prowadzili piekarnię. Pierwszym moim wspomnieniem jest zapach rozczynu w kadzi. To połączenie rosnących drożdży wraz z mąką tak zaszło mi w pamięć, że obecnie, gdy to czuję od razu robi mi się przyjemnie. Kolejnym wspomnieniem jest zapach wypieczonego chleba oraz parzące w ręce ciepło, gdy mogłem go przekładać na wózek a później na półki w przypiekarnianym sklepiku.
Najlepszy i najsmaczniejszy jest świeży, chrupiący chleb z masłem – więcej nie potrzeba!
Mój dziadek był pszczelarzem, więc mieliśmy zawsze pyszny, zdrowy i bez konserwantów miód. Gdy tylko było wybieranie miodu ja i mój brat czekaliśmy z nosem przy szybie i łyżeczkami w rękach na miodzik. Dziadek przynosił miód, kroił chleb i zajadaliśmy się tymi pysznościami. Wspaniały, wspaniały smak.Lejący miód i chrupiący chlebek to dziś jest moim ulubionym wspomnieniem z dzieciństwa.
Oj cudowne wspomnienia. Teraz już brak mojej ukochanej babci ale pamiętam ten cieplutki, świeżutki chlebek z ziarnami, który piekłyśmy razem z babcią kiedy miałam 8-9 lat. Teraz kiedy to wspominam było to jak magiczny rytuał powtarzający się co tydzień. No i oczywiście najlepsza piętna z domowej roboty białym serkiem rozpływającym się w ustach, na to mocno wysuszone salami, ogromny plasterek malinowego pomidora prosto z ogródka, których pielęgnacji mistrzynią była ta wspaniała kobieta i listek mięty. Idealnie połączenia.
Zapach świeżego chleba zawsze kojarzy mi się z dzieciństwem, ponieważ moja mama dbała o to, by w naszym domu każdego dnia było świeże pieczywo. Moim ulubionym śniadaniem były (i do tej pory są!) kromki z dobrej jakości masłem (cienko posmarowane!), plasterkami jajka, plasterkami pomidora, plasterkami gruntowego ogórka + odrobina pieprzu i sóli. Mmm, pycha!
Gorący , świeży jeszcze z piekarni,
pachnący świeżością w najlepszej jadalni.
Chleb prosto z pieca , z masłem naturalnym,
podany do ręki lekko masłem posmarowany.
Do tego miodu łyżeczka na wierzchu,
wystarczy do szczęścia o zmroku i zmierzchu .
Zawsze w soboty w domu, chleb nie miał ” piętki” ani z jednej ani drugiej strony. A to dlatego, że w soboty po chleb mama wysylala do piekarni mnie, a ja po drodze po prostu obgryzalam chleb z dwóch stron. Do tej pory jak uda nam się kupić świeżutki caly chleb to mąż wie że piętki należą do mnie ;)
Moje wspomnienia związane sa z domem rodzinnym i moja najukochańsza mama, która codziennie rano zanim jeszcze wstaliśmy do szkoły biegała do małej piekarni po jeszcze gorący chleb. Jego zapach wyciągał nas z łóżek, a na nas czekały kromki z masłem i dżemem i szklanka kakao. (zdrowa dawka cukru z rana :)) Teraz sama wypiekam chleb i moja czterolatka go uwielbia :)
Z chlebem u (miejskiej) babci nie mam dobrych wspomnień- kromki zimne bo rozmrażane i na dodatek smarowane masłem którego niecierpie :/ bleee
Za to w domu..mmm.. Świeży, z pieczonym/wędzonym boczkiem i czosnkiem..jedzony z tata o późnych godzinach nocnych :D
A dzis…aby majonezem móc posmarować ;p
“JAJKO Z CHLEBKIEM” :) Z babcinego dania, które uwielbialiśmy jako dzieci, po niewielkiej modyfikacji korzystam do dzisiaj. To jest pyszny sposób, żeby nie marnować chleba. Czerstwy chleb kroiła babcia na kosteczki i grillowała na patelni (ja dodaję trochę tłuszczu-grzanki są smaczniejsze i chrupiące do samego końca). Wbijamy jajka, wszystko mieszamy, solimy, pieprzymy i czekamy aż się zetnie do ulubionej konsystencji.
Uwielbiałam chleb moczony w wodzie prosto ze studni i posypanym cukrem-pychota albo z domowymi konfiturami mojej babci, których smak przenosił mnie do egzotycznego kraju, a ja, za każdym razem, czułam się jak w raju.
Moja mamusia dawała nam świeżutki chlebek z masełkiem i truskawkami do tego śmietana swojska, posypane cukrem. Pychaa. Teraz ja robię to dzieciakom:) Nie potrzebna żadna czekolada!
Oczywiście najlepszy chleb z masłem i CUKREM!
Albo chlebek z masełkiem i solą. Albo pamiętam, że jak byłam mniejsza to na “biwaku” robilismy z rodzicami chleb z masłem i cebulą! Zdecydowanie najlepsze czasy :)
Na samą myśl czuję w ustach ten smak…smak chleba, właśnie upieczone w sabatniku, w kuchni letniej. Ciepła, wielka, kroma z masłem, takim prawdziwym, domowym, posypana cukrem i cała zgraja dzieciaków zajadająca się tą pajdą jak największym rarytasem. Ach kiedy to było. ..piękne, beztroskie czasy.
Najsmaczniejsze wspomnienia: u babci – chleb wiejski z pieca z masłem i miodem (wszystko z własnej babcino-dziadkowej “hodowli”), u mamy – pajdy chleba lub świeże sobotnie bułeczki od sąsiadki pracującej w piekarni z masłem lub majonezem, z pomidorem i ogórkiem małosolnym; z własnej kuchni: chleb lub bułeczki z….i tu trudno mi się zdecydować:) – z twarogiem na słodko (miód, konfitura) lub na słono z rzodkiewką; z łososiem z kiełkami i suszonymi pomidorami i to co jadane od “zawsze”: zestaw od babci i zestaw od mamy:) Smacznego!
Od dzieciństwa uwielbiam smak świeżego, chrupiącego chleba grubo posmarowanego masłem, który był nieodłącznym elementem niedzielnych, rodzinnych śniadań. Piętka zawsze zarezerwowana była dla taty, bo to on na ten chleb najciężej pracował. Czasem jednak, ku mojemu szczęściu, rezygnował ze swojej przyjemności i oddawał mi, cieplutką jeszcze, piętkę ;) Mogłam ją wtedy posmarować masłem i miodem i nic nie dawało mi więcej szczęścia niż ta słodka kromka ;) Teraz też nie wyobrażam sobie niedzielnego śniadania bez świeżego chleba, a kiedy odwiedzają mnie rodzice, tacie zawsze oddaję piętkę – bez żalu, za to z tą samą miłością, z którą on oddawał ją mi.
A u mnie chyba najlepszym wspomnieniem z dzieciństwa było przynoszenia chleba od Cioci, która piekła go w wielkim kaflowym piecu, który wtedy wydawał mi się ogromny i niezmierzony;) zawijała go w gazetę, bo jeszcze ciepły przylepiał się do torby. A w domu walka o ciepłą kromkę z masłem i miodem, szczególnie piętkę! Hitem było bieganie po podwórku i wpadniecie do kuchni po pajdę chleba z masłem i solą… energia na całe popołudnie, a niesamowite wspomnienia do końca życia. I pomyśleć że to wszystko dzięki jednej kromce chleba. Niebo w gębie!
Najlepszy chleb to jak robił mój tata a babcia go piekła w piecu kaflowym. Jeszcze cieplutki zajadalismy razem z braćmi z masełkiem robionym przez babcię albo smalczykiem ze skawrkami a do tego cebulka. Wersja na słodko to położenie na niego swojskiej śmietany takiej tłustej i posypany cukrem niebo w gebie a jak nie było z czym to sam też chrupiący i wysmienity do tej pory pamietem ten smak mniam
Najsmaczniejszy zaraz po wyciągnieciu z pieca muśnięty masłem swoiskim do tego kubek ciepłego mleka prosto od krowy
Niebo w gębie
Ojejku, jako, że dzieciakiem byłam wybrzydzajacym, moje dzieciństwo to jedno wielkie chlebowe wspomnienie. W sumie ciężko wybrać jeden wariant smakowy kojarzacy się z chlebowym dzieciństwem, skoro moja dieta na chlebku się opierała. Pamiętam, że moją jedną z ulubionych kombinacji był chlebek z kwaśną śmietaną i cukrem. Nie mogło też zabraknąć maczanego w jajku i smazonego na tłuszczu oraz klasycznego z domowym smalcem ze skwarkami i kiszonym ogórkiem! No i oczywiście klasyk, którym delektuję się do dziś-z pasztetem, pomidorem, ogórkiem korniszonym i papryką ;)
Ciepło rozgrzewa moje serce, i niemal czuję ten smak jak wracam do wspomnień związanych z najlepszym chlebem, jaki było mi dane zjeść. Codziennie rano mój dziadek szedł do piekarni po świeży bochenek, a ja wraz z siostra niecierpliwie czekałyśmy na jego powrót i nasze ulubione piętki od chleba. Dziadek śmiał się z nas, że mamy czymś obłożyć chleb, ale my wolałyśmy jeść suchy. Zawsze był taki chrupiący i ciepły, zdecydowanie był to najlepszy smak mojego dzieciństwa. Niestety, mimo że wspomnienia są pełne radości i miłości, to zawsze zakręci mi się łezka tęsknoty w oku gdy wracam do tamtego czasu.
Chleb prosto z pieca z maseeełem i miodem, popijany świeżym mlekiem
Aktorzy: ja, moja siostra bliźniaczka, moja mama i on – w roli głównej CHLEB :)
Rzecz się dzieję na wsi, po całym dniu w przedszkolu. Wracamy późnym popołudniem zakładowym autobusem, mama zgarnia nas po drodze z pracy, siadamy na brudnych siedzeniach i rękami odrywamy od całego bochenka kawałki chleba. Moja siostra mięciutki miąższ ze środka, ja chrupiącą obudowę z wierzchu a mama tylko patrzy z pobłażliwym uśmiechem. Chleb był najzwyklejszy w świecie, z wiejskiej spółdzielni. Pachniał na cały autobus. Czasem do chleba wyjadałyśmy tłusty, biały ser prosto z papierka, w który był owinięty. Smak tych obu pamiętam do dziś. Dziś piekę sama, ale nigdy już nie udało mi się odtworzyć tamtego chleba.
Kurtyna :)
Moje wspomnienia to chleb tzw. lecytynowy – pulchny pszenno-zytni bochen z błyszczącą popękaną skórką i stanie w kolejce przed piekarnią. Smaki – piętka wciąż ciepłego chleba z masłem, masło się topiło a środek robił się kleisty. Pamiętam też dobre kromeczki posmarowane śmietaną i posypane cukrem. Kromka z masłem i rzodkiewką. Lubiłem też obwarzanki z toną soli. Ugniatało się też kulki z chleba albo wychodziło się z kromką na pole :)
Jako dziecko, uwielbiałam ze śmietaną i cukrem! To był chyba taki słodki zastępnik słodyczy, które w latach 80tych były towarem luksusowym ;) A dziś, taki świeży, ciepły i pachnący najlepiej smakuje z samym masłem :)
Moim smakiem chleba z dzieciństwa jest kromka gorącego chleba wypiekana w domowym piecyku mojego dziadka i serwowana z masełkiem i cukrem. Ten niezwykły przysmak od zawsze był wspominany przez moich rodziców. Kiedy byłem mały zajadałem się tymi przekąskami z ukochanym dziadziem, często zaniedbując obiad mamusi. Niestety dziadek zmarł gdy miałem 5 lat, ale mój tato przejął po nim tą formę sprawiania mi przyjemności. Dziś kiedy sięgam po gorący chleb, który piekę z tatą w domowym piecu marzę o tym aby poczęstować nim w przyszłości swojego syna :)
Pierwsze wspomnienie to okres dzieciństwa i przepyszny chlebek z zakwasu pieczony w kaflowym piecu przez moją ukochaną babcię, posmarowany domowym masłem.
Drugie moje wspomnienie związane z chlebem to czasy szkoły podstawowej i nasze “wypady” na dużej przerwie do pobliskiej piekarni po ćwiartkę świeżutkiego chleba. Ten smak chrupiącej skórki i zapach – niepowtarzalny i bezcenny.
Najpiękniejsze dziecięce wspomnienia wiążą się z pobytem na wsi u dziadków. Drewniana chatka, a w niej wielki, chlebowy piec, do którego babcia wkładała chleb na liściach chrzanu. Do dziś czuję smak i zapach tego chleba, z chrupiącą skórką obowiązkowo polanego świeżutką, swojską śmietaną i oprószonego cukrem. To była prawdziwa uczta.
Moja babcia sama wypiekała chleb, który najbardziej lubiłam jeszcze ciepły – masełko się na nim rozpływało. Natomiast nie lada rarytasem dla mnie były wyskubane z wierzchu chlebka ziarna słonecznika (babcia specjalnie stukała parę razy wierzchem bochenka o mój talerzyk, żebym miała ich więcej). No i oczywiście domowej roboty smalczyk ze skwarkami, odrobiną soli i korniszonkiem…palce lizać :)!
Sobotni poranek, mój tato szykuje sobie absolutnie najbardziej zakazaną, kaloryczną potrawę śniadaniową- pokrojona w plasterki kiełbaska z cebulką. Małej Ani nie wolno jeść tej cholesterolowej bomby, ale może wyczyścić patelnię pajdą chrupiącego chlebka. Chlebek maczany w kiełbasiano-cebulowym tłuszczyku jest moim numerem jeden wśród kulinarnych wspomnień z dzieciństwa.
Chleb najlepiej smakował latem u babci, która smarowała go masłem i układała na nim pomidora prosto z ogródka, posypywała odrobiną soli. Zjedzony na dworze smakował jeszcze bardziej.
Gdy byłam mała a w domu brakowało oszczędności to babcia robiła mi na deser sznytkę chleba polaną wodą i posypaną cukrem. Wspaniała przekąska i smak dzieciństwa.
Za to gdy podrosłam roztrzepywałam jajko w talerzu, maczałam w nim chleb i podsmażałam na patelni. Pychota.
U mnie jadło się chleb z piekarni, do ktorej trzeba było dymać rowerem 4 km, często po godzinie 21:00. Piekli go na następny dzień,ale miejscowy dzieciak zawsze wyprosił bochenek za “dwa złocisze”. Im bardziej spieczony, tym lepiej. Do tego tylko ugotowane na półtwardo jajko od kaczki, z wielkim, gęstym żółtkiem, w którym się maczało spieczoną skórę chleba. No i zwykła sól. beztroskie to były wieczory ..
Ach… przypomniałaś mi lata dzieciństwa i wakacje na wsi u babci :) Pamiętam babcię krzątająca się po kuchni i wyrabiająca całą michę ciasta drożdżowego. Uwielbiam stać pod piekarnikiem i zachwytem patrzyć jak chleb rośnie w oczach, aż ślinka cieknie po brodzie… a ten zapach unoszący się w domu o poranku – bezcenny. Jeszcze gorącą pajdę pałaszowałam ze smalcem domowej roboty wytapianym ze słoninki z dodatkiem cebulki, jabłka i majeranku,
(babcia robiła najlepszy smalec w całej okolicy, pozazdrościć by jej mogła sama Geeslerowa). Ble, nie znosiłam tego smrodu, ale gotowy smalec pałaszowałam, aż się uszy trzęsły… a do tego ogórek kiszony. Pychaaa :) Dla mnie to był rarytas!
Jestem rocznikiem 90. a najlepsze wspomnienia z chlebem w roli głównej dotyczą ogniska. Chleb pieczony na patyku, pachnący już nie tylko mąką i starym, babcinym piecem kaflowym, ale przesycony dymem. Chrupiący i sycący bardziej niż kiełbaski czy ziemniaki. To nasza tradycja. Zawsze na ogniskach jest taki chleb i zawsze znika błyskawicznie :)
Ciężko wybrać jeden najlepszy przysmak chlebowy, dlatego wybiorę dwa:)… Wybór zależy oczywiście od samopoczucia i dnia:)
W zimę na poprawę humoru najlepsza była chałka z kruszonką z domowym dżemem jagodowym….. Otarłam już ślinę z klawiatury, więc teraz opcja druga na słodką kolację, chleb prosto z patelni moczony w mleku i w jajku delikatnie posypany cukrem pudrem.
Jako dziecko zawsze wyjadałam piętki świeżego, dobrze przypieczonego bochenka chleba z odrobiną dobrego masła. Najlepiej smakował mi chleb mojej mamy, który piekła i piecze do dziś na swoim tajemnym zakwasie zawierający wiele ziaren. U babci pamiętam jadłam najczęściej grzanki z miodem lub nutellą – przysmak dzieciństwa. Często też wykorzystywałam środek bułki na robienie gumki do mazania, a chrupiącą skórkę zajadałam ze smakiem.
witam
wspomnienie z chlebem hmmm nasuwa mi się od razu prababcia :) pamiętam że chleb robiła go sama i jadłem go posmarowanym masłem i posypanym cukrem :) pamiętam że był tam koń na biegunach na którym się bujałem a prababcia dawała mi własnie taki chleb :)
Dla mnie świeży chleb najlepiej smakuję ze smalczykiem ze skwarkami od babci, zagryzany ogórkiem kiszonym. Jest to smak dzieciństwa, dorosłości i mam nadzieję starości.
Chleb, chlebek najlepiej zapamiętałam z dzieciństwa grube pajdy krojone samemu, smarowane smalcem ze spyrkami(skwarkami) i posypane solą.Pamiętam również że jako dzieci lubiliśmy chrupiące kromki które robiło się w bradrurze (piekarniku) potem nacierało się czosnkiem i zjadało.A jak coś zostało robiło się wodzionka którą do tej pory uwielbiam a robiło się ją tak chleb najlepiej czerstwy łamało się na małe kawałki wrzucało do miski, do tego dodawało się smalcu, czosnku.Dużo czosnku i soli do smaku.Pamiętam jak siedzieliśmy wszyscy przy stole i z jednej miski zajadaliśmy pyszną wodzionkę.Ten konkurs nastroił mnie bardzo sentymentalnie.Idę robić wodzionke ;-)
Od kiedy moja rodzina liczy więcej niż 1+1, piekarnik rozgrzewam znacznie częściej…To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, aczkolwiek jeśli można zakochać się w zapachu i smaku to rzeczywiście tak właśnie było… Już w dzieciństwie potrafiłam stać godzinami pod osiedlową piekarnią i wdychać unoszący się zapach świeżego pieczywa. Z ukradka przyglądałam się piekarzom wynoszącym całe skrzynie wielkich bochnów pakowanych do sprzedaży. Tego wspomnienia nie zatarł ani ulatujący czas ani pędzące naprzód życie. Postanowiłam je u siebie utrwalić, a u moich dzieci budować w domowym zaciszu. I tak od ponad roku piekę chleb, najwspanialszy, bo domowy, najlepszy bo z dodatkiem miłości.
Ja pamiętam z dzieciństwa jak mama maczała chleb w mleku i jajku a potem go piekła na patelni, wspominam jako pychotkę ale czy teraz by smakowało tak samo…. :)
Kiedy dzieckiem byłam to z chleba najbardziej WODZIONKĘ lubiłam.
Babcia najlepszą gotowała!
Boże! Ile ja bym teraz za nią dała!
Przepis? Nie ma sprawy!
Chleb, woda, smalec, czosnek i przyprawy.
Choć czasem jeszcze ją sobie gotuję,
to smakiem babci nie dorównuję!
W rodzinnym domu mojej mamy nie było bogato, ale smak chleba “maźniętego” wodą i posypanego cukrem doskonale pamiętam i przechowuję we wspomnieniach jak najcenniejszą relikwię :)
Drugie wspomnienie to zimowe poranki przed wyjściem do szkoły (wyjście odwlekane w nieskończoność): siedzimy w ciepłej kuchni, mama stawia nożem znak krzyża na bochenku, smaruje dla mnie piętkę masłem “od gospodarza” i miodem, do tego kubek gorącego kakao. To są smaki mojego dzieciństwa :)
mam kilka lat, budzę się kiedy jest już jasno. Po domu rozchodzi się smakowity zapach, już wiem co się szykuje. Ubieram się szybko i w kilka minut jestem już w kuchni, tam sie rozpływam. Mama się uśmiecha i wyjmuje świeży chleb z pieca, wielkie bochny są rumiane, pachną niebiańsko, mama otrząsa je z liścia kapusty na którym były pieczone, z resztek popiołu i kawałków węgla drzewnego. Chwilę wcześniej wyjęła z pieca moje ukochane podpłomyki, wie, że najbardziej lubię te z cebulką i czosnkiem na górze i właśnie te kładzie przede mną, przekrojone na pół i posmarowane odrobiną masła które poprzedniego dnia ubiła ze śmietany od naszej krowy. Posypuje mi podpłomyki odrobiną soli i robi herbatę z sokiem malinowym. Jestem w siódmym niebie.
Takie właśnie są moje wspomnienia z dzieciństwa, pyszne, aromatyczne i absolutnie dla mnie wyjątkowe. Teraz mama piecze już chleby tylko na święta i inne okazje, kiedy jest nas więcej w domu by chleb szybko znikł. Kocham budzić się o poranku kiedy no nosa zaczyna wdzierać się ten zapach, zapach szczęśliwego dzieciństwa. Łzy kręcą mi się w oku kiedy teraz moja mała ukochana córeczka zajada się chlebem babci Irenki (Tiljanki jak ją nazywa, słodko przekręcając imię babci) i mruczy przy tym z zadowoleniem mówiąc : To jest pycha!!
Mam kilka lat, budzę się kiedy jest już jasno, po domu rozchodzi się smakowity zapach, już wiem co się szykuje. Ubieram się szybko i w kilka minut jestem już w kuchni, tam się rozpływam, mama się uśmiecha i wyjmuje świeży chleb z pieca, wielkie bochny są rumiane, pachną niebiańsko, mama otrząsa je z liścia kapusty na którym były pieczone, z resztek popiołu i kawałków węgla drzewnego. Chwilę wcześniej wyjęła z pieca moje ukochane podpłomyki, wie, że najbardziej lubię te z cebulką i czosnkiem na górze i właśnie te kładzie przede mną, przekrojone na pół i posmarowane odrobiną masła które poprzedniego dnia ubiła ze śmietany od naszej krowy, posypuje mi je odrobiną soli i robi herbatę z sokiem malinowym-jestem w siódmym niebie.
Takie właśnie są moje wspomnienia z dzieciństwa, pyszne, aromatyczne i absolutnie dla mnie wyjątkowe, teraz mama piecze już chleby tylko na święta i inne okazje, kiedy jest nas więcej w domu by chleb szybko znikł, a ja kocham budzić się o poranku kiedy no nosa zaczyna wdzierać się ten zapach, zapach szczęśliwego dzieciństwa. Łzy kręcą mi się w oku kiedy teraz moja mała ukochana córeczka zajada się chlebem babci Irenki (Tiljanki jak ją nazywa, słodko przekręcając imię babci) i mruczy przy tym z zadowoleniem mówiąc : To jest pycha!!
Wyśmienitym posiłkiem serwowanym przez moją babcie nie mi ale mojej mamie był chlebek ( pieczony w piecu ) posmarowany swojskim smalcem i posypany szczypiorkiem.
Pamiętam jak wracając ze szkoły pozbawialiśmy skórki chleb kupiony do domu. Przysmakiem był też chleb ze śmietaną i cukrem. A czasem świeży chlebek z wędzona na Święta kiełbasą albo szyneczką.
Babciny Ciepły chlebek z masłem czosnkowym, albo ze domowym smalczykiem i skwarkami. Mmmmmmm pycha! :)
Moja babcia i mama również kazały pocałować chlebek jak spadł na podłogę, było to w ramach szacunku i podziękowania Bogu, że mamy co jeść, bo wiadomo lekko nie było.
Jako dziecko najbardziej uwielbiałam jadać piętkę, o którą trzeba było walczyć z rodzeństwem.
Chlebek jadałam z różnymi, teraz dla mnie wręcz dziwnymi i nie do zjedzenia dodatkami.
Zazwyczaj było to masło a na to ketchup, masło i posypany na to cukier, a nawet maczałam sobie chleb w śmietanie.
Będąc dzieckiem były to dla mnie najsmaczniejsze połączenia, z chlebkiem w roli głównej :)
W dzieciństwie uwielbiałam chleb zamoczony jedną stroną w śmietanie posypany cukrem oraz chleb świeżo wypieczony przez babcie jeszcze cieplutki i kromusie posmarowane masełkiem domowo wyrabianym posypanym solą. Do dziś mi ślinka cieknie na samą myśl o tym mniam! :)
Wszystkie najpiękniejsze,pełne słońca wspomnienia z dzieciństwa pochodzą z czasu spędzanego u dziadków na wsi.W spiżarce zawsze leżał wielgachny,okrągły chleb.Babcia przyciskała bochen do piersi i kroiła wielkie kromki,które ledwo trzymaliśmy w rączkach.Zajadaliśmy z masełkiem robionym przez babcię.Siedząc wtedy z kromką chleba na ganku babcinego domu nie wiedziałam,że tak oto tworzy się najcudowniejszy obraz mojego dzieciństwa…
kanapki z cukrem polane woda ,kanapki ze smalcem i czosnkiem,kanapki z maslem i magą mhm,a najwieksze klotnie byly o pietke ze swierzego duzego okraglego bochenka ,chlep przypiekany na starym piecu na blasze zglodnialam ide zjesc kanapke
Uwielbiam zapach świeżego chleba! U mnie w domu na niedzielę piekła go zawsze babcia, zajadaliśmy się nim z bratem popijając mlekiem prosto od krowy. Kromka takiego chleba z domowym masłem i dżemem truskawkowym tworzyły niezapomniane połączenie:)
Ależ się rozmarzyłam o wspomnieniach z dzieciństwa. Otóż najbardziej pamiętam jak na kawałek chleba sypało się cukier i polewało mlekiem a nawet wodą jak mleka zabrakło. A chleb który był trochę starszy kruszyło się , wrzucało do miseczki zalewało się ciepłym mlekiem , posypywało się cukrem i jadło . Mhhh ulubione śniadanie tamtych lat.
Zawsze co sobotę szłyśmy z mamą na zakupy do warzywniaka, do piekarni i do lokalnej mleczarni! Po zakupach zamiast obiadu jadłyśmy z siostrą świeżutki chlebek ze świeżym twardym masłem, mama się na nas złościła ze obiad zaraz będzie a my najedzone! Ale tego smaku i tych sobót nie zapomnę do końca życia!
Pierwsze wspomnienie z chlebem w roli głównej? Małe kanapeczki ze świeżego chleba z chrupiącą skórką, ze świeżym masłem i startym żółtym serem…Najsilniejsze wspomnienie z przedszkola ;) A poza tym świeży chleb z masłem i cukrem, jedzony zawsze u babci i popijany gorącym kakaem na mleku prosto od krowy.
Wiem, że powszechnie jadano chleb z masłem i z cukrem, jednak w mojej pamięci nie ma czegoś takiego… Jest za to “chleb z masłem i ZE solą” – dżiiiizzzz….jak ja to uwielbiałam! Ja i mój tata. Chyba dlatego do dziś wiecznie wszystko mam za mało słone – wiem, to źle – ale myślę, że to właśnie wina tego “chleba z masłem i ze solą” jest ;)
Z zamierzchłych czasów “operskich” być może pamiętasz, że byłam au pair we Francji. Pierwszy miesiąc był na tyle stresujący, że schudłam 8 kg. Ale potem…odkryłam o której godzinie w pobliskiej “bulanżerii” można kupić ciepłe bagietki! I to był mój koniec – nie muszę chyba dodawać, że po roku wyglądałam jak całkiem pokaźna bagietka :D
Dobrze, że do Polski wróciłam (z 10 kg na plusie), bo podejrzewam, że aktualnie wyglądałabym jak moooonstrualna bagieta, z croissantami zamiast rąk w dodatku ;)
Ach…te francuskie piekarnie na każdym rogu… :)
Ja uwielbiałam pudding chlebowy, który zawsze robiło się jak zostawała chałka.. Był to przepis mojej babci, którego do dnia dzisiejszego nie udało mi się jeszcze z niej wyciągnąć.. Uwielbiałam go na tyle, że często specjalnie chowałam jeszcze świeżą chałkę, żeby rodzeństwo nie zjadło całej i babcia mogła zrobić pudding.Taki przepis z odzysku, ale za to jaki pyszny, z miodem, rodzynkami, mlekiem.. pisząc o tym aż przypomina mi się okres dzieciństwa kiedy przyjeżdżała do nas babcia i wieczorami jedliśmy ten pudding, zawsze obowiązkowo wylizując miskę po skończeniu! :)
Ja, Warszawianka a wspomnienie mam o chlebie ze Wsi:) to tez wspomnienia wakacji u Prababci, kiedy wracala z targu we wtorki i soboty z cieplym, wielkim ograglym, a raczej owalnym bochenkiem chleba:) potem byl caly rutylal, smarowanie wiejskim maslem, kubek cieplego mleka, ktore Prababcia przynosila o 5 ej rano od sasiadki, swiezo zebrane od krowy. To byl cudowny, niepowtarzalny czas. Niestety juz sie nie powtorzy, chocciagle szukam takiego chleba.
Będąc dzieckiem chętnie chodziłam rano po świeży chleb do sklepu- a że był 3 budynki dalej mama widziała mnie z okna i pozwalała.
Wiadomo było o której dostawa, więc zawsze trafiałam na chlebek prosto z piekarni. Wysiadał pan pachnący świeżym pieczywem z koszami pełnymi złocistych, aromatycznych i jeszcze ciepłych bochenków.
Od stania w kolejce , tych wszystkich kuszących zapachów i patrzenia na ten wspaniały widok robiłam się głodna.
Gdy tylko dostałam swój bochenek wybiegałam szczęśliwa i zaraz za drzwiami obrywałam chrupiącą piętkę i rozkoszowałam się smakiem, a mama po moim powrocie ( pół godz) zawsze kwitowała to tak : ,, I co… znów dali ci nadgryziony przez myszy?”
Chleb, jak mawia moja babcia jedyna rzecz do jedzenia która nigdy się nie znudzi!
Ja pamiętam właśnie taki, pieczony przez babcię, wiejski chleb, z chrupiącą skórką, posmarowany masełkiem, oczywiście domowej roboty. A na to pokrojony, przed momentem zerwany z krzaka, czerwony, dojrzały pomidor… Na to odrobina soli i jestem w niebie :)
Pamiętam, że jako dziecko biegałam po podwórku z pajdą chleba ze smalcem. Czasem był to chleb z masłem i cukrem. Pychotka. Kiedy w domu zostawało sporo niezbyt świeżego chleba, mama robila nam go w jajku na patelni. Teraz ja tak robie swoim dzieciom. Często lubilam też zjeść bułkę, z której wyjadałam miąższ a zamiast niego wkładałam kapustę kiszoną. To byl dopiero rarytas :)
Przysmak od mojej babci dla swoich wnucząt wyglądał tak:
Chleb jej wypieku z masłem jej wyrobu, a na to jajecznica z pokrzywą zebraną spod płotu.
Ahhh pamiętam chlebek z chrupiącą skórką. Kromka ukrojona na co najmniej 2 cm szerokości, posmarowana masełkiem i do tego posiekaną cebulką. Wszystko lekko posypane solą….mniam.
Ojej pamiętam jak dziś świeży chlebuś mamy, który tak cudnie pachniał i miał taką chrupiącą skórkę. Mama zawsze smarowała tą skórkę rozpuszczonym masłem które wchłonięte dawało cudny smak. Uwielbiałam jeść ten chleb z bitą śmietaną (która tworzyła się w procesie ubijania masła w tradycyjnej maślniczce) i cukrem. Kochana babcia zawsze wołała na ten przysmak gdy ubijała masło…. cudowne wspomnienia, dziękuję Wam, że je przywołaliście :)
Chleb jest moim towarzyszem przez całe życie. Stało się tak dzięki mojej mamie, która dbała o to, abym nie wychodziła z domu bez śniadania i do dzisiaj mi tak zostało. Dokładnie pamiętam moje ulubione szkolne kanapki z serem i pomidorem. W pamięci również zachowały się różne zupy, do których zajadałam chleb z masłem, a do zupy mlecznej rwałam kromki chleba i jak najmocniej namaczałam. Zresztą teraz też tak jest, ale smak ze wspomnień pozostał :)
Jako dziecko około 5-cio letnie jeździłam wraz z dwoma siostrami do prababci, która mieszkała na takiej prowincji na której właściwie nie było nawet sklepu. Miała typowe gospodarstwo: krowy, świnie, kaczki, gęsi, kury, koń , a nawet swoją pasiekę (do tego ha pól na których zawsze coś uprawiała). Sama piekła chleb na chrzanowych liściach, sama też robiła biały ser. I właśnie taka pajda chleba z chrzanowego liścia, który miał kwaskowy smak plus plaster swojskiego białego sera, a to wszystko polane miodem ze swojej pasieki…aż ślinka leci.Wtedy nie umiałam tego docenić, ale teraz na samo wspomnienie łzy same napływają mi do oczu.
Moje wspomnienia obudziłaś i to jak cudowne, mam 6 lat, nowa piekarnia w okolicy idziemy sobie z mamą i 3 letnim bratem jako nowi mieszkańcy miasteczka. Chrupiąca skórka i pół chleba suchego zjedzonego zanim doszliśmy do domu, a w domu z świeżym masełkiem z przepisu babci uwielbiam zarówno zapach jak i smak. Teraz chyba takich chlebów już nie ma w piekarniach…ale spróbuję zrobić z córeczką taki nasz chrupiący, który nawet z samym masłem jest daniem idealnym.
Zapach wielkich, różowych piwonii delikatnie muska zanurzone w wielkich płatkach nozdrza małej dziewczynki w marynarskiej sukience. Dziewczynka podnosi głowę pełną brązowych loczków, a jej wzrok pada na pana z laską i czarnym kundelkiem u boku. Biegnie za nimi i woła: “Dziadku, dziadku… Mogę iśc z Wami?”.
W rzeczywistości starszy pan był moim pradziadkiem, który kiedy odwiedzał swoją córkę (a moją babcię) często spacerował powolnym krokiem do znajdującej się niedaleko piekarni. Był to budynek, w którym mieściły się piece, a pieczywo było rozwożone co rano do pobliskich sklepów. Dziadkowi Florkowi jednak piekarze sprzedawali chleb i bułki prosto z pieca :)
Dziadek walczył w II wojnie światowej i jako 19-latek spędził ranny kilka dni pod gołym niebem – wiedział co to głód, ból i strach! Zawsze przed pokrojeniem całowali i czynili z babcią znak krzyża na bochenku chleba ucząc mnie zjadania każdego okruszka. Wtedy przyjmowałam to bez zastanowienia, dziś rozumiem…
Cieszę się że miałam ich przy sobie tak długo i, że zdołali mi tyle dac :)
wspomnienia z chlebem hmm.. wakacje.. lato… moja babunia wraz ze swoimi siostrami miały dom nie duży po swoich rodzicach na wsi.. zawsze w okresie wiosny lata cała rodzinka czyli moi dziadkowie cioteczki i rodzice przyjeżdżaliśmy tam wypoczywać w każdej wolnej chwili i … i ten chleb mmm .. byłam za mała nie wiedziałam z kąd ale babunia taki jak wtedy chlebek serwowała to nikt nigdy nie zapomni, do dzis z mamą wspominamy te cudowne czasy, ten chlebek smalczyk, ogóreczki w słoiku zawsze podkradane, pomidorki tak soczyste do tego chleba… pamiętam ze wieczorem zawsze był gorący… nie pamietam dlaczego wieczorem a nie rano.. dzięki Wam zapytałam mamy właściwie z kad babunia nam dawała taki pyszny.. a mama mi na… to z własnego wypieku Ty się bawiłaś a babunia nam piekła… popłakałam się .. bezcenne :)
Od małego tato karmił mnie świeżym chlebkiem z prawdziwym domowym smalcem i ogórkiem kiszonym – prawdziwy smak z dzieciństwa.
Dzieciństwo to czas chleba z patelni na oleju najlepiej z ziołami do tego można było dołożyć trochę sera mocne grzanki ;)
Kanapeczki ze swieżego chlebusia pieczonego w prawdziwym piecu u prababcia ze śmietaną i cukrem :D mniaaam palce lizać!! A na to wspomnienie moje dzieci mówią: fuuujjj! A ja pamiętam ten zapach babcinego przysmaku do dziś :D
Oj…pamiętam jak w szkole na długiej przerwie szło się z kolegami do pobliskiego marketu i kupowało pół bochenek chleba za 50 groszy…to były czasy gdy jeden bochenek kosztował 1zł!!! A potem wracając do szkoły całą bandą rwalo się po kawałku i jadło ze smakiem…cudne czasy przypomniałaś
W dzieciństwie odwiedzała nas młodsza kuzynka i częstowała chlebem z “nutellą” PRL – kromkę chleba smarowała masłem, posypywała cukrem i … kawą sypaną, radośnie wołając, że uwielbia kanapki z kremem czekoladowym ;) Mnie ten smakołyk nie urzekł. Najmilej za to wspominam jeszcze ciepły, świeży chleb, kupowany wraz z moimi dwiema siostrami na prośbę mamy po szkole. Jak się można domyślić, gdy wracałyśmy choć z piętką było dobrze!
Najlepszy był smak świeżego chleba maczanego w zupie rybnej przygotowywanej przez moją św. pamięci babcię. Smak naprawdę niepowtarzalny ze względu na to, że taka zupa była tylko raz w roku – na święta Bożego Narodzenia. Niestety wraz z babcią umarł też przepis na tę niezwykłą potrawę.
Świeżutki chlebek śmietaną polany,
A po wierzchu białym cukrem posypany!
po dziś dzień pamiętam ten zapach i smak,
tego połączenia z dzieciństwa najbardziej mi brak!
pamietam jak odwiedzalysmy z siostra dziadkow w lecie. smak pysznego chleba namoczonego w wodzie ze studni i posyoany cukrem, pyszny. teraz obudzily sie wspomnienia, bo tem sam chceb jest przedawany do dzis, a ja mieszkam w domu dziadków i studnia jest nadal czynna. ciekawe czy moje dziecko w lecie bedzie jadło moj smakołyk z przed lat, bo bardzo lubi słodkie kanaeczki
Kiedy byłam mała w domu “się nie przelewało”, także nie było mowy o wyrzucaniu chleba. Mama zawsze “utylizowała” go dla nas obtaczając czerstwe kromki w jajku roztrzepanym z mlekiem i smażąc na rozgrzanej patelni. To była moja ulubiona przekąska. Z czasem specjalnie kupowaliśmy więcej pieczywa, żeby zostało do smażenia! Kiedy dorosłam dowiedziałam się, że to taki chleb jest znany na całym świecie jako tosty francuskie :)
Ciepły i chrupiący chleb prosto z pieca mojej babci był rarytasem sam w sobie. Ja i moje rodzeństwo kochaliśmy wcinać ten rozkosznie miękki wypiek, urywając go po kawałku z bochenka i popijając ciepłym mlekiem prosto od krowy. A zimny najlepiej smakował z konfiturą porzeczkową – słodką z nutą kwaskowości. Szacunek do chleba i niepowtarzalny jego aromat to najlepsze wspomnienia z polskiej wsi mojego dzieciństwa.
Za dziecka, pamiętam jak mama na mięciutkiej kromeczce rozsmarowała masło, śmietanę i posypała sporą ilością cukru. Uwielbiałam je jeść szczególnie w piątkowy wieczór oglądając straszne filmy z braćmi. Natomiast tata po rozsmarowaniu margaryny kroił kromkę w małe kosteczki i na każdy kwadracik z osobna dawał kapeczkę ketchupu. Takie oto “koniki” były dla mnie najlepszą formą podania :)
I ja jadałam chleb z śmietaną i z cukrem, z kiełbasą samodzielnie wędzoną przez Dziadka, czy gotowanymi jajkami od kurek biegających po podwórku.
Każda wersja była przepyszna, bo to Babcia samodzielnie piekła chleb. Raz na kilka dni – wielki pachnący bochenek, który pałaszowaliśmy z bratem jeszcze ciepły. A z czym Nam najbardziej smakował i jaki smak zapadł przede wszystkim w pamięci? Ten podawany z prawdziwym masłem, powidłami z śliwki węgierki i popijany mlekiem :)
Chleb mojego dzieciństwa kojarzy mi się z ŻYCZENIAMI…, takimi które zawsze MAMA spełniała. Tak więc był chleb z grubym plastrem pomidora, pieprzem i solą. Był chleb, z którego zawsze “uciekała” kiełbasa… zazwyczaj do kieszeni. I było chlebowe party z masłem. Dziś nasza pociecha też kombinuje z chlebem, zwłaszcza gdy nie patrzymy. :-)
chleb mojego dzieciństwa to pajda z masłem i kakao przy kaloryferze w zimowe sobotnie wieczory
Uwielbiałam i dalej uwielbiam pajdę chleba, najlepiej jeszcze ciepłego, posmarowanego smalczykiem babcinej roboty i posypanego zieloną cebulką. Jak ja się tym zajadałam, a przecież nie było to jakieś wykwintne danie. Jest to mój smak dzieciństwa.
Jako dziecko tradycyjnie na przekór wszystkim chlebek jadła dopiero po oberwaniu skórki. Nie wiem dlaczego tak robiłam, bo przecież skórka jest najlepsza, zwłaszcza chrupiąca. Kiedyś tak się zawzięłam, że mama postawiła mi ultimatum – albo zjem wszystko albo nie wyjdę na podwórko. No i siedziałam cały dzień w domu.
A ja jadłem chleb zapiekany z makiem i cukrem pudrem. Na kromkę nakładało się łyżkę masy makowej i wkładało do piekarnika na ok. 10 min. Po wyjęciu posypywało się cukrem pudrem. Chlebek był nieziemski i bardzo chrupiący. Pamiętam też, jak babcia kiedyś za długo go podpiekała, bo się zagadała z sąsiadką, a ja przez to o mało co nie straciłem zęba, bo chleb był twardy jak kamień.
Jako dziecko byłam bardzo wybredna jeśli chodzi o jedzenie. I nie chodziło tu o smak, ale o wygląd, który musiał mnie zachęcić do jedzenia. Dlatego rodzice byli niejako zmuszeni do wykazania większej kreatywności przy przyrządzaniu mi kanapek. Najbardziej lubiłam te w kształcie zwierząt. Rodzice wyczyniali z moim chlebem prawdziwe cuda. Ważne były dwie złote zasady – musi być kolorowo i zwierzęco. A składniki mnie już nie obchodziły, bo smakowało mi wszystko.
Najpyszniejszy chleb to wypiek mojej babci, która piekła go z żurawiną i pestkami dyni. Mogłem go jeść nawet suchy, ale najczęściej smarowałem cienka warstwą masła. Wystarczyły zaledwie dwie kromki żeby być sytym. Pychotka.
Lato 1989, może 1890 roku. Ja, siostra, rodzice i jeszcze dwie inne rodziny z dziećmi na tygodniowym biwaku nad stawem znajomych. I codzienne wyczekiwanie na któregoś z dorosłych, wracającego z pracy z wielką skrzynką gorącego, okrągłego chleba. Każde z dzieci dostawało całe pół tylko dla siebie! Między kęsem a kęsem w najlepsze trwała zabawa i brudni byliśmy niemiłosiernie, ale wtedy chleb smakował najlepiej – nie za stołem, z rękami na blacie, nie z wędliną i (brrr) pomidorkiem, a nawet nie z masłem i cukrem. Do dzisiaj szukam tego smaku, ale myślę, że sekretem jest unikalna przyprawa – beztroski czas dzieciństwa.
mój smak chleba z dzieciństwa, to kanapka – nazwana przez mojego męża, gdy mu zaprezentowałam nowy smak – z tzw. trawą :) przepis prosty: świeży chlebek, wyjęty z pieca, masło czosnkowe (oczywiście wyrób własny), porwana z grządki (wersja zimowa z doniczki) natka pietruszki, sól świeżo zmielona w antycznym młynku prababci. Done! Dziś, dla tego smaku, tego wspomnienia i dla moich domowników – wypiekam własny chleb, uprawiam warzywka, mielę sól… w młynku prababci.
Kto by tam myślał o dodatkach do chleba! Gdy jeszcze ciepły pojawiał się na kuchennym blacie, czekałam, aż nikogo nie będzie w okolicy… I hyc! Wyjadałam cieplutki środek, zostawiając skórkę aby nikt się nie zorientował. Mając 5 lat naprawdę sądziłam, że mogę to zwalić na myszki… ;)
Kurczę….myślałam, że jak napiszę, że jedliśmy chleb ze śmietaną i cukrem to będę oryginalna, a tu każdy to pamięta. Takie czasy były. Więc powiem tak: najbardziej zawsze lubiłam zjadać czyjąś kromkę, bo wiadomo, że z cudzego talerza lepiej smakuje :)
Moje wspomnienie z dzieciństwa z chlebem w roli głównej to potajemnie robione kulki z wnętrza chleba, za które dostawaliśmy z bratem reprymendę, by nie bawić się chlebem. Jeżeli miałabym wybrać dodatek ulubiony do chleba za czasów dzieciństwa byłby to paprykarz szczeciński. Co jakiś czas kupuję puszeczke z nadzieją powrotu smaku z dawnych lat.. niestety to już nie to samo. Pozdrawiam serdecznie wszystkich chlebowiczów :)
Dzień dobry kochani!
Czytałem wszystkie komentarze! Coś pięknego! Jako, że świadomie mam zamiar złamać regulamin konkursu – proszę Was o chwilę uwagi. Napisałem ,,kiedyś tam” ( z rok będzie) opowiadanie. O chlebie. Potem przepadło w czeluściach szuflady. Ale odkopałem je, przepisałem na kompa. I mam…uprzedzam,że będzie to długi komentarz. Przeczytajcie jednak.Warto – tak mi żona podpowiada!
JA CHLEB.
Bardzo lubiłem to miejsce. Leżeliśmy obok siebie, na drewnianych półkach, razowe po prawej, żytnie po lewej, gdzieś u stóp dwieście bułek różnego kalibru. Nieopodal mnie chleby fińskie i grahamy, amarantus, orkiszowy i kresowy. Jasne – tygrysie, włoskie i słowiańskie. Byliśmy częścią elity, załogą która wspomoże głodnych i nienasyconych, uraczy ich stoły, blaty, czasem kolana. Obecność słodkich bułek, pączków i nadziewanych budyniem dziwaków nam uwłaszcza. To zwyczajne słodziaki, wyrabiane z mniej lub bardziej wyrośniętego ciasta. Może apetyczne i pociągające, lecz nieistotne uzupełnienie naszego rodu. Jednak nie o nich ta historia.
Czas spędzony w ciepłej i mącznej piekarni, był moim ulubionym czasem. Wszyscy czuliśmy się równi, podobnie ważni. Nie było podziału na klasy i gatunki, ceny i przeznaczenia. Chleb to był po prostu chleb. Moi bracia i siostry stłoczenie obok siebie, cieszyli oko. Chciałoby się rzec – moja mąka. Choć większość wygląda inaczej i tak jesteśmy jednością. Jednak wszystko co dobre mija, jak mrugnięcie powieki. Wczesnym rankiem, pod piekarnią słychać było głosy. Już wiedziałem, że trzeba ruszyć na bój. To miłe uczucie, a jednocześnie po piętce, depcze Ci myśl sroga i wzdrygająca. Jak skończysz? Dziś czy jutro? Czy zaspokoisz swoich właścicieli? Jacy będą Twoi właściciele?
W sklepie układano nas na półki, wyżej i niżej. Niektórzy lądowali za szybą, blisko oczu nabywających. Jeden z nas otrzymywał cios w sam środek, druciany patyczek przebijał wnętrze. Został wyceniony. Pełnił rolę informacyjną i to było już coś. Choć niejednokrotnie byłem świadkiem pytań. Pytania o cenę, o nazwę, o rozmiar, świeżość, jeszcze raz o cenę. Nasi nabywcy to śmieszni ludzie.
Jako chleb ziarnisty, ciemny, delikatnie wilgotny musiałem czekać dłużej na wybrańca. Nie kusiła moja cena, ani wygląd. Choć szczerze, to mam piękny kolor i wnętrze. Jednak szeptano, że nie pasowałem do wszystkiego, byłem towarem specjalnym. To dla mnie zaszczyt. Być kimś specjalnym. Mój przyszły właściciel zazwyczaj pięknie wyglądał i pachniał, lubiliśmy się od pierwszego momentu. Choć czasem trafiał się ON. Takich obawialiśmy się najbardziej. Z uśmiechem prosił o chleb, dorzucał kilka bułek, ciastka na wagę. W jego domu było różnie. I pięknie i dziwnie. Mijały dni. Już po drugim, wiadomo jest co się święci. Patrzy na nas dziwnym wzrokiem, chwyta w ręce. Te ręce czasem drobne i delikatnie, czasem męskie. Lądujemy w ciemnym miejscu, gdzie nie pachnie życiem. Takiego zakończenie boi się każdy z nas, od kajzerki począwszy. Śmierć przez wyrzucenie.
Inaczej sprawa się ma z chlebem białym. Znikał szybko w rękach starszych i niewybrednych. Kusił ceną i prostotą, bez zbędnych emocji, oddawał się w ręce kupujących. Taki chleb pasuje do wszystkiego, można go posmarować, zamoczyć w ciepłej strawie, uraczyć się jego zapachem, zjeść z dżemem. Bywa rozdzierany na kawałki, konsumowany samotnie, dzielony na 10 par rąk, lub tylko na dwie. Taki chleb bywa kupiony bez zastanowienie, lub za żółte monety, cierpliwie zbierane. Wiem, że czasem zjada się jego okruszki, gdzieniegdzie ląduje w śmieciach. Czasem przeżywa drugie życie, wyłowiony z tych czeluści. Trafia w ręce ludzi, którzy sami zostali wykluczeni. To jest dopiero bagaż doświadczeń.
Niejeden chciałby zapytać mnie, jak to jest być chlebem. Chętnie odpowiem. Krótko mówiąc czuję się bohaterem. Patrzę na świat z innej perspektywy, zaglądałem w gardła niejednemu człowiekowi, obsługiwałem nauczycieli, dyplomatów i obytych w świecie podróżników. Pamiętam chwile wzniosłe i momenty intymne. Byłem świadkiem chrztów, komunii, ślubów i pogrzebów. Zawsze cierpliwie obecny, czasem zapomniany pod białą serwetką. W koszyczkach, na talerzach, na desce. Dotykały mnie szlachetne ręce, bywało że obsługa trzymała jedynie w rękawiczkach. Początkiem sięgam do roku 1945, kiedy to w niewielkim zakładzie piekarniczym stawiałem pierwsze kroki. Dopieszczany i modyfikowany, by dziś wystąpić pod zacną nazwą chleb PEŁNE ZIARNO. To były naprawdę piękne czasy. Wspomnienia powracają, barwiąc codzienne dni. Jestem silny, długo takim nastrojom się nie poddaję. Każdego poranka rodzę się na nowo i mam nową misję. Nakarmić głodnych. Myślę częściej o przyszłości. Widzę szanse i zagrożenia. Wiele dobrego da się powiedzieć o klientach piekarni. Czasem jednak, żeby powiedzieć coś dobrego trzeba zacisnąć powieki. Czasem też i usta. Gdybym potrafił mówić, wykrzyczałbym całym sobą pewną myśl. Jestem pewien, że chleb to życie i kto ma w domu chleb ma wszystko. Ty musisz zdecydować czy myślisz tak samo. Świat dzieli się na tych, którzy wiedzą ile jestem wart, i na tych którzy nigdy się nawet nie domyślą.
KAROL PĘKSA
Dla mnie smak dzieciństwa to pajda świeżego, chrupiącego chleba, grubo posmarowana gęstą,wiejską, prawdziwą śmietaną.Nic więcej nie było mi potrzebne do szczęścia:)
Chleb towarzyszy chyba większości populacji przez cale życie. Z dzieciństwem kojarzy mi sie chleb z masłem i cukrem zjadany na szybko w przerwie miedzy zabawami na podwórku. ( aby tylko mama nie zatrzymała dłużej w domu.) Następnie studia i tania ale jak pyszna przekąska: chleb smażony, obtoczony w samym jajku lub dodatkowo w bułce tartej. No i teraz jesienne wieczory przy herbacie i chlebie z miodem. Mieszkamy na wsi wiec razem z dziecmi obserwujemy w letnie dni jak kombajny młucą zboże na mąkę, a co za tym idzie na nasz pyszny przysmak jakim jest Chleb.
Moi dziadkowie przez prawie całe swoje życie prowadzili maleńką piekarnię na Mazurach, w Starym Zyzdroju. Babcia zawsze była bardzo zżyta z miejscową ludnością i kiedy pozostawało jej trochę chleba w piekarni – robiła w ogromnym kotle tradycyjną mazurską zupę chlebową, pełną kminku i swojskiego mleka. Piekarnia znajdowała się tuż o krok od szlaku wodnego Krutyni, więc babcia potrafiła nakarmić zupełnie za darmo niemal wszystkich strudzonych kajakarzy. Nigdy nie zapomnę tych inspirujących rozmów nad parującymi talerzami pysznej babcinej zupy. Ten niepowtarzalny smak i aromat zupy chlebowej pozostanie ze mną już na zawsze.
Dla mnie głównym wspomnieniem chleba to gruba pajda czerstwego chleba skropiona obficie wodą i upieczona na rumiano, na maśle, grubo posypana cukrem lub ociekająca miodem! Takie mam wspomnienie… którego myśl przywodzi piękne czasy, kiedy świat wydawał się piękny i czysty, a ludzie dobrzy i życzliwi! Obecnie z ludźmi bywa różnie ale wspomnienie domu i chleba pozostało… :)
hmm a wszedzie mowią o niezdrowym pieczywie szczególnie bialym ze wzgledu na gluten ktory jest obwiniany dzis za sporo chorob
Tak, taka teraz moda :)