Co podróżowanie daje Twojemu dziecku? Czyli 10 państw w jeden rok
Gdybym była milionerką, wypisałabym dzieci ze szkoły, męża z pracy i zostalibyśmy podróżnikami.
Zawsze tak mówię pytana 0 nieosiągalne (póki co;)) marzenia. Podróże płyną w mojej krwi. Przygoda, odkrywanie, poznawanie nowych kultur, mnogość języków, których chciałabym się nauczyć. Nauka geografii, historii, kultury. W ubiegłym roku odwiedziliśmy rodziną pięć państw. Słowację (klik), Niemcy (klik, klik), Majorkę (klik, klik, klik), Francję (klik) i Teneryfę (klik). Wiem, to tak naprawdę cztery państwa ;). Każdą z tych wycieczek dzieci noszą w sercu i bardzo często wspominają. W tym roku planujemy, żeby tych krajów było 10! W końcu także całą rodziną odważymy się polecieć dalej. W rejony w których ja już kiedyś gościłam, lecz dla dzieci i Pana Taty są nieznane. Dzieciaki stawiały na Dubaj (Lenka) i Malediwy (odwieczne marzenie Maksa). Will see… Planujemy także objazdówkę po Europie z dziadkami, Disneyland i kilka innych wycieczek. Będzie się działo! :)
Więcej niż szkoła
Podróże odmieniają dzieci. Każda wyprawa sprawia, że są dojrzalsze, mądrzejsze i inteligentniejsze, bardziej niż stałoby się to po półroczu w szkole. Cały proces podróżowania to jedna wielka lekcja geografii, fizyki, matematyki, językoznastwa, biologi i innych. Nauka w najczystszej i najbardziej przyswajalnej postaci. O wulkanie uczysz się stąpając po jego granicach czy zbierając kamienie z lawy i bawiąc się w wulkanicznym pyle. O przypływach i odpływach stojąc po kostki w wodzie. Dziś plaża jest przy brzegu, a jutro kilkanaście metrów dalej. Zwierzęta poznajesz obserwując lub głaszcząc je. Niektóre można karmić, bo jedzą tylko rośliny, zaś inne zamknięte są w klace. Poczuć dotyk trąby na ręce, lub zostać oblizanym przez żyrafę i jej super – długi język, bezcenne! O wpływie prędkości na masę i grawitacji dowiadujesz się podczas każdego z lotów. Bo jakim cudem samolot się wznosi i nie spada. Każdy kilometr drogi zostaje dokładnie zliczony. Ile do domu? Ile do miejsca docelowego? Dzieci non stop zadają pytania, zachwycone nowym. Odmianą od domu, placówki szkolnej. Chłoną każdą minutę i zapamiętują tę praktyczną wiedzę na długo.. na zawsze.
Tolerancja
Aspekt szczególnie ważny dla małego Polaka. Za granicami naszego kraju w stronę zachodu i północy mieszankę kultur wysysa się z mlekiem matki. U nas raczej ksenofobię. Dlatego każda podróż pokazująca, że gdzieś tam daleko życie, ludzie wyglądają inaczej jest bogatsza niż nauka tabliczki mnożenia. Ostatnio zrobiłam z córką test. Pokazałam jej pudełko do wyklejania z trzema księżniczkami Disney (jedna była ciemnoskóra) i poprosiłam, aby powiedziała czym księżniczki się różnią. – Sukienkami! Włosami! Kolczykami, koronami, włosami… Padło wszystko oprócz koloru skóry, mimo, że dopytywałam zaciekle. Nie dostrzegła tego faktu? Nie uważała za ważny? Nie wiem. Od niemowlęctwa kilka razy w roku zmienia otoczenie na kolorowe. Nie robi to na niej żadnego wrażenia. Widzi ludzi. Zachwyca się ich warkoczykami czy zdobnymi strojami.
Umiejętność radzenia sobie w różnych sytuacjach
Temat absolutnie bezcenny. Szczególnie kiedy zdarzy się Wam wyjazd gdzie jeden rodzic nie ma dokumentów (–> klik!). Pomyślcie ile nauki można wynieść z takiej lekcji. O tym, że trzeba się ówcześnie dokładnie przygotować do podróży. Że można płakać i się smucić i zostać na chwilę rozdzielonym, ale i tak kochać się najbardziej na świecie. Poświęcić się dla dobra bliskich i wysłać ich samych na wakacje, żeby się dobrze bawili. Można też dobookować bilet i dolecieć.
Także bez dramatów, każda podróż to praktyczna nauka życia w XXI wieku. Jak zachowywać się w samolocie, jak kupić bilet na autobus w innym kraju, dopytać o drogę, czy też przeliczyć złotówki na euro.
Kiedyś pisałam Wam taki tekst, teraz nie umiem go odnaleźć, że moim głównym szokiem lub zachwytem był fakt, że amerykańskie dzieciaki, które pilnowałam 10 lat temu są takie… obyte w stosunku do tych polskich. Przebojowe! O, to dobre słowo. Teraz wiem, że wynika to z nieograniczonych możliwości zdobywania wiedzy praktyczniej. Z podróżowania, chadzania w różne miejsca, uczęszczania na ciekawe zajęcia, nie koniecznie łączące się stricte z nauką.
Zaczęłam rozmyślać, przypominać sobie fakty i przypomniało mi się, że moje amerykańskie dzieci.. nie grały w gry! W ogóle! A pilnowałam i 4 i 10-latki. Miały tyle ciekawych opcji – basen za domem, lekcje jazdy konno + pielęgnacja kucyków, zajęcia gimnastyczne i co 2 weekend wyjazdy lub dłuższe podróże. Gry to chyba taka namiastka atrakcji, zabawy, przygody, które nie istnieją w realnym życiu. Podróże są stanowczo lepsze niż gry!
A mnie nie stać!
A ja Ci nie wierzę. Większość normalnie pracujących ludzi ma możliwość zaliczenia przynajmniej jednych wakacji w rok. Często nasi znajomi spod znaku ‘nas nie stać’, wymieniają samochody, kolekcjonują co raz to nowe gadżety technologiczne lub wydają pieniądze inaczej. My podróżujemy. Bo to najlepsza inwestycja na lata!
Ps – ale mi szybko włosy rosną c’nie?! Jak szalone.
Racja!! Uwazam ze podroze to najlepsze na co mozna wydac pieniadze i czas ;) Jesli juz zaczeliscie sie zastanawiac nad dalszymi podrozami to zdecydowanie polecam Singapur! jestem pewna ze by sie wam spodobal, calej rodzinie :) wspaniale ‘miasto przyszlosci’ ktore ma tyle atrakcji! Czyste, bezpieczne, idelany i fascynujacy mix egzotycznej Azji i filmu SF :) Zobaczcie sobie strone ich oceanarium na Sentosie! I Night Safari czyli nocna wedrowka po zoo w ktorym zwierzeta nie siedza w klatkach, mozna sie poczuc jak w filmie ;) W ogole ja juz tyle osob zachecilam do zwiedzania Singapuru ze ktos z ich Izby Turystyki powiniem mi prowizje wyplacac hehe… Oczywiscie juz planuje nastepny wyjazd rodzinny z moja 5letnia corka :) Owszem, lot jest dlugi, ale jesli sie leci na wlasna reke to mozna tak loty sobie ulozyc zeby w jedna strone zrobic sobie np 2dniowa przerwe w Dubaju, a wracac przez Malediwy ;)
Chyba nie ma osoby, której podróże by nic nie dały. Moi rodzice, mimo małych zasobów finansowych, uważali, że powinniśmy zwiedzać, więc wysyłali nas na różne wyjazdy zagraniczne, czy to z harcerstwa, Taize ( szkoda tylko, że nie mieli tyle, byśmy mogli jechać razem z nimi). Super sobie wspominam naukę języków, poznawanie rówieśników czy dziwne przygody, które na myśl mrożą krew. Podróże zdecydowanie dużo mnie nauczyły i dość szybko usamodzielniły. Teraz jestem właśnie na etapie “mnie nie stać”, bo w zeszłym roku zainwestowaliśmy w domek nad jeziorem, i jak go spłacimy i zrobimy najważniejsze inwestycje, to ruszamy świat, bo już nas nosi. Byliśmy z naszą córką 1,5 roku temu na wycieczce, a ona nie raz wieczorem przed snem prosi by “opowiedzieć jej bajkę” o naszym wyjeździe, mimo, że miała zaledwie 2 lata to wszystko pamięta.
Podróżowanie daje wiele, to prawda! Moje największe lekcje dojrzałości to właśnie samodzielne podróże, kiedy to byłam zdana sama na siebie. Dlatego na osiemnaste urodziny mojego młodszego brata podarowałam mu bilet do Chin (gdzie odwiedzi podróżującą mnie). Myślę, że niewiele rzeczy pomogłoby wkroczyć mu w dorosłość, jak taka podróż właśnie :).
Miłego podróżowania :)
To prawda podróże uczą są lepsze niż geografia, biologia wszystko razem wzięte. Jednak nie oszukujmy się w naszym kraju nie każdego stać nawet jechać na wakacji w swoim kraju. I nie chodzi mi o rodziny patologiczne gdzie pieniądze idą na papierosy czy alkohol. Mówię o rodzinach biednych, w których naprawdę nie starcza na życie. I nie dlatego, że biedni są ludzie na własne życzenie. Jednak mimo wszystko zgadzam się aby starać się podróżować, zwiedzać ,z drugiej strony dzieci powinni wiedzieć sporo także o swoim kraju. Bo rozśmieszają mnie teksty bo Polska jest beznadziejna. A jak zapytasz a jakie miasta zwiedziłeś to żadne. I w tej rodzinie chłopiec mi na moje pytanie czy byłeś na Mazurach. Odpowiedział Polska jest brzydka to nie jeździmy my tylko za granicę. Dziecko wszystkie słowa usłyszane od rodziców zaczęło traktować poważnie. Trudno uczyć tolerancji jak własnego kraju nie znają i nic się nie podoba.
Trochę z boczyłam z głównego toru ;-)
Ja sama chcę swoim dzieciom umożliwić podróżowanie nie mamy super możliwości, ale jakieś nie duże są ;-) Ja akurat będąc osobą dorosłą dopiero pierwszy raz zobaczyłam góry, morze. Będąc dzieckiem jednak nie miałam takich możliwości.
Znam wiele średnio zamożnych rodzin, które zbierają, odkładają i podróżują co roku. Jednak napewno masz rację, że są i takie, których obecnie nie stać. W każdym kraju odnajdziemy takie przypadki :(
Mam taką specyfikę pracy, że naprawdę jak widzę jak ludzie mieszkają i za co żyją w kraju, który należy do Unii. To jest mi przykro. Wiadomo, że człowiek nie przestanie jeść bo inni głodują albo nie przestanie jeździć na wakacje bo innych nie stać. Jednak warto w tej dziedzinie mieć zrównoważone podejście. I cieszę się, że moje dziewczyny jednego roku mogą spać w full wypas hotelu a w drugim roku być nawet pod namiotem i umieją się cieszyć z tego. Cieszą się bo dzięki temu znajdują się w przeróżnych sytuacjach, z ludźmi z różnych kultur, czy zasobności portfela.
Powodzenia w zrealizowaniu planów na ten rok. Oczywiście czekam na wszystkie relacje ;-) Może i my skorzystamy ;-)
Andzelo, świetnie napisany komentarz, w samo sedno… zgadzam się z każdym słowem i nie mam nic więcej do dodania… Pozdrawiam serdecznie! Beata
Marleno czyli zgadzasz się z popularnym porzekadłem- podróże kształcą. To prawda i myślę, że zarówno dzieci jak i nas dorosłych. Poszerzamy horyzonty, otwieramy oczy na inne światy poza naszym przysłowiowym ogródkiem.
Praktyczny aspekt podróży z dzieckiem… tu już bywa różnie. Z moich doświadczeń wynika, że najtrudniej jest z dzieckiem w wieku 1-3 lata, potem już bajka. Z niemowlakiem też można miło przemierzać świat.
Może pokusisz się kiedyś o wpis lub serię wpisów na temat praktycznych aspektów podróżowania z dziećmi w różnym wieku? Jakieś sposoby sprawdzone, gadżety, kierunki itp.
Co do kwestii stać nie stać, na pewno sa rodziny, dla których jedne wakacje w Polsce to finansowe wyzwanie, ale to też często kwestia priorytetów. Zazwyczaj trzeba dokonać wyboru- mieć, czy przeżyć?
My z natury zawsze wybieraliśmy “przeżyć, zobaczyć, poczuć”…teraz w obecnej chwili wybraliśmy “mieć” i chyba juz oboje czujemy dyskomfort. Wakacje prawdopodobnie nie będą takie, jak chcieliśmy z tego powodu- finanse! No cóż… człowiek uczy się również na błędach.
Pozdrawiam makóweczkowych globtroterów!
Makowa Mamo. Myślę, że troszkę przesadziłaś z tekstem – A mnie nie stać. A ja Ci nie wierzę. Pogratulować, że szanownych Państwa Makowych stać na 10 wyjazdów w roku. Zapewniam Cię jednak, że są rodziny, które wybierają – kupić lekarstwa czy buty na zimę dla dziecka…pieluchy czy owoce….a przecież i to i to potrzebne. Naprawdę fajnie nie mieć takich dylematów. Raty kredytu, opłaty, rachunki za żłobek, kasa na opiekunkę….ale naprawdę rozumiemy, że podróże kształcą. Zbieramy, kombinujemy żeby dziecko zabrać raz w roku gdziekolwiek dokądkolwiek…żeby coś zobaczyło, żeby miało wspomnienia, żeby zdobyło wiedzę i doświadczenie…żeby nie czuło się gorsze od innych dzieci, które podróżują dużo więcej…ale jest to duży wysiłek i praca z ołówkiem w ręku przez cały rok…
Zgadzam się w zupełności. Od 2013 roku nie byliśmy nigdzie poza miejscem zamieszkania, bądź miastami obok ( Trójmiasto). Wypad z Gdańska do Sopotu statkiem plus jakieś lody, ZOO czy inna atrakcja to jest 300 zł … :).
Znam te klimaty. 2 lata budowy byliśmy jedynie nad polskim morzem (na zaproszenie hotelu).
Proszę, nie porównuj budowy domu i doboru podłóg, kolorów ścian, mebli itp. z koniecznością dokonania wyboru pomiędzy butami a lekarstwem.
Chyba zbyt pochopnie odpowiedziałaś…
Czasem mam wrażenie, że ludzie zamożni powinni przepraszać całą resztę społeczeństwa za to, że się czegoś dorobili i że ich stać.
Ludzie, dajcie już spokój z ta agresją.
Każda podróż i każde wakacje to ogrom bogactwa doświadczeń i wrażeń. Mój syn na polu namiotowym na mazurach- bez łazienki, bieżącej wody itp. tylu rzeczy się nauczył i tyle poznał nowości, że szok.
Cena za pobyt osoby dorosłej na dobę- 5zł, namiot- 5zł, samochód- 5zł, dziecko gratis. Zatem za 100zł można być pięć dni na tym polu namiotowym, a gotowaliśmy sobie na kuchence lub jedliśmy ryby w pobliskich, wiejskich knajpkach, na przystani- to są inne ceny, niż nad Bałtykiem.
Da się!
Cóż. Bogaty biednego nie zrozumie. Wpis jak dla mnie -idea dobra Ale.dobór trochę słaby.
Podróże kształcą, także te w okolicach, za mniejsze pieniądze.
Wielu osób nie stać na zagraniczne wakacje.
niestety jest wiele takich chwil w życiu. Mówią by odkładać 10% swoich przychodów na czarną godzinę, ale jak tu wygospodarować te 10%, gdy zastanawiasz się czy kupić dziecku buty czy iść do dentysty. Są też jednak sytuacje prostsze, moi przyjaciele ( bezdzietni) mają stałe, przeciętne pensje. Generalnie często narzekają na brak kasy, na wczasach nigdy nie byli, droższy koncert raczej nie wchodzi w grę, tylko że oboje palą, a na to liczę idzie lekko 700 zł miesięcznie, często jedzą gdzieś na mieście, zakupy nierzadko w Żabce, częste imprezy. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie to ich “a mnie nie stać” gdy proponujemy wspólny wyjazd
A ja nie potrafię się zmotywować i przełamać strachu przed zagranicznymi wyjazdami :( Po wypadku, który mieliśmy kilka lat temu na Słowacji jestem spanikowana totalnie gdziekolwiek wyjeżdżamy. Wynika to z faktu, że nie potrafiliśmy dogadać się ze Słowakami – ratownicy medyczni nie mówili po angielsku, a po polsku nie chcieli rozumieć :( Na szczęście z wypadku wyszliśmy, nie licząc stłuczeń i skaleczeń, cało, jednak odzywa się moje “a gdyby…” :(
“Nie chcieli zrozumiec?” . Nie bylam tam wtedy z Panstwem i trudno mi ocenic czy ratownicy nie chcieli Was zrozumiec ale wiem jedno-mam meza Slowaka a co za tym idzie tesciow, szwagra, szwagierke i ich dzieci,inne ciotki o wujkowie. Niech mi Pani wierzy! Przy pierwszej wizycie u rodzicow wowczas chlopaka nie moglam sie z nimi dogadac. Nie rozumialam o co mnie pytaja. Maz tlumaczyl (zna swietnie polski)a ja odpowiadalam po polsku. Oni mnie tez nie rozumieli. To nie jest tak jak sie wydaje ze to sa b.podobne jezyki. O nie! Zajelo mi troszke czasu by pozbac jezyk meza. Jest wiele slow b.podobnych lub prawie takich samych ale niech mi Pani wierzy. Nie zbuduje z nich Pani porzadnej konwersacji. Tak tylko w obronie Slowakow ktorych uwielbiam. P.s mam nadzieje ze pokona Pani traume i wyruszy w podroz marzen wkrotce!
Nikt nie odbierze nam tego co przezylismy i zobaczylismy :) Zycze wspanialych podrozy :) Tez jestesmy podrozujaca rodzinka :) Pozdrawiamy serdecznie :)
Mieszkam za granica, rok temu spedzilam wakacje nad polskim morzem. Zdecydowalam sie, bo byly to wakacje na 2 rodziny, 2 tygodnie. Chce tylko powiedziec, ze doba za wynajem domku wynosila 400 zl za 4 osobowa rodzine, plus jedzenie, wychodne z dziecmi, dojazd itp. To byly wbrew pozorom nasze jedne z drozszych wakacji co mnie niezle rozbawilo.
Zazdroszcze, ze macie czas na 10 wycieczek. U nas jedyne czego brak to czas. Maz nie ma tyle wolnego :(
Potwierdzam, nasze wakację nad polskim morzem (w hotelu) też wychodzą o wiele drożej niż te spędzone za granicą. Niestety nic na to nie poradzę, że kochamy nasze morze, plaże, zachody słońca, wiatr we włosach, ten klimat, gdzie można oddychać pełną piersią i zazwyczaj wybieramy nasze wybrzeże niż ciepłe klimaty, ciepłą wodę w akwenie, drinki, palmy itp.
Ale to prawda, że podróże kształcą, ale też taki wyjazd to przede wszystkim okazja aby pobyć razem, porozmawiać, poszaleć i być ze sobą 24h;-)
Powodzenia w realizacji planów!!!!!
No nie wiem. Na domek dla 4osób nad polskim morzem wydań 2200.na zagraniczne wakacje samolotem minimum 6tysiecy. Nie sądzę żebym wydała 4tysiące na dojazd i jedzenie
My zawsze w hotelach. Zależy jaki pokój wybierzesz, czy apartament, czy interesuje cię jakuzzi na balkone, taras, itp. U nas zawsze polskie morze wychodzi drożej, ale za to minimum 10 dni się “byczymy”;-)
jak się chce, zaplanuje wcześniej i poodkłada co miesiąc chociaż 2-3 stówki to sie da :) a niekiedy te wycieczki objazdowe sa naprawdę tanie. także odłożyć i czekac na okazję :)
Tekst trafiony w punkt, zgadzam się z każdym słowem.
Jest taka rodzinka vlogująca na youtube “maniekrodzinka”, których wiele osób hejtowało za to, że postanowili zabrać dzieci na pół roku w podróż po Azji. A ja myślę, że tam nauczą się o wiele więcej. Realizują program nauczania domowego i “dotykają” świata, a tego nawet całe dnie w szkole nie zastąpią
Podróże to najlepsza nauka życia
Tekst troche oderwany od rzeczywistosci, tej naszej polskiej, bo odnosi sie do rodzin jak juz wspomnialas sredniozamoznych, ktore jesli tylko chca moga odlozyc na “ksztalcace” zagraniczne wakacje. Jestem pewna, ze duzej czesci czytelniczek bloga nie stac na takie luksusy i moze im byc zwyczajnie przykro slyszec tekst “a ja Ci nie wierze”.
Nie generalizowalabym tez z tym amerykanskim dream life, bo akurat Ty mialas okazje mieszkac z dobrze sytuowanymi rodzinami, a prawda jest taka ze ogrom amerykanskich dzieci nigdzie nie wyjezdza, moga pomarzyc o zagranicznych wycieczkach, ba, one nawet poza swoj stan nie wyjezdzaja. Bylam widzialam. I przebojowe niektore byly mimo wszystko, kwestia wychowania, charakteru.
Zgadzam się – podróże kształcą i są bardzo ważne! My staramy się raz do roku jechać na wakacje!!nie zawsze są to wycieczki zagraniczne (co 2 rok – zagraniczne), czasami w kraju… no bo tj. Ty rozbudowujemy obecnie dom – remontujemy. W zeszłym roku udało Nam sie być w Chorwacji i nad Polskim morzem.. wypoczelismy – a to co zobaczyliśmy, co Kubuś zobaczył zostanie w Nas na zawsze!
zgadzam sie w zupelnosci – podroze ksztalca, dziecko na wyjazdach chlonie wszystko. Nie przecenialabym jednak wplywu wyjazdow na charakter i przebojowosc dzieci. Sa przebojowe dzieci nie wychodzce poza wlasne podworko i zupelnie nieprzebojowe zwiedzajace swiat (to moje). Podrozujemy duzo i ciesze sie, ze mamy takie mozliwosci, bo NAPRAWDE nie kazdego stac, nie obawialam sie dalekich wyjazdow na inny kontynenty z maluszkiem i z kilkuletnim dzieckiem. Ale daleka jestem od zaliczania kolejnych krajow i parkow rozrywki. Zeby poznac jakies miejsce lepiej to potrzeba na to czasu, trzeby wyjsc poza duze hotele, trzeba poszukac malych miejsc noclegowych, trzeba nawiazac kontakty z ludzmi. 2-3 dni w jednym kraju a w tym calodniowy pobyt w parku rozrywki to nie jest poznawanie kultur. A tak kojarzy mi sie wlasnie 10 krajow w ciagu roku. No chyba, ze macie faktycznie w planach 20 tygodni na wyjazdy.
Co ciekawe -podczas ostatniego naszego wyjazdu do usa pokazalam corce zdjecia w necie – park rozrywki i wycieczka na lono natury z charaktrystycznymi dla rejonu rzeczami. Miala wybrac, gdzie chce spedzic dzien. O dziwo nie wybrala parku rozrywki a zdjecia byly naprawde swietne. Dwa razy przeprowadzilam z nia taki eksperyment i musze powiedziec, ze cieszy mnie wlasnie ta jej ciekawosc swiata bez ograniczania sie do typowych dzieciecych atrakcji.
Przecież w tekście napisałam, że jedna z podróży to objazdówka z dziadkami. Machniemy kilka krajów ‘na szybko’ :)
Dziewczyny, Marlena napisała bardzo dobrze i odważnie! Bo odwagą jest napisać, że planuje 10 wycieczek, podczas gdy 99% z czytelniczek może jedynie o tym pomarzyć, a może nawet i nie bo nierealnie też nie wypada ;-)To jej blog, jej miejsce i jej opisywana rzeczywistość. Ja gratuluję z całego serca i pozytywnie zazdroszczę, bo to, co dzieci dzięki temu przeżyją będzie zawsze w ich sercu. Super!
Uwielbiam podróże ale na razie musieliśmy zrezygnować z dalekich, z małymi bliźniakami byłoby ciężko. Czekam cierpliwie aż dziewczyny będą troszkę starsze.
Tekst chyba nie powstał żeby urazić osoby, które naprawdę nie stać na wyjazdy. Tylko jest podkreślone, żeby dzieci poznawaly nowe miejsca. Mam znajomych, którzy z różnych względów muszą oszczędzać. A jednak podróżują z dziećmi. Latem plaża i ognisko, rozbijanie namiotu… Nie zawsze trzeba jeździć za granicę, zaliczać państwa, żeby spędzić czas z dziećmi. Ja nienawidzę dalekich podróży, dzięki temu odkrywam Cudowne miejsca w Polsce. Wygodniej jest mi spędzić weekend w 4 gwiazdkowym hotelu gdzie wszystko mam podane, ale dziecko równie dobrze bawi się na agroturystyce. A dziecko musi zobaczyć morze, góry, jezioro. Tak samo jak prędzej czy później nauczy się jeździć na rowerze, hulajnodze, czy pływać.
My w zeszłym roku byliśmy pierwszy raz za granicą w GRECJI córka chyba zapamięta te wakacje na zawsze. Nie mówię że w tym roku nigdzie nie polecimy już mamy palny Chorwacja. W zeszłym roku byliśmy także w Gdańsku,Spocie,Katowicach, w Wilnie. Myślę że nawet podróżowanie z dzieckiem po Polsce może być fascynujące i bardzo rozwijające.
Czytam sobie komentarze i myślę, ze jak nie ma pieniędzy to też można podróżować, chociaż do miasteczka obok, do najbliższej atrakcji w swoim mieście. Zamiast do kuleczek pójść na wystawę.
Ja tak robię od czterech lat. Mieszkam pod Wrocławiem, Dolny Śląsk mamy z córką przemierzony wzdłuż i wszerz. I od trzech lat piszę o tym bloga: Dolny Śląsk dla Uli.
Ja rozumiem, że tekst powstał po to, aby zachęcić do podróżowania dalekiego i bliskiego, pokazywania dzieciom świata itd. Słowa :”a ja Ci nie wierze” uważam jednak za zbędne. Mam dookoła siebie bardzo wiele rodzin gdzie rodzice są bez nałogów i nie wydają pieniędzy na inne głupstwa, a i tak ledwo wiążą koniec z końcem. Nie mają z czego odłożyć nawet 50 zł na miesiąc, bo przeważnie brakuje im do kolejnej wypłaty. Takich rodzin jest mnóstwo i dla nich nawet wyjście do kina wiąże się z tym, że trzeba będzie z wielu rzeczy zrezygnować w ciągu miesiąca. Trzeba się znaleźć w pewnej sytuacji żeby zrozumieć o czym piszę.
Bloga czytam nieregularnie. Temat podróży mnie zaintrygował i postanowiłem skomentować.
Sami z córka podróżujemy sporo. Sporo to jakieś 12-14 lotów samolotem, przejechane pewnie z 50-60 tys. km zanim skończyła 4 lata :-) Córcia liczy do 20-30 w kilku językach, a akcentu we francuskim jej zazdroszczę. Dlaczego wydajemy duzo pieniędzy na podróże? Bo wspomnienia są bezcenne :-) pewnie przed podstawówką uda nam się okrążyć ziemie…i zrobimy to bez YouTube, vbloga, Facebooka, instagrama.
Aha, większość autorek komentarzy nie wychwyciła, że wycieczek nie będziesz miała 10 tylko objazdówkę po Europie. Nawet jadąc do Włoch można zobaczyć Austrię, Szwajcarię, Słowenię…nie trzeba nocą przemykać.
Aha nr, podróżując wizzair pamiętajcie o zbieraniu pieczątek w paszporcie dziecka. Po uzbieraniu kompletu do kabiny pilotów wchodzi dziecko z rodzicem :-)
Szerokiej drogi i udanej zabawy. Czekam na posta Dlaczego sprytni rodzice na wakacje zabierają dziadków :-)
:) Super cel! 10 państw to niemało, ale jak dla mnie nie oznacza, że trzeba mieć 6 miesięcy urlopu na 12 i grube miliony w portfelu (jeżeli by tak było to jeszcze lepiej, ale ja muszę na taki luksus jeszcze poczekać). W każdym razie uważam, że na jedno państwo wystarczy jeden weekend. Ba! nawet 1 czy 2 dni. My zdecydowaliśmy się na wycieczkę 36 godzinną do Rzymu z naszą Hanią. Nie żałowałam ani przez moment, że tak to zorganizowałam, chociaż było to bardzo intensywne 36 godzin – co jest opisane na moim blogu cheapholidayperfectstay :) Ale wrażenia i wspomnienia niezapomniane. No i podróżowanie wcale nie musi się wiązać z częstymi wyjazdami zagranicznymi, czy w ogóle zagranicznymi. Nie każdy ma możliwość i odwagę (znam osoby, które chciałaby jechać za granicę, ale strach związany z nieznajomością języka wygrywa…). Kochani! Każdy żyje tak jak chce i tak jak może. Chodzi o to, żeby nie zamknąć się w czterech ścianach i nie siedzieć w domu, tylko poznawać świat – a czy bliski, czy daleki – czy to ważne? Pozdrawiam!
phi! w 12 dni odwiedziliśmy ze znajomymi i dziećmi 7 Państw
Czechy,Słowacja,Węgry,Chorwacja,Bośnia,Czarnogóra i Albania:)
pozdrawiam
A ja dopiero jak wyjechałam mieszkać na stałę za granicę to zaczęło byc mnie stać na podróżowanie (i wiele innych rzeczy), wiec nie zgodzę się z twierdzeniem, że każdego stać. W tym roku wyjazdy zagraniczne w maju i sierpniu… ? Ostatnie 7 lat w Polsce to była walka o przetrwanie! Na szczęście już sie skończyła!