Codziennie
Codziennie po przedszkolu (wtedy kiedy na dworze nie leży “pierwszy wiosenny śnieg” czy grad, nie ma świąt, wolnego, lub nie chorujemy), w okolicach godziny 15-16 całą rodzinką spotykamy się na podwórku naszego nowego domku. Nie, nie rekreacyjnie, na ten etap jeszcze trochę poczekamy… a dokładniej to, popracujemy. Mieliśmy do wyboru – wykończenie domu pod wprowadzenie (takie już z drzwiami, kuchnią, łazienkami, garderobą) lub zrobienie zaprojektowanego wcześniej ogrodu (koszt- kilkadziesiąt tysięcy). Wybraliśmy to pierwsze, zakasaliśmy rękawy i choć doświadczenie mamy zerowe, sami walczymy o zieloną trawkę, co by nie brodzić w glinie. Bo tak się nam (nie) szczęśliwie trafiło, że na tyłach domu mamy zakład garncarski, można lepić co się zechce. Gorzej z sianiem trawy.
Przekopałam już pół działki. Tak, sama, bo PT był długo chory. Już wam ostatnio pisałam, że jestem uparta niedorzecznie i twierdzę, że nie ma takiej rzeczy na świecie, której nie podołam. Odciski na dłoniach? No są… Że padam na twarz wieczorem? Padam. Słaniam się na nogach kąpiąc wieczorem dzieci i wstawiając ostatnie pranie. Ale poziom zadowolenia i spełnienia po takim dniu, sprawia, że zaczynam rozumieć o co chodziło tym, którzy mówili “aaa, przy domu to zawsze jest robota.. ale taka, którą chce się wykonywać”.
Tak właśnie jest. Codziennie uczę się co z tym trawnikiem mam robić. Przekopać, nawieźć piasku (żwiru), przekopać, użyć glebogryzarki, nawieźć czarnoziemu, zwałować, wysiać trawę. Gdzieś między tymi etapami jeszcze wyrównać teren, choć nie ukrywam, że tej części trochę nie rozumiem dokładnie, więc pewnie polegnę. Ale jakoś to będzie…
A ile nowych znajomości, pomocników, doradców. Sąsiad mi na dziś taczkę pożyczył, bo o 11 jadę z tatą walczyć o całość przekopaną i przemieszaną z piaskiem który mamy na froncie domu (nie wiadomo dlaczego z przodu działki jest nadmorski piaseczek a z tyłu glina jak skała). Robotnicy doradzali, pomagali z g*** glebogryzarką co za 250zł kupiliśmy w sklepie na L., i co nam po godzinie (!!!) już cała się porozwalała i powyginała (tanie mięso…). Tata z mamą, na pierwszy prezent kupili nam grabie i łopatę, oraz … jabłonkę! Ten zakup był akurat nieplanowany, ale że nieszczęśliwie, na zakupy zabrali ze sobą Maksa, ten uparł się, że koniecznie i natychmiast chce “Jabłonkę Eli“, tylko, że Maksa. Nic, że wybrał odmianę totalnie niedopasowaną do naszych warunków glebowych. Musiała to być koniecznie ‘Koksa pomarańczowa’ (nie wiem czy powinnam już się martwić tą nazwą, czy to taki przypadek ;)).
Więc chodzimy tak codziennie i walczymy. Zmęczeni, acz dumni.
A Maki? Cóż.. Myślę, że zdjęcia mówią więcej niż jakiekolwiek słowa…
Lenka:
Bluzo- kurtka- Gap (bajeczne wyprzedaże stacjonarnie!)
Apaszka- Nosweet
Legginsy- Kukukid
Kalosze- Zara
Maks:
Kurtka- Zara (dwustronna, bardzo polecam! obecna kolekcja)
Spodnie z kolejnymi łatami które się już rwą – także Zara, ale stara ;)
Kalosze- Jolues (myślicie, że mam wciąż szansę sprzedać je za 100% ceny? ;))
Ale błoto fantastyczne :D
A dzieciaki pomagają czy po prostu bawią się przy Was? Nasi jak tylko zobaczą, że ktoś coś naprawia w domu lub robi w ogrodzie, to rzucają wszystko i biegną pomagać. Lub raczej… “pomagać” ;) Starszy w zeszłe wakacje nosił (ekhm, “nosił”) nawet dziadkom na działce worki z korą. A jego pierwsze pełne zdanie brzmiało “dziś będzie łobota” :D
Czy dzieci pomagają? Mi to już by wystarczyły, żeby nie przeszkadzały ;)
A tak serio, to chciały. Ale w tą glinę to nie umiały wbić łopaty nawet na cm. Pozbierały śmieci i ekhm, gwoździe ;) i nie mają póki co zajęcia.
Ale spokojnie.. Jak przekopiemy teren, to zaprzęgnę je do wysiewu ;)
Sianie trawy to zdecydowanie dobre zajęcie dla dzieci, choć moja cór a (4 latka) siała “kupkami” więc z ciekawością czekamy jak to będzie wyglądało gdy trwa już wzejdzie :) ale radości miała dużo .. no i podlewanie z węża wszystkiego naokoło :):)
Pozdrawiam :)
Pomocników masz pierwsza klasa :) Podziwiam za ten upór, bo dla mnie utrzymanie kwiatków domowych przy życiu graniczy z cudem, jestem jakąś kaleką pod tym względem, a co dopiero postawić na nogi cały ogród! ;)
Ależ moja droga! Mam to samo.. Jestem kwiato-mordercą. Mama mi podlewa (serio!).
Zaś ten ogród.. to kwestia uporu, zaparcia i honoru wręcz ;). No tak już mam. Czasami (jak tu np.) to dobrze, ale są momenty w życiu w których powinnam przestać sie zarzynać a nie mogę..
Dużo bym dała, żeby móc tak zapierdzielać… przy własnym <3 Pięknie patrzeć na te Wasze zdjęcia, czytać jak wspólnymi siłami tworzycie coś wspólnego, chyba najważniejszego. Aż mi się z rana łezka w oku zakręciła :)
Piękne zdjęcia :). Myślę że takie przygody Maczki będą wspominać najpiękniej .
ps. postanowiłam częściej komentować :P
Dzięki kochana! <3
(postanowiłam odpisywać na komentarze ;))
MM – tak, tak! Ja może nie komentowałam jakoś bardzo często, ale właściwie nigdy nie dostałam na swój komentarz odpowiedzi i to mnie trochę zniechęcało… niby wiem, że Ty to czytasz, wiem, że odpisanie na wszystkie komentarze jest właściwie niemożliwe, ale jednak czułam się trochę tak, jakbym gadała do ściany. Więc z góry dziękuję za każdą odpowiedź na moje komentarze, za tę powyższą też :D
Fantastyczna codzienność. Buduje sie wasz nowy dom, szczęście dzieci widać w każdym ujęciu . Jest praca, jest zabawa, jest radosc. Pozdrawiam makowa rodzinkę !
Super Post :) zdecydowanie więcej takich :)
Dziękuję za feedback :)
Uuu jak Cię Makowa Pani MAtko rozumiem doskonale! Budowa to samo zuo, ale z drugiej strony ile człowiek nowej wiedzy chłonie! Ani się nie obejrzysz a trawa będzie zielona, a potem pozostaną tylko bluzgi z e tyle kosić trzeba. Przy domu zawsze jest robota, zaprawdę powiadam Ci a wiem co mówię;]
Ale jakimś trafem nie zwiewasz do Wawy.. nie? To jest jak narkotyk.. o 15 czasami padam na twarz a jak zapala się lampka “do” to pędzę jak szalona i kopię i kopię :P. Czasami nie wiem nawet czy to co robię ma sens, ale czuję potrzebę tyrania :D
A my to się nawet czasem kłócimy kto tym razem kosi ;p To mega relaks takie koszenie, przeganiasz dzieci na drugi koniec ogrodu, żeby Ci się nie pałętały pod kosiarką, warkot kosiareczki, słoneczko…normalnie się stęskniłam za tym ;)
A jak juz zrobisz ten ogród, to siadziesz na tarasie, z kieliszkiem wina w ręku i powiesz “ja to tymi rekami (tu uniesiesz ręce) zrobiłam, sama. Ta trawa własna krwawicą wysiana (tu tak teatralnie niczym Hamlet musi byc”. A na karcie historii rodzinnych zapiszesz sie jako “ta ktora sama stworzyła ten ogród” i prawnuki beda o tym czytac :D
“tymi ręcyma”! ;)
Ciężka praca się opłaca ;) powodzenia w ogarnianiu ogrodu :)
Mamo Makowa daj linka na bluzę maczusi plissss, bo znaleść nie mogę :(
Kupiłam stacjonarnie (w Wawie) za 1/3 ceny. To kolekcja zimowa (bluza jest na solidnym polarze.. nawet w 0C pewnie by podołała), więc w sklepie pewnie już nie ma…
Ciekawe czym się ta kokse nawozi, żeby szybciej owocowała? Kok.. :P
Jedz na jakąś siłownie i poproś o odzywki dla koksa ;)
Podziwiam Cię za zapał do pracy przy takiej pogodzie, ja bez ciepełka czuję się dysfunkcyjna ;) Co do jabłonki, to moi dziadkowie sadzili jak byłam dzieckiem, teraz jest niewiele wyższa od moich 163cm, a jabłuszka dopiero od ok 4 lat się ukazują w niewielkiej ilości, ale radość jest ;) Może i Koksa kiedyś obrodzi ;)
Skąd ja to znam… :D I tylko dziecko kwiaty mi psuje i nie mogę kopać, ale też cały czas w błocie :D
Super zdjęcia. Ale ziemie faktycznie masz kiepską, samą glinę – dużo roboty z nawożeniem nowej cię czeka:-) Ale pomyśl sobie jak potem będzie pięknie, powodzenia!
Z przodu mam nadmorski piasek- jeszcze gorzej ;) .. Ale dam radę.. no ja nie dam? No dam!
Marleno to ten piaseczek zostaw, tylko palmy w donicach postaw, leżaki , basen i dawaj….tropikalne wakacje na złotym piasku ;)
Post super, takie właśnie lubię najbardziej, o waszym codziennym życiu, o waszych zmaganiach, troskach, radościach itp. Ja wiem, że to nie serial “M jak Makówki” ale fajnie tak być bliżej was. Jesteście bardzo ciepłą, pomysłową rodzin a i wspaniale się was czyta i ogląda :)
Prosiłaś o komentarze to proszę ;) piękne zdjęcia, za kilka lat z nostalgia się do nich wraca. My też zasuwaliśmy jak mrówki (sama pomalowałam cały 200 metrowy dom, unmiem szlifowac płyty g-k), ale jak w dom nie wsiąknie Wasz pot to się nie liczy ;) niech ta trawka szybko rośnie :) Mój Mąz szukał glebogryzarki , i pokazaywałam tą co wam się rozleciałą- to miał ubaw. taka do yztwku kosztuje 10 x wiecej. A na przyszłośc moze tam gdzies jest wypozyczalnia sprzetu ? wtedy nie trzeba kupowac
Zostaw sobie skopane miejsce na rabaty i wysyp korą, nawet jakbyś je miała obsadzać roślinami za rok.Jak wszystko obsiejesz trawą to potem będziesz znowu kopać żeby posadzić rośliny.
To i ja skomentuje, piękne błoto i cudowna zabawa, widać że Mak się odnalazł w tym fantastycznym terenie.
eeeyyyyyuuuuu… po co kopac ogórdek jak elewacja nie zrobiona ? eeee.yyyy.uuuu.? toć zniszczą do cna wszystko :-)
lepiej się poopalac :-)
Dzielna kobieta :) tak trzymac. Piekna fryzurka Lenusi :)
Jakbym widziała nas zeszłej jesieni;-) Teraz ogród już nabrał wyglądu,kwitną pierwsze kwiaty a moja Marysia zdecydowanie wolała plac budowy;-) tony żółtego piasku,desek i błota.Taaaaak to było to.Generalnie super ogląda się potem takie fotki budowlane-moim faworytem jest zdjęcie córki jak wielką łopatą kopie fundamenty…..Także cykaj jak najwięcej;-)
Jak obiecałam tak komentuję ;) Maczki mega szczęśliwe i już teraz wiesz, że warto było, a jak się wprowadzicie to będzie bajka – pierwszy weekend jak wakacje w najlepszym kurorcie! Ale stan Waszego ogródka… ojć… U nas też była taka glina i ogrodnicy powiedzieli, że jedynie zebranie jej na około 0,5-1m i wysypanie czarnoziemu ma sens, żeby coś na tym rosło. Zdecydowaliśmy się ich posłuchać, choć kosztowało to niemało, ale nie żałujemy. Nasza sąsiadka zza płotu chciała tak jak Ty sama sobie z tym gliniastym problemem poradzić i niestety u nich do tej pory prawie nic nie rośnie i co roku próbuje jakoś to naprawić :/ A glebozgryzarkę to faktycznie można wypożyczać, my co roku robimy zrzutkę z sąsiadami na aerator do trawy. Trzymam kciuki za ogród (sezon bikni będzie Twój jak tak dalej pozasuwasz ;) )
Kochana, my też będziemy nawozić czarnoziem, tylko u nas nie trzeba “zdejmować” tej gliny bo i tak brakuje ponad 10 cm do wyrównania (w niektórych miejscach i 30 cm), więc to samo, ale najpierw trzeba ta glinę ze żwirkiem przekopać.. Choć nawet na dobrze zrobionej glinie wyrośnie (ja inspiruję się —> http://kupilismystarydom.pl/o-tym-jak-zrobilismy-trawnik-na-700m2-gliny-trawnik-na-glinie-krok-po-kroku/ :)
Osssssz Ty! Ale robotę odwalili – mega szacuneczek!!! To faktycznie jest nadzieja :D
Jestem z tych osób, które w ogrodzie wolą wypoczywać, ewentualnie podlewać i kosić trawę. Nie przepadam za pracami “ziemnymi”, ale podejrzewam, że gdybym miała urządzać swój ogród ta niechęć przerodziłaby się w pasję i ogrodnicze zacięcie :) powodzenia!
my właśnie wczoraj całą trójką obsadzaliśmy piaskownicę i rozwieźliśmy 3 tony piasku- na naszej glinie – także ten plaza już jest – tylko palmy brak- ale sosna robi za palmę. patrzę na te zdjęcia i uśmiecham się bo jakbym moje dziecko widziała – siłuje się, kombinuje, ubrudzony i najszczęśliwszy na świecie :))) Pozdrawiam
Jejku to zdjęcie gdzie Lenka stoi z łopatą i kolo niej stoi samochodzik jest przebudowne no i oczywiście to ostatnie z pierwszej części gdzie wdzięcznie robi dziubek co uroczo wygląda ! Zazdrościć takiego swojego ogródka czy będzie dzisiaj czy za dwa lata już zazdroszczę ! Cudne dzieciaki zresztą jak zawsze taka codzienność najlepsza !! A ten tekst ohhh jaki by nie był to temat najlepszy !!!
Pozytywnie zazdraszczam :) znaczy eeeee…. no nie tej gliny ;) ale radochy :)
Lenka fantastycznie się zmieniła ostatnio – taka już panienka a nie dzidziuś :)
O Jezu . Czyli mam 3 tys. metrów do przekopania! Boję się
mega zazdroszecze tego “za…. dzielania” na swoim :) :) … pamietam co to znaczy moc wyjsc rano w pizamie z filizanka kawy na ogrodek i sie nie przejmowac :) … mam nadzieje, ze kiedys bedzie to jeszcze mozliwe! 3mam mocno kciuki za was :)
Ja rowniez podczytuje Was juz od dawna, ale wypowiadam sie po raz pierwszy :) Zmotywowana twoim przedostatnim wpisem (Ankieta). Chcialam wiec oficjalnie powiedziec, ze barczo Was lubie, chetnie odwiedzam, czytam, ogladam zdjecia. Mam syna w podobnym wieku jak twoj. Widze kilka podobienstw. Tak samo chetnie grzebie w ziemi jak mak na tych dzisiejszych zdjeciach. :) Ale brudne dziecko= Szczesliwe dziecko. Mam male pytanie- piszesz ze na tych jeansach , ktore ma mak na sobie, sa juz kolejne laty. Zupelnie tego nie widac- tzn wyglada to tak jakby od poczatku tak bylo. Masz jakas zaprzyjazniona krawcowa? Ja juz nie mam pomyslu na dziury w spodniach (na kolanach). Kiedys jak syn byl mniejszy sprawdzaly sie naprasowywane latki (dodatkowo je przyszywalam, bo samo naprasowywanie nie starczalo). Teraz jednak, gdy syn jest starszy takie laty wygladaja jakos dziecinnie-kupilam, wiec ostatnio laty skorzane- naszylam poswiecajac na to zajecie pol wieczoru, na drugi dzien nie moglam wyjsc z podziwu- moj syn dal rade rowniez takim latom- po prostu zdarl je z wierzchu- spodnie chyba wyrzuce, choc mi ich szkoda, ale z dziurami jakos mi wstyd puszczac pierworodnego w swiat.
Pozdrawiam serdecznie- badz nadal soba, zmieniaj sie na lepsze, idz do przodu, sluchaj glosu serca.
To jak juz zaczniecie produkowac swoje garnki to ja poprosze caly zestaw plus kilka wzonow ;) A tak na powaznie prace na moim ogrodku uwazam za najprzyjemniejsze na swiecie dlatego doskonale rozumiem Twoja satysfakcje ;)
O właśnie takie wpisy uwielbiam! Zabawne a nie sztywne, pomysł z pisaniem mniej emocjonalnie, sucho chyba nie był najlepszy… Więcej! Więcej!
Piękne zdjęcia! Maki widać zadowolone i przeszczęśliwe, sweterek Lenki boski! Chusta od nosweet to mój zdecydowany faworyt i must have :) PS. A Maks znów wpadł pod kosiarkę ;)?
W zeszłym roku, o tej porze, nasza działka wyglądała tak samo :)
Maki piękne, jak zwykle :-) Mam wrażenie na tych zdjęciach, że Lenka wydoroślała troszkę :-) Jestem z Tobą MM i już nie mogę się doczekać efektu końcowego :-) Trzymam kciuki.
obiecalam, to komentuje, ale ty obiecaj, ze zrobisz cos z czcionka w polu komentarza i zmniejszysz zdjecia, bo ani jednego nie udalo mi sie obejrzec w calosci.
Blotko piekne, do trawki daleko ;))
Podziwiam za zapal. Dla dzieciakow polecam spodnie ogumowane na bloto lub inne podobne – o tyle przydatne, ze podkladki pod tylek niepotrzebne a najwiekszym plusem to to, ze po zabawie sciagasz to bloto (gwarantuje ze mimo spodni po pachy bedzie bloto i tak w majtkach ;)) wraz ze spodniami i w miare czyste dzieci pakujesz do samochodu czy mieszkania i nie wybrudza ci swoimi ciuchami otoczenia. Roboty mniej jest pozniej. Na kolejne blotne zabawy – otrzepujesz zaschniete bloto i zakladasz spodnie ponownie na ubranie. ja bym sie wykonczyla z ciaglym praniem blota (pralka sie zamula) i sprzataniem otoczenia po dziecku, ktore cale ublocone wparowalo gdziekolwiek zostawiajac slady.
Właśnie takie wpisy są najpiękniejsze. Dużo siły do kopania życzę.
Uh oh podjarałam się, że mój Rysiek ma tę samą kurtkę z zary. Czy to znaczy, że drzemie we mnie odrobina gustu? :D Pozdrawiam cieplutko
szczescie w oczach makoweczek bezcenne ;) pamiętaj z każdym dniem bliżej do celu ;)
Czy ludzie widzą? Maki też się brudzą! Makowa Mama nie trzyma ich pod kloszem uważając na cudne outfity :D
Marlena genialny wpis,oby więcej takich codzienności. Niektórzy myślą, że jak czegoś nie widać to tego nie ma i stąd krytyczne spojrzenia. Ja dzięki Tobie wyrabiam sobie gust (tzn.poprawiam ;)). Tak trzymaj!
:)
Mali pomocnicy bawią się przy tym nieźle, my też podwórko sami robiliśmy i wiem ile to pracy i czasu trzeba poświęcić i co roku na wiosnę trzeba wszystko poplewić dosadzić,przesadzić i tak w nieskończoność, ale latem jak się położy na tej zielonej trawce to tak jakby się w niebie lezało:) Powodzenia
To Cię pocieszę… ;)
Po 3 latach cudowania z trawnikiem na PIACHU grunty orne V klasa – coś nam wyrosło. Nawet zeszły sezon odbyliśmy na wreszcie zrobionym tarasie i jako-takim trawniku.
Dzisiaj nasz trawnik to obraz nędzy i rozpaczy. Zostaliśmy zmuszeni do zerwania elewacji i wykonania jej na nowo. Nie mogę się doczekać braku widoku rusztowania za oknami. Po raz x podejmiemy wyzwanie i spróbujemy zrobić coś z niczego – czyli zawalczyć o trawnik. Trzymaj kciuki! :)
Świetny wpis. Sama nie mogę doczekać się wyprowadzki z Nowego Jorku gdzieś do domku na wieś. Może już wkrótce ! – takie zabawy w błotku jak najbardziej wskazane.
Poznaję dopiero wasz blog i podziwiam!!!
Ojj wiem, co czujesz. Latem pomagałam na działce rodzinie. Rozsypywalismy piasek w tzw. Szczeliny, czyli tam, gdzie sprzęt nie dosiegal. Odciski niesamowite, ale i jaka satysfakcja, kiedy moge tam teraz pojechac z myślą, ze ten piękny ogród, który tam teraz jest, to częściowo i moja pomoc :) także bądźcie dzielni i silni! :)
Świetne zdjęcia :)
i tak jak tu piszą inni,dzieciaki będą mieć cudowne wspomnienia na całe życie ze pomagały przy budowie ich domu :)
to kiedy przeprowadzka? ;)
Cudownie jest budować swoją przyszłość od pierwszej cegiełki i w dodatku razem z dziećmi! :) Piękny post i zdjęcia :)
Zazdroszczę domu z ogrodem. Sama się w takim wychowałam i bardzo żałuję, że mój syn mieszka w bloku. Ale może za kilka lat. W końcu marzenia są po to żeby je spełniać! Pozdrawiam :)
sprawdźcie, czy w waszym mieście nie ma firmy, która wypozycza glebogryzarki, u nas jest więc u was tez powinna być…
trochę błota i tyleeeee radości :)
hej, lenka pieknie wyglada, zawsze ma we Wlosach jakas ozdobe, od pisnek po opaski ….
mam pytanie: jak, gdzie, w czym?? przechowujesz wszystkie ozdoby do wlosow?
Własnie kupilismy dzialke tez gliniasta. nie wiem czy to byla dobra decyzja:)
narazie rosnie tam trzcina jest malutkie oczko wodne gdzie mieszkaja kaczki dwie i pelno zab.wody mokro strasznie.
jak pomysle ile przed nami to chce mi sie plakac.tym bardziej ze z nie mezem robimy wiele zeczy sami. mieszkanie w ktorym mieszkam remontowalismy sami inst elektryczne wodne wszystko sami podlogi kafle, tylko tynki nam zrobila firma.
mam nadzieje ze teraz zgodzi sie na firme budowlana :)nie bedziemy chyba kladli cegiel:0
teraz jest juz jedno dziecko a drugie w planach…….