Czego zazdroszczę Kardashianom

Najsławniejsza rodzina świata. Ociekająca bogactwem i… głupotą, jak rzekłoby wielu. Sławy dorobili się na… byciu sławnymi. Pokazali w swoim show wszystko co da się pokazać od porodów, przez depilację miejsc intymnych po rozwody i inne dramaty rodzinne. Ludzie ich kochają lub nienawidzą.
Ja tam im jednak zazdroszczę.
Rodzina
Mignęła mi ramówka nowego, marcowego sezonu Kardashianów. Oczywiście będzie on zapewne najbardziej kasowym i wybitnie oglądanym, ponieważ poruszy temat napadu (z bronią!) na Kim.
Na urywkach show jednak zawsze staje mi gulka w gardle. Nie dlatego, że biednej Kim sypie się małżeństwo i ma wciąż traumę i szok pourazowy. Przyciągają mnie obrazy licznej, wspierającej się rodziny. Wspólnie płaczącej, słuchającej, głośnej i zabawowej. Sześcioro rodzeństwa zjednoczonych w jednym problemie. Tyle twarzy do wysłuchania. Tyle domów do których można się w momencie słabości wprowadzić.
Ja tego nie zaznam nigdy…
Powiecie mi, że to reżyserka. Że może oni w ogóle się nie lubią. Nie wiem, nie wnikam, nie wydaje mi się, żeby można było 10 lat show udawać miłość. Jeśli tak, powinni dostać Złotego Globa za aktorstwo.
W sumie ja nawet nie o nich. A o zazdrości. Mojej. Do faktu posiadania licznej rodziny. Zazdrość ta potęguje się z wiekiem. Z realną opcją, że rodziców kiedyś zabraknie, a ja zostanę z mężem, który nawet “nie jest moją rodziną“. I z nikim nie będę mogła porozmawiać “jak to kiedyś w dzieciństwie robiliśmy…”, nikt nie poczuje mojej straty, tak jak ja.
Rodzeństwo
Powiecie mi, że posiadanie rodzeństwa nie gwarantuje sielanki reality show, bo rodzeństwa często nie utrzymują kontaktów. A ja tam nie jestem przekonana. Jeśli moje potencjalne rodzeństwo byłoby wychowywane przez moich, kochających rodziców to czuję, że nie dałoby się tej relacji zepsuć. Bo to jakie kontakty mamy z rodzeństwem w dorosłości to kwestia wychowania i tego co rodzice zepsuli na starcie. A potem już wszystko zależy od nas.
Ode mnie nie zależy nic. Po ptokach, pozamiatane.
Kiedy coś w życiu nie gra – złość, słabość, choroba własna, lub rodzica, wtedy jest najciężej. Każdy na tej planecie, czy to kolega, najlepszy przyjaciel czy mąż, może być na chwilę. Rodzina jest na zawsze. A ja mam jej okrojoną wersję. Więc robię własną. Przypominam sobie, że miałam mieć nie miej niż osiemcioro dzieci ;). W sumie młoda jestem. Mam wciąż szansę dogonić Kris Jenner.
Jeśli jesteś mamą jedynaka i masz jakąkolwiek szansę to zmienić, do it! A potem dbaj o relację swoich pociech. Nie możesz im dać lepszego prezentu na świecie. Żadna wycieczka czy dom, czy milion zabawek nie zastąpi drugiego człowieka na teraz i na za 20/30/50 lat.
Dzieci
Kiedy słucham jak moja mama godzinami gada ze swoją siostrą, tą z którą pozabijały się nie mniej niż dwa tysiące razy, tą co są inne jak od różnych rodziców, bo ciocia szalona, a mama pod linijkę. Jak się kłócą i kochają… zaśmiewają do łez, a potem naprawdę płaczą, to zazdroszczę każdej chwili, której nigdy nie doświadczyłam i nie doświadczę.
Kiedy patrzę na moje dzieci doznaję pure zachwytu. Nie ważne czy się akurat leją czy przytulają, uwielbiają czy chcą oddać za 2 grosze. Kiedy Maks wyjechał na 2 dni do dziadków napisałam Wam:
“Od dwóch dni Maks przebywał na feriach u dziadków a ja zostałam mamą jednego dziecka. Dziewczyny powiem Wam, że to raj ♥♥♥ Trzymać w ręce jedną maleńką rączkę, a w drugiej można nawet torebkę i klucz chwycić. Jedna mała buzia mówi do Ciebie, JEDNA! Niby ciągle, ale można coś zrozumieć. W spokoju zjeść obiad w restauracji, spacerować po ulicach, albo odwiedzić przybytek uciech malucha i oddać wszystkie dwójki jednemu dziecku, bez wojen, krzyków i awantur. A potem uspać jedno, całkiem wcześnie, bo cisza i przygód wiele i napawać się ciszą. Zjeść ulubione śniadanie (owsianka z mango) i nie słuchać jęczenia, że nie dobre. Posiadanie jednego dziecka to ziemia obiecana. Takie sielankowe macierzyństwo o którym czasem piszemy, ale rzadko w takiej wersji się zdarza.
Mamy jedynaków – doceniajcie każdą chwilę! To naprawdę niezwykłe momenty “
Więc doceńcie je na dzień dwa, a potem pędźcie robić kolejne :)
Lenka przeżyła dwa dni jako jedynaczka. Każda godzina kichała tęczą – lody, kino, restauracje, kuleczki i mama na własność. Kiedy dnia drugiego wchodziła do przybytku uciech malucha jakim jest ‘Fabryka Misia’ jęknęła “Och.. jak bardzo by wolałam, żeby Maksiulek tu był. Mój krokodylek ukochany…”
Też by wolałam…
Przesyłam Twój tekst mężowi na maila ;)
Moje zdanie jest takie, że nie gwarantuje. Moja mama: jedynaczka. W tym roku kończy osiemdziesiąt lat. Od kiedy pamiętam, a mam 45 lat, rok w rok urządza trzy tury imienin: dla podstawówki, gimnazjum i studiów. Średnio, na każdej imprezce jest do 8 kobietek. Ma przyjaciółkę od 58 lat! Są z zupełnie innej gliny, a kochają się na zabój. Powierzają sobie najskrytsze sekrety, dzwonią do swoich dzieci nawzajem. Wspierają, kiedy umiera im koleżanka, siedzą przy sobie nocami, kiedy mąż jednej z nich ma operację na otwartym sercu. Ja: mam siostrę, pięć lat starszą. Niewiele ze sobą rozmawiamy. Widujemy się rzadko. Nie rozumiemy własnych wyborów, choć każda stanie za drugą murem. Nie jesteśmy ze sobą blisko. Moja córka: ośmiolatka, jedynaczka. I to się nie zmieni. Nie z naszej woli. Od czterech lat ma przyjaciółkę “na śmierćżycie” jak one to mówią. Śpią u siebie, nocami gadają do rana. Druga przyjaciółka przychodzi do nas co tydzień. Siedzą na kanapie, kręcą sobie włosy, przytulają się. Dzwonią do siebie, kiedy jedna jest chora i mają “swoje sprawy klasowe i prywatne”. Sekrety czyli. Znam kolejne rodzeństwa, które żyją w zupełnym oderwaniu od siebie. I znam takie, które są sobie bliskie na śmierć i życie. Chcę powiedzieć Marlenko, że nie ma gwarancji. Tak jak ślub, sam akt małżeństwa, nie gwarantuje trwałości związku, tak posiadanie rodzeństwa nie gwarantuje tego, że to właśnie to rodzeństwo będzie najbliższym nam człowiekiem, przyjacielem. Moim zdaniem wszystko zależy od tego, w jakim domu dzieci rosną. Co w tym domu jest ważne? Czy widzi się i dostrzega drugiego człowieka? Czy ma się świadomość, że każdy związek, rodzeństwo też, wymaga pracy nad nim? Że nic nie jest dane, tak o. Że trzeba dbać o tych, których się kocha. Że bycie bratem czy siostrą nie znaczy, że nigdy nie będziemy samotni i sami. Zależy to od nas. A kiedy mamy dzieci, jedno czy więcej, to od nas rodziców zależy jak nasze dzieci będą potrzebować siebie nawzajem czy innych. Takich na “śmierćżycie”. Ściskam mocno.
Kochana zgadzam się z Twoimi przemyśleniami: “Moim zdaniem wszystko zależy od tego, w jakim domu dzieci rosną. Co w tym domu jest ważne? Czy widzi się i dostrzega drugiego człowieka? Czy ma się świadomość, że każdy związek, rodzeństwo też, wymaga pracy nad nim? Że nic nie jest dane, tak o. Że trzeba dbać o tych, których się kocha”. O tym pisałam w tekście. Po drugie jakbyś miała jeszcze 4 rodzeństwa to mogłabyś wybierać (to tak w odniesieniu do Kardashianów).
Zaś przyjaciółek miałam wiele. w dzieciństwie taką na zabój, ale.. przeprowadziliśmy się :(. Mam jedną od 20 lat to się małpa wyprowadziła do Brukseli. Nosz.. :P
Mam Angelikę, którą uwielbiam. Ale także świadomość posiadania masy ludzi, którzy bili obok bardzo długo, a potem.. nasze drogi się rozeszły. Te rodzinne, choćby karnie zawsze będą się stykać.
Patrz, mój najbliższy też w Brukseli. Poumawiali się, czy jak?? Każdy oczywiście patrzy przez własny pryzmat. Ja obserwuję własnych rodziców. Od 60 lat i więcej tkwią w związkach przyjacielskich tak silnych, że są po prostu częścią swoich życiorysów. I zazdroszczę im bardzo. Od mamy nigdy nie usłyszałam, że żałuje, że nie miała rodzeństwa. Ale kilka razy mówiła, że gdyby nie było Hanki czy Teresy, byłoby jej w życiu strasznie ciężko. Ściskam
A moja siostra jedyna… małpa jedna, wyprowadziła się do Kanady :((((.
Dzięki Ci Boże za Skype !!! <3
W domu rządzą dwulatka i sześciolatek. Bywa ciężko, zwłaszcza kiedy jedno przez drugie pokrzykują na zmianę: MAMA!!!
Ale to uczucie, które zalewa mi serce, gdy widzę ich bawiących się razem- nie do opisania.
I zgadzam się ze stwierdzeniem, że rodzeństwo to jeden z najlepszych prezentów jakie można dać dziecku.
Bardzo mnie wzruszył ten tekst :( Codziennie mam wyrzuty sumienia, że fundujemy swojemu dziecku taką samotność…Ale przy moich problemach ze zdrowiem, tak bardzo się boję zajść drugi raz w ciążę, że strach aż mnie paraliżuje. Cały rok na lekach….tak, wiem może marne usprawiedliwienie. Ale moje dziecko cudem urodziło się “w miarę” zdrowe. A wtedy jeszcze było ze mną o wiele lepiej. Ehh, nic w życiu nie jest tak ważne jak zdrowie…
Diana, ja także nie powinnam mieć więcej dzieci. Trzy ciąże, dwoje dzieci, dwoje przedwcześnie urodzonych (poprzez sączące się lub znikające wody płodowe). Ciąże przeleżane, koszmarne… :/ I żartuję sobie, że jeszcze uda mi się zrobić wielkie stadko, ale szanse są marne. Ważniejsze od stada rodzeństwa jest to, żeby mama była cała i zdrowa. Tęsknię za posiadaniem rodzeństwa ale zobacz jaka fajna wyrosłam ;)
Dzięki! W gorszych chwilach, też sobie tłumaczę, że lepiej aby jeden maluch miał zdrową mamę. I staram się, aby wyrosła równie fajna :D I życzę jej z całego serca, aby znalazła chociaż taką przyjaciółkę jaką ja mam. Od piaskownicy po dziś jesteśmy jak siostry, mimo, że teraz dzieli nas 7 tys km. Oby to się nie zmieniło :)
Też jestem jedynaczką i mam córeczkę i synka i się popłakałam po przeczytaniu ostatniego zdania. Podpisuje się pod tym tekstem całą sobą.
Miedzy mna a moim bratem jest kilkanascie lat roznicy. Niby przepasc, ja w przedszkolu, on w liceum…moze nie mielismy wczesniej super kontaktu, ale zdazylismy sie potluc i powyglupiac, mimo wszystko mamy wiele wspolnych wspomnien. Teraz wszystko sie wyrownalo, jestesmy na podobnym etapie zycia. Moja coreczka jest o rok mlodsza od jego drugiego syna. I bardzo sie ciesze, ze go mam. Teraz kiedy bliska nam osoba jest ciezko chora tym bardziej doceniamy swoja obecnosc, wiemy ze mozemy na siebie liczyc i idziemy przez to razem. Na zmiane zalatwiamy wizyty u specjalisty, wozimy po lekarzach itd. Wiec ja bardzo doceniam to ze mam brata.
Marlenko doskonale Cię rozumiem. Moi rodzice też nie postarali się o rodzeństwo dla mnie :( Zazdroszczę dla mojego męża , bo on chociaż ma brata. Zazdroszczę moim dzieciakom, bo w przyszlości będę mieli siebie . I tak jak pisałaś leją się, kłócą i sprzedaliby młodsze rodzeństwo gdyby tylko mogli, ale jak któreś zostaje samo to strasznie tęskni. W ubiegłym roku mój najstarszy syn wyjechał na tydzień w góry z tatą, rozpacz po dwóch dniach była okropna :) Teraz nawet ten najmłodszy (ma 11 miesięcy) , jak rodzeństwo jest w szkole to pełza po całym domu i ich szuka, a jak wracają to aż piszczy z zachwytu. Dobrze jest mieć rodzeństwo :)
“Bo to jakie kontakty mamy z rodzeństwem w dorosłości to kwestia wychowania i tego co rodzice zepsuli na starcie.”
Nie zgodze sie z tym, bo to nie jest regula. Moj maz wychowal sie w patologicznej rodzinie, nie chce wchodzic w szczegoly, ale z siotra mieli bardzo ciezko. I to wlasnie ich bardzo do siebie zblizylo, od zawsze laczy ich ogromna wiez, mowia do siebie per siostro/brat. Widze ta zazylosc miedzy nimi i ciesze sie, ze jeden za drugim by w ogien skoczyl, mimo ze, cytuje, rodzice wszystko im zepsuli na samym starcie.
Może źle się wyraziłam. Chodziło mi o to, że rodzice relację między dziećmi mogą zepsuć- porównywaniem, faworyzowaniem któregoś, brakiem więzi w rodzinie. Jak widać rodzice męża zrobili coś złego ale nie ZEPSULI więzi dzieciaków. A to i tak wiele.
Maz byl tym faworyzowanym od zawsze, bo pochodzi z rodziny, gdzie kobieta to sluga faceta, drugorzedna osoba. Tesc do tej pory nawet mi daje to odczuc, z reszta tesciowa tez, niby sie stara, ale pewne cechy pozostaja na zawsze u czlowieka. Siostra meza ma o to zal wielki do rodzicow, bo zostala przez to skrzywdzona, ale do brata nie ma i nie miala pretensji, bo moj maz tego “przywileju” nigdy przeciw niej nie wykorzystal. A niestety znam takie przypadki w najblizszej rodzinie, naprawde traumatyczne przezycia.
Takze dobrze doprecyzowalas.
Marlenka, jak to jest z tymi ubraniami do sesji? Pisałaś o tym w poście, gdzie robiłyście sobie zdjęcia z Angeliką. “Wypożyczacie” je ze sklepów i po sesji oddajecie, czy dostajecie w zamian za reklamę? Nie chodzi mi o to, jak się reklamodawcy sami do Was zgłaszają, tylko jak pisałaś, że pojechałyście kupić ciuchy do sesji. Z ciekawości pytam :)
Ubrania kupuję. Nie reklamuję firm za ubrania. Za reklamę na blogu się płaci.. Choć mam zaprzyjaźnione firmy które podsyłają cos tam dzieciakom, ale nie mam w związku z tym żadnych zobowiązań.
Ja mam brata młodszego o trzy lata, kocham go, ale nie mamy ze sobą już żadnego kontaktu, on jest narkomanem uzależnionym od heroiny i obecnie przebywa w areszcie za granicą. Kiedyś myślałam, że jesteśmy normalną rodziną jednak wyjazd mojej mamy za granicę zniszczył wszystko. Ojciec pił, brat chodził swoimi ścieżkami, nie zaznał w domu miłości, przestał słuchać rad starszej siostry, znalazł “lepszych” przyjaciół, poznał smak narkotyków, mijały lata, to kogoś pobił, to coś ukradł, trafił do więzienia……serce mi pęka gdy spoglądam wstecz. Modlę się by kiedyś powiedział do mnie..”siostro kocham się, proszę pomóż mi..przyjadę tylko pomóż mi wyrwać się z tego koszmarnego nałogu”.
Mój tak powiedział, poprosił o pomoc.
Raz, drugi, dziesiąty, dwudziesty…i tak przez dziesięć lat. Bez efektu,ale to że był, nawet ze swoim pokreconym życiem,często dla mnie nie zrozumiałym, to zostało mi już tylko jako wspomnienie.
Bądź silna,nie poddawaj się, bądź siostrą na dobre i złe, nie ważne co zrobi. Tylko tyle, a czasem aż tyle
Jestem jedynaczką i podpisuję się pod każdym słowem…
Piękne są te że z waszych sesji!! Ja doceniam bycie mama 1.. Ale w lutym się to zmieni!!
Rycze, po prostu rycze. Nie zrozumie ten, kto posiada rodzeństwo… We mnie też tkwi taka zazdrość, zazdrość o rodzeństwo. I ten lęk, że kiedyś zostanie się samym… Zwłaszcza, gdy byłam nastolatką, bardzo się tego bałam.
Dziękuję Kochana <3
Ja też jestem jedynaczką, ale taką, która do 6. roku życia wychowała się w dużym domu z czworgiem kuzynostwem praktycznie w jednym wieku. Zawsze było głośno, zawsze było fajnie. Zawsze też błagałam mamę o rodzeństwo i wiem, że teraz historia zatoczy koło i to mój, teraz trzyletni, synek będzie mnie o to prosił, ale jakoś tak egoistycznie, tak najzwyczajniej w świecie nie po drodze z tym wszystkim – znowu wejście w te pieluchy, w te bezsenne noce…Powtarzam sobie Kiedyś – ale czas leci i później różnica wieku sama za mnie zdecyduje, na niekorzyść synka. To problem z cyklu ” wiem ale nie bardzo chcę” ;-)
Ja jestem posiadaczką cudownej siostry, która mieszka ode mnie 10 minut spacerkiem. Między nami jest różnica 6 lat i w dzieciństwie nie miałyśmy bliskiego kontaktu, jednak teraz jesteśmy naprawdę blisko, możemy się zwierzać, polegać i pomóc w opiece nad dziećmi. Życzę każdemu takiej siostry. Mam też brata, ale ten mieszka dalej, więc rzadziej się spotykamy, a do tego wspaniałe kuzynostwo, z którym jesteśmy naprawdę blisko. Moja mama ma 5 rodzeństwa i często urządzamy spędy rodzinne i mam nadzieję, że nasze potomstwo również będzie się blisko trzymało. Mamy w planach tegoroczne postarać się o rodzeństwo dla naszej córki, szczególnie dla niej, ale cieszę się, że jej najlepszą przyjaciółką jest jej kuzynka. W naszej rodzinie jak w każdej zdarzały się smutne historie, ale wtedy było szczególnie widać jaką siłę ma rodzina.
Marlenko doskonale Cię rozumiem. Ja mam brata, mój mąż siostrę! A nasz syn jest jeden i chyba tak zostanie i to z banalnego powodu….PRACA ja prowadzę własną JEDNOOSOBOWĄ działalność gospodarczą, która wymaga ode mnie dyspozycyjności. Nie mogę pozwolić sobie urlop wychowawczy lub żeby zawiesić działalność na rok czy dwa…
Mąż jest w takiej samej sytuacji jak ja. Dziadkowie daleko i jeszcze pracujący….Codziennie myślę o rodzeństwie dla syna, który ma 9 lat i bardzo chciałby mieć braciszka ;-) nie wiem po prostu nie wiem jak to rozegrać logistycznie????/
dzieki za streszczenie fenomenu kardiszanek, nie zaglebialam sie w temat ani w ich sytuacje rodzinna, zawsze mnie zdumiewalo ich zarabianie tylkiem. Dobrze wiedziec, ze maja tez inne zalety ;)
a ja… no coz – jedynaczka i dziecko tez. Taki juz nasz los i zeby sie nie pograzyc skupiam sie na pozytywach. Poza tym moje dziecko potrafi narobic rumoru za troje, szczegolnie jakby zobaczylo owsianke z mango ;)
tylko, żeby on też chciał dorobić braciszka temu jednemu… już nie mam siły błagać. jak przekonać faceta, któremu się nie chce już powiększać rodziny? ja chcę! nie chcę, żeby mój mały był sam!
Marlenka dzięki Tobie widzę, że nie doceniałam mojej 4 rodzeństwa…
Z tyłu glowy mam myśl, że drugie dziecko to skarb i samo szczęście, jednak również strach z powodu doświadczeń. Myślę, że jeśli kobieta to czuje to to jest odpowiedni moment. Tu nie ma miejsca na niepewność
u nas z kolei 6 rodzeństwa, więc nudzić się nie możemy… dzieci mam tylko dwójkę, za to brat już 4 w drodze, siostra jedno i tak się zbiera fajna liczba :)
Mam dwie siostry dlatego chciałam żeby mój syn też miał rodzeństwo, miała być dwójka a jest trójka ale kocham do szaleństwa wszystkie. Ślicznie napisałaś, rodzeństwo to prawdziwy skarb. Docenia się w trudnych sytuacjach. Razem przeszłyśmy przez ciężka chorobę mamy, potem taty i nie wiem jak bym sama poradziła sobie z jego śmiercią gdyby nie one. Pozdrawiam
Kto ma nieudane relacje rodzinne, ten wie, że siostra czy brat nic nie pomogą. Ten, kto jest jedynakiem, często marzy o rodzeństwie. Ale tez znam wiele osób, co to wyobrażają sobie, że są sami, bo brat/siostra nie zasługują na to miano.
Nigdy nie ma zero-jedynkowo. Mam siostrę i nie mam z nią kontaktu prawie żadnego. Po prostu nam nie po drodze, bo pomimo wychowania w tym samym domu (dobrego wychowania, miałyśmy wspaniałą Mamę) mamy inne poglądy na życie, religię, dzieci itd.
Zapewniam, że bliska przyjaciółka w 100% może zastąpić więzy rodzinne.
Cześć, postanowiłam skomentować ten artykuł, gdyż aktualnie przezywam właśnie rozterki czy chcę po raz kolejny zostać mamą. Mam 6 letnią córkę i sama, będąc jedynaczką, chciałabym żeby miała rodzeństwo. Natomiast też na przykładzie własnej rodziny widzę, że rodzeństwo wychowywane w tym samym domu potrafi bardzo się od siebie różnić…na niekorzyść niestety. My mamy chcemy zawsze jak najlepiej i mamy jasną wizję przyszłości naszych pociech, że właśnie się będą wzajemnie wspierać, ze potem im będzie łatwiej się nami opiekować, jak już będziemy stare ;) Ale w praktyce nie zawsze tak jest i czasem mimo naszych najlepszych chęci i właściwych metod wychowawczych nam się nie udaje stworzyć tej więzi. Inaczej, więzi może i są, ale czasem los tak a nie inaczej decyduje i rozdziela rodzeństwo, jedni wyjeżdżają, przeprowadzają się i to już nie to samo.
Ja się zastanawiam jak w tej chwili drugie dziecko zmieniłoby nasze w miarę ustabilizowane życie, czy podołalibyśmy finansowo z 2 dzieci, czy jeszcze raz chcę się bawić w pieluchy i niedospane noce…córka już na tyle duża, że można z nią wiele zrobić, gdzieś dalej pojechać, a maleństwo znów trochę uziemia w domu :) ciężka decyzja :)