Czy dajesz swojemu dziecku odrobinę swobody?

W dziwnych czasach żyjemy. Z jednej strony edukujemy nasze dzieci, dbamy o nie jak o małych bożków. Z drugiej zaś jesteśmy pokoleniem matek, które są najbardziej niepewne swoich wzorców postępowania.
Rodzicom narzuca się każdej dziedzinie wysoką poprzeczkę, piętnuje niby przyjacielsko – miłymi tekstami i poucza na okrągło. Dziwny jest świat w którym dzieci chodzą do kina na filmy akcji, grają w strzelanki, a książka z lekką dawką historii II wojny światowej jest nazbyt brutalna. Dziwne jest, że maluchy pół świata zwiedziły, na zajęć pierdyliard chodzą, i językami kilkoma władają, a pod blok z kolegami nie wychodzą, bo zło czyha za każdym rogiem. W dziwnych czasach żyjemy..
A ja przekorę mam wpisaną w dna.
Wakacje u babci
Rok temu na wakacjach u prababci (warunki te same, opisane w notce tej), Maczydło pozyskał pierwszą wakacyjną przyjaciółkę. V. jest od Maczka 2 lata starsza i jest ‘miejscowa’. Przedziwne i lekko przerażające jest to zetknięcie się światów dziecka miejskiego i ‘tubylczego’. Niby ten sam kraj, ten sam wiek, a świat jakże inny.. Piękny i wzruszający jest fakt, że dzieciaki są jakby niewidome (dumna jestem z tego, że moje dziecko kompletnie nie widzi różnic społecznych, finansowych itp.). Nic im w sobie nawzajem nie przeszkadzało. Przyjaźń pojawiła się naturalnie, silnie i bezgranicznie.
Mak i V. od rana do wieczora spędzali czas razem. V. u mojej babci, Mak u V. Jadł rzeczy które widział po raz pierwszy na oczy i baaardzo mu smakowały.
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień na który miejska mama nie jest gotowa.. nigdy. – Mamoooo, mogę wyjść z V. na dwór? – Ke? – mało bystro spytałam. Zdurniał? SAM na podwórko? V. popatrzyła na mnie jak na kosmitę, swoimi pięknymi oczkami. – Będziemy tylko przed blokiem. – Ok. Ale V. proszę, pilnuj Maka. On nie rozumie rożnych zagrożeń.. yyyy … tutejszych. I będę patrzeć na Was przez okno, także bądźcie tylko przed blokiem.
Sam na podwórko
Wyszli. Czuję bicie swego serca. Wróć. SŁYSZĘ bicie swego serca. Mój maleńki synek.. 3,5-latek poszedł SAM NA DWÓR! Podeszłam do mamy i się popłakałam… Serio. Wiem, wiem.. debil matka. Ale miejski lifestyle płynie mi we krwi. A widzicie w mieście jakieś 3,5-latki same na placu zabaw? Ja nie. Zaś 10-latki z mamunia pilnującą na ławeczce lub ‘playdates’ (godzinka, plan zabaw ustalony) stają się normą już i w naszym kraju.
Pędzimy ku zachodowi. Bierzemy pełen pakiet zachowań nie wnikając czy mają one sens. Kupiliśmy także fobie społeczne, które uparcie wtłaczamy w nasze dzieci. Ile z Was bawiło się jako 5-latek/tka na placu zabaw? Ręka w górę. Ile z Was chodziło po proste zakupy jak miało 5-6 lat? Ręka w górę. Ile z Was zostawało w domu w wieku 6-7 lat lub opiekowało się samodzielnie młodszym rodzeństwem mając 10lat+? Las rąk widzę. Co się w takim razie zmieniło? Świat? Nasze grodzone osiedla są mniej bezpieczne niż PRLowskie wieżowce? Do spożywczaka mamy dalej?
Czy w domu z 5-cioma telefonami dzieci są mniej bezpieczne. Poprosiłabym o statystyki…
To nasze umysły zostały zmienione. Wszczepiono w nas lęki – złodziei, bandytów, pedofilów i innych. Oczywiście kiedyś oni także byli, ale prasa, TV, media nie bombardowały nas co 10 min. kampaniami ‘co grozi twojemu dziecku po przejściu progu mieszkania’. Stety, niestety myślę, że to równia pochyła i nie wyjdziemy już, jako społeczeństwo, z tego stanu.
Doświadczenia z USA
W USA żadne dziecko nie wychodzi się bawić samo. Ustala się spotkania na zabawy i mamy czuwają nad bezpieczeństwem swych maluszków (12-letnich). Dzieci wszędzie są wożone, po chodnikach generalnie chodzi tylko plebs. Rodzice dobierają towarzystwo i rodzaj zabaw dla swoich pociech. Kompletnie nie istnieje (w większych miastach, w klasie średniej +) spontaniczna zabawa, kreatywność, samodzielność twórcza.
Czy naprawdę chcemy, żeby tak wyglądała młodość naszych pociech? Z góry sterowana i zaplanowana po ostatnią minutę doby… Co się stanie gdy nagle nasze pociechy poczują wolność i wiatr w skrzydłach i wystrzelą jak ta sprężyna którą latami ściskało się w mini pudełeczku. Ja próbuję małymi kroczkami.
W tym sezonie Mak i V. bawili się na podwórku już całymi dniami, a ja nawet nie rozmyślałam co robi mój syn (ok, prawie, nie rozmyślałam..;)). Przychodzili co jakiś czas, (cali umorusani) po picie lub przekąski.
Co więcej odważyliśmy się, zostawiać Maka na placu zabaw przynależącym do naszego bloku. Zawsze siedzi tam ktoś z sąsiadów, a jeśli nawet nie, to Makiś zna drogę do domu i sięga do domofonu. 15-20 minut lekkiego poddenerwowania. Póki co pasmo sukcesów. Choć w sumie jedna wpadka zaliczona. Maks pewnego dnia wrócił z placu zabaw.. w jednym bucie (ku rozpaczy mej chodziło o Native!). Mimo poszukiwań i wykopków (twierdził, że go zakopał :/) nie odnaleźliśmy bucika..
Małe kroczki
Kroczek nr. 2 popełnili dziadkowie z m-c temu. Dziadzio musiał wyjść na chwilkę po coś, zabrał Lenkę, a Mak postanowił zostać sam, oglądąjc bajkę. Niby kilka minut, nic wielkiego, ale duma jaka go rozpierała – bezcenna. Krok nr. 3 był także przypadkowy. Pewnego dnia podjechaliśmy z Makim pod blok rodziców do którego doklejony jest sklep. Makuś poprosił, żebym kupiła mu serki. Przypływ chwili i odwagi skłonił mnie, do wysłania go samego. Dałam mu 10zł, powiedziałam, żeby wziął koszyk, włożył do niego serki, poszedł do kasy, poprosił o reklamówkę, zapłacił, spakował zakupy i przyszedł do mnie (czekałam pod sklepem). Po kilku minutach rozpromieniony maluch wrócił z zakupami (serki wybrał sobie w różnych smakach), resztą, wręcz krzycząc radośnie, że się udało i takie to proste!
Małe kroczki.. niby nie ważne. Ale ile z nas zapomniało o nich..? Ile mam się po prostu bało? Sprawa do przemyśleń.. i dla mnie i dla Was.
Ile Makuś ma lat:)? a ile Makusiowa siostra? :)?
Maksio niedługo skończy 5 a Lenka ma 20 m-cy.
3 latka i 2 m-ce różnicy między nimi..
Ile Makuś ma lat:)? a ile Makusiowa siostra? :)?
Maksio niedługo skończy 5 a Lenka ma 20 m-cy.
3 latka i 2 m-ce różnicy między nimi..
Bo nam tę sraczkę o dzieciory serwuje się juz w ciąży… rodzimy dzieci z całym wachlarzem zagrożeń i dziadostwa tego świata.
Ja rękę podnoszę na każde pytanie, opis jak Mak robił zakupy – byłam tam! 20 parę lat temu, pamiętam do dziś!
Pytanie tylko nasuwa mi się jedno, czy mam odwagę chować dziecko bez smyczy… boję się, że nie ale sama świadomość może dużo zmienić.
Bo nam tę sraczkę o dzieciory serwuje się juz w ciąży… rodzimy dzieci z całym wachlarzem zagrożeń i dziadostwa tego świata.
Ja rękę podnoszę na każde pytanie, opis jak Mak robił zakupy – byłam tam! 20 parę lat temu, pamiętam do dziś!
Pytanie tylko nasuwa mi się jedno, czy mam odwagę chować dziecko bez smyczy… boję się, że nie ale sama świadomość może dużo zmienić.
Ja swoje dzieciństwo spędziłam na wsi. pół życia w lesie, pół na łące. Całymi dniami poza domem, rodzicom tylko mówiłam że ide się bawić i sruuuuuuuu, wracałam na kolację. Nie było telefonów, więc rodzice wierzyli na słowo. Nie wiem czy się o mnie martwili, pewnie tak, ale wtedy nikt nie bał się dziecka wysłać na dwór na cały dzień. Dziś jestem mamą 15 miesięcznego chłopca i już mam sraczkę ;) na myśł że za parę lat poprosi mnie czy będzie mógł sam iść się pobawić na plac zabaw itp.Chyba umrę ze strachu i to jest chore zdaje sobię sprawę, ale też otoczenie stało się jakby grożniejsze, chyba że to ja dorosłam i rozumiem zagrożenia które zawsze były tylko ich nie kumałam….
Ja swoje dzieciństwo spędziłam na wsi. pół życia w lesie, pół na łące. Całymi dniami poza domem, rodzicom tylko mówiłam że ide się bawić i sruuuuuuuu, wracałam na kolację. Nie było telefonów, więc rodzice wierzyli na słowo. Nie wiem czy się o mnie martwili, pewnie tak, ale wtedy nikt nie bał się dziecka wysłać na dwór na cały dzień. Dziś jestem mamą 15 miesięcznego chłopca i już mam sraczkę ;) na myśł że za parę lat poprosi mnie czy będzie mógł sam iść się pobawić na plac zabaw itp.Chyba umrę ze strachu i to jest chore zdaje sobię sprawę, ale też otoczenie stało się jakby grożniejsze, chyba że to ja dorosłam i rozumiem zagrożenia które zawsze były tylko ich nie kumałam….
Jak przypominam sobie moje dzieciństwo, zabawy przed blokiem, w berka,chowanego,podchody… to byly czasy… Nie wiem czy kiedykolwiek zostawie lub wypuszcze moją córkę samą z domu, chyba nigdy ;)
Jak przypominam sobie moje dzieciństwo, zabawy przed blokiem, w berka,chowanego,podchody… to byly czasy… Nie wiem czy kiedykolwiek zostawie lub wypuszcze moją córkę samą z domu, chyba nigdy ;)
Brawo Marlenko!!!! Rewelacyjny wpis. Chyba jeden z Twoich najlepszych :) Z przykrością musze przyznać, ze masz 100% racji, zmieniliśmy się my, społeczeństwo, nasze postrzeganie świata i niestety obawiam się, ze masz rację “To se ne vrati”
A tak BTW moja córka( 4,5 latka) ostatnio była sama na podwórku :) Małymi kroczkami… ;)
Brawo Marlenko!!!! Rewelacyjny wpis. Chyba jeden z Twoich najlepszych :) Z przykrością musze przyznać, ze masz 100% racji, zmieniliśmy się my, społeczeństwo, nasze postrzeganie świata i niestety obawiam się, ze masz rację “To se ne vrati”
A tak BTW moja córka( 4,5 latka) ostatnio była sama na podwórku :) Małymi kroczkami… ;)
Ufff ostatnio zostałam zrugana przez rodzicielke jak mogłam puścić Antkę (3,5l) z kuzynką (8 l) za blok?? przecież odpowiadam za dziecko? a jak by się coś stało? chociaż mało co jej porad słucham to jakoś to mnie dotkęło…
A podnoszę rękę pod kazdym zadanym pytaniem!
I utwierdzam się tym tekstem że nie można chować dziecka pod kloszem, że trzeba mu dawać poznawać świat z własnej perspektywy a nie tylko tymi drogami które my wskazemy.
a I Atoska ma za sobą pierwsze zakupy ( lizak) :)
małymi krokami trzeba usamodzielniać nasze pociechy!!
Kiedyś też byli pedofile, też pewnie porywali itp. tylko teraz są te głupie media, które robią sensację z każdej rzeczy, nagłaśniają wszystko co mogą. Ok, nie mówię, że to czasami nie jest ważne, bo jest .. ale przez to właśnie my rodzice boimy się później żeby nasze dziecko gdziekolwiek samo poszło.
Ja chyba jednak nie jestem mamą, która będzie cały czas swoje dziecko przez okno albo lornetkę obserwować czy aby na pewno nic złego mu się nie dzieje. Nie możemy żyć cały czas w strachu, że coś może mu się stać.
Pewnie, że się non stop martwię o Młodego ale nie możemy popadać w paranoję. Nie wiem gdzie jest tak naprawdę większe zagrożenie – na podwórku czy w świecie telewizji i internetu gdzie przecież dzieciaki spędzają tak naprawdę coraz więcej czasu :/
PS. Mamo Makówo … proszę Cię: nie pisz więcej, że Ci szkoda butów Native, bo Maks jednego zakopał “gdzieś”.. albo nie marudź, że je zgubił albo kupuj tańsze i nie będziesz żałować :P :)
Co za dziwne zadanie! Ja mysle, ze autorka bloga moze u siebie pisac co chce, i o czym chce. Mozna najwyzej nie czytac…
dokladnie, ludzie to maja tupet, co cie obchodzi, ze sobie MM pomarudzila?? ma do tego pelne prawo! zgryzliwe baby:P
Jak czytam wpis to caly a nie wybiorczo.
Ufff ostatnio zostałam zrugana przez rodzicielke jak mogłam puścić Antkę (3,5l) z kuzynką (8 l) za blok?? przecież odpowiadam za dziecko? a jak by się coś stało? chociaż mało co jej porad słucham to jakoś to mnie dotkęło…
A podnoszę rękę pod kazdym zadanym pytaniem!
I utwierdzam się tym tekstem że nie można chować dziecka pod kloszem, że trzeba mu dawać poznawać świat z własnej perspektywy a nie tylko tymi drogami które my wskazemy.
a I Atoska ma za sobą pierwsze zakupy ( lizak) :)
małymi krokami trzeba usamodzielniać nasze pociechy!!
Kiedyś też byli pedofile, też pewnie porywali itp. tylko teraz są te głupie media, które robią sensację z każdej rzeczy, nagłaśniają wszystko co mogą. Ok, nie mówię, że to czasami nie jest ważne, bo jest .. ale przez to właśnie my rodzice boimy się później żeby nasze dziecko gdziekolwiek samo poszło.
Ja chyba jednak nie jestem mamą, która będzie cały czas swoje dziecko przez okno albo lornetkę obserwować czy aby na pewno nic złego mu się nie dzieje. Nie możemy żyć cały czas w strachu, że coś może mu się stać.
Pewnie, że się non stop martwię o Młodego ale nie możemy popadać w paranoję. Nie wiem gdzie jest tak naprawdę większe zagrożenie – na podwórku czy w świecie telewizji i internetu gdzie przecież dzieciaki spędzają tak naprawdę coraz więcej czasu :/
PS. Mamo Makówo … proszę Cię: nie pisz więcej, że Ci szkoda butów Native, bo Maks jednego zakopał “gdzieś”.. albo nie marudź, że je zgubił albo kupuj tańsze i nie będziesz żałować :P :)
Co za dziwne zadanie! Ja mysle, ze autorka bloga moze u siebie pisac co chce, i o czym chce. Mozna najwyzej nie czytac…
dokladnie, ludzie to maja tupet, co cie obchodzi, ze sobie MM pomarudzila?? ma do tego pelne prawo! zgryzliwe baby:P
Jak czytam wpis to caly a nie wybiorczo.
Ostatnio często poruszamy ten temat wśród znajomych. Przypominamy sobie swoje dzieciństwo, kiedy nie było mowy o tym, żeby rodzice odprowadzali dzieci do szkoły. Ja już do zerówki od drugiego półrocza biegałam sama. Moje dziecko zdało do 3 klasy i już się martwię, że od tego roku szkolnego to już zawsze będzie sama chodzić i wracać. U mnie w klasie były osoby spoza Białegostoku i codziennie same dojeżdżały z Kleosina czy Ignatek autobusem.
Musimy kiedyś przeciąć pępowinę i staram się to robić. Choć mimo wszystko o zagrożeniach trzeba pamiętać i uczyć dzieci, że nie wszyscy ludzie są życzliwi i mili. No i natężenie ruchu na drogach też jest dużo większe niż kiedyś.
A tak na koniec, to dodam, choć może nie powinnam, że dość często zdarzało mi się zostawiać córke jak miała 5-6 lat z włączoną bajką a ja biegałam do pobliskiego sklepu na szybkie zakupy. A raz, gdy byłam w domu i gotowałam obiad, moje dziecko oglądało bajeczki i TV zaczął się dymić. Oczywiście szybko zareagowałam, wyłączyłam z kontaktu ale zaraz potem ogarnęła mnie myśl, że mogło mnie w domu nie być. Mimo takich doświadczeń córka już prawie 9 letnia zostaje na góra 15 min sama w domu- choć nigdy jej nie zamykam – sama sobie z zamkiem potrafi poradzić i wie, że jak coś się wydarzy to ma biec do sąsiadów. W końcu w dzisiejszych czasach “wybuchające” telewizory się niby nie zdarzają, ale jak widać nigdy nic nie wiadomo – mieliśmy wyjątkowego pecha.
Ostatnio często poruszamy ten temat wśród znajomych. Przypominamy sobie swoje dzieciństwo, kiedy nie było mowy o tym, żeby rodzice odprowadzali dzieci do szkoły. Ja już do zerówki od drugiego półrocza biegałam sama. Moje dziecko zdało do 3 klasy i już się martwię, że od tego roku szkolnego to już zawsze będzie sama chodzić i wracać. U mnie w klasie były osoby spoza Białegostoku i codziennie same dojeżdżały z Kleosina czy Ignatek autobusem.
Musimy kiedyś przeciąć pępowinę i staram się to robić. Choć mimo wszystko o zagrożeniach trzeba pamiętać i uczyć dzieci, że nie wszyscy ludzie są życzliwi i mili. No i natężenie ruchu na drogach też jest dużo większe niż kiedyś.
A tak na koniec, to dodam, choć może nie powinnam, że dość często zdarzało mi się zostawiać córke jak miała 5-6 lat z włączoną bajką a ja biegałam do pobliskiego sklepu na szybkie zakupy. A raz, gdy byłam w domu i gotowałam obiad, moje dziecko oglądało bajeczki i TV zaczął się dymić. Oczywiście szybko zareagowałam, wyłączyłam z kontaktu ale zaraz potem ogarnęła mnie myśl, że mogło mnie w domu nie być. Mimo takich doświadczeń córka już prawie 9 letnia zostaje na góra 15 min sama w domu- choć nigdy jej nie zamykam – sama sobie z zamkiem potrafi poradzić i wie, że jak coś się wydarzy to ma biec do sąsiadów. W końcu w dzisiejszych czasach “wybuchające” telewizory się niby nie zdarzają, ale jak widać nigdy nic nie wiadomo – mieliśmy wyjątkowego pecha.
wracam kiedyś z badań okresowych z Katowic. w jednej z dzielnic (naprawde malutka mieścinka) zlikwidowano szkołę. wsiada do autobusu 3 chłopaczków. na moje oko 7-8 lat. usiedli i jeden dzwoni :tak mamusiu już jedziemy do szkoły. a mi szczęka opadła na podłogę. Leeee? taki dzieci same? wróciłam do domu. opowiadam mężowi. A on zadał mi pytanie. kiedy dostałaś swoje klucze na sznurku do noszenia na szyi? i myśle. hmm kurka razem z Tytą (chyba się to nazywa Róg Obfitości) do pierwszej klasy. no tak. wracałam ze szkoły. mama dała obiadek. wychodziła na 14 do pracy a tato wracał o 16. ponad 2 h sama. pod blokiem. z całą gromada innych dzieci w takiej samej syt. Ale M. massz rację. zagrożenia były są i będą. ale my się zmieniamy. Byłam w USA. na przedmiesciach mamy odprowadzaja swoje dzieci nawet do domu obok. na bronxie już całkiem inna bajka. ale uwazam za dziecku powinno sie dawkowac samodzielność. bo niby czemu kupujemy xxxx ksiazeczek o policjantach ktorzy pomagaja i tłumaczymy do znudzenia kiedy dzwonic musimy kto jest dobry a kto zły. ze z obcymi sie nie gada i nie idzie sie z nieznajomym. w dzisiejszych czasam dzieci sa pochłoniete przez siec. a rodzice zadowoleni bo przy kompie sa bezpieczne. nie do konca. szkoda że głośno nie mówi sie o tym zagrożeniu, które w ostatnich latach zbiera takie samo żniwo jak narkotyki, alkohol..
PS. skakałyście wgumę przed domem? grałyście w klasy? dwa ognie? a widzicie żeby dzieci teraz grały w cokolwiek ? albo po późna bawiły się w chowanego? ja od ho ho ho nie widziałam ulicy pomalowanej jakąś grą i dzieciaków biegających i goniących się.Moja 14 letnia chrześnica nie wie do dziś co to są podchody :( troszkę to przykre.
wracam kiedyś z badań okresowych z Katowic. w jednej z dzielnic (naprawde malutka mieścinka) zlikwidowano szkołę. wsiada do autobusu 3 chłopaczków. na moje oko 7-8 lat. usiedli i jeden dzwoni :tak mamusiu już jedziemy do szkoły. a mi szczęka opadła na podłogę. Leeee? taki dzieci same? wróciłam do domu. opowiadam mężowi. A on zadał mi pytanie. kiedy dostałaś swoje klucze na sznurku do noszenia na szyi? i myśle. hmm kurka razem z Tytą (chyba się to nazywa Róg Obfitości) do pierwszej klasy. no tak. wracałam ze szkoły. mama dała obiadek. wychodziła na 14 do pracy a tato wracał o 16. ponad 2 h sama. pod blokiem. z całą gromada innych dzieci w takiej samej syt. Ale M. massz rację. zagrożenia były są i będą. ale my się zmieniamy. Byłam w USA. na przedmiesciach mamy odprowadzaja swoje dzieci nawet do domu obok. na bronxie już całkiem inna bajka. ale uwazam za dziecku powinno sie dawkowac samodzielność. bo niby czemu kupujemy xxxx ksiazeczek o policjantach ktorzy pomagaja i tłumaczymy do znudzenia kiedy dzwonic musimy kto jest dobry a kto zły. ze z obcymi sie nie gada i nie idzie sie z nieznajomym. w dzisiejszych czasam dzieci sa pochłoniete przez siec. a rodzice zadowoleni bo przy kompie sa bezpieczne. nie do konca. szkoda że głośno nie mówi sie o tym zagrożeniu, które w ostatnich latach zbiera takie samo żniwo jak narkotyki, alkohol..
PS. skakałyście wgumę przed domem? grałyście w klasy? dwa ognie? a widzicie żeby dzieci teraz grały w cokolwiek ? albo po późna bawiły się w chowanego? ja od ho ho ho nie widziałam ulicy pomalowanej jakąś grą i dzieciaków biegających i goniących się.Moja 14 letnia chrześnica nie wie do dziś co to są podchody :( troszkę to przykre.
Napisalas “ku zachodowi”. W takim razie nie wiem gdzie obecnie mieszkam, ale chyba nie tam ;) W tym roku moj maly (5lat) osiagnal wiek obowiazkowy przedszkolny. W tym tygodniu zaczal je, jak do tej pory zmienialysmy sie w odprowadzaniu dzieci. Nie powiem w zeszlym roku i owszem mamy odprowadzaly swoje dzieci dluzej do przedszkola(tak mniej wiecej do polowy wrzesnia, czyli okolo miesiac). My w tym roku juz od poniedzialku puszczamy dzieci same. Wiaze sie to z tym, ze beda chodzily grupa 6 osobowa w tym dwoch “doswiadczonych” pierwszoklasistow (6lat). Nasze dzieci juz uwazaja to za ujme, ze musialy dreptac z mamuskami. Pani w przedszkolu oglosila na zebraniu rodzicow, ze do ferii jesiennych mamy przygotowac dzieci na samodzielne chodzenie i mamy im pozwolic na to. One beda mialy w tym czasie zajecia z policjantem o poruszaniu sie po drodze. Dostalismy broszurke jak nauczyc dzieco bezpieczenstwa na drodze, gdzie jest napisane, ze droga dziecka do szkoly ma odbywac sie na nogach, dzieci nie powinne byc odwozone samochodem (nawet te dalej mieszkajace), w sumie to my mieszkamy w miasteczku, ale dochodza dzieci z pobliskich gospodarstw. I powiem szczerze, ze bylam pelna obaw jak kazda mama, ale widze, ze to dziala. W przedszkolu tez ucza sie samodzielnosci, kontaktu z rowiesnikami i nie tylko (program chrzesniacy, dostali do opieki 5 klasiste na przerwe), przed gimnastyka maja sie sami przebierac (jak nie umieja jeszcze to wlasnie w tym czasie pani ma ich tego nauczyc). Moze nie jakas wielka rewolucja, ale jednak nie pozwala nam zapomniec, ze nasze dzieci beda tez kiedys dorosle i w tej doroslosci to one bez nas musza sobie dac rade. I przeraza mnie akt, ze w poniedzialek puszczam mojego syna zupelnie samego do przedszkola, wroc nie puszczam go samego puszczam go z kolezankami i kolegami i bede drzala do jego powrotu, chociaz wiem, ze po drodze przy pasach stoja mamy, ktore zglosily sie na ochotnika przez najblizszych pare tygodni pilnowac kierowcow, coby akceptowali bezpieczna droge naszych dzieci do szkoly, a nawet pan policjant juz stal przy pasach i pomagal im przecodzic przez droge. Mieszkamy w Szwajcarii, sama nie wiem czy to juz zachod, czy jeszcze nie ;)
Pozdrawiam Edyta
Również mieszkam w Szwajcarii, moje dziecko chodzi samo do przedszkola i z niego wraca, na podwórku czas spedza z rówieśnikami, bez nadzoru. Tutaj jest to normalne, dzieci sie szybko usamodzielniają i mają bardzo dużo swobody ze strony rodziców … ale też otoczenie sprzyja temu – jest bezpiecznie.
Z drugiej strony – bardzo pilnowane są ograniczenia wiekowe w kinach. Jak film jest od lat 6 to od 6. Nie zostanie wpuszczone dziecko młodsze – choćby nawet była to kwestia tygodnia do urodzin. W wielu przypadkach granica wieku jest podnoszona, a w wielu przypadkach dziecko do lat 12 nie może być w kinie bez dorosłego.
Wiem, wiem, ze otoczenie sprzyja :) Ale z drugiej strony w PL mnie uderzylo, ze mamy maja czas odwozic dzieci do przedszkola, ale nie maja czasu juz ich odprowadzic, umawiaja sie na dyzury samochodowe, a nie na dyzury piesze. I to odwoza juz calkiem duze dzieci !!!
Taka totalnie nietrafiona forma zorganizowania i lenistwa. Ja chodzilam od pierwszej klasy do szkoly sama lub w grupie, a teraz ta sama droge dzieci pokonuja w samochodach (okolo 20 minut wolnym tempem nam to zabieralo i nikt nie narzekal). Tak, ze nawet jakby ktos mial odprowadzac to jednak na piechote, a nie samochodem. I pewnie w tej drugiej, trzeciej klasie mogliby juz sami chodzic.
W kinie jeszcze nie bylismy tak, ze sie nie wypowiem, chodzimy w PL najczesciej, w ramach wakcaji.
Chodzilo mi bardziej o “ten zachod”, bo w sumie tutaj tez on jest, a wcale nie podjezdzam do sasiadki obok samochodem, aby dziecko odprowadzic, tylko krzycze z drzwi “patrz jak przechodzisz przez ulice”.
Napisalas “ku zachodowi”. W takim razie nie wiem gdzie obecnie mieszkam, ale chyba nie tam ;) W tym roku moj maly (5lat) osiagnal wiek obowiazkowy przedszkolny. W tym tygodniu zaczal je, jak do tej pory zmienialysmy sie w odprowadzaniu dzieci. Nie powiem w zeszlym roku i owszem mamy odprowadzaly swoje dzieci dluzej do przedszkola(tak mniej wiecej do polowy wrzesnia, czyli okolo miesiac). My w tym roku juz od poniedzialku puszczamy dzieci same. Wiaze sie to z tym, ze beda chodzily grupa 6 osobowa w tym dwoch “doswiadczonych” pierwszoklasistow (6lat). Nasze dzieci juz uwazaja to za ujme, ze musialy dreptac z mamuskami. Pani w przedszkolu oglosila na zebraniu rodzicow, ze do ferii jesiennych mamy przygotowac dzieci na samodzielne chodzenie i mamy im pozwolic na to. One beda mialy w tym czasie zajecia z policjantem o poruszaniu sie po drodze. Dostalismy broszurke jak nauczyc dzieco bezpieczenstwa na drodze, gdzie jest napisane, ze droga dziecka do szkoly ma odbywac sie na nogach, dzieci nie powinne byc odwozone samochodem (nawet te dalej mieszkajace), w sumie to my mieszkamy w miasteczku, ale dochodza dzieci z pobliskich gospodarstw. I powiem szczerze, ze bylam pelna obaw jak kazda mama, ale widze, ze to dziala. W przedszkolu tez ucza sie samodzielnosci, kontaktu z rowiesnikami i nie tylko (program chrzesniacy, dostali do opieki 5 klasiste na przerwe), przed gimnastyka maja sie sami przebierac (jak nie umieja jeszcze to wlasnie w tym czasie pani ma ich tego nauczyc). Moze nie jakas wielka rewolucja, ale jednak nie pozwala nam zapomniec, ze nasze dzieci beda tez kiedys dorosle i w tej doroslosci to one bez nas musza sobie dac rade. I przeraza mnie akt, ze w poniedzialek puszczam mojego syna zupelnie samego do przedszkola, wroc nie puszczam go samego puszczam go z kolezankami i kolegami i bede drzala do jego powrotu, chociaz wiem, ze po drodze przy pasach stoja mamy, ktore zglosily sie na ochotnika przez najblizszych pare tygodni pilnowac kierowcow, coby akceptowali bezpieczna droge naszych dzieci do szkoly, a nawet pan policjant juz stal przy pasach i pomagal im przecodzic przez droge. Mieszkamy w Szwajcarii, sama nie wiem czy to juz zachod, czy jeszcze nie ;)
Pozdrawiam Edyta
Również mieszkam w Szwajcarii, moje dziecko chodzi samo do przedszkola i z niego wraca, na podwórku czas spedza z rówieśnikami, bez nadzoru. Tutaj jest to normalne, dzieci sie szybko usamodzielniają i mają bardzo dużo swobody ze strony rodziców … ale też otoczenie sprzyja temu – jest bezpiecznie.
Z drugiej strony – bardzo pilnowane są ograniczenia wiekowe w kinach. Jak film jest od lat 6 to od 6. Nie zostanie wpuszczone dziecko młodsze – choćby nawet była to kwestia tygodnia do urodzin. W wielu przypadkach granica wieku jest podnoszona, a w wielu przypadkach dziecko do lat 12 nie może być w kinie bez dorosłego.
Wiem, wiem, ze otoczenie sprzyja :) Ale z drugiej strony w PL mnie uderzylo, ze mamy maja czas odwozic dzieci do przedszkola, ale nie maja czasu juz ich odprowadzic, umawiaja sie na dyzury samochodowe, a nie na dyzury piesze. I to odwoza juz calkiem duze dzieci !!!
Taka totalnie nietrafiona forma zorganizowania i lenistwa. Ja chodzilam od pierwszej klasy do szkoly sama lub w grupie, a teraz ta sama droge dzieci pokonuja w samochodach (okolo 20 minut wolnym tempem nam to zabieralo i nikt nie narzekal). Tak, ze nawet jakby ktos mial odprowadzac to jednak na piechote, a nie samochodem. I pewnie w tej drugiej, trzeciej klasie mogliby juz sami chodzic.
W kinie jeszcze nie bylismy tak, ze sie nie wypowiem, chodzimy w PL najczesciej, w ramach wakcaji.
Chodzilo mi bardziej o “ten zachod”, bo w sumie tutaj tez on jest, a wcale nie podjezdzam do sasiadki obok samochodem, aby dziecko odprowadzic, tylko krzycze z drzwi “patrz jak przechodzisz przez ulice”.
wszystko co napisalas to prawda. niestety! mamy dzieci w tym samym wieku. mieszkam na wsi i mam gule w gardle jak mam zostawic starsza corke sama na podworku. to prawda, za duzo trabia o tym w mediach. nieraz mam metlik w glowie, gdy musze zostawic ja sama na doslownie chwile, zeby nakarmic mlodsza corke. mam do wyboru: zostaic ja, bo swietnie bawi sie ze swoja kuzynka, ktora notabene mieszka dwa domy dalej, czy moze przerwac jej ta beztroska zabawe. staram sie wybierac to pierwsze. niestety ledwo wyszlam za brame, a juz mialam tysiace mysli, co moze sie stac, gdyby wracala sama- tu lezy pies ( fakt, na lancuchu, no ale lepiej dmuchac na zimne ), tu kreci sie jakis obcy. czlowiek wpada w paranoje! nie chce wychowac dziecka ktore bedzie wszystkiego sie bac – ludzi, psow, wlasnego cienia . staram sie zebrac w sobie , wyglaszam kilka zasad i wychodze.
wszystko co napisalas to prawda. niestety! mamy dzieci w tym samym wieku. mieszkam na wsi i mam gule w gardle jak mam zostawic starsza corke sama na podworku. to prawda, za duzo trabia o tym w mediach. nieraz mam metlik w glowie, gdy musze zostawic ja sama na doslownie chwile, zeby nakarmic mlodsza corke. mam do wyboru: zostaic ja, bo swietnie bawi sie ze swoja kuzynka, ktora notabene mieszka dwa domy dalej, czy moze przerwac jej ta beztroska zabawe. staram sie wybierac to pierwsze. niestety ledwo wyszlam za brame, a juz mialam tysiace mysli, co moze sie stac, gdyby wracala sama- tu lezy pies ( fakt, na lancuchu, no ale lepiej dmuchac na zimne ), tu kreci sie jakis obcy. czlowiek wpada w paranoje! nie chce wychowac dziecka ktore bedzie wszystkiego sie bac – ludzi, psow, wlasnego cienia . staram sie zebrac w sobie , wyglaszam kilka zasad i wychodze.
coś w tym jest! nawet dużo… świat się zmienia i to bardzooo!
My mieszkamy w warszawie, w domu… ale jak Paweł mój opowiada że w dzieciństwie grali w piłkę na naszej ulicy to się za głowę łapię:P bawił się z sąsiadami naszymi którzy teraz mają swoje dzieci i też nie puszczają ich za granicę działki.
połowę lipca spędziliśmy na Suwalszczyźnie ( gospodarstwo agroturystyczne nad jez Wigry- może kojarzycie jak w z BS) tam nie miałam problemów aby wolno puścić moje 15 miesięczne dziecko, mimo że wczasowiczów nie znaliśmy dobrze (w większości starsi ludzie) nie bałam się że ktoś ją porwie (?!) że wpadnie do jeziora etc, zawsze ktoś miał ją na oku i to było fajne:) wnuk gospodarzy lat 5 codziennie na rowerku pokonuję ponad km do dziadków, biega cały dzień z dziećmi/ wnukami wczasowiczów i tylko słychać jak babcia woła na obiad… jednak miejsce zamieszkania ma duże znaczenie w kwestii wychowania
coś w tym jest! nawet dużo… świat się zmienia i to bardzooo!
My mieszkamy w warszawie, w domu… ale jak Paweł mój opowiada że w dzieciństwie grali w piłkę na naszej ulicy to się za głowę łapię:P bawił się z sąsiadami naszymi którzy teraz mają swoje dzieci i też nie puszczają ich za granicę działki.
połowę lipca spędziliśmy na Suwalszczyźnie ( gospodarstwo agroturystyczne nad jez Wigry- może kojarzycie jak w z BS) tam nie miałam problemów aby wolno puścić moje 15 miesięczne dziecko, mimo że wczasowiczów nie znaliśmy dobrze (w większości starsi ludzie) nie bałam się że ktoś ją porwie (?!) że wpadnie do jeziora etc, zawsze ktoś miał ją na oku i to było fajne:) wnuk gospodarzy lat 5 codziennie na rowerku pokonuję ponad km do dziadków, biega cały dzień z dziećmi/ wnukami wczasowiczów i tylko słychać jak babcia woła na obiad… jednak miejsce zamieszkania ma duże znaczenie w kwestii wychowania
Zuzia ma 3 lata. Ale naprawdę nie wiem, kiedy samą ją gdzieś puszczę. I nie ze względu na zew. niebezpieczeństwa, tylko na nią samą…Ona ma takie durne pomysły, że nawet pod moją opieką to strach się bać…
Zuzia ma 3 lata. Ale naprawdę nie wiem, kiedy samą ją gdzieś puszczę. I nie ze względu na zew. niebezpieczeństwa, tylko na nią samą…Ona ma takie durne pomysły, że nawet pod moją opieką to strach się bać…
podpisuję się dwoma ®ęcami :)) mniej telewizji śniadaniowych a świat stanie się normalniejszy, wiecej czasu u babć, które kiedyś jakoś o dziwo nie skazały nas na zagładę
Starsza Cacana juz od najmłodszych lat ma z babcią sztamę – “Julka dasz rade ? Dam rade babciu” Kończy się to różnie, np. zjazdem w listopadzie wprost do kałuży, ale doświadczenie po jej stronie :)
podpisuję się dwoma ®ęcami :)) mniej telewizji śniadaniowych a świat stanie się normalniejszy, wiecej czasu u babć, które kiedyś jakoś o dziwo nie skazały nas na zagładę
Starsza Cacana juz od najmłodszych lat ma z babcią sztamę – “Julka dasz rade ? Dam rade babciu” Kończy się to różnie, np. zjazdem w listopadzie wprost do kałuży, ale doświadczenie po jej stronie :)
Świetny wpis Marlena, jeden z lepszych na blogu :) Piszecie,że zaszczepia się w nas strach, że media bombardują informacjami o porwaniach, pedofilach itp. Owszem, zgadzam się, ale jest “ale”. Myślę,że jednak świat się zmienił na minus, jest niebezpieczniejszy niż 25 lat temu. Jak byłam małym srelem, który całe dnie spędzał na podwórku to na całej dzielnicy było tylko kilka samochodów, dziś przechodząc przez swoją osiedlową uliczkę muszę mieć oczy dookoła, bo ruch na niej większy niż na Wysockiego dwadzieścia parę lat temu,kiedy śmigałam przez nią do podstawówki. Kiedyś szło się na disco, cały wieczór przy 1 piwie i powrót ” z buta” z Diademu na Jaroszówkę całą ferajną, a dziś małolaty 15letnie spędzają całą noc na prochach, w toalecie usługami załatwiając sobie kolejnego drinka czy transport Bóg wie gdzie.Przykłady można mnożyć. Tego jednak nie było ,kiedy my uczyliśmy się samodzielności, dorastaliśmy.Poza straszne jest to,że można wychować odpowiedzialnego i samodzielnego młodego człowieka, który niestety (tfu, tfu, tfu) znajdzie się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie… :( BTW, mam 3letnie bliźniaki i już od 3 lat ściska mnie w żołądku jak sobie pomyślę,że będą chciały gdzieś same iść.A jak pomyślę sobie jakie ja miałam pomysły…OMG! Tyle tylko,że mam nadzieję,że brat będzie pilnował siostry, a siostra brata ;)
Świetny wpis Marlena, jeden z lepszych na blogu :) Piszecie,że zaszczepia się w nas strach, że media bombardują informacjami o porwaniach, pedofilach itp. Owszem, zgadzam się, ale jest “ale”. Myślę,że jednak świat się zmienił na minus, jest niebezpieczniejszy niż 25 lat temu. Jak byłam małym srelem, który całe dnie spędzał na podwórku to na całej dzielnicy było tylko kilka samochodów, dziś przechodząc przez swoją osiedlową uliczkę muszę mieć oczy dookoła, bo ruch na niej większy niż na Wysockiego dwadzieścia parę lat temu,kiedy śmigałam przez nią do podstawówki. Kiedyś szło się na disco, cały wieczór przy 1 piwie i powrót ” z buta” z Diademu na Jaroszówkę całą ferajną, a dziś małolaty 15letnie spędzają całą noc na prochach, w toalecie usługami załatwiając sobie kolejnego drinka czy transport Bóg wie gdzie.Przykłady można mnożyć. Tego jednak nie było ,kiedy my uczyliśmy się samodzielności, dorastaliśmy.Poza straszne jest to,że można wychować odpowiedzialnego i samodzielnego młodego człowieka, który niestety (tfu, tfu, tfu) znajdzie się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie… :( BTW, mam 3letnie bliźniaki i już od 3 lat ściska mnie w żołądku jak sobie pomyślę,że będą chciały gdzieś same iść.A jak pomyślę sobie jakie ja miałam pomysły…OMG! Tyle tylko,że mam nadzieję,że brat będzie pilnował siostry, a siostra brata ;)
Oczywiście podnoszę rękę na każde pytanie. Tak się wszystko pozmieniało, ja pamiętam że jak tylko zaczęłam chodzić do szkoły to szłam tam sama i sama do domu wracałam. A teraz przez pierwsze trzy lata podstawówki ktoś MUSI odebrać dziecko inaczej się go nie wypuszcza ze szkoły. Czasy zmienił się niesamowicie.
Nie wiem czemu ale historyjka sklepowa i wyjście z koleżanką wzruszyły mnie bardzo. Sama nie wiem jak będę postępować, Mi ma na razie 15 miesięcy i jestem z nim praktycznie cały czas.. na chwilę obecną nie boje się i wydaje mi się że jakiś stres będzie ale dam radę.. myślę że małe kroczki są idealne na początek.
Oczywiście podnoszę rękę na każde pytanie. Tak się wszystko pozmieniało, ja pamiętam że jak tylko zaczęłam chodzić do szkoły to szłam tam sama i sama do domu wracałam. A teraz przez pierwsze trzy lata podstawówki ktoś MUSI odebrać dziecko inaczej się go nie wypuszcza ze szkoły. Czasy zmienił się niesamowicie.
Nie wiem czemu ale historyjka sklepowa i wyjście z koleżanką wzruszyły mnie bardzo. Sama nie wiem jak będę postępować, Mi ma na razie 15 miesięcy i jestem z nim praktycznie cały czas.. na chwilę obecną nie boje się i wydaje mi się że jakiś stres będzie ale dam radę.. myślę że małe kroczki są idealne na początek.
Janek biega sam po podwórku odkąd skończył 3,5 roku. Z tym że:
1) mieszkamy na zamkniętym, dwublokowym osiedlu
2) mieszkanie jest na parterze, więc dziecko swe potrzeby/wątpliwości komunikuje przez balkon
3) jest spokojnym dzieckiem, któremu głupoty nie strzelają do głowy
Janek biega sam po podwórku odkąd skończył 3,5 roku. Z tym że:
1) mieszkamy na zamkniętym, dwublokowym osiedlu
2) mieszkanie jest na parterze, więc dziecko swe potrzeby/wątpliwości komunikuje przez balkon
3) jest spokojnym dzieckiem, któremu głupoty nie strzelają do głowy
Chciałabym żeby moja córka miała podobne dzieciństwo do mnie, ale to nie realne w owych czasach, ja wychowana na wsi, córke czeka blokowisko a plac zabaw mamy tuż pod oknem, owszem bawi się dużo dzieci nie ma ciągłej kontroli, ale mimo wszystko zawsze ktoś z okna chociażby pilnuje. Przerażające, ale prawdziwe. Mam cichą nadzieje, że nie będzie się to jeszcze pogłebiać, a Tobie gratuluję samozaparcia i zaufania do swoich dzieci, mam nadzieję, że kiedyś sama wezmę z ciebie przykład ;)
Makuś na pewno jest przeszczęśliwy. pozdrawiamy i zapraszamy do nas http://lenka2013.blogspot.com/
Chciałabym żeby moja córka miała podobne dzieciństwo do mnie, ale to nie realne w owych czasach, ja wychowana na wsi, córke czeka blokowisko a plac zabaw mamy tuż pod oknem, owszem bawi się dużo dzieci nie ma ciągłej kontroli, ale mimo wszystko zawsze ktoś z okna chociażby pilnuje. Przerażające, ale prawdziwe. Mam cichą nadzieje, że nie będzie się to jeszcze pogłebiać, a Tobie gratuluję samozaparcia i zaufania do swoich dzieci, mam nadzieję, że kiedyś sama wezmę z ciebie przykład ;)
Makuś na pewno jest przeszczęśliwy. pozdrawiamy i zapraszamy do nas http://lenka2013.blogspot.com/
Nic nie pobije rozdwojenia mojej sąsiadki. 8-letniego syna odprowadzała do i ze szkoły, bo bała się, że coś mu się stanie. Niby normalne, ale… Ten sam syn od 4 roku życia mógł od rana do wieczora sam jeździć rowerem po całym osiedlu. A matka nawet nie wiedziała, gdzie on jest (wieczorami sam wracał do domu)….
Nic nie pobije rozdwojenia mojej sąsiadki. 8-letniego syna odprowadzała do i ze szkoły, bo bała się, że coś mu się stanie. Niby normalne, ale… Ten sam syn od 4 roku życia mógł od rana do wieczora sam jeździć rowerem po całym osiedlu. A matka nawet nie wiedziała, gdzie on jest (wieczorami sam wracał do domu)….
czytalas moze ostatnio Juula? nowa ksiazka o agresji- on tam pisze ze dzieciom w dzisiejszych czasach w ogole brakuje swobody, przestrzeni do bycia samymi i samodzielnymi. ze dawniej to na podworku dzieciaki lataly samopas i uczyly sie wspolpracy w grupie, rozwiazywania konfliktow itd. a dzis nad maluchami w piaskownicy stercza rodzice, starsze dzieci non stop na oku- dzieci rzadko kiedy sa w gronie rowiesnikow bez kontroli doroslych. i niestety do niczego dobrego to nie prowadzi
czytalas moze ostatnio Juula? nowa ksiazka o agresji- on tam pisze ze dzieciom w dzisiejszych czasach w ogole brakuje swobody, przestrzeni do bycia samymi i samodzielnymi. ze dawniej to na podworku dzieciaki lataly samopas i uczyly sie wspolpracy w grupie, rozwiazywania konfliktow itd. a dzis nad maluchami w piaskownicy stercza rodzice, starsze dzieci non stop na oku- dzieci rzadko kiedy sa w gronie rowiesnikow bez kontroli doroslych. i niestety do niczego dobrego to nie prowadzi
Świat się zmienił i my jesteśmy wrażliwsi. Mam 29 lat i sama śmigalam do szkoły od samego początku. Ale wtedy jak spotkało się onanistę w parku nikt nie wzywał ekipy uwagi. Jak pomyślę, że moja córka miałaby robić takie rzeczy jak ja w wieku szkolnym to wlos mi się jeży.
Świat się zmienił i my jesteśmy wrażliwsi. Mam 29 lat i sama śmigalam do szkoły od samego początku. Ale wtedy jak spotkało się onanistę w parku nikt nie wzywał ekipy uwagi. Jak pomyślę, że moja córka miałaby robić takie rzeczy jak ja w wieku szkolnym to wlos mi się jeży.