Czyje to dzieci?
Bardzo długo zwlekałam z napisaniem tego wpisu. To prawdziwe wyzwanie, napisać go nie odnosząc się bezpośrednio do przykładów z codzienności moich dzieci. A ich życie, to prywatne, chciałabym pozostawić w spokoju, życiu… nie dogłębnej analizie.
Jednak jeśli ten wpis poruszy choć jedną, dwie osoby – warto!
Rozmyślam o szerokopojętej otaczającej mnie młodzieży, w kontekście tematu bullyingu, czyli szkolnych (i pozaszkolnych) prześladowań. Jako, że jestem w określonym wieku, w którym część koleżanek ma już dzieci szkolne z tematem stykam się aż nader często. Mali oprawcy, dzieci które już w wieku lat kilku potrafią obrażać i poniżać. Znają słowa i określenia nie mieszące się w słowniku, żadnego przyzwoitego człowieka. Jeśli nie macie dzieci szkolnych, to nadmienię, że wyzwiska typu ‘ty geju’, ‘uchodźco’ lub inne (i nie nie piszę tu o głupkach czy durniach, ale o zupełnie innym kalibrze).
Żebyście jednak mogły dogłębnie wczuć się w mój tekst obejrzyjcie najpierw koniecznie wystąpienie na BFG, mojego blogowego kolegi – Virena. I obejrzyjcie je do końca. Wybaczcie kilka wulgaryzmów, ale to są emocje ojca.
Dwunastolatki piszące do siebie “Ty murzynie, ciapaty, hydrancie?”. Ok, moje pytanie – CZYJE TO DZIECI? Serio, czyje? Ile znacie tak skrajnych patologii, żeby rodzic uczył takiego bukietu słownictwa i jeszcze zachęcał dziecko do używania go? Pewnie nie za wielu… Więc czyje są te dzieci i skąd uczą się tak obrzydliwego podejścia do drugiego człowieka? Nie piszę tylko o kwestii koloru skóry. Moje dziecko jest białe i niebieskookie, a nasłuchało się już masę okropnych treści i komentarzy od kolegów. Nie zawsze wypowiedzianych do niego, czasami podsłuchanych. Ale hallo?! Skąd w ogóle te dzieci znają takie słownictwo i wiedzą jak go używać, żeby drugiego zabolało. Skąd w ogóle chęć, do wywyższania własnej osoby i poniżania innych?
Zdradzę Wam tajemnicę wszechświata – wszystko zależy od Was, rodziców. Jeśli od najmłodszych lat dziecko słyszy niewybredne komentarze na temat uchodźców, ludzi o innej karnacji, wierzeniach, przemyśleniach życiowych, wyglądzie to programuje się na mowę nienawiści. Jeśli od dziecka stymulowane jest do wyścigu szczurów, ganiane po tysiącu zajęć dodatkowych i terroryzowane za ocenę słabszą niż 6, za niebycie najlepszym… programujecie je poczucie wyższości. Przymusowe.
Obejrzałam wczoraj niesamowitą bajkę i polecam każdemu przebieżkę do kina. Film o byczku Fernando. Taka tam bajeczka, a oglądałam z gulą w gardle. I kiedy mój syn szepnął mi do ucha – “mamo, ja jestem jak Fernando – też nie lubię przemocy i kocham przyrodę” to musiałam silnie pracować, żeby tę gulkę przełknąć.
Moje dzieci nigdy nie usłyszały ode mnie, że inny kolor skóry jest gorszy. Nigdy nie obraziliśmy kogokolwiek, niezależnie od jego sytuacji społecznej. Nigdy nie nazwaliśmy kogokolwiek – obraźliwie – uchodźcą czy ciapatym. Moje dzieci uczę empatii, zrozumienia dla świata i miłości do ludzi. Może teraz jest im gram ciężej, bo nie umieją się tak pięknie obronić i steroryzować grupy dla własnych potrzeb, ale kiedyś wyrosną na wspaniałych ludzi. I choć uczą się walki o przetrwanie w grupie rówieśniczej i już mają trochę naleciałości związanych z tym co nauczyli się od rówieśników, ale ja jestem od tego, żeby to prostować, każdego dnia! Nauczyciel w szkole jest od tego, żeby mi, rodzicowi taką informację przekazywać. Tylko tak mamy szansę zmienić bieg rzeczy. Nie, nie ucząc, że lepiej łokciami się rozpychać to im będzie w życiu łatwiej. Nie będzie! Oprawcy są zagubieni i sfrustrowani często bardziej niż osoby, nad którymi się pastwią. Obejrzyjcie “13 reasons why” – to powinien być obowiązkowy serial każdego rodzica. I przemyślcie, jakiego człowieka chcecie (pomóc) ukształtować i dać dla swiata? Macie mega mało czasu! Mój syn ma (rocznikowo) 10 lat. Jak długo będę miała jeszcze wpływ na jego poglądy? Rok, dwa, pięć? I koniec roboty. Wszystko co już wykonałam w tym czasie, kiedy był malutki, chodził ze mną karmić kaczki, potem jeździł po świecie, obserwując kultury, słuchał naszych rozmów, widział jak pomagam potrzebującym, jak szanujemy ludzi… to cała praca! Nie wygłoszenie 12-latkowi, “nie gadaj do niego ciapaty”, kiedy dzieciak 12 pełnych lat słuchał w domu mowy nienawiści.
Więcej! Przestańmy być głusi, kiedy widzimy i słyszymy takie zachowania u dzieci naszych znajomych czy kolegów w szkole. Póki dzieciaki są małe, można jeszcze zrobić wszystko!
Uwierzcie mi, nikt z Was nigdy nie chciałby usłyszeć od swojego dziecka, że jest tak prześladowane, że chce umrzeć. Dla odmiany wolałabym się zapaść pod ziemię, gdybym wychowała oprawcę, bo to by świadczyło tylko i wyłącznie o mnie.
Viren to super gość. Najmilszy z miłych.. Pewnie jego syn jest najukochańszym chłopcem ever. Jak kiedyś będę w okolicy to wproszę się do nich na jakieś curry, bo obydwoje świetnie gotują.
Peace
Marlenko a co bys powiedziala swojemu synkowi/coreczce gdy wracaja ze szkoly I mowia ze im ktos dokucza/przesladuje. Bylam wychowywana troche inaczej czasem poprostu nie wiem co mam powiedziec corce gdy ktos jej dokucza lub nie chce sie z nia bawic. Poradz cos moze jakis wpis co w takich przypadkach robic. Oby wiecej takich wpisow. Pozdrawiam
Jeżeli jest to długotrwałe i wpływające boleśnie na moje dziecko to rozmawiam z wychowawczynią. W naszej szkole nie ma miejsca na bulling i kiedy mój syn – z głupoty – zachowywał się jak oprawca (np. bawił się w tornado, ale przewracał dziewczynki) to byłam wzywana do szkoły. I dobrze! Dzieci mają także regularnie zajęcia z pegadogiem/psychologiem.
A jak rozmawiam w domu? Np. przy okazji takich bajek jak Fernando. Serio staję się psychofanką tej bajki. Mówimy o tym, że mimo, że dzieci bywają niemiłe i tak warto być dobrym człowiekiem. Bo to popłaca na życie a nie na chwilę…
Życzyłbym sobie rodziców z takim podejściem jak twoje :) moja praca byłaby dużo łatwiejsza. A czasem mam wrażenie że ja i rodzice stoimy po dwóch stronach barykady.
Gdyby moje dziecko było prześladowane w szkole, zastosowałbym trzy, następujące po sobie kroki:
1. Rozmowa z wychowawczynią/wychowawcą.
2. Rozmowa z dyrekcją.
3. Zgłoszenie sprawy do kuratorium i na policję.
Koniec bajki. Nie interesuje mnie ani trochę co dzieje się w głowie dziecka, które stosuje przemoc wobec mojego.
A jeżeli dziecko będzie śmiało się że ktoś jest gruby,brzydki i śmierdzi ,to też to zglosisz na policję? To niestety tak nie działa jak wymieniłaś to w punktach.
Wydqje mi sie ze w tej sytuacji najlepiej zglosic sprawe nauczycielce i dyrekcji lub bezposrednio rodzicom tego dziecka. Zazwyczaj pomaga, przynajmniej w tych mlodszych klasach.
To nie działa tak jak piszesz. I mówię Ci to z perspektywy osoby, na której taki bulling stosowano. Od totalnych rówieśniczych głupotek, po takie najcięższego kalibru. Bardzo często dzieci nie mówią rodzicom, ze są prześladowane. Bo się wstydzą. Bo nie wiedza jak nazwać takie uczucia. Ja największe piekło przeszłam w szkole średniej. Wtedy myślisz sobie: nie będę ig martwić. Maja swoje problemy, dam sobie radę. Piekło do tego stopnia, ze wracałam do domu i zahaczyłam o miejsca w których nigdy nie powinno mnie być i zastanawiam się czy rzucić się pod ten pociąg, czy może jutro będzie lepiej. Także nie pierdol… Łatwo się tak klika w klawiaturę i pisze:ja bym to, a ja bym tamto.
Jako nauczyciel zgadzam się gdyż niestety czasem tylko środki mocnego kalibru są w stanie coś zmienić w oprawcy.
Ja codziennie pracuję nad tym, żeby moje córki znały swoją wartość. Wspieram je i akceptuje takimi jakie są. Zawsze przy nich jestem i dużo rozmawiamy, o wszystkim. Starszej, która chodzi do zerówki zawsze powtarzam, że pod żadnym pozorem nie może dać sobie wmówić, że jest gorsza od innych. Uczę ją też empatii i akceptacji innych takimi jacy są. Poza tym zawsze też powtarzam, żeby miała odwagę stanąć w obronie tych co tej odwagi nie mają. Czasami wraca ze szkoły i mówi mi o tym, że wszyscy się śmiali z jej koleżanki i ona też się śmiała. Jest jej z tego powodu przykro, ale zadziałał wpływ grupy. Rozmawiamy o tym i następnego dnia wraca i mówi, że dziś się nie śmiała. Że nauczyła koleżankę jak się rysuje księżniczki – jest z siebie dumna, a ja z niej jeszcze bardziej… Rozmowa – tak niewiele…
Zgadzam się z każdym słowem ale widzę tu jeszcze inny problem. W nas, rodzicach. Jestem nauczycielka i wychowawca klasy 4 czyli dzieci w wieku twojego syna. Dzieci które uważają się za duże ale to nadal dzieci zagubione wsrod swoich emocji. I pozostawione sobie.. z telefonem w ręce. Obserwuje i widzę wśród dzieci kompletny brak umiejętności rozmowy rozwiązywania konfliktów. Widzę wśród nich brak jakichkolwiek pasji zainteresowań. Tylko telefon i gry. Bo to jest podejście rodzica. Mieć święty spokój lub w drugą stronę praca do późnych godzin. A dzieci przebywają w wirtualnym świecie zwłaszcza na YouTube i stamtąd się uczą tego wszystkiego. I uwierzcie stojąc na szkolnym korytarzu usłyszeć można określenia przy których uszy więdną :(
Justyna zgadzam się :(
Boję się, że moje dziecko wkrótce nie będzie miało się z kim bawić, bo mało dzieci to potrafi. Na spotkaniu rodzinnym weszłam do pokoju i zobaczyłam dzieciaki ze smartfonami. Mój syn nie miał, chętnie by się pobawił, pograł w coś…niestety, siedział zagubiony wśród nich, bo cóż miał począć? Tylko mnie to uderzyło. Tylko ja zachęcam dzieciaki do współpracy, aktywności, ograniczam telefon, internet i jestem sama na polu walki :(
Mam ten sam problem :(
Mój syn i córka nie maja tel/tableta etc. (9 i 7lat)Nie ma u nas takiej formy spędzania czasu. Tel służy do dzwonienia a nie do gier. Jest to przykre kiedy w grupie syn spotyka się ze ściana dzieci pogrążonych w wirtualnej rzeczywistości, ale ma świadomość, ze to nie jest dobre. Wie, ze tego nie uznajemy i rozumie dlaczego, nie ma z tym problemu. Ale ludzie, błagam ocknijcie się, nie dawajcie dzieciom telefonów i tabletów do grania, błagam, pozwólcie im się bawić, rozmawiać, kształtować w społeczeństwie. Uczcie ich umiejętności miękkich, a nie tego jak zabić potwora w grze. Po co im to? W czym im to pomoże?
Co do szykanowania, to zdecydowanie rola rodziców. Nawet nasze drobne głupie uwagi potrafią nauczyć złych manier.
Mój niemal ośmioletni syn może grać 30 min w tygodniu na tablecie. Częściej używa go do słuchania sobie ze Spotify :) – taką przyjęliśmy zasadę. Uczy się stamtąd bardzo dużo słówek angielskich i mnie, starą, zagina :)
Ja osobiście mam alergię na smartfony, mam służbowy, ale używam głównie prywatnego – starej, dobrej nokii, nawet bez internetu.
Mąż za to przyspawany do swojego smarta ;/ (z czym walczę) ale przynajmniej się przydaje – wyszukuje nam potrzebne informacje. Więc telefon jest użytkowy, a nie do grania.
Parę dni temu syn powiedział mi: mamo, jesteś najlepszą mamą na świecie bo zaraziłaś mnie pasją do książek i czytania. O minecrafcie wie więcej niż większość grających równieśników – bo przeczytał niemal wszystkie dostępne na rynku podręczniki.
Natomiast w szkole, zamiast się integrować na przerwach, siedzi i czyta kolejne tomiszcza… Co po niego przychodzę, to zatopiony w lekturze (1 klasa) – więc i bez smartfona w ręce można się nie integrować… Ale zasób słów (pięknej polszczyzny) to on ma większy niż ci, co tylko grają ;)
Pozdrawiam i zbroję się na pierwsze zderzenie z bullyingiem (prześladowaniem?).
Bo to przecież jest nieuniknione, niezależnie od wysokości opłat za placówkę edukacyjną i ilości przegadanych z dzieckiem godzin. Grunt w tym, żeby dziecko wyszło z tego silniejsze i uczyniło świat wokół siebie lepszym.
U mnie jest tak samo… ?
tak, yotube to naprawdę kopalnia określeń o których Ty Marzena piszesz
wcale dzieci od rodziców nie muszą słyszeć tych słów
rodzić powinien kontrolować to co dziecko ogląda
ja mam syna w 3 klasie i on też chciałby oglądać blogerów, którzy po polsku nie potrafią sklecić jednego poprawnego zdania
ciągle mam w domu kłótnię ale wygram
Marlena, miło mi :)
A mnie zastanawia jeszcze jedno. Prawie wszystkie te dzieci chodzą na religię… to czego się tam uczą – czy nie “miłości bliźniego”?
Zdecydowana większość społeczeństwa to podobno katolicy (deklaratywnie), to skąd ta mowa nienawiści?
Moje chwilowo (bo to na 99% ostatni rok) chodzą i na religię i na etykę…
I tak, na religii: różaniec na blaszkę, przykazania (bez analizy, bo po co) na pamięć, ksiądz który który nie mówi tylko cyt “odburknie coś czasem”.
Na etyce: czy pieniądze rządzą światem, być czy mieć, inny ale nie gorszy, niepełnosprawność, itp…
Nie chcę generalizować, ale czasem trudno ;)
Ja swoje młode zawsze uczyłam jednego: nie musicie wszystkich lubić, ale macie wszystkich szanować. koniec kropka. I wiedzą, że jeśli dojdą mnie słuchy, że poniżały z jakiegokolwiek powodu inne dzieci to czeka je poważna rozmowa i nieunikniona kara (włącznie z tą dla nich najtrudniejszą, czyli przeprosinami i “zadośćuczynieniem”:))
Tyle, że mamy czasem z M wrażenie, że te nasze grzeczne kulturalne dzieci to biedne są… bo niestety nie potrafią się czasem obronić, bo nie nauczono ich agresji, bo w domu i poza nim mówimy tak żeby innych nie ranić… ehhh też sobie potarzam, że wychowujemy porządnych ludzi, że to zaprocentuje potem w dorosłym życiu….
Co do religii, to działaj. Jak Ci się nie podoba, spróbuj to zmienić. Rozmawiaj z katecheta inaczej nic nie zmienisz.
Czytam Cię od dawna, ale pierwszy raz komentuję. Z naszym synkiem jesteśmy dopiero na początku naszej przedszkolnej drogi, a ja sobie nie radzę jeszcze bardziej niż on z zachowaniami innych dzieci i reakcjami rodziców na te właśnie zachowania. Moje dziecko od początku wychowywane bez przemocy, uczone, że nie wolno do nikogo nieładnie się zwracać, że nie wolno sprawiać bólu, że nie wolno papierka na ulicy zostawić, itp. teraz jest często popychane, ktoś do niego bezmyślnie mówi, że go nie lubi, ktoś mówi do niego nieładnie. A on nie wie co zrobić. Jest smutny, mówi, że tak nie wolno, ale to nie działa. Rodzice, kiedy zwracamy im uwagę, twierdzą, że to normalne. Dodam, że przedszkole jest prywatne i naprawdę cudowne. Ale na innych rodziców wpływu nie mamy… Nie mogę tego zrozumieć. Moje dziecko staje się ofiarą, na razie kilku trzylatków. Jest większy i silniejszy od rówieśników, więc poszliśmy na kompromis, że jak ktoś go bije, to ma dłonią zatrzymać cios i głośno powiedzieć, że nie wolno. Ale jak usłyszałam podczas jasełek, że trzylatek mówi do koleżanki: jesteś brzydka, nie będę się z Tobą bawił, to straciłam wiarę. Te dzieci same tego nie wymyślają przecież… A mój Mały na razie przez naszą postawę jest na przegranej pozycji. Mam nadzieję, że to chociaż zaprocentuje w przyszłości.
Mam podobnie z moim trzylatkiem. Póki co nie słyszałam, żeby w przedszkolu coś złego sie działo, ale syn nie rozumie wielu zachowań dzieci. Np. czemu któreś dziecko zabrało mu zabawkę z ręki zamiast zapytać czy może? Ja mu całe życie tłumaczę, że trzeba rozmawiać, pytać itd i on to robi. Ale pewnego dnia trafi na dziecko, które podejdzie do niego, obezwie go, nakrzyczy, uderzy a mój syn? Stanie i powie, że tak nie wolno, że to boli i zapewne w odwecie dostanie po raz kolejny. Co z tego, że uczymy nasze dzieci dobrego zachowania, tolerancji, braku przemocy gdy w kontakcie z rzeczywistością to nasze dzieci będą na przegranej pozycji i nie będą potrafiły sobie poradzić z otaczającym okrutnym światem… pogodzić te dwie sprawy jest bardzo trudno
Nie jesteś na przegranej pozycji, zapewniam Cie. Tez tak myślałam 11 lat temu, kiedy syn był w przedszkolu. Nie raz i nie dwa chciało mi się płakać, gdy nasz synek był ofiarą. Nie raz słyszałam, że dzięki bogu, że daliście Państwo syna do przedszola, że jest za grzeczny i inne dzieci go nauczą jak sobie radzić i dzięki temu nie zginie w szkole. Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać… dziś wiem, że było warto. Kiedy wychowawczyni w szkole, na zebraniu pochwaliła naszego syna, ponieważ zawsze staje w obronie słabszych, miałam łzy w oczach. Dziś ma 14 lat i nadal to robi, a nie jest mu łatwo. Czesto to otwarcie mówi. Nie wiem jak długo mu się uda iść tą drogą będąc nastolatkiem, jednak głęboko wierzę, że oprawcą nie będzie.
Takie sytuacje, w innej oczywiście skali, już się u nas zdarzają. Ostatnio, jak było mało dzieci i połączyli dwie grupy 3,5 latków i 2,5 latków, mój synek podobno dobre pół godziny pocieszał i przytulał jaką płaczącą dziewczynkę. “Ciocie” były zachwycone jego postawą, a ja, jak to usłyszałam byłam niesamowicie dumna. Co nie zmienia faktu, że mi go szkoda. Wczoraj sama byłam świadkiem jak jeden chłopczyk drugiemu wyrwał zabawkę, kiedy pani podeszła zapytać o co chodzi (nie widziała dokładnie), “sprawca” zrobił minę jak “kotek ze Shreka” i powiedział słodkim głosikiem: “chciałem się pobawić a on mi zabrał” (wskazując na pokrzywdzonego). Do okropnego zachowania dochodzi manipulacja… I ja nie wiem już sama, jak to mojemu synkowi wytłumaczyć, żeby nie miał w kółko poczucia krzywdy przez nasze zasady. Rozumek rozumkiem, ale u takiego maluszka uczucia mogą być sprzeczne, nawet jak wydaje się, że coś tym rozumkiem ogrania, albo nie do końca ogarnia, ale wierzy mamie czy tacie, że tak ma być.
Nie zdawałam sobie nawet sprawy z Tego że 3 latek jest skłonny do takiego różnicowania dzieci. Muszę jednak stanąć w obronie rodziców dzieci tzw. niegrzecznych. Mam 2 synków 2 i 4 latka każdy ma inny temperament i wykazuje różne cechy społeczne i choć robię wszystko by nauczyć ich szacunku, kultury i podstawowych zachowań a mąż mnie przy tym bardzo wspiera to często wychodzi różnie… Obydwoje to wulkany energii i bardzo mocne osobowości potrafiące się wyklucić o wszystko. Wydaje mi się że choćbym nie wiem co robiła to oni i tak będą za mało delikatni dla innych. W życiu nie chodzi tylko o bycie grzecznym ale także o siłę przebicia. Moi synowie ją mają aż w nadmiarze i mam tylko nadzieję że będę potrafiła ją dobrze ukierunkować.
Ale mój synek to też wulkan energii. Potrafi być niegrzeczny (choć nie lubię tego słowa, ale taki skrót myślowy), ale są granice których nie przekroczy, bo wie, że nie wolno. Oczywiście, że widziałam niejedną wojnę o wiaderko w piaskownicy w jego wydaniu i to jest normalne, ale nie podejdzie do nikogo i go nie uderzy łopatką za nic. A jak coś mu się zdarzy, to to “przerabiamy”. I oczywiście, że maluchom zdarzyć się jeszcze może krzyk, czy popychanie na placu zabaw, czy cokolwiek, ale moim zdaniem jako konsekwencja jakiegoś konfliktu, a nie samo z siebie. Tak jak w tej sytuacji z nazwaniem dziewczynki brzydką. Negatywne emocje muszą mieć dla mnie jakieś źródło i wtedy pracujemy nad ich innym rozładowaniem/wyrażeniem w dozwolony sposób. A jeżeli takie negatywne zachowania pojawią się same z siebie/”same z dziecka”, dziecko myśli, że tak można mowić/robić, jak się ma ochotę, to jest to straszny problem wychowaczo-społeczny. Proszę sobie wyobrazić, że miałam raz sytuację, gdy na oko trzyletni chłopczyk biegał po placu zabaw i gryzł inne dzieci (nawet do krwi). Kiedy trafiło na mojego synka, przytrzymałam tego chłopca i zapytałam kto jest jego rodzicem. Nikt z osób obecnych na placu zabaw się nie odezwał, dopóki nie wyjęłam telefonu mówiąc, że w takim razie dzwonię na policję, że dziecko jest na placu zabaw bez opieki. Co gorsze wzbudziłam oburzenie większości osób, że się wtrącam.
Hej, moja córka 6 letnia chodzi do szkoły z planem jenajskim, dzień zaczynaja od piosenki „każdy jest inny, ja jestem ja, a ty jesteś ty”, nie słyszałam o ani jednym przypadku bullingu, mam nadzieje, ze się to nie zmieni, ale tak jak mówisz szkoła to jedno, a dom zupełnie inna bajka, to tam wszystko się zaczyna i stamtąd dzieci najwiecej wynoszą.
Mój syn obecnie 13 latek, dwa lata temu padł ofiarą swoich kolegów, nauczyciele niewiele zdziałali, rodzice, cóż twierdzili, że to niemożliwe, że przecież “kur…. znają swoje dzieci”. Byłam bezsilna, ale walczyłam. Teraz jest odpukać dobrze, ale lęk pozostał. To mega trudne tematy- sprawy. Nie każdy czyta makóweczki.epel :-) W pracy też zaczynam niestety spotykać takich ludzi. Wtedy myślę sobie, że mama mnie za dobrze wychowała. Przy niektórych zachowaniach i komentarzach, to ciężko przejść obojętnie. Niestety współpracowników i kolegów w grupie nikt sobie sam nie dobiera….
To na prawdę normalne, że wychowujesz dzieci na normalnych ludzi, uczysz ich wrażliwości. Cholernie ciężka sprawa całe to wychowanie, z jednej strony chcesz przecież żeby Twoje dzieci wyrosły na po prostu dobrych ludzi, z drugiej strony nie możesz pozwolić na to, żeby były wykorzystywane przez tych, którym nie dano takich cennych wskazówek podczas dorastania…
Moim zdaniem trzeba znaleźć złoty środek. Smutna prawda jest taka, że wrażliwi i dobrzy ludzie nie maja niestety łatwo w dzisiejszym świecie. Często dzieci, póki nie wszystko jeszcze zdążą zrozumieć, mogą mieć pretensję do swoich Rodziców o to , że wychowali je tak , a nie inaczej.
Za moich czasów nie było tego typu wyzwisk, co najwyrzej ‚ty murzynie’. Królowały inne wyzwiska. Ja jako dziecko, piąta klasa podstawówki, 12 lat. Byłam w tym okresie grubsza od koleżanek, ale tez nie jakaś otyła. Niestety chodziłam do klasy z dziewczynkami chudymi, którym przeszkadzał nadmiar mojej wagi. Wieczne wyzwiska. Do domu zawsze wracałam cała zaryczana. Któregoś dnia posunęły sie do tego, ze pobiły mnie. 4 dziewczyny skopały mnie w brzuch. Pózniej miesiąc spędzony na chirurgii, w czasie pobytu wysyłały mi groźby smsem. Teraz na przestrzeni lat,obserwując dzieci w tym wieku stwierdzam.ze sa jeszcze gorsze.
Niestety Panie Pawle krok 3 jest często niemożliwy, zwłaszcza jeśli chodzi o małe dzieci (przedszkolne), bo ludzie bagatelizują sprawę, bo przecież to tylko “dzieci”.
U syna w przedszkolu było ciężko.
Rok temu (5-cio latki) w grupie pojawił się chłopiec, który uwiął się na mojego syna (od początku przezywał go od śmierdzieli, debili, grubasów itp.) O dziwo imponował swoim zachowaniem innym chłopcom i w taki sposób postała grupka 3 chłopców którzy wpierw słownie a później też fizycznie dokuczała dla mojego syna. Przedszkolanki nie wszystko mi zgłaszały (chyba że syn wracal z siniakami) i często zrzucały winę na mojego syna, że podchodzi do tych chłopców nawet jak go odganiają czy że sam ich zaczepia (swoją obecnością). A że mój syn jest nieco “inny” (ma Zespół Aspergera), bardziej wrażliwy, uczuciowy i lgnie do innych nawet jak się go odgania, to łatwiej się nad nim “znęcać”.
Chodziłam, rozmawiałam i z przedszkolankami i z dyrekcją. Chciałam też z rodzicami “dokuczających” chłopców, ale bez rezultatu (rodzice nie widzą problemów). Dopiero jak zrobiłam “raban” (dosłownie nakrzyczałam na przedszkolanki i zagroziłam że zgłoszę to wyżej) i wymogłam kontrolę z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej i obserwację całej grupy, to coś się nieco zmieniło. Teoretycznie od jakichś dwóch miesięcy jest spokój, syn chętnie chodzi do przedszkola i żadziej mówi, że ktoś go bije, ale słowne “żarty” i nabijanie się z niego są w dalszym ciągu, choć syn nie do końca rozumie kiedy ktoś z niego “szydzi” a kiedy nie i dopiero w domu mu tłumaczę daną sytuację i pytam, czy faktycznie nie przeszkadza mu takie zachowanie (kiedy np. ktoś go sztura, poddusza i obraźliwie nazywa).
Niestety w wielu placówkach państwowych bagatelizuje się problem, a rodzice wychodzą z założenia, że jest ok, puki to ich dziecko nie jest prześladowane :/
czesto mialam/mam jakies “ale” do tego co piszesz, ale, teraz w 100% popieram i niech ten tekst dalej w Polske niesie…BRAVO Marlena
Brakowało mi takich tekstów, przemyślanych i poruszających wiele problemów.
Moja córka jest bardzo wrażliwa dziewczynką. Uczę ją, że musi umieć się obronić. Ale mi to nie wychodzi. Jest mądrzejsza i nie chce innemu dziecku sprawić przykrości czy bólu. Tłumaczę, ze nie zawsze każdy będzie chciał się z nią przyjaźnić i trzeba szukać towarzystwa osób, które się lubi i są dla nas miłe.
Aż się boję co będzie w szkole… wiem, że nie zawsze ją ochronię, ale jest moim oczkiem w głowie.
Sama również bylam ofiarą. Koleżanki z klasy zazdrościły mi ubrań, zabawek i wspólnie z jednym kolega mnie pobiły. Mój tata poszedł do ich rodziców i wyjaśnił sprawę. Na szczęście uwierzyli i przeprosili. Ale minęło około 25 lat a ja to cały czas pamietam. Bezsilność, strach, poniżenie, wstyd.
Powodzenia.
Za maks 1,5 roku moja Wiki idzie do szkoły i … jestem przerażona!
Całą masą różnych spraw, zwłaszcza, że to dziecko o wyjątkowej wrażliwości i przeżywające wszystko w środku, nie epatując tym na zewnątrz.
Już etap wypuszczania jej na podwórko latem dał nam dużo do myślenia na temat tego, w jakim środowisku będzie funkcjonować :(
I to prawda co mówisz o tej mowie nienawiści – sama się spotykam z tym bardzo często. Ja uczę, żeby pomagać, a zewsząd dookoła moje dziecko może usłyszeć (choćby na zakupach w sklepie, jak ludzie rozmawiają), o brudasach, że są złodziejami, same kłopoty itp. To jest straszne, ile jest w ludziach nienawiści :(
Marlena, to jest ekstremalnie wazne o czym napisalas. I doskonale, ze to zrobilas, dziekuje Ci za ten wpis. Porobilo sie strasznie dziwnie w naszym kraju, trzeba te tematy poruszac. Okropnie mi szkoda Virena, nie wyobrazam sobie przez co musi on i jego rodzina przechodzic.
Pozdrawiam Cie serdecznie,
Gosia
A czy kiedyś nie było takiego problemu? Może dzieci nie wyzywały się od czarnuchów i uchodźców, ale były inne epitety o podobnym wydźwięku. Nie było tylko internetu, więc takie sprawy były zamiatane pod dywan. Ja jestem wdzięczna rodzicom, że nauczyli mnie jak się bronić. To ważniejsze niż wpajanie równości, zasad,itp. Oprawców prowokuje uległość ofiary.
Co za telepatia:) Niedawno napisalam post o podobnym wydzwieku, jak niesamowicie wazne jest to czym “karmimy” nasze dzieci. Co chlona z nas rodzicow. http://pastelovemotyle.pl/misie-wszystko-slysza/
Marleno, wspaniale ze poruszylas ten temat. Jak zwykle poruszylas u mnie tysiace emocji
Niedługo kończę 40 lat ….około 32 lat temu zaczęło sie dzis tak zwany bullying codziennie i tak przez pare lat dzieci rówieśnicy czyli 8 latkowie lub jeszcze młodsi wyzywali mnie pisali sprayem na ścianach bloku krzyczeli z okna ze jestem „jehowita „ ja byłam dzieckiem i oni tez byli dziecimi i to było 30 lat temu nic sie nie zmieniło !!!!! Dalej to dorośli bo napewno nie te małe istoty wpajają dzieciom nienawiść z ust dzieci płyną słowa słyszane w domu !!! Właśnie ten wywiad mi to przypomniał jak wtedy sie czułam współczuje z całego serca młodemu jak nie bedzie silny zostanie to w głowie na zawsze uczmy dzieci milosci bo zmarnujemy ŚWIAT !!! Piękny wzruszajacy do granic wywiad …. ale dalej przez 30 lat myśle ze nawet wiecej nic sie nie zmieniło ……