Decyzja o kupnie/budowie domu – na co zwrócić uwagę? – lokalizacja
Wiele osób zapatrzonych w wizję posiadania czterech nowych, pięknych ścian i własnego wybiegu dla szynszyli, traci resztki zdrowych zmysłów. Nie ważne gdzie, jak, za ile, ważne, żeby MIEĆ DOM. Ten dom urasta do rangi spełnienia marzeń. Sam w sobie ma stać się ziemią obiecaną i naprawić wszystkie nasze problemy. Niestety luki logistyki naszego przyszłego życia, mogą sprawić, że raj stanie się koszmarem. Dziś o ciemniejszych stronach posiadania domu.
Ja także nie zawsze to rozumiałam. Przed zakupem naszego domu odwiedziliśmy naszych znajomych, mieszkających w miasteczku oddalonym 6 km. od tablic miasta i z 15 km. od centrum. Mają piękny, duży dom w amerykańskim stylu. Ogromną działkę z własnym laskiem. Mieliśmy serduszka w oczach i zazdrość płynęła nam w żyłach kiedy patrzyliśmy na ich posesję. A oni.. narzekali. Jak się okazuje jest tysiąc sposobów aby dom okazał się klapą. Za daleko, żeby ktokolwiek chciał ich na luzie odwiedzić ‘na kawę’. Z centrum miasta jedzie się autobusem z godzinę. Z mojej części miasta i dwie. Taksówka liczy za drugą strefę. Żadna restauracja nie chce dowieźć jedzenia. A że dom leży w leśno – podmokłej okolicy, latem komary dosłownie żrą ich żywcem. Więc letnie wieczory spędzają w … miejskim parku.
Szukając naszego idealnego domku, przez moment zakochaliśmy się w bajecznej dużej willi położonej około 10 km od centrum miasta. Osiedle domków jednorodzinnych w bajecznym lasku błyszczało i kusiło. Omdlewałam wizualizując naszą świetlaną przyszłość w tym miejscu. A potem spotkaliśmy sąsiada, który już tam mieszka. Jak się okazuje, droga dojazdowa zimą nigdy nie jest odśnieżana. Gość kupił quada z odśnieżarką i sam sobie odśnieża drogę do szosy (około kilometra). Do tego – dzieci odwozilibyśmy do końca życia do szkoły i na zajęcia, jako, że do szosy musiałyby iść przez las, a potem stać na drodze Białystok – Białoruś na autobus. W momencie, gdy wyobraziłam sobie taką 13-letnią Lenkę przy Szosie Baranowickiej, wyleczyłam się z tego domu.
Wiele jednak zależy od Waszego nastawienia i miejsca w którym się wychowaliście. Jeśli mieszkaliście na wsi, lub za miastem i dojeżdżanie autobusami, albo stopem, lub marsz przez las czy pila jest dla Was normą, być może będziecie mieli inne potrzeby i marzenia jeśli chodzi o budowę własnego domu. Dlatego bardzo ważne jest zbadanie własnych potrzeb i rytmu rodziny. Dosłownie z kartką – wypisując dojazdy (mierzyliśmy dojazdy w różnych porach dnia), zajęcia każdego członka rodziny z uwzględnieniem kilku lat wprzód. Mieszczuchy ze sklepem doklejonym do boku bloku, szkołą po drugiej stronie ulicy i przystankiem pod nosem, mogą nie rozumieć nawet ogromu zmiany życia jakie narzuci na nich mieszkanie za miastem.
Jeśli tak jak ja, cenicie miejskie wygody, lubicie zamówić jedzenie na wynos, chcecie, żeby znajomi mogli normalnie w 15 min. a nie 1,5h (niby tylko różnica przecinka;)) wpaść do Was na wino i wrócić taksówką. Potrzebujecie, żeby babcia mogła przyjść i posiedzieć z Waszymi dziećmi (bez godzinnej wyprawy autobusami i marszu przez polne drogi), nie macie ochoty już na zawsze stać się szoferem własnego dziecka (do szkoły- ze szkoły- na zajęcia- z zajęć), poważnie przemyślcie lokalizację Waszego domu.
Jak to wyglądało u nas? Zdecydowaliśmy się na mniejszy dom ze skromniejszą działką, zaś na osiedlu, na którym mieszkają moi rodzice i Pan Tata ma ułatwiony dojazd do trasy, którą jeździ do pracy (np. gdybyśmy zdecydowali się na dom z opisu powyżej, PT jechałby dodatkową godzinę z i do pracy = 2 godziny dziennie w plecy!). Owszem, kosztował tyle, co dwa domy za miastem, jednak czasami lepiej się NIE zdecydować na dom, niż potem pluć sobie w brodę lub wprowadzić chaos w życie rodzinne dla większej ilości podłóg do zmywania. To nie jest tego warte. Liczy się człowiek i jakość waszego życia rodzinnego, a nie samo posiadanie większej przestrzeni i rabaty na trzy kwiaty.
Pracuję z domu i to ja odpowiadam za odwożenie Maksa do szkoły. Maks ma od 3 do 5 lekcji, czyli przebywa w szkol od 2 do 4 godzin. Obydwoje młodzi uczęszczają na jakieś zajęcia dodatkowe. Dzięki temu, że nasz dom jest zlokalizowany na osiedlu (tam gdzie szkoła i przedszkole) i blisko centrum, nie tracę wielu godzin na jeżdżenie wte i we wewte. Dodatkowo nie czułabym się raczej komfortowo pracując sama w domku na prerii. No nie czułabym się! Pewnie kupiłabym strzelbę i 6 rotweillerów i nabawiłabym się manii prześladowczej ;)
Część z Was pewnie uważa, że przesadzam. Być może. Chcę Wam jednak pomóc zrozumieć, że dom, który sam w sobie zdaje się być wszystkim czego potrzebujecie, może okazać się klątwą. Przemyślcie tysiąc razy potrzeby, lokalizację i koszta. W momencie w którym marzycie o tym wymarzonym i wyśnionym domu z blogerskich zdjęć, jesteście w stanie jeść tynk i jeździć codziennie nawet po 20 godzin aby tylko ten dom mieć. Ale to mrzonka, ułuda. Potem zaczyna się życie, w którym wszystko staje się problemem. Stajecie się więźniami swoich pięknych chatynek. A dom jest dla Was, a nie wy dla niego. Można być tak samo, albo i bardziej szczęśliwym w mieszkaniu! Nie dajcie się omamić mitowi domku na prerii. Dokładnie przeanalizujcie Wasze życie, preferencje i upodobania. Waszą codzienność, tę dzisiejszą, ale także – w momencie kiedy macie dzieci- tę za 10 lat.
Maks:
Kurtka- Jacadi Paris
Spodnie- Zara
Buty- Mrugała
Lenka:
Kurtka/spodnie- H&M
Apaszka- Booso
Bluza- Boginie przy maszynie
Buty- Mrugała
Marlenko ja też marzę o swoim małym białym domku gdzie rano mogłabym otworzyć wielkie drzwi i wyjść z kawą na taras,ale też domyślam się ile taki dom kosztuje pieniędzy,nerwów,i wszystkiego innego :) wy już swój wymarzony domek macie,naprawdę fantastyczny do tego dwójka super dzieciaków i możesz powiedzieć jestem spełniona :)
Buziaczki i miłego dnia kochana :)
No mieszczuchy nie nadaja sie na wies.wszystko na temat,trzeba kochac przyrode ,slonce .niebo ,las i to jest priorytetem-kto tego nie rozumie nie powinien sie zakorzeniac na wsi,prowincji.ktos kto nie kocha przyrody deszczu,blota,wiatrow,ciszy,spokoju,nie cieszy sie tym….to niech siedzi w miescie
Nie wiem co ma miłość do wiatru i ciszy z odległością odwożenia dzieci do szkoły, dojazdami do pracy itp. :D
Trafnie to określiłaś. My sami wybudowaliśmy dom na wsi 20 km od większego miasta, blisko las, cisza, spokój. Po trzech latach wiecznych dojazdów do pracy, znajomych, rodziny powiedzieliśmy basta. Sprzedaliśmy ten domek, kupiliśmy działkę na obrzeżach miasta (5km do centrum), i za dwa trzy miesiące zaczynamy budowę:) człowiek jednak uczy się na błędach! Dom na peryferiach owszem, ale nie dla pracujących dzieciatych rodzin, no chyba, że robienie miliona kilometrów plus wydanie fury kasy na paliwo jest niestraszne :)
Ludzie często zapominają, że dom jest inwestycją na lata…
Od urodzenia mieszkam w małym domku na przedmieściach. Jeszcze 10 lat temu nie było tu ani asfaltowych dróg, ani latarni, ani dużych sklepów. Wszędzie trzeba było dojeżdżać autobusami, a kursowały one co pół godziny. Teraz dotarła do nas cywilizacja i komfort mieszkania tu wzrósł o milion procent :)
Czasem marzy mi się dom poza miastem, ale wtedy przypominam sobie moje wrażenia sprzed lat, dociera do mnie, że nie mam prawa jazdy i… już wiem, że raczej się na to nie zdecyduję :)
Marleno, co to za cegiełka na elewacji?
http://www.vandersandengroup.pl/
czy na wszystkich ścianach jest ta cegiełka?
Moim marzeniem też jest dom, najlepiej w środku osiedla na którym teraz mieszkamy ;) Ale niestety nie ma w Poznaniu fajnych likalizacyjnie działek, co więcej w ogóle ich nie ma :( Temat zgłębiamy już od roku. Poznaniacy zmuszeni są do kupowania działek poza miastem lub kupowaniu domów do remontu z mikro ogródkami :( No chyba, ze ktoś dysponuje naprawdę sporymi środkami finansowymi, to być może pewne sprawy przeskoczy ;) A Wasz domek jest piękny!!!
Właśnie jestem w trakcie budowy domu na junikowie w Poznaniu. :) Trafiła nam się niesamowita okazja, a byliśmy już o krok od kupna działki w Komornikach za tą samą cenę. Też miałam wizję dojazdów do miasta i bycia szoferem dziecka przez kolejne 18 lat. I stanie w korkach na wylotówce. Osiedle w miejscu w ktorym się budujemy wygląda jak wieś, ale na pętlę tramwajową będziemy mieć 10 min piechotą, a pod domem przystanek autobusowy. Dalej nie wierzymy we własne szczęście, ale to dowód że coś da się znaleźć. :) Nasza działka ma 2500 metrów. :)
Też planujemy kupno domu lub jakiegoś bliźniaka, bo robi się pomału ciasno w dwupokojowym mieszkaniu z jednym dzieckiem. Teraz mieszkamy w Swarzędzu to jest ok. 6 km od Poznania i nie będziemy szukać dalej niż Zalasewo, Tulce czy Swarzędz, Poznań raczej odpada (nie stać nas). Nie chcę brać kredytu do końca życia.
Mamy dokładnie takie same podejście jak wy. Nie wyobrażam sobie całe życie wozić dziecko do szkoły. Nam też od życia coś się należy a nie tylko praca, praca, dom, dziecko, dom, dziecko, praca.
Też Poznanianka – zgadzam się! W centrum powstaje co raz więcej apartamentów (kogo na to stać?!) i/lub kawalerek (wiadomo, kupują Ci których stać, i wynajmują). Ładne mieszkanie, nawet 60-70 metrowe są obłędnie drogie/koszmarnie zaprojektowane/i w tragicznych lokalizacjach/ Dlatego tak prężnie rozwijają się miejscowości poboczne (Swarzędz, Plewiska) … Szkoda :-(
A ja pozdrawiam z Kicina:)
Mieszkam tu od 7 lat z czego 5 z dzieckiem.
Jeśli chodzi o wozenie-zajęcia tylko tylko okolicy wybieramy.jak będzie starsza to sama będzie dojeżdżać.
Decydując się na podmiejska lokalizacje decydowalismy się na 2samochody.
Dojazdy do Poznania zajmują pół godziny
Sarny pod domem-bezcenne.
Ja właśnie kupuję działke 1000m2 w środku Szczepankowa, jakiś kilkometr, półtora od M1. Priorytetem była właśnie taka lokalizacja, żeby przez następne kilkanaście lat nie być szoferem. Jakieś 2 minuty od działki jest przystanek autobusowy, no i Szczepankowo, to dzielnica Poznania. Zakup pod hasłem „zdrowie psychiczne przede wszystkim” :-)
Teraz tylko trzeba wybudować dom…
Mieszkam na wsi 15 km od Wrocławia, od 20 lat. Wieś ta stała się od jakiegoś czasu tzw “sypialnią Wrocławia” i widzę na wet na wiejskim placu zabaw tą narastającą frustrację z powodu dojazdów i braku wszystkiego z oświetleniem ulic włącznie.
Wiesz co, tak czytam sobie tego posta i myślę dokładnie tak samo, opisywałam zresztą ostatnio to u siebie…. W tamtym roku kupilismy działkę… długo szukaliśmy idealnej. Kierując się ceną szukaliśmy dalej od miasta ale nigdy to nie było to. Nie nadaję się do mieszkania na wsi… dojazdy mnie przerażają, czas na nie stracony, tym bardziej… też pisałam o tym, że chcę móc wyjść z mężem na drinka nie martwiąc się kto tym razem bedzie wracał samochodem… chce żeby dzieci miały wszędzie blisko, nie chcę byc więźniem samochodu…lubie mieć wszędzie blisko. Chcę wiedzieć, że wszędzie mogę pójść sobie piechotką i dotrę tam gdzie potrzebuję dosłownie za chwilę. Też chcę mieć blisko do rodziców, znajomych… zdecydowaliśmy się na działkę w wymarzonym dla mnie miejscu, 15 minut od centrum PIECHOTKĄ na osiedlu domków, gdzie spokojnie będę mogła założyć szpilki nie martwiąc się, że zakopię się w nich w 10cm błocie… :) ale każdy ma swoje wytyczne…jedni wolą miasto drudzy wieś, ja to rozumiem i szanuję :)
Dobrze ujęte.
My mamy dom na obrzeżach.. dojazd do miasta jakieś 10 minut. .
Do końca jeszcze nie jest urządzony.. wciąż tworzymy nasz wymarzony dom.
To jest inwestycja, nie na chwilę.. tylko na całe życie.. wciąż coś dopieszczamy!
Bardzo trafne wnioski!zgadzam sie w 100%:))ja rozumiem ludzi ktorzy decyduja sie na “dzicz”majac po 50-60 lat, dzieci na swoim i wystarczy im tygodniowa wyprawa do miasta:) ja bm nie dala ray i nie przekonuja mnie metraze i ogrody;)mieszkamy w duzym miescie i zamierzamy kupic mieszkanie, sporo ludzi mowi,ze za te pieniadze mozna juz kupic piekny domek poza miastem…oczywiscie ze mozna tylko po co?zeby ale dnie spedzac poza nim?zeby tracic godzizny w aucie, zeby dzieci za pare
lat nie mogly pojsc z kolegami na pizze bo “zaraz autobus”…domy sa piekne, wygodne, ale pochlaniaja mnostw czasu,pieniedzy,sa pewnego rodzaju poswieceniem.wiadomo ludzie maja rozne potrzeby i ja rowniez przygarnelabym chetnie jakas wille pod warunkiem ,zeby byla w zasiegu sieci tramwajowej;) a poki mnie na taki luksus nie stac to wole mieszkac w bloku i miec czas na bycie razem:))
“
Zgadzam się w 100%! Gdy przyszedł czas aby pójść na swoje, wymarzyliśmy sobie z mężem działkę przy lesie, w małej wiosce 15 km za miastem…działka piękna, budują się wokół nowe domy, cisza, spokój, bociany za oknem, dojazd szybki, w 20 minut będziemy w centrum…I już byśmy kupili tą działkę, bo klapki na oczach mieliśmy z wizją sielankowego życia na wsi…jakie szczęście że los nad nami czuwał, okazało się bowiem że działka owszem jest budowlana, ale w zasięgu kilkudziesięciu od ściany lasu…i trzeba by budować dom w samym jej rogu, a pozostały kawał działki stałby pusty….oczywiście właściciele działki nie pisnęli o tym słówkiem, tylko moja wnikliwa ciekawość i dokopywanie się w Urzędzie Gminy do dokumentów odkryło takie kwiatki…Jak sobie pomyślę, że dziś gdy mam dwójkę dzieci w wieku 10 i 3 lata i musiałabym krążyć w tą i z powrotem do szkoły, przedszkola, na zajęcia dodatkowe, syn nie miałby kolegów w zasięgu to aż mnie ciarki przechodzą…i ta droga dojazdowa 3 km przez las….strach mnie obleciał! Dziś mieszkamy 3 km od centrum, na osiedlu kilkudziesięciu domków, w wygodnym dwupoziomowym szeregowcu, niedaleko pętli autobusowej, syn ma ekipę kolegów do zabaw na podwórku, mamy taras i nieduży ogród – to jestem wdzięczna losowi, że mnie uchronił przed tamtą decyzją o kupnie działki na wsi. Kiedyś, gdy dzieciaki dorosną, chętnie przeniosę się bliżej natury, ale to będzie inny etap życia :-)
Właśnie, zapomniałam o kolegach! Nam się pobudowały obok szeregówki i większość ludzi ze smutkiem nam współczuje a ja klaszczę w dłonie! Już widzę tę ekipę z 10 dzieciaków biegających dookoła domków! Cisza i bocian są potrzebne nam, bo dziadziejemy :P. Dzieciaki wolą kolegów i zabawy na podwórku z kimś a nie własnym cieniem lub dożywotnio ze swoim rodzeństwem.
Też od zawsze marzy mi się dom na peryferiach, teraz jednak spojrzałam na to z szerszej perspektywy. Masz rację, że taką decyzję trzeba milion razy przeanalizować!
Wszystkie aspekty, o których piszesz to prawda. Wybudowaliśmy, mieszkamy od września, została jeszcze mega ilość pracy=kosztów,cały proces to jakiś mega koszmar dla laików takich jak my=wiele błędów, zwykle już nie do naprawienia,przeklinamy większość majstrów, o kłótniach i nerwach nie wspomnę, Wybór był:mieszkanie za free na południu PL lub działka za free pod Wawą. Wybraliśmy drugie, bo tu jest praca.
Plusy: nie mieszkamy kątem u kogoś, możemy swobodnie ugotować, zjeść, wyspać się w ciszy,obejrzeć film, ze dwa razy w sezonie rower, grill czy ognisko, możemy zaprosić, przenocować gości, jak już mamy czas ,mamy psy w spadku trochę.
Minusy:mega ilość pracy w domu, przy domu,stale coś,koszty; dojazdy=koszty i czas(mąż do 4 godz, ja do 3 godz/dobę), psy to koszty i obowiązek=dłuższe wyjazdy razem odpadają; ogrodowanie i grillowanie wcale nie jest tak przyjemne, bo na razie to wielka “kupa gliny” ten ogród a sąsiedztwo szpieguje, podsłuchuje,nawet plis nie podnosimy w domu, dodatkowo dym kominowy “wali” prosto na nasze okna tarasowe i wykuszowe, wietrzenie, suszenie tylko jak nie dymi, a nawet przy zamkniętych oknach, czuć dym wew.
Dzieci nie mamy, ale nie wyobrażam sobie organizacji tego, zwłaszcza ,że ja nie prowadzę auta, o przedszkolu nie ma co marzyć nawet prywatnym, bo żadne nie działa od 6 rano raczej, a nie wiem czy jakaś niania chciałaby pracować od 6 do 18 minimum, to tylko aspekty techniczne o rodzinnych i wychowawczych nie wspomnę.Szkoła 2 km, przychodnia 1.5 km, mały sklep 700m, plac zabaw miejski jest b pomysłowo usytuowany=przy najbardziej ruchliwym, głośnym, zadymionym rondzie :) Kino teatr restauracje brak, poza kebabem i pizzą ;)
Nie jest tak miło i wesoło, jak się wydaje ale jesteśmy u siebie i na swoim, nie banku, na starość możemy sprzedać i wynieść się do miasta:) i jednak mamy nadzieję, ze te wieczne prace się skończą :)
My mieszkamy w mieszkaniu w Gdyni Orłowie. Mamy wszędzie blisko i codzienne spacery po plaży w gratisie. Nie zamieniłabym tego miejsca na żadne inne. Choć oczywiście często słyszymy, że za te pieniądze kupilibyśmy dom poza miastem i synek miałby więcej przestrzeni. Nasze miasto jest naszą przestrzenią. Mieszkanie mamy urządzone jak marzyliśmy a marzenie zostało spełnione szybko bo metraż mniejszy do inwestowania, z urządzaniem domu nie idzie tak gładko. Lokalizacja, widok z okna to dzisiaj wszystko. Kupując nieruchomość kupuje się również styl życia.
Jakbym mieszkała w Gdyni Orłowie to nawet na pałac bym tego nie zamieniła. Kocham Gdynię, a Orłowo szczególnie.
Historynka :-) mamy tak samo. Pokochaliśmy to miasto. A w miłości trzeba być wiernym. Synek lokalny patriota wszystkim się chwalił, że jest z ,,dyni,,.
Od kliku miesięcy jestem mieszkańcem podlubelskiej wsi i póki, co jestem wniebowzięty! Do miasta mam jakieś 20 – 25 minut. Jeśli wszystko się odpowiednio zaplanuje to jest genialnie. Gorzej jak wieczorem okaże się, że nie ma pieluch/mleka dla dzieciaków…
Kuba, jeśli piszesz o pieluchach to zakładam, że szkoła a może nawet przedszkole są jeszcze w opcji odległej.
Słabiej robi się jak dziecko nr. 1 do przedszkola wieziesz na 8, zaś nr. 2 ma na 11, potem odbierasz nr. 2 o 14, zaś nr. 1 o 16 i jedziesz z nr. 1 na zajęcia na 17, zaś z nr. 2 na 19 :P I tak dalej… :D
Detale! Grunt, żeby dzieciaki robiły to, co będzie sprawiać im frajdę i żeby były szczęśliwe. Moja głowa w tym, żeby to pogodzić. Damy radę :)
Dzielny i odważny tatuś :) Tak trzymać!
Prawie całe życie mieszkałam w małym domku na wielkiej działce w niewielkim miasteczku.
Same zalety-przedszkole, szkoła, sklep blisko, koleżanki blisko, jeszcze wtedy obie Babcie blisko, rodzice do pracy blisko i miejscowość bardzo ładna-w sąsiedztwie lasy, sady, rzeka.
Obecnie mieszkam z mężem i dziećmi 30km dalej… Niby wszystko to samo ale w bloku. Niby wszystko to samo ale miasto większe, jakaś mentalność ludzi inna. Niby szybko się klimatyzuję ale jakaś tęsknota została…
Niestety Mąż nie widzi się w innym miejscu. Domek i działka-owszem ale innej lokalizacji nie bierze pod uwagę. Rozumiem go. Kiedyś tam dorobimy się tego domku… Ale faktycznie-wielka chałupa( że tak to nazwę) na końcu świata,gdzie nikomu sie nie chce zajrzec a wyjscie do spożywczaka to wielka wyprawa, to nie dla nas.
Ale zadziwia mnie to(pozytywnie), że tak dokładnie przemyśleliście tę kwestię.
My własnie kupiliśmy działkę i rozpoczynamy załatwianie formalnośi. Też nie mogłabym mieszkać na głuchej wsi, dlatego nasza działka jest w centrum małego miasteczka (oddalone od naszego miasta o 15km, ale szybki dojazd). Jest tam wszystko co potrzeba, działka przy drodze asfaltowej , sąsiedzi nie daleko, szkoła, przedszkole, hala sportowa, angielski, place zabaw, sklepy i restauracje/pizzerie dostępne na nogach w odległości od 300m do 1km. Lokalizacja była podyktowana tym, żeby dzieci troszkę starsze mogły same iść do szkoły czy do koleżanki, na zajęcia, a nie po skończonych lekcjach np o 12 czekać na mnie w świetlicy do 16.30 aż po pracy je odbiorę. Zero życia. Ja będę pracować w mieście i trochę się jeszcze obawiam czy gdzieś nie zgubiła mnie ta idylla. Wolałabym i tak działkę w moim mieście ale nie stać mnie:/
Aha a do miasteczka dojeżdza autobus miejski i prywatne busy, wiec sądze że dzieci do liceum nie będą miały większych problemów z dojazdem. To wszystko trzeba przemyśleć bo później dom jest ciężko sprzadac i nie zawsze się chce i może.
madry post – ja swego czasu tez marzylam o pieknym domku, w ciszy, zieleni, z pieknym widokiem, kawa na tarasie, zadbanym ogrodem itd. ale bylo to nieosiagalne. Z czasem przemyslalam dokladniej i doszlam do takich wnioskow jak ty. Do tego stwierdzilam, ze my jestesmy zbyt wygodni, zeby sie pakowac w roboty ogrodkowe, latanie dachu czy rynny itd. Ostatecznie mieszkam w kameralnym malym bloku, wsrod zieleni w tzw. sypialni miasta, ale dojazd mam idealny, 15 minut do samego centrum. W odleglosci paru minut piechota mam sklepy, biblioteke, szkole, zajecia dodatkowe itd. I w zasadzie mam wszystko co chcialam – cisze, zielen, kawe na tarasie, zadbany ogrod (do wspolnego uzytku), widok tez niezly. Do tego nie latam po schodach i nie dotycza mnie okolodomowe troski typu rynna czy dach czy zalany deszczem garaz.
Do tego – ja jestem niezbyt towarzyska i zaczelam miec obawy o uwiezienia dziecka we wlasnym cudownym ogrodku a tak to mam sasiadow i wiem, ze mam ludzi wokolo ale bez tloku.
Pozniej stwierdzilam, ze na emeryturze przeprowadze sie to takiego cudownego domku ale tez juz zaczynam na to inaczej patrzec. Im bede starsza, tym mniej mobilna, bliskosc lekarza, przystanku, sklepu zaczna byc jeszcze pilniejszymi priorytetami.
Strzal w 10tke! Sami stanelismy przed takim wyborem 2 lata temu, tyle ze zdecydowalismy sie na dom od dewelopera i tez myslelismy o domku poza miastem, kusila nas wieksza dzialka, powierzchnia domku no i cena jednak kiedy zrobilismy pomiar codziennych dojszdow meza do pracy, moich co prawda mam ten komfort ze pracuje tylko 3 dni w tyg ale tez dojechac bym musiala plus zawozenie corki do szkoly, zajecia dodatkowe itd wiec ostatecznie zdecydowalismy sie na domek praktycznie w centrum miasta jest moze mniejszy ale wystarczajaco duzy dla naszej rodziny a przede wszystkim nie czujemy sie jak wiezniowie we wlasnym domu.Uwazamy ze to najlepsza decyzja jaka podjelismy bo teraz juz wiemy ze typowe z nas mieszczuchy ;) pozdrawiam
Dobrze przemyślany post, jednak my rozważyliśmy różne opcje i postawiliśmy jednak na dom za miastem. Obecnie mieszkamy z mężem i 2 małych dzieci (rok i 3,5) w małym 2 pokojowym mieszkaniu w centrum miasta i zrobiło się dość ciasno :) Bardzo dokładnie przemyśleliśmy decyzję o budowie domu za miastem (20km), rozważyliśmy wszystkie za i przeciw i stwierdziliśmy, że jednak warto… warto mieć swoją przestrzeń, ciszę, zieleń i spokój i nawet jelenia za płotem ;)
Dojazd do centrum miasta zajmuje mi ok. 15 minut, szybciej niż jechałabym z drugiego końca miasta stojąc w korkach. Rodzice mieszkają w Białymstoku, więc planuję zapisać dzieci do szkoły blisko moich rodziców i mojej pracy, dzięki temu jadąc rano do pracy zawoziłabym od razu dzieci, a jeśli któreś z nich miałoby na późniejszą godzinę lub wcześniej kończyło , poczekałoby po prostu u dziadków :)
Fakt, że na dojazdy, poszłoby troszkę więcej paliwa, ale coś za coś.
Nagrodą byłyby wieczory spędzone przy kominku, kawka na tarasie, dzieci miałyby mnóstwo miejsca do zabawy, kontakt z naturą:) Pies biegający po podwórku, o którym zawsze marzyłam :) Mam nadzieję, że to wszystko niebawem się spełni i nie będziemy żałować naszej decyzji.
Mieszkam na niewielkiej wsi we własnym domu, który był spełnieniem naszych marzeń. Wiele wyrzeczeń mieliśmy, do tego kredyt na długie lata, ale jestem szczęśliwa, że moje dziecko ma kawał podwórka do biegania. Oprócz tego, w naszej wsi są szkoły, przedszkola i inne instytucje więc mamy wszystko pod nosem. Dla mnie najważniejszy jest spokój, czyste i co najważniejsze bezpieczne otoczenie. Na naszej ulicy mamy kilkoro dzieci, które chętnie się razem bawią. Żyć nie umierać ;-)
Mamo Makowa, trafione w punkt!
Ja mieszkam od urodzenia w małym mieście (16,5 tys. mieszkańców), więc na piechotkę wręcz wszędzie blisko, a co dopiero samochodem.
Obecnie mieszkamy w mieszkaniu (w samym centrum) niespełna 40m2, a wataha spora, bo dwulatka, mąż, dwa norwegi i ja ;) Dlatego projekt naszego domu właśnie się adaptuje i – mam nadzieję – w drugiej połowie roku ruszamy z budową.
Dużego wyboru jeśli chodzi o lokalizację domu nie mieliśmy – wolne tereny są na obrzeżach miasta. Do tego osiedle domków mające te kilkanaście lat jest wypchane po brzegi, a po drugiej stronie miasta domki dopiero powstają. Ale w tak małym mieście to wciąż blisko zwłaszcza, że przedszkole i szkoła będą przecznicę dalej.
Nie byłam przekonana jedynie do tego, że wokół tak pusto, że drogi polne, że działka nieuzbrojona, dlatego zwlekaliśmy z budową kilka lat (działkę mamy chyba od zawsze ;)). Ale z miesiąca na miesiąc przybywa domków, a jednocześnie to okolica, gdzie działki są spore, więc też nie będzie dom przy domu.
Wierzę po prostu, że to NASZE miejsce <3
Jedyne, z czym ciężko będzie mi się na początku pogodzić, to brak sklepu po drugiej stronie ulicy, do którego biegło się po sól czy śmietanę mając na gazie gotujący się makaron. Bo zabrakło! ;)))
Piękny macie dom! A osoby go wypełniające jeszcze piękniejsze :)
Ps. Możesz zdradzić, jaki kolor okien macie i co to za dachówka? Czy to Actua?
O matko! Wpis idealnie dla mnie. Chociaż mogę powiedzieć,że już właściwie po fakcie;) Dokładnie 1,5 roku temu biłam się z takimi myślami i musiałam wszelkie opcje przewidzieć sama (szkoda,że nie było wtedy kogoś kto by mi to tak ładnie wypunktował;) I do tej pory nie wiem czy dobrze zrobiłam i dalej mam mętlik w głowie co to będzie co to będzie…. Właśnie mamy ostatnia prostą( a właściwie to bardzo krzywą;) na wykończeniu naszego domku. Mieszkamy w blokowisku na Białostoczku w moim, można powiedzieć, 73 metrowym rodzinnym mieszkaniu, w którym się wychowałam od 3 roku życia.Uwielbiam to osiedle, wszędzie blisko, wszystko jest a z pracy, na piwo czy do centrum jako,że boje się prowadzić auto a naszych autobusów nie lubię, chodzę piechotą. No idealnie. I coś(nawet wiem co;P) nas podkusiło budować dom. Działkę miałam od 15 lat i tak myśl kiełkowała aż za namową moich rodziców wykiełkowała! Budujemy się na bagnówce. Kiedyś pola z krowami teraz coraz większa cywilizacja. Mam milion niepokornych myśli.. Co to będzie, jak to będzie… Niby niecały kilometr do przystanku i sklepu.. ale nie jest to chwila z buta. do pracy 7 km, do centrum niecałe 6. Jak to ogarnąć będąc mega wygodną osobą, która teraz ma wszystko i wszędzie pod ręką. Do pracy rano i tak woził mnie mąż i tak zostanie ale po pracy spacerkiem, przewietrzenie głowy+zakupy po drodze i byłam po godzince w domu. Do tego dochodzi mega wyczerpanie związane z budową. Tysiąc decyzji na już, ciągle coś się psuje, wychodzą buble.Jesteśmy totalnymi laikami i uczymy się dopiero na błędach, które nam wytykają kolejni budowlańcy/wykończeniowcy. Kupa kasy zainwestowana a szykuje się jeszcze więcej. Latanie, wybieranie, dowożenie i główkowanie jak naprawić zepsute. Powoli mnie to wszystko przerasta.. i dochodzi wizja braku, zawsze z utęsknieniem wypatrywanego, urlopu i jakiegoś wyjazdu. Ja już nie mam sił na nic a co dopiero bez resetu i wypoczynku, którego to pewnie nieprędko się doczekam. I teraz to wszystko dopiero do mnie dochodzi.. Wcześniej takie myśli niby były.. ale im bliżej tym bardziej czarno to widzę. Może zamieszkanie na nowym, tak mocno wycyckanym i z pięknym widokiem mi to wszystko wynagrodzi.. zobaczymy. A jeszcze nie mamy dzieci,, wtedy to się pewnie zacznie;P
Mój podstawowy od kilku lat argument jest (oprócz szkoły, przedszkola, basenu i baletu) taki: “A jeśli wieczorem będzie mi bardzo smutno i będę miała straszną ochotę na czekoladę, i tej czekolady nie będzie w lodówce… To gdzie ja ją kupię???” Dlatego dom 20 km za miastem nie wchodzi w grę.
No ja jestem totalnie miejskim zwierzęciem. Mieszkam w domu 10 min piechotą od centrum miasta, dom w ślepej uliczce, więc cisza i nic nie jeździ poza sąsiadami dojeżdżającymi do posesji. Wszystko w zasięgu ręki, do przedszkola autem jadę 4 minuty, piechotą idziemy do 20 minut (z 4 latkiem ;)).
Nie wyobrażam sobie życia daleko od miasta…na ten moment, zobaczymy, co będzie kiedyś.
Bardzo mądre podejście. Słyszałam już od kilku osób, które mają dom, że wybudowały się za daleko i są szoferami własnych dzieci. Wg mnie nie warto także kupować wielkiej działki, chyba, że stać nas na własnego ogrodnika. W przeciwnym razie nasz czas wolny będziemy spędzać na obrabianiu placu.
Zgadzam się ze wszystkim:)
A JA PRZESTRZEGAM PRZED BUDOWĄ DOMÓW TYPU MARLENY. WYBIERAJCIE DOMY Z POZIOMYMI SKLEPIENIAMI SĄ: TAŃSZE, ŁATWIEJSZE W ARANŻACJI, MAJĄ WIĘKSZY KOMFORT MIESZKANIA. WIELU WŁAŚCICIELI DOMÓW Z PODDASZAMI MĘCZY SIĘ Z CHŁODEM ZIMĄ I GORĄCEM LATEM NA TYCH ,,UROKLIWYCH PODDASZACH”.
Mamy rekuperację i klimatyzację, więc zmiany temperatur nas nie umęczą :)
W ogóle to bardzo podejrzana i spiskowa teoria, że na poddaszu ma być zimno. Z tego co mi wiadomo z fizyki, ciepło ucieka do góry.
Ciepło ucieka do góry, a jednak mieszkania na ostatnich piętrach nawet bloków cieszą się mniejszym powodzeniem. Mój komentarz nie dotyczy Ciebie. Nie wszyscy mają rekuperację i klimatyzację. Przestrzeń między sklepieniem,a dachem to proste i ważne rozwiązanie.
Całe życie mieszkałam zarówno ja jak i mąż na najwyższym piętrze i nigdy nie mieliśmy problemu z dodatkowymi opłatami za ogrzewanie. Z ciepłem latem się zgodzę. ‘Nieustawność’ jest kwestią względną, bo bywa i urodą wnętrza. Ale z tym zimnem to naciągana teoria ;)
I więcej. Mieszkania na najwyższym piętrze nie cieszą się powodzeniem bo trzeba wysoko wchodzić to raz. Dwa, wszystko zależy także od docieplenia domu i .. DACHU! My mamy najlepsze ocieplenia więc one chłodzą nas latem i nie pozwalają uciekać ciepłu, zimą.
Przestrzeń między sklepieniem, a dachem to proste, tanie i ważne rozwiązanie. ( tak miało być) Mam głębsze korzenie w budownictwie i chcę jeszcze jeden mały temat zasygnalizować. Drewniane szkielety dachów pracują pod wpływem czynników atmosferycznych np. wiatry i często się zdarza, że łączenia płyt na skosach pękają pod naporem sił. Taka sytuacja nie tyczy się sklepień. Oczywiście rozumiem, że znajdą się tacy, którzy stwierdzą, iż wszystko mają ok. Wiele zależy od sposobu wykonania prac, ale mający budowy przed sobą niech się dobrze zastanowią.
Na naszym poddaszu użytkowym zawsze jest ciepło!
Naprawdę świetny temat. I świetny tekst. Sama doskonale rozumiem osoby, które decydują się na dom/mieszkanie blisko centrum miasta. Od kilku już lat mieszkam w mieście i wiem, jakie to wygodne, gdy można o 23 wyjść na zakupy albo z Mężem na drinka. I dostać się do pracy w przeciągu 15 minut na nogach. Wszędzie blisko, bardzo wygodnie.
Niemniej jednak uważam, że kluczową kwestią w wyborze naszego miejsca na ziemi (jak sama słusznie wspomniałaś) jest nasze wychowanie. Oboje z Mężem wychowaliśmy się na wsi i nie wyobrażamy sobie spędzenia reszty życia w mieście. Obecnie poszukujemy działki pod budowę domu na wsi w odległości ok. 15 km od centrum miasta. Dobrze wiemy, nauczeni własnymi doświadczeniami, jakie są plusy i minusy mieszkania na wsi. Wymaga to większej gimnastyki, elastyczności i rezygnacji z niektórych wygód. Ale są po prostu ludzie, którzy oddaliby wszystko za ciszę, spokój i spacer w lesie po obiedzie. :)
Decyzja o kupnie domu jest zawsze bardzo trudna i czesto nie potrafimy sobie wyobrazic, ile pracy utrzymanie takiego domu kosztuje. Niemniej jednak jak bardzo przyjemnie miec ogrodek i przestrzen wokol siebie.
Och, trafiłaś właśnie w nasz dylemat ostatniego roku.
Tak szukamy i szukamy sensownej lokalizacji gdzie przede wszystkim będzie:
1) sąsiedztwo rodzin z dziećmi w podobnym wieku
2) blisko przedszkole, podstawówka i gimnazjum, bo do liceum i tak większość osób dojeżdża
3) blisko Biedra / Lidl czy inne zakupowe ustrojstwo
4) szybki dojazd na zajęcia dla dzieci i do pracy
5) ładne, spokojne otoczenie, takie powolnościowe mini-miasteczko, w którym mieszkańcy się znają i można zdrowo spacerować
No i po roku poszukiwań nadal nic nie znaleźliśmy :( Warszawa niby taka rozłożysta, ale jakoś nie mogę znaleźć idealnego miejsca do osiedlenia się pod nią.
Nam udało się znaleźć dom w okolicach rzeki Pilicy – piękne widoki, można jechać na kajaki niedaleko, wszystko pięknie! Tylko, że kawałek poza miastem, co ma swoje plusy i minusy.
Właśnie wybudowany dom to piękna rzecz :) tylko niestety bardzo droga… u nas schody się zaczęły od raportu o terenie… kolega polecał nam skorzystanie z takiej wersji online, to się nazywało Ongeo.pl czy jakoś tak – korzystał ktoś z Was z czegoś takiego w ogóle?