Dlaczego nie puściłam mojego dziecka rok wcześniej do szkoły, mimo, że jest nieprzeciętnie inteligentny

Pytanie tytułowe zadałyście mi setki razy, kiedy pisałam o niezadowoleniu ze szkoły i ponadprzeciętnych zdolnościach intelektualnych Maksymiliana. W sumie ma to niby sens – dziecko szybciej się rozwija, my wcześniej wysyłam go do szkoły, gdzie potencjalnie ma możliwości rozwinięcia swoich umiejętności. Potencjalnie. Jak to wygląda naprawdę?
Kiedy okazuje się, że Twoje dziecko jest inne
Dość szybko zrozumiałam, że Maks różni się od rówieśników. Kiedy w piaskownicy, w kuleczkach czy na spotkaniach ze znajomymi, większość 2-3-latków dłubała w nosie, porozumiewała się w Suahili lub na migi, taczała się po ziemi i bawiła samochodzikami wydając miarowy dźwięk ‘bruuum’ z całą śliną kapiącą na ziemię, Maks wyglądał wybitnie inteligentnie. Mówił już płynnie z całym pakietem ‘sz’, ‘czy’ i francuskim ‘r’. Umiał przeprowadzić ładną rozmowę z obcymi, zachowywał się z większą ogładą i zawsze ‘niechcący’ prezentował swoje ponadprzeciętne umiejętności – to palnął zdanie po angielsku, to policzył do 30… po angielsku, lub powiedział 10-zwrotkowy wiersz. Mamy wpadały przy nas w kompleksy, nie rozumiejąc dlaczego ich urocze pociechy wyglądają przy Maksiuli … no cóż. Blado.
Byłam oczywiście najdumniejszą mamą w tej galaktyce. Moje dziecko odkąd nauczyło się mówić, było ze wszystkim intelektualnie do przodu. Do tego nie miewał buntów 2-3- latka, nie rzucał się po ziemi. Rozmawiał ze mną, analizował problem.
Zaczęłam się zastanawiać czy to na pewno normalne kiedy w wieku lat 2 zrobił pewną rzecz. Mieliśmy literkowe puzzle drewniane. Alfabet był ułożony w poziomych liniach, a litery składały się z sekwencji czterech kolorów. Mój tata wymyślił z Maksem taką zabawę, że Maks się odwracał, a mój tata zabierał jedną literkę. 25-miesięczny Maks umiał powiedzieć jaka to litera i … jaki miała kolor i to już od pierwszej zabawy alfabetem. Po prostu analizował sekwencje kolorów i zapamiętywał wzór. Później zrobiłam z nim kilka podobnych testów i … poznałam w synku siebie.
Praktycznie nikt o tym nie wie, ale sama od dziecka miałam takowe umiejętności. Zaczęłam dla zabawy budować mapę myśli (nazwę poznałam jako osoba dorosła) i wyznaczałam sobie cele nielogiczne do zapamiętania. Takie ćwiczenia wynikały głównie z nudów. Bo dla dzieci takich jak ja czy Maks, szkoła to niekończąca się nuda. Tyle, że za moich lat byłam po prostu dziwna, niegrzeczna, niewystarczająco skupiona.
W każdym razie w tamtym momencie przeszły mnie ciary. Bo jako osoba dorosła nie rozważałam od lat potencjału który posiadałam wiele lat temu. A oto przed oczyma miałam kogoś potencjalnie (przypominam, miał zaledwie 2 lata) podobnego do siebie. Wiedziałam, że łatwo nie będzie, jednak nastawiałam się optymistycznie. Przecież świat się zmienił i teraz wręcz czeka na takie dzieci, prawda? A przynajmniej ułatwia im życie.. Prawda? Prawda?
**** prawda
W przedszkolu było dobrze. Prywatne, kameralne z przeukochaną panią, która akceptowała Maksa takiego jakim był i umiała wydobyć z niego to co najlepsze. Z kolegami, którzy interesowali się kosmosem, zwierzętami i hodowlami ślimaków zamiast pykać w gierki i ganiać za piłką. Bardzo to przeżywam, bo pamiętam jak mu tam było dobrze. Sielanka skończyła się kiedy poszedł do szkoły.
To jest dobry moment, żeby odpowiedzieć Wam na pytanie tytułowe: Dlaczego nie puściłam mojego dziecka rok wcześniej do szkoły, mimo, że jest nieprzeciętnie inteligentny?
Z prostej przyczyny. Żadne dziecko, ani to super ani średnio inteligentne nie chce, czy to w wieku lat 6, ani 7, spędzać 2/3 dnia na… pisaniu literek. Żadne dziecko, a szczególnie te inteligentne, nie ma na to ochoty.
Inteligencja dzieci wybitnych polega na tym, że są dobre w pewnych dziedzinach i mają pasje i zafiksy. Te zainteresowania się non stop zmieniają i odkąd inteligentne dzieci umieją czytać i obsługiwać komputer szybko stają się ekspertami w danych dziedzinach. Nie ma to żadnego, ale absolutnie żadnego związku z chęcią siedzenia w ławce, pisania non stop infantylnych zdań i nudzenia się, bezdennego, przerażającego nudzenia się.
Czy to jako 6-cio czy 7-mio latek.
Wiecie jakie zainteresowania ma mój syn? Tak, żeby iść do szkoły w podskokach musiałby mieć na zajęciach głównie: chemię (kocha, uwielbia, nerkę by oddał za robienie eksperymentów chemicznych od świtu do nocy), robotykę (z elementami programowania), zajęcia przyrodnicze (najlepiej w oceanarium gdzie miałby zajęcia praktyczne z pielęgnowania krokodyli, bo wie o nich więcej niż niejeden biolog.. ale rekiny i inne zwierzęta też byłyby ok). Z normalniejszych to mógłby czytać lektury i wypełniać zadania matematyczne. Do tego z zajęć sportowych – wspinaczka (może być ścianka, ale nie pogardziłby i wycieczkami w góry ;)) i wolne (podkreślam wolne, bo ma w szkole pływanie ale każą mu .. pływać w tę i z powrotem i tego nienawidzi) zajęcia na basenie z elementami nurkowania.
W tych rzeczach moje dziecko może być wybitne, bo to uwielbia. W innych dziedzinach inteligencja mu nie pomaga… na przykład w takiej kaligrafii (pisze chyba najgorzej w klasie ;)). A to właśnie ją katuje się przez 3 pierwsze lata.
Jak same widzicie jego skille nijak się mają do naszej tradycyjnej edukacji, nie ważne czy zaczniesz ją w wieku lat 6-ciu czy 8-miu. I tak zdechniesz z nudów! Lub ogarniesz sobie powyższe zagadnienia pozalekcyjnie (jak to czyniliśmy my).
W państwowej szkole Maks tak się nudził, że nie chciał wysiadać z auta pod szkołą. Wymiotował, płakał i błagał nas z całym bólem egzystencjalnym na ukochanej buźce, mówiąc, że on “nie da rady tak się nudzić cały dzień, NIE DA RADY!” I było widać, że nie kłamie ani w ułamku tego zdania.
W szkole pojawiły się szybko także dysproporcje Maksa w rozwoju społecznym w stosunku do intelektualnego. Ciężki i bolesny dla nas temat, który pomijam zw. na dobro synka. Jednak podkreślić należy, że dzieciom takim jak Maks, które nie wpasowują się w żadną nazwę, czy diagnozę (typu Asperger) jest bardzo ciężko, bo szybko otrzymują łatkę “niegrzecznych”.
Żyłam z takową większość swego życia szkolnego…
Nowa szkoła – jest lepiej!
Po fatalnym pierwszym roku w szkole publicznej, przenieśliśmy Maksa do szkoły prywatnej. Początki nie były łatwe, bo kiedy do rysopisu Maksa dodacie matkę, wychowującą w duchu Rodzicielstwa Bliskości, z całym tym np. “bez nagród i kar”, od razu wyglądacie na świrów i rodziców wychowujących bezstresowo. Jednak udało nam się tę bańkę przebić, głownie dzięki wielkiemu doświadczeniu pani pedagog – psycholog, która wzięła pod swoje skrzydła i Maksa i jego panią, która jak się domyślacie ma z Maksiulem wiecznie pod górkę. I wiecie, co.. jakoś poszło. Krok za krokiem, do przodu.
Czy Maks lubi obecnie chodzić do szkoły? Żartujecie sobie? ;) Wyliczył by Wam dokładnie które zajęcia są ok. Szczęśliwe ma tą swoją ukochaną robotykę i basen (choć w nieszczęsnej wersji). Chodzi także na inne kółka zainteresowań. Jego pani bardzo się stara, żeby ta relacja z młodym była miła i sympatyczna i żeby chciał współpracować, co bardzo cenię. Więc chodzi. Co rano mówi, że nie pójdzie, ale potem z uśmiechem nakłada mundurek, pakuje się i idzie. Po szkole jest zawsze zadowolony. Dość często ma pochwały, buźki, uśmieszki i szóstki. Po szkole sam pilnuje swojej pracy domowej, przygotowuje się do Kangurka i robi różne szkolne projekty (ostatnio wyklejał drzewo genealogiczne).
Nowa szkoła nas po prostu uratowała…
Nie wiem czy w tym wpisie widać moje emocje, ale ledwie oddycham jak to piszę. Przez półtora roku szkoły Maksa wypłakałam więcej łez niż przez ostatnie 10-lecie. Starając się chronić swoje dziecko z historią zaczynającą się tak podobnie do mojej… Pani psycho- pedago od razu wyłapała te powiązanie. Fakt, jestem, a może byłam, gotowa walczyć z całym światem i oczy wydrapać, tylko po to, żeby mój syn nie został przez szkolnictwo potraktowany tak jak ja. Żeby jego potencjał był jego mocną stroną, którą ktoś chce poprowadzić i wykorzystać, nie skupiając się wyłącznie na tym co działa słabiej.
>
>
>
>
>
Jeśli masz dziecko wybitne, dziecko z zespołem Aspergera lub z innymi zaburzeniami sprawiającymi, że – nie ważne w którą stronę – ale nie wpasowujecie się idealnie w system, wiesz o czym piszę. Masz też świadomość, że większość ludzi szufladkuje Twoje dziecko na dwie proste kategorie – wybitny albo ‘niegrzeczny’ (/niedostosowany/niepasujący). A do nas mam, należy uparte przedzieranie się w poszukiwaniu środka tych dwóch biegunów.
Więc kiedy los dał mi Lenkę, najzwyczajniejszą, wystarczająco inteligentną i rewelacyjnie nawiązującą kontakty rówieśnicze, wzięłam głęboki wdech. To była ta równowaga, której potrzebowałam. Siła, mówiąca mi, że Maksa mam rozpatrywać nie w kategoriach – co – zrobiłam – nie – tak- a jako niezwykły dar, który przypadł w udziale właśnie mi. I tak chcę go przedstawiać światu.
Ostatnie słowa są przepiękne…
<3
“Więc kiedy los dał mi Lenkę, najzwyczajniejszą, wystarczająco inteligentną i rewelacyjnie nawiązującą kontakty rówieśnicze, wzięłam głęboki wdech. To była ta równowaga, której potrzebowałam. Siła, mówiąca mi, że Maksa mam rozpatrywać nie w kategoriach – co – zrobiłam – nie – tak- a jako niezwykły dar, który przypadł w udziale właśnie mi. I tak chcę go przedstawiać światu.”
Pieknie to zakonczylas, bo wlasnie ja mam takiego 8 latka z Aspergerem (wysoko funkcjonujacym z bardzo wysokim wynikiem IQ) w domu (diagnoze dostalismy dopiero pol roku temu) i jak mi to powiedziala jego byla nauczycielka, ktora sama nas naklonila na wizyte u psychologa, bo dostrzegla, ze syn ma problemy socjalne- it’s a gift. Najpierw bylam zdezorientowana, ale teraz rozpatrujemy to z mezem wlasnie w tej kategorii. Nasz osmiolatek jest podobny do Maksa, z tym ze on z powodu Aspergera praktycznie nie mowil do 2 lat, z mowa rozkrecil sie dopiero w okolicach 3 lat i powoli robil postepy, ale w wieku 3 lat liczyl po ang do 100 i znal caly alfabet, czym szokowal panie w przedszkolu:D Angielski zna plynnie, matematyka to jego konik (analityk), ksiazek ma przeczytanych setki, pamiec doskonala, chodzi na szachy, gdzie ogrywa 6 klasistow. Jego zmora jest pisanie i rysowanie;) Szkoly mial i ma wspaniala, wsparcie od nowej wychowawczyni ogromne (ma doswiadczenie z Aspergerowcami), wiec jestesmy bardzo szczesliwi.
Corke tez dostalam taka jak Lenka, szalona, rowniez wystarczajaco inteligentna (ze wzgledu na to, ze zaczela w przedszkolu uczyc sie pisac i czytac juz w wieku 3 lat, do szkoly poszla jako 6 latka juz calkowicie przygotowana), ma mnostwo kolezanek i kolegow, jak ja przyprowadzam do szkoly, to ciagle slysze naokolo “czesc M.!”
I to tez jest dla mnie rownowaga, bo wychowywanie syna pochlania mnostwo energii, syn potrzebuje ciagle stymulacji, bo jemu sie ciagle nudzi! Caly czas tez mamy na uwadze, ze ta szkola, w ktorej dzieci sa nie jest “na zawsze” i goraczkowo szukamy nowej na przyszlosc.
Ps. A dlaczego piszesz, ze poltora roku plakalas, kiedy Maks byl w publicznej szkole? Przeciez rok szkolny to 10 mcy?
Doskonale Cię rozumiem. Jestem mamą chłopca z ZA, chłopca, którego publiczny system edukacji skazałby na ” banicję” dlatego też wybraliśmy placówkę niepubliczną. Trzymam kciuki.
Witajcie
no cóż my też poszliśmy w prywatną edukację i też o rok później jeśli chodzi o syna z ZA, bo państwowa mnie przerażała byłby po prostu niegrzeczny, niedopasowany, nieogarnięty, nieprzypilnowany etc.
U nas pamięć też na medal o d początku, ale problemy z nauką są – a najbardziej z zapamiętaniem alfabetu i czytaniem. Liczenie, wybrane przedmioty OK. Agresja.
I podobnie mamy córkę rozwijającą się w standardzie, ogarniającą rzeczywistość tu i teraz, znającą swoje panie, znającą po imionach koleżanki i kolegów z przedszkola (tak, tak syn ani w przedszkolu nie znał, ani teraz w szkole nie wszystkich kojarzy choć ma tylko kilka osób) samodzielnie jedzącą i pamiętającą o potrzebach fizjologicznych w przeciwieństwie do 8-latka, bez manieryzmów itp.
Mamy w rodzinie chlopca z Aspergerem wiec tekst jest mi bardzo bliski. Wiem jak ciezko jest rodzicom dziecka nieprzecietnie zdolnego, nie mowiac juz o samym dziecku
Do dziewczyn , które stawiają znak równości między dzieckiem wybitnie zdolnym a dzieckiem z zespołem Aspergera, to nie zawsze tak jest… Nie każde dziecko autystyczne jest geniuszem. Z kolei do mamy czteroltaki, która przytoczyła anegdotę o Tadziu i dziewczynce. No tak to już natura wymyśliła, że czteroletnie dziewczynki lubią róż, kucyki i naklejki. Co wcale nie oznacza, że ta dziewczynka w wieku 30 lat nie będzie genialnym chirurgiem a Tadziu, który w wieku czterech lat interesował się żarówkami, będzie się bał pojechać samodzielnie tramwajem. Nie chcę być okrutna tylko nie przesadzajmy w żadną stronę. Kochajmy dzieci, dbajmy o ich rozwój, ale nie porównujmy i nie przyklejajmy etykiet w stylu, bo mój dwulatek to…
Maks nie ma Aspergera. Jest po pełnej diagnozie. 3 lata do przodu, ale powoli chyba się mu wyrównuje. Zrobimy znowu diagnozę na koniec roku :)
Ja nie pisałam o Maksie. jestem pedagogiem i psychologiem klinicznym, nie postawiłabym diagnozy na podstawie wpisów na blogu. Pisałam raczej o obiegowych opiniach, w których Asperger= geniusz. Owszem często zdarza się,że część dzieci autystycznych posiada wyjątkowe zdolności, niektóre wręcz niewiarygodne ( sawanci). Natura nie znosi próżni i często w miejsce jednych , zaburzonych zachowań, np. społecznych czy sensorycznych, pojawiają się inne.
A mnie zastanawia, dlaczego tak wybitna matka nie zdecydowała się na edukację domową. W przypadku Twojego syna taka opcja jest idealna. Uczysz w domu. Ty jako znająca najlepiej swoje dziecko krzywdy mu nie zrobisz.
Z prostej przyczyny- nie jestem dobrym nauczycielem i pracuję z domu. To totalnie wyklucza opcję homeshoolingową. Poza tym wierzę wagę uspołeczniania dzieci z deficytami. Natomiast jak w dym posłałabym Maksa do szkoły demokratycznej, jednak żadnej dobrej w B-stoku nie ma :/
To tak jak ja. Szkoła demokratyczna to moje marzenie i u nas też nie ma i podobnie ja ty bałam się edu domowej. Nie wierzyłam, że to udźwignę. Ale muszę Cię zaskoczyć. Moje dziecko też jest inne (inne inaczej), przede wszystkim jest z odjechanego domu. Mieszkamy w małym mieście, gdzie wszyscy rodzice mają normalną pracę, uporządkowane życie a my jesteśmy wariatami. I o dziwo, nasza córka pokochała szkołę od pierwszego wejrzenia, mimo, że przedszkola nienawidziła a sama szkoła nie spełnia żadnego z moich standardów nowoczesnej szkoły, mimo, że prywatna. Garnie się jakoś do tej normalności i uporządkowania, do zasad, nagród i kar, do wszystkiego, czego nie zna a czego ja sama nienawidziłam w szkole. Wczesnoszkolną edukację już skończyła ale pamiętam jak cierpliwie i chętnie kreśliła szlaczki i literki mimo, że do szkoły poszła kompletnie nie edukowana, bo wcale się nie garnęła. Nad wszystko uwielbiała spędzać ze mną czas, gdy była mała a jednak nie znosiła, gdy zabawa choćby odrobinę przypomina naukę. Dlatego czułam, że nauczyciel ze mnie dla niej żaden, podobnie jak z niej einstein. A szkoła ją jakoś motywuje, doprawdy nie wiem jaki tu mechanizm działa ale jest w ścisłym gronie najlepszych uczniów, co mnie akurat ni ziębi ni grzeje. Widzę jak ze zdziwieniem spogląda na każdego kto o szkole mówi źle. Dla mnie ta szkoła jest beznadziejna, zupełnie jakby się cofnęła w czasie do własnej. Uczulam ją więc ciągle by nie traktowała tych wszystkich wygłaszanych przez dyrektora i nauczycieli mądrości jak wyroczni, patrzyła krytycznie i miała odwagę się sprzeciwić lub spotka się z sytuacją, której nie będzie mogła/chciała zaakceptować.
Bardzo trafnie to Pani ujęła!!!Poszło to wszystko w jakąś “złą” dla mnie stronę!Podpisuję się pod tym w 100%!!!Pamiętam taki przypadek w mojej rodzinie, gdzie pewnej dziewczynce przypisywano cechy osoby ponadprzeciętnie inteligentnej!!!W wieku trzech lat np. czytała płynnie swojemu dziadkowi gazety oraz przejawiała różne inne mało “dziecięce” fascynacje i pęd ku wiedzy. Wszyscy mówili och, ach, bierz przykład, porównywali. Stan na dziś – nie skończyła żadnych studiów, pracuje w sklepie, jest normalną dziewczyną, matką, żoną…
W klasie córki jest chłopiec z ZA. Do tego (albo razem z tym) ma zaburzenia si . Ma bardzo dobrą pamięć i nienawidzi pisać. Pisze okropnie i nieczytelnie.
Maks nie ma obecnie zaburzeń SI, ale jako dziecko miał jak najbardziej. Pisze fatalnie, ale co gorsza.. umie pisać ładnie.. ale po co? ;)
W tej chwili w najnowszych klasyfikacjach nie diagnozuje się już ZA, tylko spektrum całościowych zaburzeń rozwoju. Zmieniono kryteria m.in z uwagi tzw. dzieci nie mieszczące się kategoriach. Bo akurat całościowe zaburzenia to nie jakieś mocno sztywne kryteria. Zaburzenia w relacjach społecznych, problemy w komunikacji np. trudności w rozumieniu ironii, żartów, sarkazmu(aczkolwiek im inteligentniejsze dziecko tym szybciej uczy się tego “na rozum”, bardziej chodzi o intuicyjne rozumienie) i pewne przywiązanie do rutyny np. specyficzne zainteresowania(często nietypowe dla wieku). Można być w różnym miejscu na kontinuum – skrajnie źle(autyzm) do ledwo dostrzegalnych subtelności(problemy w relacjach).
Wielu dzieciom stawia się błędne diagnozy m.in. uznając je za super inteligentne, które nadrobią relacje. Niestety to nie zawsze się udaje, a rodzice latami błądzą.
Oczywiście w polskim systemie edukacji każde dziecko “inne” idzie na straty, więc często sama diagnoza nic nie daje. Bo jak ma “łatkę “Asperger” to nie docenia się tej inteligencji. Przecież chodzi po prostu o różnice indywidualne i o świadomość rodziców, że to nie ich błędy, tylko się urodził taki niezwykły.
Pani Marleno obserwując Maksa już dawno miałam podejrzenie, że diagnozujecie się z tym kierunku. Powiem tak: uderzajcie do dobrego psychiatry i do dobrego psychologa/ psychoterapeuty. Na pewno szeroko omijajcie Poradnie Psychologiczno-Pedagogiczne.
Nie uważam żeby publikacja tego komentarza była potrzebna:) pozdrawiam ciepło.
Myślę, że to bardzo ciekawy i wartościowy komentarz, wiec pozwoliłam sobie opublikować.
Ogólnie wydaje mi się potrzeba nowa jednostka klasyfikowania. Znam osobiście czworo dzieci, które pasują do opisu Maksa, a ZA nie mają.
Młody był ‘oglądany’ przez conajmniej kilku psychologów. Dzienną diagnozę (z uprzejmości) robiła mu Aga Stein. Potem miał full diagnozę i.. ma za dobre social skile i ogólnie za mało ‘haczyków w teście na Za’. Ludzie przebywający z nim w stałym kontakcie nie znając np. jego pasji intelektualnych nie mają pojęcia, że coś jest ‘nie ok’, kiedy po 99% aspargerowców ja umiem to rozpoznać (mamy i wśród znajomych i w rodzinie). U Maksa to ‘nie tak’ jest na tyle subtelne, że ja zazdroszczę wręcz mamom dzieci posiadających diagnozę, bo u nas wychodziło głównie, że jest zdolny, ale niegrzeczny :/
Co ważniejsze, przypominam, że on jest 100% taki jak ja w jego wieku, a ZA stanowczo nie miałam, ani nie mam. Zaś inne deficyty owszem. Ja długo sama je sobie wyrównywałam, a Maks ma ten plus, że ma mnie i sztab ludzi, którzy mu w tym pomagają. Po roku pół roku pracy mamy już MILOWY krok. Zrobię mu diagnozę znowu na koniec tego roku z czystej ciekawości bo widzę przeogromne postępy.
Mój syn jest również ” niegrzeczny”, ma zdiagnozowane zaburzenia SI. Sama szkoła nie jest koszmarem, ale koszmarem są ludzie w niej pracujący pozbawieni indywidualnego podejścia do dziecka. Też nigdy tyle nie płakałam ile w pierwszej klasie.
Szkoła składa się z ludzi. Często niedoszkolonych lub sztywno zafiksowanych w trybikach działania systemu. Wielka bieda dla dzieci, szczególnie tych, których rodzice nie mają tyle czasu, lub finansów, żeby uparcie walczyć o dziecko.
Kochana trafione w sedno!
A ja myślę że nie potrzebne są nowe jednostki, tylko ludzie którzy potrafią pracować z dziećmi. Świat się zmienił, system szkolnictwa został i dzisiejsze dzieci przerastają wiedza nauczycieli. A nie ma nic straszniejszego niż nauczyciel z “podkopanym” autorytetem:) Powodzenia!!!
A dzieci często są kopiami rodziców:) genetyka to jednak genetyka:) moja córka ma dobre relacje ale ogromną sztywność w działaniu i pewnie jak bym się uparła to bym ją diagnozowała. Ale po co:) a Maks pewnie dobrze społecznie zafunkcjonowałby w grupie starszej od siebie:)
piekne to ostatnie zdanie :)
to co opisujesz – eksperymenty, zajecia przyrodnicze z zywymi okazami, zabawa na basenie zamiast nauki i treningu to rzeczy, ktore wybierze kazde dziecko zamiast zajec w lawkach. Nawet takie malo inteligentne. I rowniez robienie wszystkiego wg wlasnego widzimisie – trenowanie ulibionych sportow, zabawe w wodzie itd.
I zgadzam sie, ze system edukacji zabija ped do wiedzy, ze ukierunkowuje na cos, co nie jest naturalne dla dzieci.
Super, ze dzialacie, ze macie jakies rozwiazanie dla synka, nie zmarnujecie jego potencjalu, tak jak sie to zazwyczaj marnuje. Takie dzieci zazwyczaj nie sa przyzwyczajone do systematycznej pracy, do wkladania wysilku jesli do tej pory wszystko przychodzilo samo i z latwoscia. Ale zawsze nastepuje taki moment w edukacji dziecka, kiedy samo sie juz nic nie robi i nawet ci najinteligentniejsi musza wlozyc wysilek, zeby osiagnac jakis cel. I czesto odpadaja, przescigaja ich przecietniacy dzieki systematycznej pracy. Tak wiem,nie chcesz, zeby sie scigac, ale bez swiadectwa ukonczenia przyzwoitej szkoly w zyciu rzadko sie komu tak szczesci, zeby mu wystarczyl sam talent i oczytanie.
Osobiście jestem przekonana, że świadectwa naszych dzieci będą kompletnie bezwartościowe.
w zwiazku z tym pozwolisz, zeby twoje dziecko skonczylo podstawowke na miernych ocenach i poszlo do pracy?
Bardzo polecam książkę “… i nigdy nie chodziłem do szkoły” Andre Sterna. Można być niezwykle inteligentnym człowiekiem i wieść satysfakcjonujące i szczęśliwe życie nie posiadając żadnego świadectwa szkolnego:)
Ja kończyłam szkołę kilkanaście lat temu i uważam wszystkie moje świadectwa za bezwartościowe, łącznie z maturalnym. Teraz jest inaczej, bo matura jest jednocześnie egzaminem na studia, ale wtedy na studia były oddzielne egzaminy, a na świadectwa najczesciej nikt nie patrzył, tzn. Oceny nie miały znaczenia. I świadectwo maturalne w moim przypadku stało się kompletnie bezwartościowe od momentu otrzymania go (aczkolwiek wtedy jeszcze tego oczywiście nie wiedziałam i cieszyłam się z 5 i 6 z matury).
Maks ma ogromne szczęście posiadając takich rodziców, taką mamę. I szkołę prywatną ;)
W mojej rodzinie jest taki “Maks” ale Jego rodziców po prostu nie stać na szkołę prywatną i niestety Młody cierpi. Z tego co wiem uważany jest za bardzo niegrzecznego, sprawia coraz większe problemy mamie, chodzą już do psychologa oboje,bo życie z geniuszem jest bardzo ciężkie. Co się dziwić Młodemu jeśli w szkole po prostu się nudzi, zamiast zdobywać większą wiedzę i się rozwijać zostaje codziennie ograniczany… Szkoła zaproponowała przeniesienie do 1,2,3 klas wyżej, ale co to tak naprawdę da ? Myślę,że problem rozwiązałby się tylko chwilowo…
To, że dziecko zaczyna mówić wcześniej i wyraźniej nie oznacza, że będzie bardziej inteligentne od innych. Nie, żebym się czepiała, ale trochę mnie to rozśmieszyło.
Z jednej strony interesujacy wpis, ale z drugiej… Jestem ciekawa czego oczekujesz od nauczyciela, jednego na całą grupę dzieci. Przecież to niesprawiedliwe, żeby czas poświęcał tylko tym dzieciom, które się nudzą i nie potrafią się skupić na lekcjach. Może jest to efekt zbyt dużej ilości bodźców i teraz po prostu dziecko nie potrafi i nie chce pracować w grupie?
Moze jestem niesprawiedliwe ale irytują mnie dzieci, które tym że są niegrzeczne sprawiają ze nauczyciel nie ma czasu dla dzieci spokojnych, które też potrzebują uwagi. Mam cichą i bardzo inteligentną córkę, ale to, że nie burzy zajęć całej grupy nie oznacza że nie potrzebuje uwagi nauczyciela.
Sama z chęcią posłałabym dziecko do prywatnej szkoły, ale boję się że będzie tam większość dzieci wymagających dużej uwagi nauczyciela i się jej domagajacych.
Systematycznie pracujemy z córką, gdyż ma poważną wadę wymowy. Zaczęła mówić trochę później niż inne dzieci i mówi niewyraźnie, ale nie uważam, żeby świadczyło to o mniejszym poziomie jej inteligencji niż dziecka, które szybko zaczęło mówić.
Do dziewczyn z dziecmi z ZA. Jak wiadomo, asperger aspergerowi nie rowny, to cale spektrum zaburzonych zachowan. U nas jest wysokofunkcjonujacy i nikt nie wtajemniczony w temat nie dostrzeze u syna jakiegokolowiek zaburzenia w rozwoju. My pracujemy z nim ciezko, chodzi 2 razy w tyg na terapie i my tez mamy spotkania z terapuetka. Postepy sa ogromne. Od niej mamy rekomendacje swietnej ksiazki i jesli ktoras z was dobrze posluguje sie j. ang to szczerze polecam:
Simple Ways to Get Kids with Autism unstuck & on target
jest pieciu autorow tej ksiazki, ale mysle ze jak podam dwoch to wystarczy;)
Lauren Kenworthy
Laura Gutermuth Anthony
Mój 9-latek również przewyższa rówieśników inteligencją.W zeszłym roku wyróżnienie w Kangurku,chociaż poszedł praktycznie z marszu,wybitnie uzdolniony szachowo… i oczywiście też jest “niegrzeczny”, bo się ciągle nudzi.Problem jest taki, że szkoła publiczna w żadnym stopniu nam nie pomaga i nie rozwija jego zainteresowań.Mieszkamy w małym mieście i najbliższa szkoła prywatna jest 30 km od nas, więc ratujemy się masą zajęć dodatkowych. Jak dla mnie to chory system… Ryczeć się chce :*
Piękne jest to ostatnie zdanie… <3
Od jakiegoś czasu czytając Twoje wpisy zastanawiałam się, czy Max nie ma przypadkiem jakichś zaburzeń ze spektrum. Widzę, że naprawdę dużo zrobiliście w kierunku postawienia mu odpowiedniej diagnozy, bo na naszym terenie różnie z tym bywa. Super, że dużo robicie w kierunku rozwijania jego nietypowych zainteresowań i tego, by miał szansę rozwijać swoje pasje. Ja akurat pracuję w szkole podstawowej, gdzie bardzo dużo pracy wkłada się w to, aby dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi miały jak najlepszą szansę rozwoju. Organizujemy na miejscu różnego rodzaju terapie, które zwykle dostępne są prywatnie za grubą kasę. Staramy się nie zapominać o uczniach uzdolnionych. Informatykę i robotykę też mamy :) Poza tym dużo pracy wkładamy w uspołecznianie tych jednostek, które mają trudności w nawiązywaniu właściwych relacji rówieśniczych…także zapraszam Maxa do nas ;)
P.S. Co u Waszego psiaka? Dawno nie było jej widać na fotkach. Wszystko z nią ok?
Witam, właśnie rozglądam się za szkołą podstawową dla mojej córki z zaburzeniami ze spektrum, o której szkole Pani wspomina? dziękuję za odpowiedź.
SP51 w Białymstoku
Thanks, great article.
Na wykładzie pani Zawadzkiej (Super Niani) były wymienione cechy dzieci ponadprzeciętnie inteligentnych. I wychodzi na to, że czasem my rodzice uważamy swoje dzieci za naj. Ale był też przykład, że jeśli z danym zdolnym dzieckiem się nie współpracuje, nie rozwija nadal, to ono zaczyna dorównywać do dzieci na średnim poziomie lub te “średniaki” czasem je zaczynają przerastać.
Ja jestem zielona w tym temacie i chciałabym, by mi ktoś wytłumaczył, co ma nuda do niegrzeczności tzn., czy jeśli dziecko się nudzi to od razu musi przeszkadzać innym? Mówię tu o dzieciach inteligentnych, ale bez stwierdzonego ZA. Ja, jak jedna z pań poprzedzających mój wpis, mam dziecko z tych grzecznych i cichych, zupełne moje przeciwieństwo. Martwię się, bo widzę, ile przez to traci, bo się nie potrafi przebić w przedszkolu. Teraz pozostaje decyzja wyboru zerówki. Przedszkole czy dla odmiany szkoła? Państwowa czy prywatna? Na co zwracać uwagę, powoli wariuję :( A nie jestem mamusią, która chce wepchnąć dziecko w wyścig szczurów, czy która zapełniła tydzień zajęciami dodatkowymi.
A ja od 8 lat mam Męża ,z cechami Z.A.
Nie zamieniłabym go na żadnego innego ,bo to najwspanialszy mężczyzna jakiego znam:)I najlepszy” ścislowiec ”
I daje sobie swietnie radę w życiu ,szczególnie zawodowym.Duzo lepiej niż ja.Wzorowa uczennica ,z pięknymi zeszytami i równymi ,szlaczkami ;)
A na myśl o 1 klasie mojego dziecka w naszej publicznej podstawówce płakać mi sie chce.Chyba juz zacznę odkładać na jakaś fajną prywatna …
Napisałam Ci długaśny komentarz, który się nie dodał, więc napiszę krótko : bardzo się cieszę, że odetchnęliście z ulgą w nowej szkole! My też mamy za sobą trudną pierwszą klasę i zmianę szkoły…tylko na odwrót – z prywatnej na państwową . Moje wnioski po ostatnim 1,5 roku są takie, że nie ważne czy szkoła jest prywatna czy państwowa, ważni są tylko i aż! ludzie na jakich trafi Wasze dziecko…mam na myśli i dzieci i dorosłych.
Marleno, mogłabyś mi polecić (najlepiej na prywatnego mail), gdzie mogłabym w Białymstoku pójść z synkiem, aby go dobrze zdiagnozowali i pomogli?
Mój syn ma aktualnie 5 lat i chodzi do publicznego przedszkola, ale niestety z każdym miesiącem jest coraz gorzej.
Jak był mały zaczęłam zauważać u niego pewne niepokojące zachowania, które z wiekiem coraz bardziej się nasilają.
Zasugerowano mi, że syn może miec SI i faktycznie jak poszukałam “objawów”, to u niego wszystko się zgadza.
Aktualnie chodzimy do poradni zaburzeń SI (pedagog, psycholog, logopeda i rehabilitacja SI). Dziecko przebadali, skierowali na dalsze zajęcia, choc nikt mi nie powiedział konkretnie co to jest (czy SI, czy coś innego) i co z nim robic w domu i przedszkolu.
Poza tym na NFZ zajęcia są dwa razy w miesiącu, co niestety widać po zachowaniu syna, że jest to zdecydowanie za mało.
Sama już nie wiem co robić, panie w przedszkolu rozkładają ręce i tylko mówią że już psychicznie z nim nie wytrzymują, a za dwa lata szkoła.
Wiem, że w państwowej będzie mu ciężko i od razu przykleją mu łatkę łobuza i dziwaka, dlatego chciałabym już teraz wiedzieć jak mu pomóc :(
Byłabym wdzięczna za jakąkolwiek pomoc
Mój mail son_gabiq@hotmail.com
Super wpis :)
Nic dodać, nic ująć – pięknie to wszystko ujęłaś :)
Moja córka mówiła w wieku 18mcy – mając swą latka nawijala juz pełnymi zdaniami ,a w wieku dwóch i pół zaczęła przedszkole i po pół roku wladala biegle angielskim& polskim.
Gdyby jej dać do wyboru wszystkie ciekawe zajęcia p których pisałaś ze Maks uwielbia to bez zastanowienia by je wybrała zamiast standardowych lekcji :)
Ale jakoś nigdy nie myślałam o Niej w kategorii ponadprzeciętne inteligentnej – nie to żebym nie wierzyła w moje dziecko ale myślałam że wszystkie dzieci tak mają i to o czym wspomnialas to nie jest nic super wybitnego co czyni z dziecka geniusza :)
Pozdrawiam
Hmm rozumiem, że z całego wpisu zrozumiałaś to, że jak dziecko szybko mówi i lubi kilka zajęć to jest wybitne? Więc może wystarczy przeczytać go jeszcze raz. Masz racje opisałaś raczej zwykłe dziecko. Moja córka pasuje do Twojego (nie mojego) opisu i jest zwykłym średniakiem :)
Pięknie napisane! Nie demonizowałbym jednak chodzenia dzieci do szkoły w wieku 6 lat, generalnie. Niestety dużo w tym przypadku zależy od szkoły, a te polskie nie są przygotowane na tak małe dzieci. W innych krajach, gdzie dzieciaki już w wieku 4 lat idą do ‘szkoły’ to nie wygląda tak jak w naszych – nie siedzą 6 godzin w ławce pisząc literki. I taka szkoła, również wcześniej niż w 7 roku życia jest w porządku. Pozdrawiam, Gustavo Woltmann
Pomysł z posyłaniem 5-latków do szkół to dobry pomysł, o ile oczywiście daje wybór czy posłać swoje dziecko w wieku 5-ciu czy 6-ciu lat. Trochę dzieci w tym wieku przecież już sprawnie mówi, a nawet zdarza się, że pisze oraz czyta. Wszystko zależy przecież od rozwoju indywidualnego dziecka.
Dokładnie, kropka w kropkę nasza historia.Też ponadprzeciętnie uzdolnione dziecko i też po zderzeniu ze szkołą wraca z niej niezadowolony, mówiąc że się tam tylko nudzi, nie ucząc się niczego nowego, co zresztą jest prawdą. Rok uczyliśmy się w domu- w ramach nauczania domowego. Przerobiliśmy już wtedy stolice Europejskie, flagi świata itp. (dziecko 5-letnie), bo to go interesowało. Co więcej ciężko dogadać mu się przez to z rówieśnikami- nieskromnie to zabrzmi, ale zwyczajnie są na innym poziomie. Dlatego obecnie rozważam szkołę alternatywną do tradycyjnej, może Waldorfa…żeby mógł rozwijać swoje pasje, bo tak jak Maks uwielbia chemię, mimo tylko 6 lat oraz eksperymentowanie.
Ja postawiłam jednak nie na pchanie intelektualne, a rozwijani słabszych stron czyli tego właśnie uspołecznienia. Nie chciałam kreować jeszcze większych przepasci.
To jest póki co dla mnie dylemat jak postąpić i którą drogę wybrać. Bo słusznie zauważyłaś że stymulowanie na zainteresowania to jednocześnie kreowanie jeszcze większych przepaści. Tak czy inaczej Wam życzę powodzenia, a Tobie podejmowania dobrych decyzji :)
madre, wspaniale podejscie.
Pani Marleno, jakbym czytała o sobie i moim sześcioletnim synku… Również uzdolniony, przewyższający rówieśników, zwracający uwagę na detale, fascynacja przyrodą, wszelkimi ” eksperymentami” ( czekamy na przyjęcie na Uniwersytet Warmińsko-Mazurski na zajęcia”Uniwersytet Młodego Odkrywcy”). I wielki podziw, za umiejętność,pisania o tym i w takim stylu…, ponieważ ja się boję zmierzyć z tym wszystkim, spotkać sama ” ze sobą”. Pracuję w szkole i wiem, niestety,jak się etykietuje takie dzieci,winę zwala na “błędy wychowawcze rodziców”(to cytat z opinii poradni psych.-ped.u dziecka, które okazało się mieć ZA; tak łatwo im wystawiać tego typu wnioski).Młody nauczyciel nie może się “wychylić”, a ten z dłuższym doświadczeniem, to przeważnie…ech, szkoda słów. Bardzo proszę (jeśli to możliwe, to poprzez E-mail) napisać, gdzie Państwo zrobili tę”full diagnozę” i z czego ona się składała? Jak wygląda to uspołecznianie- na jakie konkretnie terapie uczęszcza Maks? Chcę ominąć możliwe błędy, gdy rozpocznę diagnozowanie. Pozdrawiam.
jolusiaka@interia.pl
Marlenko mój synek podobny do Maksa, ponadprzecietnie inteligentny 3 latek z deficytami emocjonalno-społecznymi (diagnoza z przedszkola), troche nie odnajdujacy sie w grupie rowiesniczej (dziwnie tak pisac o 3-latku…). Z jednej strony lubi przebywac wsrod dzieci, interesuja go ich zabawy ale nie umie wejsc w relacje, chetnie bawi sie sam (klocki roznej masci), a jesli ktos sie przylacza zabawa musi sie odbywac wedlug jego regul. W domu mamy problem z nadmierna pobudliwoscia i wpadaniem ze skrajnej radosci w skrajna zlosc/smutek/zyciowa tragedie. Nieczęsto wstawiam komentarz, wiem co czujesz i niepokoje sie co będzie dalej. Miałyśmy przed laty internetowy kontakt przed przygoda z au-pair; mniej wiecej od tego czasu Cie czytuje, pamiętam czasy fotologa :)
Z czym Maks mial problemy w tym wieku? Jak sobie z nimi radziliscie? Czy byl jakis wpis odnosnie stosunku Maksa do malej Lenki? Nie kojarze a ciekawi mnie jak to u Was bylo w pierwszych dwoch latach jej zycia. Moj mlodszy ma 1,5 roku, rozwija sie jak przecietne dziecko- nie mowi pelnymi zdaniami badz wierszem, a z klockow z trudem stawia krzywa wieze ;)