Dlaczego popieram wczesne macierzyństwo?
Zawsze chciałam być młodą mamą. Odkąd pamiętam, a mogłam mieć wtedy ze 12 lat, mówiłam o posiadaniu dzieci dość wcześnie. W moich wizjach nigdy nie było Królewicza z Bajki, białej sukni, welonu i hucznego wesela. Ale dzieci były :)
Tak jak już wielokrotnie Wam wspominałam byłam przedwczesnym pokoleniem 2.0. Kiedy większość Waszych rodziców pobrała się tuż po 20-tce i spłodziła liczne stadko, moi rodzice mieli na młodość zupełnie inne plany, a do ślubnego kobierca wcale się im nie spieszyło. Ostatecznie :D zdecydowali się na ślub po 30-tce i dziecko w wieku 33 lat.
Normalny schemat obecnie, nieprawdaż? Wtedy był wyjątkiem. I mogę Wam napisać z perspektywy czasu o minusach tej sytuacji, która obecnie uważana jest za normę wśród wykształconych ludzi.
Pierwszy z moich argumentów dla dzieciaków urodzonych obecnie totalnie odpadnie. Ale 20 lat temu miałam najstarszych rodziców w szkole. Mieszkaliśmy w małym miasteczku i tam wiele matek było napraaaawdę młodych. Patologicznie młodych. Więc moi 40-letni rodzice, w szkole byli prawie jak dziadziowie ;). Choć młodzi duchem i zadbani, ale wciąż… często o 15 lat starsi.
To jednak pikuś.
Rodzicom decydującym się na dziecko dość późno, często nie chce się już robić kolejnego. Zegar tyka, pierworodny zaburza stabilizację budowaną przez lata. Bo tak… to ważny aspekt. Kiedy dziecko przytrafia się wcześnie, wszystko co budujemy w życiu budujemy z berbeciem na ręku, pod nogami a w nocy w łóżku. 30/40-kilkulatkowie mają już własną wizję świata, nawyki, poukładane otoczenie. Dziecko stanowczo mocniej zburzy codzienność 30/40-latka niż osoby młodszej. Więc kiedy jakoś dojdą do siebie, często nie chcą decydować się na rodzeństwo dla jedynaka.
Dalej. Nie ma co ukrywać, że z każdym rokiem mamy więcej sił. Nie mamy. Pamiętam jak koleżanka, która wpadła po 40-tce, a która miała już 17-letnią córkę powiedziała mi. “Marlena.. to nie jest czas na dzieci. Ja nie mam nawet połowy tych sił co miałam przy Xxx (pierwszym dziecku)”. Nowa średnia europejska decyzji o pierwszym dziecko to okolice 30 r.ż. Wśród kobiet wykształconych wiek zbliża się bardziej do 40 r.z. Taka jest po prostu moda. Bo przecież nie natura, która wyraźnie mówi, że najwyższą płodność i szansę na urodzenie zdrowego, silnego dziecka mamy w wieku lat około 20-25. Wiem, słyszę zza ekranu salwy śmiechu. W takim wieku to tylko patologia. Ale serio.. od jakiego czasu? Od jakiego okresu, biorąc pod uwagę tysiące lat wstecz, wstydem jest wcześniejsze posiadanie dzieci?
Moi rodzice choć skoczni i naprawdę troskliwi nie mieli już tyle sił, co ich o 15 lat młodsi koledzy. Było to widać szczególnie kiedy ja stawałam się nastolatką a oni rozmieniali 50-tkę. Szczególnie, że ich dzieciństwo w stosunku do mojego, było jak z innej planety. Gadali mi o pasaniu krów i zbieraniu ziół, kiedy ja wiązałam moje markowe superstary. Przepaść pokoleniowa. [Tu zdaję sobie sprawę, że i młodsi rodzice mogli tę przepaść posiadać, zw na zmiany gospodarcze kraju i świata.]
Aspekt ekonomiczny. Wiem zostanie rzucony mi w oczy. Wykształcenie, studia, podyplomówka/doktorat, pierwsza praca.. Nie ma czasu na dzieci. No ok. Ale to jest XX wieczny twór i wybór. I w sumie tu nawet nie będę się sprzeczać, bo wiem, że ciężko wybrnąć z tej pętli. Chcąc dać dziecko dobrą przyszłość musimy zdobyć zawód, który pomoże nam utrzymać rodzinę. Łączy się to z długoletnią edukacją. A potem się orientujemy, że jajeczka przestały produkcję.
No i co najważniejsze, trzeba by znaleźć jurnego, chętnego reproduktora ;).
Czy ten wpis to część kampanii “róbmy to jak króliki” :D? Skądże. To moje przemyślenia z – jak pisałam – dość wczesnego okresu mego życia. Zawsze chciałam mieć stadko dzieci, gwar, hałas, prostą radość. Chciałam mieć siły smarować pół bochenka masłem i szorować ubłocone buty. Coś słabo mi poszło, bo stawiałam na osiemcioro dzieci, a zakończyłam po Lence, która sama w sobie jest jak 5-tka.
Teraz trochę faktów osobistych, którymi nie dzieliłam się z Wami nigdy. Kiedy zaszłam w pierwszą ciążę, byłam na studiach, a mąż je właśnie ukończył. On zarabiał około obecnej średniej krajowej, ja zaś najniższą stawkę, w galerii po 12 godzin. Mieliśmy kredyt na małe mieszkanko z jedną sypialnią. Nikt nam nic nie dawał (choć tu zaraz działko wytoczą na mnie rodzice i teściowie, którzy zawsze z chęcią nam pomagali. Chodzi bardziej o to, że nie dostaliśmy domówi i samochodów w spadku ;)).
Ja skończyłam studia, potem, tak jak mąż podyplomówkę. Mieszkanie zmieniliśmy 4 razy aż kupiliśmy dom. Obecnie wiedzie się nam naprawdę dobrze. I dokonaliśmy tego z dzieciakami na rękach. Nie były żadną przeszkodą! Żadną! I gdybyśmy mieli kolejne, także w niczym by nam nie przeszkodziły (może jedynie w uzyskaniu 7 godzin snu ciągiem… czego do tej pory nie zaznajemy ;)).
A co otrzymaliśmy dzięki dzieciakom… wiemy tu wszyscy. Coś czego nie da się kupić za żadne pieniądze.
Zgadzam się z Tobą całkowicie. Mama U rodziła mnie mając 41 lat a tato miał 33. Teraz mam 26 lat i już nie mam rodziców. Mama zmarła 4 lata temu a tato 5 miesięcy temu. Odradzam wszystkim macierzyństwa w tak późnym wieku. Wiem że to nie reguła, niektórzy żyją trochę dłużej niż 60 lat, ale nawet mając te 60 lat człowiek z reguły już się sypie, nie zajmie się wnukami bo nie ma na to siły. I w sumie to nim trzeba się opiekować.
A mnie zastanawia jedno: trzydziesci piec lat to juz rzekomo “za stara” na dzieci, ale zaangażować babcie po sześćdziesiątce do codziennego zajmowania sie rocznikiem, kiedy sie skończy urlop macierzyński, to juz niby ok;)
Co więcej, w polskim serialu M jak miłośc, babkę po 80tce chcą do robienia przy trójce dzieci, ,w tym przyszłym niemowlaku, zaciągnąć.
To jak to jest:)?
Ciężko mi odpowiedziec na Twoje pytanie, bo a)moja mama nie pilnowała moich rocznych dzieci, b)moja mama nie pracowała od wieeelu lat.
Pisałam tak ogólnie o sprzecznościach w poglądach sporej części naszego spoleczenstwa, w którym niekiedy po trzydziestce zaczyna sie starość i brak siły na male dzieci a równocześnie siedemdziesięciolatki dzień w dzień dojeżdżają do dzieci wnuków pilnować całe Boże dnie.
Każda sytuacja ma swoje plusy i minusy. Zrobienie sobie dzieci w młodym wieku i zycie z świadczeń socjalnych, katem u rodziców tez raczej wymarzona perspektywa nie jest. Swoim córkom doradzę, zeby sie z macierzyństwem nie spieszyły. I to nie ze względu na jakiś mityczny brak sił w podeszłym wieku 35 plus, a z uwagi na to, ze dziecko to ogromna odpowiedzialność, o dzieciach sie ciagle myśli, martwi o nie, ciagle siedzą w głowie, nie ma juz tego luzu, co wcześniej, dom musi jakoś funkcjonować …proponowałabym jednak w wieku 20 lat inne rozrywki ;)
O mamo, jestem żywym przykładem na to, że masz rację i z dziećmi na ręku się da!
Gdyby nie dzieci, nie wiem, czy chciałoby nam się starać aż tak.
Może nie byłam jeszcze nigdy za granicą ani w ogóle na porządnych wakacjach.
Własny kąt wciąż jest marzeniem.
…ale w niecałe 5 lat stworzyłam pracę marzeń, która pozwala mi się nieustannie rozwijać i z miesiąca na miesiąc mieć więcej. Dla dzieci i z dziećmi u boku, bo towarzyszyło mi niezmiennie poczucie, że nie chcę stracić ich dzieciństwa siedząc w korpo.
Pisałam ostatnio o marzeniach i wiesz co?
Za niecały miesiąc kończę 26 lat.
Mam 6 i 2-letnią córkę, fajnego męża, pracę którą lubię i daje perspektywy.
Przez niespełna 6 lat macierzyństwa rozwinęłam swoje umiejętności w tak wielu dziedzinach – czuję się dzięki temu dużo bezpieczniej ekonomicznie.
Mam najważniejszą podstawę,
a na dom, wakacje – jeszcze zarobię : )
😍 Super, jestem absolutnie za tym, że wczesne macierzyństwo daje kopa i motywację do życia, a także wieeeeeele radości i samorozwoju.
Kochana, myślę, że jestem troszkę młodsza od Ciebie i jestem drugim dzieckiem moich rodziców, ale wiem jak to jest mieć najstarszych rodziców w klasie. Mama urodziła mnie mając 36 lat, a siostra jest ode mnie starsza o 9. Jak sama mama powiedziała, był to dla Niej ostatni gwizdek na drugie dziecko… teraz albo nigdy. Myślę, że również przez to zawsze chciałam być młodą mamą. Podczas gdy koleżanki w liceum zapuszczały się na balety, ja myślałam o tym by się ustatkować i mieć stały związek. Pierwsze dziecko urodziłam mając 20 lat i nie było wpadką, a zupełnie planowanym “tworem” :) Zawsze wydawało mi się, że jako młoda mama, będę w stanie lepiej zrozumieć swoje dziecko. Będę potrafiła do niego lepiej dotrzeć. Nigdy tego nie żałowałam, teraz mam niecałe 30 lat, dzieci w miarę odchowane, ja jestem wciąż młoda, dzieci mi w niczym nie przeszkadzały i ze śmiechem patrzę na znajomych, którzy dopiero się w pieluchach grzebią :)
To ja chodziłam na balety i nie marzyłam o ślubie :D
Jakoś mężczyźni dookoła nie napawali mnie macierzyńskim optymizmem i instynktem. Ale jak się pojawił Ten Jedyny, to nie było na co czekać. Ślub pół roku od poznania i rok później dziecko.
hi 5! magisterka pisana nocami przy wychodzących piątkach i nauce chodzenia, mąż akurat w delegacji… do tego etat (wtedy jeszcze macierzynskiego bylo niecale 6miesiecy!) i nie zamieniłabym tego na nic w swiecie.
A ja nie wiem, co mam teraz myśleć. Slończyłam 30 lat, w stającym sie stałym zwiazku jestem od pół roku. Tak wyszło, czy z mojej winy – nie, ale dzieci z poprzednim partnerem nie mam. Z obecnym, mimo szczerej milosci – nie wiem czy chce mieć dziecko teraz,znamy sie stosunkowo krotko. Czyli powinnam odpuścić, bo jestem/będę za stara?
Troche mi sie jednak zrobiło przykro. A nawet troche bardziej niz troche.
A w życiu Ania! W mojej rodzinie są mamy rodzące po 36 i nawet po 40 roku życia. I to są wspaniałe mamy!!
Poza tym obecnie to raczej norma. Nie będziesz się niczym wyróżniać.
To moje przemyślenia nt. ‘sytuacji idealnej’. Ale ruch skrzydła motyla i mogłam wcale nie być z moim mężem. To że jesteśmy razem to seria dziwnych, magicznych zdarzeń.
A z nikim innym nie zdecydowałabym się na tak szybki ślub i dziecko i moje życie mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej. I być może 10 lat póxniej ale pewnie też byłabym super mamą.
Jedyne czego mogę życzyc to masy sil! :**
Widzisz Marleno, czasami człowiek chce a się nie da, czasami spotykamy wymarzonego partnera pozno i nie jest nam dane wczesne macierzynstwo, mimo tego ze bardzo bysmy chcieli, a często natura wybiera za nas…
Ja wzięłam ślub w wieku 28 lat, urodziłam córkę dwa lata później, jak młoda skończyła dwa lata zaczęliśmy się starać o rodzeństwo dla niej. W tej chwili moja córka ma 4 lata, a ja za sobą dwa poronienia (pierwsze w 5 tygodniu, drugie w 9) I strach, czy próbować dalej, czy jednak dac za wygrana?
Po pierwsze Kami, to moi rodzice nie mają wytłumaczenia. Poznali się 15 lat przed ślubem ;)
Po 2, tak jak napisałam, trzeba znaleźć idealnego reproduktora. Wspaniały ojciec jest wart wiele więcej niż wyścig do szybkiego zapłodnienia. Mój tatuś był/jest najlepszy!
Po 3 – odpuścić starania o dziecko. Ponoć wtedy najłatwiej zachodzi się w ciążę. Czego z całego serca życzę :*
Trochę jakbym czytała o sobie. Ja urodziłam pierwsze dziecko mając 21 lat, na drugim roku studiów, drugie 4 lata później. Teraz mam 28 lat odpieluchowane dzieci, jedno z nich we wrześniu zacznie już szkołę, mam super męża i spoko pracę. Mam wszystko, o czym marzyłam jako nastolatka. Teraz nie muszę rezygnować z pracy i nie mam rozterek, które mają moi rówieśnicy. Owszem nie zawsze było lekko ale teraz czuję się jak zwycięzca!! Pozdrawiam ?
Kiedy urodziłam swoje pierwsze dziecko miałam skończone 19 lat. Córka wiadomo planowana nie była ale z perspektywy czasu wiem że dobrze się stało. Może dlatego że ojciec dziecka a zarazem mój mąż to odpowiedzialny facet i pomimo młodego wieku ułożyło nam się i jesteśmy szczesliwa rodziną. Od początku wiedzieliśmy że chcemy drugie dziecko. I tak w wieku 23 lat urodziłam zaplanowanego i wyczekiwanego synka. Teraz mamy 28 lat, w miarę odchowane dzieci, dom, swoją firmę i myślimy że po 30 zdecydujemy się na kolejne dziecko. Mamy fajny kontakt z dzieciakami, dużo werwy i wszystko robimy razem. Jedynym minusem jest to że nasi rówieśnicy – znajomi kiedy my siedzieliśmy w pieluchach, korzystali z życia a teraz kiedy My chętnie byśmy gdzieś z nimi wyjechali, wyszli na miasto itp to Oni teraz rodzą dzieci i nie maja czasu. Dobrze że lubimy się z mężem i nasze towarzystwo nam wystarcza ?
Dodam że 3 miesiące po narodzinach córki razem z mężem poszliśmy na studia. Oboje je skończyliśmy a ja zdecydowałam się na drugi kierunek jak urodził się syn. Tak wiec z dziećmi da się wszystko. Łatwo nie jest ale z pomocą bliskich i silnej woli da się!
Trochę jakbym czytała o sobie. Ja urodziłam pierwsze dziecko mając 21 lat, na drugim roku studiów, drugie 4 lata później. Teraz mam 28 lat odpieluchowane dzieci, jedno z nich we wrześniu zacznie już szkołę, mam super męża i spoko pracę. Mam wszystko, o czym marzyłam jako nastolatka. Teraz nie muszę rezygnować z pracy i nie mam rozterek, które mają moi rówieśnicy. Owszem nie zawsze było lekko ale teraz czuję się jak zwycięzca!! Pozdrawiam ?
Ale po co się męczyć po nocach ze studiami, egzaminami i dzieckiem na rękach. Nie wyobrażam sobie tego. Swoje dziecko urodziłam spokojnie po studiach. Miałam 26 lat. A trafił mi się wymagający niemowlak. Pracę mam stałą od 15 lat. Niczego nie straciłam. Drugie dziecko urodziłam mając 32 lata i teraz ma 7 lat i daje mi dużo radości. Starsza córka wiecznie się uczy i ma mało czasu, gdyby nie młodsza to bym się czuła już stara babą. Dlatego cieszę się, że urodziłam dzieci w tym wieku bo inaczej byłyby już 20 letnimi pannami na studiach.
Urodzilam dziecko chwilę po trzydziestce.
Staralam się zajść w ciąże kilka lat, minimum 5.
Nie mam kolejnego dziecka, bo leki które przyjmowałam zwiększają ryzyko raka jajników i teraz to jest za duże zagrożenie.
Gdyby mi się jakimś cudem przytrafiło kolejne dziecko w nosie bym miała zmęczenie i zmiany nawyków.
Czasem nie jest się 26 letnia mamą bo tak wyszło a nie dlatego ze się nie chciało.
Ja za mąż wyszłam 3 tygodnie po skończonych 19latach. Pierwsze dziecko urodziłam mając 20lat i 6 miesięcy, drugie miesiąc po 23urodzinach (rocznikowo było już 24?). W tym roku w grudniu zmiana kodu na 3ke z przodu, stabilna praca, mąż, 9 latek i 6 latka w pełni samoobslugowi ?
Wkocu trafiłam na kogoś z „moim” punktem widzenia.
Mimo, że dziś mam 27 lat to od 6 lat jestem szczęśliwą żoną, a od 4.5 mamą :)
Moi rodzice pobrali się w wieku 20 lat i zaraz potem pojawiłam się ja :) mam z nimi cudowny kontakt, dotrzymują mi kroku i zawsze doceniałam to ze są młodzi. Tego samego chcieliśmy dla naszego dziecka.
Synek urodził się na 4 roku studiów. Było ciężko bo studiowałam dziennie prawo, ale nie żałuje tej decyzji o dziecku choćby przez moment. Dziś kończę aplikacje radcowską, jestem doktorantką z zakresu nauk prawnych i działamy na rodzeństwem dla naszego syna :)
Oczywiscie nie każdy musi posiadać dostateczny „materiał” na ojca/matkę dla dziecka w tak młodym
Wieku, ale ja strasznie popieram młode rodzicielstwo :))
Moja mama urodziła mnie mając 31 lat, a pomimo tego nigdy nie było między nami różnicy pokoleń, nie odczułam też nigdy, że moi rodzice są starsi (może wyglądali młodo). Po liceum wyjechałam na drugi koniec świata, potem wróciłam, skończyłam studia i w między czasie się wyszalalam, co chwilę zmieniałam facetów, pracę, image. Żyłam spontanicznie, dużo podróżowałam, a zarobione pieniądze wydawałam na swoje przyjemności. Czy żałuję, że nie zdecydowałam się wtedy na dziecko? Nie, ponieważ nie wiedziałam co tracę. Teraz po 30 nie mam już ochoty podróżować, imprezowac, ustatkowalam się. Młodość jest jedna, cieszę się że przeżyłam ją na swój sposób. Może ktoś wolałby spożytkować tą młodzieńczą energię na wychowywanie dzieci? Jego wybór, ja osobiście jako 30-parolatka mam więcej cierpliwości do dzieci niż w młodości. Mam koleżanki, które młodo urodziły dzieci a teraz próbują nadrabiać, jednak pewne zachowania już nie przystoją 40latce. Wniosek – każda wie co dla niej dobre, nie ma co gloryfikować wczesnego macierzyństwa, demonizować też nie ;)
Post bardzo na czasie u mnie, bo jestem w związku od 9 lat, po ślubie od 1,5 roku, skończyłam właśnie 25 lat. To zdecydowanie Ten Jedyny, jesteśmy bardzo szczęśliwi. Mąż starszy o 3 lata. Kilka lat temu dałabym sobie dwie ręce odciąć, że w tym wieku już na pewno będę miała dziecko. i co? i dziś bym kurna nie miała ręki ;) Jestem młoda, ale czas płynie, a mi do dziecka nie jest coraz bliżej. Wygodnie sobie żyjemy, w porządku zarabiamy, dużo podróżujemy, chodzimy na imprezy.
Teoretycznie nic mnie nie powstrzymuje przed dziećmi, które przecież chcemy mieć, praktycznie – a to kolejna podróż, a to podyplomówka, a to jakieś wyzwania zawodowe… I pewnie w efekcie urodzę w – najbardziej optymistycznym scenariuszu – w wieku 27 lat, o czym nie chciałam wcześniej słuchać.
Kiedyś myślałam, że najlepszy jest scenariusz “urodzę bardzo wcześnie, to potem po 40-tce będę wolna, będę sobie szaleć”. Ale ktoś mi mądrze powiedział, że nie jest to najmądrzejsze myślenie. Przecież teraz, w wieku powiedzmy 20-26 jest najlepszy moment na te szaleństwa. Znajomi jeszcze bez dzieci, wciąż się razem wyjeżdża, imprezuje. Po 40-tce jest już inaczej, jak są dzieci to zawsze człowiek przecież o nich myśli, nawet jak są duże. Ja teraz zmieniłam pracę na zdalną i dostałam propozycję wyjazdu na 6 tygodni do Stanów – no w życiu bym sobie na to nie pozwoliła z niemowlakiem w domu, a tak? Pakuję walizki i lecę. A potem w Europę! Mimo to wciąż myślę o tym mitycznym młodym macierzyństwie i mam dylematy, nie powiem, że nie. Mama urodziła mnie mając 19 lat. Bardzo wcześnie, ale widzę duże plusy tej sytuacji – mamy rewelacyjny kontakt, jest bardzo na czasie, przyjaźnimy się. Ona to sobie chwali.
Dążę do tego, że często te wygodne życie we dwoje oddala decyzję o dzieciach. Człowiek myśli, że te dziecko coś mu zabierze – oczywiście nie można tak myśleć, bo po urodzeniu zmienia się perspektywa, prawda? Chciałabym w to wierzyć i niedługo być totalnie zakręconą zadowoloną z życia matką. Ech, tylko ta Azja jeszcze mnie kusi, bo nie byłam… :P W każdym razie z uwagą przeczytałam wpis, bo u mnie to dylematy na czasie.
Z drugiej strony, znam związki ludzi, którzy mieli dzieci w wieku 20 lat, doszli do wszystkiego z dziećmi na rękach, a teraz są dla siebie obcymi ludźmi, z innym spojrzeniem na świat. Nie łączy ich nic poza murami i dorosłymi już niemal dziećmi.
Pojawiają się głosy o przeżywaniu drugiej młodości, o tym, że się nie wyszaleli, że jasne, mogą teraz podróżować, imprezować, ale to już nie to samo.
Że stracili młodość na pieluchy i użeranie się z budowlańcami.
Wydaje mi się, że nie ma reguły, grunt to żyć w zgodzie ze sobą, a nie statystykami czy dobrymi radami.
I btw? Osiemcioro? Chyba ośmioro…
“I btw? Osiemcioro? Chyba ośmioro…”
Bo borze szumiący serio? ;)
Swietny wpis! I komentarze… Ja mam obecnie prawie 38 lat, od roku staramy sie o 3. dziecko. Co najmniej dwie straty. Nie jestem w stanie utrzymac ciazy powyzej 3/5 tygodni.
W domu odchowany 8latek i 5latka, ktorzy prosza o rodzenstwo :) Kiedy poznalam mojego meza, on mial 28, ja 26. Syna urodzilam tuz przed 30, staralismy sie o niego 2 miesiace. O corke 3 lata pozniej – juz 5 miesiecy. Udalo sie, kiedy odpuscilam.
Teraz… ostatni dzwonek na trzecie.
Gdybym mogla cofnac czas, chcialabym miec dziecko bardzo wczesnie. Uchroniloby mnie to przed wieloma gupimi bledami. Ale to nie byly by te dzieci, ktore mam, znam i kocham – majac 20 lat nie znalam obecnego meza (z tym zestawem genow). Jakies inne dzieci, bardziej z desperacji niz wyboru…Mysle sobie, ze jest tak, jak milo byc. Tamten czas, kiedy mialam 20-25 lat byl dla mnie bardzo trudny. Minal. A potem juz sie poukladalo :)
PS. Dawniej zylo sie na kupie – w jednym domu/okolicy kupa rodziny i dzieciakow. Milosz Brzezinski fajnie to opisal w Zyciologii. Dzis moja corka jojczy, ze nie ma dzieci do zabawy popoludniu…
Przyznam, że z pewnym niesmakiem czytam takie teksty. Rozprawy nt. wyższości młodego macierzyństwa mogą być przykre dla tych, którym, mimo szczerych chęci, nie udało się urodzić dziecka przed pewnym magicznym wiekiem. Nie mierzmy wszystkich swoją miarą…
Pozdrawiam serdecznie
Magdo,
To jak jak rozmowa o karmieniu piersią/butelką i rodzeniu sn/cc. Zawsze lepsze będzie to co naturalne! Ale nie przeszkodziło mi to 2x – z wyboru – urodzić cc i karmić nie tak długo piersią.
Każdy wybiera co dla niego najlepsze w danej sytuacji. Nie ma się czym zniesmaczać.
Od zawsze wiedziałam, że jak będę na studiach i będę miała 23 lata to urodzę dziecko, tak jak moja mama. Udało mi się ten plan zrealizować, chociaż zamiast wymarzonej córeczki urodziłam synka. Na studia wróciłam kiedy mały miał pół roku. To był wspaniały czas. Moja średnia poszybowała w górę, moje dziecko rosło. Tuż przed zakończeniem studiów zaszłam w drugą ciążę, która zwaliła mnie z nóg. Leżąc w łóżku pisałam pracę magisterską, którą chciałam obronić przed porodem. Oddałam ją, ale nie obroniłam, bo… brakowało mi jednego podpisu w indeksie, a profesor poszedł na miesięczny urlop. Paradoksalnie to wcale nie dziecko ani nie ciąża stały się przeszkodą ;)
Wczoraj skończyłam 30 lat. Do tego czasu moje dzieci miały być odchowane, a ja miałam mieć więcej czasu na swoje pasje. Miałam jeździć z nimi na rowerach, zabierać w dalekie podróże. Tymczasem pcham przed sobą wózek z trzecim dzieckiem i uśmiecham się do niego myśląc o tym, co będziemy robić razem za kilka lat.
Całym sercem zgadzam się z tym, co napisałaś w poście. Wczesne macierzyństwo ma jednak swoje minusy, których doświadczałam niemal codziennie przez długi czas.
Byłam jedną w pierwszych mam wśród moich znajomych. Zanim wyrobiłam sobie znajomości i zanim moje koleżanki zaczęły wychodzić na spacery z wózkami, czułam się bardzo samotna. Nie miałam się do kogo odezwać siedząc z dzieckiem w domu, a potem nie miałam innej mamy w swoim towarzystwie. Żyłam jakby podwójnym życiem – matki i studentki.
Teraz większość moich koleżanek ma dzieci. Moje rówieśniczki mają po jednym dziecku, w podobnym wieku do mojej najmłodszej córeczki. Wymieniamy się doświadczeniami i dziecięcymi ubrankami. Trochę jednak brakuje mi w nich doświadczenia i luzu, który nabiera się dopiero przy kolejnym dziecku. Dla równowagi mam też koleżanki, które mają tak jak ja troje dzieci. Te z kolei są starsze ode mnie o co najmniej 5 lat. Nie jest to kolosalna różnica wieku, ale jednak bycie mamą przed 30 (jak ja jeszcze do wczoraj) różni się nieco od bycia mamą przed 40-tką. Świetnie się rozumiemy, jeśli chodzi o problemy związane z rodzeństwem i ogarnianiem wielodzietnej rzeczywistości. One nie mają jednak Facebooka, Instagrama i nie czytają blogów parentingowych. Nie śledzą nowych trendów w macierzyństwie. Ja i moje nowoczesne wielorazowe pieluchy, BLW, Tula czy foteliki RWF jesteśmy jakby z innego świata. Koniec końców znowu żyję jakby podwójnym życiem – matki młodej i dojrzałej. Tylko w internecie mam kontakt z takimi mamami jak ja.
To podwójne życie i samotność na początku są moim zdaniem największymi wadami wczesnego macierzyństwa. Chociaż ja wcale nie określiłabym swojego macierzyństwa jako wczesne. Wczesne to według mnie do 21 lat, potem zaczyna się normalne do 28-30 i późne ;)
Ja mam lat 38 i mam Facebooka i instagrama i do tego czytam blogi rożnej treści ? nie szufladkujmy ludzi poprze pryzmat wieku
Cóż, ja mam 41 lat a w domu 14 latka i 9 latkę. Uważam, że pierwsze dziecko było w dobrym czasie, drugie mogło być troszkę szybciej. Zdążyłam się wyszaleć, a jednocześnie jeszcze nie ma przepaści pokoleniowej pomiędzy mną a dziećmi. Z lekkim zażenowaniem patrzę na koleżanki, które rodziły wcześniej, dziś mając dorosłe dzieci (a zdaża się, że są też babciami!! ?) próbują odbić sobie młodość spędzoną w pieluchach. Konflikty pojawiają się z dorosłymi dziećmi, które po prostu wstydzą się za matki i za ich swobodny styl życia. Dlatego uważam, że każdy powinien do macierzyństwa emocjonalnie dojrzeć i wiek tu nie ma znaczenia. Można być dorosłym 20latkiem i 40 letnim gówniarzem.
Ja również uważam, że przed macierzyństwem trzeba by poszaleć i zobaczyć kawałek świata. Mi udało się to odhaczyć dość szybko.
Nie zgodzę się zaś, że – jako rodzice małych dzieci – zamieramy społecznie. My chodzimy na imprezy, robimy je także u siebie. Jeździmy na wakacji i sami i z dzieciakami.
Macierzyństwo wcale nie ogranicza nas dramatycznie w zyciu społecznym.
Popieram !
Zawsze myślałam, że 27-28 lat to idealny moment. Mam 27 lat, dobrą pracę, stabilną sytuację. Zaczęliśmy się starać. Okazało się, że mam poważne zaburzenia hormonalne… przez lata niezbadane (biorąc tablety anty wszystko było cacy). Gdybym wcześniej podjęła starania o dziecko miałabym większą szansę na szczęśliwą ciążę, albo chociaż więcej czasu na leczenie. Teraz dopiero zaczynam terapię i w najlepszej prognozie zaczniemy się starać ponownie za 7-8 miesięcy….
A ja mam inne zdanie.
Moi rodzice mieli po 20 lat, jak przyszłam na świat. i co? I częściej spędzałam weekendy u babci niż z rodzicami. Bo impreza, bo koncert, bo sesja…
Wciąż na walizkach, kolejne mieszkania, kolejne przedszkole, totalny chaos…
Absolutnie ich rozumiem, byli młodzi i nie mam do nich pretensji. Ale swoim dzieciom nie chciałam dać takiego dzieciństwa, albo inaczej – chciałam im dać całą siebie, chciałam chłonąć ich dorastanie, pierwszy uśmiech, ząb, pierwsze wszystko…
Nie wyobrażam sobie mieć na to czas, przeprowadzając się w ciągle w inne miejsca, przeprowadzać remonty z dzieckiem na ręku.
Nie wyobrażam sobie również studiów z dziećmi, nauka po nocach, imprezy po egzaminach, a tam gdzieś moje dziecko z babcią lub z ciocią.
Ale przecież każdy ma swoje zdanie…
Ja urodziłam się gdy moi rodzice mieli 18 lat i owszem, dziadkowie im pomagali, specjalnie wynajęli mieszkanie blisko nich… ale to głównie rodzice się mną na zmianę opiekowali, mimo, że pracowali, a mama uczyła się… Nigdy nic nie było dla nich ważniejsze niż ja i brat. To nie zależy od wieku rodziców tylko charakteru i priorytetów.
Tak to prawda dzięki dzieciom człowiek jest najszczęśliwszy na świecie. Bardzo ciekawy i fajny wpis i wiesz, napiszę Ci szczerze, że ja byłam za stara rodząc mojego syna w wieku 27 lat, żeby mój syn się urodził np. w moim 20 letnik wieku to pomyślałabym o drugim… ale to była decyzja mojego męża, on chciał najpierw studia, dom… ewentualnie dziecko.
Takie życie….
Dzisiaj tego żałuję.
Moje macierzyństwo to było siedzenie w domu, byłam więźniem własnego życia, mąż nie pomagał, a ja otarłam się o depresję i teraz ? Nie, absolutnie nie planuję 2 dziecka, bo już nawet nie myślę,. że syn powinien mieć rodzeństwo, ale to już chodzi o moje zdrowie psychiczne i fizyczne.
Nie wyobrażam sobie tego. A to bardzo przykre :(
Cóż, życie nie daje nam zawsze tego co chcemy, i wiesz, gdybym dzisiaj miała wybór, to był poszukała sobie faceta 10 lat temu, który zechciałby mnie za żonę szybko i zrobił dziecko, a dzisiaj moje dziecko chodziłoby do szkoły, a ja nadal byłabym młoda.
A teraz… lata lecą i nie chcę więcej dzieci.
Pozdrawiam
Na pewno im wcześniej tym lepiej. Miała Pani szczęście, stało się to w idealnym momencie życia, w dobrym wieku Pani poznała miłość życia i urodziła dzieci. Idealny świat. A jeśli ktoś skończył 30, 40 lat i nadal nie znalazł miłość życia? Nie rozumiem “pretensji” do takich ludzi. (nie twierdzę, że Pani ma pretensje). Może gdybym poznała właściwą osobę, miałabym już dzieci, nie poznałam to nie mam, logiczne. Po co oceniać? Czy teksty, że kobiety nie chcą problemu, czekają, najpierw robią karierę i potem płacz, że nie może zajść w ciążę, milion badań, in vitro itd., a skoro nie mam z kim to sobie dzieci nie zrobię.
Kiedy w nowej pracy powiedziałam że mam 3-letnie wówczas dziecko nikt nie chciał wierzyć. Że niby za młoda jestem na tak duże dziecko. Urodziłam w wieku 27lat. Tak. Widzę po znajomych ze pierwsze dziecko po 30 staje się normą.
Też chciałam być młodą mamusią, nie czuję się staro, mam 25 lat ale chciałabym mieć już dzieciaczka :) staramy się z mężem od roku, jak na razie jestem po 1 poronieniu :(
_____________
♥ Blog dla kobiet daria-porcelain.pl ♥
Ładnie to napisałaś i pewnie sporo racji masz! Ja jestem mamą dwójki, pierwszą urodziłam w wieku 35 lat (prawie 36) drugą 38. Zdecydowaliśmy się na drugie szybko, bo nie było na co czekać :D. Przy pierwszej delektowałam się każdą minutą macierzyństwa, to był cudowny czas, druga była równie kochana, ale przy dwójce z delektacją trochę gorzej :D.
Niemniej, przed 30 nie chciałam dzieci, nie czułam się gotowa na macierzyństwo, to nie była moja bajka choć wiedziałam, że dzieci chcę mieć. Po 30 wszystko się zmieniło, ale straciłam 2 ciąże. Na szczęście mamy dwie zdrowe córeczki i prawdą jest, że przy dwójce małych dzieci w wieku 40 lat sił jest zdecydowanie mniej. Daję jednak z siebie ile mogę, a chęci mam duże. Najważniejsze to być szczęśliwą tu i teraz :)
Pięknej wiosny życzę!
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ?
„A potem się orientujemy, że jajeczka przestały produkcję”, a nie jajniki przypadkiem ??
jajeczka zakończyły samoprodukcję ;)
Post chyba powinien być zatytułowany ‘Dlaczego nie popieram późnego macierzyństwa’. A gdybyś tak spróbowała napisać zgodnie z tytułem o zaletach wczesnego macierzyństwa to wyszedłby Ci post dużo bardziej pozytywny, napisałabyś o czymś co znasz z autopsji i nie utrwalałabyś szkodliwych stereotypów. Czytałam jakiś czas temu badania, że w Ameryce kobiety po trzydziestce nawet nie próbują zajść w ciążę naturalnie tylko od razu korzystają z in-vitro. Podobnie czterdziestolatki zachodzą w niechcianą ciążę z totalnego zaskoczenia, bo myślą, że ten problem już ich nie dotyczy. Takie są właśnie skutki trąbienia wszędzie, że zegar biologiczny tyka. Zarówno późne jak i wczesne macierzyństwo mają swoje wady i zalety, a jak już ktoś napisał punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Poza tym to kiedy chcemy mieć dziecko nie zawsze zależy od nas i nie wszystkie kobiety mają w tej kwestii wybór.
Popieram. Ja tez miałam (mam ) duszę wilka. Jak tylko skończyłam liceum wyjechałam z rodzinnego miasta na studia żeby pracować, studiować, poznawać ludzi, itp. W kilka lat zwiedzilam 43 kraje (z plecakiem). W międzyczasie skończyłam dobre studia. Mieszkałam pół roku NYC, pół roku w Kalifornii, nurokowalam z rekinami w RPA, surfowalam na Bali. Mieszkałam w birmanskiej wiosce w dżungli, skończyłam z najwyższego bungee na świecie, zwiedziłam całą Europę pezotem 206 bez klimy (w którym też spałam heh) itp itd. Z dzieciatkiem byłoby ciężko. Teraz mam 32, cudowna roczna córeczkę i jestem sczesliwa ze jest wszystko tak jak sobie wymarzylam i mam poczucie ze wszystko idzie tak jak iść powinno, nie za późno nie za wcześnie.
Z niesmakiem czyta się te Pani wpisy o wyższości wczesnego macierzyństwa. To w jakim wieku chcemy mieć dziecko i czy w ogóle chcemy mieć zależy tylko od nas i nikt nie ma prawa określać co jest lepsze. Nie jest prawdą, że kobieta w wieku po 30/40 ma dużo mniej sił. Znam kobiety po 40, które mają znacznie więcej wigoru, dbają o siebie – wygladają i zachowują się o wiele lepiej niż ich dużo młodsze koleżanki. Nie można pisać, że jest moda na późne macierzyństwo, to zanczne uogólnienie. Po prostu ktoś chce mieć dziecko w wieku 20, ktoś w wieku 40 a ktoś wcale i to jest indywidualna decyzja.nie możan tez pisać, że ktoś był jak to Pani nazwała “patologicznie ” młodym rodzicem, bo rożnie się w życiu uklada i moze być to krzywdzące. Zapewne usunie Pani ten komentarz :)
Nie mam dlaczego usuwać, bo pisałam o SWOICH przemyśleniach, na SWOIM blogu. Nie wiem więc skąd niesmak? :)