Dlaczego usunęłam Cię ze znajomych?
Dwa lata temu po raz pierwszy poczułam się zmęczona blogosferą. Nagle z ‘normalnego człowieka’ stałam się ‘osobą publiczną’. Taką, którą “zna” milion ludzi (milion trzysta gwoli jasności, bo tyle osób weszło na bloga od początku jego istnienia). Setki maili, wiadomości prywatnych na fanpage-u, profilu prywatnym. Dziesiątki osób dziennie, dodawające mnie jako znajomą choć twarzy nie znam, człowieka nie pamiętam. Ogromne ilości znajomych z blogowych imprez, ludzi których ‘znać i mieć w znajomych trzeba’. I to poczucie po wejściu na Facebook i spojrzeniu na wall, że nie znam większości swoich ‘znajomych’.
Kilka dni temu jedna z wirtualnych koleżanek zrobiła mi awanturę w której wypomniała mi, że niewystarczająco dużo lajkowałam zdjęcia jej córki. A powinnam! Bo są one w podobnym wieku.
Ktoś inny co jakiś czas ‘wynosił’ informacje z poufnej tablicy na fora dyskusyjne. Jakis taki ‘znajomy’ właśnie.
Kim jesteś?
Siadłam więc sobie jakiś czas temu i zaczęłam robić porządki. Trochę nie wiedziałam jakie kryteria zastosować, ale w swym przerażeniu kosiłam po kolei wszystkich, tych, których nie do końca chciałam… podglądać. Znacie zapewne tę sytuację w której widzicie na wallu zdjęcie i nie macie pojęcia kto to? A potem następne z wesela, wakacji, imprezy i.. nic? Klik za klikiem usuwałam nieznajomych ‘znajomych’.
— Nie, nie dlatego że mnie zdenerwowałeś, nie dlatego, że Cię nie lubię, nie szanuję. Najzwyczajniej w świecie nie umiem się nijak odnieść do przekazywanych przez Ciebie treści. Nie znam Twojej rodziny więc po co mam oglądać zdjęcie Twojego dziecka. Na Boga nie mam czasu spojrzeć codziennie na maluchy moich kuzynek/kuzynów, przyjaciółek, koleżanek bliższych i dalszych. —
Cenię swój czas
Czasami realnie chciałam zobaczyć co słychać u moich znajomych z reala, kuzynów zza granicy lub obejrzeć zdjęcia/przeczytać post na zaprzyjaźnionym blogu. Niestety nie mogłam przebrnąć przez stosy informacji ludzi których nie znam, spamu, postów blogerów, których polubiłam, bo poznałam (a jak tu przeczytać posty 500 blogowych koleżanek?). A zegar tykał… Mijały minuty, godziny… Scrollowania, tępego gapienia się na wall. Miałam dosyć. Marnowania czasu, energii. Nic nie wnosiło to do mojego życia i pracy więc – odlub, usuń, przestań obserwować.
Oczyszczam głowę
Zaczęłam te przemyślenia jakiś czas temu. Dla wielu z Was przeglądanie Facebooka to czysta rekreacja (se sporą nutką marnowania czasu). Dla mnie również praca. Setki zalewających informacji – ten już zrobił, kupił, był. Więc i ja muszę! 1000 lajków, milion sharów – tamta blogerka wydała 500zł dziennie na promocję posta. Czy ja też powinnam? Klik, like, share… To nie życie. To ułamek, procent. Oczyszczając walla robimy pierwszy krok do oczyszczenia głowy. Z czego? Nie potrzebnych informacji, zazdrości, porównywania się. Ze znajomości, które nie służą. Odcinając się od niepotrzebnych emocji. Zostawiając wszystko co ciągnie w dół.
Co tu by robić więc?
Łapać Pokemony! ;) No może niekoniecznie, ale otwarcie okna czy balkonu/tarasu może być orzeźwiającym doświadczeniem. Wysprzątanie domu także. Ugotowanie trzydaniowego obiadu, albo całodzienne wylegiwanie się na hamaku. Spotkanie z przyjaciółmi, zabranie dzieci do lasu. Śmieszne, że trzeba o takich rzeczach pisać, prawda? To od dziś zacznijcie włączać minutnik korzystając z mediów społecznościowych. Po tygodniu/ miesiącu możecie być przerażone! Każde ‘nie miałam czasu tego zrobić’ utknie Wam w gardle, jestem pewna! ;)
Więc jeśli padłeś ofiarą moich porządków.. no hard feelings! To tylko część większego, off-linowego planu :). Wciąż chętnie umówię się z Tobą na kawę.
Z Facebookiem mam spory problem. Wcześniej stosowałem kryterium ukrywania treści od niektórych znajomych bądź członków rodziny. Nie chciałem im robić przykrości usuwając ich, ale mam takie osoby, które wrzucają na walla od 20-30 zdjęć/filmów/linków dziennie. Masakra :-)
W przypadku stron, które lubię, raz w miesiącu przeglądam listę i usuwam Fanpage, które przestały mnie interesować. Mój limit to 100-150 stron :-).
Ja nie jestem “osobą publiczną”, a co jakiś czas też “sprzątam” fb. Żeby mieć czas poprzytulać się z dzieciakami. I popatrzeć jak rosną :)
W pełni rozumiem i podzielam. Ja ostatnio też robię “porządki” ;) choć u mnie, aż tyle sprzątania nie ma ;)
No to jest strach, kiedy czytam coś takiego, że frustrację wzbudza mało czy mniej lajków. Tak samo uważam, jak podniecanie się ich zalewem. W dziwnych czasach żyjemy. Z jednej strony ciężko sobie wyobrazić jak można by się dzisiaj obejść bez społecznościowych, a z drugiej zazdroszczę ludziom, którzy nie mieli, nie mają i nie będą mieć z nimi nic do czynienia. I właśnie to, o czym piszesz na końcu, ta aktywność w realu, to chyba jest klucz do tego, żeby nie popaść w skrajność. Złapać balans. Próbuję od czasu do czasu detoks sieciowy, w sensie nie zaglądam w ogóle. Przez ile się da. No…nie od razu Rzym zbudowano…tak powiem:) ściskam
To jest naprawde przerazajace ile czasu ludzie marnuja na portalach spolecznosciowych. Kiedys w tv facet mowil, ze przecietnie czlowiek siedzi 1h na dzien. Policzcie ile to jest czasu w skali miesiecznej. Ja mam ‘tylko’ Facebooka, na ktorym tez robie czystki od czasu do czasu. Nie przyjmuje zaproszen kolezanek z liceum, ktore widzialam ost raz 20 lat temu, a ktore nawet nie potrafia sie pofatygowac, zeby napisac przy okazji zaproszenia czesc co slychac. Kilka dni temu otrzymalam zaproszenie od osoby, ktora miala moja siostre na zdjeciach i dalam pare lajkow O_o. Osoby, ktore spamuja, wrzucaja kretynskie filmiki wygaszam. Wyrzucam z listy osoby, ktore nie sa w ogole aktywne. Kolejne zaproszenia od kolezanek mojej mamy, mam moich dawnych kolezanek!! Szlenstwo w czystej postaci! Facebook wciaga ludzi, ktorzy przesciagaja sie kto ilu ma znajomych. Nadeszly dziwne czasy, ktore robia ludziom wode z mozgu.
Powinnam teraz tez wylaczyc kompa i isc ogarnac chate, tak zrobie:)
Ps. A tak z ciekawosci, to jak sie liczy te milion trzysta ludzi? Od ilosci klikniec? Czy jesli ja jedna weszlam na bloga juz powiedzmy z 1000 razy, to sie licze jako jedna odrebna osoba czy moze 1000 osob?
Nie, ludzie to unikalni użytkownicy. Wejść było.. zaraz sprawdzę niespełna 10 milionów.
Nawet mnie te liczby szokują! :)
należę do tych szczęśliwców którzy nie posiadają FB wszelkiego rodzaju portale społecznościowe i inne tego typu cudawianki są mi zupełnie obce. Telefon ten sam od 15 lat stary i wysłużony bez dostępu do internetu. Kiedyś szkolny znajomy powiedział mi “no jak to Ewka nie masz FB? tzn że w dzisiejszych czasach Cię nie ma ..nie żyjesz..”..żyję ..mam czas na pracę pielęgnowanie domu, a przede wszystkim na przytulanie moich dzieci i na rozmowy z mężem. Mam czas na moje życie i nie marnuję go na życie znajomych – nieznajomych z FB.
Brawo Ewa! Zazdroszczę…
:):)
Od dłuższego czasu już nie komentuję, ani nie udzielam się. Ale to chyba właściwy moment na ostatni komentarz. W pełni podzielam Twoje przekonania, z resztą zawsze mniej lub bardziej się z Tobą zgadzałam. Ostatnio też zaczęłam robić ‘fejsbukowe porządki’ . Strony, znajomi, 3/4 do wywalenia. Pomyślałam.. bez sensu, więcej się naklikam niż to warte. Założyłam nowy profil, jako, że ten stary mam już dobre kilka lat, a informacje i strony które lubię zwyczajnie nie są aktualne. Ale mniejsza, do czego zmierzam… Polubiłam na nowo strony o których pamiętałam, między innymi Waszą. No i tak mi jakoś ostatnio “znikacie” od dłuższego czasu, fb robi swoje i ig to samo, selekcja zdjęć i postów, widzę może 1/3,ale mimo tych lajków i tego że sama z siebie zaglądam do Was, Makóweczki to już nie to samo miejsce, może się mylę, może to tylko wrażenie, byłam wierną czytelniczką, ale dziś odchodzę, bo trochę mi w tym miejscu brakuje ostatnio serca. Często mam wrażenie, że niektóre teksty są po prostu odklepane, aby coś było. Wiadomo, trzeba mieć czas na normalne życie ja to wszystko rozumiem, nie mam pretensji ani nic z tych rzeczy. Zwyczajnie się żegnam robiąc porządki na fb. Życzę powodzenia i wielu radosnych dni z rodziną, bo w końcu nie samym internetem człowiek żyje :)
Naprawdę nie mogę mieć żalu o coś co sama robię. Natomiast nt. tego serca. Teraz jestem tu na swoich warunkach zapewniających szczęście mi a nie światu. Więc pewnie jest inaczej, ale posty jakościowo są na 100% lepsze. Wróć na tyły i poczytaj te wypociny ;). Sama turlam się ze śmiechu.
wypociny wypocinami, ale niektore mialy w sobie duzo ciepla mimo brakow stylistycznych. Natomiast z postow, gdzie poruszasz temat blogowania i zycia z nim zwiazanego wieje chlodem, tak tez jest w tym poscie.
Mysle, ze wielu osobom brakuje takich cieplych wpisow, ktore sie owszem zdarzaja ale nie sa juz codziennoscia. A szkoda.
Wiem, ze moze masz inne zamiary, inne odczucia, ato co ja pisze to moje subiektywne odczucie.
Wracajac do tematu. FB mnie wkurza, mozna blokowac tresci od poszczegolnych osob, szczegolnie tych co szeruja co popadnie, czy nie pokazywac znajomych znajomych. W pewnym momencie tez sie utopilam pod tym spamem i choc znajomych mam malo to stwierdzilam, ze to nie ma sensu i po prostu przestalam tam wchodzic :D
Jak ktos chce mi cos pokazac, to mnie prywatnie zaprasza i wowczas sie logije i zagladam do konkretnej osoby obejrzec konkretne zdjecia.
Wpisy sa najlepsze!!mam porownanie do bakusiowo i tam to jest sama reklama produktow..zero naturalnosci i serca. Za to makoweczki to moje ulubione miejsce w sieci!
To poczytaj Polkę dot to
Zmienisz zdanie
poważnie ludzie robią sobie afery o zbyt małą ilość lajków? i wynoszą prywatne info na publiczne fora? obrzydliwość i chyba tylko zawiścią można to wytłumaczyć. kurde, gdybym komuś do tego stopnia zazdrościła to wolałabym nie mieć go w znajomych, żeby nie psuć sobie humoru cudzym powodzeniem. smutne to. wcale Ci się nie dziwię, że nie masz ochoty pisać tak otwarcie jak kiedyś, a mi, szaremu człowieczkowi bez bloga, i tak wydaje się, że blogerki sporo ryzykują pokazując w necie kawał swojej codzienności. ja mam zwyczajnie stracha wrzucać na fb zdjęcia dzieci i nigdy nie “melduję się” na wakacjach, bo myślę, że to ciekawa informacja a nie wiem komu to się ostatecznie wyświetla. fb mam od dwóch lat, wcześniej nie czułam potrzeby, założyłam konto dla jaj. dojrzewam do decyzji żeby zlikwidować konto, no ale mi ono służbowo niepotrzebne. do kontaktów w sumie też nie, bo ja gaduła jestem i wolę zadzwonić. no i właśnie się rozgadałam, a chciałam tylko napisać, że życie jest zbyt krótkie, żeby je marnować na kiepskie znajomości, nawet wirtualne. pozdrowienia!
Trochę to dziwne co piszesz :/ na FB w każdym poście piszesz “łapki w górę” “widzicie nas” więc prosisz swoich czytelników o lajki, które niby nie są ważne. Twój blog się zmienił i widzę coraz więcej sprzeczności, które mnie osobiście jako czytelnika zniechęcają.
Kasiu zauważ, że ja pisałam o facebookowym profilu prywatnym. Blog jest moją pracą i fakt, miło jak ktoś ją widzi i docenia :).
Makóweczkowego profilu to chyba fb nie lubi :( Ja mam polubione, BA!, sama wchodzę bezpośrednio na Twój fp, likuję wtedy z 10 wpisów pod rząd z nadzieją, że zobaczę jak wrzucisz coś nowego i co? I lipa… Na Insta już nawet nie widze wszystkich zdjęć :(
Na samym początku Facebooka wymyśliłem sobie, że nie będę akceptował zaproszeń od nieznajomych znajomych i tego się trzymam już kilka lat. A subskrypcje ma odklikniętą kilka osób, które linkują wszystko, co zobaczyli w sieci. Porządki też robię na Insta, TT, bo jakoś za dużo się tego wszystkiego zbiera.
A ja lubię być Twoją internetową nieznajomą, bo zawsze odpisywałaś mi na rozterki, choć to było kilka razy. Nie wszystkich znanych stać na taki gest wobec nieznanych ;) Co do usuwania i Fejsa, zaczęłam robić inaczej – przestaję obserwować, aby posty nie pojawiały się na walu. Gdy mam ochotę przeglądam sobie co słychać u innych – decyduje o tym ja a nie czyjeś kolejne wakacje, czy piwo na stoliku. Pozdrawiam. Lena
Podoba mi sie to zdroworozsadkowe podejscie, offline kusi ☺️
A ja zostałam oszczędzona, yeah :P ^^
Też coraz częściej łapię się na tym, że siadam do nowego wpisu, po czym scrolluję fejsa do 2-3 w nocy! To jest tak potwornie bezproduktywnie spędzony czas, że jestem na siebie wściekła. Pora na porządki! :)
Ja też po takich porządkach. Trochę mi zostało, ale już jakoś tak… lżej :)
Należę do mniejszości, nie mam fejsa, insta, Skype, w domu nie mam telewizora, z internetu korzystam tylko w telefonie. Czytam tylko jednego bloga, akurat Twojego. Sama nie dzielilabym się swoją prywatnością. Ale z Twoich postów czerpię inspiracje, moje dziecko jest coraz bardziej samodzielne i odważne, aktywnie spędzam z nim czas. Doceniam polskie niszowe marki. Jednak zmiany na blogu nie podobają mi się. Ale rozumiem Ciebie. Uważam, że należy chronić prywatnośc i dbać o swój czas. Mam wrażenie, że tęsknisz za czasem, kiedy zaczynałaś przygodę z blogiem i była to przyjemność a nie praca.
Oj nie. Poświęcałam na niego masę czasu i nie dostawała za to wynagrodzenia. Nie miałam sprzętów (aparat, komp. z dużym monitorem do obróbki zdjęć), nie miałam czasu (blogowałam z dwójką dzieci w domu). I byłam baaardzo zagubiona. Wolę teraźniejszość po 100-kroć :)
Cześć, dokładnie tak samo zrobiłam jakiś czas temu. Brak pewnych osób na fb pozwolił mi na spokojne “życie” on-line. Lubię poznawać nowych ludzi jednak weryfikuje czy znajomość na fb jest mi niezbędna do życia.
Zdecydowanie musimy się na kawę w takim razie umówić :)
U mnie też simplicity zaczęło królować i wylogowywanie się do życia :)
Faktycznie, czasami można się pogubić we własnych znajomych. Jeżeli chodzi o śluby – ostatnio się dziwię widząc jakieś nazwisko, kto to w ogóle jest. A potem się okazuje, że niedawno ślub no i była zmiana. Ale tak to jest jak się nie utrzymuje żadnych kontaktów, a potem ktoś wyskakuje z postem.
Wiesz, to, o czym piszesz, jest mi bardzo bliskie. Kiedyś, gdy prowadziłam dwie firmy i jeszcze dodatkowe różne projekty, miałam ponad 800 znajomych na Facebooku. I były to tylko te osoby, z którymi utrzymywałam STAŁY kontakt! Kiedy zaszłam w pierwszą ciążę, zaczął się czas wielkich porządków. Zaczęło mi przeszkadzać to, że nie mam ‘sfery prywatnej’. Ograniczyłam widoczność tablicy i zaczęłam masowo kasować ludzi. Dzisiaj, po urodzeniu drugiego dziecka, mam tylko 50 znajomych – tylko te kilkadziesiąt osób, które są mi najbliższe, a Facebook służy nam do utrzymywania stałej, fajnej relacji. I czuję się z tym o wiele lepiej! Nie potrzebuję 200 like pod zdjęciem, żeby poczuć się super. Nie potrzebuję ani 1 like. W życiu chodzi o coś zupełnie innego :)
Chociaż facebook jest u mnie tylko częścią mojej pracy, i tak marnuję na niego za dużo czasu. Robiąc coś, co jest związane ze sklepem przy okazji włażę tam, gdzie w “godzinach pracy” nie powinnam :) Na przykład na makóweczki :P I inne blogi, czytam inne artykuły, a później patrzą na zegarek i nerwy :) Ale potrafię znaleźć sobie sama takie usprawiedliwienie, że mucha nie siada :P
(…)
Dzięki kochana za szczere słowa. Masz ochotę pogadać ze mną na mailu? Miałabym kilka pytań…
Jeśli to odpowiedź na mój komentarz to czemu nie ;)
Jestem Twoim cichym podglądaczem ;) tzn. czytam i rzadko komentuję. Twój blog jest świetny ale…tak sobie myślę, że ten post jest po prostu nie tyle kontrowersyjny, co niegrzeczny. Nie idź za Jasonem Huntem vel Kominkiem. Liczba klików pod kontrowersyjnym postem nie jest tego warta.
Hm… Ta kawa aktualna ;-)? Dzięki za ciekawy wpis. Dla mnie określenie znajomy mówi samo za siebie. Jako nauczyciel przyjmuję zaproszenia uczniów na przykład. Ale jeśli dany uczeń na ulicy nie rozpoznaje mnie to z jakiej racji ma byc na mojej liście? Jeśli jednak dana ooba w realu przywita się, czasem pogada – zostaje. Proste. Fb odzwierciedla trochę real. Nie wiedziałem, że posiadanie na liście znajomych blogerki jest dziś modne. Cóż. Kiedyś się autografy zbierało;-)