Duży dom, nowy samochód – to nie da Ci szczęścia, w przeciwieństwie do…

Kiedy człowiek nie mający żadnych dóbr materialnych mówi, że pieniądze szczęścia nie dają, traktujemy taką wypowiedź z rezerwą. Bo co może wiedzieć osoba, żyjąca za najniższą krajową. Przykłady osób zamożnych, wyrzekających się majątku, lub głośno mówiących o braku sensu pomnażania pieniędzy, dają wiele do myślenia. Ale wciąż, często nie znamy osób udzielających takowych wypowiedzi, więc nie wpływa ona na nasze życie. Mnie trochę znasz. Więc wysłuchaj proszę mojej historii. Nie zaliczam się raczej do osób bogatych, ale mam dom… i to o jego posiadaniu chcę Ci dziś opowiedzieć.
Wiele ludzi uważa, że posiadanie domu to szczyt marzeń. Własny projekt, podwórko, jabłoń za domem. Większy metraż, każda ściana urządzona zgodnie z marzeniami i ta emocjonalna wizja szczęścia…
Pamiętam jak cztery lata temu siedziałyśmy z Agnieszką (Buubą) na podłodze mojego mieszkania, rozmyślając o swoich przyszłych posiadłościach. Byłyśmy idealistycznie bezkrytyczne. Wszystko co tyczyło się domu miało być absolutną sielanką. Dzieci biegające po ogrodzie… zajmujące się same sobą, szczęśliwe, mądre, zdrowe. Czy nie tak wyglądają marzenia? Więcej! Pamiętam, że ten dom wydawał mi się taką potencjalną oazą szczęścia, że byłam pewna, że uzupełni on wszystkie luki. Zarzekałam się, że taki własny dom, to ja będę sprzątać z uśmiechem na twarzy. Że dbanie o wymarzone lokum stanie się misją mego życia i będzie dawało mi to tyle szczęścia, ile jestem w stanie udźwignąć. Po czterech latach, śmiejemy się z własnej naiwności. Nasza przyjaźń się posypała (szczęśliwie obecnie jesteśmy w dobrych stosunkach :)), a tuż później ja zachorowałam. A mój dom mimo wszystko sprząta Pani ;)
Nie, nie chcę sprzedać Ci depresyjnej wizji przyszłości. Chcę szczerze, na podstawie własnych przeżyć wpłynąć na Twoje postrzeganie posiadania. Skup się proszę na chwilę, weź głęboki oddech i zaufaj mi na słowo – dobra materialne nie dadzą Ci szczęścia… na dłużej niż 5 minut. Nowy telewizor, samochód, konsola, torebka, to tylko wydmuszka. Chwilowa ekscytacja, zawrót głowy, a potem… raty, kredyty i echo na koncie. A jak raty i deficyt, to więcej pracy, mniej czasu i relacji z… ludźmi.
W to co warto inwestować to ludzie. Żadna nowość i totalny banał, ale rozejrzyj się dookoła. Kto ma czas na spotkania, imprezy, goszczenie się. Każdy pędzi za błyskotkami, a w weekendy, albo pracuje, albo nie jest w stanie zrobić czegokolwiek… ze zmęczenia, ze stresu. Na rzecz czego? Kilku więcej cali? Skóry w samochodzie? Kilkudziesięciu metrów do sprzątania więcej? To przerażające i smutne, a jednak każdy po sekundzie zadumy pędzi dalej!
Konsumpcjonizm płynie nam we krwi. Jesteśmy już TYM pokoleniem, które musi i może (!) mieć wszystko. Bo rata 0% i zapłać za rok. Bo 500+. Bo nie ma bezrobocia… ponoć. I wszystko takie tanie i dostępne. Każdy chce mieć wszystko! “Nie być gorszym”, bo gorszość polega na nieposiadaniu przez dziecko nowej konsoli, tabletu i telefonu. A dziecko gorsze być nie może. Bo wyrasta mu wtedy trzecia głowa, z której każdy, ale to każdy się śmieje. I każdy ją zauważa. Nasze niedostatki i lęki z przeszłości, dzieciństwa, kompensujemy zapełnianiem półek – ubraniami, butami, zabawkami, gadżetami. Wewnątrz będąc co raz bardziej puści.
Jedynym momentem w którym fajnie mieć pieniądze są wakacje. Realnie możemy wtedy ‘kupić’ relacje. Zabieramy ulubionych ludzi i jesteśmy razem wolniej, bliżej, przyjemniej. Tego nie da nam ani auto ani telewizor, więc jeśli masz nadwyżkę, to przekieruj ją właśnie tam. Do tej pory nasza górna łazienka jest niewykończona, przez co TEN (klik) filmik musiałam nagrywać w hotelu. A na wakacjach byliśmy kilku w tym roku. I wspomnienia mamy bezcenne. Te wyjazdy umocniły nasze więzi rodzinne, ale także partnerskie (patrz FILMIK (klik)). Czy nowa rzecz mogłaby dać nam ten sam poziom bliskości, więzi i wspomnieć? Przenigdy!
Dlatego uwierz mi na słowo – nie potrzebujesz domu, żeby być szczęśliwym. Gdybym miała wehikuł czasu, to nie podjęłabym decyzji o budowie. Serio! Ilość energii, środków jakie pochłonął ten dom jest nieswspółmierna do tego co dają 4 ściany… w trochę większej wersji. Dzieciaki za każdym razem przejeżdżając koło naszego starego mieszkania mówią, że nie cierpią swojego domu i żałują, że nie mieszkamy w starym mieszkaniu. Nie wiem dlaczego tak mówią… Chyba tęsknią, lub są przekorne, ale ich słowa mówią mi jeszcze bardziej o bezsensie naszych decyzji “bo dla dzieci podwórko będzie”. Warto przemyśleć każdy ‘genialny pomysł’ po tysiąckroć w perspektywie 10-20 lat. Sprawę finansów, dojazdów, rezygnacji i poświęceń.
Mój kalendarz wypełniony jest obecnie… ludźmi. Spotkaniami, tymi ważnymi i towarzyskimi. Tym wszystkim na co nie miałam czasu czy sił od kilku lat. I wiem, że jestem najbogatsza! Bo mam masę bezcennych dóbr. Dom się do nich nie zalicza.
Bardzo piękny wpis, ja do tych wniosków dotarłam już jakiś czas temu ( na szczęście mnie mąż przekonał bym sobie darowała dom). Jasne fajnie by było mieć większe mieszkanie i móc kupować w droższych rzeczach. Fajnie, że macie te podróże. My trochę zainwestowaliśmy w domek nad jeziorem. Nie są to luksusy, ale jest nasz. Mamy cudownych sąsiadów z którymi jemy wspólne obiady weekendami a wieczory spędzamy przy ognisku, śpiewając przy gitarze, mam własny ogródek, z którego moja córcia uwielbia zjadać marchewki, groszek czy truskawki, mój mąż postanowił nie pracować w soboty, bo też uwielbia tam być. Za to inwestycja się zwraca, bo moje dziecko biega cały czas na bosaka cały dzień i od dwóch lat nie wiemy co to choroby.
Za to widzę przykład u naszych znajmomych, wielki dom, drogie samochody, za to mąż ciągle w pracy, żona sama praktycznie wszystko robi przy domu i przy dzieciach. Nie dajemy im najlepszych perspektyw, a już na pewno ja nie chciałbym tak żyć. Zawsze jak ich widzimy z mężem, to potem sobie mówimy “jak dobrze, że między nami jest tak fajnie i nie mamy takich ambicji.
Fajny tekst :) :*
Super wpis…ech…my nie budowaliśmy domu, ale zmieniliśmy mieszkanie na większe (tamto było po kapitalnym remoncie i spełniało nasze potrzeby) niepotrzebnie :( wpakowaliśmy się w koszmarny remont, a teraz musimy sobie wszystkiego odmawiać, żeby spłacić kredyt. Żałujemy decyzji, bo teraz mielibyśmy środki na fajne wakacje i podróże :(
Swietny wpis! Tak potrzebny…Gratuluje odwagi bo nie kazdy sam przed soba potrafi sie do tego przyznac a co dopiero tak publicznie.
To prawda. Jestem w szoku, że w tym zakłamanym świecie masz Marleno odwagę to napisać… łał.. chce taką znajomą!
Rewelacja. Film aż chwyta za serce.
Dla mnie takie wakacje są czymś zupełnie nieosiągalny ale cieszę się waszym szczęściem. Czekam na kolejny filmik w tym samym miejscu z waszą czwórką :-)
100% racji.
ale my dom i tak budujemy ;) (nasze dzieci też go nie chcą, bo w bloku mają podwórko i mnóstwo kolegów, a dom postrzegają jako brak towarzystwa..)
wreszcie ktoś to napisał bo niby banał ale jednak mam wrażenie że niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Wszyscy wymieniają telefony, telewizory, samochody i mieszkania na lepsze, większe i nowocześniejsze a potem harują od świtu do nocy by to wszystko spłacić … smutne – pracujemy by mieć a nie by żyć.
Ja pewnie nigdy domu się nie dorobię i to nie dlatego że nigdy nie uzbieram tej kasy, ale dlatego że pewnie wydam ją na podróże. Znajomi czasem się dziwnie na nas patrzą jak mówię, że u nas w pierwszej kolejności idzie kasa na wyjazdy a potem dopiero na rzeczy do domu, ciuchy itp. ale nigdy nie żałowałam ani jednej złotówki wydanej w tym celu ;) Nawet nasz czterolatek doskonale rozumie, że nie będziemy mieć tego czy tamtego bo przecież zbieramy na wakacje …
Jakieś pół roku temu kupiliśmy działkę pod budowę domu, jesteśmy na etapie papierologii, projektu, odkładania pieniędzy itp. A teraz taka klasyka życiowa- ostatnio ja się pochorowałam w miedzy czasie tracąc pracę (umowa się skończyła, nie przedłużyli). Gdy już doszłam do siebie, mogłam wrócić “do życia” czyli znaleźć pracę i zarabiać bo wydatki zawsze są i będą. Ale ja mówię do męża, jedziemy na wakacje. Mam odłożonych trochę pieniędzy i chce je przeznaczyć na wyjazd tu i teraz w listopadzie. Wszyscy jesteśmy zestresowani, zapracowani należy nam się słońce i relaks, tak po prostu. Polecieliśmy całą rodzina na Lanzarote. Akcja spontan. Te pieniądze które na to wydałam, wydalibyśmy na coś czego byśmy nawet nie odczuli, rozpłynęłyby się w natłoku wydatków. A ten wyjazd był strzałem w dziesiątkę. Nie żałujemy i teraz zastanawiamy się po co w ciepłe kraje jeździliśmy w lipcu :) Nikt nam nie odbierze czasu spędzonego razem, tego co widzieliśmy i tych beztroskich chwil. A dom, poczeka :)
To chyba jeden z lepszych Twoich wpisów. Zgadzam się w 100%; też przekładamy doświadczenia ponad przedmioty materialne-chyba, że te przedmioty pomagają nam w zdobywaniu doświadczeń-jak np. sprzęt sportowy lub sprzęt turystyczny. Przez cały rok dosyć skrupulatnie prowadzę domowy budżet i staram się oszczędzać m.in. po to by w czasie wakacji nie musieć martwić się o pieniądze.
Polecam Ci książkę Rzeczozmęczenie James’a Wallmana jeśli jeszcze nie czytałaś. Jest dokładnie o tym, o czym tu piszesz.
Cudowny wpis!!Taki zycowy, az sie wzruszylam
Ciężki i trudny temat. A nie jest tak, że my ludzie zawsze chcemy to, czego nie mamy?
Biedny chce mieć pieniądze, bogaty chce mieć więcej czasu dla rodziny, bliskich, bezrobotny chce mieć pracę, a zapracowany marzy o chatce pustelnika na minimum rok? Dzieciaty marzy o chwili samotności, a singiel wzdycha do uroczej wizji rodzinki z dwójką pociech?
Nie wiem, może się mylę, sama się nad tym często zastanawiam.
Wpis naprawdę z serca i czuć w nim twoje emocje związane z decyzjami o budowie domu. Dla mnie też na miejscu nr 1 są relacje, tylko na brak środków finansowych nie narzekam, może gdyby było inaczej, co innego byłoby na liście moich pragnień nr 1, hmmm.
Ciężki temat!
Brawo za szczerość Marlena. :)
Prawda!!
My mamy malutki domek.Zaledwie 60-pare metrów i cały czas marzyła mi się jego rozbudowa.Nie że względu na chęć posiadania,ale żeby dzieci miały więcej miejsca bo teraz wszystkie gniota się w jednym pokoju.A w drodze jest kolejny potomek.Wakacje fajna rzecz i naprawdę chętnie bym na nie poodkładała,często są jednak inne priorytety,które te mile cele oszczędzania spychają na dalszy plan.
Dom budowany metoda gospodarcza, na ktory sie czeka dluzej niz rok, ktory poprawi rodzinie jakosc zycia, sprawi ze kazdego dnia po powrocie do niego czujesz sie jak na wczasach, z ktorego nie bardzo chce sie wyjezdzac, to moj dom. Moj dom ma dusze, bo meble, ksiazki, przedmioty maja swoja historie.
Też budowałam dom dłużej niż rok. Jest piękny i mój.. ma masę przedmiotów które mają historię.
Tylko te RZECZY mnie nie definiują. Cztery ściany nie mówią o tym kim jestem. Tak samo szczęśliwa byłabym w mieszkaniu. :)
I wybacz, ale musiałaś żadko być na wczasach jak wejście do domu wystarcza Ci, żeby czuć się na pięknej wyspie z widokiem i słońcem na skórze, oraz stopą w piasku. Z czasem na leniuchownie, czytanie książek i szaleństwa z dzieciakami w wodzie :) No chyba, że mieszkasz u Basi na Karaibach —> http://basiaszmydt.pl
Ok trzeba wiedziec czego sie chce… Ja spelnilam swoje marzenia. Masz racje podroze po swiecie to cos wyjatkowego, znam osoby ktore na nie wydaly kazdy swoj grosz, nie inwestujac w rzeczy materialne, tylko nie zawsze sie da. Dom mozna sprzedac I pojechac w swiat, czemu nie. Dzis jest tak jutro inaczej. A z drugiej strony moze ktos lubi byc domatorem a podroze go mecza, Hotele, samoloty, lotniska, bywaja takie nieprzytulne?
Świetny tekst, prawdziwy, mądry, dojrzały, życiowy. Dziś prawie każdy się buduje albo chciałby….. taka moda. Za kilka lat dzieci pójdą na studia i będą mieszkać w akademiku bo te dojazdy do domu pod miastem będą męczące.
Żałujesz decyzji o budowie domu? Wolałabyś wrócić do mieszkania?
Gdybym mogła odzyskać od rki to co zainwestowałam, i wrócić do starego mieszkania, to zrobiłabym to bez mrugnięcia okiem. Mieszkanie kupiłabym za gotówkę (mieliśmy 100m2) i jeszcze by mi zostało na masę wycieczek dookoła świata :)
Z tego co kojarzę,Wasz dom ma dobrą lokalizację tzn. jest domem w mieście. Takie domy sprzedają się dobrze. Mieszkałam 19 lat w bloku, później w domu z ogrodem w mieście, następnie znowu w bloku już jako dzieciata mężatka i ciągle tęskniłam za domem,powierzchnią, ogrodem. Długo szukałam domu,ponieważ warunek był jeden-lokalizacja nie tylko w mieście, ale i w dzielnicy blisko centrum i dziadków. Wakacje uwielbiam,ale odkąd wyszłam za mąż jeżdżę duuuużo rzadziej niż Wy.
Mogłabym tą kasę przeznaczyć na wyjazdy, tylko one nie dają poczucia bezpieczeństwa.Dom/nieruchomości traktuję nie tylko jako dach nad głową, ale lokatę kapitału, który w razie czego można spieniężyć. Podróży nie sprzedasz gdy nagle potrzeba pieniędzy np. na kosztowne leczenie zagranicą. Mam przyjaciół: 4 dzieci,mieszkają w wynajmowanym 60- metrowym mieszkaniu, niczego się nie dorobili ,za to od lat wyjeżdżają kilka razy w roku latem i zimą (narty). Ostatnio mówili,że ogrania ich przerażenie jak pomyślą, że prawie 40tka na karku,dzieci na wylocie będą za jakiś czas a tu brak mieszkania i kasy na start w dorosłość dla nich.
Masz rację o ile nie budujesz na kredyt…wówczas nawet jak sprzedaż dom w pierwszej kolejności musisz spłacić kredyt. Poza tym nikt ci nie da gwarancji że za 15 czy 20 lat wartość domu wzrośnie. Wydaje mi się że autorce nie chodziło o wartościowanie czy lepszy dom czy mieszkanie tylko chciała nam zwrócić uwagę na wszechobecny konsumpcjonizm… żeby się zastanowić czy rzeczywiście potrzebujemy 10 torebkę czy 21 parę butów.
Bo tu chyba chodzi o to, żeby w codziennej gonitwie za pomnażaniem znajdować czas i nie żałować pieniędzy na przyjemności. Dla jednego będą to podróże, dla innego wyjścia do opery, dla jeszcze innego sport, który będzie pasją. Coś, co da nam prawdziwą radość i ubogaci nas wewnętrznie. Ważne, żebyśmy nie przeżyli życia jak chomik w kołowrotku, w który sam się władował. Ja jestem zdecydowanie z opcji “podróże” :) Co więcej, chociaż moje najmłodsze dziecko właśnie stało się dorosłe, jestem z opcji “podróże z najbliższymi”. I powiem Wam, że to była najlepsza moja inwestycja w życiu rodzicielskim – podróże pomogły mi nauczyć dzieci otwartości w stosunku do inności, szacunku do innych religii, cieszenia się chwilą i jeszcze kilku ważnych rzeczy.
Cudowny komentarz <3
Mieszkam w domu od 10 lat. Budowalismy sie 5 lat. Nie zamienilabym go na mieszkanie. Chyba, że za jakieś 20 lat. Lubię w nim odpoczywać i w nim być, a wczasy wystarcza mi raz w roku. Mam też wrażenie, że słowa pieniądze szczęścia nie dają są częściej wypowiadane sa przez ludzi zamożnych, bo nie wiedzą jak ciężko żyć bez nich.kazdy medal ma dwie strony.
Zgadzam sie! Bez pieniedzy raczej mało kto jest szczęśliwy bo najzwyczajniej w świecie brak poczucia bezpieczeństwa. O wiele łatwiej mówić o tym będąc zabezpieczonym finansowo, mając fajną przestrzeń do życia… ale jest różnicą zamienić taki bądź inny luksus na jesCze większy luksus a walczyć każdego miesiąca o to żeby starczyło do pierwszego.
Jeśli chodzi o budowę domu, to na szczęście, po obserwacji ludzi z otoczenia, szybko zrozumiałam, że to nie jest moje marzenie. Fajnie robić tego grilla i opalać się w ogrodzie, ale umówmy się, ile tak naprawdę dni w roku czekają na nas takie przyjemności? Wolę na tego grilla udać się do znajomych z domem. ;-) Za luksus posiadania własnej posiadłości (najczęściej na przedmieściach) trzeba płacić codziennymi dojazdami i samotnością sąsiedzką. Szybko okazuje się, że dzieci wolą się bawić z innymi, czyli na placu zabaw. Inna kwestia, to że wielu właścicieli domów na nich nie stać – co szybko wychodzi w praniu. Choć czasami marzę o tym ogrodzie dla dzieci, to po chwili namysłu i napatrzenia się na życie znajomych – cieszę się, że zostałam na osiedlu, gdzie mam wszystko. ;-)
My mama to szczęście, że nasz dom ma doskonałą lokalizację (3-5 min. do centrum). Dookoła są same rodziny z dziecmi, więc latem z 15-cioro ich będzie biegało. Do tego z funduszu miejsckiego zrobiono nam plac zabaw i 2 boiska <3. Finansowo też już wyszliśmy na prostą. Ale... wciąż wiem, że w ramach inwestycji i włożonego wkladu, mogłam już mieć moje poprzednie - niemałe 100m2 - mieszkanie spłacone i jeździć sobie dookoła świata. A tak mam dom. Nie ma co narzekać, ale tak jak piszesz - nie pakowałabym się w budowę za wszelką cenę. Znam masę 'pobudowlanych' rozwodów. Niestety koszt finansowy i emocjonalny był zbyt wielki.
Ja zastawiałabym się bardziej w kategorii-wystarcza mi 100 m to kupię kolejną nieruchomość niech “pracuje”, a nie mieszkam na 100 m resztę “wylatam” po świecie,choć podróże uwielbiam jak Ty i rozumiem doskonale te wszystkie pozytywne wrażenia z nimi związane.
Inną kwestią jest zakup nieruchomości ponad stan-zbyt kosztownej do wysokości dochodów i w konsekwencji problemy. My tu jednak rozmawiamy o sytuacji dom bez kredytu (lub z małym) lub mniejsze mieszkanie a kasę wydajemy na wyjazdy.
“a zastawiałabym się bardziej w kategorii-wystarcza mi 100 m to kupię kolejną nieruchomość niech „pracuje”” – jeśli ktoś jest milionerem i nie zamknie mu to możliwości zwiedzania świata to dlaczego nie. A jeśli będzie trzeba się mocno ograniczać, to nie widzę sensu. Możemy teraz zacząć dyskutować jakie nieruchmości, jakie miasta i czy w ogóle jest to opłacalne, ale to nie jest temat do podsumowań biznesowych a przeanalizowania priorytetów życiowych. Ja mając wybór wydania nadwyżki na mieszkanie, które pracuje a na setkę cudownych wycieczek z rodziną.. bez mrugnięcia okiem wybrałabym to drugie :)
“nną kwestią jest zakup nieruchomości ponad stan-zbyt kosztownej do wysokości dochodów i w konsekwencji problemy. My tu jednak rozmawiamy o sytuacji dom bez kredytu (lub z małym) lub mniejsze mieszkanie a kasę wydajemy na wyjazdy.” Nie wiem jakie ‘my’ :D ale my tu w ogóle o tym nie rozmawiamy :D
Kwestia priorytetów, ilu ludzi tyle punktów widzenia. Dla mnie ważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa (w tym finansowego) i wolałabym nadwyżkę przeznaczyć na coś co “pracuje”, a wakacje raz do roku. Gdybym była milionerem to wtedy latałabym po świecie jak Wendzikowska;)
“„Inną kwestią jest zakup nieruchomości ponad stan-zbyt kosztownej do wysokości dochodów i w konsekwencji problemy. My tu jednak rozmawiamy o sytuacji dom bez kredytu (lub z małym) lub mniejsze mieszkanie a kasę wydajemy na wyjazdy.” Nie wiem jakie ‚my’ :D ale my tu w ogóle o tym nie rozmawiamy :D”
Napisałaś,że wyszliście finansowo na prostą, więc domyślam się-może błędnie,że dom nie jest obciążony kredytem, czyli w każdym momencie jest możliwość sprzedania go i przeznaczenia na podróże. Zastanawiam się co Cię powstrzymuje przed tym;)
Po pierwsze, to że ja tak myślę, to nie znaczy, że mój małżonek ma te same przemyślenia. Po 2 – dom budowaliśmy dla siebie, nie oszczędzając na produktach, więc jest przeszacowany.
święte słowa! To są cele w życiu, a pieniądze to tylko dodatek
Ja mam kochającą rodzinę i wszystko co daje mi szczęście, no to jeszcze brakuje mi nowego samochodu i dużego mieszkania ;)
Super wpis, bardzo wzruszający :) Dzisiaj każdy za czymś goni, a powinniśmy zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o bliskich. Chciałabym stworzyć swój wymarzony dom, gdzie będziemy z rodziną spędzać razem czas, odcinając się od niepotrzebnych spraw, pozdrawiam
Świetny wpis, daje dużo to myślenia. Jako takie uzupełnienie można by polecić dokument na Netfliksie pod tytułem “The minimalism” – równie świetny :) Pozdrawiam!
Ja mam dom. Na kredyt. Budowaliśmy go z mężem szybko, byle tylko wynieść się z wynajmowanej klitki w zagrzybionym bloku. Nasz dom jest naszą oazą, inwestujemy w niego nie tylko pieniądze ale przede wszystkim serce i czas. Robimy to dla siebie i naszych dzieci, bo to nasza ostoja i miejsce, do którego codziennie wracamy z uśmiechem. Jesteśmy domatorami, to fakt ;) Dlatego budowaliśmy dom – nie po to, żeby go mieć bo ktoś ma, czy aby zaznaczyć swój status społeczny. Chcieliśmy go mieć. Pokochanie go zajęło nam trochę czasu, teraz po 6 latach jest całkowicie NASZ i chociaż ogrom w nim pracy, to praca sprawia nam dziką radość. To nieprawda, że dom spisuje się tylko w lecie. Uroki mieszkania w nim są przez cały rok. Dla mnie, po tylu latach, wciąż najcudowniejsze jest mieszkanie bez ludzi nad głową i za ścianą. Jako że kocham rockową muzykę mogę ją puszczać do woli, na cały regulator i nie interesuje mnie tzw. “sąsiad”. Ani żadne wspólnoty mieszkaniowe, pomierniki ciepła na grzejnikach i zamknięta suszarnia. Jest cudownie :)
Zbieramy na wakacje w przyszłym roku, ale walczymy ze sobą, bo mamy kilka wydatków domowych. Ja na kwestię wypoczynku patrzę inaczej. Być może dlatego, że mieszkam w turystycznej miejscowości, do której zjeżdżają ludzie z całej Polski. Jeziora, lasy, blisko morze – to mam przez cały rok. W zasadzie to… mieszkam przy lesie ;) Dlatego ciepłe kraje nie są tak pociągające.
O co tak naprawdę chodzi?
Chodzi o to, żeby odnaleźć się w życiu. Jeden będzie widział w domu i rzeczach materialnych wszystko, co najlepsze. Dla drugiego priorytetem mogą być podróże i relacje międzyludzkie. Inny doceni ciszę i spokój, bo tak najlepiej wypoczywa.
Nie męczmy się. Prawdziwym luksusem nie jest ani dom, ani podróże. Prawdziwy luksus to świadomość, czego się chce od życia i możliwość robienia tych rzeczy. Inaczej nawet największa willa i najcudowniejsza wycieczka nie będą smakować, jeśli ich “nie czujemy”.
Być może inaczej smakuje wyniesienie się z klitki do domu, nie wiem.. Ja się przeniosłam z cudnego 100-metrowego mieszkania.
Byc może to inny koszt- domek pod lasem i dom w dużym mieście.
Kompletnie nie rozumiem co ma mieszkanie pod lasem do Karaibów- parszywa Polska pogoda jest wszędzie ;), nic tu nie pomoże.
Ciężko nazywać się domatorem jak nie objechało się świata, bo to nie wybór a konieczność i brak możliwości.
“Jeden będzie widział w domu i rzeczach materialnych wszystko, co najlepsze. Dla drugiego priorytetem mogą być podróże i relacje międzyludzkie. ”
Jestem pewna, ale to super pewna, że Ci pierwsi nie są i nie będą trwale szczęśliwi. 10000%!
Dlaczego uwazasz, ze ktos kto nie objechal pol swiata zrobil to z braku mozliwosci? Zarabiamy z mezem bardzo dobre pieniadze, podrozujemy malo, tylko w Europie, ani z koniecznosci ani z braku mozliwosci. Twoj ostatni komentarz jest bardzo zlosliwy, mozna byloby napisac to samo, ale troche innym jezykiem.
Przepraszam jeśli Cię uraziłam. Nie miałam tego na celu.
Też kiedyś miałam takiego fioła na punkcie podròży, jak Ty. Postawiłam stopę na wszystkich kontynentach, oprócz Antarktydy. Później, w pewnym momencie swego życia spotykałam się z amerykańskim inżynierem awioniki i doświadczonym pilotem z MON i tu nastąpił zwrot. Po tym, jak dowiedziałam się, co może stać się z samolotem w powietrzu, jakie działają na niego potężne i nieprzewidywalne siły, o przekrętach i nieuczciwosciach branży, w celu zaoszczędzenia, kosztem bezpieczeństwa, o błędach i zmęczeniu zasobów ludzkich, podkładających złudna nadzieję w automatyce i elektronice ( dziś to głównie autopilot prowadzi lot) a piloci ucinają sobie drzemkę w kabinie, o tym, że owi piloci dzielą się na takich co już mieli kraksę i takich, co dopiero będą mieli, po tym wszystkim przestałam wogòle latać. Statystyczne ryzyko katastrofy lotniczej jest wyższe, niż w ruchu lądowym, a to z racji ilosci latadeł, w stosunku do miliardów pojazdów naziemnych.
A i taki wypadek w ruchu drogowym przeżyłam, w obcym kraju ( Islandii) i nikomu nie życzę.
Teraz uważam, że narażanie mojej rodziny na coś tak potwornego jak masakryczna śmierć w katastrofie lotniczej, czy choćby i drogowej, byłoby niezbyt rozsądne. Siedzenie w swym ciepłym domku (bez kredytu) i spokojne cieszenie się sielanką rodzinną zdala od takich ewentualnych ryzyk, uważam za coś pięknego. Ale co kto lubi. Nie życzę Ci takich przezyc, ani takiej zbędnej wiedzy odnośnie lotnictwa, jak moja. Czasem lepiej żyć w błogiej nieświadomości :]
Z jednym na pewno się zgodzę, nowe auto daje szczęście :D ja od 2 tygodni mam nowego peugeota z salony (te wyprzedaże są to udało mi się kupić) no i kurde jak dziecko z nową zabawką chodzę :P jakbym mógł to bym tam stał i je ciągle pucował no ale niestety są też obowiązki. Ale jeździ się fenomenalnie
I na taki wpis czekalam od miesiecy! Bez reklamy,bez sponsorowanego tekstu. Autentycznie wyczekiwalam takich slow. Zrobilam sobie miesieczna przerwe od makoweczek,bo bylam zmeczona ciagla reklama produktu lub uslugi,nie przecze opakowana w calkiem zgrabny tekst,ale jednak reklama.Wchodze po miesiacu i w gaszczu kolejnych postow reklam znajduje taka perelke! Stara,dobra MM wrocila ?Nawet nie wiesz Mamo Makowa jak za takim wpisem tesknilam. Szczerym,od serca,bez ukrytej tresci. Tresc jest mi szczegolnie bliska,bo maz namawia mnie na kupno domu,a ja sie opieram,bo wcale nie to jest mi potrzebne do szczescia. Twoje doswiadczenia tylko utwierdzaja mnie w watpliwosciach. Dzieki za ten post i prosze o wiecej takich ❤️
Ten post byl naprawde niezwykly, zwlaszcza, ze przegladalem bloga na ten temat w ostatni piatek.
no mnie akurat nowy samochód dał dużo szczęścia. Wiadomo każdy pieniądz się liczy, dlatego ja swojego nowego peugeota zakupiłem na wyprzedaży rocznika
Jakie to dziś aktualne:-)