Dzień w którym postanowiłam, że będzie mnie mniej
Noworoczne postanowienia nie mają daty ważności. ‘Schudnę 5/10/15 kg’ jest zawsze na propsie i w cenie. Nie ważne, że urodziło się styczniu 1998 roku. Ono jest wciąż tak samo żywe. Bo jak to mawia mój tatuś ‘ja nie z tych co to często zmieniają zdanie’.
Wiedziałam, że nadejdzie ten dzień. Wiekopomna chwila. Wiedziałam także, że stanie się to w roku 2015. Jednak aby zrobić krok dalej należałoby się przyznać co doprowadziło mnie do stanu obecnego (czyli tego sprzed 6 miesięcy).
Piórkiem nigdy nie byłam. Od 16 roku życia nie ważyłam mniej niż 65 kg (przy wzroście 172cm). I to jest moja waga wypadowa, idealna, ślubna, najlepsza (pod warunkiem, że masz 19 lat, nie rodziłaś i wszystko masz jędrne ;)). Cel mój więc, może różnić się od części z Was, które pamiętają czasy w rozmiarze 34. Ja szczęśliwie takowych nie posiadałam, więc nie mam takich potrzeb.
(szybki przeskok, bez zagłębiania się w szczegóły)
Większość małżeństwa byłam albo w ciąży, albo po ciąży, albo karmiąca, więc waga nigdy nie była stabilna, a co chwila odlatywała w stan błogosławiony. Po ciążach zawsze dość szybko zrzucałam kilogramy i wracałam do wagi wypadowej.
Nie mam problemów związanych z jedzeniem. Nie byłam bulimiczką, anorektyczką, nie objadałam się kompulsywnie. Nie mam problemów z uzależnieniem od cukru. Baaa, pisałam Wam już kiedyś, że od pewnego czasu jadłam dość (lub bardzo) zdrowo. Smak chipsów znam z 2 imprez w roku. W naszym domu nigdy nie ma słodyczy (nawet jak jakieś dostaniemy, to odnosimy do dziadków). Nie kupujemy ich także jako przekąsek. Nie gotuję tłusto. Nie objadamy się wieczorami.
… i to był powód, dla którego ciężko mi było schudnąć w prosty sposób obecnie. Naprawdę nie było łatwej i sensownej metody, typu ‘przestań jeść słodycze’, bo ja ich nie jadłam częściej niż 2x w m-cu.
I z taką właśnie bazą jesienią roku 2015 postanowiłam zrobić COŚ.
Tu znowu muszę jakoś się prześliznąć i taktownie wybrnąć, bo zaczęłam od pewnej ‘diety cud’. I naprawdę nie chcę Wam pisać jaka to dieta, bo nie w niej tkwił sukces. Owszem, pomogła mi szybko zrzucić kilka kilogramów jednak nie chcę wziąć odpowiedzialności za jej konsekwencje u Was. Ja zdecydowałam się na nią tylko dlatego, że byłam dość ciężka, co obciążało moje stawy. A jak wiecie, mam boreliozę, więc muszę o nie dbać bardziej niż wiele z Was. Dlatego jedyne co Wam mogę polecić to skonsultowanie się z dietetykiem i ustalenie Waszego planu. Długoterminowego. Dieta cud trwałą 21 dni, a było to we wrześniu. Nie ma co się więc czepiać wizji cudu, a skupić całkowitej zmianie nawyków żywieniowych. Więcej, należy poczynić wielkie zmiany w głowie. U mnie w kolejności wyglądały one tak:
1. Motywacja
Pewnego sierpniowego, imprezowego wieczoru, kiedy na tarasie pachniał grill i było gwarno od gości moja córka wypowiedziała słowa, które już na zawsze będę nosić w głowie “nie chcę jeść (czegoś tam) bo chcę być zgrabna jak mamusia!” O.o … A mamusia była wtedy najgrubsza w swym życiu (pomijając ciąże). Postanowiłam wtedy, że dam córce lepszy przykład. Nie, nie sexy figury, a dbania o siebie i swoje zdrowie.
O motywacji mogłabym pisać dużo więcej, ale reszta jest dla mnie dość osobista, więc tyle musi wystarczyć.
Moja rada: Znajdź swoją motywację. Wakacyjne zdjęcie, osobę, wizję zdrowia swojego dziecka i uchwyć się jej jak mantry. Jak będziesz na skraju rozbicia telewizora i mordu na Chodakowskiej, przypomnij sobie swój cele. Może się poryczysz, ale na bank wytrwasz w postanowieniu.
2. Regularne posiłki
Głównym powodem przez który moja waga zaczęła rosnąć, nie były zwiększone racje żarcia. Zabił mnie stres i brak czasu na regularność w jedzeniu. Budowa domu, dzieci, praca, mieszanie, 1000 projektów. Nie było czasu na przygotowywanie i celebrowanie posiłków. Ba, czasu nie umiałam znaleźć nawet na zakupy produktów na obiad. Żyliśmy więc na tym co zamówiliśmy lub dostaliśmy od mam. Albo na przekąskach (niby ‘zdrowych’, but still).
Moja rada: Zanim zaczniesz dietę zaplanuj sobie jak i kiedy będziesz przygotowywała posiłki. Wkrótce powiem Ci jak robię to ja, jednak najważniejsze, aby ta rutyna weszła Ci w krew i była idealna dla Twojego stylu życia. Gotowanie, przygotowywanie musi stać się codziennością. I jeśli w tym momencie masz ochotę wspomnieć, że nie masz czasu to oficjalnie mogę Cię zdzielić w łeb. Też to mówiłam latami, a jak się okazuje, jest to prostsze niż się wydaje.
3. Kalorie
Kiedy na fanpage napisałam, że dla mnie bardzo pomogła świadomość ilości kalorii w moich posiłków, niektóre osoby wszczęły burzę. Więc już tłumaczę. Nie chodzi tu o liczenie kalorii i ustalenie sobie bilansu 1000 cal w rozbiciu na 2 pączki dziennie ;). Mi pomogła wiedza o tym ile cal. spożywałam ‘niechcący’. Przykład – większe jabłko które jemy jako ‘zdrowy, małokaloryczny wypełniacz’ ma tyle cal co 100 gram piersi z kurczaka. Jeśli do jabłka dodamy batonik musli, a do kurczaka warzywa to już ta druga wersja będzie mniej kaloryczna. A czym najesz się na dłużej? Albo miłość mego życia – kawa. Latte z dwiema kostkami cukru i mlekiem 3,2 % to koło 150 cal. Uwierzycie?! A ile kawusiek dziennie wypijacie?
Dlatego nie o skrupulatnym liczeniu pisze. ale o świadomości, że być może jedząc ‘nic’ wlaliśmy w siebie 1000 cal kawkami, a drugi tysiąc łyknęliśmy w jabłuszkach i fit batonikach.
Moja rada: Świadomość kaloryczności niektórych posiłków pomoże nam zastąpić je niskokalorycznymi zamiennikami, wykluczyć z diety lub potraktować jako część posiłku, a nie przekąskę (np. banan jako dodatek do śniadania, a nie przekąska o godz. 18).
4. Zmiana nawyków jedzeniowych (i okołożyciowych)
Kwestią strategiczną diety jest to co dzieje się w naszej głowie. Dla każdej z nas będzie to coś innego. Dla jednych będzie to zmiana na mniej tłuste gotowanie zaś dla innych ustalenie grafiku zajęć tak aby mieć czas na regularne jedzenie. Dla mnie totalnym wywróceniem do góry nogami są wyjścia i wyjazdy. Tak jak w domu pięknie się pilnowałam, tak w restauracji chciałam ‘zjeść coś dobrego’. W końcu nauczyłam się, że po sałatce, albo kawałku mięsa z warzywami będę tak samo najedzona i po 30 min. nie będę miała pojęcia co jak smakowało, zaś będę czuła się lżejsza i pełniejsza energii. Eureko!
5. Ćwiczenia, ruch, aktywność
To podpunkt o którym nie mam jeszcze zbyt wiele do powiedzenia. Czekałam aż zrzucę 10 kg., żeby włączyć ćwiczenia nie zabijając przy tym stawów. Zaczynam w lutym od zajęć fitness zaś w marcu chcę się porwać na personalnego trenera i plan zamiany tłuszczyku na mięśnie :). We’ll see…
Na chwilę obecną mój bilans to -7kg i dalej walczę. O zdrowie i lepsze samopoczucie.
Wpis ten jest wstępem do nowej dziedziny mojego bloga i życia. Jak nie podołam, to oficjalnie pozwalam się ze mnie naśmiewać ;)
Ja od zawsze walczyłam aby ważyć więcej. Taki psikus… Jak byłam w ciąży musiałam być na diecie, z powodu podwyższonego poziomu cukru. I była to dla mnie swoista katusza, Dieta w okresie, kiedy kobieta ma prawo do największych zachcianek jest prawdziwym koszmarem.
Bardzo nie lubię tego stereotypu, że w ciąży kobieta ma “prawo do zachcianek”. Powoduje to w kobietach poczucie, że można przez dziewięć miesięcy wpierdzielać co wpadnie pod rękę, albo co się “zachce”, a potem wielkie płaczki, że w ciąży przytyła 20kg i nie może schudnąć. Oczywiście w ciąży nie można się odchudzać i nie popadać w paranoję. Po prostu trzeba zachować zdrowy umiar we wszystkim. A w ciąży szczególnie, dla zdrowia swojego i dziecka.
Właśnie 3 tyg temu urodziłam. W ciąży się nie obzeralam ani nie odchudzalam. Tydzień po porodzie moja waga 2 kg na plusie-pewnie głównie mleczny bufet.
I nie mam lat 18 a 38, to moja druga ciąża.
Także można!
Ja w ciąży nie trzymałam diety, ale odrzuciło mnie od mięsa, serów i wielu produktów. Większość ciąży jadłam pomidory i zupy warzywne. Przytyłam 20 kg :D
MM pewnie że i tak się zdarza, bo kwestii hormonów się nie przeskoczy, ja raczej tam u góry miałam na myśli kobiety które doprowadzają się do takiego stanu na własne życzenie bo wpierdzielają ile wlezie bo “w ciąży to można mieć zachcianki” i absolutnie nie mówię też o odchudzaniu się w ciąży. Mówię o zdrowym umiarze :)
Jestem przekonana, że dasz radę :) Nie rzucasz słów na wiatr….
Bogu dziękuję za to, że nie mam problemów z wagą (albo nie widzę, że je mam) :)
Mam w sobie dużo zaparcia. Oby czynniki zewnętrzne nie zbiły mnie z tropu.
Ja wiecznie czułam się za gruba, przerobiłam milion diet ( obstawiam, ze wiem, jaką sobie zafundowałaś;)), a ostatecznie schudłam ponad 20 kg, a potem po ciąży 30 kg (które przytyłam) tylko i wyłącznie dzięki właśnie zdrowszemu odżywianiu i …liczeniu kalorii. U mnie akurat to zdawało egzamin, bo miałam świadomość, co jem i np. zwiększałam ilość białka na rzecz węglowodanów itp., ale jednocześnie, gdy np. naszła mnie ochota na kawałek czekolady, wiedziałam ile kcal sobie odpuścić z kolacji załóżmy,a ten brak rygoru z kolei sprawiał, że nie było problemem na tej diecie wytrwać.
Do dziś, gdy patrzę na “Michałki” mam w głowie ‘ 80 kcal’, takie małe cholerstwo ma aż 80 kcal!
Powodzenia ! :*
Świadomość to podstawia. Wszystko zaczyna w ustach rosnąć :P
Ja z wagą problemu nie miałam.. nawet po ciąży wróciłam (bez diet..ćwiczeń..katowania) do formy bardzo szybko.. – teraz też tak planuje, a czas pokaże jak to będzie!
Wydaje mi się, że zawdzięczam to genom..
Ja mam motywację zdrowego stylu życia, bo jestem w ciąży.. chcę jak najlepiej dla siebie i maleństwa!
Ja nie wiem co mam z genami tak, ale jakoś niefortunnie mi się ułożyły, bo rodziców mam szczupłych. A ja jak avatar przy nich- wyższa i większa ;)
:-) A ja na razie walczę z tym, żeby mi się chciało wziąść za lepsze, zdrowsze życie i wygląd:) na razie nic mnie jakoś nie potrafi zmotywować:( choć widok w lustrze autentycznie mnie smuci, a fotografie sprzed paru raptem lat pokazują jakąś in
Zarezerwuj wakacje 2016- motywacja x 1000 :)
… (coś pstryknelam i komentarz się dodał:-))
w każdym bądź razie… w tym lustrze to jakby nie ja:-(
Tylko pogratulować wytrwałości, pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłam to Twoje zdjęcie z Lenką na rękach to miesiąc zachwycałam się Twoją urodą, twierdząc że bijesz na głowę wiele naszych gwiazd i celebrytek, dziwiłam się też, że tak mało Cię na blogu, ja mam dzieci w podobnym wieku ale po ciążach nigdy nie wróciłam do wagi wyjściowej. Jestem na plusie ok 5 kg i nie najlepiej mi z tym, od czasu do czasu walczę, niestety waga po 30 nie chce spadać tak szybko jak po 20-tce i gdy stajecie miejscu pomimo moich statań zwykle się poddaję, od lutego kolejna próba, może tym razem się uda, nigdy nie tracę nadziei :)
I te 5 plus wygląda ja 15 + :P
Ale damy radę! Wakacje tuż tuż!
całe moje życie jestem na albo właśnie przed dieta. nie potrafię się zmobilizować,jak zrzucę 5 kilo to zaraz 7 wraca. byłam na dietach takich,ze ludziom się w głowie nie śniło,od jedzenia zupkę w proszku, po same warzywa. niestety,na żadnej zbyt długo nie wtrzymywalam. o zdrowym odżywianiu mogłabym juz chyba sama książkę napisać… i co z tego,jak się nie trzymam zasad… czuje,chce,aby ten rok był przełomowym,aby się udało, bo to nie walka jedynie o zdrowie i lepszą figurę,to walka o to, aby tez bardziej lubić siebie…
trzymam kciuki za Ciebie!!! czekam tsz na kolejne posty związane z dietą,takie rzeczy często mobilizują!
te krótkotrwałe ‘diety cud’ tak działają, że jojo murowane. dlatego cenię sobie także fazę stabilizacji a potem element rzeźbienia (poprzez sort) w tym co mamy :)
Do ukończenia 35 roku życia udało mi się mieścić w rozmiar 36. Teraz przeskoczył na 38. Nie mam co zwalić winę na dziecko… Ale teraz zmienił się mój rytm dnia. Będąc w ciąży i na macierzyńskim zdrowo gotowałam, codziennie byłam na długich spacerach. Teraz codziennie samochód, przedszkole, praca, o spacerach mogę zapomnieć -co najwyżej na plac zabaw.
Czekam na wpis jak i kiedy przygotować posiłki. Mi co najwyżej udaje się zrobić kanapki do pracy, żeby później nie podjadac ciastek.
A płyta z Chodakowska leży na półce.
Posiłki będą, bo dieta to 70% sukcesu a ćwiczenia ‘tylko’ 30. Więc najpierw chcę dokładnie poznać te 70, żeby się nie męczyć bez sensu hahaah ;)
specjalnie to napisalas, zeby teraz miec wieksza motywacje i zeby nie bylo obciachu przez tyloooma czytelnikami – przyznaj sie do tego triku!
Gratuluje, ja jestem na poczatku tej drogi tzn. szukam motywacji. I w zasadzie to podobnie jak ty – niewiele mam do zarzucenia mojemu odzywianiu. Znam osobe, ktora schudla szybciutko po tym jak odstawila duza paczke ciasteczek zjadana codziennie a kilka slodzonych kaw i herbat zaczela slodzic slodzikem. Jak wlasnie nie bardzo mam co wyeliminowac, zeby byla taka drastyczna roznica.
Ale fakt, przez jakis czas uzywalam licznika kalorii i tez sie zdziwilam. Latte nie slodze, ale slodzona i na tlustym mleku to chyba wiecej niz 150.
Do tego co napisalas dodam jeszcze – koniecznie zakup wagi kuchennej i wazenie wszystkiego co sie wklada do dzioba. I tu sie mozna bardzo zdziwic jak ciezkie sa niektore produkty np. raptem pare migdalkow to 100 kcal a nawet sie nie poczulo na zoladku. Z owocami tez trzeba ostroznie, niby zdrowe i malo kaloryczne ale ciezkie i kalorie szybko dobijaja.
“specjalnie to napisalas, zeby teraz miec wieksza motywacje i zeby nie bylo obciachu przez tyloooma czytelnikami – przyznaj sie do tego triku!”
No lipa by była, na trzy wioski ;)
Ja do ok 25 lat ważyłam w granicach 58kg wiec bylam szczupła (jejku nie wiem czemu uważałam się za “dużą”), waga ślubna to 60kg i przy tej czułam się jeszcze dobrze. Po 30 i po 2 ciążach wracałam zawsze do swojej wagi sprzed ciąży, teraz przytyłam jakieś 6 kg nie wiem skąd. Nie zmieniłam nawyków żywieniowych, też staram się jesc rozsądnie i ze zdrowych składników, zrezygnowałam ze słodzenia kawy i herbaty. Jedyne co się zmieniło to zaczęłam pić herbatę z miodem i grzanki z miodem na kolacje. Miało być zdrowo i chyba to mnie zgubiło. Zdrowo ale i kalorycznie, więc Twoja teza się by zgadzała. Od tygodnia odstawiłam miód do 1 łyżeczki na 2 dni i planuję aquaareobic bo z ruchem to u mnie ciężko.
Pozdrawiam
Po 30 tyje się od patrzenia ;). Głęboko w to wierzę, bo gdybym jadła tak jak teraz 10 lat temu to miałabym rozm. 34 ;)
Jesteś tak energetyczną i pozytywną osobą, że chciałoby się z Tobą zaprzyjaźnić.
:* :* :*
Waga jest kwestią wielu czynników, ale z biegiem czasu, a jestem po 40-tce widzę, że geny są dominującym czynnikiem. Podatność lub nie do tycia, tendencja do gubienia wagi lub trzymania tej samej wagi mimo wieku to jest coś na co nie ma się wpływu. Rozmiar 34/36 nosiłam jako nastolatka. gdy wychodziłam za mąż ważyłam 48 kg, potem do 35 roku życia ważyłam od 55 kg do 61 (zaraz po ciąży), i nagle po 38 roku życia waga ruszyła do góry. Zgubił mnie brak regularności w posiłkach i brak ruchu.Zaczęłam ćwiczyć sama w domu i jeść minimum 5 razy dziennie nie rzadziej niż co 3/4 godziny. Słodycze lubię i kawy bez ciasta, czy choćby suszonych daktyli nie dam rady wypić, to w zasadzie jedyna moja słabość:) Od 2 lat trzymam wagę na stałym poziomie 52 kg(jestem niska)i jest ok.Ćwiczę już tylko po to, by utrzymać efekt. Mniej nie chciałabym ważyć, bo odbije się to na twarzy, a zmarszczek póki co nie posiadam;)
Zapomniałam napisać, że Ty świetnie wyglądasz , ja na zdjęciach widzę zgrabną , atrakcyjną kobietę:) Jesteś proporcjonalna(jeśli można się tak w skrócie wyrazić) z budowy i przy Twoim wzroście jeśli chcesz się czuć lepiej tylko kwestia wyrzeźbienia ciała wchodzi w grę . Zachować kobiece kształty i uelastycznić tu i tam to będzie pikuś dla Ciebie. Piszę to z perspektywy już przeszło czterdziestolatki dla której ideałem nie jest żylasta i wychudzona sylwetka, ale tzw. kobiecość ujędrniona. Trzymam Za Ciebie kciuki!
Wyczytałam, że byłaś au pair ;) może pojawi się o tym jakiś wpis? Jestem ciekawa jak to wygląda “od środka” i co Cię skłoniło :)
Hej. Gratuluję wytrwałości. Wiesz co zastanawiam się nad tą borelioza. Ja też ja przechodziłam, leczylam się anyybiotykami i czy ja też muszę dbać o swoje stawy? Nie za bardzo się orientuję…. Buziaki. Magda
Marlena jesteś mega autentyczna. Przejrzałem wiele blogów, ale czytam tylko Ciebie i szafę tosi. Jesteś fajna kobietka i na pewno Ci się uda. Trzymam kciuki
Ja teraz ważę najwięcej ever, po dwóch ciążach i nałogowym wpychaniu w siebie słodyczy mam dość, tylko nie mam tej motywacji która zacznie zmianę na lepsze. Niby dzieci, niby zdrowie, ale stres robi swoje :( trzymam kciuki za ciebie.
Ja uważam, że ogromne znaczenie mają geny i budowa. Moja mama szczuplutka całe życie, ja też, a nigdy się nie ograniczam w jedzeniu. Mam kuzynkę, która całe życie na dietach, ciągle się głodzi,a i tak z racji budowy kości i nie tylko wygląda masywnie. Nie popadajcie w paranoje mam +3, +5, +7kg cieszcie się zdrowiem. Ile ludzi chciałoby sobie pozwolić zjeść to czy tamto, ale choroba im nie pozwala. Pozdrawiam wszystkie Panie wpatrzone w wyretuszowane ideały z czasopism.
Hej, wydaje mi się że nie chodzi tu o “idealne” ciała z czasopism, ale o dobre samopoczucie i wygląd. Dla mnie kiedy miałam ok 20 lat kilka kg w na + czy – nie było jakoś bardzo zauważalne, po prostu się zaokrągliłam gdzie nie gdzie i już. Ale teraz w wieku 33 lat i po 2 porodach to nawet kilka kg układa się nie tam gdzie trzeba. Jak tylko przytyję parę kg od razu robi się odstający brzuch, galaretowate uda itp. Ostatnio 5 letnia córka znajomych spojrzała na mnie i mówi” o chyba kolejny dzidziuś” i dlatego postanowiłam te 6 kg, które mi przybyło zrzucić i zorganizować sobie czas na jakieś cwiczenia bo z tym najgorzej. Kiedyś bym się nie przejęła swoją wagą, bo wyglądałam nadal ok, teraz już nie. A wychudzonych ciał z wybiegów nigdy nie lubiłam.
Pozdrawiam
Witaj, czy mogłabyś podpowiedzieć jak liczyć kalorie, czym sie wspomóc. Kiedyś oglądałam jakieś programy do liczenia kalorii ale płatne. Pozdrawiam
7 kg to duży sukces, gratuluje wytrwałości, bo postanowienia noworoczne w większości przypadków to czcze obietnice
Kurczaki,a ja się przymierzam i przymierzam i nie mogę trafić w ten dzień.Jak już zacznę cwiczyć,to będzie dobrze.No i chciałabym zrobić detoks jaglany z ciekawości i dla siebie.
No i bardzo mi się podoba to skakanie na trampolinie:)choć kiedyś codziennie ćwiczyłam,nawet nie jakoś wysiłkowo i mogłam zjeść coś słodkiego,ale za to robiłam dodatkowe brzuszki i waga stała.Jejku i tak sobie tłumaczę,że nie mam czasu,a przecież to kwestia decyzji właśnie teraz,już:))
Zapomniałam,chciałam Ci Marleno napisać,że gratuluję tych 7 kg,już Cię nie lubię:DDD
już -10 :P możesz mnie znielubić nawet trochę mocniej ;) :*
Bardzo dobry post! Gratuluje wytrwałości. Ja po dwóch ciążach schudłam do rozm. 34 tylko przez nietolerancje pokarmową i żeby się odczulic na pszenicę i mleko musiałam wyeliminować z diety na 9 miesiecy całą przetworzoną żywność i gotować osobno. Jeszcze odczulam się na jaja zostało mi 3 miesiace. Jak skończę odczulanie to postanowiłam wyeliminować cukier nie tylko z własnej diety ale i reszty rodziny (w decyzji pomógł mi twój blog) Córeczki juz zaczęły detox od cukru! Pozdrawiam i dziękuję!
Nie wiem jakim cudem dopiero do Ciebie trafiłam… Ten post jakbym sama napisała. Kibicuję Ci bardzo, nie wiem, na jakim jesteś etapie, właściwie to nieważne, ważne jak bardzo świadomą kobietą jesteś, jaką fajną masz motywację. A na tym zdjęciu wyglądasz idealnie, jak milion dolców!