Edukacja dodatkowa
>mądra i ciekawa
Wszystko zaczęło się od Kasi, a dokładnie jej mamy. Całogodzinne rozmowy o szkolnictwie i słabych stronach polskiej edukacji (szczypta – TU). Tysiące minut przeznaczonych na analizowanie zalet szkoły, wypunktowanie minusów i rzeczy do zmiany. Miliony słów puszczonych w eter na temat rozwoju mózgu dziecka, zdolności i umiejętności maluchów. Nad ich chęcią zdobywania wiedzy, pasją uczenia się.
Potem przypadkowa rozmowa z dyrektorem Akademii Nauki o alternatywnych, choć bardziej naturalnych formach zdobywania wiedzy. Nie w ten XIX-wieczny sposób, który kultywuje się w naszych szkołach. Poprzez poznawanie, dotykanie, obcowanie. Do tego znowu tajniki naszego mózgu. Uczenie, uczenia się.
Następnie wpadł w moje ręce, wywiad, Profesor Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, który wbił wielka szpilę w moją głowę. Ponad połowa 5-ciolatków, geniuszy matematyczni vs. szkoła która zabija ich zdolności.
Kolejny był film – Ken Robinson “How schools kill creativity“. Położył mnie na łopatki prostotą formy i głębią treści.
Zadzwoniłam do Agi, bo wiem, że ona także ma odmienny pogląd na szkołę. Pogłębiła moje obawy, rozwiała resztki nadziei, że “jakoś się samo ułoży”.
Mój syn ma lat 6. Ostatnio usłyszałam w przedszkolu, że chyba ma kłopoty z koncentracją uwagi, bo rozrabia na zajęciach. Te słowa zostały wypowiedziane w dobrych intencjach. Ale byłam już wtedy w wirze opisanym powyżej. W silnym przerażeniu o losy mojego dziecka. Bo syn mój nie ma najmniejszych problemów z koncentracją. On ma problem z… nudą.
Nie jestem fanką akcji “ratujmy maluchy”. Niby od czego? Od ich naturalnych i niemierzalnych potrzeb. No chyba, że od systemu. Tu bym przytaknęła. System zabija zdolności i kreatywność naszych dzieci.
Maks za pół roku powinien znaleźć się w placówce. Mój syn, który litery zna od lat kilku. Tak samo cyfry. Liczy.. Nie, nie wylicza- jeden, dwa, trzy i pół. Dodaje, odejmuje. Mnoży. Rozwiązuje zadania matematyczne. Czyta. Sylabizuje acz kiedy nabiera prędkości widać, że niektóre słowa ogarnia jako całość. Wiedzę biologiczną czy geograficzną ma często lepszą niż ja ;). Że o jego pasji do historii nie wspomnę.
I ten mój syn za 6 miesięcy miałby usiąść w ławce i karnie uczyć się przez rok pisać literkę A… potem B. Następnie poznałby cyferkę 1 i może nawet 10. Po kilku miesiącach doszedł by do sylab… może dodawania. Spędzałby w placówce masę dni, setki, tysiące godzin… umierając z nudów.
Nauczyłby się, że pasja, to naturalne parcie na wiedzę, jest nie w porządku i nie ok, bo dziś pani zaplanowała 5-godzinny maraton pisania literki A. Tak, wyolbrzymiam, ale jestem z lekka przerażona. Powróciły me demony przeszłości. I lękam się, że scenariusz mógłby się powtórzyć. A ja tego nie chcę. Nie godzę się na to!
Zadzwoniłam do mojej eko – kuzynki i z lekką zadyszką wysapałam “otwieramy szkołę!”. A jak nie to choć grupę homescholingową. Uśmiechnęła się do telefonu. Chyba czuła, że kiedyś do niej zadzwonię. Lokal już mamy. Zgłębiamy tajniki prawne. Mam silne parcie i motywację. Obym nie poddała się prozie codzienności. Ale pewnie się nie da jak otaczają mnie takie osobowości :)
Póki co moje dzieci uczęszczają na zajęcia nowej generacji. Niesztampowe, nieograniczające i co najważniejsze ciekawe.
1. Mały odkrywca
“Dzieci dysponują potężnymi mechanizmami uczenia się, myślenia, doświadczenia i przebudowywania posiadanej wiedzy. Celem kursu jest nauczenie dzieci czytania w podstawowym zakresie słownictwa, zainteresowanie dziecka słowem pisanym, rozwinięcie inteligencji poznawczej i emocjonalnej oraz wzmocnienie koncentracji, pamięci i chęci odkrywania otaczającego go świata. Poprzez gry i zabawy z wyrazami wzbudzimy zainteresowanie nauką pisania i alfabetem poprzez: pisanie listów, podpisywanie się, lepienie wyrazów z plasteliny, masy solnej. Na naszym Kursie Dziecko uczy się czytać proste książeczki. Każda książeczka opisuje jakąś ciekawostkę przyrodniczą lub geograficzną.”
W praktyce wygląda to nawet lepiej. Maluchy są rewelacyjnie zaangażowane w zajęcia których w zwykłym przedszkolu nie uświadczycie. Robią eksperymenty chemiczne, fizyczne. Uczą się rzeczy, które nie wydają się być oczywiste jeśli rozmyślamy o tym co można by 3-latkowi przekazać. A te dzieci chłoną tę wiedzę. “Mamo, wiesz, że oddychamy płucami?”- to ma sens, myślę. Budowa układu oddechowego. I model. Zdawałoby się, że takich rzeczy szkoła uczy w klasach 4+ podstawówki. Ale niby dlaczego nie wcześniej? Jeśli te maluchy aż przebierają nóżkami, żeby lepiej odpowiedzieć. Nie czują presji, strachu, parcia. Bawią się ucząc. Uczą się, bawiąc. Skaczą po słowach, rysują ‘higienę osobistą’, mieszają składniki w eksperymentach naukowych. Piszczą z radości i każdy chce pomagać.
3-latki! Nie z pasją podchodzą do zajęć innych niż tańce w kółeczko i lepienie plastusiów. W naturalny, oczywisty sposób. Kiedy człowiek na to patrzy, to po plecach przechodzą mu ciarki. Te proste fakty łamią tysiące stereotypów. O rodzicach co to chcą mądrale wychować i ‘męczą dzieci dodatkowymi zajęciami’. O zabijaniu dzieciństwa. Głupoty, bzdury moi drodzy! Wiedza to zabawa. Zabawa to nauka. Jeśli wykażemy choć odrobinę inicjatywy, lub jeśli ktoś nam w tym pomoże, możemy rozkochać nasze dzieci w zdobywaniu nowych umiejętności. A to przy okazji może okazać się sukcesem ich przyszłości.
2.Robotyka, zajęcia Maksa. Komentarz jest raczej zbędny. Znowu niesztampowe podejście do nauki w połączeniu z tym co młodziaki kochają najbardziej- klocków Lego oraz tego co jest dla nich naturalne- komputerów, programowania, tworzenia.
Maks twierdzi, że to jego ulubiony… sport :)
Efekty jego pracy możecie oglądać TU i TU.
Ja serio myślę o “homeschoolingu”. Co prawda mamy jeszcze czas, aby podejmować powazniejsze decyzje, ale uważam, że obecny system szkolnictwa zabija kreatywność, za słabo motywuje i angażuje dziecko. Co więcej, próbuje przyswoić naszym dzieciom wiedzę bezużyteczną, niestety. A idąc dalej, zamiast przygotowywać do życia w wymagającym społeczeństwie wypluwa bezradne jednostki.
Dodam jeszcze, że to także podróże kształcą. Nie tylko godziny spędzone przed kartkami, ekranami.
Fajny post. Bardzo na czasie i bardzo o tym o czym ostatnio intensywnie myślę.
Nie wiem jak z nauczaniem domowym (wydaje mi się, że powinien się zajmować tym ktoś wykwalifikowany z przygotowaniem wczesnoszkolnym), ale wiem jak wygląda nauczanie indywidualne i chętnie bym takie załatwiła synkowi.
Niestety raz, że nie jest proste takie nauczanie załatwić (za darmo) a dwa, że nie każde dziecko się do tego nadaje.
Mój urwis lgnie do dzieci i odseparowanie go od nich na kilka godzin nie sądzę żeby mu sprzyjało.
Jednak przystosowanie w grupie jest bardzo potrzebne w życiu i dzieci uczone w domu mogą mieć w przyszłości z tym problemy, a o edukację ponadprogramową można zadbać na własną rękę.
Odseparowanie nie wchodzi w grę i żadna opcja o tym nie mówi..
Makóweczki napisała/y :
Oj, wolałabym żeby młody został drwalem niż uczył się w azjatyckiej szkole O.o
Makóweczki a czy bycie drwalem jest gorszą pracą za niż bycie kucharzem, hydraulikiem czy mechanikiem samochodowym.? Czy post nie był o szukaniu pasji? O znalezieniu i robieniu w życiu tego co się lubi ?
Żadna praca nie hańbi i każdemu bez względu na to co robi należy się szacunek… Tego też uczą w azjatyckiej szkole co nie znaczy, że nie powiedziałam tego dziecku sama.
Chyba nie przeczytałaś postu nr. 2 https://makoweczki.pl/pasja/ .. prawda? :)
I klasa i cala jej beznadziejna otoczka raczej Was nie ominie, chyba ze psycholog stwierdzi, ze Maks uie za duzo jak na I klase i przeskoczy od razu do II. Nam tak powiedzieli… jesli Patryk juz bedzie mial skonczone dwie klasy w Dublinie to nie byloby sensu zeby szedl w PL do I i uczyl sie pisania literek. W ogole przeraza mnie to ile tam maja zadan domowych i jaki rezim jest juz w I klasie gdzie powinni zachecac dzieci do nauki a nie zniechecac, bo wiem ze dzieci wracaja do domu padniete a zadan maja od groma i licza dni do weekendu. Moj syn (wiek Maka) jest tu w II klasie i liczy godziny weekendu zeby juz wreszcie pojsc do szkoly ;-))
Tyle, że ja raczej go nie poślę do państwowej szkoły.. Zmarnowane godziny, dni. Spędzone bezużytecznie. Zabijające kreatywność… Nie umiem się z tym pogodzić.
Idealnie jesli macie taka mozliwosc, bo u nas w miescie (PL) 2 szkoly na krzyz.. wyboru nie ma. Bedze dobrze!
Btw.. jaki Lenka nosi rozmiar tej kiecki? i skad takie piekne rajtki? szukam wszedzie tego koloru i nie ma :(
3-4, Collegien :)
http://muppetshop.eu/ubrania-i-tekstylia/skarpetki-i-rajstopy.html
I dlatego my Maksa posłaliśmy do przedszkola montesoriańskiego ;) W planach jest też szkoła stosujące te metody. Niech się rozwija nasz 2,5 latek, bo potencjał jest – trzeba tylko pozwolić mu się rozwinąć <3
Moja mała ròwnież chodzi do przedszkola Montessori, jestem zachwycona. Dzieciaki ucza tam sie poprzez poznawanie, nie ma nakazu musztry. Mała codziennie zaskakuje mnie nowymi umiejetnosciami, a na pytanie czego sie dzis uczyla odpowiada ze ona sie nie uczy tylko bawi. Po poł roku w przedszkolu jestem pewna że pòjdzie do szkoły Montesori.
“ona sie nie uczy tylko bawi” brawo!
U nas nie ma wyboru :(
Zazdroszczę takich zajęć, niestety nie często można je znaleźć.
Super zajęcia,a jak to wyglada cenowo?bo na stronie nie mogę znaleźć ani słowa o cenniku.
Cennik jest w zakładce Oferta, a zajęcia kosztują od 850zł do 1668zł.
Naprawdę wierzę, że w ciągu najbliższych 4 lat zdążysz otworzyć oddział w Toruniu…albo chociaż w Gdańsku, co bym miała motywację do przeprowadzki wreszcie ;) <3 Ściskam palce!
I oczywiście kibicuję całym sercem … i łączę się w ubolewaniu nad polskim systemem edukacji.
Nie wiem jak jest teraz, ale za moich czasów dzieci uczono pisać i czytać w zerówce, więc idąc do szkoły dzieci musiały znać podstawy.
Nie będę jednak ukrywała, że również obawiam się o przyszłość syna, bo niestety nauczanie w Polsce spada z każdym rokiem (choć ponoć i tak jest lepiej niż w innych krajach) i podziwiam, że wspierasz pasje dzieci.
Teraz NIE WOLNO tego robić w zerówce. Jest zakaz z kuratorium O.o
Litery dzieci mają zacząć poznawać w szkole.
Nie wolno?? U mnie syn się uczy – ma 5 lat i chodzi do zerówki – mała, lokalna szkoła państwowa. Zajęcia są różnorodne.
To nie do końca tak wygląda, że nie wolno tego robić w zerówce… Wszystko zależy od nauczyciela i jego zaangażowania. Piszę to z perspektywy córki nauczycielki w przedszkolu (w tym w zerówce). Istnieje coś takiego jak “program pracy dodatkowej z dzieckiem zdolnym”.
I to naprawdę zależy tylko i wyłącznie od nauczyciela. Moja mama ma aktualnie w grupie 18 dzieci: w tym kilkoro dodających, mnożących, czytających bez problemu, a także kilkoro takich którzy we wrześniu nie potrafili trzymać nawet kredki w dłoni, i nie odróżniali kolorów… Łącznie w grupie ma 8 różnych programów edukacyjnych dla dzieci… a krytyka publicznych szkół jest nagłośniona pomimo tego, że osoby atakujące nie mają pojęcia jakim problemem dla nauczycieli jest pogodzenie w jednej grupie tak różnego “wykształcenia” wyniesionego z domu…
Brawo, dokladnie tak samo mialam napisac – nie mozna ogolnie narzekac na system szkolnictwa w Polsce, bo najwiecej zalezy od nauczycieli (patrz ostatnio przyklad szkoly czy przedszkola publicznego z malej miejscowosci – doszukam link, gdzie system nauczania podano jako wzorowy w skali kraju); trzeba sie najpierw dobrze rozejrzec, zrobic wywiad, poszukac miejsca, gdzie patrzy sie na ucznia a nie na system – a jest takich miejsc wiele; nie kazda szkola Montessori jest dobra, nie kazde prywatne przedszkole sprawi, ze twoje dziecko bedzie super rozwiniete; poza tym – najwazniejsze – to rodzice sa odpowiedzialni za swoje dzieci, nie przedszkole ani szkola – to my je wychowujemy
S E R I O??!! O_O
Mój 3 lat od ponad roku zna cały alfabet a od kilku miesięcy liczy do 25, więc aż się boję myśleć jak jego rozwój cofnie się w szkole >_<
Oczywiście, że nie ma żadnego zakazu. Dzieciaki uczą się w zerówce literek, cyferek, dodawania itd. itd.
Przeczytaj proszę program zerówki… Jest oficjalny zakaz z kuratorium i nawet sprawdza się czy placówki nie uczą liter.
OFC większość zerówek robi to samowolnie, ale to już inna historia :)
Oczywiście, że tak jest!
Sama na ten temat rozmawiałam z Kacpra wychowawczynią, nie wolno ! Tak jest w podstawie programowej i kropka. Oczywiście Panie doskonale potrafią ” przemycić ” dzieciom literki i cyferki w formie zabawy ale nie ma czegoś takiego w Ich podręcznikach!
Nie chcę się spierać, ale u nas w podręcznikach “Odkrywam siebie Szkoła tuż-tuż ” są literki i nikt niczego nie przemyca, tylko uczą się oficjalnie liter, cyfr, działam matematycznych itd.
U nas nie ma potajemnego nauczania, czy przemycania. Również i w książkach z których uczy się syn w zerówce są literki, cyfry, działania matematyczne oraz różne zadania
Racja z tymi literkami…mój Mały jest 6-letnim Pierwszoklasistą, czyta, literki zna od dawna, cyferki również, dodawanie i odejmowanie trenuje na setkach…nudzi się na zajęciach szkolnych gdzie jest poznawanie każdej literki po kolei, ponieważ wiele dzieci w klasie nie zna tychże…w programie pierwszej klasy jest obowiązek nauczenia dziecka czytania do końca roku szkolnego…na szczęście poza poznawaniem liter i cyferek jest bardzo kreatywna wychowawczyni, miłośniczka podróży, zwolenniczka niestandardowych metod nauczania i za zgodą rodziców realizuje swój autorski program poza tym co musi…także nie jest najgorzej, myślę że grunt to osoby rozbudzające w dzieciach potencjał…do tego dziadek, który jest “wynalazcą” i zaspokaja ciekawość Małego w kwestiach “jak to działa, do czego to służy, z czego to jest zrobione” i ambitny Tatuś (potomek wynalazcy) parający się zawodem zaufania publicznego, dla którego nie ma odpowiedzi “nie wiem” no i Mamusia ( ta jest od dobrych manier i dyscypliny ;) )
a to dziwne, u nas w zwyklej panstwowj szkole dzieci w zerowce ucza sie normalnie liter, a moj mlody (szesciolatek) w pierwszej klasie kilka dni temu byl normalnie odpytywany z czytania.
Moj Adas ma (ku mojej uciesze) zajecia Malego Odkrywcy, w “zwyklym” panstwowym przedszkolu. Zajecia dwa razy w tygodniu kosztuja nas 150-180zl za caly rok. Bardzo mi zalezalo wlasnie na tych zajeciach no i strzal w dziesiatke bo Mlody tez uwielbia :)
Mój synek w 1 klasie ma zajęcia dodatkowe niepłatne 2 razy w tygodniu dla wszystkich 1 klasisó-ow “Mały europejczyk”
MM polecam z całego serca ten film każdemu kto ma dzieci lub w jakiś sposób je kształtuje szkoda tylko że jest tak trudno dostępny ;\ http://www.swiatowid.katowice.pl/index.php?id=alfabet
Ja liczę, że zanim moja L. pójdzie do podstawówki to w szkolnictwie wybuchnie rewolucja.
A wiesz, że w Bia jest szkoła demokratyczna? Oglądałam o niej reportaż jak byłam u mamy.
Wiem.. tyle, że akurat.. no wiesz.. teges, pw :P
Słyszałam różne opinie o szkołach demokratycznych – od bardzo pozytywnych do niezbyt pochlebnych… czy to miałaś na myśli MM?
Chodziło mi o to, że możecie się wybrać na przeszpiegi;)
Prof. G-K przychodziła na nasze wykłady ze swoim psem o_O
Ale generalnie jej program jest świetny i jest realizowany w wielu polskich przedszkolach.
Jeżeli chciałabyście się wybrać na fajne szkolenia montessoriańskie to mogę polecić dobre miejsce.
Ja też uważam, że jest tragicznie w polskich szkołach. Dzieci mojej ciotki chodzą do drugiej klasy i już nienawidzą czytać. Dlaczego? Bo Pani już w pierwszej klasie urządziła konkurs czytelnictwa z nagrodami. Paranoja. Ciąglę liczę, że za te 4 lata to się zmieni i nie będę zmuszona wysłać L. do prywatnej placówki.
A tak btw to myślałam, że z Mirą będziecie robić szkolenia dla blogerów. A Wy z taką inicjatywą wyszłyście. Cool
A z Lenką też tak liczę. Poza tym ona dostała się do kameralnej szkoły prywatnej, a Maksa poszłam za późno zapisać ;( (miał 3 latka, Lenka 6 m-cy).
Czytając ten tekst przypomniałam sobie początki szkoły. Miałam 6, 5 – roku (jestem z końca grudnia), gdy do niej poszłam. Pamiętam, że w przedszkolu poznawaliśmy już literki. Okazało się, że przez pierwsze parę miesięcy robiliśmy to samo (jak nie 75 % pierwszej klasy). To było strasznie nudne i w szybki, skuteczny sposób na dobre odchęciło mnie od szkoły.
mam szczescie obserwowac polska szkole nieco z boku, ale temat interesuje mnie bardzo i pewnych rzeczy czy problemow nie ogarniam. Z jednej strony nieco dziwny system i sposob nauczynia, choc tu duzo zalezy od samego nauczyciela, sa szanse na zmiany jak mlode pokolenia stana sie kadra nauczycielska. Ale i wielu rodzicow ma niefajne podejscie.
Zauwaz, jak wiele osob traktuje szkole jako kare, prace domowe jako cos strasznego, no nic tylko “ratowac maluchy”. Przed wiedza, nauka itp. Pojac nie moge. Zgadzam sie z toba w zupelnosci, choc nie moge zrozumiec czemu tego co ty proponujesz nie mozna miec w zwyklych panstwowych szkolach. I uwierzcie, ze nie o brakujace peniadze chodzi, bo wiele rzeczy da sie zrobic przy pomocy dobrych checi i zapalu.
Trzymam kciuki i bede sledzic jak sie to u was rozwija.
Gratuluje odwagi, ze chcesz na wlasnym dziecku przeprowadzic eksperymen.
Co do nauczania w domu… probowalam. Potrzeba do tego strasznie duzo samozaparcia i dyscypliny zarowno rodziny jak i dziecka. Nam sie nie udalo, ale nie zaluje wcale.
Jestem nauczycielem w gimnazjum i zgadzam się w 100%, że polska szkoła zabija kreatywność, my musimy uczyć pod klucz egzaminacyjny, nie mamy czasu na innowacje, bo w 45 minut, z których zostaje po czynnościach organizacyjnych 35 musimy zrealizować bezużyteczne dla dzieci cele z podstawy programowej. Nikt nas nie rozlicza z tego, kim są nasi uczniowie za 15 lat, liczy się tylko egzamin i jego wynik. Im bardziej myślący uczeń, tym gorsze wyniki, bo w testach nie ma miejsc na kreatywność, ja muszę uczniom lotnym, genialnym tłumaczyć, jak mają pisać test, żeby go zdać :(.
Koszmar!
O Matko! Pamietam to ze szkoły! W takowych testach zawsze miałam mało pkt, poniewaz nie potrafiłam wbić się w klucz!Koszmar. Już wtedy jako nastolatka uważałam to za totalna głupotę. Mnie było ciężko!Musiałam uczyć się pisac właśnie pod klucz!
Co prawda mam jeszcze czas, żeby wysłać córkę do szkoły ale jeżeli nic się nie zmieni to będzie to Szkoła Demokratyczna, od tego roku działa w Białymstoku, o ile się nie mylę to założycielką tej szkoły jest ta sama Pani co ma przedszkole montesori.
Jako pedagog podpisuje się rękami i nogami! Niestety, ponad połowa dzieci w szkole się nudzi, bo poziom zawsze dostosowywany jest do słabszych, nie lepszych.
Może część pedagogów w tym Ty jak rozumiem tak robisz. U mnie natomiast w szkole Pani zorganizowała sobie dodatkowe książki dla dzieci, które “pogram” szybciej łapią i te, które mają nudę robią dodatkowe sobie ćwiczenia. Wszystko zależy od podejścia nauczyciela, jeden robi pod klucz, drugi robi coś więcej i to od Was pedagogów też zależy co wybierzecie..
Dodam, że dodatkowych książek jest 19 na 25 dzieci, znaczy, że program ogólnie nie nadąża na naszymi dziećmi, a z tego wynika, że jednak jest czas na coś więcej..
Gdy otworzysz szkołę w Białym będzie powód aby zamieszkać w Bielsku bliżej teściów :).
Co do reszty nie wypowiadam się bo Wiki ma dopiero 2 lata, ale obok nas jest Szkoła Aktywności Twórczej, może tam ?:)
Mam dwuletnią córkę i myślę podobnie, jak ty. Przed wyrwaniem jej z polskiego systemu edukacji zatrzymuje mniejedna myśl, czy ona sobie później poradzi w życiu, jeśli się tego życia nie nauczy w szkole? Myślę tu o umiejętnosciach społecznych.
Czy poradzi sobie z szefem idiotą, albo z kontrahentem idiotą, albo z z sąsiadem idiotą jeśli nigdy wcześniej nie zetknie sie z nauczycielem idiotą? Co jest lepsze chronienie, czy nauka życia?
Marlena myślałaś o tej sprawie z od tej strony?
Masz starsze dzieci, może cos poradzisz?
U nas też są przeboje w przedszkolu. Mój Olo, lat 4 zaczął przedszkole od września. Trafił do grupy gdzie większość dzieci stanowią 5-latki przygotowujące się do szkoły, czyli zerówka. Kiedy te starsze dzieci się uczą, te młodsze mają siedzieć cichutko i np. kolorować. Jak dla mojego syna nuda. Od października prawie dzień w dzień wysłuchiwałam, że syn jest w przedszkolu niegrzeczny, nie słucha, przeszkadza. Do tego stopnia, że trafiliśmy na konsultacje do poradni psychologiczno- pedagogicznej :/ Tam orzekli, że Olo pomimo że późno zaczął mówić jest bardzo inteligentny, ciekawski i w niektórych aspektach przewyższa dzieci w swoim wieku. Nudzi mu się w przedszkolu i tyle…
Polecam ksiazke Sumerhill A.S Neill.” Ksiazka nie tylko dla kazdego rodzica czy pedagoga, ale takze dla kazdego czlowieka myslacego”
szkoda że mali odkrywcy nie działają u mnie w mieście :((((((((((((((((
Moja czteroletnia Córka poszła w tym roku do szkolnej zerówki. Jest zachwycona, a przedszkola nie zaakceptowala żadnego. Nauka przez zabawę, ciekawe historie np. o powstawaniu bursztynu, piramidach, wojsku. Codziennie zaskakuje mnie nowa wiedzą. 5h w tygodniu angielskiego, basen, szachy, kółko plastyczne, tańce , nauka gry na instrumentach, krav maga, francuski. Cały wachlarz zajęć dodatkowych. Niestety nie korzystamy ze wszystkich, bo najważniejsze są, póki mam jeszcze coś do powiedzenia ;-), treningi tenisa, które są dość czasochlonne.
Oczywiście szkoła prywatna, ale warta swojej ceny. I chciałabym bardzo aby wszystkie szkoły oferowały to, co oferuje szkoła mojej córki.
Dziecko mające możliwość wszechstronnego rozwoju, to dziecko szczęśliwe :-)
Boję się szkoły (warszawa). Córka , niespełna czterolatka, chodzi do genialnego przedszkola prywatnego, academy international na Bielanach ( przedszkole dwujezykowe). Edukacja przez zabawę to haslo przewodnie. Fart – grupa ma zaledwie 6 dzieci. To cos niesamowitego! Zaangazowanie kadry jest niedoprzecenienia. Moja corka niesamowicie sie rozwija, kocha ksiązki, kocha sie uczyć przez zabawę. Potrafi juz od roku napisac swoje imię, teraz potrafi napisać “mama, tata” rozpoznaje cale wyrazy. W przedszkolu stosowana jest metoda daltońska, program jest bardzo spójny.
Jezyk angielski corka chłonie baaaardzo, potrafi wplatac angielskie wyrazy, rozumie co do mówię i umie odpowiedzieć!
Jedną z ciekawych wydarzen, to organizowanie przez rodzicow “wypadów” do zakladu pracy w ramach projektu poznawania zawodow. To niebywale! Mąż zabrał całą grupę do laboratorium technologicznego przy produkcji pieczywa :) dzieci byly zachwycone i dlugo wspominały wycieczkę :) same mieszaly chleb, ukladały składniki na pizze, ozdabialy muffinki :)
Boję się szkoły :(
Zabije tę ciekawość, wrażliwość i związek emocjonalny z wychowawcą.
Jestem przerażona i non stop myślę co robić. Chyba jednak zdecyduję się na prywatną edukację mimo wszystko…
Nie podoba mi się takie generalizowanie, jaka Szkola jest zła. Nie zgadzam się!!
Moj syn poszedł do szkoły w wieku 5 lat i 8 mcy (urodzony w ostatnim dniu grudnia), teraz jest w 3 klasie. Żeby jeszcze dodać tło: czytał płynnie w wieku 3 lat (nie składał literek, tylko płynie czytał), liczył – mnozyl, dzielił, dodawał, odejmowal do 100 lub wiecej w drugiej grupie przedszkola.
Na temat pójścia do szkoły wciąż stykalam się z dwoma typami komentarzy:
1. Dlaczego wysyłasz go tak wcześnie???!!!
2. Co on będzie robił w szkole? Zanudzi się!!!!
No i okazało się, ze ani jedno ani drugie. W swojej klasie jest rzeczywiście najmocniejszym matematycznie dzieckiem, ale w szkole i w innych szkołach są podobne dzieci. Syn uczestniczy w rożnych konkursach i osiąga w nich bardzo dobre wyniki.
Nie nudził się w szkole – bo poza poznawaniem literek (2/3 klasy idąc do pierwszej klasy czytało) uczą się mnóstwa rożnych rzeczy. Pani dla zdolniejszych uczniów ma przygotowane trudniejsze zadania konkursowe.
Dzieci wciąż maja jakieś dodatkowe zajęcia: lekcje muzealne, zajęcia z doświadczeniami, spotkania z ciekawymi ludźmi, naukę szachow, naukę języka migowego, zajęcia archeologiczne, zajęcia na Uniwersytecie, na Politechnice, lekcje mediacji. Panie w świetlicy organizują dzieciom takie zajęcia, ze nie jesteśmy jedynymi rodzicami, którzy chętnie by się do takiej świetlicy zapisali… Mogłabym wymieniać długo… A dodatkowo BARDZO ważne!!! Klasa, kontakt z dziećmi, procesy grupowe, ktore zachodzą w tej grupie.
Moje starsze dziecko chodziło do prywatnego przedszkola, młodsze do państwowego. Bez porównania – przedszkole państwowe o niebo lepsze. Teraz państwowa Szkola, która ma rownież wady, ale… Mnóstwo zalet!!!! Nie da się generalizowac – są dobre i słabe placówki prywatne i dobre i słabe placówki publiczne…
Państwowe placówki lepsze niż prywatne, to dopiero generalizowanie ;)
Kinga, czy przeczytałaś wywiad z prof. Edytą? Być może Twoje dziecko było geniuszem matematycznym. Szkoła je po prostu uśredniła.
Jest miliard badań mówiących, że szkoła zabija zdolności i kreatywność. To nie wymysł MM. Po prostu tak jest. I można się na to godzić lub nie.
Dodam tylko, że w ogóle źle odebrałaś moje intencje. Ja się nie martwię samym efektem szkoły. Ja bym chciała, żeby nauczanie odbywało się w sposób ciekawy i tego polska szkoła nie przeskoczy przez 1000 lat. Że jak masz chemię to robisz ekperymenty fizyczne. Jak masz biologię i uczysz się o drzewach, to idziesz do lasu i macasz te drzewa.
Nauka miałaby być przyjemnością a nie lękiem (Twój syn po zna go już za rok)… To wieloaspektowy wątek ‘liźnięty’ pobieżnie.
Ja się zgadzam z LIN. Czytam Minimaliv, czytałam (mało tego wysłałam mailem nauczycielce córki) artkuły, które linkujesz i parę innych (i nie wszystkie tak przeciwne szkole państwowej jak cytowane przez Ciebie.), a że córkę właśnie puściłam do szkoły (do zerówki) to jest to temat, który mocno mnie “męczy”.
Podajesz temat bardzo jednostronnie, może to i dobrze, bo szkołę oprócz ustawy i pożal się boże pedagogów, tworzą też prawdziwi pasjonaci oraz my rodzice. I może Ci rodzice zaczną wreszcie coś od tej szkoły wymagać, bo mogą. Oczywiście nie można generalizować, ale jest naprawdę mnóstwo szkół gdzie nauczycielom i rodzicom “się chce”.
To samo z przedszkolami, to nie jest prawda, że dzisiejsze państwowe przedszkola są przechowalniami, nasze bierze udział w różnych programach, dzieciaki biły rekord guinesa w jednoczesnym myciu zębów, przeprowadzały eksperyment jaka jest różnica dla “bakterii” jak się myje rączki samą wodą, a wodą z mydłem (2,5- 3 latki!), chodzą na wycieczki, sadzą krokusy i robią tysiące różnych rzeczy.
Już wyżej pisałam jak Pani sobie radzi z dziećmi, które mają nudę. I powtórzę jeszcze raz są pedagodzy, którym się chce i muszą być rodzice, którzy o to powalczą, bo nie oszukujmy się całego szkolnictwa nie zmienimy, ale możemy mieć wpływ na tą nasza konkretną klasę i powalczyć o nią, zamiast tylko narzekać na państwową szkołę.
Dodatkowo mam zdanie, że dziecko uczące się w szkole państwowej uczy się więcej! Ale nie literek, cyferek, książek itd., uczy się, żyć w pełnym przekroju społeczeństwa, nie tylko tych co mają więcej i mogą sobie pozwolić na więcej, ale tez tych co mają jedne jeansy, nie mają kasy na wycieczkę na balet, w którym występuje koleżanka z klasy, albo pełnej śniadaniówki… Widzi i uczy się, dzielić. Uczy się, że nie wszystkie dzieci są “dobrze wychowane” (celowo nie piszę niegrzeczne, córka jest największą gaduła w klasie) ale są też i te, które nie mają podstaw wychowania i z tymi też należy się nauczyć żyć (lub omijać), bo takich też się w życiu spotka. Krótko rzecz ujmując rozwija nie tylko swoją inteligencję i wiedzę, ale tez swoją inteligencję społeczną.
Cóż ja traktuję szkołę jako źródło wiedzy i naukę życia w społeczeństwie takim jakie ono jest. Rozwijanie jej pasji biorę na siebie.
Ps, cholera mogłabym taki pisać i pisać…
Wciąż piszesz nie o tym o czym jest post. Czy znasz założenia szkoły demokratycznej lub montesoriańskiej..?
Polska szkoła nawet z dodatkowym baletem jest słaba. Mówią o tym wszystkie badania. ?Tysiące ludzi zgłębiających temat bije na alarm, aa Ty uważasz, że jest super. Ekstra! Cieszę się, że Ci się ten system podoba. Mi absolutnie nie! I Twoje argumenty tylko moje obawy potwierdziły…
Mniej agresji proponuję, a więcej czytania ze zrozumieniem :)
Gdzie ja napisałam, że jest super? Gdzie napisałam, że mi się podobna? Napisałam tylko, że są różne szkoły podstawowe i różni nauczyciele i że dużo zależy od nauczyciela i rodziców. Napisałam też, że szkoła państwowa to nie tylko wady, ma kilka zalet, może nie najważniejszych w żuciu ale jednak.. Są dobre i złe szkoły podstawowe i dobre i złe szkoły prywatne. Tylko tyle.
Napisałam to dlatego Marlena, że nie wszyscy rodzice mogą sobie pozwolić na Montessoriego czy szkołę demokratyczną albo nauczanie domowe i napisałam do tych rodziców, walczcie o swoją klasę i swoje dzieci.
) agresji, jestem bardzo pokojowo nastawiona do Ciebie. Ten bunt jest wykierowany w system edukacji. Ale to hmmm głupi bunt. Bo wiem, że nie da sie zabrać 10 klas po 30 dzieci żeby oglądać drzewa w lesie. A następnego dnia robić eksperymenty i palić szkołę ;). Wiem, że jest to cięzki temat. I nie wiem w 100% co stanie sie we wrześniu z moim synem. Ale nie godzę się i walczę. U nas nie ma wypasionych montesoriańskich szkół. Ale choć te pierwsze 3 lata chciałabym ‘ukraść’.. Choć trochę dać mu swobody w zdobywaniu wiedzy. system i tak kiedyś go dopadnie, ale czym nasiąknie za młodu to zaowocuje w przyszłości.
Od razu lepiej, bo widzisz ja z Tobą nawet nie chciałam polemizować. To, że myślimy nad tym, analizujemy i tu piszemy świadczy o tym, że leży nam na sercu. Szkoły, o których piszesz są jak najbardziej potrzebne i fajne, zero polemiki!!
Piszesz, że wiesz, że się nie da z 30 do lasu, a ja właśnie chcę, żeby się dało, żeby nauczycielce mojej córki się chciało i żeby wzięła ją na wycieczkę do lasu i pozwoliła schajcować to i owo.
Kradnij te trzy lata jeśli możesz i wierzysz, że to dla Twojego dziecka jest najlepsze.
A ja (upraszczając) będę co rano woziła córkę na 7.45 do szkoły, a w weekend pojadę z nią do lasu, albo przeprowadzić jakiś eksperyment na lodowisko ;) i też wierzę, że robię to co dla niej najlepsze :))
Ważne, żeby starać się. Mieć parcie na pomoc dziecku. Przypatrywać się jak sobie radzi. Mnie szkoła rozwaliła. Nigdy nie potrafiłam myśleć sztampowo. Miałam swoje kartki z uwagami :P.
Jak patrzę na Maksa to ma duże szanse pociągnąć mój los ;). Teraz ma doskonałą panią w p-kolu. Urodzonego pedagoga. Ale co będzie dalej. Dostanie łatkę ‘braku koncentracji uwagi’? Dziecko które 2h. potrafi wypełniać książeczkę z ustawieniami szachowymi. Które buduje roboty 2x po 45 nie oddychając ;). Martwię się serio bo brak u nas wyspecjalizowanej szkoły a ja musiałabym poświęcić wiele, żeby zaangażowac się w homeschooling czy prowadzenie jakiejś placówki. Póki co nie wiem. Mam pół roku. Martwię się tylko, że zapomnę, przerośnie mnie temat i ‘jakoś się potoczy’… :/
MM nie wiem czy Linkaa napisała coś niewłaściwego…w moim mniemaniu nie…mój Syn chodził do prywatnego przedszkola do kilkuosobowej grupy, gdzie zajęcia odbywały się od 9 do 15 tylko i wyłącznie w języku angielskim…nie muszę pisać, że koledzy z grupy byli starannie wyselekcjonowani….teraz chodzi do publicznej szkoły do pierwszej klasy i to teraz właśnie zaczyna dostrzegać różnice społeczne…wie, że są nie tylko bogaci, ale i biedni, rozumie, że kolega z klasy nie jest zapisany na obiady, bo jego rodzice mają za mało pieniążków, ba wyciąga z tego mądre wnioski i zawsze prosi o większą porcję przekąsek, żeby się podzielić…w prywatnej placówce wiele podstawowych problemów dzisiejszego świata po prostu nie istnieje, dziecko funkcjonuje w zawężonym światku, który jednak różni się od rzeczywistości…
Linkaa wiesz, pisząc to wszystko, nie tyle potwierdzasz obawy Marleny, co nasze założenia. A nasze założenia są takie, żeby uświadamiać rodziców w tym, jak beznadziejna jest polska szkoła. I oczywiście, że trzeba tutaj generalizować! Bo chodzi o cały system edukacji, który jest po prostu tragiczny! Jasne, że są cudowni nauczyciele, którym się chce. Ale my dla takich nie piszemy tych testów! Ci dobrze wiedzą, co mają robić i nie muszą nas czytać, oni są świetni i robią swoje! My piszemy przede wszystkim dla rodziców, żeby walczyli o dobre szkoły, o drugie domy swoich dzieci. Mnie czytają także nauczyciele – jedni otwarci – ci się nie oburzają na teksty, które krytykują oświatę, inni kłócą się ze mną i uważają, że niczego nie da się zmienić. Bo dobrze im, gdy siedzą za biurkiem i pierdzą w stołek. Zresztą, jeśli mnie czytasz to wiesz. I dla tych betonów właśnie piszemy, choć moja mama mówi, że to styropian, który da się przebić – taka wierząca jest hahaha. Ja też jestem wierząca. Wierzę, że się uda, i co lepsze, wiem, że to się zmieni, o czym niedługo pewnie poinformuję, bo w szkolnictwie zaczną zachodzić bardzo poważne zmiany. Ale wracając do Twojego komentarza, to smuci mnie tylko fakt (ale przecież to Twoja sprawa), że masz potrzebę traktowania szkoły tylko jako źródło wiedzy i nauki życia w społeczeństwie, a nie właśnie miejsca rozwijania pasji. Bo ja współczuję dzieciom, które pół dnia siedzą w ławkach wkuwając jakieś pierdy, a później muszą łazić na milion dodatkowych zajęć po pierwsze dlatego, że nie są w stanie w szkole przygotować się do żadnego egzaminu (polecam sprawdzić testy PISA) i biorą korki, a po drugie, mają tyle zadawane do domu, że brak im zwyczajnie czasu na rozwijanie swoich pasji. Nie wierzysz? Trudno. Poczekaj, aż Twoje dziecko podrośnie, bo ja dostałam mnóstwo maili od młodych ludzi (głównie gimnazjalistów, mniej ale także licealistów) załamanych systemem i tym, że jak już siadają do nauki gry na gitarze, to albo im się odechciewa, albo zasypiają, bo są tak wykończeni szkołą.
Nie atakuję Cię, żebyś tak tego nie odebrała. Przedstawiam swój punkt widzenia. Czyli w skrócie – tak, są fajni nauczyciele. Nie – system jest do dupy, większość nauczycieli jest do dupy, bo chroni ich karta nauczyciela i mają wszystko głęboko w dupie właśnie.
Pozdrowienia! :)
Mira: Ja się w dużej części z Wami zgadzam no!! Jednak (powtórzę się) nie wszyscy mogą sobie pozwolić na Montessoriego czy szkołę demokratyczną albo nauczanie domowe, są rodzice i dzieci, które muszą iść do państwowej szkoły.
Smuci Cię to jak napisałam, że traktuję szkołę, ale widzisz ja żyję w takiej rzeczywistości jakiej żyję, nie jestem fajterem, nie będę walczyła o cały system edukacji, ja walczę, żeby MOJA nauczycielka była pasjonatką, której się chce, żeby klasa MOJEJ córki poznała i przeżyła coś więcej w szkole niż “program i literki”. Jej pasje i lepszy rozwój, poznanie świata biorę na siebie, bo po jeden szkoła jak same zauważyłyście tego nie zrobi, a po 2 bo ja po prostu to lubię :)
Im szkoły bardziej ” twórcze” tym wyniki z Pisa gorsze… Korea, Singapur i Chiny, które przodują w testach Pisa mają świra na punkcie testów, klasyfikowania, podziału dzieci pod względem umiejętności i wszystkiego tego czego bardzo chcecie uniknąć.
Skąd to wiem ?
Przez 4 lata miałam dziecko w singapurskiej szkole. Dziecko które odrabiało po 60 zadań z matmy z dnia na dzień, pisało wypracowania chwalące tutejszy rząd, obserwowało robaki gdy kazano i czytało obowiązkowo 15 minut rano razem ze wszystkimi uczniami swojej szkoły. I pewnie Was to zdziwi, ale moje dziecko nie znienawidziło nauki… Czyta dużo, uwielbia matematykę i marzy o zostaniu lekarzem…
Oj, wolałabym żeby młody został drwalem niż uczył się w azjatyckiej szkole O.o
MM,
Ja nie napisałam, ze Szkola państwowa zawsze lepsza od prywatnej. Napisałam, ze wsród jednych i drugich są dobre i słabe i nie zawsze jest to tak rozłożone, ze ta państwowa zła.
Zastanawia mnie dlaczego piszesz, ze może Szkola usrednila moje dziecko i ze za rok pozna lęk. Przecież nie znasz ani dziecka, ani tej szkoły, skąd takie wnioski ;))))
Nigdy nikogo nie chce przekonać, zmienić na sile, każdy ma prawo do swoich opinii, a to Twój blog, więc masz jeszcze dodatkowe prawa. Jedyne co chce przekazać, to ze nie taki ten wilk straszny.
Znam tez beznadziejne szkoły państwowe i są bardzo dobre. Moj syn nie poszedł do tej najbliższej podstawówki, tylko do tej która mu wybrałam. I uczą tu tak jak mówisz: jest Szkola Mediacji i jak dzieci maja konflikt to mogą się zwrócić do Mediatora, który pomaga go rozwiązać. Wychodzą na dwór i oglądają drzewa, jeżdżą po całej Warszawie i uczą się o niej, panie ze świetlicy wciąż prowadzą nowy program, ostatnio uczyli się gwary warszawskiej, pojechali do fotoplastykonu. Uczą się doswiadczajac… Naprawdę, nie każda Szkola jest beznadziejna wierz mi…. I wiesz, na razie Szkola nie usrednila mojego dziecka, z radością patrzę jak się rozwija. :))) pozdrawiam
Od 4-tej klasy 90% dzieci w badaniach wyznało, że boi się jakiegoś przedmiotu. Stąd wnioski. Z innych badań wynika, że procent geniuszu matematycznego wsród 5-latków wynosi 56 procent zaś po szkole już 2%. Odpowiadałam statystykami. Warto jednak najpierw przeczytać podlinkowane artykuły :)
Otwierajcie!Macie dwa lata :)Moje dziecko proszę już zapisz na listę. Albo powiedz jak, gdzie i kiedy będę mogła to zrobić. Córa też ma “problemy z koncentracją”, więc proszę i apeluję… Czekam na Ciebie MM
A co Wy na to? Może jednak coś w tym jest? Jak rozwijać kreatywność, jeśli wszystkie pomysły ma się podane na tacy i nie doświadcza się nudy?
Drążę, choć sama nie wyślę dziecka do szkoły państwowej, nie tylko ze względu na jej poziom.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,141518,16952310,Akceptujcie_porazki_czyli_moj_pedagogiczny_sprzeciw.html?order=najnowsze
“W dorosłym życiu najgorsze jest to, że kreatywność czy naturalna ciekawość świata nie na wiele się zdaje.” No i ja się z panem nawet w 1% nie zgodzę. Bo tak jak prawi dobrze, że rodzic w swym dziecku widzi geniusza a on nie koniecznie nim jest tak reszta to banały i farmazony. Lepiej zagłębić się w http://wyborcza.pl/duzyformat/1,141115,16883764,Niszczarka_marzen.html
Niszczarka marzeń też mi trochę “zryła” spokojny sen
Odnośnie artykułu “niszczarka marzeń” i grzeczne/niegrzeczne dzieci, gdzieś kiedyś czytałam, że ogromna większość dzieciaków na pytanie jaki jesteś odpowiada “grzeczny”, “niegrzeczny”. I to dopiero jest smutne. “Chodź szybciej”, “nie dotykaj tego”, “nie bierz do buzi”, “bo się pobrudzisz”, “bądź grzeczną dziewczynką”, “jesteś bardzo niegrzeczny” i tysiące innych. Moim zdaniem to już rodzice, a nie dopiero szkoła niszczy tych małych badaczy i geniuszy.
jest też i druga strona medalu:
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,141518,16952310,Akceptujcie_porazki__czyli_moj_pedagogiczny_sprzeciw.html
Czytałam i sądzę, że ten pan nie skumał o co chodziło poprzednikowi. Bredzi nie na temat..
Ja też jestem pełna obaw i dumam nad wyborem szkoły dla Kacpra bo jest w wieku Maksa i ten wybór spędza mi sen z powiek.
Tyle, że wiadomo – im mniejsze miasto tym mniejsze możliwości, ja mogę tylko pomarzyć o wyborze takich zajęć dla młodego.
Mamy w mieście 2 szkoły prywatne i kilka państwowych , zajęcia dodatkowe ograniczają się do języków obcych i sportów.
U nas królują kulkolandy i basen :/
Na śląsku także poprosimy oddział!Tak jak najbliżej Pszczyny. Dwóch uczniów(moje szkraby) na pewno już będziecie mieć:) Nie ma zbyt wiele czasu, bo trzy lata, ale co to dla Ciebie?;p
Moje dziecko lat 4,5 chodzi na zajęcia z małej architektury uwielbia je i duzo sie uczy ostatnio o piramidach – w domu uczymy sie literek i cyferek liczenia przez zabawę.
Ps. Rajstopki za 109 zł. ? Omg omg :) nie wiedziałam ze takie robią :)
;)
Trochę się podłamałam…bo prawdą jest,że w natłoku problemów dnia codziennego i nadmiaru pracy nie bardzo się zastanawiałam nad edukacją mojego dziecka…które w przyszłym roku do przedszkola zamierzam wyprawić….nie jestem z dużego miasta,więc wybór mam średni…i tutaj boli mnie brak środków finansowych,które pozwoliłyby mi wybrać jedno z tych cudownych prywatnych przedszkoli…i szczerze mówiąc po przeczytaniu Twojego posta…tych podlinkowanych wywiadów to już się chyba załamię :( Z własnego doświadczenia wiem,że szkoła potrafi zabić każdą pasję,a nauczyciele zdołować i pozbawić poczucia własnej wartości niemal każdego….ale łudziłam się dotąd,że może to już się zmienia…a tu dalej jak w średniowieczu :( I co tu robić….?
W takim razie daję Wam 4 lata na otworzenie szkoły u mnie w mieście :P
Doskonale Cię rozumiem i chociaż moje dzieci są dużo młodsze od Twoich też chcę trzymać sie daleko od państwowych szkół, też skłaniam się w stronę homeschoolingu więc trzymam mocno kciuki i za Ciebie i za siebie ;-) Pozdrawiam Cię serdecznie
A ja to wam zazdroszcze, ze macie takie fajne zajecia dodatkowe. Mieszkam w NL i choc tu obowiazek szkolny zaczyna sie od 4 roku zycia, i sa rozne rodzaje szkol do wyboru, to zajec dodatkowych takich jak PL nie ma.
I tak sobie mysle, ze kazdy system zabija, tylko zabija moze cos innego. Wlasnje zapisuje corke do szkol, bo skonczyla 2 lata i bardzo sie martwie, bo nie wiem na co ostatecznie trafi.
Tak trochę abstrahując od tematu, mam porównanie miedzy wiedza i pojęciem ogólnym o świecie jakie ma przeciętny nastolatek z uk i pl. Pomimo systemu jaki u nas jest to nasze dzieci mają jakieś pojęcie o świecie. Kulturze, literaturze, sztuce, historii całego świata. A w uk to większość nawet nie wie gdzie na mapie znajduje się np. Hiszpania, czy co to luwr. Niestety uczą się tylko o swoim narodzie i kraju. Po drugie dziecko chodzace w uk do państwowej szkoły nie ma szans na studia…. Więc wcale tak różowo nie jest. Po publicznej podstawowce w londynie dużą część dzieci nie potrafi czytac….tak tam jest super…Marlena troszkę na ziemie zejdz i rozejrzyj się gdz. ie żyjesz. Poki co u nas biedne dzieci mają takie same szansę na zdobycie edukacji jak te bogate. W innych krajach już tak nie jest
Właśnie – sama kreatywność na mało się zdaje w dorosłym życiu. Czy w tych “nowych” szkołach też będzie nauka literek, cyferek … czy tylko tylko kreatywne, rozwijające pasje zajęcia? A resztę mają robić rodzicie? A co później albo co wtedy kiedy założycielom się znudzi ten temat? Szkoła/placówka przestanie istnieć i … Nie jestem wielką fanką szkoły, przeciwnikiem też nie ale drodzy rodzice nam też musi się więcej chcieć. A nie tylko rządać od szkoły! Podobnie jak LINKAA rozwijanie pasji i kreatywności moich dzieci biorę na siebie :) Bo to lubię. Może już takie podejścia były ale może otwarty list do Oświaty z żądaniem zmian ?
Trochę nie na temat ale jakiś związek ma – Moja córka jest przedszkolakiem i jak narazie mamy szczęscie do pedagogów, w swojej edukacji także na takich trafiałam. Jak mi tłumaczono po co ta cała nauka – Na studiach pani profesor patrząc na nas zadała nam pytanie “pewnie się zastanawiacie po co my Wam to wszystko wpajamy do głowy, co? Po co Wam te całki i inne nudne działania. Wiecie dlaczego? Bo my na tym oliwimy Wasze mózgi. Jak z tymi rzeczamy dacie sobie radę to świetnie poradzicie sobie radę z innym problemami .
Magdo, skomentowałabym to jakoś, ale z tej wypowiedzi bije ignorancja i zerowe zgłębienie tematu, więc pass.
Zachęcam Cię mimo wszystko do obejrzenia: https://www.youtube.com/watch?v=h11u3vtcpaY i linkowanego wcześniej http://www.ted.com/talks/ken_robinson_says_schools_kill_creativity
MM, artykuł przeczytałam, nie jest to pierwszy tekst pani profesor na ten temat, film na you tube znam od dawna. A nawet wiecej jakieś 2 lata temu konsultowalam z panią profesor przypadek mojego syna telefonicznie i mailowo. Syn jest tez pod opieka poradni dla dzieci szczegolnie uzdolnionych gfzie wyslal nas wychowawca klasy. Także te statystyki znam, ale mam tez w domu konkretny przypadek i mówię o tym konkretnym przypadku. Tak jak w szkole ;))) najlepiej uczymy się empirycznie, doswiadczajac, dotykajac ;))) także właśnie chce się podzielić konkretnym przypadkiem i nie tylko… Bo rozmawiam z innymi mamami. Naprawdę państwowa Szkola nie jest zawsze zła. Ma swoje wady, ale może tez mieć mnóstwo zalet, może rozwijać… Naprawdę może :))))) ale to zależy od nauczycieli i od nas rodziców bardzo :)))
A skad jest sukienka Lenki? Jest super :)
Zgadzam się, ze wszystkim. Tym bardziej, że Rysio ma bardzo podobnie, dokładnie taką samą łatkę przyklejono mu w przedszkolu: “Bark koncentracji”, a nad klockami Lego potrafi siedziec godzinami tak jak napisałaś nie oddychając. Teraz już wiem, że to po prostu system. Proszę otwórz tą szkołę! Mam nadzieję, że zgłosi się do Ciebie cala masa podobnie nastawionych rodziców i że wszystko się uda. Szkoda, ze nie mieszkamy bliżej, inaczej miałabys już Małe Dranie w swoich szeregach;)
Your comment*
Myślę, że szkoła by była dużo ciekawsza gdyby nauczyciele nie byli rozliczani za testy. Gdyby to na rodziców spadła odpowiedzialność za wynik na teście. W szkole podstawowej testy i tak nie ma sensu bo do któregoś gimnazjum i tak trzeba dziecko przyjąć.
Jako przyszłego nauczyciela cieszy mnie ta żywa dyskusja na temat szkolnictwa, wymiana zdań, argumentowanie.. Zgodzę się z Mamami, które są przedstawicielkami społeczności, w których niekoniecznie jest wybór dobrej szkoły. Sama pochodzę z bardzo małej miejscowości, w której przedszkole publiczne funkcjonuje na tak niskim poziomie, że aż żal o tym mówić. I choć moje poglądy na edukację w dużej mierze pokrywają się z Twoimi, wiem, że duża część rodziców z bardzo przyziemnych powodów, jakim jest m.in. brak pieniędzy, pośle swoje dziecko do jedynej szkoły publicznej jaka znajduje się w ich miejscowości. W mieście są o milion razy większe możliwości, wiem to, bo jako studentka mieszkająca obecnie w mieście, znam te dwa środowiska. Wierzę w młode pokolenie pedagogów, nauczycieli, ale i też coraz bardziej świadomych rodziców. Walczmy o zmianę systemu, walczmy o swoje prawa i przyszłość naszych dzieci (choć sama narazie nie jestem mamą), bo wierzę, że warto. Wkurza mnie czasem takie ideologiczne gadanie, że wszystko jest możliwe, stawianie postulatów niemożliwych do realizacji na gruncie polskim, ale przecież od czegoś trzeba zacząć. Im więcej rodziców będzie świadomych, im więcej ludzi zacznie wymagać więcej od szkoły i od edukacji publicznej, tym większa szansa na zmianę. Pozdrawiam ;)
Edukacja domowa nie jest mi obca. Co prawda mój syn ma dopiero 4 lata, ale od najmłodszych lat wspieram jego rozwój i podążam za jego zainteresowaniami. Zaznaczę, że nie jestem matką kwoką, która stoi przy dziecku i mówi „zrób tak i siak”. Nie przeszkadzam w jego zabawach, tylko wspieram .
Szkoła i przedszkola, nie wiedzą co robić w przypadku, kiedy dziecko ma problemy rozwojowe. Sama chęć i zapał do nauki nie wystarcza. Jesteś dobry, albo nie. Osobowość i kreatywność jest zabijana przez system punktacji i ocen a według niektórych nauczycieli trójkowe dziecko, to niejakie dziecko!
Nie chciałabym pisać na forum jak wygląda sytuacja w przedszkolach, ale spotkałam się ze strasznym traktowaniem dzieci.
Koniecznie muszę napisać, że oprócz szkoły my rodzice, powinniśmy podążać za dzieckiem i wspierać jego rozwój i zainteresowania.
Mam trzyletniego synka i jestem zainteresowana wszelkimi formami edukacji innymi niż “polska norma”. Gdybyście z kuzynką szukały chętnych do działania w tej sprawie, to się już zgłaszamy (jesteśmy z B-stoku). Czekam na wieści/posty w tej sprawie i pozdrawiam:) Mw
Makóweczki, i jak wygląda u Was temat ze szkołą? Pytam zarówno o szkołę dla Maksa jak i Twój własny projekt. Czytam Twoje wpisy na temat edukacji i obaw związanych z tradycyjnym systemem i jesteśmy dokładnie takiego samego zdania w tym temacie. Sama przeniosłam dziecko z przedszkola państwowego do montessoriańskiego i jestem pod ogromnym wrażeniem wpływu środowiska Montessori na moje dziecko. Chciałabym aby syn kontynuował naukę w szkole Montessori ale – mimo, iż mieszkam w Warszawie gdzie szkół takich jest niby sporo – niestety do pobliskiej go nie przyjęto (ponoć było 8 miejsc i 60 kandydatów…), inne są od nas dość daleko :( Bardzo mnie ten temat męczy i frustruje, nie chcę syna wysłać do szkoły rejonowej gdzie jest 15 klas pierwszych :( Ciekawa jestem czy udało Ci się otworzyć własną szkołę a jeśli nie to gdzie wyślesz synka? Czy do szkoły tradycyjnej?