Głosy rewolucji żywnościowej

Ta książka burzy nasze pojęcie o stabilności. Porusza, potrząsa, otwiera oczy. Wyrywa z wypracowanego ciepełka codzienności. Zobowiązuje do innego spojrzenia na świat wokół nas
Tematem zaczęłam interesować się nie tak dawno. Dokładnie 5 lat temu. W momencie kiedy moja mama otrzymała wyrok – kilka m-cy życia. Rak. Z przerzutami. Chemia. Odrzucenie chemioterapii przez organizm mamy. Koniec?
Wtedy zaczęłam swą przyjaźń z medycyną naturalną i dietami. Zdrowymi, naturalnymi, antyrakowymi cud – dietami. Do sprawy podeszłam sceptycznie. Jeśli lekarz nie pomoże to co tu zdziała czosnek i cebula.. .albo siara mleka krowiego. Jak się okazało natura działa cuda.
Opasła w wiedzę zaczęłam praktykować ją na mamie. Przecież nic nie mieliśmy do stracenia. Naturalne żywienie, warzywa, soki. Wszystko ekologiczne, nieprzetworzone. I suplementacja. Lekarze się śmiali i w głowę pukali. Ale sami nie mieli już pomysłu na leczenie. Zabronić nam także nie mogli. Najsmutniejsze jest to, że kiedy natura działa, leczy i pomaga stanowisko przedstawicieli medycyny kompletnie nie ulega zmianie. “Ot udało się”- kręcą nosem. A to co spożywamy ma przeogromny wpływ na nasze zdrowie. Czasami także… życie.
Ostatnio w moje ręce trafiła książka “Głosy rewolucji żywnościowej”
Ta książka burzy nasze pojęcie o stabilności. Porusza, potrząsa, otwiera oczy. Wyrywa z wypracowanego ciepełka codzienności. Zobowiązuje do innego spojrzenia na świat wokół nas. Na teraz i na przyszłość. Dla nas i naszych dzieci.
To książka która zaskakuje i odpowiada na szalenie ważne pytania:
– czy pizza z sosem pomidorowym na pewno jest warzywem?
– dlaczego 70% żywności zawiera GMO?
– jaki wpływ na nasz odżywianie mają koncerny żywieniowe, korporacje czy banki?
Niektóre fakty są wstrząsające czy też poruszające. Ale tak pozytywnie. Tak, żeby spojrzeć na swoje życie i dokonać właściwych zmian, zgodnie z filozoficznym przesłaniem “zmień dietę, zmienisz świat”. Na taki w którym dzieciom na całym świecie nie będzie brakowało ani zdrowego pożywienia, ani miłości. To przesłanie skierowane w przyszłość z zachętą do zdrowego odżywiania. Do troski o siebie i tych którzy kochają naszą planetę.
Książka o:
– sile odżywiania i filozofii istnienia
– o związku między przyjaźnią, a zdrowiem
– radości z jedzenia i uzależnieniem od niego
– związku diety z efektem cieplarnianym
…ale także o GMO, morderczym RANDAPIE i światowej ekspansji MONSANTO
Książka dla każdego kto chce mieć realny wpływ na swoje otoczenie ale głównie na kreowanie własnej przyszłości [do nabycia – TU].
Książka “Głosy rewolucji żywnościowej” o wyborach i wpływach, nawykach i ich braku została napisana przez dwóch panów Robbins (ojciec i syn), propagatorów ruchu na rzecz zdrowej żywności.
Wywołała burzliwą dyskusję przy rodzinnym stole. Muszę przyznać, że ją sprowokowałam, drążyłam temat, próbowałam przebić się przez stereotypy. Z uporem wracałam do haseł: zdrowie, małe kroki.. duże zwycięstwa…
Po otrzymaniu tej książki potraktowałam ją jak jedną z tysięcy książek na temat jedzenia, sceptycznie. Ponieważ jednak świat książek jest mi od dzieciństwa bardzo bliski, z szacunku postanowiłam ją przejrzeć. Przejrzeć czyli najpierw pooglądać, przeczytać wprowadzenie oraz krótkie fragmenty z początku i końca. I właśnie wtedy nabrałam przekonania, że ją przeczytam, ze podoba mi się nie tylko tematyka , ale i konstrukcja książki. Jej układ bazuje na wywiadach. Nie jakimś tam kolejnym wymądrzaniu się, ale rozmowie która została przeprowadzona przez bohatera na rzecz zdrowej żywności. Z największymi ekspertami od żywienia.
W pewnym momencie spostrzegłam, że czuję się tak jakbym to ja zadawała te pytania. Albo przynajmniej towarzyszyła zadającym je ludziom. Zaczęłam wgryzać się w temat, drążyć jego elementy, a potem łączyć je w całość. Kiedy udało mi się spojrzeć na problem całościowo poczułam się pobudzona i… bezsilna. Zdeterminowana i zła. Dlatego kiedy w szóstym rozdziale zobaczyłam wykrzyknik po wskazówce “pozbądź się genetycznie modyfikowanego jedzenia ze swojej diety i to natychmiast “, przeczytałam go szczególnie uważnie. Raz, a potem drugi. Niby jak każdy z nas coś tam o GMO słyszałam. Ale na pewno nie to, że naukowcy “zauważyli, że u zwierząt które karmiono tymi samymi organizmami modyfikowanymi genetycznie które znajdują się w naszym pożywieniu, wystąpiły problemy rozrodcze, układu odpornościowego, żołądkowo – jelitowego, został przyspieszony proces starzenia się. I na pewno nie to, że “odkąd GMO zostało wprowadzone na rynek(…) coraz częstsze stały się alergie pokarmowe, autyzm, problemy z układem odpornościowym, pokarmowym, rozwojem dzieci i wiele więcej.
A potem na końcu rozdziałów zawarte są specjalne fragmenty, wskazówki i zachęty pod hasłem : “kroki które możesz podjąć” oraz strony internetowe wspomagające temat. Postanowiłam uważniej poruszać się ścieżkami diety. Rozmyślam, planuje, komponuje.Patrzę na żywność jako “święty dar pochodzący od ziemi”, żebym mogła uświadomić sobie “ istnienie bliskiej relacji między nami a światem i biologią” Przekonałam się, że naprawdę mogę dokonywać wyborów z troską o zdrowie i naszą planetę.Że warto! I dlatego właśnie polecam tę książkę.
to poradnik z dowodami naukowymi czy literatura sensacyjna? Ostatnio mam pecha do pseudoporadników bez źródeł w przypisach, potwierdzających tezy autora.
Z badaniami, z nazwiskami z linkami.. Lub też po prostu o stylu życia, byciu eko i wege, poszanowania dla przyrody.
ALE.. gdybym Ci powiedziała, że mojej mamie nie pomogła medycyna konwencjonalna a dieta i suplementy.. uwierzyłabyś? Sama bym kiedyś nie dała wiary.
Ciężka sprawa i wieczny dylemat :/
Rozumiem doskonale. Uwierzyłabym. A to dlatego, że z chorobą możemy walczyć na wielu poziomach, o czym sama się kiedyś przekonałam. Ściskam!
Mizesz cos wiecej napisac o tej diecie dla mamy? Jakie suplementy? Mojej tez nie pomogla chemia, teraz ma radioterapie ktora ja rozwala, nie chce na nia chodzic..bierze wilkakore np.ale ja nie wierze, ze to pomoze..pije soki warzywne.nie wiem co jeszcze mozna zrobic?
Marlena, ja bym uwierzyła. Zdrowe odżywianie naprawdę czyni cuda.
A mozesz napisac cos wiecej o diecie, na jaka zmieniliscie mamie? Co wprowadziliscie? Wiadomo ze owoce, warzywa, zdrowo i naturalnie. A konkrety podalabys? Pozdrowienia;)
Mamę katowałam mniej restrykcyną dietą gersona. Próbowaliśmy także diety budwig, ale tu całkowite odrzucenie i bełt.
Do tego zalecenia z książki antyrak. Wszysto w zmodyfikowanek (przez doktor MM :P) wersji dla osoby po przebyciu raka przewodu pokarmowego i kawalątkiem jelita.
Np. mama nie może najeść się kiszonej kapusty i pełnoziarnistej kaszy bo skończy na ostrym dyżurze. Z resztą nie raz już odstawiła numer i było ją trzeba ratować (w tym raz ponownie kroić).
Z ciekawosci wpisalam “antyrak” w pewnej ksiegarni internetowej i wyskoczylo mi 9 pozycji! Czy moglabys napisac dokladnie o jaka ksiazke chodzi i czy jeszcze jakies pozycje z tej dziedziny mozesz polecic?
MM jak będziesz miała kiedyś więcej czasu to proszę podziel się z nami choć częścią tej wiedzy o dietach i suplementach.
Myślę, że to bardzo potrzebny i ciekawy temat.
Jakoś boję się wchodzić w rolę szamana. Nie umiem powiedzieć dlaczego. Napisałam wiele, może setki maili do osób które szukały pomysłu na dietę, suplementację osób chorych na raka. Ale ja nie chcę podjąć się wejścia w rolę do której się nie przygotowywałam studiując X lat. Ja uczyłam się, edukowałam pod konkretnego raka mojej mamy. Trochę potem przełożyłam na rodzinę (domowe soki, transfer factor dla dzieci, młody jęczmień jesienią i wiosną itp.). Ale nie czuję się na siłach doradzać społeczeństwu. Z resztą nie mam obecnie łatwości w przemawianiu, jeśli sama nie stosuję większości zaleceń (szczególnie nt. diety). To swego rodzaju praca, filozofia życia która bardzo podporządkowuje. Ciężko pozostać w ryzach, ale planuję poprawę :)
Fajnie by było przeczytać w końcu coś, co przedstawi jedno, pewne stanowisko, podparte dowodami. Bo chcąc dla dzieci jak najlepiej i wyczytując na każdym Internetowym portalu inne teorie, pozostaje mi obecnie jedynie fotosynteza. Można to też nabyć tradycyjnie w księgarniach?
To ja poszłam w druga stronę .. tą “i tak wszyscy pomrzemy” :P
Ale takie kop w tyłek co jakiś czas wskazany. Warto się choć trochę starać, myśleć, wybierać.
Bo na co dzień to średnio analizujemy np. … z czego zrobiony jest chleb sklepowy, wędlina czy skąd pochodzi obiadowy kurczaczek.
Doceniam troskę o zdrowie swoje i rodziny, dbanie o to co jemy i świadome wybieranie produktów żywnościowych. Chciałabym jednak wiedzieć, czy zdajesz sobie sprawę z tego, w jaki sposób powstają ubrania, które reklamujesz? Jak się ma tekst ” “zmień dietę, zmienisz świat”. Na taki w którym dzieciom na całym świecie nie będzie brakowało ani zdrowego pożywienia, ani miłości. To przesłanie skierowane w przyszłość z zachętą do zdrowego odżywiania. Do troski o siebie i tych którzy kochają naszą planetę.”, do faktu, że produkty, które promujesz są szyte, wykonywane przez wyzyskiwane dzieci i dorosłych? Dzieci pracujące w skandalicznych, szkodliwych dla zdrowia i życia warunkach, szyją ubrania reklamowane przez Twoje dzieci. Ja powiedziałabym, że przykładasz rękę do procesów, które niszczą środowisko naturalne, bo sieciówki, które wspierasz reklamą, w nosie mają środowisko naturalne. Także procesów zachodzących w społeczeństwie, zachęcając innych do skupiania się na sprawach materialnych i napędzania spirali “śmierci” środowiska i naszego zdrowia. Dla mnie to bardzo wybiórcze potraktowanie tematu. Byłoby mi miło, gdybyś nie usuwała tego posta, a na niego odpowiedziała.
Nie zdarzyło mi się reklamować żadnej sieciówki. Szafa moich dzieci to 80% handmade. Oby każda rodzina miała tak mały procent ubrań z fabryk o których piszesz.
Handmade, handmedem ale sami bawełny raczej na polu nie zbierają i nitek nie robią :P tkanina też skądś się wzięła. Ale myślę że to nie jest temat o którym mieliśmy dyskutować pod tym wpisem… co do jedzenia to ono ma bardzo duży wpływ na organizm… sama po pierwszej ciąży maiłam tak rozregulowaną gospodarkę hormonalną że mogłam zmieniać płeć co 2 miesiące ;P i lekami nie mogłam tego unormować dopiero dieta mi pomogła… więc nikt mi nie powie że nie ważne co jemy byle brzuchy były pełne…
Niestety, większość osób nie zdaje sobie sprawy, że bawełna jest rośliną, która jest ogromnie nawożona, traktowana wszelkimi pestycydami, herbicydami, środkami zwalczania owadów itd. Na dodatek pochłania ogromne ilości wody. Na jeden T-shirt potrzeba około 2000 litrów wody!!! Sama długo o tym nie wiedziałam. Im mniej kupujemy ubrań tym lepiej dla nas i dla środowiska :)
Tak, książkę można nabyć w księgarniach- wystarczy zapytać :) Empik ma książkę w swojej ofercie, ale też http://www.taniaksiazka.pl i inne.
Właśnie wydaje mi się że MM promuje na swoim blogu polskie, fajne handmade! Poza tym, jak można sprowadzać dyskusją na takie tory? Chyba ktoś napisał złośliwy komentarz wieki temu i czekał, pod jaką dyskusje może go przykleić… i prawie zrozumiał temat, Może od innej strony – Pani Maniu, to właśnie fakt, iż takie osoby jak Pani czytają tego bloga, powoduje, że MM pisze blog i promuje pracę dzieci w skandalicznych warunkach…
Hanno, daleko posunięte wnioski, jeszcze dalej niż moje, więc powstrzymam się od komentarza.
Dziękuję za odpowiedź MM. Niestety, przeglądając Twoje stylizacje, można zauważyć, że choćby Zara czy H&M, to wiodące marki w Waszych garderobach. A są to firmy, które w swojej polityce składają wielkie deklaracje pro społeczne i środowiskowe, a zarabiają na wyzyskiwaniu dzieci i ludzi dorosłych, za nic mając dobro środowiska naturalnego i zdrowie swoich klientów. Pozwoliłam sobie skomentować ten wpis, bo uważam, że podjęłaś bardzo istotny temat i jestem jak najbardziej za takimi wpisami. Piszesz, że ważny jest dla Ciebie los naszej planety :) i szczęście dzieci, więc zastanawiało mnie, jak daleko jest posunięta Twoja eko – świadomość.
Żeby w XXI wieku być 100% Eko i dbać o dzieci całego świata trzeba by było mieć swoje gospodarstwo i hodować/uprawiać wszystko z bawełną włącznie :) ja jako ciężki przypadek różnych niegroźnych dolegliwości (mam ich wiele, ale żadna nie wymaga
Leczenia) potwierdzam że dieta czyni cuda w zdrowiu fizycznym i psychicznym ale niestety trzeba być zdyscyplinowanym a to takie ciężkie :p
dla szukających pomysłów na zdrowe jedzenie :) polecam blog http://www.smakoterapia.pl :) dla mnie super przepisy i jakie zdrowe:)
Ale gdyby nie ta bawełna i jej zbieranie i ich i głodowe pensje to co zrobiliby tamci ludzie? Co z praca? Jak zarobili by na ta odrobinę jedzenia? I czy kiedykolwiek ktokolwiek miał czyste ręce? Kolonializm,wyzysk tamtych regionów miał miejsce od lat- chyba ze mowimy o jaskiniowcach. Tak rozumując nie powinnismy pic kawy i herbaty (choć tutaj w miarę latwo jest dostać fair trade ) jeść bananow(tutaj zmowa koncernów,niemalże cale dostawy do ue kontroluje jeden czy dwóch) jesc owoców z krajow z poza ue i usa(bo wyzysk!) Powinnismy wszystko obsesyjnie sprawdzać a i tak nie mamy pewnosci czy jakiś rolnik nie wyzyskuje pracownika tu na miejscu w Polsce? Czy nie pracuje tam za glodowa pensje jakiś uchodzca? Czy nie są to dzieci pracujące kosztem szkoly?
nie oszukujmy się -dietę zmieniamy dla samych siebie,nie dla świata -by egoistycznie,utrzymac przy życiu naszych najblizszych,wychowywać w zdrowiu dzieci. Co nas obchodzi tak naprawdę swiat? Chodzi o najbliższych. Zresztą świata sie nie zmieni,ale siebie samego i swoje otoczenie tak
pozdrawiam makoweczki :) i przepraszam ale nie mogłam -bo te zarzuty choć w kulturalny sposób podniesione są kuriozalne