Jak wybrać plecak do szkoły?
(jeżeli interesuje Cię tylko informacja o plecakach zjedź w dół to podtytułu “przegląd plecaków”)
Pierwsze emocje szkolne opadły. Niestety zapał i ekscytacja młodego również. Jednak to mój syn! ;)
Silnie walczę ze sobą, aby nie zalewać Was wpisami o tym co myślę o MEN, klasach łączonych (6 i 7-latki razem) w liczbie 25 (jedno dziecko zawsze bez pary), o planie lekcji z którym nic, tylko pracę rzucać i innych coraz to nowych pomysłach na zrobienie z naszych dzieci królików doświadczalnych. Nie piszę, bo wiem, że jest za wcześnie i sama doradzałam lekko przygnębionej przedszkolem Lili, Ani z nebule.pl, żeby tego nie robiła, bo może żałować za miesiąc, czy rok. Więc jęzor mam cały pogryziony i oddycham szczerą nadzieją, że to tylko początek.
Bo w przedszkolu na wstępie także nie było różowo. Pojawiły się kary, naklejki “chmurki” z którymi dzieci musiały chodzić całe dni i nazewnictwo “grzeczny – niegrzeczny”, rzeczy, które do rodzica bliskościowego, wychowującego w dziecko w szacunku, nijak nie pasowały. Panie chciałam wysłać w kosmos, a przynajmniej jeszcze raz do szkoły i w ogóle byłam załamana i rozczarowana. A potem okazało się, że miejsce to stało bezpieczną oazą, drugą po domu (naszym czy dziadków). Pani, ta ‘najgorsza’, która w moich oczach na początku była zmorą, szybko okazała się wspaniałym pedagogiem i złotym człowiekiem. Żegnałam ją ze łzami, życząc mojemu synkowi, aby w szkole znalazł równie oddaną i kochającą nauczycielkę.
Więc jest nadzieja. Nie czepiam się nauczycieli, bo kiedy widzę 25 dzieciaków, totalnie niezorganizowanych, płaczących, rozłażących się w każdym kierunku, krzyczących jedno przez drugie, to mam ochotę zawinąć się w kocyk i kiwać do wieczora. A ci ludzie, za marne pensje użerają się całe dni z cudzymi dzieciakami. Niby taką pracę wybrali, ale na Boga, co człowiek, lat 19 wie o życiu! A wtedy mniej więcej wybiera swoją drogę życiowo – zawodową. Więc za każdym razem mam ochotę tym paniom w przedszkolu i szkole pomniki budować. Ja bym się szybko z tej hałaśliwej bajki wypisała.
Czekam więc na moment w którym maluchy zaprzyjaźnią się ze sobą, a pani pozna dzieci i będzie wiedziała na co z którym dzieckiem można sobie pozwolić a co już sprawi, że młodziak będzie płakał w poduszkę do wieczora.
Bo to tylko dzieci są. Miesiąc temu byli maluszkami w przedszkolu. Siedzieli w ławkach ustawionych w kółeczko, dostawali zupę pod nos. Ich najważniejszym zadaniem było narysowanie kwiatka i zaśpiewanie piosenki. Pani wycierała nos i poprawiała spodenki jak się krzywo zapięły po skorzystaniu z toalety. Przytulała kiedy się przewrócili. Ogólnie… dużo przytulała. Była przyjacielem i powiernikiem. Dzieciaki także stanowiły zgraną paczkę przyjaciół. I nagle te wciąż żyjące w sielankowej rzeczywistości maluchy wrzucone zostały w ramy systemu. I widać jak bardzo nie pasują. Nigdy nie byłam fanką akcji “ratujmy maluchy”, bo założenia jej opierały się na “ratowaniu” dzieci przed nauką, a to bzdura. Dzieci chcą się uczyć. Potrzebują tylko przyjaznego, bezpiecznego otoczenia. Dziś nie jestem pewna czy publiczna szkoła umie takowe zapewnić. Obym pozytywie się rozczarowała.
No ale miało być o plecakach….
Przegląd plecaków
Posiadamy ich sztuk 4. Głównie dlatego, że większość dostaliśmy (a próbowano nam wysłać 2x tyle) do testów, więc od razu nadmienię, że nie ma potrzeby kupowania aż czterech. Chyba, że macie takie hobby, to kto bogatemu zabroni ;)
Po kilku dniach w szkole mogę śmiało orzec, że jeśli macie takie zasoby finansowe, ekstra byłoby zakupić 2 plecaki. Dlaczego? Każdego dnia są inne zajęcia. W tygodniu jest kilka dni kiedy do plecaka wystarczy włożyć 1 zeszyt i kanapkę. Bezsensowne jest wtedy nakładanie dziecku ogromnego, kilkunastolitrowego tornistra. Warto posiadać wtedy, mniejszy poręczny plecak. U nas tą rolę spełnia – Skip Hop:
Idealny na dni w których nie ma WF-u. Mieszczą się w nim formaty A5 i A4, oraz lunchówka, bidon (w bocznej kieszonce), piórnik i inne potrzebne przybory. Ten rodzaj plecaka przyda się także na zajęcia dodatkowe czy basen.
W tej opcji sprawdza się także, minimalistyczni i dizajnerski Kanken:
W dni w które dziecko musi zabrać dużo książek, zeszytów, przyborów lub worek na W-F czy więcej prowiantu, potrzebny jest duży, solidny tornister. Póki co tą rolę najlepiej ogrywa MadPax.
Nie dość, że jest niezwykle pojemny to jeszcze… podoba się kolegom i co najważniejsze – noszącemu go na plecach dziecku. 1000 pkt do lansu w szkole!
Nastraszona przez Was kupiłam jeszcze tornister w którym nie gniotą się rogi w książkach (>klik<), ale póki co nie mieliśmy zbytnio czego w nim nosić. Jest ogromny i na plecach wygląd tak:
Jak się mimo wszystko okazuje wybór plecaka to pikuś i każdy znajdzie coś dopasowanego do własnych potrzeb i stylu życia. Trzeba teraz tylko nauczyć dziecko, codziennie o nim.. pamiętać ;)
Witaj, nie martw się. Nawet jeśli faktycznie okaże się, że szkoła nie jest idealna, to Wy z mężem jesteście na tyle świadomymi, kochającymi i mądrymi rodzicami, że sobie z tym poradzicie i dacie synkowi takiego wsparcia jakiego będzie potrzebował. Trzymam kciuki:)
Mam nadzieję, że wszelkie obawy okażą się niepotrzebne, Maks będzie się czuł w szkole dobrze, a jego wychowawczyni poradzi sobie z całą klasą, kiedy lepiej się poznają :) W szkole mojej ośmioletniej siostry sprawę sześcio i siedmiolatków w jednym naborze rozwiązali tak, że utworzono osobne klasy dla sześciolatków, a osobne dla siedmiolatków. Jednak wszystko tak naprawdę zależy od pani wychowawczyni – to, jak dzieci będą się czuły w szkole i w klasie – od jej podejścia. Z tym bywa różnie w każdej placówce, ale bądźmy dobrej myśli, trzymam kciuki, żeby wszystko ułożyło się po Waszej myśli (choć ustawy nie zmienimy, niestety).
A Max poszedł jako 6 czy 7 latek do szkoły ?
A Maks nie miał aby iść do prywatnej/społecznej, kameralnej podstawówki?
W naszej szkole /podobno najbardziej renomowana i oblegana z państwowych w Bstoku/ jest 5 klas 1szych, dzieci zostały zgodnie z rozporządzeniem podzielone na klasy zgodnie z peselem, takze nie ma szans na 6 i 7 latki w jednej klasie
“Więc jest nadzieja. Nie czepiam się nauczycieli, bo kiedy widzę 25 dzieciaków, totalnie niezorganizowanych, płaczących, rozłażących się w każdym kierunku, krzyczących jedno przez drugie, to mam ochotę zawinąć się w kocyk i kiwać do wieczora. A ci ludzie, za marne pensje użerają się całe dni z cudzymi dzieciakami. Niby taką pracę wybrali, ale na Boga, co człowiek, lat 19 wie o życiu! A wtedy mniej więcej wybiera swoją drogę życiowo – zawodową. Więc za każdym razem mam ochotę tym paniom w przedszkolu i szkole pomniki budować. Ja bym się szybko z tej hałaśliwej bajki wypisała.”
Jestem mamą, nauczycielem przedszkola. Pracuję w publicznej placówce, za marną, a nawet gorzej niż marną, pensje…. Bardzo ci dziękuję za te słowa :) może chociaż kilkoro rodziców, których dzieci poszły pierwszy raz do przedszkola/szkoły przeczytają twój tekst i pójdą po rozum do głowy-nie będą obwiniać nauczycieli za głupote MEN.
To jak wyglądają realia w polskich placówkach edukacyjnych niestety nie zależy od nauczycieli. Gdyby zależało od nas pewnie 6 latki dalej byłyby w przedszkolach, moglibyśmy uczyć tam dzieci czytać i liczyć a grupy byłyby mniej liczne (25 to tragedia i nie chodzi o to że nie jest parzysta, najgorsze że przy takiej liczbie nie jestem w stanie podejść indywidualnie do każdego i pomóc w nauce tak jak tego potrzebuje)
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że rodzice nowych dzieci są zazwyczaj rozczarowani na początku przygody z placówką, co nas nauczycieli dodatkowo frustruje, nie mówiąc już o tym że dostaje nam się za całe to zło które wymyślił MEN….
Drżę o moje dziecko w przedszkolu, pewnie będę drżała w szkole i myślę, co mogę zrobić by ona to przetrwała? Czy to przygotowanie do równie trudnej i często pełnej idiotyzmów pracy zawodowej?
Czekałam na Twoje pierwsze słowa odnośnie systemu. Mam szescioletniego pierwsza ka w domu i jestem w kiepskim nastroju, formie itp itd… mała podobnie. Wielkie szkolne zachwyty jakoś nas omijają… Czuję się zagubiona i wiem, że nie mogę wspierać systemu, a jedynie tłumaczyć maluchowi jego niedoskonałość. Smutne to. Napisz więcej -jak Wam idzie i jak Maks się odnajduje. (Mamy skip hopka, jest dość “na styk” i na codzień nie wkładam lunchowki tylko pudełko z jedzonkiem, bo sama torebka zajmuje sporo miejsca…)
ja tam jestem fanka najzwklejszych tornistrow typu herlitz – po ilus przymiarkach na plecach dziecka musze powiedziec, ze nic ich nie pobije. Sa bardzo funkcjonalne, przemyslane, idealnie leza, stoja postawione, klapa sie nie zamyka jak sie otworzy, zamyka sie sama jak sie zamknie itd.
MaxPad wyglada swietnie – bablowy kosmiczny chcialam, przepiekny jest, ale wielki jak nie wiem, wiekszy od tornistra i co najgorsze – sposob otwierania bardzo utrudnia dziecku wglad do srodka, wkladanie a4, to zaokraglone dno tez nie ulatwia ukladania rzeczy. Wyjatkowo niepraktyczny gadzet, choc wizualnie genialny.
Kanken ma beznadziejne szelki i… no dobra, juz nie bede pisac, zeby nie bylo ze tylko krytykuje, ale mialam go pare dni temu w reku.
Nie bron sie tak na sile przed tornistrem jaki nosi wiekszosc dzieci.
Trzymam kciuki za szkole, dobrze bedzie!!
My też mamy tornister typu herlitz i jest super funkcjonalny. Do tego plecak na basen, plecak na treningi piłkarskie, lunchbox (ale nieużywany bo wszystko się ładnie w tornistrze mieści)…i 3 worki… ;) Mój mąż codziennie zabija mnie wzrokiem jak widzi to wszystko hahaha
Mialam sie nie wypowiadac, (zgodnie z zasada nie znam sie, to sie wypowiem;)ale co tam;) Kanken to nie jest plecak odpowiedni do szkoly podstawowej – chyba ze dzieci ida na wycieczke i trzeba im zapakowac tylko jedzenie plus bidon – ale nawet na takie “okazje” nie dalabym go dzieciom. To plecak dla starszych, gimnazjum, szkola srednia, gdzie wystarczy 1 zeszyt do wszystkiego plus dlugopis na dnie (i paczka papierosow ukryta w malej kieszonce:))) Te chude szelki wrzynajace sie w ramiona, dla mnie kosmos. I pisze z doswiadczenia- mam kankena, uzywam go czasem zamiast torebki;) moj syn ma malego kankena ktorego nosi tylko do przedszkola (pakuje tam sniadanie) i to w drodze dom – samochod – przedszkole. Jest tyle lepszych opcji dla dzieci, ze nie warto akurat tego designerskiego i modnego plecaka przedstawiac jako cos odpowiedniego dla 6,7 latkow.
Czasami też … mam dość. Najbardziej wkurza mnie,ze choć w klasie mamy same 6latki to skład jest trochę średni, bo 13chłopców i 5 dziewczynek :/ W drugim dniu byłam w stanie poruszyć niebo i ziemię,by przepisać córkę do innej klasy,bo jak tak moja pierworodna sama w parze i w ławce bez tabuna koleżanek ? Wdech, wydech i jeszcze raz wdech.
Po pierwszym dniu okazało się,ze mojej córce wcale to nie przeszkadza i przeżyła siedzenie w jednej ławce z chłopcem, ba nawet mówiła,że fajnie się z nim rozmawiało. Później trafiła do jednej ławki z dziewczynką do tego bardzo fajną. No i plus znalazłam nawet – na urodziny zaprosi wszystkie koleżanki z klasy,a my nie będziemy martwili się,że bankructwo nam grozi ;p
Wychowawca klasy to super kobieta i dzieci na prawdę ją kochają.
Czekam więc co dalej nas czeka, gdy przyjdą zadania domowe, nauka itd.
A plecaki macie super, my tornister podarowaliśmy sobie na razie i wybrałam razem z córką plecak SkipHop tylko wersję totalnie dziewczęcą z chmurką ;)
Plusior ogromny – nikt takiego nie ma w chyba całej szkole, więc jak to napisałaś “1000 pkt do lansu w szkole” ;) Mieścimy wszystkie książki, piórnik, śniadaniówkę,a nawet strój na wf :))
Zdecydowanie plecak lanserski wymiata.
Nie sądziłam, że wybór tego elementu hmm garderoby? to taki problem. Gdzie nie wchodziłam, były wielkie poszukiwania tego jedynego wymarzonego.. całe szczczęście mam jeszcze 5 lat na takie rozmyślania ;)
Moja trzylatka w przedszkolu. Mija pierwszy tydzień i póki co wraca do domu najszczęśliwsza. Możliwość obcowania z grupą dzieci daje Jej ogromną radość. Kamień z serca, bo drżałam jak osika ze strachu czy Młode się zaadoptuje.
Co do plecaków, MadPax najlepszy! Już widzę ten lans :D
Marlena, dawaj namiary na meble. Wiem, że są z Ikei ale właśnie takich poszukuję.
Moi chłopcy jeszcze są w zerówce (uratowani przed szkołą – dosłownie – bo u nas nie ma warunków dla takich maluchów) i zakochani w swoim przedszkolu, więc póki co przymierzam się do akcji remontu pokoju. Poczekam do wiosny, bo być może zapragną osobnych pokoi. W każdym razie, mam wizję białych mebli i te z pokoju Maksa są świetne!
Plecaki super, ten ostatni najmniej zdobył moje uznanie, reszta wymiata. Fajnie wiedzieć, że nie trzeba kupować wielkiego kartonu, którym przypadkowe uderzenie w głowę może zabić ;) Coś czuję, że wezmę udział w akcji wyprzedaży Makóweczkowych plecaków.
Marleno przykro mi, że na wstępnie masz takie obawy i rozczarowanie, ale podziwiam Twoja dojrzałość i myślenie perspektywiczne. Nie jesteś jednym z obrażonych, załamanych rodziców (takich tez jak najbardziej rozumiem i szanuję ich uczucia) lecz tym, który wierzy, daje szansę, daje czas…dziecku, nauczycielom, placówce. Chwała Ci za to :)
Polska szkoła nie jest idealna, wyobrażenia i oczekiwania rodzica zawsze w momencie zderzenia z rzeczywistością budzą frustrację, obawę, smutek.
jedyne, co mogę poleci, to rewalidacja swojego podejścia, zdrowy, szczery kontakt z wychowawcą, współpraca z tą nieidealną placówką.
Co do faktu wyboru prywatnej czy publicznej szkoły…ja pracuję w gimnazjum i widzę dzieci po prywatnych szkołach podstawowych, gdzie były mało liczne, kameralne klasy i widze dzieci po publicznych podstawówkach. To są inne dzieci, z innymi potrzebami i innymi problemami. Te dzieci z prywatnych szkół maja silna potrzebę indywidualizacji pracy, uwagi, opiekuńczej, troskliwej postawy nauczycieli, często są zagubione w 30 osobowej klasie nastolatków, popadają w liczne konflikty i obrażają się na otoczenie. Z drugiej strony są znacznie pozytywniej nastawione do samej nauki, zdobywania wiedzy, są pełne pasji, zainteresowań i wrażliwości.
Smutno mi, gdy w tej 30 osobowej klasie nie jestem w stanie udzielić im takiego wsparcia i zainteresowania podczas tych 45 minut, jakiego oczekują.
Dzieci z publicznych szkół łatwiej adoptują się w gimnazjum. Relacje z rówieśnikami z różnych środowisk społecznych sa dla nich naturalne.
Chyba jednak moje dziecko pójdzie do publicznej szkoły podstawowej, ale nie ma jednej słusznej decyzji.
Marleno życzę Wam coraz jaśniejszych, szkolnych dni :).
Dziękuję za ten komentarz :) Bardzo dużo ostatnio o tym myślałam i podjeliśmy decyzję o prywatnej podstawówce, choć właśnie te opisane przez Ciebie wady mnie martwiły. Ale chyba wymyśliłam na to sposób ;) Mój syn po lekcjach chodzi na treningi piłkarskie do państwowej szkoły, gdzie przebywa i przyjaźni się z większą grupą dzieci z różnych środowisk – myślę, że dzięki temu w przyszłości będzie mu łatwiej odnaleźć się w państwowym gimnazjum lub szkole średniej (bo gimnazjum też rozważam prywatne jak tak dalej men będzie postępował). Na razie widzę same plusy tej sytuacji, ale życie pokaże jak to będzie :)
Jako absolutna fanka Skip Hop pragnę potwierdzić, że te plecaki naprawdę dają radę dla pierwszaków. Śmiem nawet powiedzieć, że nie jest jeszcze potrzebny wypasiony tornister, ale to już chyba zależy od szkoły – jeżeli dziecko większość przyborów może zostawić w placówce, to warto z tego korzystać. Osobiście, dla zdrowia psychicznego swojego i potomstwa, niektóre (najważniejsze) akcesoria mam podwójnie. Są i w domu i w szkole, nie trzeba ich targać, a u nas to ważne, bo ze względu na dynamicznie zmieniające się warunki życia zawodowego, dziecko często musi polegać na dziadkach. A dziadki nie kumają, że linijka musi być w minonki i gotowe pakować do piórnika “zwykłą” ;)
My mamy na wiosce szkole do kl 3 W pierwszej klasie jest 12dzieci w tym tylko 2 dziewczynki Pani wychowawczyni jest super i radziła żeby kupić usztywniany tornister i taki też kupilam synowi :) z waszych tornistrów najbardziej mi się podoba ostatni
Ja z doświadczenia (syn najstarszy 5-ta klasa, średni 3-cia) moge polecić zestaw Topgal (mamy modele chili) na codzień do szkoły + Deuter Junior na wycieczki. Obu się sprawdziło. Topgal nie jest wielkim “pudłem” jak niektóre tornistry, ale jest sztywny, ma super szelki i u nas dobrze leży, a ksiązki się nie gniotą. Na dodatek są moim zdaniem nie do zdarcia. Starszy nosił swój 1-4 klasa. W sumie nie jest w jakims złym stanie, oddam go jeszcze jakiemuś dziecku. ,Średni syn własnie nosi 3-ci rok swój Topgal. Na szkolne wyjścia mają Deuter junior i to też super opcja, fajnie leżą na plecach, zabieramy też na wszystkie rodzinne wycieczki. Na dodatek plecaki nie do zdarcia, po kilku latach wyglądają jak nowe nadal. Do 5-tej klasy ma Deuter Giga, kupiony w sumie jako plecak na laptop, ale do szkoły, do starszych klas okazał się nadawać idealnie.
Te wszystkie dylematy i smutki chyba są wpisane w ten czas :/ My zdecydowaliśmy się na szkołę prywatną, choć martwię się tym, że dzieci w klasie jest mało i życie społeczne przez to ubogie. U nas też nieparzysta liczba dzieci, ale pani ustawiła ławki w kwadrat i jest super. Też na początku nie byłam zwolenniczką “Ratujmy maluchy”, ogólnie to nie lubię jak ktoś walczy, wolę jak ktoś ulepsza. Ale teraz sobie myślę, że “Ratujmy maluchy” ratuje dzieci nie przed nauką (bo przecież w zerówce też się dzieci uczą tylko w innych/lepszych warunkach), a właśnie przed Men-em i totalnie nieprzygotowanymi szkołami na maluchy. Mój syn po lekcjach chodzi do państwowej podstawówki na treningi i warunki (łazienka, szatnia itp.) mnie przerażają jak pomyślę, że miałby z tego korzystać na co dzień. Moje dzieci są mega obrzydzone jak się zachce siusiu i musimy skorzystać (zawsze są pytania “tu nie ma papieru?” ” tu nie ma mydła?”, “tu nie ma ręczniczka?”) :( My skapitulowaliśmy i prywatna szkoła to nie kaprys, a ucieczka przed tym syfem…
U mojego syna w klasie jest 25 dzieci, podczas, gdy w pozostałych dwóch klasach pierwszych- 18 i 19! Żeby tradycji stało się zadość- to na mojego syna padło, że siedział w ławce “na trzeciego” z boku- tam gdzie zaraz nad kolanami biegnie rurka z wieszaczkiem na plecak. Może i on sobie z tego wiele nie robił, ale dla mnie to już problem. A co jest w tym najlepsze: dopóki moje dziecko było w przedszkolu, ja miałam o takich mamusiach latających do pani o byle pierdołę jak najgorsze zdanie. I oto nagle ja stałam się tą mamusią. Wytrzymałam do piątku. Poszłam do Pani. Przedstawiłam się. I usłyszałam- “właśnie czekałam, kiedy się Pani u mnie pojawi…”
W tym tygodniu ławki są połączone w trzy rzędy. Jest punkt :-)
Chyba nastąpiło pomieszanie z poplątaniem. Ale nie dziwię takiej propagandy rządowej i w mediach to nawet komuna nie miała.
“Nigdy nie byłam fanką akcji „ratujmy maluchy”, bo założenia jej opierały się na „ratowaniu” dzieci przed nauką, a to bzdura. Dzieci chcą się uczyć. Potrzebują tylko przyjaznego, bezpiecznego otoczenia. Dziś nie jestem pewna czy publiczna szkoła umie takowe zapewnić. Obym pozytywie się rozczarowała.”
Oni walczyli o naukę dla sześciolatków ale w warunkach przedszkolnych.
Trafilam tu przypadkiem,bo temat mi bliski. Chcialam sprostowac kwestie Ratuj maluchy. Panstwo Elbanowscy NIGDY nie bronili dzieci przed nauka!Walczyli i walcza z nieprzygotowanymi szkolami, ignorancja MEN i rozwalaniem polskiego systemu edukacji.
Witam, ja z innej beczki co to za drzwi na zdjęciu z Maksem?
Jestem w ogóle w szoku, że można kazać dziecku chodzić cały dzień z naklejką ,,niegrzeczny”. Czy to nie jest pewnego rodzaju …przemoc? Wiecie, ja kompletnie nie chcę wyjść na histeryczkę, ale dla każdego dziecka czy to 6 czy 7 letniego szkoła jest czymś nowym, musi się zapoznać z terenem, zaakceptować go. Gnębienie w ten sposób na początku jest karygodne i nie powinno mieć miejsca. Bo dziecko może się bardzo zniechęcić.
Ja po dwóch tygodniach szkoły, a Jachu chodzi jako 6latek jedyne do czego mogę się doczepić to do angielskiego. Moje dziecko nie ma zdolności plastycznych. On nigdy nie lubił kolorować ani rysować. Taki typ. A tu mu każą na lekcji narysować ogórki, czekoladę w papierku, świnkę … Wiesz on się nie wyrobił na lekcji i przez to dostał zadanie do domu. Ale ja pytam – co za idiota robił ten podręcznik? Czy nie mogły być tam naklejki? Przecież te dzieci ćwiczą dopiero szlaczki, ćwiczą małą motorykę.
U nas w klasie jest … 20 dzieci. 10 chłopców, 10 dziewczynek i 7 dzieci z rocznika 2008. Udało się. Pani jest niesamowita. Na zachętę zaczęła dawać dzieciom słoneczka, nie każe, tłumaczy, nawet przytula. Dlatego nie wyobrażam sobie takich kar. I jako rodzic mocno bym reagowała.
O, też mamy taki plecak od Skip Hopa i zgadzam się w 100% – idealnie spełnia swoją rolę, kiedy do szkoły potrzebne są tylko zeszyty, podręcznik i piórnik :) Zgadzam się, że nie ma sensu obciążać dziecka ciężkimi tornistrami każdego dnia, naprawdę warto zainwestować w dwa plecaki i dobierać je w zależności od potrzeb.
W klasie mojego syna stoi pudło w którym dzieci przechowują stroje na “wf” w woreczkach – nie muszą każdorazowo nosić. Polecam :)
Witam :) Czy możesz proszę napisać jak sprawdził się ten plecak MadPax? Po dłuższym czasie, mojemu synowi się bardzo spodobał. Jeden mały już ma – z rakietą. No ale do szkoły przydałby się wiekszy. Dalej po tylu latach polecasz MadPax? Czy może coś innego? Mój syn od września idzie do szkoły i chciałabym wybrać mu plecak, który będzie wygodny i będzie mu się podobał.
Idealnie! 4 lata i wciąż jary! Pojemny, wygodny.. Imho super!