Jak wychować kochające się rodzeństwo
Maks i Lenka niesamowicie się kochają. Bawią się razem, godzinami, negocjują, rozmawiają. Planują, obejrzą tak, żeby każdemu się podobało, lub gdzie pójdą/pojadą. Ustępują sobie nawzajem, dbają o siebie. Bronią się nawzajem jeśli – w ich odczuciu – jesteśmy niesprawiedliwi dla drugiego. Mają swoje sekrety i plany. Przytulają się, pocieszają. Złoszczą i za chwilę godzą.
Wszystko to wydaje się niby oczywiste, jako, że odniesienia nie mamy, jednak wiele mam dziwi się patrząc na ich miłość i bezustannie pyta: ‘Jak to zrobiliście, że oni się tak kochają?’
Jak wychować kochające się rodzeństwo? – to pytanie padło także wielokrotnie z Waszych ust w ankiecie, jako prośba tematyczna, lub w mailach czy też wiadomościach prywatnych.
Zakładam więc, że ten temat może być problematyczny.
Niech zdanie powyżej nie sprawi, że pomyślicie, że uważam się za alfę i omegę i specjalistę od braterskich relacji. Wręcz przeciwnie. Ja po prostu…
1. Jestem jedynaczką
Myślę, że to fajna baza, jako, że nikt nic nie schrzanił w moich relacjach z rodzeństwem, ponieważ go nie posiadałam. Większość z Was ma braci lub/i siostry i jakieś wspomnienia, mniej lub bardziej traumatyczne z tym związane. Tego mama faworyzowała, ta to była ulubioną córeczką tatusia, a ja… i tu opowieść. Wchodzicie więc w relację swoich dzieci z jakimś bagażem własnych doświadczeń i postanowień ‘ja to nie będę tego i tamtego’ a potem często te wyniesione z domu przyzwyczajenia biorą górę, bo…
2. Pan Tara ma rodzeństwo
Widzę to po swoim mężu. On dla odmiany posiada dwie siostry, ma jakieś tam wyobrażenie o traktowaniu się rodzeństwa (ale także rodziców vs dzieci w liczbie mnogiej) i czasami wyskakuje do dzieci z takimi nowinkami, że nogi mi miękną, blednę i nie wiem skąd w ogóle tak durne zdania wzięły się w ustach naprawdę świetnego ojca. Jemu po prostu włącza się automat z przeszłości i rzuca “Maks, jesteś starszy, musisz się zajmować młodszą siostrą”. I tu wkraczam ja, obrońca uciśnionych.
Ale o tym za chwile…
3. Fundamenty
Oglądaliście bajkę “W głowie się nie mieści?”. Więc wiecie o czym piszę. Baza rodziny, otoczenia w którym się wychowują dzieci ma ogromny wpływ na ich relacje między sobą. Zanim dojdziemy do sytuacji w której to dzieci są bohaterami opowieści, skupmy się przez chwile na naszym otoczeniu. Jak funkcjonuje rodzina? Czy jest w niej dużo ciepła, miłości i zrozumienia? Czy dzieci wiedzą, że rodzicom można ufać, rozmawiać z nimi, zostać wysłuchanym? Czy cała rodzina uczestniczy w jakiś zajęciach, zabawach?
Mogłabym nawet zaryzykować stwierdzenie, że solidny punkt trzeci, wystarczy, żeby dzieci miały ze sobą dobra relację i umiejętnie się komunikowały. Jeśli robią to rodzice między sobą, rodzice z nimi, naturalną konsekwencją jest to, że dzieci zaczną podobnie traktować siebie nawzajem- z szacunkiem, miłością i zrozumieniem. Nie oznacza to pogrążenia się w wiecznej sielance i stanie ZEN. Tak jak konflikty pojawiają się w domu, między rodzicami, tak będą pojawiały się wśród dzieci, ale umiejętność rozwiązywania tych problemów, komunikuje dzieciom jak oni mogą to robić między sobą.
Spytałam na potrzeby tekstu Was, kilkoro znajomych, moich rodziców, kuzynki o to co najbardziej bolało ich w relacjach rodzic – rodzeństwo.
Wymienialiście głównie:
- -porównywanie dzieci
- faworyzowanie któregoś z dzieci
- noszenie ubrań po rodzeństwie lub ogólnie braki finansowe zw. na liczne rodzeństwo
- obowiązek zajmowania się młodszym rodzeństwem
- obowiązek ustępowania młodszemu rodzeństwu
- posiadanie wspólnego pokoju z rodzeństwem
Większość z tych podpunktów zaobserwowałam sama z boku. W ogóle z boku widać więcej.
I choć sama nie miałam doświadczeń związanych z posiadaniem rodzeństwa, od początku miałam kilka postanowień i przemyśleń z tym związanych:
A) Dziecko nr. 2 to prezent dla całej rodziny do którego trzeba się przygotować.
Udawanie przed dzieckiem nr. 1, że rosnący brzuch mamy to przedawkowanie pizzy mija się z celem. Wprowadzenie następnego dziecka jako gościa, bez nadmiernego skupienia się na tym fakcie, ale także nie omijając tematu jest ważnym aspektem naturalności tej sytuacji.
Nie idealizujemy malucha z brzucha! To punkt ważny głównie dla mam, które mają jedno dziecko. Maluch nr 1 może poczuć się zepchnięty na drugi plan, kiedy będzie notorycznie słyszał zachwyty nad dzidziusiem z brzucha. Co gorsza, kiedy mu naopowiadasz o wspaniałym braciszku, towarzyszu, kompanie do wspólnych zabawach i radośnie spędzonym czasie, najprawdopodobniej przeżyje totalny szok i rozczarowanie małym, śpiącym srelem, który pojawi się w jego domu wraz z powrotem mamy ze szpitala.
Mów prawdę, dostosowując ją do wieku. Jeśli dziecko ma 2-3 latka opowiedz o dziecku, pokazując filmiki niemowlaka. Starszemu (5+?) dziecku możesz już zaserwować brutalną ‘real story’: “Na początku dziecko głównie leży, śpi i robi kupę. Nuuudy. Potem będzie lepiej.. może.”
Ok, tak bym teraz powiedziała do Maksa, ale on już wie czym jest sarkazm i rodzeństwo, więc może zróbcie to delikatniej ;)
B) Dziecko nr 1 nie jest nianią
Oczywiście pierwsze tygodnie fascynacji maluchem, podawania pieluszek i mleczka, są radosne, ale szybko mijają i nr 1 zaczyna czuć się osaczony i zmęczony sytuacją. Następuje bunt ‘nie podam, nie zrobię’. To jest moment w którym należy uszanować odmowę.
Opiekowanie się maluchem nie należy do obowiązków starszego dziecka. To nie ono podjęło decyzję o posiadaniu większej rodziny. To nie ono jest odpowiedzialne za wychowanie następnego potomka. Nie ważne ile ma lat, jeśli odmawia pomocy, ma do tego prawo.
Na początku można zrobić z tej pomocy przy młodszym rodzeństwie, zabawę “Maks. Chcesz popryskać Lenkę kaczuszką? To podaj jeszcze szampon” :P. Wiem, jestem trollem, ale każdą sytuację w której bezwzględnie potrzebowałam pomocy starszaka umiałam zamienić w żart. “Maks, na Boga, Lenka cuchnie! Podaj mi proszę pieluchę, bo zaraz skonam”. Nigdy jednak nie dawałam mu do zrozumienia, że coś jest jego obowiązkiem… W przeciwieństwie do mojego męża. Tak jak pisałam wyżej on miał już jakieś głęboko zakorzenione “odzywki”, które bardzo mu przeszkadzały u innych rodziców i pojawiały się znikąd u niego w sytuacjach stresowych. “Maks, jesteś starszym chłopcem! Ustąp siostrze!” Tuuut. Zawsze wtedy mierzyłam go morderczym spojrzeniem. Dla osoby, która nie ma odniesienia do takich haseł, brzmią one naprawdę źle. Bo gdy tak serio się zastanowisz, co wlaśnie powiedziałeś to 3-4-letniego malucha, to sam zrozumiesz, że zadziałał jakiś dziwny schemat, i nic z tego nie ma sensu.
Zróbcie taki test. Porównajcie jak Wy traktujecie swoje dzieci, powiedzmy lat 5, które mają młodsze rodzeństwo, a jak traktują dzieci w tym samym wieku rodzice jedynaków, lub kiedy 5-latek jest najmłodszy w rodzinie. Jest duża szansa na to, że się przerazicie! Kiedy Wy swojego 5-latka traktujecie jak nianię na etacie, ( dopowiedzmy 2-latka), kiedy dla Was ten 5-latek jest starszakiem, poważnym, odpowiedzialnym, który musi to i tamto, rodzice jedynaków, lub 5-latków, które są najmłodsze w rodzinie, będą uważali ich prawie, że za dzidziusie. Będą ubierali im buciki, wycierali noski i prowadzili za rękę na placu zabaw (ok, nie wszyscy i zanim mnie zakrzyczycie nadmienię, że zastosowałam hiperbolę). Zaś Wasze 5-latki ubierają się same i jeszcze pomaga zapiąć buty młodszemu rodzeństwu, pamiętają o butelce dla brata, zasypiają same, karmią i kąpią rodzeństwo i rozważacie czy by może tak nie nauczyć ich gotować, bo to by było bardzo wygodne (znowu hiperbola).
Rozumiecie? Starsze rodzeństwo nic nie musi. To Wasze dziecko, Wasza decyzja o posiadaniu go. Jeśli nie postawicie starszaka w niekomfortowej sytuacji jest duża szansa na to, że sam będzie chciał pomóc, lub po prostu pomoże, nie uznając tego za naruszenie dóbr własnych.
C) Nie zapomnij, nie odtrącaj
Po powrocie do domu z niemowlęciem… skup się na dziecku starszym. Raczej – skupcie, jako team – mama i tata. Już w ciąży wypracujcie jakiś tam model spędzania czasu z dzieckiem i po narodzinach malucha starajcie się go utrzymać. Nie szaleńczo więcej, ale też nie drastycznie mniej… Podobnie w miarę możliwości. Wciąż znajdujcie czas na zabawy bez obecności niemowlęcia, różne wyjścia i zajęcia atrakcyjne dla starszaka. Szczególnie ważne jest to kiedy nr 2 podrośnie i nr 1 karnie zaczyna brać udział tylko w tych zajęciach, gdzie można zabrać młodsze dziecko. Błąd. Nie ważne czy tyczy się to bajek, gier, wyjść czy zajęć pozaszkolnych. Nr 2 musi mieć swoja strefę starszaka, do której nr 1 nie ma dostępu. Chyba, że nie ma na to ochoty. To też ok.
Nie martw się o nr 2. On ‘kupi’ sytuację zastaną. Dla niego to będzie jedyny wzór rodziny. Nigdy nie był w innej sytuacji. Zaś nr 1 mocno odczuje pojawienie się intruza. Więc przynajmniej na początku bardziej zajmuj się uczuciami nr 1.
D) To jest ok, żeby wyluzować
Jest taki moment, że nr 2 bardzo chce dostać rzeczy, które ma nr 1. To jest jakaś już prośba o niezaspokojoną atencję lub zwykła zabawa. Nie widzę żadnego problemu, żeby dziecko starsze dostało do zabawy własny smoczek, pieluszkę czy poleżało w łóżeczku czy wózku malucha. Zapewniam Wam, że jeśli nic nie skisiłyście wcześniej, to 5-latek nie będzie miał ochoty notorycznie chodzić z pieluchą i ze smokiem. Włóżcie 5-latka do wózka niemowlęcego czy zamotajcie w chustę. Śmiejcie się do rozpuku. Noście na rękach, wasze wielkie starszaki i lulajcie do snu. Niech się napasą tą równością w traktowaniu z maluchem. Nic strasznego. Spokojnie to chwilowe. Z perspektywy czasu zauważycie, że te starszaki to były całkiem malutkie maluchy. Aż was za gardło ściśnie jak przypomnicie sobie głupoty, które każdej mamie zdarzyło się wypowiedzieć.
Maks zaliczył chyba większość wymienionych powyżej zjawisk. Potrzebował – dostał. Trwało to chwilę. Pokazało mu jednak, że te przedmioty nie są trofeum młodszego dziecka. Nie są czymkolwiek o co warto walczyć.
[Słynne zjechanie mnie za 7- latka w wózku we wpisie z wakacji. Pamiętacie? Dla mnie to zupełnie ok, że zmęczony 7-latek chciał jechać w wózku, kiedy mogła to robić jego siostra. Nie ma tu nic zadziwiającego. Ona sunęła jak panicz, a jego bolały nogi. Czuł niesprawiedliwość tej sytuacji.
Osoby, które tego nie rozumieją z dużą szansą mogą mieć pewnie kłopoty w wychowaniu kochającego się rodzeństwa, jako, że totalnie odtrącają uczucia dziecka starszego na rzecz zostania ocenionym w kategoriach “wypada – nie wypada”. Daleka jestem od przejmowania się oceną choćby 60 tysięcy moich czytelniczek, na rzecz olania komunikatu mojego dziecka.
Wózek był akcją tygodniową i nic nie zmienił w naszym życiu, ale pokazał synowi, że poważnie traktuję jego uczucia]
D) Nie porównuj
Ok. Zacznę od tego, że nie wychodzi to nam tak dobrze jak byśmy chcieli. Porównywanie nie ma swoich korzeni tylko posiadaniu rodzeństwa, więc nie jest przypisane wyłącznie rodzinom wielodzietnym, więc tu średnio fajne fundamenty mieliśmy oboje z PT. Porównywanie jest w naszej kulturze czymś oczywistym. Robią to babcie, rodzice, ludzie na ulicy. Jest to zachowanie notoryczne.
Ciężko jest się tego nawyku wyzbyć. Siedzi on głęboko za paznokciami wielu z nas.
Jednak kiedy zdamy sobie sprawę jaką krzywdę wyrządzamy obydwu stronom porównując je, uda nam się przynajmniej ograniczyć te najgorsze, rujnujące zachowania.
E) Nie faworyzuj
Ciężki orzech, który zaczyna się tak:
Sytuacja jeden:
– Mamo, chcę pić!
– Poczekaj kochanie teraz przewijam braciszka.
– Weź mnie na ręce! Chcę na rączki!
– Minutka, dokończę karmić brata.
Sytuacja dwa:
(zabawa ze starszym dzieckiem)
– Mamo zbudujmy wieżę!
(płacz młodszego)
– Poczekaj, muszę wziąć braciszka na ręce
Czujecie ten klimat. Wejdźcie w buty nr 1. Kiedy Wy prosiliście o zaspokojenie Waszych bardzo poważnych i nadrzędnych potrzeb, kazano Wam czekać (nie wiadomo czy potem w ogóle o tym nie zapomniano), zaś kiedy srel zawył, mama pobiegła. Coś tu nie gra…
Dziecko 2-3-4-letnie za zrozumie co to znaczy “młodszy braciszek jest malutki i nie umie czekać”. On też czuje się mały i potrzebujący i wcale nie ma ochoty czekać!
F) Daj zezwolenie na wyrażanie emocji
“Nienawidzę mojej/mojego siostry/brata!”- który rodzic posiadający więcej niż jedno dziecko tego nie słyszał. Jak jednak zareagowaliście? “Och jak możesz tak mówić! Na pewno kochasz siostrzyczkę”. No jasne, że jest szansa, że zazwyczaj ją kocha ale w tym momencie jej nienawidzi, a zdanie powyżej doleje tylko oliwy do ognia. Ja odpowiadałam wtedy “ok, rozumiem, że tak teraz czujesz. Może się tak zdarzyć, że jak siostrzyczka zburzy zamek, który długo budowałeś, to się złościsz, nie? Pomóc zbudować Ci do od nowa, czy odbudujesz go sam?” Coś w tym stylu- najpierw ok, że możesz tak czuć a potem przekierowanie uwagi na pozytywne rozwiązanie sytuacji. Choć wiadomo, że nie zawsze się tak pięknie udaje a starsze chce mordować młodsze ;)
Mogłabym się tu rozpisać, ale odeślę Was raczej do pkt. 3. Jeśli w domu szanuje się uczucia każdego domownika, nie trzeba specjalnie skupiać się na samym rozwiązywaniu konfliktów dzieci. Mają one prawo czuć jak czują a my mamy nauczyć je bezpiecznie wyrażać swoje emocje.
Siostry nie mordujemy, ale możemy tupać nogami, albo krzyczeć albo poprosić mamę, żeby oddelegowała szkodnika z pokoju z wieżą.
Młodsze dziecko wchodzi z butami w świat starszego. To jakie dzieci będą miały ze sobą relację za lat 5- 10 budujecie od pierwszego dnia, kiedy to sprawiacie, że dziecko pierwsze, będzie czuło się kochane, bezpieczne i w żaden sposób nie zagrożone przez rodzeństwo. Zaś młodsze dostrzeże tę bezpieczną przystań bez gierek i manipulacji i dołączy do poprawnego schematu.
Łatwo nie jest. To żąglerka i roller coster, jednak warto wytężyć siły, bo a) dobre nawyki wejdą nam w krew b) będziemy czuli niesamowitą radość i dumę, obserwując kochające się rodzeństwo.
może mogłabyś polecić jakąś książkę na ten temat ?:)
pozdrawiam
Wszystkie książki A. Stein i konsultacje osobiste :)
I tak zamierzam wychowywać w przyszłości moje dzieci :). Amen ! To samo tyczy się zabawek. Kiedy mówię, że Iga jeśli nie chce oddać swojej zabawki, to różnie ludzie reagują..
Hmm zgadzam się że należy nie faworyzowac ale olanie niemowlęcia z kupą w pieluszce albo glodnego niemowlaka na rzecz zbudowania wieży z klocków albo rysowania kredkami chyba też nie jest ok… u nas wygląda to tak że od początku tlumaczylismy że niemowle ma swoje potrzeby które trzeba bezwzględnie spełnić takie jak np przewiniecie kupy w pieluszce. To jest kwestia kilku minut na przewijanie które straszak musi przeczekać i nic mu się nie stanie gdy wieża będzie wybudowana chwilę później w przeciwieństwie do odparzen malucha spowodowanych niezmieniona pieluchą
“olanie niemowlęcia z kupą w pieluszce albo glodnego niemowlaka na rzecz zbudowania wieży z klocków albo rysowania kredkami chyba też nie jest ok… ”
No właśnie olanie żadnego dziecka nie jest ok. Więc kiedy małe prosi jeść i dajesz mu jeść, potem możesz to samo zrobić ze starszakiem, który poprosi na ręce albo o kanapkę – spełniasz jego prośbę. Nie mówisz, ‘potem, za chwile, nie mam teraz czasu’. A łatwiej jest jednak odmówić 3-5-latkowi niż niemowlęciu ;).
Ok to się zgadzamy :) tylko proszę wyłącz te powiadomienia o komentarzu bo teraz jak kros cis napisze to dostaje maila i nie wiem co z tym zrobić a skrzynka mi tonie
Też jestem jedynaczką i do tego wychowywaną tylko przez mamę dlatego jestem mega spragniona silnych rodzinnych relacji. W domu 2 latka i właśnie pojawił się w naszej rodzinie 2 tygodniowy bąbel. Bardzo bym chciała poświęcać równą uwagę obojgu ale mam wrażenie, że mąż mi to trochę utrudnia :) Boi się nosić i opiekować noworodkiem dlatego od razu wybiera córkę jako ” dziecko, którym on się zajmuje”. Do tego wszystkiego (moja) Lenka :) ma teraz fazę na tatusia co dodatkowo utrudnia mi trochę zadanie. Chciałabym coś dla niej zrobić, pomóc i tylko słyszę “nie Ty tatuś”, a tatuś pospiesznie biegnie i robi picie, prowadzi do toalety, kąpie. Rozmawiałam z mężem, prosiłam żeby w ten sposób nie postępował ale co mam zrobić jak córka sama mi mówi “chcę iść z tatą”.
Wiem, że u dzieci to się zmienia jak w kalejdoskopie bo wcześniej było tylko mama mama. Ale trochę mi smutno jak nie chce siedzieć u mnie na kolanach tylko u taty :) Obserwuje też to co się dzieje wokół widzi, że tylko ja się zajmuje synem i twierdzi, że to jest dzidziuś mamusi. Jak brat płacze albo marudzi to mnie woła, że mój dzidziuś mi płacze…I co tu począć? :/
To się ciesz!! Gorzej jakby mała wlazila na Ciebie jak próbujesz karmić młodsze dziecko czy robiło awantury.
Koleżanka opowiadała, ze gdy karmiła córkę, syn siadal jej na ramionach i kopał mała w głowę. ..
To pewnie tylko faza na Tatę i dojdziecie do ładu
Przerabiałam to ze swoją córeczką. Ja przyglądałam się temu, co córeczce sprawia najwięcej przyjemności, które zabawy ją aktualnie najbardziej cieszą i te najczęściej jej proponowałam. Swoich ulubionych zabaw nie odmawiała nigdy, nie odpowiedziała na takową propozycję: “Nie! Chcę z tatusiem” (zwłaszcza, gdy był w pracy:)) Angażowałam się w jej świat. Był tydzień, że codziennie smażyłyśmy razem naleśniki, ale wiem jak bardzo pogłębiłam z nią wtedy relację:) i łatwiej mi było przebrnąć przez etap, kiedy buciki mógł ubrać tylko tata i (o zgrozo!) syropek na kaszel też podać mógł tylko On. :) Powodzenia!
Ja bym uszanowała ‘fazę na tatę’. U nas też one występują naprzemiennie.
Jeśli zaś Tobie przeszkadza zachowanie męża to temat do przerobienia z nim. Jak dorośli przerabiają swoje trudne tematy to zawsze z tego coś dobrego wynika dla dzieci :)
Dzięki dziewczyny :) Przed porodem też wszystkim
mówiłam, że faza na tatę idealnie wpasuje nam się w okoliczności bo będę miała czas ogarnąć syna od A do Z a finalnie
to jest mi tak po ludzku przykro jak mnie ta moja złośnica odtrąca :p
No nic zaciskam zęby i tyle :)
Marlena a tekst super, będzie mojà inspiracją, chodź wiadomo
złotego środka nie ma i trzeba wszystko wpasować w swoje realia :) Pozdrawiam!
Większość uwag rzeczywiście trafione i podpisuję się pod nimi. Sama mam rodzeństwo, mój mąż ma czworo rodzeństwa, mamy trójkę dzieci, a w najbliższej rodzinie jest ich jedenaścioro (nasze rodzeństwo też ma już dzieci), więc wiem coś o trudach wychowywania dzieci w zgodzie i harmonii. Moim zdaniem wszystko zależy od temperamentu dzieci. Są dzieci o temperamencie ekstrawertycznym i tutaj konflikty są częste i głośne, a są dzieci introwertyczne, które po prostu odpuszczają i się nie awanturują. Nie powiedziałabym, że miłość między nimi jest mniejsza! Ba! Starsi owszem opiekują się młodszymi, zwracają uwagę na ich bezpieczeństwo, ale to wypływa z ich potrzeby, instynktu i empatii, a nie z naszej potrzeby (choć my-rodzice dbamy o to, aby starsi opiekowali się młodszymi) Kiedy stosunek dzieci do rodziców 4 do 2, a tata większość dnia jest w pracy, to mama nie jest w stanie jednocześnie przewijać dziecka i jednocześnie ratować dzieciątka numer 3, które pakuje się w tarapaty.
A kiedy starsze dziecko zamarzy, żeby chodzić w pampersie, bo młodszy braciszek lub siostrzyczka noszę pieluszkę to mamy się na to zgodzić, żeby się gorsze nie poczuło? I rodzic zapewne to starsze winien jeszcze przy okazji przewinąć w ramach sprawiedliwości? Nie mogę się z tym zgodzić! Dla mnie takie podejście jest irracjonalne! Starsze dzieci maja swoje prawa i swoje obowiązki i to dotyczy każdego wieku! Trzyletnie dziecko nie ma tyle siły chodzić na dłuższe wycieczki po górach, ze względów choćby fizjologicznych, a już pięcio- czy sześcioletnie dla własnego dobra winno na takie spacery chodzić, a nie jeździć w wózku, bo ono tak chce! To jest dla mnie podejście krótkowzroczne.
Moim zdaniem znacznie lepiej jest z dzieckiem długo i sensownie rozmawiać tłumacząc Mu, że młodsze może jeździć w wózku, bo jest młodsze, a starsze może jeździć na rowerze samo -co jest niesamowitą frajdą i efektem tego, że starsze ma już silne nogi. Racjonalne argumenty i tłumaczenie przyniosą efekt. Dziecko kiedy będzie jeszcze większe, będzie samo rozumiało dlaczego młodsze coś może. Wiem po sobie. Byłam najstarszą siostrą i nie miałam do rodziców pretensji, że mnie proszą o pomoc przy młodszym rodzeństwie, lub do faktu, że młodsi mogą robić coś czego ja nie mogłam w ich wieku. Moja Mama ze mną dużo rozmawiała i pamiętam , jak mi mówiła, że bała się o mnie, że może mi się coś stać, ale swoim zachowaniem dałam jej wsparcie i dowody na to, że bezpodstawne były jej obawy. usiałam też wychodzić na podwórko z młodszym rodzeństwem. Koledzy czasem i śmiali się ze mnie, ale wiedziałam, że Mama potrzebuje mojej pomocy, bo ciężko pracuje na nasze szczęście, podobnie jak tata w swojej pracy. Mama tłumaczyła, a ja rozumiałam i nie miałam problemów z rodzeństwem. Bardzo się kochamy, ale tylko i wyłącznie ze względu na jeden fakt – mieliśmy solidne fundamenty, miłość i czas rodziców. I tylko do tego ograniczyłabym ten tekst. Pozostałe punkty trącą dla mnie albo zbyt dużą dawką egoizmu, albo abstrakcyjnością, gdy w rodzinie jest więcej niż dwoje dzieci, między którymi różnica wieku jest niewielka.
W naszej rodzinie dzieci się kochają, wspierają, opiekują się sobą – dokładnie tak jak Twoje, ale płynie to tylko i wyłącznie z ich serca, z miłości, a nie wymyślonych przez nas reguł. Choć fakt ja ze swoimi dziećmi bardzo dużo rozmawiam!
I jeszcze pozwolę sobie dodać, że świat nie jest sprawiedliwy. Moim zdaniem zdecydowanie lepiej do konfrontacji z niesprawiedliwością przygotować dziecko w warunkach, które dziecko postrzega jako bezpieczne, czyli w domu, pod okiem rodzica. Nie zawsze w życiu ma się to co się chce…Pozdrawiam!
Gabkke, mamy różne poglądy na wychowanie i to jest ok.
” usiałam też wychodzić na podwórko z młodszym rodzeństwem. Koledzy czasem i śmiali się ze mnie, ale wiedziałam, że Mama potrzebuje mojej pomocy, bo ciężko pracuje na nasze szczęście, podobnie jak tata w swojej pracy. Mama tłumaczyła, a ja rozumiałam i nie miałam problemów z rodzeństwem.”
Ja po prostu nie wierzę, że nie czułaś żadnego dyskomfortu, żalu czy złości. Jasne, jako osoba dorosła umiesz to sobie wytłumaczyć natomiast jako dziecko na pewno czułaś się z tym średnio, szczególnie, że od razu tłumaczysz postawę rodziców.
Moja mama chociażby zajmowała się domem i dwojgiem młodszego rodzeństwa bo tak było trzeba ale wcale nie dobudowuje do tego mitu sielanki. 90% ludzi którzy mają przepracowany ten temat mówi wprost, że czuło żal do rodziców i złość na rodzeństwo.
“I jeszcze pozwolę sobie dodać, że świat nie jest sprawiedliwy. Moim zdaniem zdecydowanie lepiej do konfrontacji z niesprawiedliwością przygotować dziecko w warunkach, które dziecko postrzega jako bezpieczne, czyli w domu, pod okiem rodzica. ”
Nie mogłabym być dalsza od takich poglądów. To tak jakby zacząć dziecko poniżać w domu bo pewnie w przyszłości w życiu ktoś je poniży (hiperbola).
A to jak dziecko postrzega świat zależy głównie od tego jak mu to sprzedamy.
Poniżać to nie to samo, co przygotowywać na porażkę. Czy myślisz, że jeśli Twoje dzieci zawsze będą brane na ręce, przez wszystkich? Pewnego dnia spotkają się z niesprawiedliwością w szkole, na podwórku, w grupie rówieśniczej i będą cierpieć, bo nie będą tego rozumieć. Spełniając każdą zachciankę swojego dziecka, by nie poczuło się skrzywdzone nie dajesz mu sygnału – nie zawsze masz to, co chcesz, ale to nie jest koniec świata. Moim zdaniem lepiej jest powiedzieć – nie, nie wezmę Cię na rączki, bo jesteś na to za duży, ale przecież mogę Cie przytulić jak prawdziwego małego faceta, a po przytuleniu zapytać? “I co? Czy to nie jest fajniejsze od brania na rączki jakbyś był małym dzieckiem?” I daję wtedy mu informację – nie możesz zachowywać się jak rozkapryszone małe dziecko, jesteś już duży i nie możesz być traktowany jak Twoja malutka siostra/brat, ja nie chcę Cię traktować jak małego dzidziusia, ale kocham Cię i mam dla Ciebie czas i miłość. Czyli dałam Mu poczucie bezpieczeństwa i miłość, w miarę możliwości wytłumaczyłam, że jest inaczej traktowany, bo jest na innym etapie życiowym oraz nie spełniłam jego widzi mi się. Poza tym wydaje mi się, że pozwalając na zakładanie pieluchy, czy wkładanie do buzi smoczka pokazujemy dziecku, że jednak bardziej nam się podoba takie “maluszkowe” zachowanie, bo wzbudza to nasze-rodzicielskie zainteresowanie.
A jak dziecko poczuje się w szkole, kiedy będzie miało lat 12 i tam spotka go odmowa lub niesprawiedliwość, której nigdy wcześniej nie poznał. A rodzica, ktory będzie mu służył pomocą nie będzie obok (będzie najwcześniej dopiero po lekcjach). Czy nie lepiej jest pokazać dziecku, że odmowa, słowo “NIE” to nic strasznego, że nie boli tak bardzo i wcale nie świadczy o wartości jednego czy drugiego człowieka? I faktycznie postrzeganie świata “sprzedajemy” dzieciom my-rodzice. Czy w takim razie podprogowo nie “sprzedajesz”dziecku komunikatu: tak, Twoja malutka siostra/malutki brat robi rzeczy, które mnie cieszą/zajmują, zrób to co ona, to będziesz równie atrakcyjny/wartościowy jak ona? Czy nie lepiej “sprzedać” wersję jesteś starszy, jesteś inny, jesteś na swój sposób świetny i wartościowe jest to, co robisz w swoim wieku. Bo tak naprawdę dotknęło mnie w Twoim tekście to takie wspieranie dziecka w poczuciu: “Ono (w sensie młodsze rodzeństwo) może robić fajne rzeczy, więc ja też chcę to robić. Brak i tu takiego wsparcie – roisz inne rzeczy, których “Ono” nie może i to jest fajne.
A jeszcze a propos wychodzenia z rodzeństwem na podwórko. Nie miałam żalu, gdy się inne dzieci się ze mną nie chciały bawić, bo wszędzie chodziłam z 2 lata młodszym bratem – stwierdzałam, że są niemądrzy (no nie owijajmy w bawełnę -głupi :)). Ja naprawdę rozumiałam, że mama musi posprzątać, iść na zakupy, ugotować, ale mnie rodzice nigdy nie brali na rączki, nie byłam rozpieszczana, nie kupowano mi wszystkiego o czym zamarzyłam i nie nosiłam pieluch najmłodszej siostry. Za to zawsze miała pełną atencję, gdy zadawałam pytanie, bo czegoś nie zrozumiałam i miałam szczęście być wychowaną w pełnej prawdzie i szczerości. Zawsze czułam się szanowana, mimo iż nie dostawałam tego co chcę. Choć przyznaję może byłam dzieckiem specyficznym i pamiętam okres życia od mniej więcej piątego roku życia (może jako 3-latka nie byłam tak wyrozumiała:)) Dziś mam bardzo silny charakter, bardzo dobrze znoszę porażki, nie łapię “dołów” i umiem sobie radzić w sytuacjach “ciężkich” i umiem się zdyscyplinować. Choć wydaje mi się że mam w sobie także dużą dozę empatii dla innych – w sumie jak każda kobieta-Mama:)
Się rozpisałam…Pozdrowienia!
Gabkke po pierwsze, zachęcam do założenia własnego bloga :D
Widać, że lubisz pisać.
A teraz do rzeczy. Trochę nie wiem od jakiego czasu czytasz bloga ale mam wrażenie że nie długo (albo nie dokładnie). Nie jestem rodzicem wychowującym bezstresowo a bliskościowo. Stanowczo NIE spełniam wszystkich zachcianek mojego dziecka :)
Polecam najpierw zapoznanie się z wpisami:
https://makoweczki.pl/moj-sposob-na-wychowanie/
https://makoweczki.pl/pewnosc-siebie-i-wlasnych-potrzeb-w-wychowaniu-dziecka/
“nie, nie wezmę Cię na rączki, bo jesteś na to za duży” – czyli jaki? Jakie dziecko jest ZA DUŻE na branie na rączki? Czy ono także czuje, że jest za duże, czy po prostu potrzebuje bliskości. Może jeśli rzeczywiście ma 7 lat wystarczy usiąść, wziąć je na kolana i przytulić?
Imho, nie ma granicy potrzeby bliskości. Na to się nigdy nie jest za dużym.
Ja do tej pory siadam tatusiowi na kolanka :)
“ale przecież mogę Cie przytulić jak prawdziwego małego faceta, a po przytuleniu zapytać? „I co? Czy to nie jest fajniejsze od brania na rączki jakbyś był małym dzieckiem?””
Ojej to już dramat. Najpierw używasz do niego określenia “mały facet”, które od razu wpisuje go w jakąś rolę (do której być może on wcale nie pasuje), a potem go ośmieszasz mówiąc, że jego prośba była jak “małego dziecka”- czyli jaka? Zła? Koszmarek trochę… Co więcej w sumie to nie pytasz a wkładasz mu w usta odpowiedź, bo może gdybyś spytała “czy podoba Ci się takie przytulanie zamiast brania na rączki” to on by odpowiedział NIE! Gdyby wiedział, że może odpowiedzieć nie, no ale już wiemy, że nie może..
“I daję wtedy mu informację – nie możesz zachowywać się jak rozkapryszone małe dziecko, jesteś już duży i nie możesz być traktowany jak Twoja malutka siostra/brat, ja nie chcę Cię traktować jak małego dzidziusia, ale kocham Cię i mam dla Ciebie czas i miłość. Czyli dałam Mu poczucie bezpieczeństwa i miłość,”
O.o
Ok Gabkke, myślę, że skończę moją analizę, bo z każdym słowem jestem co raz bardziej przerażona :(. Stąd własnie biorą się wszystkie problemy.
Więc nie spotkamy się na jednej linii wychowawczej na tym blogu.
Dziękuję Ci za wypowiedź i pozdrawiam,
M.
jakie dziecko jest za duze na raczki? Takie po ktorym mi wysiada kregoslup ;)
A wysiadl mi dosyc wczesnie. Posiedzenie na kanapie wg dziecka to nie to samo. Ale zaakceptowane zostalo siedzenie na blacie kuchennym w moich objeciach. Ulga dla kregoslupa.
Poza tym bardzo fajny post.
Hej, tu nie chodzi o “rozpuszczanie” dziecka tylko o zaspokojenie jego potrzeb emocjonalnych – w każdym wieku. Bliskość nie polega na ułożeniu /wytresowaniu sobie dziecka tylko na okazywaniu miłości, szacunku i zrozumienia
PS.1.Mam dreszcze jak pomyślę o 3 latkach traktowanych jako “małych dorosłych”…I nie rozumiem jak dorosły człowiek może tego nie rozumieć.
PS. 2. Rozumiem sytuacje podbramkowe – bieda, rozpad rodziny etc. Wtedy może nie ma wyjścia. Ale nie jest to ideał wychowawczy!
Tekst dobry dla rodziców 2 maluchow. Przy większej ilości dzieci się nie sprawdzi. Nr 1 przy założeniu że są też numery 3, 4 musi pomagać i zachowywać się odpowiednio do wieku bo takie jest akurat jego miejsce w rodzinie.
Myślę (ale doświadczenia nie mam), że w przypadku większej ilości dzieci dylemat jest mniejszy bo raz już przez podobną sytuację przechodziliśmy.
Znaczącym faktem może tu być także różnica wieku między dziećmi.
Jestem wlasnie w takiej sytuacji , 5-letni syn i 5- miesięczna córka … I nie idzie nam najlepiej choć sie staramy. Faworyzowanie ( a raczej kolejność zaspokajania potrzeb) to duży problem … Podobnie z ta dorosłością pięciolatka . Tak, sama sie na tym złapałam i przepłakałam pare nocy w poduszkę :( u nas niestety faza na tatę była pod koniec ciazy ale z dniem porodu odeszła w zapomnienie. Zachowałam cześć naszych rytuałów ale tez z niektórych musieliśmy zrezygnować … Trudny orzech do zgryzienia . Ja po porodzie odkryłam , ze sama nie byłam wystarczajaco przygotowana na pojawienie sie rodzeństwa dla mojego pięciolatka …
Przepiękny tekst.
Chciałam Ci tylko powiedzieć, że od całkiem niedawna czytam Twojego bloga i jestem coraz większą fanką. Zwłaszcza, że piszesz o swoich (konkretnych) doświadczeniach. Ten tekst mnie powalił na łopatki, cudowny, bez owijania w bawełnę. Sama mam brata, ale nie zdecyduję się chyba na rodzeństwo dla córki. Nie z powodu jakiejś wielkiej traumy. Twoje doświadczenia jedynaczki – przemycone w tekście – utwierdzają mnie w tym przekonaniu. Wiec może powinno być tak, że co drugie pokolenie rodzeństwo? ;) liczę, że moja córka kiedyś będzie podchodzić do swoich maluchów (ma 6 lat i bliźniaczki w planach) “nieskażona” kompleksami… Jak Ty.
No ja to bloga nie zaloze, bo gdyby mnie ktos zapytal jak wychowac kochajace sie rodzenstwo to bym tylko mogla napisac: kochac dzieci. Tylko i az tyle. Podziwiam Cie za taki dar analizy. Ja to wszystko robie tak ot i dopiero od Ciebie sie dowiaduje co ja wlasciwie robie. :-)
Pozdrawiam serdecznie!
Ty wiesz, że Twoje dzieci i ich relacje były jednym z niewielu powodów, które jednak utwierdzały mnie w przekonaniu, że będę miała dwójkę i tak sobie czytam, próbuję wklepać teraz do głowy podwójnie i dociera do mnie, że jestem już tak sfiksowana na punkcie tego, żeby w żaden sposób Wiki nie poczuła się odtrącona, że ja to się martwię o Baby no.2 ;)
Dochodzi jeszcze taki aspekt, jak u nas – kiedy oboje rodzice mają młodsze rodzeństwo, z którym niekoniecznie się dogadują…od zawsze. I mimo, że np. ja nie mam jakiś traumatycznych przeżyć jeśli chodzi o to, jak mnie i siostrę traktowali rodzice to myśmy się po prostu nie znosiły od zawsze, po prostu od zawsze miałyśmy na siebie jakąś alergię. Jesteśmy wychowane w ten sam sposób, a totalnie, po prostu kompletnie różne jako dorosłe osoby, mamy totalnie inne systemy wartości itp. i to jest coś, co mnie przeraża, bo Wiki jest dzieckiem do rany przyłóż i ja się strasznie boję, ze pomimo wszelkich starań będę porównywać, będę oczekiwać… Masakra, po nocach nie śpię!
Ale, dziękuję Ci za ten tekst ;D Pisząc to uświadomiłaś mi, ze podążamy chyba dobrą drogą, tak ogólnie w rodzicielstwie… i że definitywnie ja pomimo posiadania siostry pojmuję świat raczej bardziej jak jedynaczka ;)
Prawda jest taka że od porównań nie uciekniesz! Ale ważne jest to żeby mieć świadomość że absolutnie nie można ich artykulowac przy dzieciach. Po prostu każde dziecko jest inne i jeśli tę oczywistość i to co sie z tym wiąże się przetrawi to na pewno będzie łatwiej.
Teraz się kochają, co niestety może nie przełożyć się na dalsze relacje. Dlatego też wydaje mi się, że ważniejsze może być nie obecne stawianie akcentów na metody wychowawcze i pewne zachowania, a późniejsze traktowanie dzieci. Szczególnie, że głównie to będą pamiętać i to właśnie zaważy na ich późniejszych relacjach. Przy czy niestety kształtowanie wzajemnych relacji między rodzeństwem nie kończy się po ‘magicznej’ 18 a trwa jeszcze długo potem. Piszę to w oparciu o własne doświadczenia. Mam brata raptem o niewiele ponad rok młodszego ode mnie. Nie pamiętam ery ‘przed bratem’. Zawsze byliśmy razem, bawiliśmy się razem, ba, do studiów zawsze byliśmy w tej samej klasie. Mamy tez te samą grupę znajomych. Niestety od kilku lat zamiast wspierać się w dorosłym i samodzielnym życiu, jesteśmy dla siebie obcy. Zero wsparcia, pomocy, solidarności, zrozumienia. Niestety ogromna rolę w obecnej sytuacji mieli (i maja) moi rodzice, którzy niemal zawsze i we wszystkim biorą stronę mojego brata(oczywiście tylko według mnie;). Kiedyś też byliśmy kochającym się rodzeństwem i zachowywaliśmy się tak, jak przytaczasz to w tekście. Także tego. Napisz ten tekst za 20 lat (lub później) bo dopiero wtedy i będziesz mogła powiedzieć jak wychować kochające się rodzeństwo:) Do tego czasu sytuacja może zmienić się niestety diametralnie.
MM powiem Ci, że jesteś moim coachem ;) Uwielbiam Twoją świadomość w podejściu do dzieci i życia. Te wpisy lubię najbardziej. Choć też uświadamiają mi jakie “braki” w sobie muszę podbudować. Bo mimo że w założeniu myślę tak samo jak Ty, łapię się na tym, że brakuje mi cierpliwości i wewnętrznej samodyscypliny, żeby pracować nad dziećmi długofalowo.
Sprawiasz wrażenie, jakbyś naprawdę max swojej energii wykorzystywała na zajmowanie się domem i rodziną. Kurczę, kiedy Ty masz czas na pisanie i przygotowywanie treści blogowych?! bo cóż.. wiem ile to zajmuje czasu. Podziwiam, serio :)
Z reguły nie komentuję tego co piszesz. Ale teraz nie mogłam się powstrzymać. Naprawdę świetny tekst. W kwietniu zostanę mamą po raz drugi. Syn będzie starszy od córki 3lata i 3miesiace. Prawdę mówiąc to trochę się obawiałam jak to będzie ale po tym co napisałaś jestem spokojniejsza. Ja tez jestem jedynaczką a mąż ma starszą siostrę, która wg rodziny jest najlepsza i najmądrzejsza (tak naprawdę to głupie i puste babsko jest). Mam nadzieję , że mój mąż nie będzie miał “problemów” w relacjach z naszymi dziećmi. Pozdrawiam serdecznie. Agnieszka.
Punjt widzenia zależy od punktu siedzenia dla ciebie autorko bazą jest to, że nie miałaś rodzeństwa a dla mnie bazą jest to, że je miałam. Wcale nie uważam, że jedna czy druga sytuacja jest lepsza czy gorsza poprostu jest inna.Ogólnie co do sensu postu się zgadzam, ale proszę mi wierzyć ludzie, którzy oboje mieli rodzeństwo bardzo często potrafią mieć takie podejście jak ty mimo, że byłaś jedynaczką. Nie faworyzujemy swoich dziewczynek nie karzemy starszej aby lbyła nianią dla młodszej. Co ciekawe mamy sporo znajomych z jedynakami w wieku naszej starszej córki i zaspecjalnie się ze soba nie różnią. Dlatego nie które aspekty tego postu są wrzucone do jednego wora.Ja nie czuję się lepsza ztego powodu że mam rodzeństwo ani gorsza. A w poście w moim odczuciu autorka czuje sie lepsza a to poprostu inne doswiadczenia niekoniecznie lepsze czy gorsze. Pozdrawiam
Bardzo fajny i mądry post. Jestem starsza siostrą i przerabiałam nie raz bycie niańką…pamiętam, że nie raz musiałam odkładać zabawę, by zająć się siostrą. To było bardzo wkurzające i myślałam sobie wtedy: “nie lubię jej”
Fajny tekst, mądra babeczka z Ciebie :)
Fundamenty sa wazne do budowania dobrych relecji, czy dzieci maja do mnie zaufanie, dzieci ucza sie obserwujac nas doroslych i przenosza to co zaobserwuja na swoje realcje np z rodzenstwem. Bardzo madry i poruszajacy tekst. Pozdrawiam serdecznie Beata
Bardzo wartościowy wpis, nigdy nie umiałam pogodzić swoich pociech :)
żonglerka:))
Super napisane! Twardo się trzymam tego chociaż czasami cos przeoczę to i tak szybko wraca porządek. Te pierwsze jest u mnie nr 1 choc te drugie tez juz jest moim drugim cudem swiata!! Pierwszy ma 2clatka, drugi 5miesiecy. Nie znoszę swoich teściów, ciagle tylko mi ich porownuja..