Jesteś ojcem, tatą czy tatusiem…swojej córeczki?
Jadę taksówką. Nie mam auta, bo mąż wymyślił, że najpierw sprzeda mój stary samochód, a potem dostanę nowy. …minęły 3 tygodnie i wciąż nic. Moim codziennym ‘szoferem’ stał się tata. Podwózek po operacji było po kilka dziennie, więc czasami ratowałam się taksówką. Poznałam w ten sposób kilku podejrzanych ;) taksówkarzy. Jeden z nich, lat 65, wykonywał ze mną kurs do centrum. Pod koniec drogi odebrał telefon:
– Czego znowu chcesz? Coo? Przecież dopiero kupowałem pieluchy? Co Ty myślisz, że ja życia swojego nie mam i będę tylko jeździł do ciebie z pieluchami? Ja pracuję!
Wypowiedź przepleciona byłą kilkoma ‘kurami’. Potem zniesmaczony odwrócił się do mnie z obwieszczeniem: “Córka. Za dobrze jej! Życia nie zna.. Tylko jej dowoź to pieluchy, to mleko..”
Zapłaciłam, wyszłam.
Pomyślałam o moim tacie, który od trzech tygodni jak mnie nie woził, to mi coś dowoził (nie wolno mi nosić niczego powyżej kilograma). Wieczorem dzwonił, żeby ustalić moje plany i potrzeby, choć ma i pracę i zajęć pod korek. Czasami kiedy mógł mnie tylko zawieść (a wrócić miałam taksówką), próbował mi wcisnąć pieniądze na taksówkę. Baaa gonił mnie z kilkoma dychami i wsuwał mi do kieszeni (a, że po operacji za szybka nie byłam, to zazwyczaj wygrywał). Dowoził mi obiadki, które mama gotowała, odbierał dzieci. I martwił się o moje zdrowie…
Ojciec vs Tatuś.
Zdawałoby się, że o ojcostwie mówimy głownie w kwestii wczesnego dzieciństwa. Jakby wartość ojca mierzona była tylko ilością zmienionych pieluch czy godzin spędzonych na zabawie. I koniec. Robota zakończona, piąteczki i się rozchodzimy. Sporadycznie mówi się o długotrwałym wpływie relacji z ojcem na życie, szczególnie córki, kobiety.
Temat kilka dni temu poruszyła Malvina we wpisie “Córeczki tatusiów“. Pojechała trochę uogólnieniem i drapnęła zaledwie zagadnienie. Gdyby cały problem braku relacji z ojcem sprowadzał się do dziubków w bikini na instagramie, to mielibyśmy szczęśliwe społeczeństwo. Jednak kiedy zaczniemy wnikać w problem żebrania o męską atencję jesteśmy w domu.
Ile masz koleżanek, które twierdziły, że zmienią swojego partnera? Ile takich, które wybaczały całonocne zniknięcia, lub szminkę na koszuli? Ile pozwalało odchodzić od siebie, a potem po tysiąckroć wracać? Przymykając oko na fakt braku pomocy w domu, dzieciach… Ile z nich patrzyło na swoich zadbanych mężów w garniturach widząc w nich Adonisów, żywiąc się ochłapami ich atencji?Zapominając o sobie, w wiecznym kieracie.. Ile?
Ja znam ich za dużo. I wcale nie są to patologiczne laski z nizin społecznych. Często mają dobrą pracę, pozycję społeczną, ładny dom w kredycie i samochód na raty. Jednak gołym okiem widać, że coś nie działa…
Czegoś, czego nie dostało się w dzieciństwie nie łatwo jest uzupełnić siłą woli.
Mój tata zmieniał moje pieluchy. Kąpał mnie, podcierał tyłek i karmił (kolejność dowolna). Bawił się ze mną, szalał. Zjeżdżał na sankach z górki, chodził po zamarzniętym jeziorze i karmił kaczki. Kupował mi zabawki, rowerki i rolki a potem bawił się lub uczył na sprzętach jeździć. Często mówił mi o swojej miłości, choć wcale nie musiał. W każdym jego czynie było widać, że mnie uwielbia. W każdym. I jako dziecko – w wieku mojego syna – byłam otoczona miłością rodziców jak pączek lukrem. Wiedziałam, że jestem wartościowa, ważna, kochana, że emocjonalnie należy mi się to co najlepsze…
Nigdy nie sądziłam, że zmienię jakiegokolwiek mężczyznę. Nigdy nawet przez myśl by mi nie przeszło, że to moje zadanie. Nie angażowałam się w związki bez przyszłości nawet na kilka miesięcy. Szybko wiedziałam, kiedy partner nie jest dla mnie i nie przedłużałam niepotrzebnie relacji. Nie dawałam się wodzić za nos, nie wybaczałam zdrad, co dosłownie uratowało mi życie kiedy wpadłam po uszy ze swoją “pierwszą miłością”. Ale kiedy znalazłam tego jedynego, nie musiałam sprawdzać go latami. Był absolutnie idealny. Wewnętrznie był… jak mój tata. Ciepły, kochający. Stawiający rodzinę na pierwszym miejscu. Adorujący mnie.. och obydwoje byli gotowi nosić mnie na rękach, dlatego na początku nie zostali swoimi fanami ;). W obydwu parach oczu widziałam tę samą miłość. I nie pomyliłam się…
Rozumiecie korelację? Kobiety wychowane przez zaangażowanych ojców mają większą szansę na zbudowanie szczęśliwej rodziny niż te z deficytami. I choć dla wielu z Was może być za późno na budowanie relacji z ojcem, o fakcie należy myśleć teraz, kiedy Wasze małe kobietki, są w kołysce, przedszkolu, szkole. Dzieci uczą się przez obserwację. Choć w wieku lat 15, ojciec urządziłby przemowę, jak to dziewczę ma się szanować, nie pomoże to w niczym jeśli piętnaście lat olewał jej matkę, obowiązki domowe i ją samą. Każdy spacer z córką, rozmowa, zabawa, wyście sam na sam, każda odkurzona podłoga, zmyte naczynia, kwiaty wręczone żonie. Przytulanie z mamą dzieci, kiedy one wbiegają pomiędzy rodziców aby ich rozdzielić… też to robiłam :). Wspólne wakacje, opieka w chorobie, plany, cele.
Rozumiecie tatusiowie? Każdego dnia kreujecie przyszłość swoich dzieci… swoich córek. Nic nie przechodzi bez echa. Macie dwa papierki lakmusowe, które każdego dnia nasiąkają tym co widzą, co czują, co słyszą. Czy wybierzecie ‘rybki’ lub wyjazd z kumplami, czy rodzinny weekend za miastem. Czy po wejściu z pracy do domu rozwalacie się na kanapie z piwkiem, czy ramię w ramię z żoną ogarniacie obowiązki domowe, prace szkolne dzieci i ich wieczorną pielęgnację. Kto niesie pięć siatek z zakupami ze sklepu? Popatrzcie na swoją żonę i miejcie świadomość, że taka przyszłość może czekać wasze córki.
Mój tata dał mi najlepszy prezent – pewność siebie w wyborze tatusia dla mojej córki i synka.
I wybrałam idealnie! Aż zazdroszczę swoim dzieciom :)
Super wpis
Mój mąż jest idealnym ojcem dla córki (lepszym niż mężem)
Poza córką świata nie widzi.
A najlepsze jest to ze mała wola na niego ojciec ?
Ot tak z przekory… Czasem ojcem może być najlepszym tatusiem…..
Nazewnictwo to formalność <3
Poplakalam się.. i nie chodzi tu o partnera tylko o mojego tatę. Był taki sam jak Twój, niestety był bo umarł 4 miesiące temu..
Przytulam. Wiem co to znaczy. Mój zmarl prawie 6 lat temu a potrafię się rozpłakac , gdy w przedszkolu córka śpiewa piosenkę o dziadku..
.
Wybieramy tez tatusiow dla naszych synow, bo oni beda kiedys mezami Waszych corek :) (tak pisze, bo nie mam corki i dotycza mnie same meskie aspekty). Pozdrawiam!
ja o moim ojcu tego powiedzieć nie mogę. schrzanił dzieciństwo, a moją dorosłość jeszcze bardziej. i fakt, ma to wpływ na moje relacje z mężczyznami. ograniczone zaufanie i wyciszone emocje, by tylko nie dać się zranić. a może mam to w genach po ojcu, który nie jest zdolny do budowania głębokich, partnerskich relacji.
moja chrzestna ma olewającego męża, który w domu nie robi nic. jej synowie to samo. mówię jej, że będą takimi samymi mężami dla swoich żon, jak ona nic z tym nie zrobi. ale ona już kładzie lachę… a szkoda, bo jeszcze to dzieci, można je ogarnąć choć trochę.
Byłam i chyba nadal jestem córeczką tatusia i bardzo chciałam żeby mój mąż był takim samym tatą dla mojej córki, niestety nie jest do końca tak jakbym sobie wymarzyła bo u niego był właśnie ojciec, który nie angażował się specjalnie w opiekę nad dziećmi i to mama dawała całą siebie. Teraz ja walczę z tym wzorcem ale z marnym efektem.
Cudownie napisane :)
Dodałabym jeszcze,że cudowni rodzice to świetni dziadkowie, zaangażowani.
Nawet nie wiesz ile osób powiedziało mi, że mój mąż jest bardzo podobny do mojego taty!!!?
Trochę z postury, trochę z charakteru. Obydwaj są bardzo pomocni i uprzejmi. Może coś w tym jest, że szukamy dla siebie mężczyzny na życie, podobnego właśnie do swojego ojca ?
Moja rodzina nie była idealna. Rodzice po rozwodzie. Z tata nigdy nie miałam dobrego kontaktu, teraz nie mam tego kontaktu w ogóle. A męża mam cudownego. Kocha nasze córki nad życie. Jesteśmy fantastyczna rodziną. Nigdy nie zmieniałam partnerów. Mój mąż był moim pierwszym partnerem. Także Twoja teoria nie do końca się sprawdza w miom przypadku NA SZCZĘŚCIE dla mnie ? pozdrawiam
W sumie o żadnej z wymienionych przez Ciebie rzeczy nie pisałam. Chodziło bardziej o pewność siebie zbudowaną na tym, że ktoś od dziecka w nas wierzył (akurat tu w aspekcie wyboru męża).
Czytałam i płakałam, bo pomimo, że mój tato nie był złym człowiekiem, to jakoś nigdy nie angażował się specjalnie w wychowanie i bycie ze mną i siostrą. Dzisiaj jako dorosła kobieta widzę jaki wpływ miało to na mnie. Niestety mój mąż jest o wiele gorszy. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem samotną matką, a moje dzieci cierpią na stały deficyt miłości, zabawy, podziwu, bliskosci ze strony ojca. A ja jako kobieta już dawno umarłam. Ja dźwigam te ciężkie siatki, ja naprawiam zepsute krany, wymieniam żarówki, maluję dom, to ja nie dostaje kwiatów, czułości, dobrego słowa i przymykam oko na zdrady. Twój tekst Marlenko jeszcze bardziej uświadomił mi jaka krzywdę wyrządzam swoim dzieciom.
Mój Tato był właśnie taki. Tymczasem ja na męża wybrałam sobie jego przeciwieństwo- a charakterną kopie mojej mamy :D