Kiedy wychowujesz małych wrażliwców

Mój mąż wczoraj, na fali odpoczynku powiedział piękną myśl, która zainspirowała mnie do rozwinięcia wątku:
Wiesz kochanie, jak byłem mały, miałem swoje dziecięce problemy. Wydawały się one jak przytłaczające olbrzymy. Odbierały pewność siebie, przeszłości, wbijały w ziemię. W takich sytuacjach rodzice mówili mi zawsze “Synku, zobaczysz jak będziesz dorosły.. wtedy to są poważne problemy. A teraz? Jesteś mały.. co Ty możesz mieć za problemy.” Wiesz, większość rodziców tak mówiła i tak myślała. Ale ja Ci powiem, że jako dorosła osoba mogę śmiało powiedzieć, że się z tym nie zgadzam. Jako osoba dorosła mam narzędzia, żeby z tymi ‘dorosłymi’ problemami sobie radzić. Mam 35-letnie doświadczenie wychodzenia z różnych opresji. Przemyślenia na temat świata i swojej osoby. Mam Was – zawsze wspierających. Mam masę opcji i możliwości. Jako dziecko, wcale nie byłem taki pewny, że sobie poradzę i że wszystko jest i będzie ok, jak teraz.
Doświadczenie i “narzędzia”
I powiem Wam, że to było tak mądre i (nie) oczywiste, że zaczęło żyć w mojej głowie jako większy projekt. Zaczęłam rozmyślać o swoim dzieciństwie – rzeczywiście często jakaś sprawa wydawała mi się końcem świata i nie byłam pewna czy to się odmieni. Brakowało mi doświadczenia i narzędzi. Tego pierwszego nie możemy dać dzieciom, natomiast to drugie wręcz musimy! Szczególnie wychowując małych wrażliwców… A ja mam takich dwoje.
Codziennie widzę jak poprawiam po swoich rodzicach. Nie dlatego, że mam duży dom i skórzane fotele w aucie. Nie dlatego, że moje dzieci chodzą do prywatnej szkoły i na zajęcia dodatkowe. Daleka jestem od takich przemyśleń. Poprawiam rozmowami i nauką przeżywania emocji. Miałam to szczęście, że wychowywali mnie ludzie absolutnie zakochani we mnie. Mąż także był szczęściarzem, bo moi teściowie byli świetnymi rodzicami i Wojtek wyrósł w atmosferze akceptacji i miłości. Obydwie pary nie miały jednak tak powszechnego dostępny do psychologii, jaki jest obecnie, a który to mówi, że jak dzieci coś przeżywają to przeżywają po bandzie! I hasła o tym, że w przyszłości będzie jeszcze gorzej nikomu w danej chwili nie pomagają. Więcej – statystyka.
Ilość samobójstw wśród dzieci rośnie w każdym roku. I nasz kraj niechlubnie przoduje jeśli chodzi o Europę. Niewielu rodziców wiedziało/wie również, że depresję można zdiagnozować już u 2-letniego dziecka! Na świecie diagnozowanych jest co raz więcej przypadków depresji w wieku przedszkolnym. Najważniejsze więc przesłanie jest takie- zły stan emocjonalny nie jest zarezerwowany dla dorosłych. Dotyka także dzieci.
Rodzicielstwo bliskości
Jak więc nie dopuścić do rażących zaniedbań? Wróćmy do tych narzędzi. Kiedy zaczynałam zgłębianie podstaw Rodzicielstwa Bliskości, wszystko co czytałam bardzo do mnie przemawiało. Jednak – imho – nurt bardzo podzielił rodziców i – nawet na blogu – przestałam używać RB w tekstach. Dlaczego? RB zaczęto upraszczać do “wychowania bezstresowego” i przypisywać mu najgorsze zachowania rozwydrzonych dzieciaków. Więc odrzućmy jakiekolwiek nurty, które rzeczywiście na starcie mają łatkę i połowa ludzi “już wie co tam będzie się mówiło”.
Porozmawiajmy o bliskości.. o rodzicielskich rozmowach, o uważności w wychowywaniu dzieci. Ja wiem, między porannym szukaniem skarpet, robieniu lunchówek, staniem w korku, 100-ma projektami w pracy, powrocie w korkach, obiadowi na szybko, tonie prac domowych i padaniu na nos o 20-tej, nie jest łatwo. Ale pomyślcie- gdyby coś zagrażało Waszemu dziecku, jego rozwojowi, psychice.. na co mu ten Wasz pęd w drodze po nowego ajfona. Po co to przepracowanie, w którym odpowiecie “daj spokój, ot ci poważny problem”.
Rozmowa
Kluczem do wszystkiego jest rozmowa. Banał jakich wiele, ale teraz weź proszę trzy głębokie oddechy i przypomnij sobie kiedy ostatnio wsparłaś swoje dziecko mądrą rozmową, kiedy ono tego potrzebowało. Czy umiałaś to zrobić? Czy pomogło to dziecku? Jak się czułaś po rozmowie. Ja niedawno gadałam z synkiem o trudnej sprawie. Trzy dni się do tego przygotowywałam. Klimat był ciężki i w pierwszym odruchu miałam ochotę uziemić go i wysłać rakietą na księżyc w jedną stronę. Skorzystałam z pomocy innych dorosłych, w tym jednego profesjonalisty. Dużo oddychałam ;). I rozmowę przeprowadziłam tak, że do tej pory jestem z siebie dumna.
Zamiast skupiać się na swoich emocjach dałam mu wiedzę tematyczną i tony wsparcia. Wojtuś również, ale akurat spokój i opanowanie to jego mocna strona, zaś moja … ;). Synek z rozmowy na poważny temat wyszedł z uśmiechem i przekonaniem, że choć może coś nie poszło idealnie najlepiej, to a) rodzice go kochają i akceptują zawsze, ZAWSZE! b) można się do nich zwrócić nawet jak temat jest ciężki c) zawsze wesprą praktyczną wiedzą (lub użyją kogoś, żeby tę wiedzę dostać i ją przekażą; d) jego problemy są równie ważne jak każde inne problemy.
Dzieci są naszymi lustrami. Największą i najlepsza psychoterapią. Jak patrzę na mojego młodego, to jawnie jakby mnie sklonowali.. nie tylko z wyglądu. Wtedy cofam się o 23 lata, kiedy to byłam w jego wieku i przypominam sobie swoje emocje. Co ze strony rodziców mi służyło, a co burzyło. Dlatego moje dziecko ma tak dużo luzu. Na tyle, że wizytuje szkołę regularnie, bo on broi i broi ;). A ja wiem, że wszystko jest ok. Bo ja tak broiłam.. 2x więcej niż on. Nie do końca umiejąc powiedzieć dlaczego… gdybym miała się uprzeć, żeby to wyjaśnić to powiedziałabym, że z nadmiernej chęci zabawy i wybujałej wyobraźni. Moi rodzice bardzo się moimi zachowaniami przejmowali, obwiniali.
Kochać i przytulać
Widzę też jak reaguje Wojtek. A ja nie. Ja wiem, że wszystko jest ok (póki nie narusza przestrzeni innego człowieka lub nie niszczy mienia.. żeby nie było, że pozwalam na bycie Ralphem Demolką ;)). Wystarczy spojrzeć na mnie – dwie nogi, dwie ręce, pełna głowa, miłość dookoła. Poradziłam sobie. Więc z dodatkowym wsparciem ten mój wrażliwiec może w przyszłości robić piękne rzeczy.. aby go zanadto nie stresować ;).
Rozmawiać i kochać i jeszcze więcej rozmawiać. I przytulać.. ponoć do życia potrzebnych jest kilka przytulasów dziennie. Nie zapominajcie!
Pamiętając o swoich emocjach i problemach z wieku dziecięcego.
I uczyć się, koniecznie uczyć się od mądrzejszych! Warsztaty z mądrymi psychologami, książki. Wszystko co wspiera w tworzeniu człowieka. Ważniejszej pracy nie będziecie mieć nigdy. Zapewniam!
W moim domu właśnie tak komentowano dziecięce problemy – że są błahe. To spowodowało, że przestałam o nich mówić i nawet teraz, jako bardzo dorosła osoba, nie przychodzę z kłopotami do rodziców. Myślę, że mieli takie podejście, że jeśli o problemach się nie rozmawia, to ich… nie ma? Jesteś bardzo mądrą matką, Marlena :)
Świetny tekst! Co do pogłębienia tego tematu jestem po obejrzeniu filmu 7 uczuć! Bardzo polecam wszystkim rodzicom. Film właśnie o tym jak się wychowywał dzieci 30 lat temu i jak wiele te ‘nic nie znaczące slowa’ pozostawiły po sobie śladu❤
Ja się tak strasznie cieszę, że poznałam Cię i Twoje podejście gdzieś na początku mojej drogi w macierzyństwie <3 I chociaż wiele przychodziło intuicyjnie, tak przyznaję, że przy Mijeńce tysiące razy przypominałam sobie jak mówiłaś o pewnych sytuacjach z Lenką i szukałam w sobie spokoju ;)
A moglabys polecic książki, ktore warto przeczytać? :)
Świetny post :-) A mogłabyś polecić książki do których warto zajrzeć?
Ja też się staram wychowywac moje dzieci (5 i 2 lata) jak najlepiej potrafię. Przeczytałam wiele ksiązek, ale jakoś nie potrafię wykorzystać tej wiedzy w praktyce. Wiem: wsparcie, rozmowa itd. Ale emocje robia swoje. Wychowujecie bez kar i nagród? Jak to zrobić? Wiele jest takich spraw, co do których piszą, że nalezy podążać za dzieckiem (smoczek, pielucha, spanie z rodzicami), ale – szczerze – za każdym razem się zastanawiam jak oni to robią??? Czy mam czekać aż dziecko samo “zechce” coś zrobić? Naprawdę nie wiem jak robią to inni w duchu RB, bo ja nie potrafię…. Jak Wy sobie radzicie?
Jak przeczytałam Twój wpis to do mnie dotarło, ze u mnie nie działa system kar i nagród
Smoczka córka używała tylko nocą, odzwyczajenie jej zajęło jeden wieczór, jak już była gotowa. Wcześniej próbowałam kilka razy i skończyło się na wielkiej awanturze.
Spanie, No cóż jak chce to śpi (czyli prawie codziennie). Po co ją unieszczęśliwiać?
Jest tylko jeden warunek, musicie się na to zgadzać we dwójkę. Bez akceptacji męża wynikną z tego tylko problemy.
Mam dobrze ułożone dziecko, ale to wynik ogromu pracy i cierpliwości. Wiem, ze u nas jak córka daje mi popalić to jest głodna albo śpiąca albo po prostu się nudzi. I to w tej kolejności.
Nigdy nie dałam jej klapsa ani nim nie zagroziłam.
Nigdy nie zabrałam zabawek.
Nigdy nie uzależniałam lodów, kina, placu zabaw od zachowania. Tylko raz wróciłam wcześniej ze spaceru jak córka mi uciekała. Po prostu jako trzylatka próbowała na ile może sobie pozwolić. Mój komunikat był jasny: boję się, ze wpadniesz pod samochód lub rower. Wrócimy do domu, uspokoisz się i popołudniu znowu wyjdziemy. Później codziennie przed wyjściem rozmawiałyśmy jak należy się zachować.
Traktuję ją jak dojrzałą osobę z prawem do wspinania się po drzewach i robienia wielu rzeczy, których mi już nie wypada. Niedługo czeka nas szkoła, ale wiem, ze sobie poradzi.
Marlena! Przez Ciebie (albo dzięki Tobie) zamówiłam 3 książki na temat RB. Dzięki za ten tekst, ja niestety często łapię się na bagatelizowaniu problemów moich synów. Czas to zmienić, mam w domu dwóch wrażliwców…
Bylam dzieckiem, jak również i moje rodzeństwo, na które nie zwracano uwagi. Tak poprostu, paletajacy sie gdzieś pomiędzy domownikami ktoś. Z wszystkimi problemami musiałam radzić sobie sama. Doszło do tego, ze chciałam być niewidzialna dla swiata. Zagubiona, bojaca sie zycia osobka. Ot cala ja. Dopiero przed 30stka udalo mi sie pokonać moje demony. I teraz jako mama dwójki dzieci zrobię wszystko żeby ich nie spotkało toco mnie. Chce by kazdy ich oroblem byl wazny i wysluchany. A co najważniejsze by sie, by sie nie wstydzily siebie i swoich decyzji. I były z siebie dumne.
Bardzo potrzebny tekst! Myślę, że wielu osobom otworzyłaś oczy na dziecięce problemy :) Niewątpliwie ważne jest wsparcie w najbliższej rodzinie, szczególnie w tak pochmurny i chłodny czas, jaki właśnie się rozpoczął. Ja swoje dzieci lubię ubierać na kolorowo, żeby rozchmurzyć nawet najbardziej ponury dzień (link – cenzura). Z córką przeglądam chętnie tego bloga :)