Masz rację, nie znam życia
![Masz rację, nie znam życia 02](https://makoweczki.pl/wp-content/uploads/2017/04/MG_1431.jpg)
Jestem wdzięczna. Każdego dnia rozmyślam o tym jak dobre życie mi się trafiło. Już od dzieciństwa – kochający rodzice, dom z ciepłym obiadem, wakacje. Obecnie cudowny mąż, dwoje zdrowych, wspaniałych dzieciaków. Zawsze pełna lodówka, i na tyłku jeansy porwane tylko dlatego, że taka moda. I nie ważne czy na 20 czy 200 metrach. To wspaniałe życie. Którego ponoć nie znam…
Nie znasz życia
O brak znajomości ‘życia’ oskarżana jestem odkąd zaczęłam blogowanie. “Ty jesteś oderwana od rzeczywistości, życia nie znasz!”. “Co Ty wiesz o świecie?”. Kilka dni temu zrozumiałam, że naprawdę nie znam “życia”. Kiedy słuchałam kawalątka nagrań Karoliny Piaseckiej [uwaga!! brutalne i bardzo wulgarne przesłanie —> TU], uderzyło mnie to w jak alternatywnej rzeczywistości się poruszam. Należę to tak odrealnionych osób, że w życiu nie podejrzewałabym, że człowiek do człowieka może się tak odzywać i tak go traktować. A to wszystko wina moich rodziców.
Dali mi dom ciepły z rozmową i przytulaniem. Z wycieczkami, spacerami i spełnianiem dziecięcych marzeń. Oczekiwaniem na mój powrót ze szkoły i wspólnym odrabianiem pracy domowej. Z zafokusowaniem na moją osobę, bo byłam jedna, wymarzona, ukochana. Kłócili się, bo każde małżeństwo się kłóci, a ja jako dziecko ich kłótni nie lubiłam. Czasem mama obraziła się i trzasnęła drzwiami. Czasem płakała. Pewnie tak co miesiąc, teraz rozumiem :). Jednak nigdy nie usłyszałam ułamka obrzydliwości, które wypływały w nagraniu z ust męża, ojca.
W moim domu nie używało się wulgaryzmów, tata nigdy nie uderzył, ani nie obraził mamy. Nigdy nie był nawet blisko, a choleryk z niego jakich mało. Miał granice, których nie przekraczał. Choć sam ‘życie’ znał aż za dobrze. Nie szukał wymówek ani furtek “bo on w życiu miał ciężko”. Rodzice umieli zbudować na tym co dostali rodzinę ciepłą i spokojną. Dającą poczucie bezpieczeństwa i budującą. Tym oddychałam, tym przesiąkałam.
poczucie bezpieczeństwa
Przeczytałam potem tekst Malwiny Pe (klik). Mocny, brutalny, (dla mnie) przerażający. Z wołaniem o pomoc, przemyślenie. Końcówka brzmiała tak:
“Co tydzień na skutek przemocy domowej giną trzy kobiety.
To może być Twoja matka.
Twoja siostra.
Twoja córka.”
No i powiem Wam, że absolutnie się z tym nie zgadzam. I Malwina to wie, jak wynika z wcześniejszych fragmentów mojego tekstu, że to totalnie nie może być moja córka. Nie mogę być i ja.
Ludzie wychowani w ciepłych rodzinnych domach, gdzie przez lata budowano ich poczucie bezpieczeństwa i właściwą samoocenę nie zgodzą się na takie traktowanie. Ani na dzień, ani godzinę. Rzekłabym więcej – zdiagnozują problem bardzo wcześnie i uciekną gdzie pieprz rośnie. I nie uważam za przypadek, że większość moich koleżanek, z domów w których rodzinna atmosfera była przepełniona miłością, ma dobrych i wspaniałych mężów. Nie znam nawet w dalszym otoczeniu problemów z przemocą lub poniżaniem, bo jestem już kolejnym pokoleniem wychowanym w nieznajomości problemu.
I gdyby osoba, którą polubiłam choć raz, raz (!) odezwała się do mnie nawet w ułamku tego co zaprezentował Radny Piasecki, uciekałabym i nigdy nie wróciła. Nie wybaczyłabym ni razu! Ze strachu – bo nie znam takiej sytuacji. Z poczucia że jestem zbyt wiele warta, żeby ktoś mnie poniżał. Z dumy, z pewności, że w domu zawsze czekaliby na mnie rodzice, żeby wysłuchać, że ktoś mnie skrzywdził. Ale nie skrzywdził! Choć nie byłam najgrzeczniejszą dziewczynką i pół świata sama zwiedziłam, nigdy nie dopuściłam do sytuacji w której ktokolwiek mógłby zbliżyć się do granicy. Tej mojej prywatnej składającej się z mojej dumy, samoakceptacji, miłości do świata i zaufania. Nigdy.
Wychowanie dzieci
Dlatego obecnie skupiam się na wychowaniu dzieci w podobnych, nawet poprawionych i lepszych warunkach niż te w których wychowałam się ja. I nie boję się! Moja córka nigdy nie pozwoli na takie traktowanie przez ukochaną osobę. Będzie to dla niej równie niemożliwe i niedorzeczne jak dla mnie. Baaa, myślę, że nie trzeba jej nawet edukować! To tak jak ktoś z pięknego, parku czy dżungli zostanie przeteleportowany do szamba. Myślicie, że trzeba go uczyć, że tam śmierdzi?
Moja córka nie pozwoli na złe traktowanie. Jej tata nosi ją na rękach. Nosi na rękach jej matkę, choć lekko nie jest ;). Jej ojciec przytula ją i jej mamę. Przynosi im śniadanie do łóżka. Sprząta w domu, kible czyści nawet jak trzeba. Jej ojciec zawsze pędzi na ratunek jej i jej mamie. Pomaga kiedy są chore, nakleja plasterki.. może tylko na jej kolanko, ale mamie podaje ziołowe herbatki. Nigdy nikogo nie poniża, nie obraża, nie wyzywa. Nigdy nie nadużywa swojej pozycji, a mógłby! Jest ciepły i kochający. Jego świat kręci się wokół dwóch kobiet i jednego, małego mężczyzny. Mojej córce nie przychodzi obecnie przez myśl, że świat może być inny. I wiem, że nigdy jej nie przejdzie…
Wypadki się zdarzają i mogą przydarzyć się każdemu z nas. Jednak długotrwałe pozwalanie na brutalne i obrzydliwe traktowanie mimo wszystko wiele mówi o człowieku i jego wychowaniu. Ktoś, gdzieś popełnił błąd. I nie uwierzę tu w strach o dzieci, bo czy ten człowiek inny był jak dzieci nie było? Na randkach i w kilkuletnim pożyciu małżeńskim. Nie sądzę.
Natomiast i na tych popiołach można zbudować rodzinę. Zmiany są możliwe. Wystarczy spojrzeć na mojego tatę. Znał ‘życie’. Wybrał po prostu życie….
Ja niby znam życie. Jestem z rozbitej rodziny, w której był alkohol. Rodziców tak jakbym nie miała, bo ojciec miał swój nałóg, a mama pracowała ciężko, żeby nas wszystkich utrzymać. Widziałam wiele sytuacji, o których chciałabym zapomnieć. Mogłabym opowiadać długo, a jednak nie twierdzę, że znam życie. Przynajmniej nie te prawdziwe, w którym masz kochającą rodzinę, i w której wszyscy się szanują. Ale nic straconego – mam Męża, mam Syna i pracuję nad tym, żeby moje dziecko czuło się bezpieczne, kochane i świadome swoje wartości. To my kreujemy życie, to my sprawiamy, że jest prawdziwe.
Piękny i prawdziwy tekst, wbrew tytułowi- pełen doświadczeń życiowych.
Patrząc na zdjęcia nie mogę nie zapytać…czy wie pani co to za kafelki nad kuchenka i jak się sprawują w uzytkwaniu, utrzymaniu czystości?
W sumie fajnie napisane i z większością się zgadzam poza tym “nigdy nie wybaczaniem złego słowa bo jestem zbyt wiele warta” i blah-blah. Taka postawa jest niezdrowa. Ja nie dałabym sobie nigdy wejść na głowę, ale bez przesady, mam “grubą skórę” i nie przejmuje się jak ktoś mi raz zapyskuje czy próbuje się kłócić – ba, nawet lubię taką stymulację, jest to jakieś wyzwanie – dlatego nie otaczam się tylko ludźmi co mi non stop przyklaskują bo jak się uczyć od kogoś kto ma te same poglądy co ja i zgadza się ze wszystkim co mówię? Krytyka nie zagraża mojemu poczuciu samooceny na tyle, że muszę się od tej osoby oddalić, odbarykadować i “nigdy nie wybaczyć.”
Kasiu chodziło mi tu o część obrzydliwości wylewanych na Panią Karolinę, a nie dyskusje tematyczne. Z mężem się “kłócę i zabijam” :P Ale nigdy w ułamku nie wygląda to tak jak słuychać na tych nagraniach.
Bo nie ma związków bez kłótni! W każdym się klocmy… Tylko trzeba znać swoją wartość i nie pozwalać na takie zachowanie! I uwielbiam gdy piszesz tak prosto z serca!
Ja też mam masę szczęścia… ale moi przyjaciele mieli mniej, pomimo to udało im się stworzyć piękna rodzinę, wiem, że mieli trudniej ale tym bardziej ich podziwiam :)
Droga Marleno a ja sie z twoim zdaniem nie zgodze…. Pracujac w winnicy po degustacji kilku kieliszkow wina podeszla do mnie para mniej wiecej w wieku “naszych” rodzicow… U Pana pojawily sie lzy w oczach… Zaczal mi opowiadac ze jego corka wlasnie sie rozwiodla… Ze trafila na bardzo zlego czlowieka… Ktory ja bardzo skrzywdzil… I ten pan powtarzal… “NIE rozumiem dlaczego?? Przeciez u nas w domu nie bylo przemocy, corke zawsze traktowalismy z szacunkiem, kochalismy ja, miala wszystko itd.” Mysle, ze dlatego corka tego pana miala w sobie sile by odejsc… Dlatego wydaje mi sie ze kazdy bez wzgledu na dziecinstwo moze trafic na “zlego” partnera … Po prostu czasem ktos moze stwarzac pozory zupelnie kogos innego… A osoba ktora nie miala do czynienia z takim towarzystwem moze nie byc czujna…
Kinga 100% racji. Dlatego końcówka wpisu brzmi “Wypadki się zdarzają i mogą przydażyć się każdemu z nas. Jednak długotrwałe pozwalanie na brutalne i obrzydliwe traktowanie mimo wszystko wiele mówi o człowieku i jego wychowaniu. “
Taka nasza mentalność jesli nie dostajesz w d.. to powiedzą ci że życia nie znasz. Musi bolec wszystkich i po rowno najlepiej wtedy jest sprawiedliwe, ale to taka pozostałość po komunistycznym myśleniu. Na szczęście ludzie zaczynają juz powoli z tego wyrastac. pieknie żyjesz kochana i tego się trzymaj i bądź wdzięczna bo wdzięczność ponoc bardzo ważna i kształtuje człowieka. Pozdrawiam
Mam dwie starsze siostry, wychowalysmy sie w rodzinie, w ktorej rodzice czesto sie klocili, dochodzilo nawet do rekoczynow. Milosc dostalam glwonie od ojca, bo bylam jego oczkiem w glowie jako najmlodza cora. Rodzicem dominujacym w domu rodzinnym zawsze byla mama, ktora od 7 roku zycia wychowywana byla bez ojca, w domu rzadzily kobiety. Z domu wynioslam wiec poczucie, ze facet mi nie podskoczy. I tak jest do dzisiaj. Taka sama jest jedna z moich siostr, bardzo silny charakter. Niestety druga siostra jest naszym przeciwienstwem, od wielu lat tkwi w zwiazku, w ktorym czesto jest ponizana psychicznie, a kilka mcy temu doszlo do czego ostrzejszego. Ona nie jest w stanie od niego odejsc, mimo ze zapewniala setki razy, ze go rzuci, ale zawsze jak minely emocje mu przebaczala. Dla mnie i dla tej drugiej siostry koles jest zerem, z ktorym jako partner nie spedzilabym ani jednego dnia mojego zycia. Wiec na przykladzie mojej rodziny wyciagam wnioski, ze nie zawsze wplyw domu rodzinnego rzutuje na nasze pozniejsze wybory i zachowania. To wszystko cechy charakteru.
Pochodzę z rodziny, gdzie ojciec stosował przemoc psychiczną wobec całej rodziny. Stosowałby zapewne przemoc fizyczną, gdyby mama mu na to pozwoliła. Zresztą nie pozwalała na psychiczne znęcanie się, zawsze reagowała, ale była osamotniona na polu walki. W Polsce ciężko jest wyjść z takiego bagna. Ona szukała pomocy wszędzie, rodzina nie bardzo się przejmowała, chociaż dobrze wiedziała jak sytuacja wygląda. Ja jako nastolatka zaczęłam się buntować, nie pozwalałam ojcu na obrażanie mnie, w przeciwieństwie do brata, który przybrał postawę bierną. Nikt, dosłownie nikt nam nie chciał pomóc. Sąsiedzi dokładnie słyszeli co się dzieje u nas w domu. Miałam też wychowawczynie mieszkającą klatkę dalej i wszyscy w naszym bloku wiedzieli co się dzieje, a nawet ona, jako nauczycielka i wychowawczyni nie reagowała. Ojciec postanowił poskarżyć się w szkole jak niewdzięczną ma córkę i wpadł. Rozmawiano ze mną i nagle wzorowa i spokojna dziewczynka wyrzuciła wszystko z siebie, powiedziałam co się dzieje w domu, potem wezwano mamę i ona wszystko potwierdziła. Machina ruszyła. Ojcu ograniczono prawa rodzicielskie, mama się rozwiodła i na tym koniec. Nie mieliśmy pomocy od nikogo, nie mieliśmy się gdzie przeprowadzić. Opcji nie było wręcz żadnych jako, że mieszkaliśmy w małym mieście. Mama znalazła jakąś pracę, ojciec mieszkał w osobnym pokoju i żyliśmy jak lokatorzy. Niby miał kuratora, który dokładnie widział, że ojciec to beznadziejny przypadek, niebieska karta również była założona, policja przyjeżdzała do domu i nic, absolutnie nic nie robiła, nawet ojca nie postraszyła, kiedy był pijany nie zabrano go na wytrzeźwienie… tyle “pomocy” mieliśmy. Przemoc domowa to coś strasznego i najgorzej jak zostajemy z wszystkim sami. Jest wiele kobiet, które chce się z tego wyrwać a często nie może. Moja mama zrobiła wszystko co mogła, zawsze była ostoją, broniła nas, zawsze powtarzała, żeby nie wierzyć w słowa ojca, że jesteśmy cudowni, mądrzy itd. Takie przeżycia uczyniły mnie silną, brata nie. Najgorsze jest jednak to, że pomimo iż wiem, że takie zachowania jak mojego ojca są okropne, nielogiczne i nieakceptowalne to ja sama miałam w sobie tą agresje. Ona gdzieś tam przez te lata się kumulowała i zaczęłam ją wyrzucać na partnera. Dopiero jego postawa, cierpliwość, rozmowy, a czasem po prostu to, że w momencie mojego ataku agresji po prostu siłą mnie przytulił i starał się mnie uspokoić w tym szale, zaczęłam się wyciszać. Dopiero z moim partnerem zaczynam poznawać normalność w związku. Wcześniej chodziłam również na terapie do psychologa i to jak widać nie dało mi nic. Ludzie z takich związków, dzieci z takich rodzin będą nosić w sobie tą agresję, gdzieś głęboko ona siedzi i czasami może wybuchnąć. Ta agresja rodzi się z bezsilności i beznadziejności, z tego, że zostajemy sami, że nikt nie chce nam pomóc. Nie rozumiem tej społecznej ignorancji, odwracania wzroku. Czasami niewiele trzeba zrobić, aby pomóc drugiej osobie. Zgłoszenie na policje to coś wielkiego w takim przypadku, nawet wsparcie w postaci rozmowy daje dużo. Ja pomimo takich przeżyć wyrosłam na rozważną i mądrą kobietę. Wiem, że agresja do niczego nie prowadzi, że jest destrukcyjna, pracuję nad sobą, widzę, że jest jeszcze dużo do poprawy, ale też nie przechodzę obojętnie wobec krzywdy innych, jestem na to szczególnie wyczulona. Tylko, że nie każdy wyrasta na takiego człowieka, inni przez taką przemoc są zniszczeni, mają zaniżoną samoocenę, są aspołeczni, sami powielają schematy. Myślę, że takich osób jest o wiele więcej…
Marlena poruszylas delikatny i ciezki temat i tak jak nigdy nie komentuje, tak dzis postanowilam to zrobic. Z calym szacunkiem ale Twoje zycie to jest Twoj indywidualny punkt widzenia, to ze ulozylo sie tak dobrze to wplyw – Twoj wlasny/ wychowania/ Twojego charakteru/ czynnikow zewnetrznych, przypadkow. To nie jest takie proste – ze czlowiek pochodzacy z dobrej, tzn dobrze funkcjonujacej rodziny zawsze wybierze dla siebie dobrze i zachowa szacunek do samego siebie. Ty mialas szczescie trafic na wlasciwa osobe ale uwierz mi ludzie potrafia sie maskowac a milosc naprawde czasami jest slepa i mozna sie zapedzic w kozi rog i obudzic w pewnym momencie i zadac sobie pytanie – jak do tego doprowadzilam?
Zagladam na Twojego bloga i widze ostatnio duzo.. tak jakby starania sie zeby dowiesc innym jak idealne jest Twoje zycie? Wiecej luzu, uklada Ci sie dobrze i kazdy to widzi, wiadomo ze tez masz swoje problemy, jak kazdy. Ale ostatnio powtarzasz raz za razem i wyliczasz jak wspaniala masz rodzine, meza, dzieci , dom , sytuacje finansowa. To nie proba wbicia Ci szpilki bo ciesze sie zwyczajnie jak komus sie uklada ale po prostu rzucilo mi sie to w oczy.
Zgadzam się z Tobą autorko. Jednak te kobiety, które tkwiły w takim związku czasu nie cofną. I wydaje mi się, że jako społeczeństwo powinniśmy zrobić jeśli mamy w swoim otoczeniu takie kobiety pomóc im. Mówienie, że ja bym się nie dała im nic nie pomoże. One wystarczy, że są zastraszone i teraz jeśli będziemy im dowalać to takie kobiety nigdy nie przyznają się bo będzie im wstyd. Zacznie się błędne koło i zaczną się teraz obwiniać, że pozwoliły na to a jeśli znalazły chodź cień siły to już na tym etapie jakoś dodać wsparcia do działania. Nie znam wszystkich przypadków. Jednak te, które poznałam dzisiejsze problemy wynikały z totalnego olania nie tyle przez matki, ale przez ojców. Brak z ich strony miłości, zainteresowania plus brak szanowania żony. Z powodowały, że jako dorosłe kobiety naprawdę tak silnie pragnęły zainteresowania ze strony faceta, że pozwoliły na takie traktowanie. Ja tego nie rozumiem bo napewno nie jestem typem ofiary. Jednak zarówno jednej jak i drugiej próbowałam pomóc. I uwierz mi te kobiety potrzebują solidnej terapii bo ich sposób myślenia jest tak zaburzony przez ich ciężkie dzieciństwo, że to aż przykre. Godzinami tłumaczyłam koleżance, która jest w związku z facetem, który stosuje przemoc psychiczną. Zawsze go usprawiedliwia, że miał zły dzień, że dużo stresów w pracy. Tłumaczyłam, że poniżanie, wyzywanie kłóci się z miłością. Nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Niestety kupował kwiatka mówił przepraszam i ona wybaczała. To jest jej 3 związek z toksycznym facetam. Dwóch pierwszych miała alkoholików despotów teraz trzeci to inteligentny, czarujący d.. , który poniża. Najlepsze, że ona go zmieni. Załatwiłam mieszkanie, pracę jednak wolała wyjechać z nim z Polski. Nie mam już zbyt wielu możliwości aby jej pomóc. Dla mnie jest to niezrozumiałe, niepojęte. Nie zapomnę jak spłakana przyszła, że wykrzyczał jak chciała coś kupić rocznemu synowi. Mogła usunąć tego bachora bo on go nie chciał a on tyle kosztuje. Niestety ona nie odejdzie od niego. Wiele razy zastanawiałam się jak jej życie wyglądałoby gdyby miała kochającą matkę, kochającego ojca, którzy zapewniliby jej dom pełen miłości? I uważam, że nie chce mi się wierzyć, że wpakowałaby się trzy razy w toksyczne związki. Z drugiej strony mam koleżankę, która nie miała patologii w postaci przemocy fizycznej czy psychicznej jednak rodzice byli zajęci ciągłą pracą. Dla nich liczyły się pieniądze lepszy dom, lepsze wakacje, kupowanie prezentów. Z boku rodzina jak z obrazka. A ona nigdy od mamy nie usłyszała kocham cię, nigdy jej nie przytulali przynajmniej tego nie pamięta. Ojciec też bez przerwy powtarzał jej, że jest nie wdzięczna bo on pracuje aby jej dać wszystko co najlepsze a jej mało. Koleżanki zazdrościły zagranicznych wakacji a ona chciała aby zwrócili na nią uwagę choćby poszli tylko do lasu a szczerze porozmawiali, pośmiali się. Dziś jest z facetem, który jak ona to nazywa ma specyficzny humor. Prosiłam aby zastanowiła się czy ślub z takim człowiekiem to dobry pomysł. Oczywiście ona go zmieni. Dla niej gadki typu kobieta to gorszy sort człowieka, jesteś tylko od sprzątania wszystko musisz zepsuć moja mama lepiej gotuje to humor jej męża. Super. Najlepsze, że powiedział że ja jej chcę małżeństwo zniszczyć. Czy kiedyś zmądrzeje nie wiem. Jednak może kiedyś skorzysta z pomocy i ją przyjmie.
Oglądałam kiedyś, kilka lat temu, program prowadzony przez matkę i córkę. Matka, to była Jolanta Kwaśniewska (była prezydentowa), córka to Aleksandra Kwaśniewska. Temat był właśnie o przemocy, dyskutowało jeszcze kilka kobiet. W pewnym momencie p. Jolanta stwierdziła, że nie wyobraża sobie swojej córki w takiej sytuacji, że “przecież Oleńka od razu by do mnie z tym przyszła, od razu by mi powiedziała”. Po czym spojrzała na niepewną minę swojej córki. Gdy zapytała – z przerażeniem i niedowierzaniem – o co chodzi, usłyszała taką oto mniej więcej odpowiedź: “nie wiem, mamo. Nie wiem, czy bym ci powiedziała. Właśnie dlatego, że jesteś taka pewna, że nie wplątałabym się w taki układ. Wstydziłabym się chyba. Bałaby się, że cię zawiodłam”.
A więc… cytując za mistrzem Twardowskim – “nie bądź pewny (…) bo pewność niepewna”.
Jestem DDA, nie miałam dobrego ani pełnego miłości domu. Dzisiaj sama jestem Mama, od pół roku chodzę na terapie właśnie po to, abym sama umiała stworzyć rodzine której nigdy nie miałam….
Mnie tak poruszyło to nagranie, że nie mogę przestać o tym myśleć. W trakcie wysłuchania fragmentów było mi niedobrze.
Marlena ja też nie znam życia i to nagranie mi to uświadomiło… ja nie miałam pojęcia, że tak można kogoś traktować, kogoś bliskiego, ba kogokolwiek.
Nie raz czytałam o przemocy domowe, ale dopiero takie prawdziwe nagranie uśiadomiło mi, co to jest!
Koszmar!
Piasecki to po prostu oblesny zwyrol, socjopata, zwykły psychol a to co zrobił swoje żonie i dzieciom to skrajna patologia. Najsmutniejsze w całej tej historii jest to że nikt z bliskich ani nawet z dalszych znajomych jej nie pomógł. Bo z tego co czytałam szukała pomocy w rodzinie, a i sąsiedzi o wszystkim wiedzieli. To przeraża mnie w tym wszystkim, że taki obrzydliwy potwór był przez tyle lat bezkarny.
Prawdę mówiąc,nawet nie miałam odwagi (ochoty?) odsłuchać tego nagrania. Wystarczyły mi cytaty – gdzie więcej było kropek niż słów. Żonie tego człowieka należą się podziękowania, bo rozpoczęła dyskusję wokół tego tematu i pokazała, jak osoby, które – wydawać by się mogło – kulturalne, wykształcone, na stanowiskach – potrafią zwieść tysiące osób. A co dopiero jedną zakochaną pewnie kiedyś kobietę.
Marlenko w 100% sie zgadzam z Twoim tekstem !!! :) sama prawda.
Buziaki.
Temat można potraktowac dwutorowo. Dla nieświadomych, którzy nigdy nie mieli styczności z taką przemocą jak i dla tych którym takie sytuacje nie są obce.
Po pierwsze dla nas kobiet jako przesłanie że zawsze jest wyjscie nawet z beznadziejnej sytuacji. Nie zmienimy drugiego człowieka, dlatego pomocy trzeba szukac dla siebie. Warto zgłosic sie do poradni, psychologa, jeśli nie ma się siły ani odwagi samemu uwolnic z toksycznego związku.
Po drugie tak wychowac dzieci aby znały swoją wartosc i nigdy nie pozwoliły na takie traktowanie, a jesli już będą w takiej sytuacji, umiały odejsc przy pełnym wsparciu swoich rodziców.
Ja znam temat od podszewki. Jestem córką alkoholika, wyszłam z domu pełnego poniżania i przemocy. Wydawało mi się ze jestem silna i nigdy nie pozwolę na takie traktowanie jak moja mama. Myliłam się. Nie otrzymałam żadnego wzorca czułosci, miłosci, cierpliwosci, dialogu. I fakt nigdy nie związałam się z partnerem który by mnie bił, czy poniżał. Ale nie umiałam zbudowac związku opartego na zaufaniu i szczerosci. Podświadomie miałam zaprogramowany lęk przed bliskością i sama psułam każdy rokujący związek. W końcu dojrzałam aby sobie pomóc. Psycholog, terapia dla współuzaleznionych, terapia dla DDA. Teraz mam cudowny związek i bardzo dobrą relację z mężem, ale pracują na nią codziennie…