Lifestyle, Parenting, Podróże

Matka na gigancie – czyli czy wypada Ci wyjechać gdzieś bez dzieci i męża?

Siedzę na balkonie toskańskiego pensjonatu. Słońce przyjemnie grzeje moje gołe nogi. Ptaki śpiewają jak szalone. Czuję zapach kawy i olejku do opalania. Odrywam wzrok od komputera i widzę mgły kładące się na zielonych zboczach. Jest godzina 9:40. Wstałam o 4, ponieważ dziś mieliśmy pierwszy plener warsztatów fotograficznych. Mogę wrócić do łóżka, ale wybieram pisanie na tarasie. Każda chwila to mini orgazm zmysłów. I to poczucie, że nic nie musisz. Kwintesencja wolności, która smakuje lepiej niż za czasów nastoletnich.

Każda mama zasługuje na taki tydzień w roku. Każda! Nawet wyjazd z mężem to nie to samo. On już by mnie zaciągnął do łóżka, a później miałby plan na cały dzień. My (jako grupa fotografów) plan mamy, ale ja mogę acz nie muszę w nim uczestniczyć. A co najważniejsze otaczają mnie sami dorośli, który umieją się sami ubrać, podetrzeć i nie wołają co chwilę ‚mamoooo’. Doznanie wręcz mistyczne, kiedy jest się rodzicem od ponad 10 lat.

Czas dla siebie

Dla każdej z nas będzie to coś innego. Spa z koleżankami, samotna wycieczka w Bieszczady, warsztaty, kursy lub all inclusive w Puerto Rico, nie ważne. Chodzi o pozwolenie sobie na bycie w innej roli niż matki czy żony. Człowieka, który ma kilka dni na podążanie za własnymi potrzebami. Część z Was spałaby codziennie do południa, ok! Ktoś inny chciałby mieć sztab kosmetyczek i masażystów – też super! Jeszcze ktoś, tak jak ja wybrałby edukację połączoną ze zwiedzaniem. Wszystko to by znowu poczuć coś, czego wiele z nas nie czuło przez lata – wolność.

To mój pierwszy samotny, dłuższy niż 2-3 doby, wyjazd na 12 lat związku i 10,5 roku bycia mamą. I choć strasznie nie mogłam się go doczekać i widziałam same pozytywy, nagle w przeddzień dostałam ataku paniki. Nie, nie ze zmartwień i czarnych wizji… w ogóle o tym nie myślałam. Po prostu ciało i mózg zgłupiały… Ale jak to? Tak zupełnie sama? Bez hałasujących dzieciaków? Bez męża, który pomyśli o wszystkim o czym ja zapomnę, podrapie plecki wieczorem. Ten mąż to w ogóle jakaś dziwna historia, żeby tak kogoś uwielbiać po 12 latach… i żeby ten ktoś tak uwielbiał mnie. Podejrzane. Ale powiedział – żeby mnie w tej panice uspokoić – że jak tylko powiem słowo, to leci do mnie pierwszym samolotem. Spokojnie, nie musiał. Po 2 godzinach lotu przypomniałam sobie jak to jest być… mną.

Mąż sobie (nie)poradzi

To w ogóle nie jest moje zmartwienie, ale wiem, że część z Was może się obawiać, że mąż nie sprosta zadaniom samotnego ojca.  Źle Was mamusie wychowały, wybaczcie. Moja mama zawsze miała w sobie potrzebę wolności i równości i zostawiała mnie z tatą od niemowlęctwa. O tym się po prostu nie dyskutowało w moim domu, więc i ja nie prowadzę dogłębnej analizy kto się zajmie moimi dziećmi kiedy wyjadę. Sprawdzamy tylko terminarze, czy mąż nie ma jakiś ważnych konferencji (on pracuje na etacie, więc w większości wypadków ja mogę się dostosować). Z resztą wszystko przeczytacie we wpisie –> TYM.

Pierwszego dnia mąż wysłał mi zdjęcia z synkiem na Avengersach. Córcię podrzucił moim rodzicom. Drugiego dnia byli wszyscy razem. Trzeciego Wojtuś miał zrobić imprezę ze znajomymi ale rozmyślił się i spędził wieczór z dzieciakami. Kolejnego dnia, Maksio poszedł na noc do dziadków, a Wojtek miał dzień z córeczką. Poradzili sobie nawet lepiej niż w regularnym tygodniu. Mąż znalazł nawet czas, żeby odebrać mnie z lotniska.. tak tęsknił!
Dzieciaki zachwycone czasem spędzonym z tatą. Nawet mój tatuś nie mógł się nadziwić jak maluchy mówią o swoim tacie – o miłości do niego i tym jak jest najlepszy! Taki czas można wręcz uznać za prezent dla dzieciaków i męża.

Świat się nie zawali

Jesteśmy zastępywalne. Chyba, że bardzo nie chcemy być i robimy wszystko, aby tak nie było… to już sprawa do psychologa. Wszystko może zrobić za nas ktoś, lub można nie zrobić tego wcale. Przez tydzień nie nastąpi koniec świata.
Jeśli jednak panikujecie zróbcie po prostu dobry plan na tydzień, kto co o której ma wykonać. Kupcie jakąś tablicę w stylu ‚Pani Swojego Czasu’ i pozaznaczajcie ważne wydarzenia. Z resztą jak dzieciak raz zapomni pójść na basen czy balt, albo zje płatki na śniadanie 5 dni pod rząd świat się nie zawali. Naprawdę. Tylko oddychajcie!

A zyskać można tak wiele…

Psychicznie, fizycznie, zawodowo. Naładować baterie na następne miesiące. Bo nie ma co ukrywać – bycie rodzicem, szczególnie pracującym, czy prowadzącym firmę to napięta żyłka, każdego dnia. Rozplanowanie każdej minuty, strategia, pęd. Nie ma często czasu na oddech, wolniejszy przepływ myśli, zabawę. Warto więc wyrwać życiu kilka takich dni. Najlepiej z przyjaciółką. To było najsłabsze w moim  wyjeździe, że nie było tam osób które kocham, a które nie są moim mężem i dzieciakami. A mam takich sporo. One otoczyłyby mnie jeszcze bezwarunkową akceptacją i byłoby totalnie idealnie.

Nauczyłam się także sporo jeśli chodzi o fotografię.. ale o tym już w oddzielnym wpisie :)