Mini Chef

Na fali rosnącej popularności (i liczby) dziecięcych ‘talent shows’ i programów uwzględniających popisywanie się jakimiś umiejętnościami, internet zaczął szumieć, wręcz się burzyć. A to niepotrzebna rywalizacja i stres. A to ograbianie z prywatności i wystawianie na niepotrzebne, publicznie przeżywane emocje. I w ogóle ‘po-co-to-komu’? Trochę to zadziwiające, bo mimo wszystko czuję, że w większości domów ktoś te programy jednak ogląda, jako że ich statystyki oglądalności są gigantyczne. Zapraszam na warsztaty kulinarne dla dzieci.
MasterChef Junior
Na pohybel narzekaczom napiszę Wam dziś o plusach tego typu programów skupiając się na ‘MasterChef Junior’. Po pierwsze chciałam podziękować za zaproszenie nas do TVN-owskiego programu. Niestety Maksymilian nie ukończył 8 lat i co gorsza… no właśnie. Ta druga część skłoniła mnie do głębokiej analizy. Ale co tak dokładnie umie (gotować) mój syn?
Zanim dojdziemy do wniosków, muszę nadmienić, że Maks od co najmniej roku ogląda z babcią różne programy kulinarne, w tym także te z elementem rywalizacji. Jest super fanem ‘MasterChef Junior’, ‘Kuchennych Rewolucji’ (jego ulubiony odcinek to ‘Gęsie szyje’ :P). Bardzo mu się te programy podobają i angażują go, co jest w sumie zabawne kiedy zwrócimy uwagę na fakt, że Maksymilian jest niejadkiem, z nadwrażliwością dotykową (także w obrębie jamy ustnej).
Kiedy więc jego ulubiony program pojawił się w wersji ‘Junior’, Maks stał się widzem nr. 1. Zasiada czy to z nami, czy sam i ogląda do końca, bez względu na fakt, że większość rodziny rozłazi się w trakcie albo zasypia.
Nie trzeba być geniuszem aby dodać 1 + 1 i wywnioskować, że kiedyś z jego ust padnie zdanie: “mamo, ja chcę wygrać MasterChef Junior!” Super. Trzeba mieć jakieś pasje i marzenia. Subtelny problem pojawił się w momencie analizy – w tym MasterChef Junior trzeba by.. umieć coś ugotować.
Dziecko, a gotowanie
I tu wróciłam do swoich przemyśleń. W społeczeństwie w którym normą jest wyręczanie dzieci, zakazywanie im wykonywania jakichkolwiek samodzielnych kroków czy decyzji, gdzie babcie prowadzają 5-6-latki za rączkę na drabinkach na placu zabaw, gdzie mamusia pod nos podaje chlebek bez skórki, równiutko posmarowany serkiem i herbatkę idealnie ostudzoną. W tym samym kraju w którym w pierwszej klasie nie można przeprowadzić zajęć w-f bo dzieci przebierają się 30 minut (true story!), gdzie kanapeczki spakowane przez mamusie do szkoły są przekrojone na trójkąciki albo w ogóle nikomu nie chce się takowej zrobić, więc dziecko dostaje słodką bułkę, albo 2 złote. W tym miejscu na ziemi, takie same, przez Boga stworzone dzieci, z parą rąk, głową i w podobnym wieku… gotują danie które zachwycają szefów kuchni. Jak? Jak to możliwe pytam?!
Otóż tak —-> KLIK. Jacyś odważni rodzice pozwolili kilkulatkom na eksperymenty. Nie umarli ze strachu w wizji 6-latka trzymającego nóż. Nie wyśmiali potrzeby testowania nowych smaków, lub nie wystraszyli się bałaganu w kuchni na wieść, że maluch zamierza coś przyrządzić. Ich odwaga, ich przyzwolenie dały dzieciom wsparcie w odnalezieniu przyjemności tych czynności.
Wracając na nasze podwórko. Jeszcze miesiąc temu byłam całkiem dumna, że Maks umie sobie zrobić kanapkę i coś do picia. Wiedziałam, że nie umrze z głodu czekając aż mu coś zrobię. Jednak jego umiejętności w zestawieniu z uczestnikamu programu MS, były cóż.. wątłe. A on upiera się, że on pójdzie i zgłosi się i co najważniejsze… wygra!
Super, że ma taką pewność siebie i wiarę we własne siły. Postanowiłam jednak na fali tych marzeń ugrać coś realnie ciekawego i wnoszącego w jego życie. W studiu kulinarnym Atuty, w naszym rodzimym mieści znalazłam warsztaty ‘Mini szef’. Idealne! Zapisałam młodego, opłaciłam i czekałam…
Warsztaty kulinarne dla dzieci
Warsztaty kulinarne dla dzieci zweryfikowały umiejętności mojego syna. Póki co nieodmiennie nie umie ugotować niczego ;), ALE… nie dość, że nadal ma chęci to przełamał wiele swoich oporów. Spróbował zupy – kremu (pierwszy raz w życiu!) z kalafiora. Wymieszał ciasto na kotlety z kaszy jaglanej, mięsa, warzy i nawet je zjadł! Kołkiem stanął przy sałatce (zobaczcie miny poniżej! ;)) i nie tknął żadnego ze składników, ale od początku założył, że robi ją dla mnie. Potem kiedy ją jadłam stał nad moją głową i słodziutkim głosem szeptał “mamusiu, ja tak się starałem, żeby tobie pysznie smakowało…”. I było pyszne! Na koniec zrobił deser z pieczonych owoców pod koglem moglem i też zjadł porcję. Czujecie ten przełom?!
Droga mamo, w kontekście talent shows pomyś o swoim dziecku. Nie, nie po to, żeby występowało w telewizji i zostało gwiazdą. Pomyśl raczej o sobie… Czy dajesz swojemu dziecko wolność na rozwijanie pasji? Czy pozwalasz mu na samodzielność w różnych dziedzinach życia? Czy nie rozpościerasz czasem ogromnego parasola, podszytego troską, przy okazji sprawiając, że młodzik nie ma pola do wykonania jakiegokolwiek ruchu? To dobry czas na refleksję i wnioski.
A teraz czas na relaks i śmiech, bo poniżej zobaczycie prawdziwy stosunek Maksa do jedzenia :) :
Ta mina <3 :) Mój Mistrz Kuchni!
Warsztaty kulinarne dla dzieci odbywają się regularnie w Atuty Białystok.
Hahahaha nie moge z jego min
Ale Maks! Wierze w ciebie !
Zobaczysz kiedyś jeszcze w księgarni na półce oznaczone TOP10 na pierwszej pozycji znajdzie się kucharska książka Maxa !
Ależ Ty jesteś piękna <3
Matka taka piękna ze napatrzeć sie nie moge!
Droga mamo Makóweczek, gdzie można nabyć taka cudna sukienkę z arbuzowym kołnierzykiem? Wyglądasz w niej ślicznie:)
Podbijam :D i również uważam że MM wygląda w niej bosko :-)
Brawa dla Maksa!
miny najlepsze :) brawo dla Maksa ! i nie potrzeba wcale wymówek w stylu ” w moim mieście nie organizują warsztatów “, przecież w domu gotujemy codziennie, prawda? pozdrawiam i smacznego!
Przy zdjęciu znad sałatki się wzruszyłam :’) i zdałam sobie sprawę, że… stęskniłam się za Maksem na blogu!
Maks trochę powraca ale już nie jako model ale.. chłopiec. Jego pasje są na tyle zaskakujące i inspirujące, że warto się tym przekazem dzielić. A planów i pomysłów z Maksem mamy setki!
:*
Pomysł świetny! My z córa praktykujemy w naszej kuchni:-)
Marlena – czy te Twoje boskie rzęsy są całe Twoje czy trochę pożyczone? :-)
Ej Ale skoro piszesz że większość dzieci jest.prowadzona za rączkę i nie.mogą sami nic zrobić, Ty tak mu asystujesz i nie dajesz samodzielnie gotować?
Warsztaty trwały 4h. Byłam z nim na połowie i pomagałam tylko wtedy, kiedy był za niski (warsztaty od 8 r.ż., on ma 7) lub prosił o pokazanie jak coś się robi :)
Boza tym asystowanie a wyręczanie to dwie planety oddzielone tysiącem galaktyk.
Asystowanie, tzw. kroczenie obok, jest wręcz wskazane.
Wygladacie rewelacyjnie.. zazdroszczę małego kucharza w domu..
U nas Kubuś ani nie lubi gotować.. ani nie lubi jeść..
Super pomysł i dziecko rozwija swoje pasje:). Troszeczkę z opisów z tego i poprzednich postów, spostrzegłam, że dla Maksa mogłaby się sprawdzić terapia SI ( “Maksymilian jest niejadkiem, z nadwrażliwością dotykową (także w obrębie jamy ustnej)”). Poczytaj troszkę o tym i zobacz czy w jego przypadku mogłoby mu pomóc.
Pozdrawiam serdecznie:) P.S. Uwielbiam Twoje wpisy:).
https://makoweczki.pl/zaburzenia-integracji-sensonycznej-si/ :)
Ja ostatnio mieszałam z moim 1,5 rocznym synkiem ciasto na naleśniki. Aż mi się przypomniały początki rozszerzania diety, bo taki był bałagan. Ale jaka jego radość. I mnie szczerze mówiąc przerażają historie rodziców, którzy najpierw narzekają, że ich nastoletnie dziecko nie umie sobie zrobić kanapki, ale kiedy to biedne dziecko odważy się wziąć do ręki nóż stołowy to jest wielka panika. A ja tu mówię o nastolatku…
Super! A Maks troche mi przypomina Kevina samego w domu :)
ooo! mojemu dziecku przydloby sie takie cos, moze by dalo rade sprobowac czegos nowego! Gratulacje dla Maksa za poszerzanie horyzontow jedzeniowych ;)
Musiałam to napisać ;) ale on na tym ostatnim zdjęciu wygląda jak połączenie Kevina z Juniorem :)
Nie musi od razu wygrywać, ale oglądanie programu i takie warsztaty to świetny sposób, aby trochę “rozruszać” niejadka ;) Małymi krokami, bez presji, stopniowo dzieci otworzą się na nowe smaki. Zmian nie będzie widać od razu, ale one następują, wierzę w to! Sama podstępnie stosuję tę taktykę i wpuszczam mojego 4-latka do kuchni jak najczęściej. Najbardziej lubi pomagać mi w pieczeniu ciast, wiadomo! ;) Ale ostatnio zrobiliśmy razem pesto z rukoli, wege kotlety z kaszy i warzyw oraz (uwaga!) smoothie z młodymi liśćmi buraka. Wszystko zjadł i wypił, zwłaszcza z tego smoothie się cieszę, bo dla mojego syna wszystkie surowe warzywa to największa “ohydka” :) Nigdy dotąd nie zjadł surówki, ale na szczęście je wszystkie owoce, więc nie ma tragedii z dostarczaniem witaminek ;)
świetny wpis, zdjęcia pełne emocji:) pozdrawiam!
Bardzo fajnie napisane, zgadzam się w 100%. Dzisiejsze dzieci są wyręczane niemal we wszystkim: zaczyna się od karmienia przecieranymi papkami roczniaków (bo się zadławią stałym pokarmem), a kończy na zakazie używania nożyczek przez kilkulatki (bo zamiast nauczyć się przecinać kartkę, na pewno utną sobie palec). Dzieciaki nie wiążą butów, nie chodzą do osiedlowego sklepu po bułki, nie wyprowadzają psa na spacer, a czas wolny spędzają na zorganizowanych zajęciach dodatkowych. Wiem, że generalizuję pewnie, ale coraz częściej niestety spotykam się właśnie z takim podejściem do dzieci. Strasznie to smutne i przygnębiające.
Dlatego staramy się robić z mężem wszystko, żeby nasze maluchy wyrosły na ciekawych świata, samodzielnych odkrywców, mających swoje pasje i marzenia. I nie bojących się pytać. Próbować. Doświadczać. Wyciągać wnioski z porażek i cieszyć się z sukcesów. A my będziemy gdzieś obok, wspierający, obserwujący i przychodzący z pomocą, tylko wtedy, kiedy będzie to koniecznie. Trudne i odpowiedzialne to zadanie. Ale ile radości i satysfakcji! :).
Warto stawiać na rozwój i pasje naszych pociech!!! To tak ważne !!! Szkoda, że czasami tego nie rozumiemy lub nie zauważamy!!!
A u Nas nóż w ręku trzylatki nie budzi strachu ;)
Pozdrawiamy! :)
Hanka – uwielbia pomagać w kuchni. Ma 4 latka i jest mistrzynią rozbijania jajek :)
Za to starszy uwielbia Masterchefa Junior…może kiedyś coś z tego będzie? :)
Ja oglądam z nimi i jestem pełna podziwu dla pasji tych dzieci…przecież one gotują lepiej ode mnie – zonk – :PP
A takie warsztaty – super sprawa. U Hani w przedszkolu jest “Kuchcikowo”, ale stanowczo za rzadko, bo tylko jedna Pani je prowadzi …
Mega pomysł, żeby zarażać dzieci kulinarną pasją. Fartuszek kuchenny i koszulka z muszką komponują się rewelacyjnie :)
Boski jest:-) świetne zdjęcia:-))
Byłam m- c temu na detoksie jaglanym.Noc u mamy,wiadomo,rano można dłużej pospac:-) mój 7 latek zadbał o moje śniadanie i zrobił całkiem jadalną sałatkę,zupełnie mnie zaskakując:-))