Minusy posiadania psa
Od jakiegoś czasu czułam się zobowiązana napisać Wam ten tekst. Po pierwszych dwóch wpisach o posiadaniu nowego członka rodziny (TU i TU) sielanka zamieniła się w real life lub momentami hard life. Pomyślałam więc, że uczciwie byłoby napisać także o minusach posiadania psa. Dlaczego?
Nadchodzi okres w którym – jak co roku – pies wydaje się być idealnym prezentem. Co roku także masa szczeniaków ląduje w schroniskach, bo puchata maskotka okazała się jednak żywą, wymagającą istotą.
Bardzo wymagającą, o czym mówi się sporadycznie, skupiając raczej na sielance, miłości i puchatych przytulańcach. A życie z psem, szczeniakiem to nie tylko sweet focie i fun.
1. Psie niemowlę
Po pierwsze i najważniejsze nie kupujecie psa, a psie dziecko. Chyba, że adoptujecie dorosłego psa, to sprawa może wyglądać inaczej. Choć także może się to wiązać z minusami – pies będzie miał swoje nawyki przyzwyczajenia, nie zawsze idealnie wkomponowujące się w waszą rutynę.
Życie ze szczeniakiem, bardzo przypomina czasy posiadania niemowlęcia. Nie śpisz w nocy, bo pies piszczy, tęskni, więc śpicie z nim na zmiany. Piesek nie ma uregulowanych pór jedzenia i wydalania, więc jest duża szansa, że przez dłuższy czas będzie trzeba wyprowadzać go w nocy.
Piesek nie wie, że załatwiać się trzeba na podwórku. Myślicie, że to problem jednej kupki i starcia podłogi. To setki kup, siuśków, obrobione dywany, dywaniki, kąty, podłogi, maty, poduszki, koce i co się da. W ostatnich trzech miesiącach pralka i suszarka włączone były non stop aż nam padły :/. Bo prać trzeba na 90C, żeby zabić nieproszonych gości (za chwilę do tego dojdziemy).
Piesek domaga się non stop atencji. Zabrany został od mamy i stadka rodzeństwa. Pragnie więc uwagi, zabawy. Nie ważne, że pracujesz, gotujesz, sprzątasz. On potrzebuje miłości i przytulasów, więc piszczy, jęczy, szczeka.
Psi dzieciak vrs ludzkie dzieciaki = problemy. Należy pilnować obydwu stron. Szczeniaczek ma zęby jak igiełki i lubi sobie dziecko podgryźć w zabawie. Lenka często płacze, że B. ją ugryzła. Że nie wspomnę o dziesiątkach porwanych sukienek, rajstop czy spodni. Ludzkie dzieciaki zaś nie zawsze wystarczająco ostrożnie bawią się z psem. Budzi to sporo konfliktów domowych i ogólnego stresu.
2. Pasożyty
Z różnych badań wynika, że 80-90% szczeniąt ma jakieś pasożyty. Czasami zdaża się wątpliwa przyjemność zobaczyć je w akcji. Trzeba wtedy odrobaczyć pieska, ale także… rodzinę. Szczególnie jeśli obecne w niej są dzieci. Należy pilnować maluchy notorycznie, żeby myły ręce po zabawie z psem, czego oczywiście nie robią i dłubią w buzi jednocześnie całując psa. To jak walka z wiatrakami.
Do tego – pranie. Wszystko należy czyścić w temp. powyżej 70C. Mam za sobą trzy miesiące sprzątania, szorowania, prania, dezynfekowania. Jak niekończąca się opowieść. I ta świadomość, że większość psów na sierści i tak nosi jaja jakiś pasożytów. Ciężko o tym zapomnieć po przeczytaniu kilku artykułów i po obejrzeniu uświadamiających filmików.
3. Kleszcze
Jak tylko zaczęłam wychodzić na prostą z opcją ‘pasożyty’ pojawiły się kleszcze. Ale nie, że tam jeden wpity i tyle. Pies zabezpieczony kropelkami i innymi cudami (dostosowanymi do wieku) nosił nam kleszcze hurtowo. Wpite na sobie, na sierści, łapach. Kleszcze chodziły nam dosłownie wszędzie – po podłogach, ścianach, poduszkach.
I muszę przyznać, że to był moment w którym ja, osoba zdaje się dorosła, dojrzała, odpowiedzialna, miałam dosyć. Dla większość z Was kleszcz to taki tam robaczek, jakich wiele. Ja mam boreliozę. Wiele przez te 14 lat od diagnozy się przez nią wycierpiałam. Bywałam niepełnosprawna, spędzałam miesiące w szpitalach. Dla mnie to nie robaczek. Dla mnie to śmiertelne zagrożenie. Kiedy więc ni jak nie mogliśmy powstrzymać inwazji kleszczy z psa, na nasz dom, czułam się niejako zobowiązana wybierać- między zdrowiem i bezpieczeństwem dzieci a psem. I rachunek wydawał mi się nierównoważny. Brakowało naprawdę niewiele, żebyśmy pożegnali się z Bridget bo weterynarze nie mieli nam zbyt wiele do zaoferowania więcej, aż pewnego dnia poszłam do zwykłego, osiedlowego sklepu z psią karmą, a tam pani poleciła mi magiczną obrożę. Niby od 7-mego m-ca, ale ponoć miało być ok. Od tego czasu w naszym domu nie było żadnego obcego.
4. Brud, syf, kiła ;)
Jestem mega giga czyściochem. Dało się to chyba już przez 3 lata, zauważyć. I powiem Wam, że dla osób mojego typu posiadanie psa to codzienne chodzenie po cienkim lodzie nerwicy. Każde wyjście na spacer w okresie jesiennym to łapki w czarnoziemie, glinie lub piasku. Trzeba więc te łapy myć. Szczeniak wychodzi w dzień około 5-10x. Czasami dziecko wpuści psa po spacerze bez mycia łap. Tak średnio nie mniej niż raz dziennie. Wtedy musisz zmyć podłogę. Codziennie. Dwa x dziennie. Bo masz dzieci, które po tym błocie i piachu na Twoich dechach, się taczają. Kupiłam nawet nowy mop z wirującą nakładką na wiadro, żeby było szybciej ;). Mycie podłóg wchodzi w krew. Nawet Pan Tata opanował tę tajemną sztukę i przez ostatnie 3 m-ce umył podłogę więcej niż przez 8 lat małżeństwa.
5. Koszta
Trochę boję się to napisać, bo Pan Tata słucha ;), ale pies pochłonął do tego czasu dobre kilka tys zł. Sam jego zakup, szczepienia, odrobaczanie, legowiska, koce, zabawki, przekąski, karmy. Jeśli doliczymy do tego koszty zniszczonych ubrań, mebli, naszą kurację od pasożytów, chemię zakupioną, żeby dokładnie wyczyścić dom, sumy będą ogromne. A nasz piesek nawet nigdy nie był jeszcze chory…
Gdzieś na końcu tego maratonu przygód dochodzi moment w którym sobie uzmysławiasz, że pokochałeś psiaka i mimo punktów powyżej kochasz go jak członka rodziny. Czekasz na moment kiedy nie będzie już szczeniakiem, a psem i obowiązków będzie choć trochę mniej. Rozumiesz, że pewnie dylematy pozostaną na zawsze i zaczynasz rozmyślać jak przyszłość planować i projektować z uwzględnieniem nowego lokatora. Nie zostaje Ci wtedy nic innego jak:
6. Dostosowanie domu i życia pod pupila
Dla nas oznacza to:
– czasowe zamontowanie zabezpieczenia na schodach (Bridget nie rozumie wciąż, że wszystko powyżej parteru to też dom, więc sika i robi kupę wszędzie – na pościel, łóżka, kanapy, koce, dywany)
– wybudowanie płotu oddzielającego dwie strony domu (obecnie cała trawa jest obrobiona jak pole minowe. w przyszłości, kiedy pory spacerów się uregulują, chcielibyśmy, żeby załatwiała się na spacerze i na luzie biegała sobie na froncie domu. zaś trawa niech zostanie dla dzieci :)
– ustalenie godzin spacerów B. i osób ją wyprowadzających
– przetestowanie hotelu dla psów, na czas naszych wyjazdów, kiedy to dziadkowie nie będą mogli zajmować się psem
– przystosowanie się do podróży z psem, który ma chorobę lokomocyjną (B. wymiotuje nawet podczas krótkich podróży. Np. po sesji widocznej poniżej, gdzie podjechaliśmy kilometr, zarzygała całego PT, aparat i wiatrołap ;))
– zapisanie B. do szkółki psich dobrych manier, lub kurs dla nas (póki co B. szczeka kiedy jemy, drapie w drzwi, ciągnie na spacerze, żre co znajdzie na drodze, gryzie dzieci i robi wiele innych rzeczy, które w przyszłości mogą być problematyczne ;))
No ale kochamy też naszą pchłę. Jest najsłodszym i najbardziej kochającym psem na świecie. Zawsze wdzięczna i radosna. Jest w stanie wszystko wybaczyć dzieciom, choć czasami chowa się za moimi nogami kiedy młodzi się rozszaleją. Maki wchodząc do domu nie wołają “hej mamo!”, a “Briiiidgeeeet!” a potem przytulają się, turlają i bawią. Maks stał się obowiązkowy i codziennie 1-2x wyprowadza psa. Ja kupuję mu różne żujko – przysmaki to przynajmniej przestała mi zżerać meble i dostaję buziaki za każdy z nich. B. jest bardzo mądra. Wpadki z siusikami/kupą zdarzają się tylko w sytuacjach krytycznych. PT ją pokochał. To on codziennie wstaje do niej w nocy. Serio! Jak ją ostatnio całą noc bolał brzuch i wymiotowała, to on spał obok na sofie, czuwając. Skradła nam serducho całkowicie i jesteśmy gotowi dostosować swoje życie pod nią.
Jeśli jednak Ty nie jesteś pewien czy podołałbyś podpunktom powyżej, wpadnij do nas, czy swoich znajomych pobawić się z psem i może to wystarczy… Przemyśl, czy masz czas i siłę przebrnąć przez te wątpliwe rozrywki. Faktem jest, że na koniec dostaniesz wiernego i wspaniałego przyjaciela.
Czy jesteś gotów?
Żeby rozładować atmosferę zobaczcie moje próby zrobienia zdjęć Bridget :)
Cóż… może innym razem.
Lenka:
Czapka, rękawiczki – Zara
Apaszka, kurtka – Mango
Spódnica, rajstopy – Popupshop
Buty – Little Gold King
Maks:
Czapka/kurtka – Gap
Rękawiczki/komin – Zara
Spodnie – H&M
Buty – Mrugała
Super wpis!
Mam podobną sytuację w domu! Nasza Reja (4 miesiące) też tylko na parterze nie siuśka. Musieliśmy zamontować bramkę na górne piętra, natomiast jak wymknie się do piwnicy, to potem mamy tam niespodzianki…
Wkurza się przy myciu/ wycieraniu łap, ale dostaje wtedy masę smakołyków i już się powoli przyzwyczaja.
Moje córki też czasem dostają małpiego rozumu przy psie i ząbki dają o sobie znać.
Jak dzieciaki śpią, to ja tresuję psa, dzięki czemu dzieciaki mogą się z nią bawić w siad/łapa/leżeć/zostań i aport, co pozwala wyładować energię w domu. To trochę bardziej kontrolowana zabawa niż tarzanie się po ziemi ;)
Kurs dobrych manier to dobry pomysł, ale Ty też możesz bardzo wiele zdziałać, zwłaszcza, że Ty jesteś z psem w domu. Ja tresuję psa chwilkę rano przed wyjściem do pracy, tzn np robię sobie śniadanie a Reja ćwiczy komendę “zostań” na swoim posłaniu i ja podrzucam jej smakołyki, na początku co chwilę, a teraz w coraz większych odstępach czasowych, na komendę “okej” może zejść z posłania. Teraz jak tylko zaczynam coś robić, to ona sama leci na swoje posłanie :) Dłuższą tresurę mamy wieczorami, o ile ja mam siłę :( jeśli chodzi o ciągnięcie na smyczy, to polecam ten artykuł http://piesologia.blogspot.com/2015/07/chodzenie-na-luznej-smyczy-dla.html nasza Reja dalej się ciągnie (zwłaszcza jak na spacerze jest dużo ludzi – którzy ją zaczepiają i psów), ale i tak zdecydowanie mniej niż na samym początku.
I również czekamy aż trochę podrośnie.. ale pocieszam się, że do lata będzie już dobrze wychowanym psem ;) oby, bo na wszystkie wyjazdy wakacyjne ją zabieramy, w tym na żagle..
Proszę podziel się linkami do fajnych gadżetów dla psa/ fajnych legowisk!
Wpis w dziesiątkę.
Kupując psa nikt nie zdaje sobie sprawy jak wielki ciężar bierze na siebie. Pomimo tego, że kocham naszego Leonka z całego serca … jest nam niejednokrotnie ciężko szegółnie jeśli chodzi o wakacje (wspomiałam o tym tutaj: http://www.ksiezycowaszuflada.pl/podroze2/toskania-raj-na-ziemi/). Koszty ? czasem myslę, że są niepoliczalne … przy naszym poprzednim piesie miesiąc w miesiąc pozostawialiśmy u weterynarza po kilkaset złotych, obecnie mamy powtórkę z rozrywki. Drogą specjalistyczną karmę musieliśmy zmienić na jeszcze droższą dla alergika, drób na wołowinę/wieprzowinę, kąpiele zamienić w psie SPA, bo kto z nas używa szamponu za 160 zł za 250 ml … nie piszę dalej … chyba rozumiesz dlaczego … jedno jest pewne – Jego miłość jest bezgraniczna a nasz dom bez Niego byłby niewyobrażalnie pusty …
Dzięki za ten wpis. Szczery.
Ja z wymienionych przez Ciebie powodów na psa (ani kota) się nie zdecyduję.
Nie sądzę, bym coś przez to traciła.
moim zdaniem tylko zyskujesz! pieniądze i czystą podłogę :) ja powiem krótko: ZA.ŻADNE.SKARBY.ŚWIATA.
Trudno zrozumiec ze cos sie traci, jesli sie tego nigdy nie miało. Pies daje tak wiele, ze nie da sie tego opisac. I dzieciom i doroslym. To najcudowniejsze stworzenie i najlepszy przyjaciel :)
Ale nie kazdy czlowiek moze miec psa. Tak samo jak nie wszyscy musza zostac rodzicami. Z psem jest oczywiscie trochę kłopotow, duzo wydatkow itd ale my z naszym szczeniakiem nie mielismy nawet polowy tego co Makoweczki. Wzielismy 12 tygodniowego szczeniaka, teraz ma rok. Przez ten czas mial jednego kleszcza, dwa(!) razy załatwil sie w domu. Po prostu wychodzilo sie z nim na poczatku co 2 h + w nocy 2 razy i nie bylo kompletnie problemow z brudzeniem mieszkania. Psy sa rozne. My mamy setera i nauka czystosci byla szybka i skuteczna. Z niszczeniem mebli czy butow nigdy nie bylo klopotu. POLECAM WSZYSKIM wlasicielom psow ksiazkę “zapomniany język psów”, ktora jest na porawde genialna! No i szkolenie dla psa to podstawa. Dla każdego, nie tylko duzego. Pozdrawiam wszystkich psiarzy i nie tylko. Na zakonczenie musze napisać, ze moim zdaniem zalet posiadania psa jest 3 razy wiecej niz wad :)
“Po prostu wychodzilo sie z nim na poczatku co 2 h + w nocy 2 razy i nie bylo kompletnie problemow z brudzeniem mieszkania. ”
Hmmmm cóż. Po pierwsze nie każdy ma czas wyprowadzać psa co 2h. Ludzie pracują.
Po 2- wstawianie 2x w nocy ‘nie jest problemem’? Dla mnie to koszmar nad koszmary ;)
Hehe nie wstawaliśmy dwa razy tylko wychodziliśmy przed północą (zanim poszliśmy spać) i wcześnie rano np o 6. I powiem szczerze ze trudno mi wyobrazic sobie pierwsze tygodnie ze szczeniakiem pracując gdzieś w systemie 8 godzinnym. Bo opieka nad taki maluchem – ciagle spacerki i karmienie – wyklucza wychodzenie z domu na 8-10h. Mało kto biorąc szczeniaka zdaje sobie z tego sprawę chyba.
Mnie przeraziła sytuacja z masa kleszczy u Was . Dziwie sie ze wet nie polecił Wam super skutecznej obroży szybciej, ale z doświadczenia wiem ze trudno znaleść dobrego i uczciwego weta.
Oglądałam ostatnio zdjęcia z naszych początków i ciesze sie ze nasz piesek juz jest duży i 3 spacerki na dobę wystarczają ;) i dwa posiłki :) a problemy z jazda samochodem chyba są dosyć częste u psiaków, nasz na szczęście od zawsze uwielbiał jeździć :) pozdrawiam!!!
Gosia te obroże są ‘od 7-mego miesiąca’ dlatego wet ich nie mógł polecić. Kupiłam sama w sklepie i od tego czasu problem się skończył :)
B. już też ‘tylko’ 4-5 spacerków. Czekam na moment w którym dotrzemy do trzech! :D
Zgadzam się! Naszego B mamy odkąd skończył 4 tygodnie. Było wychodzenie co 1h, częste karmienie i tęsknoty za psia rodzina też, ale żeby takie cyrki to nigdy. Miał tonę zabawek, które systematycznie patroszyl i gryzaki dla szczeniąt. Zniszczeń zero, no może kilka razy siusiu na dywan. Nie biegałam z mopem i czyscikami. Calowalismy do bólu i tulilismy niekoniecznie myjac zawsze ręce ale wszyscy zdrowi, bez pasożytów itp. Teraz ma już 15 lat i nie żałuję że przygarnelismy. Kochamy jak swoje ;-) Zalet posiadania jest milion :-)
też mogę dorzucić kilka powodów dla których trzeba 2 razy zastanowić się nad kupnem psa. My niestety nie mieliśmy za dużego wyboru, znaleźliśmy naszego beagla (poprzednim właścicielom się odwidział – długa historia) i mogliśmy oddać go do schroniska lub stworzyć dom.
Rasa też jest istotna! Beagle mają najlepszy węch ze wszystkich ras i niestety nie możemy zostawić żadnego jedzenia (nawet kruszynek) na stole, bo w cudowny sposób znikną jak tylko odejdziemy od stołu;)
Goście wchodzący do domu są obskakiwani (nie każdemu to pasuje np. panią w rajstopach, mniejsze dzieci też się boją tego obskakiwania)
Zabawki – musimy ciągle patrzeć czy nie gryzie czegoś czego nie powinien.
A jak czasami dłużej nie ma nas w domu, to pojawiają się wyrzuty sumienia że piesek tak długo siedzi sam:(
Oczywiście można wszystko wypracować (u jednych ras przychodzi to łatwiej u innych trudniej) jednak wcale nie jest to proste i wymaga wiele zaangażowania.
A ku przestrodze my jesteśmy już 3 właścicielem naszego beagla! Pomyślcie co on musi czuć! Na szczęście ostatnim!
tak, obskakiwanie w naszym przypadku też jest tragedią – nasz bulldog ma 36 kg – pomimo tego, że jest miły i przyjacielski, wszyscy się go boją :( no i na dodatek się ślini … więc przyjmowanie gości to ciężka sparwa, ale jakoś sobie musimy radzić :)
My też przejelismy wtedy już 9 letniego pieska owczarka niemieckiego długowłose. Był u nas prawie 6 lat, przez ten okres był tak wierny i oddany jakby każdego dnia dziękował nam ze nie poszedł do schroniska.
Niestety w sobotę został uspany po 3 tyg walce, codziennych zastrzykach. Miał udar i po nim zanik mięśni tylnych kończyn. Nie wstawał juz w ogóle. Teraz jest płacz i pustka. Ciężko nam bez niego.
Dziwne trochę z tymi kleszczami, mieszkamy w pobliżu lasu i łąk, i tam tez chadzaliśmy z psem na spacery. Kleszcze zdarzały się sporadycznie i pojedyncze sztuki. Z sikaniem na poduszki i meble tez nie było u nas nigdy problemu, ale też i pies nie miał po prostu wstępu do sypialni, więc i okazji do takiego brojenia miał mniej. W sumie pożyteczny post, bo wiele osób naprawdę nie zdaje sobie sprawy z niedogodności związanych z posiadaniem psa. Dla mnie aktualnie największa wadą jest utrudnienie wyjazdów, nie wszędzie można i nie wszędzie chce się zabrać psa, więc trzeba mu szukać opieki. Hotel to ostateczność, pies przecież nie rozumie i czuje się porzucony.
No właśnie… Chciałam tylko powiedzieć, jako hodowca, że sezon na szczeniaczki pod choinkę już od miesiąca uważamy za otwarty. Telefony, maile i 90% z nich to pytanie czy pieski są i czy są do odbioru w Wigilię?!!! Pytam słucham? Czy dziecko też sobie fundujemy w ramach prezentu pod choinkę? Wiem, że zaraz posypią się gromy – dziecko to nie pies. Owszem. Ale pies to nie zabawka pod choinkę, ani “dla dziecka”. Ja do takich domów psów nie wydaję, po prostu.
Koszty psa? Była ta akcja Psijacielu drogi czyli ile kosztuje pies. Pierwszy lepszy link: http://cardimania.blogspot.com/2014/10/pies-wydatek-czy-czysta-przyjemnosc.html?q=ile+kosztuje+pies
No chyba, że karmimy psa karmami marketowymi, tylko czy rodzinę też karmimy odpadkami?
Dzięki za ten tekst, bo może ludzie zastanowią się nad zakupem psa, a nie kupują bo jest słodki :)
Przesada z tym nie sprzedawaniem szczeniaka ludziom, którzy chcą go sprezentować “pod choinkę”. Dla wielu dzieci szczenię to prezent bardziej wymarzony i wyczekany niż niejedna zabawka. Nie widzę nic złego w przyjęciu szczeniaka pod swój dach właśnie w taki piękny dzień jak Wigilia.I wcale nie oznacza to nieprzemyślanej decyzji. Myślę, ze chodzi tu raczej o niespodziankę :) ciężko szczeniaka schować do szafki, żeby dziecko nie znalazło prezentu, co nie?;) Dlatego niektórym pewnie najwygodniej jest odebrać szczeniaczka dokładnie w tym dniu, w którym powinien on się zjawić w domu.
Zgadzam się w 100%. Czajna (golden retriever) za kilkanaście dni skończy 8 miesięcy. Z utęsknieniem czekałam aż przestanie być malutkim szczeniakiem, gryzącym (na szczęście tylko nas po rękach). Nie ruszała mebli, ścian ani koców, teraz już praktycznie nie tyka rzeczy, które leżą “luzem”. Jedyna ofiarą są drewniane schody, które przegrały walkę z pazurami biegającego psa. Stąd też zdecydowaliśmy się na odseparowanie jej od piętra bramką. Dosyć szybko nauczyła się sikać na dworze, zdecydowanie plusem było to, że wzięliśmy ją w czerwcu więc drzwi od tarasu były otwarte niemalże 24h.
Sytuację z “chcę psa” miałam podobną jak Ty. Teraz zastanowiłabym się jeszcze raz. Zwłaszcza, że jestem w ciąży, mój charakter zmienił się na notoryczne wkurzenie. Ale… Kiedy patrzę na Hankę leżącą z goldenką, ich relacje… Kurde no. To mnie trzyma przy życiu ;)
Też mam psa od szczeniaczka (6 tygodni), ale nie wspominam tego, aż tak dramatycznie, choć może czas uleczył rany, bo w tej chwili jest już nastolatkiem ;) Najgorzej wspominam poranne następowanie na mleczaki, boli bardziej niż lego. Co do choroby lokomocyjnej, to u nas przeszło, jak tylko troszkę podrósł i od tamtej pory został wielkim fanem motoryzacji :)
Pozdrawiam serdecznie!
Niestety znam ten temat idealnie z autopsji. Mamy dwójkę dzieci no i plus pies :) niespełna roczny owczarek niemiecki. Kupiony z hodowli, z rodowodem, więc i koszt nie mały….gdy miała 4 miesiące zeżarła głowę misia pluszowego [gdyby to chociaż był nasz miś, ale ona go gdzieś dorwała na spacerze] p rzez tydzień czasu lekarz ją leczył na wirusówkę, zanim zmieniliśmy weterynarza, gdzie po zrobieniu prześwietlenia [kosztownego] okazało się, że małej głowa utknęła w jelitach i nie obejdzie się bez operacji [jeszcze bardziej kosztownej :(] na szczęście psina się wykaraskała z tego i daje nam teraz dużo radości :) na początku mieszkała z nami w domu, niestety gryzła ściany, łóżko – WSZYSTKO, a że mieszkalismy w domu dopiero 5 miesięcy szkoda nam było tego wszystkiego i mała została oddelegowana do garażu :)
Przepraszam, ale “oddelegowaliśmy psa do garażu” jest okrutne. Dorośli ludzie, a nie pomyśleli, że szczeniak to nie zabawka na baterie. Proszę szukać im domu, gdzie będzie kochany -a nie oddelegowany.
No. Ja mam dwa koty mieszkające w kotłowni (tam też stoi ich kuweta) i dzięki, wystarczy.
Od piątku moje bąki są dumnymi właścicielami chomika i żółwia. Tutaj kończy się granica mojej wytrzymałości ;)
Z psem mieliśmy wątpliwą przygodę kilka lat temu, gdy jeszcze mieszkaliśmy w bloku i moje bliźniaki miały nieco ponad rok.
Z siostrą sprawiłyśmy niespodziankę mojemu ojcu, kupując mu szczeniaka rasy Beagle. Wow. Tata wyrzucił nas za drzwi z tym wątpliwym prezentem, więc szczeniak wylądował u nas.
Po 2 tygodniach oddaliśmy psa – w zasadzie pozbyliśmy się problemu, tak, problemu – na wieś, do dużego domu, do ludzi gotowych na psa.
Ja dzisiaj wiem w 100%, że po 1: nie lubię psów, po 2: nie jestem dobrym materiałem na właściciela psa, bo się ich brzydzę i po prostu nie lubię.
Widząc “słodkie, małe, rozkoszne szczeniaczki” w realu czy na zdjęciach moją pierwszą myślą jest, że toto robi gdzie popadnie “śmierdzące, obleśne kupy” i litrami leje mocz.
Boże tego sie nie da czytac!!!!!!!
Prawda…… Jestem posiadaczką 7 letniej shih-tzu. Nie zliczę ile wydaliśmy na weterynarzy, karmy…. pies alergik, ropiejące non stop oko, chore uszy, jeśli “upoluje” coś na podwórku i zje – wymiotuje i ma biegunke nie raz przez trzy dni i noce ….. często nocą budzi nas smród kupy!!!! Do tego fryzjer….. Rasa bardzo spokojna, super dla dzieci, choć nasza po narodzinach syna, ze dwa lata była obrażona, po 4 latach zaczyna bawić się z Małym – Królowa taka. Jako, że nie zawsze po spacerze jest możliwość umycia łap – rano przed pracą, jak córka wychodzi – musiałam pozbyć się dywanów z domu. Zawsze wychowywałam sie z psami, wiec nie wyobrażałam sobie, żeby w moim domu było inaczej, niestety wracamy do domu po 17-tej i nie mamy zbyt dużo czasu dla zwierzaka :) Niestety rasowe psy są bardzo delikatne, jeśli kiedykolwiek zdecydowalabym się na kolejnego psa, to tylko kundelka ze schroniska :)
Psa możesz ubezpieczyć od ewentualnych kosztów leczenia. Koszt to ok. 200 zł rocznie a suma ubezpieczenia to nawet 8 tys. Nasza suczka przeszła teraz ropomacicze i za jej leczenie w ciągu 3 dni zapłaciliśmy ok tysiąca złotych. Nasza weterynarz nam podpowiedziała takie rozwiązanie. Super sprawa bo na leczenie poprzedniego poszło prawie 6 tys a po miesiącu trzeba było go uśpić… Ale jak tu nie ratować członka rodziny?? Co do choroby lokomocyjnej to u nas pomogło zabieranie psa na początkowo bardzo krótkie a potem coraz dłuższe wycieczki, których cel był bardzo dla psa przyjemny (zabawa na łące, nad wodą etc) z czasem jej przeszło. Okazało się ze chorobę powodował stres bo psu samochód kojarzył się głównie z weterynarzem. Posiadanie szczeniaka to naprawdę orka… Ale widok córki czeszącej psa, zapinajacej mu spinki gdy ten z anielska cierpliwościa i miłością w oczach siedzi i czeka aż skończy, obserwowanie tej niesamowitej więzi jest bezcenne. Oczywiście dla osób ODPOWIEDZIALNYCH…
No ja właśnie nie;) Wiele osób pyta mnie o psa, kiedy i dlaczego jeszcze nie, 2 lata mieszkamy w nowym domu, mamy spory ogród ale… minusy wizualizuję mocniej niż plusy;) Nie wykluczam, że za kilka lat może tak, póki co 2 dzieci mi wystarcza;)
kiedys napisalas ze mieszkasz na NM … podobnie jak moi rodzice…. i sasiedzi obok moich rodzicow maja taka swietlice dla psow… moja mama nie moze sie napatrzec jak dziewczyna zajmuje sie tymi pieskami… wychowuje je i w ogole chodza na spacery tak ladnie… moze powinnas pomyslec o czyms takim https://www.facebook.com/Świetlica-dla-psów-psie-przedszkole-Białystok-635978353156578/?ref=ts&fref=ts tutaj na fb fan page… zawsze troszke ulge w ciagu dnia bys miala
A my właśnie odbieramy w ten weekend naszą sunię – mimo wszystko nie przestaszyłam się więc to dobry znak :) A na poważnie temat przegadywany z mężem i dziećmi do bólu. Wpis świetny, niech ludzie czytają i pomyślą sto razy zanim zdecydują się na pupila.
kiedys napisalas ze mieszkasz na NM … podobnie jak moi rodzice…. i sasiedzi obok moich rodzicow maja taka swietlice dla psow… moja mama nie moze sie napatrzec jak dziewczyna zajmuje sie tymi pieskami… wychowuje je i w ogole chodza na spacery tak ladnie… moze powinnas pomyslec o czyms takim https://www.facebook.com/Świetlica-dla-psów-psie-przedszkole-Białystok-635978353156578/
Mieszkam bardzo blisko tej świetlicy :)
Dzięki za znak. Napisałam do dziewczyn.
Świetny wpis, skąd ja to znam :) my mamy też Cavaliera, tylko w tricolor..co prawda ma już 6 lat, więc temat kupek i innych takich raczej zamknięty, ale ile się z nim przeszło, wiem tylko ja :) Najgorsze było jak dostał uczulenia, uwaga, na roztocza!! Wiadomo, że są wszędzie, więc zaczęła się kuracja składająca się z zastrzyków że sterydami i czym tam jeszcze, od czego zrobił się prawie 2 razy większy, specjalistyczne karmy, badania, wizyty, poszło. ..tysięcy, ale czego się nie robi dla naszych pupili..nie mogłam patrzeć jak się biedny prawie non stop drapie..terapia może i przyniosła pewne rezultaty ale chyba zostawiła po sobie większe straty niż korzyści. Teraz niby się nie drapie, ale zostawia swoje klaki po prostu wszędzie. .psy tej rasy i tak gubią sierśc, ale nasz Hacket robi to chyba podwójnie i nie pomaga niestety codzienne czesanie :( Ale widok naszej 3.5 letniej córki bawiacej się z Hakciem -bezcenne.
O kurcze, jak pisałam przy poprzednim wpisie, też mamy Cavaliera, w tej chwili już czteroletniego, ale nie przypominam sobie, żeby siał aż takie zniszczenie i żeby nas aż tyle kosztował :o Jedyny dramatyczny moment mieliśmy kiedy dostał nieżytu żołądka i mieszkanie wyglądało po tym strasznie. Generalnie czystości nauczył się w miesiąc, choć mieszkaliśmy wtedy w bloku i biegałam z nim po kilkanaście razy dziennie z i na trzecie piętro, a spacery po osiedlu zajmowały nam czasem i po dwie godziny. Z zabawek dostał wyprawkę od właścicielki hodowli i to mu wystarczyło, zdaje się, że kupiliśmy mu jedną piłkę, bez piszczałek, bo to zło wcielone :D Z leżanek dostał koszyk, a w nim stary kocyk, a i tak na nim nie spał, bo wolał kanapę… Odkrył go dopiero teraz i uwielbia tam spać. Z jedzenia dostawał to, co my, albo gotowałam mu ryż z mięsem i warzywami. Karmy są według mnie stanowczo przereklamowane (z resztą okazało się, że ten jednorazowy nieżyt żołądka, to właśnie po karmie). Ze zniszczeń odnotowaliśmy tylko pożarcie kawałka dywanika kuchennego, jak ząbkował i nic więcej. Trenera ani kursu dobrych manier nie potrzebowaliśmy, sami jakoś go nauczyliśmy grzeczności, choć skakania kiedy czegoś bardzo chce trudno go oduczyć, ale tego nauczył się u “dziadków” :P Daje głos, podaje łapę, siada, robi fikołka, przebija piątkę, prosi pięknie i waruje na zawołanie. W tej chwili większość dnia przesypia, chrapiąc oczywiście niemiłosiernie przy tym.
Wiem, że z perspektywy kogoś, kto ma trudniejszy egzemplarz, taki wpis to jak walnięcie pięścią w nos. Ale myślę, że dotrzecie się w końcu z panną B. i zarówno jedna, jak i druga strona naumie się razem funkcjonować :)
Myślałam, że wszyscy biorąc psa mają świadomość, że się go szkoli (ale czytając ten wpis, jak i komentarze poniżej widzę, że chyba nie…). Pies musi mieć pana, a ten ów pan zajmuje się jego wychowaniem. Szczeniaka się uczy nie tylko nie robienia kupy w domu, ale i właśnie nie obskakiwania itp. problemów, które wymieniacie. I nie mówię tu o żadnych szkołach, podstawowych rzeczy powinien uczyć psa jego pan/pani. U mnie te rolę (pies niestety odszedł :() przejęła 11-letnia wówczas siostra! I jako małolata dała radę go nieźle ułożyć. Tak samo jeśli chodzi o obroże przeciwkleszczowe, uczenie nie robienia w domu (u nas zdarzyło się może kilka kup poza gazetą, bo wiecie, że początkowo korzysta się z gazet, żeby nauczyć psa załatwiać swoje potrzeby?) – wystarczy przeczytać jedną książkę o szkoleniu psów i jest prościej. Ale tak jak mówię – pies powinien mieć pana. Po przeprowadzce do domu jednorodzinnego po prostu padł pomysł, że uczymy go, że na piętro się nie wchodzi i nie było problemu, wręcz czasem chciałyśmy go z siostrą zaciągnąć na górę dla funu, ale nie było opcji, tak został nauczony za szczeniaka, że się nie wchodzi i kropka. Ale może trafiliśmy po prostu na inteligentniejszą rasę, labradory to jednak to, polecam gorąco :)
Absolutnie podpisuję się pod tym. Każdy pies powinien zaliczyć psie przedszkole,a potem kurs podstawowego posłuszeństwa. Nie można wymagać niczego od psa, jeśli się z nim nie pracuje. Co do samego tekstu to jest to dobry odstraszacz dla tych, którzy kupują właśnie taki prezent na gwiazdkę, ale jako posiadaczka dziecka i dwóch psów (shih tzu) nie miałam nawet połowy problemów takich jak Marlena. Jak ktoś kocha zwierzęta to chce je mieć zawsze i nie kupuje ich “dla dzieci”.
Na szczekanie polecam… puszkę! ;)
Pani ze szkolenia poleciła na szczekanie wsypanie garści drobniaków do puszki po kukurydzy/groszku obranej z papieru i zaklejenie góry taśmą izolacyjną. Kiedy moja goldenka ujadała, kiedy rozmawiałam przez telefon, albo jadłam – najpierw rzucałam puszką “w nią” żeby spadła jej tuż przed łapami. Jak przestawała, chwaliłam głosem. I tyle. Za każdym razem. Potem wystarczyło wstrząsnąć puszką i był spokój ;) a potem przestała całkowicie.
Super wpis. Szczególnie o tej porze roku. Mamy psa znajdę, ślicznego mieszańca, na moje oko i jego wiek w momencie przygarnięcia, prezent gwiazdkowy.
Nie sikała nigdy w domu, nawet na naszej działce nie bardzo chce, chyba że ja przyciśnie i mi to pasuje, bo to zawsze mniej ognisk pasożytów. Miałam duże dzieci więc aż tak nie bałam się wielu rzeczy. Psu nie wolno było wskakiwać na łóżka ani na kanapy i tego się trzyma, wszyscy rozumieli potrzebę mycia rąk…..ale 2 lata po przygarnięciu psa urodziłam córeczkę. Dopóki mała leżała w łóżeczku lub bawiła się w kojcu było ok, zaczęło się, gdy na dobre zaczęła chodzić i wszystko lizać, łącznie z psem. Miała niewiele ponad rok jak zaczęła się batalia przeciw lambliom i innym pasożytom…. Koszmar, koszmar, koszmar Wyparzanie zabawek, pranie na okrągło…. O ile dorosły jakoś sobie radzi z pasożytami i może się przed nimi zabezpieczyć nawet dietą o tyle z taki maluchem kiepsko :( Minęły 2 lata odrobaczamy siebie raz na pół roku, bo przecież psa raz na 3 miesiące + specjalny preparat p/lambliom. Mała na szczęście przestała wszystko lizać i stara się myć ręce zawsze po zabawie z psem. Preparaty p/kleszczom działają max 4 tygodnie, czasami już po 3 widać brak skuteczności, ale dłużej działają tylko p/pchłom.
Psiunia też miała boreliozę, ukąsiła ją żmija i ma bardzo delikatny żołądek. Czasami trzeba zabrać ją na wakacje i to też kosztuje, bo jeśli nikt nie może zostać z nią u nas w domu to nie ma innego wyjścia. Nie wyobrażam sobie, żebym miała ją gdzieś oddać, to byłaby dla niej straszna trauma.
Może nigdy nie dokonała żadnych zniszczeń w domu, w ogrodzie wyrwała świeżo posadzoną magnolię i biały wrzos, ale to było dawno :)
Żeby się załatwiła, trzeba z nią wyjść na spacer i Tobie też polecam takie przyzwyczajenie psa. W lesie czy na łące nie trzeba zbierać psich kup :) i trawa się nie wypala.
Jest mądra i kochana i nie ma takiego drugiego psa na świecie.
Ale pies to nie zabawka, nie cukierek, tylko członek rodziny i trzeba się poważnie zastanowić zanim się na niego zdecydujemy:)
A p/pasożytom dobrze działają wszelkie kiszonki – kapusta, ogórki, buraki, oraz czosnek i cebula i olej z pestek dyni na czczo :) i papaja
Pozdrawiam serdecznie i niech Wam się zdrowo chowa :)
Hej,moja corcia tez ma lamblie, czy moglabys sie do mnie odezwac mailem i powiedziec jak je leczyliscie? Mam mega toporna pania dr ktora nie widzi problemu, mimo obecnosci lambli w organizmie mojego dziecka;( to moj mail kasiennka87@o2.pl
A ja nadal liczę na post o plusach/minusach i Waszych wrażeniach z mieszkania w domu :) Czy mimo wszystko jest więcej pozytywów, czy jednak koszenie trawy i ogrzewanie domu zimą może przyćmić wszystkie jego uroki… :)
Nigdy nie jest tak pięknie jak to sobie wyobrażamy. Bardzo dobrze, że ten post powstał (zwłaszcza tak jak piszesz – w idealnym momencie). Nie ma co oczu mydlić – mając zwierzaka mamy masę dodatkowych obowiązków a czasem nawet stresu. To, że tak powiem, kolejne dziecko w domu. Ale nie twierdzę, że są tylko minusy… jest wiele plusów dla których i w naszym domu zagości kiedyś malutki psiak. Najpierw jednak odchowamy dzieci… tzn. dziecko :)
Gdybym nie miała psa, to bym pisała list do św. Mikołaja z prośbą o psa.
Ale…
Święta to nie jest najlepszy moment na wzięcie psa. Kwestia socjalizacji i oswajania z nowym miejscem… W Święta z reguły w każdej rodzinie dużo się dzieje, zgiełk, rozjazdy, goście…a pies wtedy potrzebuje spokoju. Są inne dni lepsze do przygarnięcia zwierzaka ;) i dlatego nawet gdybym miała od św. Mikołaja psa dostać, pewnie odkładałabym jego wzięcie na okres po Nowym Roku.
Dziękuję za ten wpis. Ja zdecydowanie nie czuję się gotowa. Chyba wydrukuję sobie to, co napisałaś i powieszę na lodówce – za każdym razem jak mnie najdzie ochota na słodkiego psiaka, to sobie przeczytam ;)
Mam psa (co prawda podwórkowego) i kocham czworonogi, ale drugi raz już tego błędu nie popełnię.
Mam ogromne wyrzuty sumienia, że naszemu zwierzakowi nie mogę poświęcić w tygodniu wystarczająco dużo uwagi. Wychodzę z domu po 8, wracam po 18. W tym wszystkim muszę jeszcze znaleźć czas na domowe obowiązki i przede wszystkim – spędzić trochę czasu z dzieckiem.
Mamo Makowa, a to widziałaś?
Coś o Twojej sytuacji:
https://www.facebook.com/psiesucharki/photos/a.808522252533944.1073741828.808519212534248/936817716371063/?type=3&theater
Mary wpis Marleno.
Jeśli choć jeden psiak dzięki niemu nie zostanie bezmyślnie zakupiony, a następnie porzucony w lesie….warto było.
Mądry*
Pozdrawiam Barbie! Wpis daje do myślenia i jak najbardziej jestem za tym aby nie kupować dzieciom psów na święta. Dlatego zdjęcia w ogłoszeniach nigdy nie są piękne! Brydzia jest idealnym przykładem psiej modelki. Pozdrawiam hodowca Bambie ;) !
no to podziwiam, ze jeszcze psa nie udusilas ;)
dobrze ze piszesz otwarcie o wszystkich problemach. Dodalabym jeszcze, ze to obowiazek na dluuugie lata a pies kiedys przestaje byc zabawny, dzieci dorastaja i tez na psa maja malo czasu.
I wiem, ze ja nie jestem gotowa na psa (i innego zwierzaka) choc niektorych wymienionych problemow nie znalam. Kleszcze w poscieli? Zawalu bym dostala :/
Ja wytrzymałam niecale 24godziny z psim szczeniakiem, oddalismy tłumaczącże nie damy rady, polecam mocno sie zastanowić , by dzieci potem nie plakały, u nas cale szczescie nie bylo rozpaczy bo sie nie przyzwyczaiły, kot to przy psie mały pikuś, kot robi do kuwety i po sprawie, pies leje po 100 razy na wszystko i tego smrodu nie da sie pozbyć. Mały psiak wymaga wiecej uwagi niz noworodek i do tego nie zalozy si`ę mu pioeluchy.
Smutno się czyta takie komentarze :( całe szczęście, że tak szybko oddaliście psa, bo nie tylko uczucia dzieci są ważne, ale też szczeniaka i całe szczęście, że to on nie zdążył się przyzwyczaić! Mam nadzieję, że kolejni jego właściciele bardziej odpowiedzialne podejmowali decyzję o przyjęciu pod swój dom psa!
Dorośli ludzie powinni być bardziej świadomi konsekwencji.. :(
smutno mi sie robi jak czytam takie rzeczy. Wytrzymalam niecale 24 godziny ……. biedny pies
Nie wiem, jak to możliwe, że trafiłam do Ciebie dopiero dzisiaj :) Bardzo sympatyczny język, czyste zdjęcia, faaaajnie tu :)
ja Ci napiszę na temat kup i ogrodu , ucz od małego wychodź na kupę po za ogród z czasem pies zakuma że ogród to “dom” w którym się nie załatwiamy , moja suczka ma lat 10 siku zrobi owszem na ogrodzie a kupę nigdy czeka na spacer i tym sposobem nie mamy niespodzianek
Przeczytałam Marlena Twój post i niestety ale z kilkoma rzeczami się nie zgodzę. Oczywiście szczeniak to psie dziecko, ale jednak psie. Pemietajmy, ze psa nalezy uczyć od małego ze jest psem. Ja wiem ze maly szczeniaczek a jeszcze dodatkowo tak slodkiej rasy jak Wasz jest cudowny i nie sposob mu odmowic czegokolwiek, ale nnie pozwalamy psy soba manipulowac. Jak napisalas spać na zmiane z nim bo placze, czy gryzie na potege i nieszczy ubrania. Tak to prawda ze to jest forma zabawy i az zal zeby go karac ale inaczej niestety wejdzie Wam na glowe i bedzie robil co chcial. Dla mnie jedyna opcja jesli posiadamy pla w domu jest KLATKA. Wiem, ze brzmi to drastycznie, mozna nazwac to transporterem badz clipperem. Ja mam takie klatki plastikowe bo metalowe z samego wygadau mnie odstraszaja. Ale odchodzi Wam ryzyko plakania w nocy, sikania gdzie popadnie no i wiadomo pies powienien odpoczywac od Was a Wy od niego. Powinien miec swoj azyl, gdzie odpoczywa, bawi się. z tego co wiem dla takich małych ras jak Wasza ludzie tez decyduja sie na kojce, jak dla malych dzieci. taki kojec ma 1,5 X 1,5 metra i jak uznamy ze mala ma isc spac albo wychodzimy z domu zostawiamy psa w klatce badz kojcu i problem z glowy. Pies nie poniszczy nam domu jak nas nie ma ale tez nie zrobi sobie krzywdy. a i oddajac psa do dziadkow jak jedziemy na wakacje pies ma zawsze swoje miejsce i jest bezpieczny :)
pozdrawiam i zycze wytrwalosci
Mądry tekst. Wręcz idealny, jestem posiadaczką Goldena, wiec u nas sprzątanie to dwa razy dziennie odkurzanie, teraz gdy pojawił się mały członek rodziny, zdecydował się psa.trochę przyciąć. Nasz.Pies jest już “dorosły” przygotowany rozumie na małego człowieka, ale gdy pomyślę o dwóch pierwszych latach, gdy pojawił się w naszym domu… trafiliśmy na choruszka, wiec weterynarz był nieustannie pod ręką, dodatkowo mały był zadziorny i miał problemy z zostawaniem samemu w domu. Pół.Domu mi zjadł. A mimo wszystko nie wyobrażam sobie życia bez psa w domu, tylko zastanawiam się jak ludzie dają radę z małym szczeniem i małym dzieckiem… Kiedyś powtarzała szczenię małe dziecko jak najbardziej! Dziś mądrzejsza o dziecko i psa, mówię albo najpierw pies albo, gdy dziecko podrosnie. Pozdrawiam
Ja uwielbiam psy. Nie znoszę ludzi, którzy robią z psa świąteczny prezent, a później porzucają psa w schronisku lub w lesie. Mój ojciec uratował psa, który był przywiązany do drzewa. Ludzie czasami nie mają serca.
W pełni popieram wpis. Nigdy nie zgodzę sie na psa mieszkając w bloku. Dzieci namawiają ale trudno musimy dać rade bez psa.
Ha, przeczytałam mojej córce ten genialny i obiektywny wpis a ona zaptała: czy naprawdę możemy jechać do Makóweczkek pobawić się z Bridget?
:))
P.s. Minęło trochę czasu, chętnie poczytałybyśmy jak jest teraz.
Ala
Ha, przeczytałam mojej córce ten genialny i obiektywny wpis a ona zapytała: czy naprawdę możemy jechać do Makóweczkek pobawić się z Bridget?
:))
P.s. Minęło trochę czasu, chętnie poczytałybyśmy jak jest teraz.
Ala
Polecam szkołę dla psów Apli w Białymstoku. Moja siostra działała tam jako wolontariuszka, nasza suczka po szkoleniu uprawiała psie sporty i nawet odnosiła pewne sukcesy. Właściciele oprócz szkoły prowadzą także działalność na rzecz osób niepełnosprawnych i są po prostu fajnymi ludźmi :)
Uważam, że do domu, do salonu tylko SHIH TZU.
te suczki zwłaszcza nie stwarzają problemów.
To są domowe pieski i świetnie czują się w domowych pileszach
Pies w domu to trochę męczarnia, zarówno dla właściciela jak i psa. Tylko jak ktoś ma domek i minimalny ogór aby mógł się wyszaleć, wiem co mówię, widzę po swoim psiaku.
Mądre słowa. No i w sumie temat dość na czasie.
Bardzo dziękuję za ten mądry wpis! Ileż mniej byłoby psich nieszczęść w schroniskach, gdyby ludzie brali pod uwagę również MINUSY posiadania zwierzaka.
Przede wszystkim koszta leczenia. Pies może być latami zdrowy, wymagać jedynie obowiązkowych szczepień i odrobaczania. A międzyczasie może zdarzyć się wszystko… Tak jak u człowieka. I starość, czasem długa i przykra. Człowiek leczy, bo się przywiązał. Leczy, płaci i płacze. Takie są realia