Mój sposób na wychowanie
Najpierw, w ankiecie pojawiły się prośby, setki zapytań o moje sposoby na wychowanie Maków. Potem ‘Księżniczka w kaloszach‘ rzuciła hasło “(MM) ma (…) dzieci, które słuchają.” I zaczęły się maile i pw.: “Jak Ty to robisz, zdradź nam wiedzę tajemną!?”
Skutecznie omijałam temat niespełna trzy lata. Ciężko jest podjąć w poście czy nawet kilku wpisach temat, który tysiącom ludzi zajął lata i księgi tysiąc-stronnicowe. Ponadto jak wiadomo nie od dziś, nie daj Boże do czegoś przyznaj się głośno, to zostanie Ci to wypominane do dni najdalszych, często w sposób wypaczony (jak np. post o słodyczach w którym napisałam, że chciałabym móc dawać dzieciom więcej słodyczy, tyle, że wyręcza mnie ‘społeczeństwo’, a który to został opacznie zrozumiany, jako deklaracja ‘bezcukrowego wychowania’).
Ale słowo się rzekło. Tym wpisem zaczynam szereg postów o moich sposobach na wychowanie Maków. Moich teoriach, ‘niepopartych badaniami amerykańskich naukowców’, testowanych głównie na moich dzieciach. Nie będą to prawdy uniwersalne. Nie upieram się, że zadziała na każdego. Jednak nic mi w życiu nie wyszło tak fajnie i dobrze jak te dzieci…
1. Przeszłość
Jest taka rzecz, której nie da się kupić w księgarni, nauczyć lub oszukać. Wychowanie, dzieciństwo, przeszłość. To co wynieśliśmy z domu ma wpływ na nasze życie, nawet jeśli pół z niego, przesiedzieliśmy na kozetce u psychoterapeuty, przepracowując trudne tematy.
Mam silny fundament. Rodzinę funkcyjną, niepatologiczną, pełną i co najważniejsze, kochającą. Czasami w rozmowach z koleżankami podśmiewam się, że jestem modelem 2.0 i wyprzedzam swoją epokę, właśnie przez to w jakiej rodzinie się wychowywałam.
Jedynaczka ze szczęśliwego domu. Takiego pachnącego obiadem, zawsze na czas i z dwóch dań, z deserem i kompotem. Z domu w którym nigdy nie brakowało do pierwszego. Miłością rodziców, którą byłam dosłownie oblepiona, przesiąknięta. Setką moich malunków na ścianach, kolekcją zdjęć, układanych przez mamę w pudełeczkach lub oprawianych w ramki. Z noszeniem na baranach, zabawami do utraty tchu, spacerami, podróżami na działkę i wspólnym sadzeniem kwiatów. Wyjazdami, wakacjami, ogniskami, kąpielami w jeziorze o północy.
Z otoczenia dalszą rodziną która uwielbiała spędzać czas razem gwarnie i radośnie. Z “lambadówek” po które tata jechał na koniec polski, żebym miała – różową i żółtą. Rowerów owiniętych czerwoną wstążeczką, co kilka lat nowych. Usypianiem na kolanku rodzica, który drapał po pleckach. Z buziakami w obite kolano, całonocnym czuwaniem w czasie choroby. Łzami rodziców, kiedy bali się o moje zdrowie. Ojcem, który był (i jest) najlepszym przyjacielem, bo jak czasem w innych domach zdarzały się wspaniałe mamy, tak takiego taty, jak mój nie miał nikt! Tą pewnością, że dom jest bezpiecznym miejscem, co wydawało się wtedy normalne i logiczne. Teraz już wiem, że moja rodzina była wyjątkowa, że powinnam cenić każdą z tych chwil. Wtedy była powietrzem. Oczywistością.
Łatwo na takich przeżyciach, wspomnieniach budować swoje. Wystarczy poprawić szczegóły, niuanse, żeby było idealnie. Ta bezcenna pewność siebie, swoich wyborów i działań, to wspaniałe podwaliny do życia, także do macierzyństwa.
2. Baza
Do powyższego wpisu zmotywował mnie wywiad z Maciejem Bennewiczem (przeczytajcie proszę całość >klik<, bo będę się odnosić do postawionych tam tez).
“Nie ucz drzewa jak ma rosnąć. Daj mu słońce, wodę, ziemię i powietrze. I tak samo postępuj z dzieckiem. Daj mu warunki, inspiruj go, pokazuj mu książki, baw się z nim. Postaw granice, ale tylko granice bezpieczeństwa i ekologii”
Wierzę w to, całym sercem, że w kochającej rodzinie, takiej w której tata i mama nie mają nazbyt wielkiego chaosu w głowie, dzieci nie trzeba “wychowywać”. Nie są potrzebne stosy książek “obsługa malucha”. Macierzyństwo przychodzi dość naturalnie i to co dzieje się dalej jest tylko kontynuacją tego stanu rzeczy.
Jako, że nie jestem psychologiem, przez długi czas nie umiałam tak ładnie jak pan Maciej, wyjaśnić “jak to robię?”. A pytana byłam naprawdę często. Maki są mądre, odważne, obyte, świadome, radosne… wspaniałe, więc wiele osób prosiło mnie o “receptę”. A ja szczerze nic mądrego nie umiałam powiedzieć, więc zaczęłam w końcu mówić, że nie robię nic. To imho, było najbliższe prawdy.
Bo te nic, zawiera wszystko, tyle, że nie ma tu żadnej złotej recepty, żadnego ‘czary mary’. Nie ma karnego jeżyka, który ma fajną nazwę i łatwo można go ‘sprzedać’. To nic zawiera w sobie cały punkt 1, który jest dla mnie oczywistością, ale jak to ubrać w słowa, zebrać w całość i przedstawić komuś w trzech zdaniach? Że kocha to się naturalnie, bezdyskusyjnie, każdym słowem, myślą, oddechem. Że podąża się za dzieckiem, jego pragnieniami, jednak z dużą dawką troski o siebie. Intuicyjnie, instynktownie, a potem dopiero korzystając z wiedzy wyuczonej…
3. Luz
Jest we mnie duża dawka wychowawczego luzu. Szlaki przecierałam 6 lat temu i często uważano mnie za ‘nowoczesną matkę’ to pewnie w oczach wielu równało się z zaburzeniami umysłowymi. Często mylono, wychowanie intuicyjne z “bezstresowym” obciążając mnie ‘winą’ za (naturalne) zachowania mojego dziecka w wieku 1-4l.
Tyle, że teraz już wiem, że miałam rację. A ludzie nagle dostali sklerozy. Dosłownie zaćmienia umysłu. Te same osoby, które piętnowały mnie kilka lat temu, zachowują się, jakby im wykasowano pamięć, rozpływają się nad obecnym zachowaniem, wychowaniem, całokształtem mojego syna (lat 6,5). Grzeczny, dobrze ułożony, mądry, samodzielny. Umie się wypowiedzieć, zadbać o swoje. I czyta i pisze, i roboty konstruuje. Jak trzeba to posiedzi godzinkę w skupieniu, choć pewnie wolałby tworzyć wiry lub badać ciężarną ropuchę na swoim podwórku.
Zapomnieli. Jak zwracali mi uwagę, że luzu za dużo, że pozwalam za wiele… Bo w kałuży się brudzi, bo je co chce, chodzi ubrany jak ma ochotę i paznokcie pomalowane (każdy na inny kolor) nosi. Jak butów nie nosił całe lato, bo stwierdził, że nie będzie.. to nie nosił. Jak płakał jako niemowlę i biegłam jak szalona, a po co? Dać się dziecku “wypłakać”, bo “zepsujesz”. I po co to na rękach tyle nosić? A lepiej pilnować, żeby uszy miał zakryte i nie wspinał się tak, bo spanie! I żeby nie rozmawiał tak głośno, tylko szeptem najlepiej i nie skakał po kanapie. I… i w ogóle po co Ty z nim tyle dyskutujesz…?
Dziękowałam za dobre rady, kiwałam głową. Czasami coś powiedziałam, budząc powszechne zdziwienie. Były dni, że płakałam z bezsilności. Jednak uparcie, podświadomie czułam, że idę dobrą drogą. Wstawałam więc rano, brałam synka za rękę i szłam nią dalej, pod prąd. Bez stada nakazów, zakazów ale też bez bajek w niedorzecznych ilościach, gier, zaś z łażeniem po lesie, zbieraniem grzybów i ziół, zwiedzaniem każdego parku i zoo. Z poznawaniem świata, podróżami, ciekawymi zajęciami, które uwielbiał. Z opowieściami, śmiechami, tylko naszymi historiami…
4. Zielone światło
Nie szukam problemów na siłę. Zawsze kiedy sprawa nie tyczy się życia i śmierci, kultury, obyczajności czy najlepiej ujętej przez Pana Macieja “ekologii”, dawałam i daję dzieciom zielone światło.
Przedziwne rzeczy moje maluchy wyprawiały, mrożąc skórę otoczenia. Kąpały się w jeziorze w 18C, chodziły na podwórku w piżamie, jadły lody na obiad, obcinały włosy lalkom, malowały sobie paznokcie, łapały żaby rękami. Czego by sprawa nie tyczyła, moją pierwszą, intuicyjną odpowiedzią jest ‘tak’. Zupełnie przeciwnie do 90% rodziców, którzy non stop mówią ‘nie’. Bezsensowne ‘nie’, które przylepiło się do nich jak rzep, a oni nie chcą lub nie umieją się otrząsnąć z tego ‘nie rusz’, ‘nie dotykaj’, ‘nie tak’, ‘nie wolno’.
Tyle, że ja sama nie umiem pojąć, jaki to problem, żeby dziecko szło kopać pole… w stroju księżniczki? Jaki? Wytłumaczcie mi… Jaki problem, żeby obcięło lalce włosy? Zniszczy? Ale to jego lalka. On będzie miał teraz łysą lalkę. Uprze się wyjść na podwórko z krótkim rękawem, to on zmarznie (wystarczy wziąć bluzę, żeby nie drałować na górę). A to są już naprawdę poważne problemy i dylematy. Większość ‘nie’ krąży o obrębie ‘nie tak siedzisz’, ‘jesz nie tą ręką’, ‘uważaj bo się pobrudzisz’, ‘nie biegnij bo się spocisz’ itp.
I to właśnie dzieci, którym nie odmawia się generalnie.. wszystkiego, lepiej rozumieją te prawdziwe ‘NIE’.
5. Magiczne słowo
Czy uwierzycie, że nigdy nie musiałam gonić za dziećmi? Odkąd zaczęły chodzić same na spacery, zawsze ultragrzecznie stawały na słowo ‘STOP’. Komunikatu używałam tylko w prawdziwych zagrożeniach, w każdej innej sytuacji, mogły iść jak chciały.
Spacery czy wyjścia zaczynaliśmy od rozmowy, jeszcze w domu. W zależności od wieku, od prostego opisu nadchodzących wydarzeń, przez niuanse sytuacyjne. Uwierzcie mi, już w tym momencie można wyeliminować 1000 potencjalnych dramatów.
– Idziemy na plac zabaw. Bierzemy zabawki (omawiamy razem jakie). Bierzemy swoje jedzenie i wodę (ustalamy szczegóły). Dziecko mówi, że chce wziąć pojazd – jeśli jest taka możliwość, zgadzamy się, jeśli nie (bo np. idziemy potem na zakupy), ustalamy to w domu i pokazujemy atrakcyjne alternatywy.
To tylko przykład, ale podobne zachowania wchodzą w krew. Dialog wchodzi w nam w krew. Nauka kompromisów, negocjacji, wchodzi w krew. Szacunek dla zdania dziecka, dla jego wyborów i masakryczną dawką miłości w momentach kiedy nie radzi sobie z emocjami. NIE RADZI.. nie złośliwie, nie będąc złe, ‘niegrzeczne’. Nie ma po prostu takiej umiejętności. I naszym zadaniem jest nauczyć je radzić sobie w sytuacjach trudnych. To nasz, rodziców, obowiązek.
CDN.
***
Przyznaję, że Tym wpisem mnie ujęłaś :) Jest dokładnie Tak! I moim osobistym zdaniem jest to najważniejszy wpis, najbardziej wartościowy temat jaki mogłaś poruszyć na tym blogu :) Wiele osób i tak tego nie zrozumie, trzeba mieć pewien obszar wolności w sobie, żeby pozwolić rosnąć dzieciom w wolności, ale na pewno spora grupa się tym podbuduje, a kilka osób może zainspiruje do tego, żeby nie być wiecznie przeszkadzającym rodzicem, który ciągle czegoś zabrania, o coś ma pretensje i uczy, że życie jest ciężkie i znojne.
Dzięki.
Gratuluję Makom wspaniałej Mamy.
Już nie mogę się doczekać następnego wpisu…mogłabym tak czytać i czytać…i od dzisiaj zostawiam komentarze a czytelniczką jestem od początku.serdecznie pozdrawiam.
Świetny wpis. Niby to proste i oczywiste, ale to “nie” w człowieku siedzi. Chyba pora odpuścić. Dzięki MM :)
Wiesz, nigdy nie myślałam o tym jak ważna jest baza.
Być może ona właśnie stanowi clou wszystkiego. Nie mniej jednak dzieciaki masz świetne. Nie dość, że słuchają, to i “słyszą” hihi;]
Marlena poczytaj sobie jeśli masz ochotę książki Jespera juula, dokładnie o tym czym piszesz. dzieci, sa kompetentne:) nie chodzi o bezstresowe wychowanie, tylko o stawianie granic w sytuacjach zagrozenia.
i duzo ludzi ciebie czyta, pisz takie posty, moze cos sie zmieni…
I tak naprawdę kwestią jest ciągła walka ze stereotypami…. Te czapeczki, jedzenie,przegrzewanie dziecka… Na co dzień jest mnóstwo takich sytuacji w których musisz się z tym zmagać. I jak dziecko głośno coś mówi albo się sprzeciwia to myśl większości jest nie taka, że chce wyrazić swoje zdanie, ale że jest niewychowane…. Dzięki za ten wpis, będę o nim myślała w momentach, kiedy intuicyjnie zareaguję na zachowanie mojego synka, co robię w większości sytuacji ;)
dOKŁADNIE! dziecko, to też człowiek. Ja wczoraj usłyszałam o mojej corce, że jest histeryczką, bo rozplakała się, że nie może poskakac w kałużach (co uwielbia nad zycie, ale babcia powiedziała NIE…). druga sytuacja, to ostatnie zachowanie rodziców na placu zabaw – ich dzieci szczęśliwe, że mogą się pobawić, śmieją się, pełna radość, a oni cały czas – nie tak szybko, ciszej, nie krzyczcie… Moje dziecko 22 miesięczne ma więcej swobody niż te ich 8-9 latki….
czytanie Twojego Bloga kształtuje mój pogląd na ich szczęśliwe dzieciństwo. Patrząc na maki, chciałabym takie zapewnić swoim dzieciom.
Wyrosłam w domu, w którym było dużo miłości, ale też dużo zakazów i przesadnej troski o to, że się pobrudzę czy przewrócę. Teraz jestem dość wycofana i fizycznie strachliwa…
Dziecko, które bardzo często czegoś nie może, nie jest w stanie odróżnić faktycznej sytuacji, w której NA PRAWDĘ musi posłuchać. jeśli przez większość czasu ma coś zakazane, to w pewnym momencie w każdym człowieku zrodzi się bunt, nawet w takim małym. gorzej, jak taka sytuacja będzie naprawdę wymagała zakazów, a dziecko akurat w tym momencie stwierdzi, ze tym razem nie ma zamiaru posłuchać.
Twoje dzieci są obrazem szczęśliwego dziecka. Nie mam jeszcze dzieci, na pewno w przyszłości będę mieć. Chciałabym, żeby były tak pogodne i rezolutne jak Twoje :)
Znam taką jedną mamę której myślą przewodnią w wychowaniu jest słowo “nie.” wszędzie. I zawsze. i widać po dziecku jak ono gaśnie i traci ten swój blask i tą niewinność. I to dziecko uczy się jedynie tego że w gruncie rzeczy wszystko jest złe,niebezpieczne i niewiele można. to bycie takim katem – czasem może nawet nieświadomie, ale zawsze. tyle tylko że kiedyś przyjdzie taki moment kiedy to dziecko powie jej “nie”. i przykro jest patrzeć jak te zakazy zabijają wszystko co fajne i dobre w dzieciach i uczą ich jedynie tego że wszystko powinno się negować- a to później odbija się na całym ich Życiu.
No uwielbiam. Jak mi o tym mówiłaś, to nie mogłam załapać clue.
Mam takie same odczucia, chociaż luzu w gaciach trochę mniej, pewnie przy drugim dziecku będę bardziej luzacka.
mam bardzo podobne podejście i metody, ale zdecydowanie brak mi twojej cierpliwości i czasami uginam sie pod zdaniem innych. Teraz, gdy znowu zdarzy mu sie zwątpić w słuszność swoich postepowań, przypomnę sobie ten wpis i pokaże wszystkim ciociom “dobra dada” środkowy palec ;) dzięki!
zgdzam sie w 100% ja mam poltora roczna corke i juz wprowadzam takie zachowania tylko jest problembabc, cioc i prababci… a ze niestety jeszcze rok musimy mieszkac z nimi to prawie niemozliwe…
a co z wyciaganiem wszystkiego z szuflad? pozwalac? lub z wspinaniem sie na meble?
no i jest duzy problem z czasem…
Masz rację, podpisuję się pod tym w 100%!
Ja największy problem mam ze zrozumieniem tego bezsensownego “nie”, “nie dotykaj brudnego samochodu”, “nie syp piaskiem”, ale kurde czemu? Ja, jako dorosła nie rozumiem czemu.
Ostatnio, na obiedzie rodzinnym pozwoliłam córce pójść się bawić w piaskownicy, w pięknej sukni z falbankami i białych rajstopach…rodzina mało nie umarła ;)
dobre…nawet bardzo dobre :) i zgadzam sie ze wszystkim – musze pokazac mojemu malzowi, bo czasami to wlasnie on mi mowi “ale jak to tak pozawlasz!!” …. ale te paznokcie u Maka ;) (to teraz pol Polski cie zje, bo jak to u chlopaka?? ) ….
Problem polega na tym, że i mój mąż mówi tak samo ;)
to sam było u mojej przyjaciółki, jej chłopczyk chodził po mieście z różowym wózkiem. dziecko gender
Ja swojemu malowałam nawet angry birds’y na paznokciach i nie kazałam koniecznie zmyć przed pójściem do przedszkola ;) Chciał, to miał. Nikomu krzywdy nie zrobił.
mnie przekonało, z tymi zabawkami, Jej to niech zniszczy, będzie żałować. Sama pamiętam jak obcięłam barbie włosy, naiwna myślałam, że odrosną. to była pierwsza na osiedlu lalka z peruką ( włosy wyrwane z innej lalki)
Długo czekałam na taki tekst:) Zgadzam się z Tobą – nie da się dziecka wychować z poradnikiem. Potrzebna jest miłość, opieka i przede wszystkim intuicja. To my rodzice,wiemy co dla naszego dziecka jest najbardziej odpowiednie, najlepsze i żadne “złote rady” nie są nam potrzebne. Pozwólmy naszym dzieciom być dziećmi, nie zabierajmy im tego przez ciągłe nakazy i zakazy. Na to będzie jeszcze czas w szkole i dorosłym życiu.
Zgadzam się z Panią:-) myślę, że spodobałyby się pani książki Jaspera Juula, ale także Marshalla B. Rosenberga. Pozdrawiam
Czytałam ten ten tekst z niebywałym skupieniem. Sama mam ogromny problem z mówieniem “tak” , “Nie” przychodzi mi zdecydowanie łatwiej. Ostatnio nawet rozmawiałam na ten temat z moją Mamą, które zdecydowanie jest zwolenniczką Twojej metody wychowania, i w ten właśnie sposób postępowała ze mną , doszłyśmy też do pewnych wniosków. Dwa pierwsze lata życia wychowywana byłam przez Babcię – osobę kochającą, Ale bezkompromisową, która lubiła, kiedy wszystko było tak, jak ona chce. Ja natomiast intuicyjnie przyjęłam Jej model, Myślę, że nieświadomie, Ponieważ często sama prowadzę ze sobą walkę i widzę, że obrana przeze mnie droga nie jest tą wymarzoną. Przed każdą odpowiedzią na pytanie dziecka muszę się zastanowić, bo “Nie” jest zazwyczaj pierwszym co przychodzi mi do głowy i Wtedy zaczyna się dialog wewnętrzny, a niby czemu nie, bo ty tak chcesz, bo ty byś tak nie zrobiła? Dopiero wtedy wraca do mnie racjonalne myślenie i jestem w stanie podjąć właściwą decyzję, aczkolwiek sama wspomniałaś, że społeczeństwo, bliskie otoczenie myśli inaczej i swoje poglądy niestety wyraża głośno, a to powoduje że mętlik w mojej głowie staje się jeszcze większy i paradoksalnie wtedy łatwiej mi podjąć słuszną decyzję, albo przynajmniej upewnić się w przekonaniu, że moje tak było słuszne. Przyznaję, że przede mną jeszcze dużo nauki i walki z własnymi słabościami, ale postępy robię i dlatego chwalę się nimi tutaj! Wpis rewelacyjny, na dalszą cześć czekam zniecierpliwiona. Cieszę się, że ten temat pojawił się właśnie jako pierwszy, myślę, że wielu osobom da on do myślenia.
O tak, takie Twoje wpisy uwielbiam!
To będzie mój pierwszy komentarz na Twoim blogu. Chciałam tylko napisać, że nie żałuję wypełnienia ankiety:). Świetny tekst, zgadzam się w 100%. Zazdroszczę wspaniałego dzieciństwa, ja takiego nie miałam, ale staram się najmocniej jak potrafię o takie dla moich dzieci. Mają (moim zdaniem:)) idealnego tatę, więc jest mi milion razy łatwiej niż mojej mamie :). Pozdrawiam!
Pięknie opisalas swoje dzieciństwo. Zazdroszczę. :)
MM, tym wpisem może nie zamkniesz buziek tych wszystkich “mędrców” i ich “rady” będą dalej uprzykrzać życie wielu mamom..
jednak myślę, że te osoby (te świadome i rozsądne), które lubią tak się wymądrzyć, po przeczytaniu tego posta ( cyklu..?:) ), przemyślą, czy rzeczywiście warto tak ingerować w cudze wybory sposobu wychowywania i ilości wolnej przestrzeni jaką się daje dziecku jako rodzic.
Dzięki za ten tekst – oprócz tego, że komuś otworzysz oczy, to i pomożesz, dasz siłę mamom, które są non stop krytykowane za zbyt małą dawkę stawianych nakazów i zakazów.
Nie wiem ile czasu, rozmyślań i weny kosztował Cię ten tekst – Zapewniam Cię, było WARTO :)
Bardzo mądry tekst. Zdecydowanie to prawda, że nasze wcześniejsze życie ma duży wpływ na nasze wybory. Jak uczycie dzieci radzić sobie z negatywnymi emocjami? Mam nadzieję, że pojawi się to w jakimś wpisie.
Kurcze… Hm… No bo wiesz… Czasem tak mam, że… Ale ogólnie to….
Cholera.
Ja chyba jestem z tych “nie”: “nie dotykaj”, “nie rusz”, “nie wolno”.
Moja 3latka jest od jakiegoś czasu na etapie “ale dlaczego?” i często nie widziałam jak jej odpowiadać.
Dziś sama się nad tym zastanowiłam. Bo właściwie dlaczego nie?
Niech to.
“Zryłaś mi beret” MM typ wpisem.
Idę pomyśleć.
tekst dający do myślenia. Osobiście staram się nie stawiać za dużo zakazów, czasem sama się zastanawiam gdzie jest ta granica bezpieczeństwa i czy nie za daleko ją przesunęłam. Moja trzyletnia córka jest bardzo sprawna fizycznie, dobitnie też wyraża swoje zdanie i tu często pojawiają się problemy. Na placu często jest konflikt. Jestem zwolenniczką tłumaczenia I rozmowy z Dzieckiem niż metod behawioralnych. Czasem jednak tylko taka skutkuje.
Ciekawa jestem jak radzisz sobie i jakie masz sposoby na opanowanie emocji swoich dzieci?
Super :) Warto poczytac i przemyslec. Pozdrawiam
Potrzeba mi bylo takiego wpisu mimo ze mialam podobne dziecinstwo do twojego. Pamietam jak Wracalam z podworka do domu a mama z babcia smialy sie ze mam nogi czarne jak swieta ziemia!;) takie brudne i to dzien w dzien wiosna i latem. I co? I nic! Grzaly wode i myly mnie w misce bo lazienki nie mielusmy wtedy. Nie gderaly przy tym a nastepnego dnia moglam taplac sie w blocie;) dzis mam prawie 2 letnia corke i pozwalam jej na wiele ale po twoim tekscie dotarlo do mnie ze powinnam jeszcze bardziej wyluzowac! Za duzo biegam ze scierka po mieszkaniu i ganie za to ze nakruszone….:) od teraz bede sie z tego smiac. I tak coreczka pomaga w odkurzaniu. Uwielbia to! Dzieki Marleno!
Dziękuję za ten wpis i czekam na następne. Może dzięki Tobie wrzucę na luz :)
Witam, po raz pierwszy zostawiam komentarz, a czytam od początku…
Wspaniały wpis !!! Ja byłam wychowana na ‘NIE’ nic mi nie było wolno bo albo zrobię sobie krzywdę, albo się ubrudzę, albo po prostu bo nie :-(
Nie mam co prawda jeszcze dzieci, ale mam nadzieję że ja będę postępować zupełnie inaczej niż moi rodzice, chociaż wiem iż nie będzie mi łatwo.
Co ja bym zrobiła bez tego bloga !!! Wspaniały tekst .. ja dzieci nie mam i jeszcze trochę mieć nie będę (tak planuje chociażby:)) ale jak już zie pojawią to z każdym krokiem i postępem w wychowaniu malucha będę na 100% przypomniała sobie twoje słowa i te wolne , pełne radości , swobody , wariacji i grzeczności buźki twoich pociech . Masz racje twoje maluszki udały wam się w 10000….% są cudowne a to chyba najlepszy i najtrwalszy prezent pod słońcem . Mam tylko pytanie siostrzeniec ma 5 lat i strasznie piszczy czy Maks też miał taki okres bo mnie strasznie wyprowadza to z równowagi i staram się nie zwracać uwagi ale czasami uhh ….
Najpiękniejszy wpis!! żeby ten blog był wiecznie !!!!
No dobrze makowa mamo a co jesli dzieciaki nauczone ze duzo im wolno cgca przekroczyć pewna graice i ty w tym momencie mówisz nie…co wtedy?jak sobie radzisz z cieSzymi sytuacjami niż brudzenue sie w kałuży ?
Bardzo mądre podejście. słowa, które wezmę sobie do serca i sięgnę po nie, gdy będę miała swoje dzieci. Po przeczytaniu tego tekstu, uświadomiłam sobie parę rzeczy i liczę na to, że zmieni się dzięki temu moje podejście do młodszej siostry. dziękuję :)
No proszę, a wczoraj mówiłam mężowi, ze dzieci się nie wychowuje to się oburzył :D
Dziękuje za piękny teks, mam dużo do przemyślenia i dużo do zmian, mam nadzieję że mi się uda , pozdrawiam
Kurczę, jak dobrze <3 udowodniłaś, że to, o co woła moje serce się sprawdza! Mało, dajesz nadzieję, bo sprawdza się przy dwójce… ;)
Podoba mi sie ;) bo jakbym siebie widziała . I mimo ze wszyscy mówili i mówią nadal ze wejdzie mi na głowę ze to ze tamto … Moje dziecko to ja je wychowuje , dając możliwości rozwoju i poznawania swiata . Mam zdrowe podejście a to chyba w tym wszystkim najważniejsze . Dziecko ma być szczęśliwe a my rodzice musimy kochać o dawać przykład nic wiecej !!
No masz duzo luzu w sobie, przypomnial mi sie twoj post na forum, wieki temu, o balwanie stojacym na osiedlowym podworku i ze pozwolilas makowi go rozwalic. Stado matek forumowych chcialo cie zmiszac z blotem;) nawet ja sie udzielilam wtedy, bo takiego chamstwa ze strony niektorych swirnietych mamusiek tolerowac nie Moglam. Ja staram sie nie wprowadzac wielu zakazow moim dzieviom (syn 6.4 lat i corka 4.9 lat), ale wciaz slysze glos w glowie ‘rozpuscisz ich!. No i moje dzieci nie do konca sluchaja, corka ma silny charakter, podnosi glos kiedy cos idzie nie po jej mysli, moze nerwowo/wybuchowy charakter odziedziczyla po mnie? Ja mialam sielankowe dziecinstwo, ale rodzice ze wzgledu na ogrom pracy nie poswiecali nam duzo czasu, sami tez nie dawali dobrego przykladu jako malzenstwo (klotnie). To zostaje w sychice na zawsze. Czekam na cd!
Świetne spojrzenie na wychowanie dzieci :) Zapamiętam sobie na przyszłość :)
Po przeczytaniu wpisu poczułam, że jestem naprawdę fatalną matką…Moja 3 latka jest niegrzeczna, nie umiemy sobie z nią poradzić, totalnie nie słucha, wszystkiego i wszystkich się wstydzi i boi, nienawidzi się ubierać, nie chce jeść (no chyba ze słodycze), z nikim się nie przywita (nawet babcią), wszyscy pytają mnie co z nią jest?! Taka niewychowana…. a powód jest prosty jak się okazuje gówn….e wychowanie. Dużo czytałam tych super poradników, wdrażałam coraz to nowsze pomysły i zawsze było coraz gorzej. Dopiero czytając Twój wpis zrozumiałam o co chodzi. Może jest jeszcze jakaś szansa, by moje dziecko też tak pięknie wspominało dzieciństwo? Marzyła mi się dwójka dzieci, ale boję się, że nie dam rady i je skrzywdzę…
Jeszcze dopisze taki przyklad z glupim zakazem. Odprowadzam syna do szkoly, po drodze mijamy wiele plotow, syn jak to dziecko ma odruch dotykania ich cala reka az plot sie skonczy do nastepnego. Ja za nim gderam, nie dotykaj ich, pokaz reke, zobacz juz masz palce brudne, a zaraz bedziecie jedli sniadanie w szkole. Syn nic nie mowi. Boze jak mi bylo glupio kiedy juz zniknal mi z oczu, chcialam biec do klasy i go przepraszac. Takie glupoty, boze strzez mnie;)
Pięknie napisane i podejście wręcz można stwierdzić idealne! Ja mam bardzo podobne ;) Aczkolwiek mam czasem wrażenie, że pozwalam na zbyt wiele i niebawem mi na głowę wejdą ;P
Rowniez wyrazy wspolczucia dla wszystkich mieszkajacych z tesciami, ja jestem swiezo po tygodniowej wyzycie moich i wciaz dochodze do siebie. Tesciowa za kazdym razem zachowuje sie, jakby moje dzieci byly jej wlasnymi, nie wiem rywalizacja jakas czy co. Prosty przyklad, jestesmy w kosciele na swieceniu koszyczka, przed corka na stole ktos postawil koszyczek w klsztalcie kury, nawet oczy mial;) wiec corka powoli wyciaga raczke i chce dotknac tego szklistego oka, nagle tesciowa ja traca, corka odwraca wzrok na tesciowa, a ta kreci glowa na nie. Pomyslalam jak pacne ja nia zaraz, ale czy to cos da skoro za chwile na plavu zabaw corka slyszy ‘nie skacz stamtad!’ A ja stoje obok i chwila, tesciowo, ja tu jestem matka. Ona na to,no wiesz, ja bym nie pozwolila. I sie dziwic skad tyle zakompleksionych, malo pewnych siebie ludzi w polsce. Wiem jedno, jeszcze uplynie sporo czasu zanim wysle moje dzieci na wakacje do babci, nie bedzie moja corka sluchac tekstow w stylu ‘ uczesz wloski, bo wszystkie dziewczynki w przedszkolu beda sie z ciebie smialy’. No noz w kieszeni juz byl gotowy do ataku;)
Widać, że wzięłaś do serca wyniki ankiety. To chyba najlepszy wpis, na jaki do tej pory u Ciebie trafiłam. i taki wydaje się bliski mojemu sercu. U nas w domu jest z jednej strony dyscyplina – razem sprzątamy zabawki Przed snem, śpimy we własnych łóżkach :), ale jak dziecko nie chce spodni A to ok, założy inne. Nie stresuję się bieganiem po domu na boso. P.S. Czytając opis Twojego dzieciństwa miałam łzy w oczach, ale teraz też nie dziwię się, że masz dwoje dzieci i nie wykluczasz kolejnego. Przy takich fantastycznych rodzicach aż by się chciało mieć fajnego kompana do zabawy :)
za takie wpisy Cię uwielbiam :) normalnie masz taki dar pisania i lekkość przekazu :) chcemy więcej i więcej i więcej….:)
MM jesteś cudowna! Zastanówcie się jeszcze nad powiększeniem rodziny ;) – świat potrzebuje takich ludzi jak Wasze Maki ;)
Czytając ten tekst i analizując swoje metody wychowawcze, wywnioskowałam że muszę jeszcze nad sobą trochę popracować i co nie co zmienić, póki jeszcze nie jest za późno. Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy z tej serii.
pieknie napisane…i takie prawdziwe
Mój synek (3-lata) ciągle wybiera kolor różowy, nosi opaski, pudruje nos co baaardzo boli mojego męża. Ja nie mogę i nie chcę mu tego zabraniać, bo skoro jestem jego rodzicem, czyli niejako przykładem do naśladowania, to to co on robi wydaje się być całkowicie naturalne. Ma jeszcze czas na przestawienie się z naśladowania mamy na naśladowanie taty, a póki co jest moim malutkim, kochanym synkiem. Też mam cudownych rodziców i idealne podwaliny żeby teraz przekazać całą swoją wiedzę moim dzieciom, ale dyskusje na temat ewentualnych zagrożeń, które mogą wystąpić na ulicy są u nas mało owocne :) Może za 3,5 roku u nas też lepiej będzie skutkowało słowo STOP.
Marlena, ja nigdy nie komentuję. No prawie :-) Raz dodałam komentarz na buuba.pl. No i tutaj muszę… Dziękuję. Bardzo fajny wpis. Popieram w 100%. Podobnie wychowuję syna :-) Prosiłaś, żeby komentować. Masz świetnego bloga. Pisz od serca. Wtedy wpisy są wspaniałe :-) Pozdrawiam
Bardzo fajnie, że rozpoczęłaś cykl tego typu wpisów. Opisujesz naprawdę wspaniałe mądre podejście do dzieci. Ja mieszkam w Niemczech i tu na szczęście większość rodziców tak wychowuje swoje dzieci. Jestem wyczulona na takie bezsensowne ‘nie’ bez żadnego powodu, takie głupie ‘nie’dla zasady. Pozwólmy dzieciom być dziećmi, biegać, skakać w kałużach, ubrudzić się lodami! Niech zaspokajają swoją ciekawość świata. Chcą coś koniecznie zrobić same? Super, szybciej będą samodzielne. Chcą czasem same dokonać wyboru? Czemu nie?! (w granicach rozsądku oczywiście). Przynajmniej później nie będą miały problemu z podejmowaniem decyzji jak osoby, za które w dzieciństwie o wszystkim decydowali rodzice. Naprawdę fajny wpis, czekam na więcej :)
Te intuicje rodzicielska podpowiada nad instynkt macierzynski. Przyklad (dobry) nie jest jedna z wielu, ale jedyna metoda by przekonac do czegokolwiek ludzi (nie tylko dzieci) pozdrawiam serdecznie beata
A myslalam, ze to tylko ja jestem tak powalo** i pozwalam mojemu jedenastomiesiecznemu dziecku na szalone rzeczy. Czytaj jedzenie sniegu i gradu, wejscie do miski z woda w ciuchach, grzebanie gola reka w doniczkach i lapanie naszego kota za ogon. Pomimo tego, ze wykleto mnie sto razy nie zakladalam mu latem czapki, kolysalam przy usypianiu i przytulalam gdy tylko zakwilil. Nie stoje nad nim i nie wrzeszcze NIE. Mam teraz wesole, grzeczne, przyjazne i komunikatywne dziecko. Mam nadzieje, ze nie zepsuje tego po drodze.
Jeej, jestes wspaniala! I dzieki temu wspaniale sa Twoje dzieci:) No i Tatka tez musza wspanialego miec, bo co pelna rodzina to pelna. I tak mi sie cudnie wszystko zgadza…ile ja sie 1, 5 rocznemu.dziecku natlumaczylam, ile dyskusji z argumentami obu stron sie odbylo, kiedy mowil jeszcze srednio dobrze…ile razy slyszalam “po co tlumaczysz, przeciez.nie zrozumie”, “w tylek daj to wiecej nie bedzie….”. A ja wlasnie tlumaczylam…rozmawialam
..tulilam…. i teraz mam wspanialego, madrego, wrażliwego na krzywde Synka. A moje metody sa podawane za przyklad skutecznego wychowania przez osoby, ktore kiedys mowily “po co…”. Czekam na kolejne wpisy:)
Juz dawno nie czytałam czegoś tak mądrego. ……nie mogę się doczekać następnego wpisu. ….może zarwij nocke ;-)
Niestety nie mam czasu się rozpisywać, ale chciałam podziękować za ten tekst – dużo wniósł do mojego życia. Mam nadzieję, że już nigdy nie posłuchasz “mądrych” koleżanek blogerek i już zawsze będziesz pisać 100% od siebie i 100% o Was :D
Ja niestety chyba też jestem z tych “ciągle na nie”… Mam pytanie, a właściwie próbę: Moze zrobilabys jeden wpis w którym rodzice mogliby tobie zadać pytania nt. Jakiś konkretnych problematycznych sytuacji z dziećmi, zebrałabyś najczęściej powtarzające się bądź podobne i odpowiedziała co ty bys zrobila w danej sytuacji??? Ja wiem, wiem…każde dziecko jest inne, twoje metody mogą okazać się nieskuteczne q stosunku do innych dzieci, ale olśniłaś mnie tym tekstem i chcę więcej by móc obrać właściwą drogę….bo ta która obralam jest najwidoczniej najslabsza z możliwych…. Otworzylas mi oczy i aż żal zrobilo mi się swoich dzieci…
O tak! świetny pomysł! MM zgódź się
Marlenko mylisz się…Twoje sposoby na wychowanie sa poparte badaniami amerykańskich psychologów :). Jest taka książka “Smart Love”, ale Ty nie musiałaś jej czytać, intuicyjnie wybrałaś tą drogę.
Maks to ideał w moich oczach, jak ja bym chciała, żeby mój obecnie 3 letni syn taki właśnie był za te 3 lata.
Gratuluję Wam jako rodzicom, Macie wspaniałe dzieci :).
Drzewo !!!
Moje hasło i tak idę z moimi maluchami tylko tego ubrania w słowa mi brakowało.
Czekam na Twoje każde wpisy ale na te z serii będę wyczekiwać jeszcze bardziej!
Hej, jestem jedną z tych czytelniczek, które są ale się nie odzywają ;) nie mam dzieci, nie mam pojęcia o wychowaniu, twój blog czytam od dawna… sama nie wiem dlaczego, ale ten wpis i kolejne będą dla mnie ogromną inspiracją i jeśli miałabyś kiedyś zamiar coś usuwać to daj znać, wydrukuję sobie ;) nie pochodzę z idealnego domu, chociaż mamy każdy może mi zazdrościć :) ale ja chciałabym stworzyć swoją “idealną” rodzinę, dla siebie, jego i naszych dzieci, zawsze przyglądając się z ciekawością kobietom, mamom i ich sposobie wychowania miałam jakieś ale, zawsze coś mi nie pasowało, chyba właśnie dlatego, że w wielu zachowaniach nie widziałam sensu, moja mama jest/ była podobna do ciebie, nie było zakazów, nakazów, krzyku, kar, a ja żyję, kocham ją najbardziej na świecie, wyrosłam na porządną osobę, zawsze kiedy ktoś pytał jak mnie wychowywano albo jak to jest mieć taki luz w domu nie potrafiłam odpowiedzieć, bo było to normalne, było tak jak piszesz :) Pozdrawiam
Marlena, to stanowczo najlepszy wpis na Twoim blogu. Świat byłby pełny szczęśliwych ludzi, gdyby wszyscy byli tak cudownie normalni! Pozdrawiam i całuję, DDSR (Dorosłe Dziecko Supe Rodziców ;))
Najgorsze wspomnienie z lat młodości (ha, ha!): “Nie nie możesz ubrać tego, to za ładne, za drogie, nie pasuje” albo “A nie lepiej by było tak”. Jakoś nigdy nie miałam tej wolności i być może dlatego teraz strasznie trudno podejmować mi własne decyzje.
Pięknie napisane. Też jestem taką matką ! Tak po prostu, właśnie instynktownie. Nasze dzieci na całe życie zapamiętają dzieciństwo. Piękne dzieciństwo.
Zawsze chciałam właśnie w ten sposób wychowywać dzieci ale własnie do mnie dotarłi, że ostatnio częściej mówie NIE. Musze to koniecznie zmienić. I jeszcze mi sie przypomiały słowa mojej wychowawczyni z liceum która kiedyś powiedziała, że ona chce żeby dzieci ją słuchały dlatego, że ją szanują a nie dlatego, że sie jej boją. też bardzo mądre. A i ostatnio rozmawiałam z koleżanką która ma 6 letniego syna i mówiła, że codziennie rano musi lanie dostać to wtedy jest cały dzień grzeczny. No masakra jakaś. I ona naprawde o byle co to dziecko leje. Az mam sama ochote jej w morde dać, niech poczuje jak to jest.
Dopiero dzisiaj znalazłam chwilę, by spokojnie przeczytać. I wiesz co zaskoczyło mnie najbardziej? Że Maczek to równolatek Chłopca :) Nie wiedziałam! Czekam niecierpliwie na obiecany c.d. :)
Ha, odkąd tu zaglądam (A z dobry rok będzie) nigdy nie pomyślałam że możemy mieć podobne (jeśli nie takie same) podejście do wychowywania dzieci. A tu taka niespodzianka, jakbyś mi to z głowy wyjęła. Wyobraź sobie miny rodziców gdy mój 1,5 roczny syn sturlał się z górki a ja nawet nie zareagowałam (cholera przecież turlanie się z górki jest takie fajne!) Pozdrawiam
po raz pierwszy zostawiam komentarz,choć czytam Was od samego początku. Wpis rewelacyjny, przepełniony prawdziwą, bezwarunkową matczyną miłością i ciepłem :) Marlena przede wszystkim gratuluje Ci wielkiej życiowej mądrości!!! Jesteś cudowna mamą:) ja jestem mamą 14- letniego chłopca i 6 -letniej córeczki, kieruję się w ich wychowaniu tym wszystkim co opisałaś i choć nieraz miałam wątpliwości czy aby za dużo nie pozwalam, to dziś patrząc na mojego nastoletniego syna,wiem że miałam racje. Kiedy poszedł do szkoły, wszyscy zachwycali się jakie to cudowne dziecko, obyty, oczytany, kulturalny, samodzielny…jak odwiedzał kolegów to inni rodzice gratulowali nam takiego mądrego i dobrze ‘wychowanego’ syna. Pierwsze lata szkoły nie były łatwe, bo zawsze wiedział więcej niż przewidywał szkolny program i nie raz zdarzało się ,że dopowiadał pani nauczycielce zasłyszane ciekawostki na omawiany temat, co oczywiście się Pani nie podobało. na szczęście w czwartej klasie pozwolono mu się wykazać wiedzą. Do dnia dzisiejszego uczy się rewelacyjnie, a jest już w gimnazjum.Potrafi gotować, w weekendy robi nam sniadania do łózka, pieką sami z siostrą kruche ciasteczka i najlepsze jakie w życiu jadłam naleśniki z serem,brzoskwiniami i bitą śmietaną. I mimo ,że między rodzenstwem jest 8 lat rożnicy to maja rewelacyjny kontakt. kiedy ja 14 lat temu wprowadzalam moje “intuicyjne wychowanie” byłam pietnowana na każdym kroku, ciagle słyszałam,że będę tego żałować bo mi syn kiedyś wejdzie na głowę…dziś podpisuję się rękami i nogami pod wszystkim co wyżej napisalaś. Dziś wszyscy znajomi podziwiaja moje dzieci i pytaja o recepte na ‘wychowanie’ tak cudownych dzieci. I może to niewiarygodne , ale nigdy nie mialam zadnych problemów wychowawczych, żadnych scen i tym podobnych:) Marlena pozdrawiam serdecznie cała waszą cudowną rodzinkę:):):) fajnie sie robi na serduchu,że sa tacy świadomi i odpowiedzialni rodzice, jak Wy:):):)
Wiesz Mamo Makowa – masz Ty głowę na karku……Podejrzewam że wielkie pokłady cierpliwości (przy dzieciach rzecz niezbędna…..) i taką pozytywną energię którą potrafisz przekazywać innym…. Dziękuję CI bo tchnęłaś we mnie nową pozytywną iskierkę, której tak bardzo potrzebowałam :) :*
mm, dziękuję za ten wpis :) też chcę być taką mamą. Czekam na cd…
Zgadzam się ze wszystkim, co naspisałas! sama także próbuję postępować w podobny sposób, co nie jest łatwe, bo prawda jest taka, że powiedzieć dziecku “nie” jest o wiele prosciej niż pozwolić na te wszystkie, jak inni patrzą szaleństwa! gorąco pozdrawiam i zapraszam na nasz blog!
“Po co ty z nim tyle dyskutujesz?” Nieprzerwanie i u mnie słyszane i ulubione <3
fajny w pis i duuuzo w nim prawdy. Ja tez pozwalalam na duzo, najchtniej poza domem. Notorycznie mialam sprzeczki z moja mama kiedy zima pozwalalam na wychodzenie boso i bez kurtki, ale to byl jedyny sposob, zeby wyjsc z domu bez afery o ubieranie sie. No nie da sie malutkiemu dziecku wytlumaczyc, ze musi w domu sie urbac, bo na dworzu jest zimno. Wiec bralam buty i kurtke pod pache i na klatce na dole na lodowatej posadzce dziecko dobrowolnie wskakiwalo w buty a ledwo wyszlo na zewnatrz to wyciagalo lapki po kurtke.
Ubranie dziecka w domu to placz, pot i ganianie sie.
Ale na niszczenie zabawek nie pozwalalam. Dziecko nie przewiduje konsekwencji i pozniej jest wielka rozpacz, ze lalka bez wlosow/glowy/nogi. I niestety w pewnym wieku akt niszczenia nie jest tez szczegolnie edukacyjny. Jak dziecko urwie glowe barbi to sie nauczy, ze jak sie urwie glowe barbi to babrbi bedzie bez glowy. Ale nie kuma, ze jak sie misiowi nogi pourywa, to efekt ten sam co z barbi. Bo misio i jego nogi to nie to samo co barbi i glowa. I podwojna rozpacz, bo misio bez nog, barbi bez glowy. Zasada pozwalania na niszczenie i ponoszenia konsekwencji dziala od pewnego wieku dopiero.
I czesto zaskakujace dla mnie bylo jak dokladnie trzeba dziecku tlumaczyc… np. dziecko rzuca ciezkim samochodzikiem w szybe – zabraniam, tlumacze, nie pozwalam na eksperyment z tluczeniem szyby. Ostatecznie dziecko zalapuje, ze samochodzikiem nie wolno rzucac w szybe, bo szyba moze sie rozbic i bedziemy miec okno bez szyby, bedzie zimno itd. Za kilka dni dziecko rzuca w inna szybe innym przedmiotem…. Bo zalapalo, ze w te pierwsza szybe nie mozna rzucac samochodzikiem, bo sie zbije. Co nie oznacza, ze nie mozna rzucac w inna szybe czyms innym. I tym sposobem nauczylam sie dokladniej tlumaczyc dziecku :D
Poiza tym to jak piszesz, nie ma odgornej metody wychowawczej, bo dzieci sa rozne. Gdyby twoje dzieci byly inne to bys pisala inne posty, bo bys musiala dzialac z nimi inaczej. Ja sie bardzo czesto przekonuje, jak silna jest osobowosc dziecka i jak maly wplyw mamy na nia.
tam wyzej wpisala sie tez syla, ale to nie ja ;)
Nie zdążyłam wypełnić ankiety, ale to są właśnie między innymi wpisy, na które czekam na wszystkich ulubionych blogach.
Wpis jest wspaniały, pokazuje mi, że to do czego ciągnie moje serce, jest dobre i skuteczne. Nie zawsze jest idealnie, bo czasem jest złość o drobiazgi, czasem niechęć do dokładania sobie obowiązku (jak przy wspólnym gotowaniu), o wiele za często ciągle pojawia się to “nie”. Z drugiej jednak strony często pojawia się też “tak”, tak dla przytuleni, a kiedy złości się z powodu odmowy, Tak dla samodzielnych spacerów, tak dla zabawy ryżem, kaszą, lodem…, Tak dla raczkowania po centrum handlowym, Tak dla zdjęcia czapki w listopadowy cieplejszy dzień… I każde z tych Tak, budzi opór i protest u innych ludzi, u rodziny, ale często i zupełnie obcych ludzi, którym nic do tego :/.
twój tekst można podsumować jednym zdaniem, moim zdaniem najmądrzejszym zdaniem jakie zdarzyło mi się przeczytać na temat wychowywania dzieci: dzieci się nie wychowuje, dzieciom się daje przykład. (mama Julii z szafy tosi).
w dużej mierze się zgadzam się z tobą. Myślę, że taki spokój i akceptacja decyzji dziecka wymaga dużej mądrości i pewności siebie. i na pewno nie ma co walczyć z dzieckiem o wszytko po kolei. ale są rzeczy o których dziecko decydować nie może i tu ważne są granice. myślę, że te granice przebiegają bardzo indywidualnie. Ja “uczę” się jeszcze tego luzu. mąż ma go dużo więcej. i ja czasami mam wrażenie, że za dużo…wiele dyskusji z tego wychodzi. ale to dobre, bo wyciągamy wnioski, analizujemy i dążymy do stworzenia naszego idealnego rodzicielstwa.
btw. ciekawy wywiad. przeczytałam już parę artykułów/ wywiadów i obejrzałam filmiki rekomendowane przez ciebie. myślę, że znajdujesz wartościowe rzeczy- czasami chciałoby się do nich wrócić- a to nie tak łatwo znaleźć.
pozdrawiam serdecznie :)
100% sie z Toba zgadzam! Oby więcej takich wpisów. Jesteś niesamowita mama. Pozdrawiam was serdecznie ;)
Mam PYTANIE: KRZYCZYSZ CZASEM NA DZIECI CZY TŁUMACZYSZ WSZYSTKO SPOKOJNIE PO 50 RAZY?
Oczywiście, że czasami zdarza mi się krzyknąć. Ja ogólnie jestem typem krzykacza ;). Natomiast nie jest to tak, że wykrzykuję, obrażam itp.
Zaś moją ‘klasyką gatunku’ jest okrzyk imienia “Maks!” “Lena!” – to często wystarcza.
Wiem, pamiętam jak pisałaś, że mogłabyś we Włoszech mieszkać:) Jednak mimo wszystko widzę, że masz w sobie mnóstwo pokładów cierpliwości i spokoju w stosunku do swoich dzieci. Mnie go niestety często brakuje:(
Jejciu, przepraszam za duże litery.
Muszę Pani pogratulować. Ostatnio już zwątpiłam, bo w gąszczu blogów, które stały się jakąś jednolitą papką mało rzeczy było interesujących. Takich, do których chce się wracać i czytać. Jako mama półtorarocznej Damy, z niektórymi kwestiami mogę się zgodzić lub nie. W przypadku tego wpisu zgadzam się w 100%. Chciałam jeszcze zwrócić uwagę na jedną kwestię, miło było zobaczyć na blogu u Pani takie zdjęcia “domowe”, nie wystylizowane, z przydomowym “bałaganem”.
Rewelacja!!! Tak bym chciała o tym pamiętać! Maly ma dopiero 7 miesięcy więc na razie aż tak bardzo się to nie przyda, tylko żeby później mieć na tyle odwagi i luzu w sobie! Szkoda że nie da się z Tobą być na bieżąco żebyś przypominała;)
Ha ha :)Bardzo mądre, daje do myślenia. Mój syn bawi się lalkami, bardzo często do tej pory słyszymy, że nie powinien, nam nie przeszkadza, nawet wygrał Barbie w konkursie, bo chciał:)paznokcie ku oburzeniu wujka też miał wymalowane, tak jak chciał. Jednak daleko mi do tego “luzu” jaki Ty masz w sobie. Często mówię “nie” choć w kwestii zabaw, pomysłów staram się nie blokować dzieci. A pomysły mają kosmiczne. Dzisiaj musiałam zrobić ciasto z mąki i wody do zabawy na podwórku. Mój syn ostatnio umył się proszkiem do prania, wymyśla masę płynów, miesza, przelewa. Brakuje mi siły na ciągłe odmawianie, nie jestem w stanie nadążyć za wyobraźnią mojego dziecka. A młodsza siostra wszystko kopiuje.
Z jedzeniem miałabym problem, jeśli miałyby jeść co chcą, bo po zjedzeniu zbyt dużej ilości słodyczy dokucza azs.
Moim zdaniem wychowanie dzieci to przede wszystkim rozmowa ,kontakt , spędzanie czasu choćby przy zmywaniu naczyń razem. Pełen podziw Marleno:)
Takim wpisem zmieniasz moje myślenie. Jestem mama która mowi Nie caly czas bo co ludzie pomyślą itp.. Czas na zmiany Córka ma 5 lat moze jeszcze uda się uratować trochę dzieciństwa
Musisz być dumna kochana z siebie, bo swoim wpisem motywujesz ludzi do zmian na lepsze. Chwałą Ci za to! Sam wpis bardzo ciekawy, 5+
Masz bardzo dużo racji w tym co opisujesz. Cieszę się, że trafiłam na Twoje bloga :) Pozdrawiam!
Zgoda, że wychowanie to często kwestia intuicji. Ale znam dzieci, które wcale nie były wychowywane dialogiczne, a są dialogiczne. I niestety znam takie, które były wychowywane dialogicznie, ale nie da się z nimi porozmawiać.
Dużo zależy od pewnej bazy indywidualnej (genetyka), ale trzeba pamiętać, że nie tylko rodzice wychowują, ale też np. babcia, znajomi. Nie można lekceważyć pozarodzicielskich wpływów w wychowaniu.
“Dużo zależy od pewnej bazy indywidualnej (genetyka)” – ta część mnie najbardziej przekonuje, ponieważ mam dwoje dzieci i z jednym rozmawiam od samego początku, a drugie musi sobie najpierw pokrzyczeć, potaczać się po ziemi, rzucić “najgorszą mamą” a dopiero wtedy pogadać ;)