Jak wspierać odporność u dzieci
Często ludzie pytają mnie dlaczego moje dzieci nie jedzą słodyczy. Są zadziwieni i przerażeni jak tak można dzieciom dzieciństwo odbierać. Takie pyszne czekoladki i ciasteczka, cukierki i lizaki. Pączusie i bułeczki na śniadanie lub do szkoły. Ciasta domowe, co weekend i w tygodniu najlepiej także. A ja patrzę na tych ludzi ze zdziwinieniem i smutkiem. Bo ja ich także nie rozumiem. Po prostu dbam o odporność dzieci.
Po co komu cukier?
Cukier prosty nie jest dzieciom w ogóle potrzebny do życia. W ogóle. W żadnym wypadku. Mogą od jutra do śmierci nie jeść cukru i cieszyć się zdrowiem. Dobrym zdrowiem. Jak cukier wpływa na odporność dzieci ?
Przypominam kilka faktów z wpisu sprzed roku (pełen znajdziecie –> TU):
- Spożycie cukru wpływa na nagły skok glukozy, a po chwili jej spadek. Takie wahania przyczyniają się do nadpobudliwości (/hiperaktywności), zaburzeń koncentracji i nawet agresji;
- Cukier niszczy szkliwo zębów, jest pożywką dla bakterii, szczególnie tych powodujących próchnicę;
- Uszkadza błonę śluzową jelit, przez co zaburza układ odpornościowy dziecka;
- Zwiększa ryzyko zagrzybienia organizmu, pojawienia się pasożytów, zaburza trawienie (problemy z wypróżnianiem), podrażnia żołądek;
- To właśnie cukier (a nie jak wcześniej myślano, tłuszcze) jest głównie odpowiedzialny za nadwagę i otyłość wczesnodziecięcą (ta zaś prowadzi do cukrzycy typu 2 i chorób układu sercowo-naczyniowego)
- Dziecko zanim osiągnie magiczne 7 lat zjada średnio, bagatela, 84 kilogramy cukru?! W tym wieku jest już często od niego uzależnione!
Odporność dzieci w sezonie zimowym
W tym sezonie zimowym dzieciaki miały jeszcze bardziej zawężoną dietę niż zwykle, ponieważ odczulaliśmy nietolerancję na mleko i kakao oraz candidę. Odporność dzieci w tym okresie jest tym bardziej ważna. Nie jadły więc mleka, cukru, kakao i glutenu. Jak minął nam sezon jesień – zima 2016/2017? Otóż każda z Was marzy o takim zdrowiu dzieciaków. Nie opuścili z powodów zdrowotnych ani jednego dnia w przedszkolu/szkole. Maks 2x miał 2-dniowy katar (nawet źle piszę, bo nie był to katar, a lekko opuchnięta śluzówka nosa, a jako, że Maks nigdy nie choruje to nie wiedział co z tym zrobić, bo… nawet nie umie smarkać :P). Lenka miała ze 3x kaszel 2-3- dniowy, nie wpływający na jej aktywności codzienne. Nie brali żadnych leków, antybiotyków czy innych atrakcji. Suplementowałam im vit. D, tran i Transfer Factor (na luzie, bez pilnowania, czasami na m-c zapominałam ;)).
Fajnie co? No i tu padają pytania “jak Ty to robisz?”. Kiedy odpowiadam, większość kuli się w sobie lub smuci… bo wie, że ten temat kuleje. Z jednej strony chcemy żeby nasze dzieci były zdrowe, z drugiej jednak… tak ciężko odmówić.
Mi łatwiej. Moje dzieci od niemowlęctwa są uczone poprawnych wzorców żywieniowych. Dla nich to nie nowość, to codzienność. Ostatnio rozmawiałam na grupie z jedną mamą, która orzekła, że jak ona ma ograniczyć słodycze, jak dziecko przychodzi, bierze czekoladę i ‘sobie zjada’. Dla mnie pytanie jest rodem ze science fiction bo nawet sobie nie wyobrażam, żeby któreś z moich dzieci się tak zachowało. W domu słodyczy się nie je. Nie ma ich, a jak są… to się ich nie je. Kiedy Lenka dostała na Dzień Kobiet, czekoladki od ‘męża’, pokazała mi je po przedszkolu i spytała czy może zjeść paseczek. Pozwoliłam jej i Maksiowi po paseczku, przy czym Maks, swoją czekoladkę rozdał koleżankom po kawałeczku.
Zamienniki cukru
Żeby nie było, że te moje biedne sierotki nie wiedzą co to słodki smak, wiedzą. Piekę im ciasta z ksylitolem i stewią. Mam takie przepisy, że biją te zwykłe na głowę. Dzięki temu dzieci nabywają nawyk, że najlepsze słodkości to te, które robimy sami w domu. Znamy wtedy skład i możemy podmieniać dowolnie składniki (np. kakao na karob). Uczą się myśleć w kuchni i gotować! Sami pieką, blendują, dekorują. Jest to także doskonały czas spędzany rodzinnie, razem.
Jedzą też lizaki/cukierki z ksylitolem, ciasteczka domowe, albo z dobrym składem. Do tego lody domowe, bezcukrowe lub sorbety ze sprawdzonych lodziarni. Kochają mleka roślinne!
Na wakacjach czy przy większych okazjach jedzą także zwykłe słodkości. Przepadają za nimi! Jednak są to wyjątkowe okazje i limitowane ilości.
Umiesz to zmienić!
Zacznij od samoedukacji. Przeczytaj o wpływie cukru na rozwój chorób. Zgłęb temat, a dowiesz się ile spustoszenia czyni w naszych ciałach. Od wiedzy nie ma kroku z powrotem. Zrozumiesz wtedy, że to, że nie dajesz dzieciom słodyczy to i tak pikuś, bo cukier jest wszędzie! – w chlebie, w mięsie, ketchupie, chrupkach, przyprawach… wszędzie! Nie martw się, z dużym prawdopodobieństwem mogę Ci powiedzieć, że i tak będziesz go jadła, nawet po odstawieniu słodyczy.
Czytaj składy, eksperymentuj w kuchni. Zrób z tego zabawę i przygodę. Nie nastawiaj się na udrękę.
I czekaj na efekty. Nie, nie za tydzień czy miesiąc. Moje dzieci pilnują diety całe swoje życie, więc mamy efekty, współmierne do włożonej pracy i czasu. Nawet jeśli wciąż będzie się Wam od czasu do czasu zdarzało przeziębienie, pamiętaj też o długotrwałych efektach, tych na lata! Kreujesz świadomego konsumenta, zdrowego człowieka. Znającego podstawy zdrowego odżywiania połączone z ruchem. Za kilkanaście/kilkadzieciąt lat, przybijecie sobie piątkę i razem uznacie, że czekolada niezjedzona 20 lat temu.. nie robi jednak róznicy. Odporność dzieci jet tego warta!
Marlena to chyba nie zawsze tak działa. Nie ma co przekładać przykładu Twoich dzieci na ogół. Oczywiście, że cukier zdrowy nie jest, ale nie da się wszystkiego na niego zwalić.Ja mam troje dzieci i też przez cały okres jesienno- zimowy nie opuściły w szkole żadnego dnia a słodycze jedzą. Nie obżerają się nimi codziennie, nie pochłaniają ich tonami, ale jedzą. Młodsza słodzi herbatę, najmłodszy je sklepowe danonki i jogurty. Kupujemy czasem nutellę i lody. Jedzą gluten, zwyczajny nabiał, cukier. Oczywiście jedzą też owoce, warzywa i domowe zupy. Generalnie według mnie odżywiają się zdrowo, ale jedzą wszystko, bez jakiejkolwiek diety eliminacyjnej. Dodam jeszcze, że mieszkamy w toksycznym Krakowie i nie karmiłam żadnego dziecka piersią. Znam natomiast rodzinę nastawioną bardzo na zdrowe odżywianie i wychowanie dzieci, gdzie produkty z mojej listy zakupów nie pojawiają się nigdy i dzieci chorują cały czas. Oczywiście z roku na rok mniej, ale tak jest zawsze. Więc wydaje mi się, że sama dieta pomaga, ale nie wpędzałabym innych w poczucie winy z powodu tego, że ich dzieci czasem chorują.
Kasiu Twój przykład przypomina mi o palaczach którzy mówią, że są tacy co palą i żyją 100 lat, a inni zdrowi umeirają. Ok, są takie.. PRZYPADKI. Jednak licząc w społeczeńtwie na statystykach, wygląda to zupełnie inaczej.
Ja się podpinam pod wypowiedz Kasi
Również mam trójkę i od urodzenia mają taka odporność – bez żadnych suplementów witamin itp
Nawet w 1 roku przedszkola nie opuszczali
Najmlodsza butelkowa od urodzenia 2 x dziennie w szkole odbiera i zaprowadza rodzeństwo i też nawet kataru nie łapie:)
Moje dzieci podobnie jak Kasi jedzą jakieś słodycze (wiadomo bez przesady )
Nic w nadmiarze zdrowe nie jest
smiem twierdzic, ze maja zdrowie wlasnie dzieki temu, ze nie jedza sztucznych suplementow.
Marlenko chyba nie do końca mnie zrozumiałaś. Ja się z Tobą całkowicie zgadzam , co do faktu ,że dieta wpływa na nasz stan zdrowia. Nie uważam tylko żeby potrzebne było tak restrykcyjne do niej podejście. Dzieci mogą a nawet powinny jeść gluten i nabiał- również ten pochodzenia zwierzęcego. Poza tym odporność, podobnie jak wszystko inne, mamy zapisaną w genach . Oczywiście możemy jej pomóc albo zaszkodzić, ale bez przesady. Ważny jest tryb życia, dieta, ruch na świeżym powietrzu. Zarówno Tobie jak i mi, trafiły się w pakiecie dzieci z dobra odpornością i po prostu chorują mniej od rówieśników. Pozdrawiam i życzę miłego dnia!
Otóż sprawa jest z cała pewnością ważna i sensowna. Przykładem jest tu też moje dziecko. Przed dietą córka była chora niemal non stop od późnej jesieni do wiosny – tak przez dwa lata. Gdy miała 5 lat wprowadziłam jej dietę bezglutenową i ograniczyłam cukier, miód itp. , ale nie restrykcyjnie (zaraz powiem dlaczego!). Córka przestała chorować, odpuściły też inne problemy, ale za długo by się o nich rozpisywać. Teraz już dwa lata jest na diecie, miewa katary i nie przechodzą tak jak wcześniej w zapalenie płuc czy oskrzeli. Za mało żeby stwierdzić fakty?
A restrykcyjnej diety zdecydowanie nie polecam, jedynie kiedy jest to konieczne, zalecone przez lekarza, kiedy np. grozi wstrząsem anafilaktycznym. Odradzam ponieważ może się stać z Waszymi pociechami tak jak z moim synem – on teraz boi się nowych potraw, a już jest dorosły. Dietę mieć musiał, np. puchł po łyku mleka. Pozdrawiam, Edyta.
Zgadzam się z toba w 100% u mnie tez dzieci jedza cukier, z głową ale jedzą, jedza też czasami smieciowe jedzenie np w Macu. Tez nie chorują. Wiec to raczej w wiekszosci uwarunkowanie danego dziecka. Zrowa dieta jest super ale bez popadania w skrajności.
Dokładnie, nie ma reguły.. U nas w domu od dwóch lat stosujemy ksylitol i erytrol zamiast cukru, wykluczyliśmy nabiał, ograniczamy gluten. Jeden syn prawie nie choruje, za to drugi bardzo często… Ta sama dieta, ten sam styl życia a tak różna odporność..
Równiez się zgadzam, u mnie dwoje dzieci na tej samej diecie, mało słodyczy, ale jogurty sklepowe, czasem makowiec z cukierni, gorzka czekolada, etc, żadnej diety eliminacyjnej. Jedno zdrowe jak byk, łacznie z zębami, w wieku lat 6 nie ma ani jednej dziury, drugie ma łatany prawie każdy ząb, łącznie ze stałą szóstką :( Tak więc nie ma reguły, a każda skrajność jest wg mnie szkodliwa. Pozdarwiam
Gratuluję przemyślanego podejścia do kwestii cukru i diety. Mam swój system wprowadzania słodyczy. Rodzina już go zna i nie zaburza go. Nie przynoszą dzieciom czekoladek etc. Niemniej jednak jeżeli w nowym towarzystwie wspomnę o temacie, to zawsze, ale to zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że jeszcze zobaczę, że owoc zakazany, że dzieci będą “rzucały” się na słodycze… może będą, a może nie będą, ale przynajmniej teraz, kiedy są małe, oszczędzę im i sobie codziennych problemów z żądzą cukru, z którymi borykają się niektórzy rodzice… Życzę każdemu rodzicowi zdrowych dzieci!
Zgadzam sie Helen ja tez ograniczam dzieciom cukier, bo to im nie pomoze byc zdrowym czy chocby zeby wyrosli silni, itd.
A jak reagujecie w sytuacji gdy wasze dzieci sa czestowane przez rowiesnikow slodyczamu totalnie zakazanymi np. Chipsy albo rogaliki z czekolada lub mamba (moja zmora). Dodam tylko ze moje maluchy sa swiadome ze czekolada od czasu do czasu ich nie zabije ale przy tym sa przy kazdej mozliwej okazji uswiadamiane jaka chemia kryje sie za kolorowymi opakowaniami. Co robicie albo jak rozmawiacie zeby Lenka i Maks nie czuly sie INNE ?
A moze podeslesz jakies sprawdzone przepisy na ciasta? Te o których wspominasz?
Też byłabym za jakimiś sprawdzonymi przepisami :) Zwłaszcza na bezglutenowe i bezmleczne (jeśli się tak da) babeczki, bo dla mojego syna mogą nie istnieć słodycze puki są w domu pyszne babeczki ;)
A my uwielbiamy domowe lody z zamrożonego kakao z mlekiem. Muszę tylko w tym roku znaleść jakieś dobre i równie smaczne zamienniki, bo okazało się, że mleko moim dzieciom nie służy (o słodkim granulowanym kakao nie wspominając) :/
Powiem tak… staram się moje dziecko odżywiać zdrowo. Wpajać dobre nawyki żywieniowe. Ale mimo to mój dzieć widząc słodycze po prostu rzuca się na nie. To nie jest tak, że w domu nie ma słodyczy. Są, ale tak zwane zdrowe słodycze. Babeczki,packi z różnych mąk wliczając bezglutenowe kończąc na orkiszowej. Słodzone daktylami, syropem klonowym, miodem i bananem. Ale martwi mnie to, że moje dziecko widząc słodycze jakiejkolwiek, czy to będą to zdrowe, czy niezdrowe, rzuca się na nie jakby w życiu nie jadł. Jak go zdrowego podejścia nauczyć? Czekoladę lubi. 90% kakao. ;)
My jesteśmy od 4 tyg bez cukru, tak jak piszesz spotykam się z mega zdziwieniem, że odbieram dzieciom radość, zamiast pochwalić ze super bo cukier niezdrowy! Nie przemawia do nich kupno pomarańcza zamiast czekolady. Slodze tak jak ty wszystko ksylitolem lub stewia. Domowe kisiele na owocach, kozie mleko i wiejskie jajka :) Myslalam ze synowie beda sie buntowac ale jest naprawde fajnie:) Wystarczy im 1 kostka gorzkiej czekolady ze stewia, a wczesniej mogli pol milki zjesc… Podejrzewam rowniez u nas przerost Candidy, tym bardziez ze mam jednego z synow autystykow. Możesz podać jakieś fajne przepisy na słodkości? :) Powodzenia!!!
Synek ma 5 lat nie jemy cukru, mleka krowiego i pszenicy i nie chorujemy. A ja chorowita byłam i to bardzo a wystarczy, że odstawiłam co mi szkodzi i zaczęłam wracać do zdrowia. Dodam przy tym nim mnie zakrzyczą, że moje dziecko jada pyszne obiady, desery, ciasta, lody, ekologiczne łakocie. Od kilku lat termomix mi w tym pomaga. Zamiast trzech wyeliminowanych produktów stosujemy kilkadziesiąt zamiennych bo mlek, mąk i dosładzaczy jest całe mnóstwo tylko trzeba chcieć. Za pare lat te teorie o szczęśliwym dzieciństwie ze słodyczami-chemikaliami do Ciemnogrodu trafią.
Zgadzam się z Tobą. Od 3 miesąca życia Córeczki “walczymy” z nietolerancją laktozy i niestety nietolerancją niektórych produktów których mój organizm nie toleruje. Malutka ma rok i 6 miesięcy i odpukać zdrowa i nie choruje. Tak jak i u Ciebie i u nas katar minimalny i to wszystko.. kilka razy zakaszlala i jest ok. Ze slodyczy herbatniki.. od czasu do czasu. Ale chetnie skorzystam z przepisów o ktorych wspominasz :))
Ale takie maleństwo jak ma chorować jak nie ma się od kogo zarażać na dobrą sprawę? Moja córka przez całe trzy pierwsze lata swego życia była okazem zdrowia. Nigdy ani kataru nie miała. Przez TRZY lata. Poszła do przedszkola i się zaczęło….. Więc o odporności dziecka można mówić dopiero w przypadku, gdy przebywa już regularnie wśród innych dzieci, bo maluszki które wychowują się w domu nie bardzo mają od kogo choroby łapać :)
U nas podobnie. Córka 4 lata życia nawet nie miała kataru poszła do przedszkola i przerabialiśmy wszystko od zapalenia oskrzeli po zapalenie ucha i też wybitnie cukru nie ograniczałam. W chorobie owszem zero słodyczy. Gluten jest bardzo ważny w diecie dziecka tylko osoby z celiakia powinny go unikać. Ta moda na gluten Free minie bo kilka lat temu modne było wszystko wiejskie… przeminęło z wiatrem. Żyjmy zdrowo i rozsądnie. Smak podkradanego cukru z cukiernicy babci to smak dzieciństwa. Dzieci są otyle bo nie mają ruchu. My ganialismy do rana na dworze a nasze dzieci telefon, komp i tyją!
Marlena. Przytłacza mnie ostatnio Twoja idealna rodzina. Zdrowe dzieci, stroniące od cukru, mądre, wysportowane, doskonale sie uczące. Pamietam jak niedawno radziłaś sie w jakiejś kwesti, zaproponowałam ci wówczas kupno 2 skrzydłowej lodówki, a ty napisałaś ze u ciebie w lodowce jest tylko światło… czytam teraz ze od lat dzieci jedzą zdrowo bo sa tak uczone… cos mi tu nie gra. Irytuje mnie ta gra…
Hmm w pierwszym momencie chciałam się od razu tłumaczyć, że nie tak idealna.. ale potem pomyślałam, że to smutne, że kogoś przytłacza dobro bliźniego :(
Tak, rodzinka mi się trafiła. Po 1 – mąż wygrany na loterii. Dzieci wspaniałe. Ale wydaje mi się, że pisałam także o PROBLEMACH z Maksa szkołą. Lenka nie jest póki co wybitna a raczej zwyczajna. Się dopiero sz i czy nauczyłam mówić i zaczyna ‘r’ ;). A ma 5 lat. Co do lodówki, to mogłaś my doradzaj jej zakup 3 lata temu! wiem czas pędzi :) I pisałąm wielokrotnie, ale to wieeelokrotnie, że totalnie odmieniły się moje zwyczaje odnośnie gotowania. Teraz po przepisy do mnie przychodzi moja mama czy Angelika z bloga.. ugotovani.tv!! Serio, taki postęp w 3 lata jeśli chodzi o gotowanie w domu, przetwory itp. Co nie znaczy, że wcześniej jedyśmy fast- food każdego dnia. Dzieci miały zakaz na słodycze od zawsze. Bloga czyta moja mama i umie komentować to poproszę o wypowiedź jak ją musztrowałam kiedy pilnowała rocznego Maksa. Jak to ROZSTAŁYŚMY SIĘ – jeśli chodzi o bycie nianią mojego syna, bo mama robiła mu placuszki i naleśniki imho za często. Więc uwierz, świra miałam od … odkąd mama zachrowała na raka i się doedukowałam :(
I jeszcze jedno. Im bardziej świadomy konsument tym większe w lodówce swiatło. Kiedy nie kupujesz półproduktów i gotujesz góra na 2 dni, nieodmiennie nie potrzeba Ci 5-ciu skrzydeł lodówki :)
Mam takie wrażenie, że te nasze dzieci to by sobie świetnie bez słodyczy poradziły, gdyby faktycznie od początku miały te zdrowe nawyki żywieniowe pokazywane. Wielu rodziców stara się ograniczać cukier (może nie do zera, ale sporo) choćby przez redukowanie słodyczy i naprawdę dzieci nie mają nic przeciwko temu. Za to rodzice (i dziadkowie), nawet jak wszystki idzie super, prędzej czy później, zaczynają żałować tych dzieci i odbierania dzieciństwa. Takie wpojone w dorosłe głowy nawyki utrudniają walkę z cukrem, bo trzeba też walczyć z rodziną/znajomymi/obcymi i z tym, co sami mamy w głowie.
Czekamy na przepisy :)
Wszystko pięknie—ładnie….ale doczytaj sobie jak wytwarzany jest tran…a raczej z czego….bo dzisiejszy tran…to nawet nie powinien mieć takiej nazwy……..:)
Zgadzam się jeśli chodzi o cukier. Ograniczam na maxa, jak dzieci od kogoś dostaną żelki to dostaną dosłownie 3 i za jakiś czas znowu, nie narzekają bo lubią soki owocowe które robimy. Na czekoladę o oboje uczuleni więc nawet nie ma dyskusji. Jak babcie zobaczyły jak ich wysypało po świętach to już nawet nie twierdzą, że to moje wymysły. Jemy dużo produktów orkiszowy z, ryż i kasze ale i tak się wspinamy na wyżyny bo nie chcą jeść warzyw mimo, że się nie poddaje ogólnie są niejadkami i kulam kulki z ryżu albo przystrajam talerz na zachętę… Podaje tran i D, spacerujemy, nieprzegrzewam a i tak chorują… W tym roku ciut mniej ale chyba dlatego, że rok tu się wychorowali. Ogólnie w moim przypadku dieta itp. Na choroby się nie sprawdza. Niektórych rzeczy nie jemy bo są nie zdrowe a jajek ze sklepu też nie zjem bo się jakoś brzydzę a sama też choruje ????????????
Aaaaa, antybiotyków w tym roku naszczzescie nie było ????
Warzywa to w ogóle dla dzieci powinni wymyślić w wersji w tabletkach albo dożylnej ;)
Brawo dla tej Pani :)) rynek potrzebuje takich wyrobów ;)
Ja nie przepadam za zielonymi warzywami, ani ogórka ani sałaty nie lubię, jem z rozsądku, zatem właśnie takim prawie warzywem (3 gramy mają tyle dobrodziejstwa co 28 główek sałaty) się wspomagam…w tabletkach. Polecam chlorellę, to nie suplement, to żywność. Jeszcze Spirulina jest dobra. Tylko… to algi, zatem waą mułem i Borys nie chce tego jeść też ;).
Co do odporności…mamy jak wy, ani jednego dnia w przedszkolu nie opuścił od września. Słodycze je z umiarem.
Pozdrawiam
Mam kilka super patentow, np blenduje duszona cukinie bez skorki do kazdego sosu pomidorowego, a do kotletow mielonych dodaje marchewkowe odpadki z wyciskarki do sokow:)
U nas w domu są słodycze, dzieci nie jedza ich codziennie, daje im je sporadycznie. Podziwiam fakt, ze Twoje pomimo tego, że w około tyle reklam, inne dzieci zajadajacych sie slodyczami, one ich nie jedzą. I wszystko tak pieknie opisujesz jaka to jestes cudowna mama, prowadzicie zdrowy tryb zycia, normalnie fabulous life. ..
widze, niezlą moderacje komentarzy… no comment
Tak. Nie ma tu miejsca dla trolli :)
Uważam, że zdrowe odżywianie jest bardzo ważne. Dla śmieciowego jedzenia mówię nie! Ale podobnie jak kilka innych osób, które wypowiedziały się wcześniej myślę, że są jeszcze inne rzeczy wpływające na odporność organizmu. My jemy zdrowo, ale czasem zdarza się nam zamówić pizzę, pojechać na hamburgera, zjeść deser.. Ale sporo czasu spędzamy aktywnie na dworze, dużo wietrzymy mieszkanie i chętnie spotykamy się z innymi ludźmi i wymieniamy z nimi zarazki. Znam osoby naprawdę zdrowo się odżywiające, ale cała jesień i zimę siedzące w domu, bo na dworze wieje… I tutaj chyba też tkwi problem. Równowaga jest potrzebna we wszystkim. Pozdrawiam serdecznie.
Może my stosujemy tak drastycznej diety jak wy. Dziewczyny jedzą słodycze w weekend i też nie jakieś hurtowe ilości. Raz dwa razy w roku zdarzy się mc donald ;-). Ogólnie w sezonie zimowym całkowicie nie jedzą słodyczy. Mleko, pszenica w diecie jest może nie zawrotne ilości, ale jest. Jednak spożywają masę warzyw, owoców przeróżnych kasz. I przede wszystkim dużo robimy swoje.Wędliny w szynkowarze, pizza własna pasta kanapkowe itd.Obecnie mają rocznikowo 9 i 6 lat . Sezon zimowy bez chorowania, nigdy w życiu nie miały antybiotyków. Nie którzy dziwnie się patrzą jak nie zgadzamy się na słodką bułkę. Córka opowiada mi w szkole jakie to dzieci biorą śniadania tragedia. Batony słodkie bułki, słodkie napoje. Ostatnio wzięła ciasteczka owsiane do szkoły i mówi dzieci powiedziały, że są pyszne żebym więcej zrobiła. Niestety widzę jak masę osób wkłada w dzieci syf i wcale nie robią to z biedy bo na inne pierduły kasę wydają. Ogólnie jestem na etapie polepszania naszej diety jeszcze bardziej.
Bardzo fajny tekst, i tak powinnismy szerzyć świadomość tego jak bardzo cukier jest szkodliwy a nie od razu negować – patrząc na niektóre komentarze. Sama chciałabym być bardziej konsekwentna jezeli chodzi o cukier szczególnie. Od jakiegoś czasu mocno zwracam uwagę na to co jem i co je moja rodzina. Staramy sie korzystać ze zdrowych nieprzetworzonych produktów, czytamy etykiety i wyszukuje różne zdrowe przepisy (choćby z quchennych inspiracji). Powiem jednak szczerze, pracując na pełen etat, a nawet wiecej maż tak samo, ciezko jest baaardzo znaleźć czas na zdrowe , przemyslane jedzienie i jakkolwiek to nie zabrzmi, to aby zdrowo zyć i sie odzywiać trzeba mieć czas! i to jest niewątpliwie wyzwanie. Myslę też ze super byłoby gdybyś Marlena podała kilka fajnych tytułów/artykułów do poczytania abysmy mogli sie lepiej wyedukować, miejsca gdzie szukać dobrych przepisów i zwyczajnie nabyc wiedzę która pomoże nam i naszym rodzinom żyć zdrowo:) pozdrawiam
Mialam odniesc sie do calego tekstu, ale byloby zbyt dlugo ;) dlatego tylko kilka slow o tym czuciu sie “innym” przez dzieci, ktore nie jedza tych wszystkich “wspanialosci” napakowanych cukrem i chemia…moj syn przez caly ostatni rok przedszkola przynosil sobie obiad ugotowany w domu i tam go jadl. Stalo sie tak dlatego, ze przedszkole zmienilo catering obiadowy na taki bardzo kiepskiej jakosci.
I bylo tak – grupa przedszkolakow 22 dzieci w wieku 3-6 i tylko to moje BIEDNE dziecko, tak? No wlasnie nie…maly nigdy, ani razu nie mial problemu z tym, ze je cos innego niz reszta grupy. Ale co zaczelo sie dziac wsrod rodzicow to dluuugo historia, w ktora trudno uwierzyc…nagle okazalo sie, ze czuja sie oni bardzo niekomfowo z tym, ze jedno dziecko je cos innego niz ich dziecko…a najsmieszniejsze w tym bylo to, ze moje dziecko…zawsze zjadalo swoj obiad do ostatniego okruszka a w grupie panowal duzy problem z jedzeniem wlasnie, bo dzieci nie jadly, mowily, ze nie smakuje itp. i zagladaly z duzym zainteresowaniem do talerza mojego syna, bo co on tam ma – co to jest ta komosa ryzowa, kasza jaglana, ze szpinak z prawdziwa rybka, ale nie nuggetsami?! Ciekawie bylo nie powiem… ;)
Teraz syn chodzi do 1.klasy i jak najbardziej – jego lunchbox rozni sie od tego jego kolegow, do picia ma wode (caly zycie pije tylko wode + soki swiezo wyciskane z owocow i warzyw) i jego z tego powodu po prostu zadowolony.
Duzo o tym rozmawialismy, jeszcze w przedszkolu, bo bylo dla mnie wazne, zeby wiedziec, jak on sie z ta sytuacja czuje i albo mam jakies wybitnie wyjatkowe dziecko – nie wiem jeszcze ;) – ale nigdy nie powiedzial, ze jest to dla niego jakas przeszkoda. Sam mowi, ze czuje sie dobrze, zdrowo wiec dlaczego ma miec poczucie jakiejs straty czy niesprawiedliwosci? W zyciu codziennym, kontaktach z rowniesnikami – wszystko gra. Tylko kilka razy spytal, co powinien zrobic, kiedy jakis dorosly albo kolega wciska mu po prostu jakis slodycz, ktorej on nie ma ochoty zjesc (jego slowa)? I doszedl SAM do wniosku, ze nie bedzie sie klocil, ze nie chce tylko wezmie, podziekuje i po prostu da innego dziecku, ktore chce :)
Powiedz mi kochana od którego roku życia podajesz Trans Factor? Ja mama w wersji kapsułek, mój dwulatek łapie każdą infekcje , nie je slldyczy , dużo przebywa na świeżym powietrzu ale ma AZS . I tak lekarze twierdzą że dłużej będzie nabierać odporność. Zastanawiam się czy mogłabym mu już podawać TF ? Chociaż po jednej kapsułce, rozkruszasz? Podajesz rozcieńczone? Pozdrawiam
Mama Olka
A ja Cię podziwiam i gratuluję i sama chciałabym być taka konsekwentna,wytrwała (dieta Dąbrowskiej,ukłony). Dałaś mi dużo do myślenia,syn ma 5lat i uwielbia wszystko co słodkie,naleśniki,makaron z serem i cukrem,leniwe kluseczki,pierogi z serem :( od urodzenia mleczny,mączny nie potrafię mu tego zabrać. Jest taki chudziutki boję się,że w ogóle przestanie jeść.
Pozdrawiam
Pewnie jest zdrowo zarobaczony i ma candidę :( . Wtedy jest jazda na słodycze, aż wręcz ciągi jak narkotyczne (Lenka miewa). Trzeba zrobić kurację odrobaczającą ze ścislą dietą na 2-3 m-ce i nie będzie go tak ciągnęło na słodkie a pewnie nawet przytyje :)
Poważnie?! Ale czy to musi stwierdzić lekarz pediatra? Czy taką kurację przeprowadza się profilaktycznie??? Napisz coś więcej o tym.
Marlenka to tutaj już mnie załamałaś,ale dzięki za informacje. Już sobie poczytałam wszystko i będę działać w tym kierunku tylko nie mam pojęcia jak się do tego zabrać tym bardziej,że ostatnio wyszły mu jakieś zmiany alergiczne na skórze podobno atopowe :( właśnie Pani dermatolog powiedziała o gliździe i lambi żeby zrobić badania.
Zmiany skórne – jak ktoś wspomina, że dziecku “nagle” wyszły takie zmiany i lata po dermatologach, kupuje LEKI I MAŚCI zamiast zacząć od diety… Gdy o tym wspominam, o jelitach, zaburzonej mikroflorze bakteryjnej, o candidi o nieszczelnym jelicie… Ludzie robią dziwne miny i zmieniają temat. Wg nich lepiej podać lek i posmarować zmianę maścią :/ Cieszę się, że coraz więcej ludzi jest świadomych, niedługo te niedowiarki będą wyskakiwać z “a słyszałem, że trzeba odstawić cukier, że trzeba jeść kiszonki, kefiry …” a trąbię od dawna to tylko głupie miny były.
Polecam jeszcze zamianę np masła/margaryny na nierafinowany olej kokosowy – u nas od 2 lat tylko to i dziecko nie choruje. W trakcie kataru odstawić nabiał bo zaflegmia organizm.
z tym wplywem odzywiania na zdrowie i odpornosc to mam nieco mieszane odczucia. Z jednej strony sie zgadzam z tym wszystkim co napisalas, ale z drugiej strony obserwuje cos odwrotnego. Od zawsze staralam sie zywic dziecko zdrowo, niechemicznie, bezcukrowo. Do pewnego wieku moje dziecko nie lubilo slodyczy nawet, polubilo az za bardzo jak podlapalo smak poza domem co konczylo sie wlasnie rzucaniem na wszystko co bylo w zasiegu lapek.
Im dziecko starsze, tym trudniej upilnowac, co i raz sa czyjes urodziny, bywa sie gdzies u ludzi z wizyta, dziecko odwiedza samodzielnie inne dzieci i juz wie co to nutella i wiele innych rzeczy. Na dodatek moje dziecko to niejadek w ciezkim wydaniu. Ale na zdrowie nie narzekamy, od wieku zlobkowego – zero warzyw, ze dwa owoce jedzone od czasu do czasu i niemal stuprocentowa frekwencja w placowkach. Od zlobka do wieku szkolnego. To juz w szkole czesciej sie katar zdarza ale zwalam to na ograniczony czas na hartowanie na swiezym powietrzu i notoryczne chodzenie z mokrymi wlosami po basenie.
W zywieniu staram sie, zeby jedzenie bylo jak najmniej przetworzone (choc na jedzenie w placowce wplywu nie mam), sprawdzam sklady produktow, nie jadamy glutaminianu sodu i unikamy roznych podejrzanych skladnikow. Na ciagoty dziecka staram sie znalezc zamiennik np. robie domowa nutelle, ktory wsrod malych gosci robi furrore :) i teraz dzieci opowiadaja, ze ta kupowana jest obrzydliwa. To taki moj maly sukces :) Podobnie z domowymi lodami.
Do picia jest woda – akurat tutaj mi sie udalo z wprowadzeniem tego nawyku od poczatku. Ze slodyczami juz gorzej. Pozwalam na dobra czekolade. I nie robie afery jak dziecko gdzies cos zje, ale niestety ma za duzo ku temu okazji i nie udaje mi sie tego zmienic :(
Wplyw cukru na zachowanie jest bardzo wyrazny, szczegolnie u mlodszych dzieci, u starszych moze dopiero przy wiekszych dawkach. Ale wiem dobrze, ze jak sie ludziom mowi to co ty napisalas o wplywie cukru, to sie patrza jak na ufo. I wciskaja dziecku na zapas :/ Niestety mnie sie nie udalo nauczyc dziecka odmawiac w takich sytuacjach :(
No i oczywiscie poprosze o jak najwiecej przepisow zastepujacych rozne “smakolyki”.
Syla prosze podaj przepis na ta domowa nutelle, robilam raz chyba z przepisu ladygugu i niestety jakies paskudztwo mi wyszlo:/
Ja bede uparcie twierdzic, ze zdrowie dzieci to w duzej mierze geny (w dziecinstwie przebylam jedynie 2 choroby, swinke i rozyczke, frekwencja w szkole i przedszkolu 100%). U nas jest podobnie jak u Ciebie Syla, syn (w grudniu skonczyl 8 lat) mega niejadek od 2 roku zycia. Owoce tylko pod postacia sokow, ewentualnie jablko zje bez skorki, warzyw nie tknie w ogole. Marchewka tylko do soku, plus minimalny kawalek buraka, bo inaczej wyczuje wszystko. U niego ma to zwiazek z nadwrazliwoscia, syn ma aspergera. Przez aspergera dodatkowo ograniczamy mu mleko, produkty maczne, ale jakby nie jadl nalesnikow i plackow to by niechybnie umarl z glodu;) Cukier tez jest mocno ograniczony, czekolada gorzka to jego rarytas (z kawalkami truskawek, bo samej gorzkiej nie zje). NIesety kiedy idzie na urodziny czy w szkole dzieci przynosza urodzinowy pakiet slodyczowy to na to wplywu nie mam, a mlody zje z namaszczeniem:) I tak ten moj szkielecik zyje sobie bez chorob od wielu lat (ostatni raz wirusowa biegunka w kwietniu 2011), frekwencja w przedszkolu i szkole 100%, nie suplementuje niczym, przestalismy mu dawac tran od kiedy przeczytalam ze to smieciowy wyrob. Corka je duzo lepiej, tak samo chowana, rowniez okaz zdrowia. Ja juz nikomu w Polsce nie mowie, ze my nie wiemy co to znaczy chorowac, bo w okresie jesienno-zimowym wciaz widze na fejsach czy instagramach a u nas szpital! Wspolczuje, ale tez wiem dlaczego maja ten szpital.
https://makoweczki.pl/nutella-bez-cukru-i-mleka-czy-to-mozliwe/
z kupnych jemy http://enaturalnie.pl/masla-orzechowe/maslo-orzechowe-bio-250g-orzechowy-raj-bio-organic-foods-5901549747805_556.html
i http://enaturalnie.pl/masla-orzechowe/maslo-orzechowe-bio-250g-orzechowe-marzenie-bof-5901549747779_557.html
Karmienie dzieci to temat rzeka, a każda mama chłonie takie podpowiedzi, zdrowe sprawdzone przepisy czy produkty! Dzięki Poproszę o przepis na jakieś pyszne zdrowe ulubione ciasto dzieciaków :)
Dzieki! bedziemy probowac:)
furrore robi nutella wg tego przepisu:
http://www.jadlonomia.com/przepisy/domowa-nutella/
robilam tez z innych przepisow i z awokado i jednak mniej dzieciom smakuje, a moje dziecko chyba wyczuwa to awokado i nawet nie wiedzac co jest w srodku mowi, ze paskudne ;)
Magda, no u mnie jest podobnie, ale dziecko bylo niejadkiem od urodzenia a moze i wczesniej, bo mimo urodzenia po terminie dziecko bylo male, a pozniej tez ssaniem srednio zainteresowane, ciagle spadki wagi itp. atrakcje byly. I tez uwielbia mleko i maczne, choc te maczne zamieniam make zwykla pszenna na rozne inne.
A czy geny sa za wieksza odpornosc odpowiedzialne? Nie wiem, pewnie jest w tym czesc prawdy. Ale ja bylam bardzo chorowitym dzieckiem a maz takim srednio chorowitym, raczej wyrabial norme chorob wszelakich. Ja bardziej wierze w hartowanie, ruch na swiezym powietrzu, duzo i przy kazdej pogodzie. I tutaj obserwuje te roznice – my nie mieszkamy w Polsce, u nas dzieci zlobkowe sa hartowane w placowkach, w Polsce cos takiego szokuje ludzi i spotykalam sie z niedowierzaniem, rodzice maja inne podejscie do wychowania i hartowania, do zdrowotnosci,do stosowania/badz nie lekow i suplementow np. jest tendencja do niezbijania goraczki jesli nie jest ekstremalnie wysoka zeby wlasnie budowac odpornosc itp. I ja w to akurat wierze. Wiem ile lekow potrafia konsumowac dzieci w Polsce z okazji przeziebienia czy zwyklej wirusowki. To nakreca choroby, oslabia organizm.
W mojej okolicy stuprocentowa frekwencja nie jest czyms wyjatkowym jak w Polsce.
Wiem o czym piszesz Syla, bo tez nie mieszkamy w Pl. Dzieci urodzily sie w uk, wiec sila rzeczy byly wychowywane prawie po angielsku;) Nigdy niczym nie suplementowalismy oprocz wit d3. Po Anglii zmienilismy jeszcze 2 razy miejsce zamieszkania, ale styl pozostal ten sam. Mamy madrych pediatrow, ktorych i tak praktycznie nie widujemy (ostatnio jedynie szczepionki “kleszczowe”).
Martwi mnie jedynie, ze u najmlodszej w zlobku jest upal, strzelam, ze grzeja gdzies 24-25 stopni (my w domu max 21, w nocy 18 wiec jak tam wchodze leje sie ze mnie), a jak mala puszcze w krotkim rekawku to odbieram ja w dlugim O_o. Moze mysla matka wyrodna dziecko w lutym puszcza w krotkim, nic to ze w sali tropik:D Malutka przychodzi do domu i co robi pierwsze? Sciaga skarpety (ma 20mcy), takze szkoda mi jej:(
Zgodzę się i nie zgodzę ????
My w tym roku szkolnym opuściła 5 dni w październiku! Od 5 miesięcy ani jednego dnia kataru i kaszlu! Rodzice mnie pytają jak to robisz?! Ano codziennie chodzimy na spacer. Choć krótki z psem. Dodatkowo mieliśmy zimę mroźna i nie było szans na wirusy.
Moja je słodycze. Lizaczka czy kawałek czekolady. Oprócz tego akurat mam egzemplarz, która je wszystko. Wiec nam warzywa i owoce nie obce ????
I oby tak dalej i cieszmy się wszyscy zdrowiem.
Pozdrawiam
jeszcze opisze pewna sytuacje swietnie obrazujaca podejscie do cukru starszych osob… niby z babcia nie mam wiekszych problemow, proby przemytu w miare opanowane zostaly, ale pamietam taka sytuacje: w sklepie moja corka naciagnela babcie na jakas badziewna cukrowa figurke, a babcia sie uparla i mimo moich protestow kupila. Zla bylam bardzo. Na szczescie dziecku poczatkowo szkoda bylo zezrec figurke, bo byla taka ladna i chciala ja zjesc innym razem. Po jakims czasie niezauwazalnie figurke usunelam z zasiegu wzroku ale babcia podejrzewala, ze pozaluje dziecku i schowam, wiec regularnie drazyla temat – gdzie jest figurka i oddaj ja dziecku. Ostatecznie dziecko sie uparlo, ze jednak chce ja miec przy asyscie babci. Ugryzlo raz i stwierdzilo, ze to jest niedobre. Co mnie oczywiscie bardzo ucieszylo. Ale babcia nie odpuszczala i do tematu wracala. Chyba przezyc nie mogla, ze jednak dziecko tego nie zje, wiec zaproponowala, zeby codziennie urywac po malym kawaleczku i po troszeczku, po troszeczku az w koncu zje. Jak sie domyslacie wyszla z tego afera, bo babcia stwierdzila, ze jej szkoda figurki, taka ladna a ja sie wscieklam, ze jej dziecka nie szkoda faszerowac farbowanym cukrem napakowanym chemia. A na koniec sie babcia obrazila bo przyznalam, ze figurke wywalilam i zabronilam wspominac o niej przy dziecku.
Byle fugurka a tyle nerwow w rodzinie :(
:/ wiesz, że kiedyś modne i powtarzane było “cukier krzepi” :/ Sama jadłam w kostkach – taki rarytas u początku lat 80. ;) U nas też czasem były spięcia na tej linii. W końcu dziadkowie zrozumieli. Dziwili się, że syn spróbuje czegoś słodkiego i odkłada, bo to za dużo dla niego (teraz ma prawie 5 lat więc od jakiegoś czasu jest tak że gdzieś tam ma okazje spróbować, czy w przedszkolu częstują mail jubilaci czy dziadkowie wpychają na siłę).
Marlena, ale Ty musisz mieć twardy tyłek dziewczyno!!! Najgorsze, tak jak i u mnie na blogu, są mamy trojga dzieci…One wiedzą WSZYSTKO,nic ich nie zaskoczy, nie zaciekawi, góry pokonały, morza przepłynęły…Dobrze, że piszesz o Tym cukrze. I mogą się dziwić i gadać, że głupoty posuwasz, tak Tobie najzwyczajniej w świecie chodziło tylko o uświadomienie co niektórym nieświadomym, że cukier to zły Pan jest, no! Możecie dawać kobity swoim dzieciom cukier przy każdym posiłku dnia, wasza wola – wasze dzieci, ale tu chodzi o ŚWIADOMOŚĆ tego dopalacza, a co z tym zrobicie to już Wasza sprawa. Pozdrawiam wszystkich NIE malkontentów!
I kto tu jest malkontentem? ???? po co ten hejt na wszystkich, którzy myślą inaczej niż pani,niezależnie od tego ile mają dzieci? Pani rozumiem ma mniej niż troje..
Marlena, popieram Cię w całej rozciągłości. Podziwiam… jak Ty znosisz te wszystkie głupie komentarze.
Kurczaki… Trzymaj kciuki, żeby się powiodło…
Synka chciałam tak “wychować”, ale nie pozwoliło mi otoczenie, które czasem za moimi plecami bezczelnie karmiło go czekoladkami typu kinder (Już nie mówię o zwykłej czekoladzie, ale ta to dla mnie jakieś totalne dziadostwo – kiedyś z głodu chciałam ją skubnąć i nie umiałam, tak było słodkie… miałam odruch wymiotny. Ja! Która nie stronię od słodkiego!). I się poddałam z czasem… Wciąż lubię sama coś upiec, nie podaję dzieciom np. w ogóle kupnych bez(ów?) czy unikam drożdżówek ze sklepu, staram się kupować słodycze w sklepie organicznym – czyli bez cukru, a właśnie słodzone czym innym, ale… ech. Rodzina i tak swoje. I synek je cukier. Ostatnio wyszło mu uczulenie, na pewno na roztocza, ale i tak alergolog zaleciła nam minimalizację cukru w diecie. I tak bym chciała, żeby udało się odczarować słodycz, którą już poznał… By uznał, że nie warto… Ale momentami nie wiem jak, bo to takie atrakcyjne dla niego…
Mam jeszcze córkę, młodszą od brata, dopiero zaczyna jeść to, co “dorośli”. I jakoś tak nadzieja mnie naszła, że może przy niej się uda… Że mam drugą szansę… Jasne, wiem, jak podpatrzy, że brat je, ona też będzie chciała, więc to nie będzie tak, że jedno sobie, drugie sobie, że dwa systemy żywieniowe… Wtedy i synek będzie musiał się przestawić. Ba! Przede wszystkim my – dorośli! To chyba najtrudniejsze… A może… wcale nie? Od jakiegoś czasu słodzę herbatę wyłącznie ksylitolem, pijam zamiast soków wodę… Chociaż nigdy wcześniej bym siebie o to nie podejrzewała… (bo kiedyś nie lubiłam wody :P)
Trzymaj kciuki!
Witam, czytam Twoj blog od bardzo dawna, ale pierwszy raz komentuje. Czy moglabys opisac kiedys Twoja 3-letnia droge do zdrowego odzywiania, troche bardziej szczegolowo? Przede wszystkim skad czerpiesz wiedze, moglabys polecic jakies ksiazki/blogi/czasopisma itp? Gdzie znajdujesz przepisy na takie zdrowe potrawy? Ja bardzo bym chciala zmienic sposob odzywania na zdrowszy, zwlaszcza teraz odkad jestem mama 2 letniego chlopczyka, ale nie za bardzo wiem od czego zaczac. I u mnie jeszcze dochodzi problem, ze kucharka ze mnie zadna :( Czy Ty wczesniej umialas dobrze gotowac?
Dziekuje i pozdrawiam!
Dieta powinna być zdrowa. Z tym się zgadzam. Dużo owocow,warzyw i jak najbardziej urozmaicona.Z tą eliminacja glutenu, laktozy i cukru to chyba jednak trochę przesada. Jakaś dziwna moda, która zapewne minie i nie ma nic wspólnego z odpornością. Moje dziecko je codziennie gluten, pije dużo mleka i je słodycze (oczywiście w rozsądnych ilościach) i nie choruje. W tym sezonie zero infekcji, a antybiotyku nie było od trzech lat. Nie dajmy się zwariować.
Oczywiście plaga ataku, że bzdury, że nie generalizować, że moje jedzą i nie chorują, a że inne nie jedzą i chorują tak czy inaczej . Prawda jest takla, że ci co jedzą syf (tak, tak syf bo to jedzeniem nie jest) podają je swoim dzieciom. Mają wyuczoną bezradność i w nosie zdrowie swoje i swoich dzieci. Wycieracie swoje gęby troską o nie ale, żeby włożyć chociaż odrobinę energii w polepszenie ich życia to już dużo za dużo. Usprawiedliwiacie tylko swoje lenistwo. Gdybym ja usłyszała, że coś może pomóc zrobiłabym wszytko żeby to sprawdzić. Wy żyjcie sobie w swoim świecie obłudy, oby Wasze dzieci nie musiały leczyć się z ignorancji swoich rodziców. Wstyd!
Zgadzam się w całej rozciągłości z tym wpisem! Warto jednak zaznaczyć, ze problem z cukrem zaczyna sie juz często w okresie noworodkowym. Bo cóż innego dajemy dziecku w butelce z mm jak nie szkodliwe cukry i tłuszcze? Wiele kobiet stara się zdrowo żywić dzieci, byc bardzo eko, a jednocześnie zatruwają dziecko sztucznym słodzikiem z tłuszczem niskiej jakości. Bo producent pisze, ze to mleko to takie zdrowe… I caly wysiłek na marne, skoro po super zdrowym obiadku maluch dostaje kilka łyżek cukru w butelce ???? pozdrawiam!
Akurat mam karmiących MM bym tu nie krytykowała, bo mieszanki są jakie są, natomiast mamy czasem nie mają wyboru albo coś się zadziało, że nie dały rady albo nie są w stanie karmić swoim mlekiem. Często nie dzieje się to z winy kobiet i ostatnie co im potrzeba, to ocenianie, że dają dziecku coś szkodliwego. Mleko modyfikowane nie jest trucizną i nie można go sprowadzić do bycia “słodzikiem z tłuszczem”. Czasami stanowi alternatywę, czasami konieczność (niekoniecznie z własnego wyboru, to nie miejsce na rozpisywanie się na ten temat).
To, do czego można się przyczepić, to gotowe smakowe i słodzone kaszki instant lub słoiczki z cukrem (oznaczone jako produkty od 4 lub 6 miesiąca). Produkty bardzo powszechne, szeroko reklamowane jako zdrowe albo niezbędne dla prawidłowego żywienia niemowlęcia, a tymczasem spokojnie można je zastąpić czymś innym, zdrowszym i bez cukru, a dziecko, które ich nie zazna na niczym nie ucierpi. W zasadzie to nie rozumiem fenomenu i powszechności słodzonych kaszek dla niemowląt (a nawet polecania ich przez lekarzy).
Jestem przeciwnikiem cukru i tych slodyczy tepo rozdawanych….ale….Usmialem sie….brak cukru to brak chorob…..???????????????? tylko dlaczego kaszlace dziecko poszlo do przedszkola? Czasami widze takich rodzicow w przedszkolu…ona tylko kaszle mowia…. a ja widze jak gile ciagna sie po brodzie ???????????????? a tego mamusia juz nie widzi….????????????????
A moje dziecko cukru nie je w ogóle. Slodzimy miodem lub bananem lub daktylem. I chory od września :( chyba to kwestia czegos innego.
Moje dziecko nie je cukru, jedynie cukier kokosowy, banan, daktyl. A mimo to od 2 miesięcy non stop choruje. Tu nie chodzi jednak tylko o to.
A czy ktoś zadał pytanie czy ksylitol jest zdrowy?
miłego dnia
A ja Wam ogromnie gratuluję! U mnie również ciężka choroba bliskiej osoby, a także strata trójki dzieci spowodowały, że zaczęłam szukać. Zaczęłam od kosmetyków, krem do biustu dla kobiet w ciąży zawierający kancerogenne składniki uświadomił mi, że to dopiero początek drogi. Koniec z zaufaniem do marek. Wszystko sprawdzam sama. Czytam i sie uczę. Kolejna była dieta.
Glutenu niemal nie jemy, ale nie dlatego, że mamy nietolerancję, tylko z uwagi na jego fatalną jakość. Genetycznie modyfikowane nasiona i pola pryskane Roundupem dla przykładu. Jemy go za to pod postacią wypiekanego w domu chleba orkiszowego – orkisz póki co jest najmniej modyfikowany i bardzo nam służy. A nasz glutenowy fast food to zwykła biała bułka od czasu do czasu.
Cukier? W naszym domu jest tylko dla gości jak poproszą, brązowy i raczej zaschnięty tak bardzo, że trzeba go łupać. Nasz jabłecznik bez grama cukru bije furorę na przyjęciach.
Moje dziecko nie zna smaku nutelli, kinder jaja ani masła. Nie wstydzę się tego, choć nie chwalę się tym na prawo i lewo gdy podejrzewam, że mój rozmówca nie jest gotowy o tym nawet usłyszeć. Ostatnio ja za to usłyszałam, że mój Syn ma alergię bo zbyt zdrowo się odżywiamy, gdyby jadł parówki i inne “normalne” rzeczy pewnie nie byłby taki wrażliwy. Co z tego, że alergię ma od urodzenia i miał ją spożywając jeszcze tylko i wyłącznie moje mleko. Parówki na pewno by pomogły ;-)
A ja właśnie tą dietą zwalczyłam alergie i nietolerancje na dziesiątki produktów, dziś na liście mamy już tylko jednego głównego przeciwnika alergena.
Jak sobie radzimy? Na kinderbale nosimy swoje pyszności. Nieststy, ale da się żyć. Na argument, że dziecko pewnie kiedyś mi ucieknie i zje batonika czy hamburgera odpowiadam, że jest to możliwe, że zje. Tak samo jak wypije piwo czy zapali papierosa. Ale czy to oznacza, że mogę podawać łyk piwa dziennie 2latkowi? Skoro i tak kiedyś będzie pił? Pewnie też mu widocznie dziś nie zaszkodzi ;-)
Wiem, że droga, którą sobie wybraliście Wy i my jest trudna, wyboista i potęguje uczucie niezrozumienia – jak większość komentarzy tutaj, ale cieszę się, że jest nas coraz więcej. Świadomych. Pozdrawiam i zajrzę częściej, może po jakieś fajne przepisy?
A niech to, zycie blogerki latwe nie jest. Ludzie wprawdzie chetnie inspiruja sie ogladanymi ubrankami czy wnetrzami, ale jak cos jest mniej wygodne, to juz atak. Niestety ludzie czuja, ze musza sie bronic i bronic swoich wyborow (w tym przypadku wyborow karmienia dzieci slodyczami czy biala maka) wlasnie dokladnie wtedy, kiedy czytajac Ciebie, czuja podskórnie, że robia coś zlego. No ale przeciez zmienic nawykow sie nie chce, powiedziec “nie” calej kulturze faszerujacej dzieci slodyczami jest zbyt trudno, wiec latwiej jest napisac komentarz “o nie, nie jest, tak, ble, ble, ble moj wcale nie chorowal, wszystko jest dla ludzi, ble, ble, ble, aby w umiarze ble ble ble”. Bo widzisz, ja na przykład z ciekawoscia przeczytałam ten artykuł. O szkodliwosci cukru i badaniach jego wplywu na hormony, nastroje, uklad nerwowy, uklad odpornosciowy, mikroflore jelitowa, Alzheimera wiem i od 2014 r. cukier jem bardzo rzadko, od 2015 staram sie jesc mniej wiecej paleo (roznie bywa, ale roznice po sobie widze kolosalna w zaleznosci od tego co jem), a dzieci jak jedza tak jak jadly, slodycze w weekendy itp. I staram sie, gotuje, kroje warzywa, przemycam, namawiam, ale co, czytam ten post i chyba jednak, mysle sobie, staram sie za malo. A tez nie choruja. Jednak zamiast tu wchodzic i pisac prawde objawiona “moje dziecko je slodycze i wybrzydza na warzywa, a nie chorowalo” mysle, ze musze jednak wziac sie za te dzieci bardziej. Jestem w szoku, ze badania naukowe, dlugotrwale, na wielu grupach ludzi, sa nic nie warte, bo matki wiedza lepiej na przykladzie JEDNEGO lub DWOJGA przypadkow badawczych, jakimi sa ich dzieci. I tylko po objawach zewnetrznych, obecnychi jednostronnych. Wiec jednak i ja zdecydowalam sie napisac komentarz, by stanac po Twojej stronie i napisac, jak bardzo Cie podziwiam. I jak takie niewygodne i “kontrowersyjne” posty sa potrzebne, bo te ciche czytelniczki moze tym dzieciom troche mniej nalesnikow, plackow, buleczek dzieki Tobie dadza.