Na co wydałbyś dodatkowe pieniądze… gdybyś je miał?
Potrzeby są zawsze większe niż środki na koncie. Nie ważne czy masz 300, 3000 czy 30 000 zł, uwierz mi na słowo, potrzeby dostosują się do możliwości finansowych i szybko je przeskoczą. Jest w nas siła i potencjał do wydania każdej złotówki.
Do tego, na pewno się ze mną zgodzicie, zawsze kiedy wydatki rozplanujecie super dokładnie, z kalendarzem i co do złotówki stanie się COŚ.. Nazywam to “syndromem wybitej jedynki”. Nie pytajcie dlaczego.. ;). Czujecie ten klimat własnego perfekcjonizmu, w którym kupiłyście dzieciom jesienne ciuszki w promocji i ich szafy są skompletowane. Zrobiłyście listę opłat i innych stałych wydatków. Przejrzałyście szafę własną, męża i uzupełniłyście braki. Zaplanowałyście obiady, wyjścia do kina, restauracji, obiady dzieci w szkole. Każda złotówka miała swoje miejsce i nagle… COŚ. Niespodziewani goście, ból zęba, albo auto odmówiło posłuszeństwa. Lub nie- daj- Boże, wy coś źle policzyłyście lub zapomniałyście o wszystkich opłatach! Takie lub inne katastrofy nauczyliśmy się łatać kartami kredytowymi. Tam zazwyczaj czekają na nas pieniądze na czarną godzinę kiedy musimy zapłacić za coś w necie czy po prostu zrobić zakupy w sklepie. Bywa też, że trafimy na coś czego nie potrzebujemy, ale jest w promocji, która za chwilę się skończy, to cóż zrobić – karta kredytowa.
Tylko co potem? Jeśli da się spłatę karty wpleść w budżet następnego miesiąca to super, po kłopocie. A co jeśli trzeba nalewać z pustego? Tu przychodzi nam z pomocą, nowy produkt Banku Pekao S.A. – karta Flexia. Ale najpierw obejrzyjcie filmik —-> TU. Eureka!
Jak działa karta Pekao FLEXIA ?
Początek, podobnie do zwykłej karty kredytowej. Mamy limit (1-15 tys zł.), płacimy sobie kartą jak chcemy i dopiero w momencie spłaty powstaje przyjemne zaskoczenie. Zamiast twardych dat spłaty karty możemy rozłożyć sobie spłatę na dowolną ilość miesięcy (od 3 do 24!) i sumę rat jakie jesteśmy w stanie płacić. Wszystko to w zaciszu domowym, przez internet, przez telefon, bez wizyty w banku. No właśnie, takie rozwiązanie oszczędza nam czas i jest mega wygodne. Nie musimy planować wycieczki do banku, stać w korkach, stać w kolejce, a w konsekwencji siedzieć przy okienku z poczuciem, że wszyscy na nas patrzą ( a nóż trafimy na sąsiada!). Wygoda, dyskrecja i pełna kontrola nad kredytem, to zdecydowanie główne zalety karty. Za uruchomienie spłaty w ratach płacisz tylko stała miesięczną prowizję, natomiast oprocentowanie rat wynosi 0%. Zanim jednak zapłacisz tą prowizję, to pierwsze trzy rozłożenia na raty masz całkowicie za free, 0 zł prowizji, taka promożka – na większe zakupy, prezenty etc. jak znalazł.
Na koniec to co mamuśki lubią najbardziej, czyli rabaty na zakupy :) Płacąc kartą FLEXIA uzyskujemy dostęp do Galerii Rabatów – zniżek nawet do 30 % w blisko 2000 punktów usługowo – handlowych na terenie kraju oraz w internecie.
Jeśli karta przypadnie nam do gustu możemy w ramach limitu kredytowego wnioskować o wydanie do 5 dodatkowych kart dla bliskich (zanim się obejrzymy dzieciaki staną się pełnoletnie;)). To którą wybieracie, różową czy czarną?
Flexia pojawi się jeszcze na blogu (pokażę Wam co udało mi się dzięki niej kupić), ale dziś zajmijmy się rozdawaniem pieniędzy Wam! A dokładniej bonów na zakupy w sklepie ….. 4 x 400zł na dodatki i gadżety do domu. Wygrywałabym ;)
KONKURS!!!
Do wygrania są 4 vouchery na 400zł w sklepie amazingdecor.pl
Tajemne pytanie konkursowe:
Jeśli miałabyś 1-5 tys zł. gotówki na co byś ją wydała? Co jest Twoją najpilniejszą potrzebą lub największym marzeniem? (odpowiedź maksymalnie 5 zdań)
Na Wasze odpowiedzi czekam w komentarzach od 30.10.2015 do 13.11.2015
Wyniki zostaną opublikowane 16.11.2015 w oddzielnym poście.
Na spłatę kredytówki haha.
A tak poważnie to z chęcią kupowałabym więcej tych mniej lub bardziej przydatnych rzeczy. Jak wiadomo miesiąc w miesiąc są wydatki ważniejsze i te mniej ważne schodzą na dalszy plan, który czasem nie doczeka się swojego TERAZ. Uwielbiam się otaczać pięknymi rzeczami czasem wole sobie odmówić czegoś dwa lub nawet i trzy miesiące byle by dostać to co upatrzyłam aniżeli tańszy zamiennik niestety zawartość portfela nie zawsze nam na to pozwala a mój zapał (w gorącej wodzie kąpana) na pewno nie pomaga. ;)
Na remont auta, właśnie wracam z przedszkola i miałam kolizje na drodze, na szczęście nic się nikomu nie stało, no może jedynie moje nerwy udzieliły się maleństwu w brzuchu :)
(9 miesiąc) no cóż moja wina, roztargnienie kobiety w ciąży, też byłyście gorszymi kierowcami podczas ciąży? Na szczęście mogę się zrelaksować czytając Twojego bloga Marlena :)
Hmm… UBRANIA!!! W końcu po to umieram na diecie zeby wskoczyć w ładne leginsy po basenie ;p
…a w praktyce po wydaniu tych 50zl resztę przeznaczyłabym na prywatna rehabilitacje i naprawę auta (co by przyjaciele z głodu nie umierali bo obiadu nie dowieźli) ;D
Zabrałabym moje dzieci na fajną wycieczkę. To przyjemność, na którą nie starcza w domowym budżecie. Może zoo i park dinozaurów. Nie oszczędzali byśmy na żadnych atrakcjach…pełne szaleństwo.
Cóż tu zrobić gdy nadwyżka jest w budżecie ? Biorę pod pachę mojego ukochanego syna , pędzę na lotnisko , bilet “to” Milan … i patrzę jak zmienia się wyraz tej kochanej twarzy gdy spełnia się jego marzenie… Bezcenne …
Moją najpilniejszą potrzebą jest relaks, najlepiej w jakimś SPA albo kilkudniowy wyjazd gdzieś zupełnie sama. Odkąd założyłam rodzinę cały swój czas, energię poświęcam na to aby moja rodzina była szczęśliwa, dzieci radosne i mąż zadowolony ;) W tym wszystkim zapomniałam o sobie, swoich potrzebach, zachciankach, marzeniach. Niedawno doszłam do wniosku, że to wszystko da się pogodzić tym bardziej, że szczęśliwa, wypoczęta mama jest lepsza od nowej zabawki czy też dwudaniowego obiadu.
Mała rośnie jak na drożdżach , więc zbliża się czas na samodzielny pokoik małej księżniczki. Gotówka potrzebna,oj potrzebna…
Wydałabym na marzenia mojej córeczki, nie dla siebie, lecz dla niej i na jej najsilniejsze potrzeby :) Moją najsilniejszą potrzebą jest jej szczęście :) Dla niej wszystko nawet gwiazdkę z nieba :)
Moim najwiekszym marzeniem jest zrobienie pokoju dzieci. Robiąc pokój dla córci nie przewidziałam, że drugi urodzi sie synek no i wszystko w pokoju jest różowo-fioletowe i nie bardzo chłopięce. Jak to zwykle bywa kasa zawsze potrzebna na coś innego i remont pokoju dzieci odkladany jest już od dawna. Jak to zazwyczaj z matkami bywa o sobie myślą w ostatniej kolejności ale czego się nie robi dla swoich szkrabów :-)
Taki niespodziewany zastrzyk gotowki z pewnością przeznaczyłabym na start mojej własnej działalności. Pragnę wreszcie mieć coś swojego. Nie liczę na kokosy ale na stały dochód, ktòry zapewni nam stabilizacje, a przedewszystkim uchroni nas od emigracji za przyslowiowym chlebem. Tak troszkę na smutno, ale taka potrzeba chwili :)
Oh… dokonczylabym wyprawkę mojej Malutkiej :) kupilabym sobie kurteczke wiosenna na pierwsze spacery:) kupilabym wszystkim z rodziny prezenty na Święta Bożego Narodzenia (bo na ten moment dostaną małe upominki). I nic więcej na ten moment do szczęścia nie jest mi potrzebne :))) no może kilka kosmetyków jeszcze, zeby dobrze czuć się po porodzie; )
1. Na oczyszczacz powietrza, może wtedy mój przedszkolak przestał by tak dużo chorować i zamiast wydawać na leki wydała bym kasę na przyjemności:)
2. Na nowy stół do salonu. Po tym jak ostatnio zafundowałam mu lifting białą farbą wygląda…hmm w mojej wyobraźni miał wyglądać trochę lepiej.
Moje marzenie kiedyś spełnił mój jeszcze niedoszły mąż. Dostałam w prezencie bon do spa, o którym zawsze marzyłam. Drugim była wycieczka zagraniczna samolotem….zabrał mnie do Egiptu…..pełnia szczęścia :) teraz mamy dwie piękne córeczki… a ja? ja mu nic nie dałam do tej pory (w sensie marzeń tych sprzed ślubu), a wiem co sprawiłoby mu radość. Lot na mecz ulubionego zespołu piłkarskiego Juventus – tak to jest to! mam nadzieję, że kiedyś się spełni, bo w końcu jest kibicem tego zespołu już co najmniej 20 lat! :)
Szczerze, wydałabym na siebie. Na ubranka czy inne potrzeby dziecka zawsze jakos się wygospodaruje. Ja jestem z tego typu matki, która idzie po zakupy dla siebie, a wraca z torbami od Smyka czy innych dziecięcych działów. Wybrałabym się do spa, bo nigdy nie byłam, zjadłabym coś czego nigdy nie próbowałam (może homara), dobrą książkę, a resztę wydałabym co do złotówki na ubrania i dodatki do domu. I chciałabym sie poczuć jak Julia Roberts w pretty woman
Jedno marzenie mojej córki – jazda pociągiem spełniła się w tym roku. Połączyliśmy przyjemnie i pożyteczne więc na wakacje udaliśmy się koleją. Kolejne – lot samolotem – to już większe wyzwanie, a może udałoby się to połączyć z wymarzonym przeze mnie Paryżem. Jakiś super hiper last minute na weekend :)
Ohhh gdyby trafiłby się taki zastrzyk gotówki do wydania na co dusza zapragnie bez namysłu zainwestowałabym w sofę! Dużą, szeroką, najlepiej z podnóżkami sesese Po intensywnym dniu w pracy a potem na placu zabaw mielibyśmy się gdzie wylegiwać bo teraz takiego wygodnego miejsca nam brakuje. Oczami wyobraźni już widzę jak w szaro-bure jesienno-zimowe weekendy przytulamy się całą trojką pod grubym kocykiem i razem oglądamy “bajecke” <3
Oddałabym, rozdała, poszłabym do caritasu albo innej arki i zapytałabym czego potrzebują i to kupiła. Zawsze niestety brakuje na taki gest…może kiedyś.
Będę szczera aż do bólu, choć nie lubię szczerzyć się – pięć tysięcy? Nowe zęby, bo mi dzieci zjadły te.
A tak na poważnie zawsze miałam słabe, mimo grubej kasy zostawianej u dentysty i przed i w trakcie ciąż – massssakra. Tatrzańską ciupagą mechaniczną.
Chciałbym też sprawić, że mój megamały, bezokienny gabinecik w pracy będzie bardziej ludzki. Spędzam tam sporo czasu i nie czuję się dobrze w tym studniobunkrze. Ale na rearanżacje wnętrz szef, kurka jego siwa, nie dokłada.
Gdybym tylko miała więcej gotówki w zanadrzu, kupiłabym nową lustrzankę – taką ‘lepsiejszą’, z większą ilością bajerów i większymi możliwościami, a starą przekazała młodszej siostrze (szkoda byłoby mi ją sprzedawać, tyle wspomnień uwiecznionych dzięki niej, bezcenna!). Uwielbiam fotografować, uwieczniać te ulotne chwile, sprawia mi to mnóstwo radości i jest tak naprawdę jedyną pasją, która jest ze mną od dłuższego czasu. Trzeba w nią czasem inwestować, wysłużony sprzęt wymienić, więc to moje małe marzenie, ta nowa lustrzanka, co by dalej móc uszczęśliwiać siebie i innych, robiąc zdjęcia lepszej jakości, jeszcze bardziej cieszące oko:)
Przyznaję się, równo pod przysłowiowym sufitem chyba nie mam – pieniądze wydałabym na endoskop do swojego przyszłego gabinetu! Poszłam na studia z pasji, uczę się z przyjemnością, w wakacje wstawałam o świcie i jeździłam na praktyki stojąc pod przychodnią jeszcze zanim pojawi się sam właściciel. Kilkutygodniowej córce na dobranoc czytam książkę o rehabilitacji koni (mama już dziś uczy ją anatomii i czyhających na zwierzaki chorób powtarzając materiał na kolejne zajęcia) i z zawodowym podejściem kupuję TuliKotki, grzechotki sarenki i ręcznie robione pluszowe koniki. Nie mam na siebie słów, wariatka i tyle! (…) Po otwarciu słownika znalazłam inne określenie: PASJONATKA :)
Nawet nie muszę się zastanawiać. Każdą dodatkową gotówkę odkładam na realizację naszego marzenia-własne M. No dobra,nie do końca własne bo na kredyt ale im więcej pieniędzy zgromadzimy tym mniej kredytu lub większy metraż tudzież na urzadzenie tego M będzie. Ewentualnie dodatkową gotówkę gdby nie ten cel wydałabym tradycyjnie na ciuchy dla córki
Oczywiście i nam przydałby się zastrzyk gotówki na przywrócenie społeczeństwu mojego syna czyli na rehabilitację, zajęcia ze specjalistami, może delfinoterapię, dodatkowy turnus rehabilitacyjny. Przed nami za rok szkoła i przez ten rok powinniśmy zrobić 200% normy tak aby 1 września przyszłego roku syn rozpoczął naukę i sobie radził mimo problemów na starcie.
Najpilniejsza potrzeba? Kurtka na zime! Smieszne, ale prawdziwe.. Powtarzam juz od zeszlego roku “zainwestuje w koncu w siebie, nie bede marznac we flauszowym plaszczu”.. Ekhmm. Znajac zycie znajdzie sie pilniejszy wydatek.
Marzenia za ta kwote raczej bym nie spelnila, ale na pewno wiekszosc wydalabym, aby uszczesliwic coreczke :)
Zdrowia nie da się kupić a właśnie zdrowie było by numerem 1 na naszej liście. Ale jeśli puścić wodze fantazji to kupiła bym nowy telewizor, tablet, mebelki do pokoju dzieci, i nowy materac do sypialni żeby w końcu się wyspać!! Albo nie!….wydałabym te pieniądze na siebie :D Wykupiła bym pakiet ćwiczeń z trenerem osobistym z tym samym co sąsiadka z góry bo schudła już 10 kg a ja jej zazdroszczę!
Och…jakże rozumiem większość potrzeb z komentarzy powyżej. . to czyste powietrze w domku, zreeeeelaksowana i wypoczeta mama, i niezapomniana wycieczka – utrwalona prócz usmiechu na buzi:) jakimś porządnym sprzętem w końcu !
Ale priorytet to pokoik mojej Poli, 4 i pół roku za pasem mojej księżniczki a łóżeczko szczebelkowe w jej pokoju stoi :(
A więc mebelki, wygodne poduchy i kącik z biureczkiem – taki jak u pewnej małej podobnej, kreatywnej dziewczynki;) Ta moja ostatnio tworzy i tworzy;) i niedawno Muminka zmalowala sama!
A ja wydałabym na wakacje! :D takie teraz w jakimś ciepłym miejscu dla całej naszej rodzinki, mąż nie miał urlopu, ja świeżo po studiach poszłam do pracy także lato w tym roku nas nie rozpieszczało, poza wyprawą na “dojlidy” i do białostockiego zoo niewiele więcej widzieliśmy :P
Wydała bym te pieniądze tylko dla SIEBIE!!!;-) Zrobiła bym sobie makjiaz pernamentny bo to moje marzenie (brwi. kreski na powiekach) i wykupiła bym karnet np na Zumbe albo coś podobnego na cały rok. Kocham swoje dzieci najbardziej na świecie ale teraz czas pomyśleć o sobie. Jak to mówią szczęśliwa mama, szczęśliwe dzieci:-)
Kupiłabym wymarzone prezenty bożonarodzeniowe 3 rodzeństwa z naszego przedszkola. Jak na razie mogę im tylko pomóc oddając rzeczy i zabawki po naszym synku dla chłopca ale są jeszcze 2 dziewczynki.
Mając 5 tys. zł do dyspozycji zabrałabym moją Rodzinę (Córkę i Męża) na zasłużony odpoczynek. Pomieszkujemy na 10m2 w niedużym pokoiku w mieszkaniu Rodziców i mocno Nam to już psychicznie doskwiera, bo ten stan trwa od 4 lat. Miło by było spędzić trochę czasu tylko razem bez uczucia, że ktoś inny śledzi i piętnuje każdy Nasz krok :)
Niespodziewaną mannę z nieba wydalabym na siebie. Odkąd mam dzieci ten COŚ jest naszym stałym gościem. Nawet już mężowi nie mówię, że COŚ znów wpadł do budżetu, bo to nie na jego nerwy i oszczedzam ciągle na sobie (przecież nie na dzieciach!). I tak: twierdzę że jestem na diecie, a tak naprawdę szkoda mi kasy na słodycze, twierdzę, że szycie to moje nowe hobby, a tak naprawdę nie stać mnie na fajne ciuchy, twierdzę, że robię przetwory, bo tak jest modnie i eko, a tak naprawdę nienawidze słoikow. Za dodatkowy tysiąc nazarlabym się ciastek w modnej café, odziana w coś nowego i błyszczącego.
Największą przyjemnością byłby dla mnie urządzenie wynajmowanego pokoju! Jest on niewielki i świeżo po remoncie, ale niestety brakuje w nim mebli i dodatków, które tworzą wyjątkowy nastrój. Dlatego z chęcią zaopatrzyłabym się w cotton balls, piękne świece i stos miękkich poduszek. Do tego mięciutki dywanik i wygodny fotel z podnóżkiem.
Po pracy – książka, zapach świec i nastrojowe oświetlenie – właśnie tego mi trzeba!:)
A ja gdybym miała nadmiar gotówki to spelnilabym marzenie męża i corki -Mężowi kupilabym nowy objektyw bo z zamiłowania jest fotografem ale niestety ma przestarzałe body i objektyw.Już widzę jego minę gdy z niedowierzaniem patrzy ze to dla niego. A dla córki jej wymarzone łóżko z biurkiem gdzie mogłaby odrabiać swoje zadania. Tak bardzo bylabym szczesliwa ze wkoncu to ja moge podarowac im to o czym marza od dawna. Juz piszac to mam cieplo na sercu ;)
Gdybym miała tysiaka to kupiłabym synkowi szczepionki przeciw pneumokokom żeby nie musieć sie martwić, za każdym razem jak córka po przedszkolu wita się z nim baaaardzo mocno, że mu sprzeda jakieś paskudztwo przyniesione z placówki. A gdybym miała półtora to oprócz szczepionki zafundowałabym dzieciakom do pokoju jakis dobry nawilżacz powierza.
A jakbym wygrała to bym się niezmiernie cieszyła, że nagrodą jest bon a nie gotówka bo w końcu kupiłabym coś co ‘pragnę kupić’ a nie ‘muszę kupić’ ;)
Jesooo dopiero zauważyłam, że to do 5 tyś a nie do półtora. Gdybym miała 5 tysiecy na wydanie… to bym nie wygrała konkursu bo nie zmieściło by sie w 5 zdaniach :) więc niech zostanie jak powyżej.
po ponad półtorarocznym posiedzeniu w domu z córą, najwyższy czas wziąć w garść swoje życie zawodowe, także w pewnym momencie postanowiłam upiększyć swoje CV kilkoma kursami, a w dodatku zdecydowałam się napisać na nowo maturę z biologii na rozszerzonym poziomie i podjąć studia więc taką kwotę przeznaczyłabym na kury, kursy i szkolenia a dodatkowo książki, nigdy w życiu nie chciało mi się tak uczyć jak teraz! zwariowałam!?
w koncu na sobie haha
Oddalabym za moją mamę dług , który spędza jej sen z powiek. Przez niego pojutrze wyjeżdża na 3 miesiące do Niemiec do pracy, pracy ponad swoje siły.
A dla siebie kupilabym rower!
Nie mam materialnych marzeń, mam chciejstwa vel. potrzeby. Zdarza ci się rozpieszczać samą siebie? To podobno zdrowy egoizm. Praktykuję i polecam ;) Kupiłabym herbaty! Aż wstyd pisać, gdy czyta się o “prawdziwych potrzebach”. Takiej, która zabiera do innego świata, choć na minutę, czasami dwie.
Wpasowałaś się swym postem w moją sporządzoną kilka dni temu listę:
– blender kielichowy (chcę zacząć robić koktaile na śniadanie do roboty);
– nawilżacz powietrza (nasze młode właśnie szczęśliwie zakończyło mroczny etap trzytygodniowego zapalenia oskrzeli po pierwszym miesiącu w żłobku;( – przyda się na bank);
– nowy odkurzacz (staruszek Zelmer połamał się, bidulek, ale będę go wspominała z sentymentem, bo to jeden z naszych ślubnych prezentów);
– słuchawka prysznicowa Hansgrohe Raindance (dotychczasowa popękała w wielu miejscach i tryska mi, niecnota, prosto w twarz oraz w miejsca w łazience, o których nie marzyłam, żeby je zamoczyć, np. puder na półce lub piżama na wieszaku. Nie mogę zapanować nad tymi niekontrolowanymi wytryskami, a jestem zbytnią estetką, by obkleić to ustrojstwo taśmą izolacyjną i żyć z tym zamachem na moje poczucie piękna:);
– mała wieża do korzystania w sypialni rodziców (stary sprzęt za stówę, który zresztą nie jest nasz, bo brata męża, dokonał żywota, a przecież KIEDYŚ odzyskamy siebie i znowu będziemy do snu słuchać pięknej muzyki, zamiast sapania czternastomiesięcznego cudaka płci męskiej, prawda???:).
Takie małe marzenia do spełnienia.
Pozdrawiam,
Edi
Kupiłabym krowę z małym cielakiem w brzuchu! Mamy z mężem od czterech lat gospodarstwo rolne produkujące mleko i każda nowa krowa pomnaża zainwestowane w nią pieniądze. A dodatkowym zyskiem jest oczywiście uroczy cielak. Pozdrawiam serdecznie, Joanna
Za taką gotówkę kupuję sobie spokój!Na liście moich zakupów jako pierwszy ląduje telewizor, który stawiam w wolnym pokoju i jak ręką odjął milkną pod naszym dachem wieczne spory z mężem o dostęp do moich ulubionych seriali.Dzieciom kupuję identyczne zabawki, co jest to równoznaczne z ustaniem kłótni o to, które w danym momencie ma się bawić zielonym autkiem. Do koszyka wkładam zapas koszul dla męża, przynajmniej na 2 tygodnie, co daje mi spokój od prania i prasowania przez co najmniej tydzień. Nie zapominam i o sobie – pełna nadziei na to, że jeszcze mi troszkę zostanie, czym prędzej pędzę do sklepu obuwniczego, gdzie nabywam nową parę wygodnych butów dla siebie- już nigdy nie spóźnię się na autobus do pracy, dzięki czemu będę mieć spokój od ciągłych upomnień szefa na temat mojego notorycznego spóźnialstwa!
Gdybym miala dodatkowy zastrzyk gotowki pomogłabym rodzicom w remoncie domu bardzo duzo im zawdzieczam wiec przynajmniej w takich sposob moglabym ich odciążyć . Ubralabym swoja mame- wiem dziwnie to brzmi ale ona zawsze na koncu mysli o sobie. Zabralabym corke na wycieczke :) jestem samotna matka i nie zawsze na wszystko starcza.
Po sufit książek bym nakupiła !!!
Potrzeb tych pilnych tyle, że nie wiem czy wszystkie jestem w stanie wymienić:) Ale tak najbardziej to potrzebuję lepsze auto, bo nasz staruszek odmawia posłuszeństwa, mechanik częściej widuje go niż ja, a bez samochodu żyć poza miastem się po prostu nie da, z dziećmi na zajęcia, do pracy, nie wyrabiam, niestety…Zastrzyk gotówki potrzebny też by zrobić pokoik mojej malutkiej, stoi pusty nieużywany, bo nie ma pieniążków na mebelki i inne potrzebne rzeczy, niestety samo życie:(
Latem się przeprwadziłam i wciąż mamy nieumeblowane mieszkanie.Najważniejsze są dzieci,synkowi musimy dokupić drobne elementy,oraz półki.Córeczce dokupić szafę,taką dla 3 latki,żeby mogła sama sobie wieszać swoje ubrania.A nasz pokój,właśnie kupimy łóżko,ale jeszcze meble,telewizor i koniecznie jakiś kredens do korytarza,na buty,wieszak.Ho,ho:)a na poczatku spalismy na materacach,ale to też ma swój klimat.Do czasu,dopóki kręgosłup nie zaboli:))
Na weekend tylko we dwoje, aby naładować baterie, odpocząć, wyspać się i wrócić do domu, do dzieci :-)
Kiedy półtorej roku temu przeprowadzaliśmy się z kawalerki do większego mieszkania, (ponieważ spodziewaliśmy się drugiego dziecka) musieliśmy wyposażyć nowe M za niewielkie pieniądze. Na początku oczywiście przygotowaliśmy kącik dla Kruszynki, i nowy pokoik starszej córeczki. Zapomnieliśmy o sobie – i tak oto od 1,5 roku śpimy na starym materacu na podłodze bez jakiejkolwiek ramy/łóżka xD Zawsze znajdzie się pilniejsza potrzeba – a więc zastrzyk gotówki wydałabym z pewnością na WIELKIE PIĘKNE ŁÓŻKO z cudowną pastelową pościelą z egipskiej bawełny :)
Za te niewiarygodne pieniążki zabrałabym dzieci do krainy Agingów i Bagingów, gdzie razem głośno zaśpiewałyby:…motylopapuga… kurze jajo, kurze jajo… – tak, by było im w sercu na zawsze różowo-fioletowo. Bo choć może i postarzałam się już, może i troszkę “zdziadziałam”, to nawet przez sekundę nie opuszcza mnie myśl, by Wam moje pociechy niespodzianki szykować… Ja nigdy kasy nigdzie nie wpłacam, nie dlatego, że mi się kodów odczytywać nie chce… ale teraz, z Wami jest inaczej, każdy grosz ma inne znaczenie. Bo ja tak bardzo chciałabym zabrać Was do krainy, gdzie miłość jest i zdrowie… i zrobię to za ostatni mój grosz!
– wiem, że chaotycznie napisałam, bo tak z serca.
Dodatkową kasę rozplanowalabym co do złotówki :) Po pierwsze – mezoterapia iglowa głowy dla mnie, bo coraz więcej włosów leci mi z głowy. Po drugie – kupilabym prezenty dla dzieci i męża pod choinkę by te już mieć z glowy ;) Po trzecie – kupilabym sobie prezent pod choinke :D
Wydalabym na bilet powrotny taty mojej coreczki/ mojego meza z pracy z zagranicy. Zebysmy juz mogli byc razem i zeby coreczka nie musiala codziennie tesknic i wspominac tate tylko na zdjeciach.
W tej chwili moją, a właściwie naszą czyli całej rodzinki potrzebą jest STÓŁ……marzy mi się od dłuższego czasu….nie jakiś wypasiony, nawet nie drewniany ale biały rozkładany stół i 4 krzesła…..bo tego najbardziej mi brakuje w naszym domu. Zawsze dom, rodzinne ciepło kojarzy mi się ze stołem….to dzięki wspomnieniom gdy siadałam z dziadkami przy stole do wspólnych posiłków, do obierania grzybów,do robienia przetworów, do czytania, do rozmowy lub po prostu żeby razem posiedzieć…..Teraz z własną rodziną mężem, synkiem chciałabym siadać przy wspólnym stole celebrować posiłki, rozmawiać, układać puzzle…Ot takie marzenie zwykły stół dla mnie jakże niezwykły którego się jeszcze nie dorobiliśmy…
gdybym miała nadprogramową gotówkę, przeznaczyłabym ją na 3 przyjemności:
1. zabawki dla synka, np. tablice lub książeczki sensoryczne oraz na pięknie książki z bajkami bo lubi je gryźć :)
2. nowe “oczko” dla mnie bym mogła utrwalać ulotne chwile szybko rosnącego Szkraba
3. nowy gadżet komputerowy dla męża, bo ostatnio jego potrzeby są odkładane na później…
Bez zastanowienia wydałabym na duże, szerokie, dwumetrowe łóżko. Jako, że jesteśmy z mężem szczupli kupiliśmy sobie 1,4m, bo po co nam większe ;), nie wzięliśmy pod uwagę, że dołączą do nas kolejne osoby. I tak śpimy sobie na tym małym łóżku wszyscy razem- ja, mąż, nasz czterolatek i rudy kocur :) tzn. kto śpi ten śpi w takiej ciasnocie. Zgadnijcie kto zabiera najwięcej miejsca :)
Moim marzeniem jest piękna kuchnia. Białe meble, drewniany blat i dizajnerskie dodatki. Dobre jakościowo pojemniki, czarny chlebak i grube deski do krojenia. Zabawne kubki, w których popijałabym herbatę. Duże młynki do soli i pieprzu, metalowe koszyki na owoce i miętowe ściereczki do naczyń. Do tego jadalnia z dużym stołem z surowego drewna i wielką lampą nad nim. Co wieczór rodzinna kolacja w pięknej oprawie. Takie mam marzenie ;)
Jeśli miała bym 5 tyś. kupiła bym nowe łóżka dla córki i dla mnie. Mała szybko rośnie i najwyższy czas żeby spała sama:) Łóżka już upatrzone tylko kasy brak:(
Kupiłabym sobie…odrobinę wolnego czasu oraz możliwości wyłączenia telefonu chociaż na dobę, odcięcia się od nawału zajęć i pracy,ale też od monitorów laptopa, smartfona czy tabletu. A skoro to średnio możliwe wydałabym pieniądze na jesienny zestaw poprawy nastroju(bo na tym zaoszczędziłam) składający się z zapachowych świeczek, kilku obrazkow do powieszenia na ścianę, lampek,ciepłego koca, ładnych kubków, najlepszej pod słońcem herbaty i szwajcarskiej mlecznej czekolady. Wtedy usiadłabym sobie z tym wszystkim i poudawała,że mam duuużo wolnego czasu i o nic nie muszę się martwić ;)
Gdybym dostała taką gotówke zachowałabym się jak egoistka z mężem i zainwestowalibyśmy w urządzenie naszego pokoju bo narazie każdą “dodatkową” kase inwestujemy w córki.tym bardziej że druga dopiero się urodziła i nie mogę się powstrzymać (te maleńkie ciuszki !);) a tak poza tym tekst bardzo do mnie trafił bo dokładnie tak robię mam wszystko zaplanowane i ZAWSZE coś wypada no cóż takie już prawo kosmosu ;)
Gdybym miała 5 000 tysięcy wolnej gotówki zafundowałabym wszystkim członkom mojej rodziny wyjazd do jednego z największych parków rozrywki w Europie, czyli do Disneylandu. Moja córka byłaby w siódmym niebie, a ja i mój partner przeżylibyśmy prawdziwą podróż w czasie, do dzieciństwa i młodzieńczego szaleństwa. Cały weekend spędzilibyśmy na beztroskiej zabawie, rozrywce, śmiechu, okrywaniu nowych atrakcji. Bo wszystko czego dziś chcę to szczęście i radość mojej rodziny, która jest moją największą ostoją.
Wzięłabym dwumiesięczny bezpłatny urlop i w końcu napisałabym swoją drugą magisterkę. Gdybym napisała magisterkę – przystąpiłabym do egzaminu na aplikację radcowską i za 4 lata nie byłabym już panią od reklamy, tylko wreszcie panią w todze… Aż dziwnie się poczułam, uświadomiwszy sobie, że potrzebuję jedynie 2 miesięcy, żeby zmienić swoje życie!
Może to głupio zabrzmi, ale zrobiłabym zęby. Mam naturalnie paskudny żółtawy odcień zębów i wygląda to naprawdę żałośnie. Usta mogę malować tylko odcieniami pomadek i błyszczyków przy których mój uśmiech wygląda w miarę znośnie. Także gdybym miała w dyspozycji taką gotówkę, to byłaby pierwsza rzecz którą bym zrobiła, bo uwielbiam się śmiać.
Gdybym miała kwotę od 1000 do 5000, wydałabym te pieniądze na obiektyw do aparatu, dzięki któremu nie musiałabym zmieniać obiektywów w zależności od sytuacji, bo wiem,że ten pasowałby do fotografii portretowej, reportażowej oraz krajobrazu. Moim marzeniem jest, by moje zdjęcia odzyskały swoją moc, jak powszechnie wiadomo to nie sprzęt robi zdjęcia, jednak on też jest bardzo ważny. Drugą rzeczą byłaby lampa błyskowa, odczułam jej brak podczas robienia zdjęć na przyjęciu weselnym znajomych. Resztę pieniędzy, która by mi została wydałabym na klasyczną, czarną sukienkę, która idealnie pasowałaby na jedyny, niepowtarzalny wieczór studniówkowy. Wtedy wszystkie moje przyziemne marzenia byłyby spełnione :)
PS. Tak, mam 19 lat i czytam blog parentingowy, nie mając dzieci :) Pozdrawiam :D
Poszłabym na takie spontaniczne, obłędnie luzackie zakupy o jakich marzę całe życie, ale zawsze powstrzymuje mnie rozsądek i mocno ograniczony przez trzy córeczki budżet. Tak bym latała, mierzyła i kupowała naprawdę wszystko czego mi potrzeba, co mi się podoba i czego potrzebuję. Tak raz w życiu…:)
Moja 3-letnia Zosia cały rok czeka na Święta Bożego Narodzenia (żadna inna uroczystość w roku nie zapadła jej tak w pamięci, jak Gwiazdka, nawet własne urodziny). Już teraz rozmyśla, jak chciałaby przystroić dom i swój nowy pokój (“mamusiu koniecznie lampki w kształcie z gwiazdek, choinka i taka stajenka, którą mogłabym się bawić i opowiadać bożonarodzeniową historię”). W ferworze świątecznych zakupów zawsze mi żal wydawać na ozdoby świąteczne, chociaż sama także je uwielbiam. Dlatego dodatkowy zastrzyk gotówki przeznaczyłabym na udekorowanie prawdziwie świątecznego domu. Chociaż to, co tworzy niezapomniane święta już mam: kochaną rodzinę, nasz dom.
Na nadpłatę kredytów tak, żeby powoli odcinać się od zadłużeń ;)
Oddałbym wszystko Żonie na relaks… i te wszystkie triki poprawiające nastrój, bo Ona ostatnio dzień zaczyna od rozciągania swojej twarzy dłonią przed lustrem… a robi się to tak: przykłada trzy z pięciu palców każdej dłoni do górnej części żuchwy i ciągnie ku górze i mówi do siebie: ale byłoby ładnie! Potem macha grzywką i dodaje: tragicznie, tragicznie… jak tu coś z tym zrobić?!
Tak jest codziennie rano po porannej kawie pomiędzy obudzeniem dzieci a śniadaniem. W innych miejscach mieszkania też mamy lustra… i tam też to samo. Wiem, że trudno Jej pogodzić się z upływającym czasem – jak dla mnie piękno jest w sercu przecież, a piękna twarz to tylko dodatek, który przemija wprost proporcjonalnie do znikających kartek w kalendarzu…, najważniejsze przecież są te wszystkie wspólne-nasze pół sekundy.
Jako, że sama niedawno wykańczałaś dom (pewnie nadal wykańczasz,bo podobno dom to skarbonka bez dna…), a my właśnie jesteśmy na etapie podłóg i drzwi, a pilnych potrzeb jest mnóstwo…. kuchnia, lampy, ceramika… wymieniać można by długo co bym najchętniej kupiła…
Ale idąc za Twoją radą “ileś” postów temu wydałabym je na “wspomnienia” :) Podróż z synkiem i mężem do miejsca w którym jeszcze nas nie było, wspólny wypad weekendowy czy jakikolwiek/gdziekolwiek czas spędzony razem dałby nam “kopa” do dalszego działania :)
Najbardziej chciałabym zrealizować pomysł pt. Kurnik Babci Marysi.
Babcia Marysia to moja ukochana 85-letnia Babcia, która hoduje kury, które dają ekologiczne jajka, które jako rasowy „słoik” co tydzień biorę do stolicy.
Kury są fajne, ale ich lokum przydałoby się odświeżenie.
W budżecie 1-5 tys. zł mieści się zakup farby (kolor błękitny, żeby kury się dobrze relaksowały w kurniku), odpowiednie oprzyrządowanie potrzebne do renowacji kurnika (drabinka, pędzle itp.), deski do zrobienia od podstaw nowych grzęd, nowe oświetlenie i materiały o funkcjach dekoracyjno – utylitarnych, które stworzą nastrój kurnika – np. duże wiklinowe kosze (wyłożone słomą) do znoszenia jajek.
W takim kurniku kury Babci Marysi będą jeszcze bardziej szczęśliwe i będą znosić jeszcze bardziej pyszne jajka.
Ja zainwestowałabym pieniążki w pracownię, którą otwieram w poniedziałek. Miło jest “wydawać” pieniądze, wiedząc, że prędzej czy później do nas wrócą :)…a gdy się uda je rozmnożyć, jakże fantastycznie otwiera się wachlarz możliwości – pomocy, dalszych inwestycji, prezentów, przyjemności dla siebie i innych…o tak! ja zainwestowałabym w przyszłość;P
Gdybym miała taką wolną sumę pieniędzy wydalabym ja na wyprawkę dla mojej córki która ma przyjść na świat za kilka miesięcy . Mam już 5 letniego synka ,a teraz czekam na nią na moje marzenie,o którym dowiedziałam się 2 dni temu i jeszcze nie dowierzam ze to sie dzieje na prawde.. Marzenia sie jednak spelniaja!!!
na stertę książek o których marzę od dawna,
na całą górę materiałów, nici, farb z których będę tworzyła nocne niebo w pokoju mojej córki, na pyszny obiad z moją mamą bo zasługuje na to,
na śniegowce w których będę mogła na górce z córką śmigać,
na klocki o których marzy moja córka
na noc w zamku z mężem i duchami :) bo musi on w końcu odpocząć
na przyjemności bo bez nich codzienność jest smutna
Zrobiłabym mężowi super niespodziankę i dokończyła za jego plecami remont pokoju – ale miałby niespodziankę, gdyby wrócił z pracy i zobaczył ukończony pokój, a jakby coś zostało to pogłębiłabym studnię jeszcze, coby już zawsze było co pić i w czym się myć :)
Gdybym miała takie pieniążki do wydania kupiłabym to, co w tym momencie jest dla mnie priorytetowe, a mianowicie fotelik dla córeczki która już wyrosła z nosidełka 0-13, a ponieważ najbezpieczniejsze są te montowane tyłem, taki też mi się marzy, lecz niestety nie należą do tanich. Moje potrzeby są na dalszej pozycji:) bezpieczeństwo dziecka najważniejsze!! Pozdrawiam serdecznie
zapewne przeznaczyłabym na wyprawkę dla mojego synka który niebawem przyjdzie na świat :)
Za dodatkową gotówkę pojechałbym z narzeczoną do spa w góry Ustroń lub Wisła, relaks, górskie powietrze piękne widoki :)
Zawsze,ale to zawsze najpilniejsze potrzeby to re związane z edukacją i ubraniem mojego 2,5letniego syna. Ponieważ poważnie choruję od dzieciństwa na drugim miejscu gitówka przeze mnie wydawana idzie na masaże i rehabilitację.Chciałabym w końcu móc zrobić coś dla siebie.Gdybym wygrała na pewno przeznaczyłabym te pieniążki na cover bardzo brzydkiego tatuażu,który posiadam na ramieniu od 15 lat! Jeśli by mi coś zostało wszystko co do złotóweczki wydałabym w księgarni!Może udałoby mi się zebrać całą kolekcję mojego ulubionego Stephena Kinga!
Zdecydowanie na prawo jazdy i jakiś samochód- byle by jeździł! Jest to bardzo potrzebne, gdyż zaczęłam samodzielne życie, bez rodziców, bez starszego rodzeństwa.
Za takie pieniądze kupiłabym wymarzonego szczeniaczka buldożka francuskiego :) jest to piesek idealny dla dziecka, a Filipek wprost kocha tą rasę :)
Zaś dla siebie … Weszłabym do sklepu i kupowałabym nie patrząc na ceny :p
Wydałabym ją na zrobienie magicznego pokoiku dla dzieci: 2,5 letnich bliźniaków i 8,5 latka. Takiego, w którym mimo niewielkiej niestety powierzchni, każdy by miał swój kącik, swoje ulubione motywy, żeby miały swój mały raj w domu :)
Kupiłabym większe łóżko dla siebie i męża. Od prawie 7 miesięcy mamy nocnego gościa, który mimo małych rozmiarów, okrutnie sie rozpycha i nasze 140cm łóżka nie starcza dla wszystkich. W dodatku nasze łóżko okrutnie skrzypi, co utrudnia bezszelestne wstawanie po ułożeniu malutkiej do snu. Dodatkowo zbyt mały rozmiar i skrzypienie utrudnia, ten..no..no wiecie co ;)
Gdyby tak nagle pojawił się zupełnie dodatkowy zastrzyk gotówki, zabrałabym moja starszą córcię na weekend tylko we dwie. Moja mała księżniczka bardzo dzielnie zniosła pojawienie młodszej siostrzyczki i jestem z niej niesamowicie dumna jak obdarzyła miłością nowego członka rodziny, Staram się jak mogę poświęcać jej uwagę, ale nie zawsze mam możliwość być w jej życie zaangażowana tak samo mocno jak wcześniej… Sama nie wiem kto bardziej przeżywa tę sytuację – ja czy moja córeczka. W każdym razie obiecuję sobie, że jak tylko nasz niemowlak zacznie jeść cokolwiek więcej niż tylko moje mleko, zostanie na weekend z tatusiem. A my dwie znajdziemy jakiś piękny hotel z pokojem z wielkim łóżkiem, kawiarnią z wielkimi porcjami lodów i oczywiście basem i tylko we dwie beztrosko spędzimy czas. Żeby moja mała, choć starsza, córeczka wiedziała jak szczególne miejsce zajmuje w moim sercu, a pojawienie się siostry nic w tej kwestii nie zmienia.
Inwestycja w zajęcia dodatkowe dla synka! Dodatkowa gotówka pozwoliłaby mi na podróż z Synem po krainie inspiracji, w podróż po odnalezienie życiowej pasji i zachęcanie jego do ciągłego rozwoju, danie mu możliwości uczenia się zasad, samodyscypliny i obowiązkowości. Czy zaszczepienie pasji w dziecku i dawanie mu szansy na rozwój nie są najlepiej wydanymi pieniędzmi. Wydatek który cieszy na zawsze:) Ponieważ byłaby to kasa dodatkowa nie nadszarpnęłaby i tak skromnego domowego budżet.
Od dawna marzy mi się porządny ekspres do kawy i gofrownica :) Więc zapewne na to bym wydała te tysiące :) Lub po prostu odświeżyłabym garderobę-od ponad roku nic dla siebie nie kupiłam :) Dziecko NAJWAŻNIEJSZE-a o sobie się zapomina… :( Nic specjalnego ale ile radości :)
Za tą nadprogramową gotówkę kupiłabym memu dziecku PSA. Spełniłabym marzenie o którym ciągle mówi a ja jeszcze nie mogę go spełnić..
jestem w przededniu urządzania nowego domku, więc czy to byłby 1 tys. czy 5 tys. na pewno przeznaczyłabym na meble i artykuły dekoracyjne do pokoju mojej 4-letniej Haneczki, która nie może doczekać się już nowego pokoiku. Swoje poprzednie mebelki obiecała przekazać nowemu dzidziusiowi, którego oczekujemy. Tak więc jak widać wydatków co nie miara :)
Najpilniejszą potrzebą mojej rodziny są meble do wymarzonego domu:)
Właśnie się wprowadziliśmy i wszystko jest w kartonach ;)aaa
Kurs fotografii. Chcę rzucić pracę na etacie, mam totalnie dość korporacji, codziennie rano marzę o rzuceniu tego w cholerę… Otworzenie własnego sklepiku plus dorywczo fotografia – ale brakuje kasy na start… Z pewnością wolne pieniądze zainwestowałabym w siebie.
Tylko książki.
Ja zmieszcze się w jednym zdaniu:
Disneyland :-) marzenie prawie 30 kobiety , ale podobno w każdym z nas jest małe dziecko.
I tu mnie masz! <3
Mając 1-5 tys…. chciałabym rower.
Taki tylko dla siebie.
Moi trzej panowie mają rowery – a ja jeszcze nie, przez co omija mnie frajda rodzinnych wycieczek rowerowych i zazwyczaj oglądam tylko zdjęcia i słucham (z lekkim ukłuciem zazdrości, że nie było to moim udziałem) niekończącego się “a mamusiu, jak jechaliśmy, to…”
Chciałabym rower – jestem samolubna.
A za resztę: wykupiłabym mężowi lekcje pływania (zawsze chciał się nauczyć), sprezentowała starszemu synowi zestaw małego technika, a młodszemu – wymarzone buty typu “korki”
piszę w kolejności, co pierwsze pojawiło się w mojej głowie: szafeczka z koszami wiklinowymi do łazienki i takież same kosze wiklinowe na półkę, dywanik do łazienki, komoda do pokoju Młodszego, zestaw kosmetyków dla mnie (jakoś dużo denek pokazało się na koniec miesiąca- wyliczając- jakieś fajne perfumy, dobry podkład, korektor, aha- no i balsam do ciała Dolce (D&G)-pachnie obłędnie (sprawdź :-)), o-przypomniało mi się- lampa i dwa kinkiety do sypialni (remont był miesiąc temu- od tamtej pory wisi pojedyncza żarówka), żeby nie było- Mężowi sprawiłabym nowe buty motocyklowe- stare się rozklejają- a bezpieczeństwo przede wszystkim :-), pozostając w temacie- Młodszemu sprawiłabym rowerek biegowy (Starszy do lat 6,5 nie umiał jeździć na dwóch kołach- biegówki nie posiadał- sprawdzilibyśmy teorię, że biegówka pomaga w nauce :-), Starszy pozostaje wierny swojej pasji do Lego- więc z nim wybór będzie prosty… możliwe, że przekroczyłam limit- i wyrazowy i pieniężny. Zaraz sobie wszystko wydrukuję- mówią, że gdy ZOBACZYSZ swoje cele, szybciej je osiągniesz :-)
* Skoro o marzeniach mowa – lecę totalnie po całości (a co tam!).
Pomalowałabym pokój na biało, położyła drewniany parkiet (no dobra,dobra – mąż nie ja) dokupiła 7 ogromnych luster (min.2 metrowych) i dwa stroje baletnicy+Puenty(buty dla baletnic).
W tej galerii lustrzanej szalałabym z córką jak opętana, przy dźwiękach Czajkowskiego,Chaczaturiana i Camille Saint-Saëns. Własna sala baletowa to moje – szatańsko wielkie marzenie (córka też jest zarażona). Mąż powiedziałby tylko – o słodki Jezu, mam w domu 2 wariatki!
Trzy lata temu kupiliśmy mieszkanie, w pokoju dziewczynek pojawił się grzyb :/ zwalczyliśmy go, ale suszenie prania zimą w 2 pokojowym mieszkaniu…no właśnie znowu zagrożenie. Obiecałam sobie zbierać na suszarkę do prania, nawet wiem gdzie ją zmieszczę w naszej mikro łazience. Na pewno takie pieniądze przeznaczyłabym na dobro nas wszystkich.
z racji tego, że dzień ogłoszenia wyników jest dniem moich urodzin, to zafundowałabym całej naszej czwórce (2+2) Dzień Szczęścia i Radości. Każdy wybrałby coś dla siebie bez zastanawiania się, czy nas na to stać. ;)
O taka extra kasa na pewno by się u nas nie zmarnowała w skarpecie,ponieważ mam pilna potrzebę zakupu szafy!Zwykłej lakierowanej czarno-czerwonej(juz mam upatrzoną) szafy. No cóż przy dwójce dzieci zbiera sie tych ciuszków. A ja od dwóch lat próbuję wykończyć ich pokój ,ale utknęłam na zakupie łóżek i biurek i tak tam pusto.Szafa potrzebna na gwałt!
milon pomysłów…
Wycieczka dla naszej trojki do Karpacza,
Dla siebie na kosmetyczkę, masaż…
Na badania i leczenie, chcemy żeby Jagoda miała rodzeństwo niestety od 2 lat nie udaje mi się zajść w ciąże :(
Za te pieniądze kupiłabym sobie, kredki ale nie takie zwykłe tylko akwarelowe jakoś 100 zł
i ryzę papieru – 20 zł :D a następnie książki i komiksy. Jest ich dużo ale myślę, że spokojnie zostanie pieniędzy na upominki dla rodzinki :)
Mój dom jest pełen klamotów,mam zdrową rodzinę i nie gustuje w fatałaszkach( zatem co mi trzeba?). Za extra pieniądze plus moje oszczędności – zaprosiłabym na kolację Martynę Wojciechowską (numer się skołuje skądś :). Zadałabym jej wiele pytań, jedno mega ważne – SKĄD MASZ W SOBIE TĘ SIŁĘ? (2x złamany kręgosłup,chemioterapia,mononukleoza,zapalenie opon mózgowych, samotnie wychowuje córę,podróżuje, otwiera kliniki dla chorych dzieci, kręci nagradzane filmy dokumentalne, tragicznie zginął jej przyjaciel, mentor himalaista Artur Hajzer).
O rety, marzy mi się taki zastrzyk gotówki :) Pierwszy tysiak poleciałby w piątek do mojej mamy, a wraz z nim nasze dzieciaki z karteczką “Odbierzemy w niedzielę” ;) resztę natomiast byśmy z mężem przehulali tak, jak nie robiliśmy tego od dobrych kilku lat – jakiś boski hotel, litry zimnego szampana i inne bezkarne rozrywki ( rezerwacja na dni niepłodne ;) ), na które na co dzień nie mamy czasu, a z całą naszą wesołą gromadką – nawet miejsca! Później żona na shopping, który szanowny małżonek standardowo przeczeka na ławce pod galerią i z którego wrócę z torbami pełnymi ubranek dla dzieci. Następnie obiad w dobrej restauracji, w trakcie którego zaczęlibyśmy pokazywać sobie nowe zdjęcia dzieciaków w telefonach i już trochę bardziej niż trochę tęsknić do domu. A wtedy już reszta na prezenty i smakołyki, które zjedlibyśmy z dziadkami i dzieciakami po naszym wcześniejszym powrocie, bo przecież wszędzie dobrze, ale … :)
Wzięłabym swojego pracującego od rana do nocy męża i 6miesiecznego synusia na jakieś wakacje… Takie, zeby pobyć razem, cieszyć sie sobą, odpocząć , nie przejmować sie problemami i zeby tata zobaczył ile synuś juz potrafi :)
Gdybym miała mieć dodatkowe pieniądze wydałabym je na… małego przyjaciela rodziny a mianowicie – PIESKA. I to byłaby niespodzianka na urodziny dzieci, a mają je w listopadzie :) Piesek sprawiłby im naprawdę wiele radości bo kochają zwierzęta i stale o nich mówią. Być może córeczka nareszcie zaczęłaby spać we własnym łóżku, bo sama się boi a synek miałby z kim “pograć” w piłkę :)
Marzy mi się wydanie książki. To taki bonus, na który zawsze brakuje pieniędzy. Póki co, napisana, skopiowana na trzy pendriv’y (na wszelki wypadek) czeka na lepsze czasy. Może córka się kiedyś pochwali przy ludziach, że ojciec był wielkim pisarzem;) No, przynajmniej próbował…
Przeznaczyłabym na wakacje nad naszym polskim morzem Wstyd się przyznać ale moje 6 letnie dziecko jeszcze nie widziało naszego pięknego Bałtyku
Mając tyle pieniążków wykupiłabym moim rodzicom wycieczkę np. do Włoch lub Paryża. Wynagrodziłabym im trud wychowania mnie i brata. Rodzice mogliby pozwiedzać, odpocząć i zrelaksować się w pięknym otoczeniu. :)
Wydalabym na ksiazki dla dziecka, a reszta podzielilabym sie z bratem i rodzicami.
pewnie wszystkie pieniadzw wydalbym na remont mieszkania, a co do marzen – jest ich wiele, ale chyba dla mnie kazde zwiazane z jedna osoba – Jula, moja idolka nie tylko w dziedzinie spiewania :) spelnieniem marzen byloby spotkac sie z Nia, porozmawiac, otrzymac autograf i zrobic wspolne zdjecie… :)
Taka extra kasa? Od dawna nam się z mężem marzy dzień urlopu i wydanie kasy tylko na siebie. Już samo pojechanie do CH bez dzieci to luksus bezcenny, a jeszcze z kasą – ach…i przysięgam, że tym razem kupiłabym coś dla siebie – nie dla dzieciaków, jak to zawsze się kończy…i mam gdzieś, że mam mega kredyt, że nowy materac na łóżko by się przydał – kupiłabym wymarzone perfumy i extra ciuch i zjadłabym w wypasionej knajpie powolny obiad z mężem :)
Każda kaskę da się przepuścić …w Rosssmanie w dziale “Wszystko dla dziecka” szczególnie jak się na bliźnięta. Więc czy 1 czy 5 tysięcy i tak wydałbym to na pampersy ,chusteczki nawilżane i białe pyszne mleczko.Myślę,ze nawet bym nie odczuł kiedy by wypływały z mojego portfela…no cóż…życie!
Z różnych COŚ właśnie nie mogliśmy pozwolić sobie na wakacje w tym roku, dlatego też te pieniądze przeznaczyłabym nawet na najkrótszy urlop. Wybrałabym miejsce, w którym szalelibyśmy całą czwórką.
Mój Strażak 1. września skończył 30 lat. Z tej okazji kupiłam bilety lotnicze do Barcelony. Polecieć do Barcelony, zwiedzić miasto, brać udział w meczu ulubionej drużyny – Jego jedno z kilku marzeń. Niestety bilety musiałam schować do pudełka na pamiątkę. Ze względu na “pilniejsze” potrzeby związane z urządzaniem Jego nowego mieszkania, podjęliśmy dwa tygodnie temu wspólną (i chyba rozsądną) decyzję, że nasz wyjazd przełożymy na wiosnę, a bilety po prostu przepadną (przebukowanie biletu w tanich liniach lotniczych kompletnie się nie opłaca). Szczęście w nieszczęściu – jedno marzenie, czyli pięknie urządzone nowe mieszkanie, zostało spełnione. Dlatego gdybym miała 1-5tys. złotych spełniłabym to drugie i 28. listopada siedzielibyśmy na Camp Nou i kibicowalibyśmy Messiemu:)
Klubik malucha.Pełną parą – z masą zabawek,kolorowym dywanem,zapachem domu.Moje oszczędności plus extra pieniądze stworzyłyby miejsce,w którym każde dziecko będzie chciało zostać dłużej..bez łez i smutku.
Teleskop!!!!! Wiem,wiem że nie starczy ale mam trochę swoich zaskórniaków ;) Chętnie sprawdzę jak się mają ziemniaki na Marsie i jak pięknie błyszczą gwiazdy!
Pozdrawiam!
Hejocha.
Pierwszą rzeczą jaką bym zrobił gdybym miał tą gotówkę to kupiłbym mojemu synowi telefon. Z mojej wypłaty niestety nie stać mnie na to aby, syn nie był w szkole obiektem drwin. Młodzież cała z nowymi smartphonami a synek bez. Za moich czasów dało się przeżyć ale teraz ciężko. Gdy gdzieś wychodzi to kontakt bardzo ciężki. Drugą rzeczą opłaciłbym mu abonament żeby mógł korzystać z niego w 100% :)
Profesjonalne garnki do kuchni, a na starych mój mały artysta mógłby spokojnie komponować nowe utwory :)
Gdybym miała 1-5 tys. wolnych pieniędzy na dowolny cel, w pierwszej kolejności wysłałabym moją mamę na wakacje nad morze, przynajmniej na tydzień, żeby mogła w końcu odpocząć. Równolegle wynajęłabym osobę, która zaopiekowałaby się przez ten czas moją chorą babcią (studiuję i mieszkam daleko od domu, sama nie dam rady przejąć jej obowiązków), którą moja mama cierpliwie opiekuje się już 12 lat.
Jakby zostało mi trochę pieniędzy z tej kwoty, zabrałabym moją wspaniałą podopieczną z Akademii Przyszłości do stadniny koni – moja panna uwielbia konie i chciałaby zostać dżokejką, taki wypad z pewnością wywołałby jeszcze piękniejszy uśmiech na jej twarzy.
A jakby jeszcze coś zostało, wtedy kupiłabym Indeks dla innego dziecka z Akademii Przyszłości, żeby ono również mogło poczuć jak to dobrze mieć swojego prywatnego Tutora, Superbohatera, który wierzy w niego nawet jak inni już dawno przestali.
… gdyby tak móc, za cokolwiek, chociażby za pieniądze dać Jej kolejny zdrowy dzień – to oddałbym każdy swój grosz, by nie brakło tych kolejnych 24 godzin i zapału do nich.
Bo w życiu nie ma zbyt wielu chwil, tak się tylko wydaje, że jest ich na pęczki, a potem się okazuje, że czas na nas… że no jak to… tyle było jeszcze planów na wszystko…i wychodzi na jaw, jak wielkie znaczenie ma jeden dwudziestoczterogodzinny dzień.
Każdy swój cent wydałbym, by razem z Nią doceniać… łapać oddech i czuć razem z Nią i Córcią wiatr we włosach.
Na ta chwilę marzeniem moim a raczej naszym jest remont pokoju dla naszej małej księżniczki 2 letniej . W głowie pomysły są jak to zrobić czym to zrobić gdzie to kupić ile to będzie kosztowało . Teraz już tylko jedna mała kwestia kwestia finansowa
Dodatkowe pieniążki przeznaczyłabym na…Mojego męża ktory zawsze jest kiedy go potrzebuję i kiedy nie a znosi mnie z miłością i na nasze trzy kochane brzdące pełne energii jak małe psotne kociaki.Na czas tylko dla naszej rodziny!!!
Takie to przyziemne marzenie, a jednocześnie romantyczne. Jesteśmy małżeństwem 17 lat. Nie było nam dane przez ten czas wyjechać nigdzie razem. Mąż jest pasjonatem morza, a ja pojechała bym z nim, aby spełniać oba marzenia. Męża o wypoczynku nad morze, a moje aby pojechaćn gdzieś razem z nim, a nie sama z synem…
Smutne to.. Życzę takich wakacji! W dwójkę i w trójkę!
Oj taki zastrzyk gotówki bardzo bym się przydał.Mam niepełnosprawnego synka Tomaszka (4,5 roku) ma zdiagnozowany autyzm dziecięcy i obustronny niedosłuch czuciowo – nerwowy.Za takie pieniążki synka zabrałabym na 2 tygodniowy turnus terapeutyczny do Okuninki nad Jezioro Białe.Od dawna marzę aby synek uczestniczył w zajęciach hipoterapii i dogoterapii.Na co dzień jest to dla nas nie osiągalne.Koszt takiego turnusu to ok 4,5 tyś.
Gdybym miała 5 tysięcy wysłałabym moich rodziców na wspólne wakacje, ostatni raz odpoczywali jakieś 17 lat temu. Ciągle brakuje im kasy, rodzice martwią się, że nie starczy i. na bieżące wydatki, spłatę rat, mój aparat ortodontyczny. Chciałabym żeby chociaż trochę zapomnieli o codzienności i mogli się zrelaksować tylko we dwoje. Resztę kasy dołożyłabym do remontu – jest nam bardzo potrzebny albo wydała na prezenty świąteczne dla rodziców, babci, mojego ukochanego, chrześniaka i psa. A co im też się należy, ma jeszcze zdążę zarobić na swoje wakacje :)
Jeśli miałabym 1-5 tys zł gotówki wydałabym je na Thermomix i wcale nie musiałby być to najnowszy model! Kupiłabym nawet używany. Z prostej przyczyny, uwielbiam gotować i to mnie relaksuje. A takie urządzenie ułatwia wszystko, mogę zrobić więcej w krótkim czasie, a pozostały czas spędzam z rodziną i przyjaciółmi zapraszając ich na magiczną kolację przygotowaną przeze mnie i rozkoszując się tą chwilą. Ach :)
Bilet do Paryża..A potem zatopiłabym uszy w „La Valse D’Amelie”, jednocześnie oblizując łyżeczkę po crèm brûlée(mniami!).
Założyłabym czerwoną sukienkę i dała się podrywać, sama podrywając…co piękniejszych.Kupiłabym butelkę wina, bagietkę, usiadła byle gdzie i poudawała, że się jestem u siebie.
Miranda
Najpierw skakałabym z radości, fantazjowała i snuła tysiące planów na temat tego, jak rozpieszczę siebie i swoich bliskich tym “dodatkowym groszem (lego dla dzieci i nasze pierwsze wspólne wakacje).
Później zaczęłabym planować jak spożytkować ten niespodziewany dar od losu w taki sposób, by nie mieć poczucia straty, a dobrze ulokować ten kapitał.
Aż w końcu, pewnie jak zawsze podeszłabym do życia praktycznie i wydałabym je na to, co akurat najpilniejsze, czyli w chwili obecnej: fotele do biurek dla dzieci+ich nowe ubrania (zdecydowania: rosną za szybko!), naprawa auta i nowe żelazko (bo jeszcze chwila i stare zacznie modlić się o emeryturę).
Gdy byłoby już “po wszystkim”, pewnie stwierdziłabym, że pieniążki rozeszły się zbyt szybko i choć każda z zakupionych rzeczy jest nam niewątpliwie potrzebna i prędzej, czy później i tak będziemy musieli ją kupić, to w mojej głowie nadal cichutki głosik szeptałby: ech… wakacje… a miało być tak pięknie…
A witam,
30 kg klocków Lego, bo jak mawia mój syn – ,, żadna babeczka nie da Ci tego co mogą dać Ci klocki Lego (14 l.) za resztę skarpetki dla żony i córki.
oj, jak dobrze znam syndrom wybitej jedynki…;) u nas teraz to się teraz nazywa syndrom rozbitej pandy. w ubiegłym miesiącu, kiedy mój mąż dostał premię wpakował ją całą w pandę, nasze autko do krótkiej jazdy po mieście, na zakupy itp. wiekowa już była, ale w sumie kochana i jakoś ciężko było nam się z nią rozstać. potem znowu wpadła mu dodatkowa gotówka, którą odłożyliśmy na bok, jako fundusz urodzinowy dla dzieci. a dwa tygodnie temu w dość przykrych okolicznościach przyrody panda uległa całkowitemu zniszczeniu, na szczęście do końca sprawowała się jak należy i, o dziwo, nikomu nie stała się żadna większa krzywda. no, ale fundusz dzieciowy urodzinowy piorun strzelił, niewielką lokatkę piorun strzelił, trochę dołożyli rodzice i musieliśmy kupić nowy-stary pojazd, bo jednak wszędzie się rowerem nie da z dwójką dzieci;) dodatkowe 1,5k podzieliłabym. 1,2k oddałabym rodzicom, bo głupio tak mieć u nich dług, a resztę kasy przeznaczyłabym na romantyczny wieczór z mężem. tak, żeby się sobą nacieszyć, potrzymać za rękę i podoceniać, że siebie mamy, bo naprawdę niewiele brakowało.
OMG, tyle kasy?! Pewnie siedziałabym i siedziała i dumała…
A poważnie, mam takie marzenie nie-do-spełnienia, z powodów finansowych właśnie. Spakować sie zaraz po świetach BN i fruuuu do ciepłych krajów na tydzień. Wysypy Kanaryjskie mi się marzą. Tylko na to marzenie, to i 5 tys. za mało. ;)
A bardziej przyziemne: nowy aparat fotograficzny, bo nasz zaczyna szwankować.
Wolną gotówkę przeznaczyłbym na… PIERŚCIONEK ZARĘCZYNOWY dla mojej Ukochanej. Ten jedyny i najpiękniejszy, na który na razie brakuje pieniędzy.
A ja mając taką kwotę do dyspozycji kupiłabym ROWER żeby zatracić się w moich lokalno-podróżniczych pasjach i może z czasem towarzyszyć mojemu chłopakowi kolarzowi :)
Jeśli miałabym o tyleż więcej pieniędzy na swoim koncie to z pewnością wydałabym je co do grosza na operację oka. Dzięki oszczędzaniu przez ubiegłe lata mogłam pozwolić sobie na zoperowanie prawego oka, które w końcu widzi świat takim, jaki naprawdę jest :) Na lewe już niestety nie wystarczyło… Czekam więc z niecierpliwością na ten dzień, gdy będę mogła ze spokojnym sumieniem wydać te kilka tysięcy całkowicie na swoje zdrowie i to bez zamartwień, że ich później na nic nie wystarczy :)
Często o tym myślę… za dwa miesiące pojawi się w moim życiu mała kruszynka, która odwróci moje życie do góry nogami. Będzie dla mnie najważniejszą istotką na Świecie, która zmieni moje priorytety życiowe. Gdybym miała taką kasę kupiłabym wymarzony fotel bujany do pokoiku mojej córuni:)
Bez wahania każdą dodatkową gotówkę oddaję do SCHRONISKA DLA PSÓW. Tak naprawdę to te opuszczone istoty mają największe potrzeby, bo nie potrafią same zdobyć pieniędzy na własne utrzymanie, a cierpią przez nieodpowiedzialność właścicieli. To tam liczy się każda złotówka, a moje potrzeby schodzą na drugi plan. I najważniejsze, że psy kochają BEZINTERESOWNIE! <3
5 tysięcy złoty to mnóstwo pieniędzy, które z pewnością wydałabym na spełnienie swojego wielkiego marzenia o posiadaniu własnego warsztatu renowacji mebli. Jednak nie takich zwykłych zakupionych w IKEI, ale tych z duszą, które często są ozdobą babcinych strychów czy też dogorywają swojego żywota służąc jako garażowa przechowalnia złomu. Niestety na chwilę obecną, całą swoją pasję rozwijam polegając na narzędziach ojcowskich, które zbierane latami, rzadko nadają się do tak delikatnych spraw, jak meble z duszą. Dlatego też każdą złotówkę z tych pieniędzy wydałabym na szlifierki, opalarki, piły, papiery ścierne czy nożyki introligatorskie:) Jestem pewna, że tak uzbrojona nabrałabym „wiatru w żagle”, a moje marzenie wreszcie stałoby się faktem biznesowym, a nie tylko mrzonką z której korzystają znajomi ;)
Choć kupić go nie można za pieniądze,to właśnie one mogą pomóc go wywołać.
Szczery uśmiech – Dla Niego i dla Niej;dla mnie także,i dla nas.
Dodatkową gotówkę wydałabym na kurs tańca FLAMENCO !;) Mysle ze bylby to sposób na odnowienie przyjazni, realizację marzenia oraz na poprawę w związku i moglabym zaskoczyc wszystkich na SYLWESTRA!oraz zakupiłabym do tego odjazdowe szpilki i czerwoną sukienkę ;)
Dołożyłabym do invitro. Tak bardzo chciałabym mieć dzidziusia. Tylko ono mnie ratuje :( a zegar tyka.
Od dłuższego już czasu, myślę o zrobieniu czegoś dla siebie. A mianowicie chodzi mi o zainwestowanie tych pieniędzy w swój rozwój czyt. kursy na instruktora fitness, trenera personalnego. Byłby to dla mnie idealny start, dzięki któremu w późniejszym czasie mogłabym już snuć dalsze plany o własnym klubie fitness w stolicy. Czy mierzę zbyt wysoko? Myślę, że jest to realne marzenie, ale brak jedynie możliwości finansowych póki co :)
Przeznaczenie tych pieniędzy byłoby dla mnie oczywiste- po pierwsze korekcja wady wzroku, którą mam sporą, a okulary są już za ciężkie by je nosić bez przerwy. A po drugie, jeśli wystarczyłoby, wyjazd z moim ukochanym na Ibizę, którą wspomina już kolejny rok z kolei :)
Co roku,wiosną marzy mi się rower miejski,taki retro,z koszyczkiem…:)Marzy mi się spacer uroczymi,włoskimi uliczkami,w pięknej zwiewnej sukience…:)Chciałabym też podszlifować na jakimś kursie język niemiecki.Ale oczywiste jest,że przy dodatkowej gotówce wykończyłabym pokoje synów,kupiła przecudne prezenty na święta swoim bliskim,bo to uszczęśliwiłoby mnie najbardziej:)Zakupowe szaleństwo!
Świetnej jakości audiofilskie słuchawki wokółuszne. A to dlatego, że ostatnio poczułam wenę do muzyki i zakupiłam dobre klawisze. Gram rankiem przed pracą, wieczorem po pracy a czasem nawet nocą. Rodzina prosi, błaga, namawia bym przestała, ale po wydaniu oszczędności na instrument, brakuje ich już na słuchawki. Z każdym dniem słuchawki mogą być tańsze, bo za każdy dzień bez grania, domownicy zapłacą mi po złotówce:)
Gdybym miała dodatkowe pieniądze, przeznaczyłabym je na…. prezent dla mamy. W tym roku obchodzi 50 urodziny, a ja chciałabym aby były dla niej wyjątkowe i zapamiętała je na długo. Mama nigdy nie była na uroczystej kolacji, nie była u kosmetyczki, nie miała prawdziwych wakacji. Chciałabym aby którąś z tych rzeczy udało się zrealizować. A może uda się wszystkie… :)
Opowiem ci mamo co robią mrówki/pająki/auta/żaby, 8+2, Oto kot, Zęboszczotki, Wigilia Małgorzaty, Chusta babci,Biuro detektywistyczne Lessego i Mai (wszystkie części), Lato Stiny, Okularki, Różowe środy albo podróż z ciotką Huldą, My ludzie, Książka bez obrazków, Mała Nina, Pod ziemią pod wodą, Pszczoły, To jest warszawa, Animalium…… i wiele innych. No co ja poradzę, że mam całe listy książek, które chcę kupić swoim dzieciom i sobie ;-) (ale ciii)
A co tam spróbuję…
Pieniądze,te nadmiarowe, w połowie trafiły by do męża- on mądra głowa finansowa naszej rodziny na pewno by gdzieś je ulokował by rosły i rosły a druga połowa hmmmm inwestowałabym w sprzęty…
AGD
-NIEE!!!
Kupiłabym dobre rolki, lepszy rower (rowery) i największe boisko do koszykówki, siatkówki czy tenisa- dla dzieci :)))
Tak, tak bym zrobiła gdybym miała więcej kasy niż potrzeb :))
Ps. Myślałam o tym piekąc ciastka owsiane :*
Takie przyziemne marzenie mam, żeby zrobić pokój mojej rocznej córce z przytulną szarością, i orzeźwiającą miętą. Taki w którym drobiazgi tworzą klimat: plakat z pyzatym księżycem, miękką pościelą w kropki, białą półką na książki – gdzie króluje “bardzo głodna gąsienica” i tipi w którym można się schować i w świetle latarki czytać te ważne pierwsze książki. Takie miejsce w którym chce się rozpocząć swoje dzieciństwo
Ja dodatkowe pieniądze przeznaczyłabym na lustro….nie, nie jestem księżniczką kochającą swoje odbicie w lustrze ani złą macochą śnieżki. Urządzając nasze pierwsze, wymarzone mieszkanko zabrakło nam funduszy na takie luksusy jak lustro i całą resztę wykończenia łazienki (wszystko musi być na wymiar..ahhh te skosy). I tak od ponad roku mąż goli się w misce w przedpokoju, ja często wychodzę z łazienki niczym biedronka z nierozsmarowanymi kropkami z kremu, a dziecię nie widzi swoich minek myjąc ząbki. Trzymanie wszystkiego w kosmetyczkach (bo półek jakichkolwiek też brak;)) ma co prawda swój pewien kolonijny urok, jednak chętnie zamienilibysmy ten przedłużający się obóz przetrwania na normalne, domowe warunki:)
W związku z tym ze kupno działki i budowa domu póki co pozostają w sferze marzeń “kupiliśmy” ogródek działkowy tuż za miastem. Rosnące tam chwasty ciezko nazwać trawa wiec na wiosne planujemy posiać nowa, oraz stworzyć ogród- łąkę kwiatowa.. Juz widzę boso biegające dzieci chlapiące sie woda ze zraszacza i wyjadajace maliny prosto z krzaka! Te piec tysiecy pozwoliło by mi zaszaleć w szkółce z roślinami!:) i spełnić marzenie o beztroskim dzieciństwie moich dzieci.
Gdybym posiadała wolne chociaż 5000 złotych, od razu bym wpłaciła na ” siepomaga”. Chciałabym poczuć jak to jest. Często wpłacam po 10, 30 złotych , ale to nie to, co chciałabym poczuć.
A gdybym mogła cos kupić, zrobić dla siebie? To kupiłabym sobie taki talerz z Bloomingville z królikiem i poszła do kosmetyczki na manicure, bo nigdy nie byłam :)
Bilet do Włoch i wycieczka do Koloseum. Po co? Po to by tam oświadczyć się swojej dziewczynie. To miejsce jest wyjątkowe, to tam gladiatorzy staczali ważne dla nich walki więc i ja swoją ważną decyzję chciałbym tam podjąć i się z nią zmierzyć. Chciałbym żeby dziewczyna zapamiętała zaręczyny na bardzo długo.
Moim skrytym marzeniem jest…Thermomix. Wzdycham do niego w ukryciu, ponieważ gdyby mąż dowiedział się ile to cudo kosztuje, parsknąłby mi w twarz :) To fenomenalne urządzenie pozwoliłoby mi przepotwarzyć się kulinarną boginię, nie lubię gotować, nie umiem a czasem mi się nie chce. Za to chciałabym szybko przygotowywać zdrowe i smaczne posiłki, zdobyć swoje 5 prywatnych gwiazdek Michelin i żyć długo i sczęśliwie, w zdrowiu i dobrobycie. Ot co, taki luksus mi się marzy gdyby wpadła niespodziewana kasiorka.
O gotówko moja miła, gdybyś tylko ze mną była,
zaraz bym się postarała byś za długo ze mną nie została.
Dość mam sterty naczyń w zlewie więc na zmywarkę z chęcią zamieniłabym ciebie!
A jeśli szybko odejść nie będziesz chciała to i w zabieg na zniszczone ręce od zmywania bym cie zainwestowała! :):)
Gdybym miała taką gotówkę to wykupiłabym moim rodzicom wycieczkę do jakiegoś ciepłego miejsca… Taki wyjazd to ich skryte marzenie, którego nigdy nie zrealizowali, a za kilkanaście dni mają 30 rocznicę ślubu. Byłby to wspaniały prezent… ale powtarzam sobie, że jeśli tylko skończę studia, zacznę zarabiać to na bank kiedyś im ją wykupię :)
Z taką gotówką można zrobić tylko jedno: wymarzony dzień żony :)
Wysłałbym żonę na cały dzień do SPA, kosmetyczki i fryzjera, a potem zaprosił na romantyczną kolację. Niech ma coś od życia, a nie tylko praca i praca i dzieci i praca. Należy się jej i myślę że takie zagospodarowanie dodatkowej gotówki jest jak najbardziej słuszne i zapamiętalibyśmy to na długo :)
Pozdrawiam serdecznie! Kuba
Ja bez zastanowienia otworzylabym sale zabaw dla dzieci. Wiem, ze taka ilosc pieniedzy nie wystarczy, ale pokrylaby chociaz czesc, a reszte jakos bym skabinowala :) Tu gdzie mieszakam i w okolicy nie ma zadnych atrakcji dla dzieci. Jest jeden plac zabaw, ale wola o pomste do nieba. Piasek nie zmieniany chyba od “x” lat, a na drabinki i inne przyrzady strach wpuscic dziecko. Z wyksztalcenia jestem pedagogiem i psychologiem i z tego co mi wiadomo otworzyc taka sale zabaw bym mogla i chetnych na pewno by nie brakowalo, ale te pieniadze…ehh
Gdybym na koncie odkryła taką niespodziankę, od razu zaczęłabym rezerwować bilety na najciekawsze spektakle teatralne w całej Polsce! W Teatrze można się odprężyć, dobrze bawić, a często uśmiać do łez! Zafundowałabym sobie i mężowi wiele miłych wieczorów ze sztuką, na co w życiu codziennym, mimo ogromnych chęci, niestety nie zawsze starcza środków. Nasza miłość do Teatru powstała już od pierwszego spektaklu!
Gdybym posiadała dodatkową wolna gotówkę wydałabym na wymarzoną podróż do Paryża.Jak by coś zostało po tym wyjeździe bo pewnie też nie mogłabym się oprzeć zakupom w tym miejscu poszła bym do spa na relaksujące zabiegi.
Wybór jest prosty – oczyszczacz powietrza! Żyjąc w najbardziej zanieczyszczonym mieście w Polsce i mieście będącym w europejskiej czołówce pod tym względem, takie urządzenie jest nam po prostu potrzebne. Mimo dbania o środowisko i zdrowego trybu życia, nie mamy za bardzo wpływu na stan naszych dróg oddechowych. Wyjazdy w góry czy po prostu “na łono natury”, inhalacje, ograniczony czas przebywania na spacerze (brzmi jak absurd, ale dla naszego zdrowia, wolimy w tym tygodniu nie wychodzić z domu!), maseczki antysmogowe, to nadal trochę za mało. Wiadomo, przyczyn zanieczyszczeń jest wiele, nie od razu je pokonamy, ale oczyszczacz na pewno poprawiłby stan naszego domowego powietrza, a co za tym idzie, naszego zdrowia, bo permanentny ból głowy i oczu doprowadza nas – rodziców, do stanu na pograniczu wściekłości, bezradności, obłędu, a córeczkę – do alergii czy nawet astmy (diagnoza pediatry). Najpilniejsza potrzeba/największe marzenie – czyste powietrze, przynajmniej w M4!
Gdybym ja miała taki problem i “diagnozę od lekarza”, ze mój synek jest chory przez to, ze w domu cos jest nie tak to chodzbym miala zebrac albo kredyt wziac to bym to zrobila. Co z ciebie za matka , ktora doprowadza swiadomie juz teraz do chorob dziecka bez zmiany niczego i grzebie w internecie nad konkursami?! Nie masz co robic , chcesz wygrac i jak wygrasz to dziecku i rodzinie pomozesz!!? Dziwne!
Rozumiem moge, ze przeprowadzka rzecz klopotliwa, ale zeby nie zadbac o to niby marzenie… Nie chce sie wierzyc!!!
Moim największym marzeniem jest kupienie prezentów dla najbliższych pod choinkę.W naszym domu nie praktykuje się tej tradycji z powodu braku funduszów a to takie pięknie,że można kogoś obdarować skromnym prezentem w ten szczególny dzień,kiedy za oknem śnieg,w domu pachnie barszczem i choinką a miłość i radość unosi się w powietrzu:)Zawsze oglądam filmy świąteczne ,gdzie rodzina obdarowuje się prezentami i marzę,że kiedyś u mnie też bedą takie święta.Pozdrawiam:)
Gdybym miała…Gdybym miała potrzebną gotówkę sięgnęłabym po marzenia(które ,z jakichś powodów ciągle były odkładane na pózniej). Może wybrałabym się do PORTUGALII, gdzieś w pobliże Algarve-Lagos delektując się cudownym wybrzeżem, ciepłymi plażami i ciepłą wodą Atlantyku. Może byłaby to PULA w Chorwacji pełna historycznych wspomnień w Koloseum i wspaniałych miejsc nad Adriatykiem. A może Grenada w HISZPANII, gdzie mogłabym spacerować wąskimi ulicami miasta…I jeszcze Cypr i Alpy i Norweskie fiordy – we dwoje.
Jest jedno miejsce gdzie pachnie trocinami, terpentyną i czymś podobnym do mchu,ściany są w kolorze cynamonu,panuje tam bezkresna cisza,poczucie głębi.
Jest stare, wytarte linoleum, japoński wachlarz na ścianie,wkrętarki, wyżymarki, drewno, metal i scyzoryk.
Uciekam tam po pracy,cholernie uzależniona,ubieram stary fartuch, na mankietach widać monogram wyhaftowany czerwoną nicią – i tam odpływam.
Maluję kolejny obraz, szlifuje deski pod stolik nocny – moja pracowania,tak mnie uzależniła, że spałabym tam, jadła, była 24 h.
Za każdy grosz wyremontowałabym to miejsce (wciąż to robię)dokupiła sprzęty tnące i szlifujące – przecież to moje hobby i w sumie…życie!
Zosia
Kupiłabym budy i karmę dla schroniska w swoim mieścia oraz dla stwowarzyszenia, które pomagają naszym zwierzakom przetrwać zimę. Tuż przed znalezieniem tego konkursu przeglądałam facebooka i trafiłam na wydarzenie STOZU ze świętokrzyskiego, że potrzebują pieniążków na nowe budy. Tak bardzo kocham zwierzaki i tak bardzo chciałabym móc tam iść i przywieźć kilka nowych ocieplanych bud dla psiaków i jedzonka dla najbardziej potrzebujących. Staram się jak mogę, ale takie dodatkowe 1-5 tys. zł dałoby nowy domek dla kilku lub nawet kilkunastu zierzaków. A cała reszta jest już niepoliczalna jak fantastycznie czułabym się ja oraz ludzie i psiaki którym bym pomogła. Takie oto moje marzenie <3
Ta suma nie wystarczyłaby na moje marzenie, dlatego że muszę je zrealizować dając coś od siebie, ale mogłaby się przyczynić do startu realizacji tego o czym marzę :)
A mianowicie miałabym w końcu tak zwaną dodatkową gotówkę na kursy kosmetyczne ze zdobienia paznokci :) TAK może i banalne, ale chcę być stylistka paznokci !!! Na szkolenie wydałabym te pieniążki <3
Thx i pozdrawiam :) :*
Gdybym nagle odkryła na koncie jakieś dodatkowe pieniądze od razu wykonałabym telefon do mojego teścia “tato przyjeżdżaj jutro do nas jedziemy na paralotnie- bez wymówek”. Od kiedy z mężem przeprowadziliśmy się w góry mamy z teściem marzenie pooglądać naszą okolicę z lotu ptaka, niestety do tej pory się nie udało. Resztę pieniędzy bez wyrzutów sumienia wydałabym na dodatki, na które zawsze brakuje pieniędzy- kolorowe puszki do szafek kuchennych (nie cierpię tych pootwieranych, nieestetycznych opakowań), miękka narzuta na łóżko i kolorowe poduchy, śliczne drewniane skrzynie na zabawki zamiast tych plastikowych. Takie przedmioty, które nie są niezbędne do życia, a jednak umilają naszą codzienność. Będąc 100% szczerą na pewno wygospodarowałabym też troszkę tych pieniędzy (naprawdę tylko troszkę) i kupiłabym jakiś prezent dla naszej córeczki- takie moje uzależnienie, z którym nie będę walczyć:)
A ja bym kupił mojej Żonie torebkę Michela Kora na którą choruje od dawna a zawsze są inne potrzeby i wydatki. Już widzę Jej uśmiech na twarzy.
A ja bym kupił mojej Żonie torebkę Michela Korsa na którą choruje od dawna a zawsze są inne potrzeby i wydatki. Już widzę Jej uśmiech na twarzy….
Ja niespodziewane 5 tysięcy złotych wydałabym na wykończenie poddasza. Od 10 lat próbujemy skończyć te pomieszczenie i co rusz brakuje pieniędzy :( A ja mój wymarzony pokój mam zaplanowany w każdym detalu chyba od 7 roku życia, kiedy tato dopiero pokazywał nam plany nowego murowanego domu, który nie groziłby zawaleniem przy każdej porządnej burzy :) Ale chyba nic z tego nie wyjdzie – za rok kończę studia i trzeba będzie myśleć o własnym domku i cała impreza zacznie się na nowo^^
Taka kwota byłaby w sam raz na spłatę mojej karty kredytowej w Pekao :-). A za resztę opłaciłabym mojej córce pobyt w sanatorium, żeby w końcu przestała łapać te okropne przeziębienia.
Podobnie jak Ty, Marleno, jestem dyrektorem ds. rozwoju własnych dzieci, dlatego dodatkowe pieniądze najchętniej zainwestowałabym w siebie, żeby być jeszcze lepszą mamą. Marzą mi się studia podyplomowe w Instytucie Literatury Polskiej UW – Literatura i książka dla dzieci i młodzieży wobec wyzwań nowoczesności. (Czy wiesz, że zajęcia o poezji prowadzi prof. Joanna Papuzińska – ta sama, która napisała najukochańszą książkę mojego dzieciństwa „Nasza mama czarodziejka”?!). Wisienką na torcie byłyby oczywiście zakupy w ulubionej księgarni internetowej. Na marginesie dodam, że liczba książek w schowku dorównuje liczbie skarpetek, które na przestrzeni kilku lat spędzonych z nami pod jednym dachem straciły w nieznanych okolicznościach swoje drugie połówki.
Jeden bilet kosztuje siedem stówek, siedem biletów zatem idealnie mieści się w wyznaczonym limicie. To cena za podróż z berlińskiego lotniska na Maderę, krainę wiecznej wiosny, której uroki poznał już Piłsudski i Churchill. Ostatni rok był czasem moich wyzwań, a że z natury jestem panikarą, moi najbliżsi nie mieli ze mną łatwo. Chciałabym im podziękować i spędzić z nimi zimowy tydzień na wiosennej wyspie. Będzie wspaniale – mam nadzieję jedynie, że nie będzie tam wpadek jak u rodziny Griswoldów :)
To za duża kwota żeby ją roztrwonić,a z za mała żeby odmieniła całkowicie moje życie. Więc za dodatkowa extra kasę kupiłabym córce Konika Polskiego! To jej marzenie. A Mikołaj tuż tuż….myśle że oszalałaby na jego punkcie. A ja i tak codziennie w stajni spędzam długie godziny więc jeden kuc więcej nie zrobiłby mi różnicy. I sianka by starczyło:)
W tym roku ukończyłam studia filologiczne ze specjalizacją translatorską i stawiam pierwsze kroki w zawodzie tłumacza. Kompetencje mam, słowniki mam, dobrego latopa również, nawet niewielkie doświadczenie także. Brakuje mi jedynie dobrego programu wspomagającego tłumaczenia, a jest to wydatek rzędu nawet kilku tysięcy złotych. Bez zastanowienia pieniądze przeznaczyłam właśnie na zakup takiego oprogramowania.
Kiedy byłam dzieckiem, zawsze lubiłam przesiadywać w kuchni. Mogłam godzinami rysować na skrawku blatu, przysłuchując się rozmowom nad wyrastającym drożdżowym, łatanymi po raz kolejny podwórkowymi spodniami czy skrupulatnie uzupełnianym przez mamę zeszytem z wydatkami. Chciałabym, żeby i moje dzieci za wiele lat z czułością wspominały rodzinny stół, przy którym nie tylko się jadło, ale również czytało, grało w planszówki, układało puzzle, odrabiało lekcje i pracowało. Wspólnie. Do szczęścia potrzebujemy: 1) nowej mocniejszej lampy, bo ta, którą mamy, daje za mało światła, 2) świątecznej zastawy, z której korzystalibyśmy każdego dnia, bo… dlaczego nie!, 3) zapasu książek, puzzli i gier.
Jesień jesień chandre niesie…więc kupiłabym 10opakowań lodów czekoladowych,zaszyła się przed tv(tak żeby dzieci nie widziały) i wcinała lody przed jakąs komedią romantyczną….
Gdybym miał 5 tysięcy złotych bez wahania przeprowadziłbym remont kuchni (o którego żona prosi mnie już od kilku lat) . Plamy z dymu na suficie (po mojej próbie gotowania),poplamione ściany pomidorami (efekt niedomknięcia blendera przez starczą córkę ) itd . Najpilniejsza jednak jest wymiana zastawy i sztućców -oszczypane talerze, z pęknięciami i uszczerbkami są bardzo niebezpieczne (sam ostatnio wraz z obiadem zjadłem nieco talerza) .
Pięć tysięcy to dla mnie ogromna kwota . Najbardziej pilny jest dla mnie remont kuchni, która jest naprawdę w opłakanym stanie . Brak jej nie tylko wyglądu (bo jest strasznie zniszczona ) ale także niezbędnego wyposażenia . Cóż … może kiedyś … Może … Kto to wie . Na razie brak funduszy … Lecz… Ehhh
Moja wyobraźnia uwielbia świat Stephena Kinga…. kiedy otwieram książkę, gdzieś między kartkami gubi się cała rzeczywistość, a mój umysł jak zaczarowany kręci się po tym niezwykłym, nierealnym świecie. Dodatkową gotówkę przeznaczyłabym na spełnienie mojego marzenia o posiadaniu kolekcji książek Mistrza. Cała kolekcja pachnących książek… pachnących emocjami… czytelniczymi przygodami… No dobrze, przyznaję: część gotówki przeznaczyłabym na półeczkę… bo książek nigy dość… tylko czasem półek brakuje ;)
Ja marzę o tym, żeby zmienić pracę, ale nie mam odwagi z niej zrezygnować…boję się, że zostanę na lodzie, bez kasy (z tego, co dostaję nic nie da się odłożyć) i z rozpoczętym biznesem, który albo się opłaci albo nie. Trochę kasy porzydałoby mi się, aby mieć zabezpieczenia w razie “w” no i poczuć się pewnie w realizacji marzenia :)
Choć potrzeb mam tysiące to marzy mi się by choć raz w życiu móc bezkarnie roztrwonić pieniądze!! Tym razem nie chce racjonalnie mebli kupować, być przewidywalną i wakacje planować, rozsądnie inwestować czy wielkodusznie komuś podarować. Odkąd dzieckiem byłam o jednorazowym szaleństwie zakupowym marzyłam. Poczuć się jak GWIAZDA- to była by do końca życia nie zapomniana jazda!! Bez wyrzutów sumienia i bez debetu na koncie to były by cudownie wydane PIENIĄDZE
Kurcze..wyjdę na żmije i jedzowatą matkę..ale cóż – muszę skrobnąć parę słów..no muszę!#zlamatka#potworniematka#matkazmija#
Za wszystko,za całe 5 tysi kupiłbym SOBIE -WYNAGRODZENIE!
Za bycie matką trójki,matką – która wstaje pierwsza a kładzie się ostatnia,nosi jedno całą noc na rękach (aby lepiej oddychało bo ma katar) z drugim będzie układać klocki zanim wzejdzie słońce ( bo ma takiego bzika) trzeciej upiecze ciasto na urodziny – choć piec średnio potrafi.
Należy mi się i dlatego kupiłbym sobie dużo wspaniałości ( perfumy,ciuszki,szminkę i książki) bo przez ostatnie 10 lat wydaje każdy grosz nie na siebie,kurde mole!
Nazywają mnie kurą domową lub twierdzą, że poświęcam za dużo siebie dla swoich dzieci – a ja im mówię – kiedyś sobie odbije i ta ekstra kasiorka to byłoby właśnie to!!!
Wydałabym je na sprawienie radości tym, którzy nie mają powodów do uśmiechu. Odnalazłabym kilkoro smutnych dzieci i dorosłych i zapytała, jakie są ich marzenia, a następnie spróbowała je spełnić. Karma wraca! :)
Na wakacje na Malediwach bo podobno za kilka lat maja zniknąć z powierzchni Ziemi. A żyć i nie być w Raju… :-)
Moim największym marzeniem jest wraz z mężem i córcią odbyć pierwszy w życiu “lot balonem” . Nie raz obserwujemy jak ludzie wznoszą sie wysoko i z zazdrością patrzymy . Czemu ? By choć na chwilę oderwać się od ziemskich problemów, by pokochać życie i w końcu choć na chwile wyłączyć myślenie i oddać się błogiej chwili przyjemności !
Nie wydałabym na to dużo, bo nie kosztuje to “fortunę” , jednak przy co miesięcznych opłatach, rachunkach nie stać mnie na takie “wypady” choć całą rodziną bardzo byśmy chcieli !
Największym moim marzeniem jest widzieć co dnia uśmiech na twarzy mojej rodziny -jest to dla mnie bezcenne ! Kupić tego nie mogę . Ale gdybym mała choć tysiąc złotych które mogłabym roztrownić na “cokolwiek” to bez wahania użyłabym tych pieniędzy by spełnić nasze wspólne , rodzinne marzenie (wiem, że wiele Pań kupiło by sobie ubrania,kosmetyki) , lecz dla mnie ?Ważniejsze jest szczęście rodziny niż swoje ! Ja poczekam … Pozdrawiam Edyta, edka767@gmail.com
Gdybym miał 1,5 tysiąca gotówki to zabrałbym żonę i córkę do krainy, gdzie czas spędza się tylko na zabawie, rzeczki płyną czekoladą, a krzewy kwitną cukierkami (które można pożerać bez opamiętania!). Gdzie wzmacniają się rodzinne więzi, gdzie nikt nie cierpi na brak czasu i wszyscy ćwierkają ze szczęścia.
Problem polega na tym, że taka kraina nie istnieje – niestety, ale nic straconego, bo mając kilka groszy przy duszy zorganizowałbym żonie i córce wyprawę nad nasze ulubione jezioro, gdzie sam stworzyłbym krainę miodem płynącą :) Na drzewach powiesiłbym ulubione cukierki, termos napełniłbym po brzegi gorącą czekoladą, a w tle puściłbym relaksującą muzykę przy, której miło spędzalibyśmy czas przy ognisku smażąc kiełbaski – chwila radości gwarantowana :))
Kupiłabym laptop, bo od pół roku mam zepsuty komputer i jestem zdana tylko na komórkę… A wiadomo, na komórce nie jest możliwe zrobienie wszystkiego tak, jak na komputerze… To mój mus i moje marzenie. Nr 001.
W rankingu moich marzeń to jedno ciągle ląduje na szarym końcu ,spychane przez inne cwańsze , praktyczniejsze , realniejsze i oscylujące bardziej w okolicach potrzeb . Ja jednak mocno wierzę ,że któregoś dnia trafia mi się frajerska gotówka , spada na mnie znienacka jak kleks spod ogona przelatującego nad moją głową gołębia i nareszcie staję się posiadaczką maleńkiego kawałka magicznego świata Dariusza Milińskiego :) Może ten …?
Mam dwie, maleńkie, takie tycie- tycie potrzeby: moc uśmiechu, optymizmu i wielka garść spokoju. Swój pierwszy zakup podarowałabym…swoim koleżankom z pracy, bo wiecznie mają kwaśne miny- a to deszcz pada, a to wiatr wieje, a to dzieci na lekcjach gadają, a to łobuziaki prac dowmowych nie odrabiają. Jednak jestem też egoistką i pomyślałam o sobie. Ten spokój to moje najpilniejsze pragnienie. Tylko gdzie ja znajdę sklep, co uśmiech i spokój oferuje. Może Ty Mamo Maków (Czarodziejko Uśmiechu i Nadziei) znasz odpowiedź na to pytanie? :)
Od trzech lat wiem na co potrzebne mi są te pieniądze. Na zbudowanie altany na działce. Uwielbiamy nasz ogród za miastem ale nie mamy ani gdzie schować narzędzi, ani ukryć się gdy dopadnie nas deszcz. Mając takie pieniądze na pewno starczyłoby na zbudowanie małej altanki, w której będzie można się schronić i wygospodarować miejsce na narzędzia. A wiosną zapraszamy na ognisko. Pozdrawiam!
Wiem że to głupie i aż wstyd się przyznać, ale ani ja, ani mąż, ani tym bardziej nasze dzieciaczki nigdy nie byliśmy nad rodzimym morzem… W zasadzie to jeszcze nigdy nie byliśmy na wspólnych wakacjach… Zawsze coś, zawsze są ważniejsze wydatki… Dlatego bez zastanowienia odpowiadam że te dodatkowe pieniążki przeznaczyła bym na wakacje z moją rodzinką :)
…na bilet w podróż w odległą, dziką stroną świata, w miejsca niedotknięte ręką człowieka, którymi można cieszyć z ukochanym – czyli do Australii. Zwiedzalibyśmy Melbourne i Sydney oraz zachwycali się pięknem i dzikością Tasmanii. Zobaczylibyśmy miejsca, które wycisnęłyby z nas łzy wzruszenia – widok czystego, błękitnego oceanu oraz piękne plaże, gdzie moglibyśmy usłyszeć charakterystyczne dźwięki wydawane przez różnobarwne ptaki, które przelatywałyby nad naszymi głowami. Wieczorami oglądalibyśmy niezwykłe zachody słońca na Urulu trzymając lampkę wina w ręce. Byłoby to dla nas niesamowite uczucie, poczulibyśmy magię tego miejsca i nigdy nie chcielibyśmy wracać..
Marzenia!!!!! :D
Gdybym poczuła w swoim portfelu ZASTRZYK gotówki, dostałabym białej GORĄCZKI. Co ja pocznę z taką sumą? Nigdy nie miałam przy sobie więcej pieniędzy niż 1200 zł , które w mgnieniu oka rozpływały się w mgnieniu oka jak LEKARSTWO w organizmie .
I tak właśnie gdyby postawiono mi DIAGNOZĘ “Jutro dostanie Pani 5000 zł do wydania na co tylko dusza zapragnie” , to padłabym chyba na ZAWAŁ . Na co bym je wydała ? Na początek kupiłabym CIŚNIENIOMIERZ bym mogła mierzyć parametry gdy CIŚNIENIE mi podskoczy . Ponadto pomogłabym córce w przygotowaniach do ślubu, a może kupiłabym oryginalny i niebanalny prezent ślubny ?
Jak każda mama chcę by moje dziecko było szczęśliwe , i by nie CHOROWAŁO na niedostatek ! ZASTRZYK gotówki przydałby się na pewno, zwłaszcza teraz, gdy wydatki szykują się jeden po drugim a … wypłata stoi w miejscu, podczas gdy ciągle za coś trzeba płacić … Takie życie ! Pozdrawiam Maria, 56manka@gmail.com
Na podróże małe a nawet te duże…Nieważne gdzie, ważne że moglibyśmy cieszyć się sobą, że spędzilibyśmy ze sobą czas. Czas uśmiechu, radości, czas naszych wspólnych chwil. Czas, który mielibyśmy tylko dla siebie z dala od codzienności. Bo przecież najcenniejszą walutą jaką możemy dać dziecku to nasz czas…
Na remont sypialni (odświeżenie koloru, wymiana mebli), jedynego kącika w domu teściowej, w którym jest cząstka mnie. Sypialni, w której od 20 lat wegetujemy wraz z mężem, gdzie spędzamy większość wolnego czasu, gdzie pozostawione są Nasze najpiękniejsze wspomnienia, chwile radości, a także smutku, ulubione pamiątki i mnóstwo pozytywnej energii…
Mając kilka tysięcy w portfelu, bez długów do oddania, które narastają z miesiąca na miesiąc…bez opłat za prąd, gaz, wodę, co to niby potrzebne są koniecznie do życia, a nie wiem co, za ile zużywam…Wiem co bym zrobiła…Zorganizowałabym największą rodzinną wigilię, z robiącymi hałas dziećmi…Wysprzątałabym mieszkanie, założyłabym najładniejszy obrus i wzięła się za gotowanie :)) ot tak, po prostu…takie małe marzenie, które ostatnio spełniło się kilkanaście lat temu, jak jeszcze żyła moja mama…ale to i tak niewiele, bo później znów praca, obowiązki…a ja tak kocham spędzać czas w rodzinnym gronie <3
Sugerowałbym zakup ekspresu do kawy, dobrego ekspresu do kawy – moja Pani bez tego ustrojstwa jest całkiem nie do życia, jeśli pierwsza filiżanka dobrej kawy nie jest podana rano straty w ludziach (i uczniach) idą w dziesiesiątki, przynajmniej…
Bez kawy nie umie: znaleźć całych rajstop, pomalować oka, nie wie, gdzie powinniśmy iść na spacer (mam różne toalety, w środę idziemy Bukowską, ale ona bez kawy nie jest tego w stanie zapamiętać…), pomijam fakt, że w zeszłym tygodniu prawie przypięła do smyczy kota, ok, nie lubię gnojka, już miałem nadzieję, ze może się chce go pozbyć, ale nie, ona po prostu POMYLIŁA GO ZE MNĄ…
Najbardziej żal mi dzieci – uczy w szkole – nie, żeby się jakoś do tego nadawała, nie z jej brakiem empatii, ale bez kawy???
Bez kawy na moje jest POTWOREM, aż dziw, że się nam kurator nie pałęta pod drzwiami, przynajmniej nie wyczułem – być może chodzi o jakieś znajomości.
W każdym razie lepiej, żeby nie przesadzała i te robotę miała, brak pracy to brak kasy, a ja jednak przyzwyczajony jestem do dość komfortowego jedzenia i nawykły do pewnych luksusów, lepiej po prostu nie ryzykować – stąd nie wyobrażam sobie dnia bez filiżanki dobrej kawy z niezłego ekspresu, ponieważ jej (kawy) brak może zachwiać moim bytem powszednim, być może brzmi to górnolotnie, ale bardzo bym tego nie chciał – pewne standardy należy po prostu zachowywać – Labrador Leon…
Gdyby taka suma – nieważne czy 1 czy 5 tysięcy – znalazła się w mojej “realności” od razu skoczyłam w otchłań internetu poszukując biletu na Florydę (w końcu nawet tysiąc złotych to byłaby już jakaś jego część i tysiąc złotówek mniej na drodze do realizacji marzeń:). A na Florydzie podróż przez Most 7-milowy z zachwycającym błękitem (przynajmniej na pocztówkach;) Zatoki Meksykańskiej z jednej strony i oceanem z drugiej… przestrzeń, wielki błękit, turkusowa poświata, róże i czerwienie ostatnich promieni zachodzącego słońca z masztem statku przepływającym w momencie gdy wielka słoneczna kula dotyka tafli wody na horyzoncie… Tak, chciałabym przekonać się czy kiczowate pocztówki z Florydy poddawane są retuszom czy po prostu tak to wygląda… A co do pieniędzy – po opłaceniu biletu (lub jeszcze przed jego opłaceniem;) byłyby już pewnie wydane więc czekałaby mnie perspektywa nocowania pod gołym niebem na piaszczystej plaży i kołysanki śpiewane przez fale oceanu… Z tego błogostanu mógłby chyba mnie tylko obudzić orzech kokosowy spadający na głowę;) bo z takim marzeniem, to pewnie na głowę upadłam – ale co tam, nie ma jak upadła (na głowę;) kobieta z głową pełną marzeń;)