Na czym polega praca blogera?
To niełatwy zawód, który można wykonywać tylko kochając blogowanie, posiadając ta niespożytą energię, pokłady pasji
Blogowanie początki
Od ponad dwóch lat jestem blogerem. Od 28 miesięcy nasiąkam tym światkiem, który stał się zawodowo moim domem. Wszystko co tu się dzieje jest już dla mnie naturalne i logiczne. Znam mechanizmy działania blogosfery, blogowania, zarabiania. Wiem ile zajmuje mi to czasu i jak wpływa na moje życie.
Ja to wiem. I wydaje mi się logiczne, że wy powinniście to wiedzieć.
Taki syndrom kobiety, która uważa, że chłop “powinien się domyśleć”…
A często, gęsto okazuje się, że ludzie nie mają pojęcia co tak naprawdę robię.
– Pani zawód wykonywany?
– Bloger.
– Blo-co-słucham? – Pani w okienku patrzy na mnie jakby przyznała się, że jestem ekshibicjonistą. Choć nie, to w sumie miałoby jakąś część z prawdy. Więc może widzi we mnie seryjnego mordercę? Widać, że bije się z myślami czy to skomentować sarkastycznie (tylko jak, jeśli nie ma pojęcia ‘co to je’). Jej babska natura wygrywa i pyta.
– A da się na tym zarobić?
– Da.
Tu pani zmienia się w przyjacielską sąsiadkę i kiwając głowa mówi:
– Wy, młode to teraz takie sprytne…
Koniec końców nie wie o tym co robię nic a nic. Ale na przerwie kawowej zapewne chętnie podzieli się swoją nowo nabytą wiedza z panią Hanią z sekretariatu.
Różne rzeczy o sobie słyszałam. Intencje były także wielorakie. Od chamsko – prostackiego “bawisz się za pieniądze męża”, przez filozoficzne “pokazujesz te rzeczy, żeby się dowartościować”, polskie “ma kasę i się chwali” lub “nie ma kasy i się chwali” po praktyczne “jak masz TAKĄ pracę to może mogłabyś zrobić … (i tu lista prac dodatkowych)”. Bo jak powszechnie wiadomo taki bloger to leży pachnie, pije kawkę i wstawia selfie.
Ile zajmuje blogowanie ?
Jakoś dziwnie mi się wydaje, że między wierszami pisałam to z pierdyliard razy. Że czasu brak, że z niczym się nie wyrabiam, że pędzę. Ale pewnie połowa uznała to za kokieterię.
Wiec rozłóżmy mój dzień na czynniki pierwsze.
Wstaję rano, ubieram dzieci, szykuję je do p-kola, robię śniadanie, ubieram im kurtki, buty i odprawiam w siną dal. Następnie jem śniadanie, (czasami nawet!) myję się i szykuję.
Około 9 mogę zaczynać pracę. Parzę kawkę, rozsiadam się w fotelu, zakładam ręce za głowę i marzę.. o tym co zaraz napiszę… Mam 6 godzin na slow blogging..
[zgrzyt!]
Oh wait! Przecież pracuję z domu! To tak jakbym nie pracowała wcale. Biegnę wstawić pranie, szybko wrzucam naczynia do zmywarki. Nogą spycham porozrzucane piżamy dzieci. Ścielę łóżka, sprzątam ze stołu, ustawiam porozwalane buty. Ok, jest lepiej. Pralka buczy, zmywarka huczy. Teraz mogę oddać się pracy.
Od czego by tu zacząć?
Może zacznę od tego, że dni dzielę sobie na “te z postem” lub “te bez niego”. W tym pierwszym dniu robię wpis, obrabiam zdjęcia, dodaję zapowiedź na FB. W tym drugim nadrabiam mailing, pw, robię zdjęcia i przygotowuję przyszłe pomysły na posty.
Dzień z postem
Pierwszy dzień jest prosty i przyjemny. Jako, że mam świadomość, że jest pomysł na wpis, są zdjęcia, a tekst jakoś się potoczy. Po dwóch latach wiem, że każdy “poeta” ma lepsze lub gorsze dni, ale kiedy robi się coś systematycznie i często, zawsze się uda. Jakoś…ć.
Obrabianie zdjęć zajmuje mi od 1 do 3h. Zaczynając od sortowania, przez wybieranie pojedynczych, obrabianie, robienie kolaży, zmniejszanie, po wrzucenie do wpisu, dostosowanie i zapis szkicu.
Potem tekst. Tu bywa różnie. Fala weny lub stękanie. Od 15 minut do nieskończoności ;). Potem kopiowanie tekstu do posta w którym już czekają zdjęcia, poprawki, opis ubrań, znalezienie linków do ciuszków i odesłanie korektorowi.
Następnie publikacja. Poprawki po publikacji. Zajawka na FB. I… OMG czas wyjąć pranie, zrobić obiad, ogarnąć szafy dzieciaków, jechać po opony, kupić cegiełkę na elewację, dopilnować robotników, z małą do lekarza, o 16 zajęcia dodatkowe, fryzjer, wizyta dziadków itp.
Dzień bez postu
Nadrabianie mailingu. Szmag! 945934875938 wiadomości. Jak to się kurde stało? Przecież codziennie staram się coś odpisywać. 32984039 jest od agencji. “Podaj cennik, napisz jak mogłaby wyglądać współpraca, zrób z nami strategię, jakie masz wolne terminy na rok 2026?” Ok.. idzie dziarsko. Może nie wylewnie, nie namiętnie, ale do przodu. Potem maile od czytelników. Od “umrzyj i skończ bredzić” przez “kocham Cię, zostań prezydentem”, po “jakiego szamponu używasz?”, “zmierz mi wkładkę w kaloszach Hunter.. teraz bo stoję na w sklepie”.. (patrzę na datę.. sprzed m-ca.. ciekawe czy wciąż tam stoi? ;)).
Potem “pomóż mi wybrać prezent na urodziny/święta/chrzciny/dowolne dopisz, dla 2/3/4/5/6/7/8/9/10- latka”. Nigdy nie mogę pojąć jak obca osoba miałaby wybrać prezent dziecku którego nie zna? O.o Najcięższe są maile typu “moja historia”. Je szanuję najbardziej ale te mają to do siebie, że są tak długie, że nigdy nie mam na nie czasu. Ofc nie czytając ich czuję się jak shit, więc oznaczam je gwiazdką i obiecuję sobie nie tyle je odczytać ale także odpisać.. Nawet jak miałoby się to stać po 5 latach. Robię to prawie zawsze. Uhh i na koniec znowu klasyka “pomóż mi wybrać strój na wesele dla syna/zimową kurtkę/kalosze/parasole/szkołę/mieszkanie/kraj/planetę” …
Kiedy nie mam już sił i oko zaczyna mi latać, biorę się za pw. Tam mamy podobne historie tylko w duchu bliskiej znajomości a nie “paniowania”. Potem komentarze. Uhhhh..
I jak w dniu z postem, gdzieś tu zaczyna mi się załączać real life matki – żony i kurki domowej.
Zdjęcia na bloga
Gdzieś w tym wszystkim jeszcze robię zdjęcia, jeżdżę z młodymi na wycieczki, wybieram ubrania, przygotowuję kolaże, inspiracje, jeżdżę na eventy i robię miliard innych aktywności, bez których blog by nie istniał.
O 15 mam tę moc i dzieci w domu, więc tu zazwyczaj znikam z e-przestrzeni. Pojawiam się jeszcze na chwilę po południu lub wieczorem kiedy PT ma godzinę którą spędza sam na sam z dziećmi.
Więc jeśli ktoś mi pisze, że w tych kilku godzinach które mam wolne i w których pracuję, powinnam robić coś jeszcze to pęka mi żyłka.
W idealnym świecie w którym idę do biura na 8h. i nikt nie oczekuje, że kiedy mąż/dzieci wrócą do domu to będzie czyściutko i pachnąco, a na stole parujące 6 dań i deser z wisienką, w idealnym świecie w którym to nie ja zostaję z młodymi, zawsze kiedy są chorzy, kiedy to nie ja pilnuję budowy, załatwiam wszystkie sprawy (bo mąż nie pracuje w naszym mieście i w czasie kiedy można załatwić cokolwiek, jego po prostu nie ma). Tak, w tym idealnym świecie byłabym doskonałym blogerem i miałabym czas na wiele pobocznych projektów. Ale kurde to nie jest idealny świat! I uwierzcie mi na słowo, gdyby to była “normalna” praca… taka z szefem i grafikiem, to wyleciałabym na zbity pysk po miesiącu. Taki ze mnie “pracownik roku”.
Blogowanie, a zarobki
Wiemy już że pracuję. Wiemy także, że o dziwo, ta praca zajmuje jakiś czas. No ale hola hola. Co to za praca jak nie wiadomo kto, jak i ile tobie płaci?
Wiosną spotkała mnie taka sytuacja. Osoba, która teoretycznie miała dobre intencje, w głębi serca mnie nie szanowała, bo uważała, że bloga prowadzę tylko dlatego, żeby “pochwalić się swoją zamożnością”. Serio czy są na świecie aż tak próżni ludzie?
Blog to moja praca. Taka z wynagrodzeniem. Być może tymi słowami zrujnuję czyjś świat ale muszę powiedzieć to głośno: “nie blogowałabym obecnie gdyby nie łączyło się to z wynagrodzeniem”. Ta praca generuje stres. Od hejtu, przez terminy umów z reklamodawcami, po np. prosty i banalny szczegół jakim jest brak słońca i niemożność zrobienia jasnego, kurde zdjęcia. To nie highlife i palemka w tyłku.
Ile zarabiam? Dużo. Bardzo dużo. Nie byłabym w stanie wygenerować takiego przychodu w moim mieście nawet na wysokim stanowisku. Wystarczy powiedzieć, że jeden post sponsorowany kosztuje kilka tysięcy. A postów w miesiącu jest.. kilka. Dodajcie do tego kreatywne współprace z 5-cyfrowym wynagrodzeniem i poboczne źródła dochodu okołoblogowego. Do the math.
To niełatwy zawód, który można wykonywać tylko kochając blogowanie, posiadając ta niespożytą energię, pokłady pasji. To ciężka, stresująca praca. Ale najfajniejsza na świecie. Idealna dla mam, które chce poświęcać jak najwięcej czasu swoim dzieciom. Mieć możliwość urwania się na cały dzień i spędzania czasu z młodymi. Luźna, dająca wolność. Generująca także dobre przychody. To fun i stres mieszające się bezustannie. To narkotyk, który silnie uzależnia. Ale nikt nie chce się od niego wyzwolić.
:* i tak trzymaj!
Piękne zdjęcia. Światło zagrało Wam idealnie :)
Ach to już teraz rozumiem czemu twoje wiadomości są zawsze pełne skrótów myślowych i bez kropek :) ale rozumiem i cieszę się że jest ktoś taki jak ty, oby tak dalej i oby ta wena nie opuszczała!
http://www.majciakombinuje.blogspot.com
podziwiam Cie,mi by się nie chciało,za leniwa jestem
to samo pomyślałam ;)
Wyszłam na wyrodną matkę, ale przeczytałam jednym tchem, kiedy obok bliźniaczki piszczały, żebym do nich przyszła. :D
Świetnie to opisałaś.
Wiesz, moja Mamula Cię podczytuje też ;), i mówiła mi ostatnio, że mimo wszystko, że widać, że są tutaj pieniądze (Boże, trzy raz “że” obok siebie – kiepsko z moją polszczyzną…), i to mocno widoczne, nie jest to rażące czy irytujące. Przynajmniej dla mnie i dla niej. ;)
Może dlatego, że jak dla mnie sprawiasz wrażenie ciepłej i miłej dziewczyny. Takiej wiesz, co można wypić Don Perignona z rana, a wieczorem iść na apel jasnogórski o 21. ;)
No, co zrobić… Uwielbiamy Cię! :D
i bardzo dobrze super blog to Ci się należy ! dobrze ze masz odwagę sie przyznac i sie nie kryjesz zaparcowąłas na to
Jest mi strasznie wstyd, ponieważ sama do niedawna uznawałam blogowanie jako zajęcie dodatkowe. Czym tu można się zmęczyć? Gdzie napracować? Nie muszę chyba wspominać, że wszystko się zmieniło kiedy i ja zaczęłam biznes w internecie. Porzuciłam etat na rzecz pracy w domu kiedy to biznes przychody generuje minimalne. Więc pracy jest wiele. Samo pisanie artykułu, dobranie zdjęć zajmuje pełno czasu. Nie mówiąc o promocji. Bo jak się dziś wybić? Mój dzień pracy nie trwa 8 godzin, ale od rana do ostatnich chwil przed zaśnięciem, bo za wszelką cenę staram się monitorować, promować, wybić i wiem ile tu pracy. A gdzie wtedy znaleźć czas na poranne ogarnięcie mieszkania czy zrobienie obiadu?
Jesteś moją bohaterką, ponieważ prowadzisz to wszystko mając dwójkę małych dzieci. Ja swoich dzieci nie mam, ale wychowuję dwójkę siostrzeńców, którzy są starsi o kilka lat od twoich, a i tak nie jest z nimi łatwo.
Życzę ci powodzenia w tym co robisz i jak największych zarobków. Zasługujesz na to. Pozdrawiam was serdecznie.
Nie jestem blogerem ale też mam fajną prace:)
Szczerze to tak własnie wyobrażałam sobie Twoją pracę nic mnie nie zaskoczyło w tym tekscie, no moze poza jednym to, ze przyznałaś sie do dobrych zarobków a w naszym kraju tego nie lubią:)
Podoba mi sie Twoje podejscie do zycia tak trzymać i pracy nie zmieniaj
Sama prowadzę bloga. Nie jestem na mega zaawansowanym poziomie, ale jak już coś robię to robię to starannie i porządnie. Zaczynając od tekstu (który powinien trzymać się kupy) kończąc na zdjęciach (fotografem nie jestem, ale staram się robić coraz lepsze fotki) i ogólnym wyglądem strony. Choćby przez szacunek dla Czytelnika bądź własny upierdliwy perfekcjonizm robię wszystko najlepiej jak umiem. Rozumiem ile czasu zajmuje przygotowanie jednego wpisu. Osobom niezwiązanym wydaje się, że to max pół godziny pisania na kolanie. Ale ta satysfakcja z dobrze przygotowanego postu z pięknymi zdjęciami jest cudowna i nieopisana ;)
Normalnie Love you <3 pięknie napisane :) Podziwiam Cię za systematyczność, pomysłowość, organizację czasu i to, że wymyśliłaś sobie pracę dzięki, której możesz spędzać czas z dziećmi w domu wtedy, kiedy tego potrzebują, a równocześnie robisz to co lubisz i jeszcze Ci za to płacą :) Tak trzymać! Jesteś dla mnie wzorem blogującej mamy :)
Za tą pieciocyfrówkę hejterzy nie dadzą żyć;)
Leży, pachnie, i taka kasa… ;)
Zdjęcia boskie!!
Gratulacje Marlena, to prawda, to wielka robota i masa czasu.
Ja zarabiam pisaniem, chociaż niekoniecznie tylko na blogu.
Ciągle wiele osób uważa i komunikuje mi, że NIE PRACUJE. Że mam dobrze, bo nie muszę;) Już nie prostuję, no bo co będę prostować.. Nie każdy kto pracuje, wychodzi 6:15 do fabryki.
Serdeczności i powodzenia w dalszym rozwoju.
M.
To mnie zaskoczyłaś,ja myślałam,że blogowanie to marny pieniądz….Kochana ja do Ciebie wpadam na naukę focenia,szybki kursik blogowania i biorę się za zakładanie swojego,bo pieniążki mi na budowę domku potrzebne ;) A tak na poważnie to zawsze chciałam pisać,ale nie miałam odwagi,pomysłów i czasu,z resztą chyba nie miałabym takiego samozaparcia by pracować w domu,próbowałam już szyć,ale kończyło się na tym,że szyłam tylko dla córci lub na aukcje charytatywne. Ostatecznie wylądowałam w pracy z szefem,w innym miasteczku,ale nie jest źle :) Śmieję się czytając Twój blog,bo mamy córki w podobnym wieku(w sumie w tym samym),jesteśmy na etapie budowy,Ty już się budujesz,my na wiosnę,więc dużo postów nie czytam tylko wciągam jednym tchem :) Tak trzymać,a zazdrośników olewać :)
Kurde jakiś czas temu po roku odkąd tutajzzaglądam puściłam tu hejta, nawet mi odp bo chyba Cię to ubodlo, bez jaj naprawdę wierzyłam że tu nie wrócę, ale wróciłam i wracam nadal… Głupio się przyznawać do błędu, ale fakt przeprosić wypada, także przepraszam za ten hejt.
Zawsze myślałam, że z bloga można wyciągnac max 3 tysie a tu taki zaskok… Zarabiam dużo więcej ale szczerze? Nawet za te 3 tyś z chęcią przystalabym na opcję spędzania z dzieciakami więcej czasu mimo, że lubię swoją pracę…
Tak sobie jeszcze myślę, że oprócz pasji i czasu potrzeba też pieniędzy, żeby rozkręcić taką pracę.
W każdym razie raz jeszcze przyjmij moje przeprosiny bo w sumie o blogowaniu nie miałam(mam?) bladego pojęcia no i oczywiście zrozumiem jeśli nieopublikujesz mojego komentarza
:* nie należę do pamiętliwych. Łatwo wybaczam.. mam to po mamie ;)
Cieszę się że ten post coś, komuś powiedział o mojej pracy. I to jeszcze z pozytywem w tle :)
Pozdrawiam!
Świetny tekst. Mam nadzieję, że otworzył chociaż parę dotychczas zamkniętych oczu kobiet, które sądzą, ze prowadzenie bloga to takie widzimisię mamusiek, co to za dużo czasu mają. A jak widać na załączonym obrazu można na nim zarobić na rodzinę i na własne potrzeby, co ja osobiście bardzo pochwalam i do czego na co dzień dążę (na razie na etacie, ale może kiedyś … :) Pozdrawiam!
Ściskam! :*
Marlena, korepetycji początkującym blogerom powinnaś udzielać. Jasno i rzeczowo. Jak coś, będę się odzywać, co? :)
Ok. Planuję nawet warsztaty blogerskie na wiosnę..
Się zapisuję :)
To może tam się poznamy :) Jak będziesz miała szczegóły, ogłaszaj :) Pozdrawiam!:)
Siedzę już 3 rok w domu, dzieciaki duże i marzę o takiej pracy..Tylko nie wiem jak się za to zabrać.. Mieszkam na takim zadupiu, że ciężko się gdziekolwiek wbić bez znajomości.. Może Ty mogłabyś , mi pomóc? Choć zdaję sobie sprawę, że nie masz zbyt wiele czasu.. Pozdrawiam
zapisz mnie już dzisiaj :)
Czekam na te warsztaty ;) :* p.s. Wyobraziłam sobie Ciebie biegającą po mieszkaniu, upychając ubrania nogą :p
ja też :D
I bardzo dobrze! wreszcie ktoś to otwarcie mówi – to J E S T praca. Zazdroszczę (w pozytywnym sensie ofc) zarobków, ale te pieniądze zarabiasz a nie kradniesz komuś. popyt-podaż. W naszym pięknym nadwiślańskim kraju przywykliśmy do malkontenctwa i obrabianiu pupiny komuś kto zarabia więcej, a ja zawsze specjalnie dodaje wtedy, że bardzo dobrze że komuś się powodzi:) a haters gonna hate .. A co do samej egzystencji bloga- makóweczki to moj ulubiony. fajny, ciekawy, nie o pierdołach, zawsze z jakimś głębszym dnem w tekście. Ponadto poznałam genialne odzieżowe marki, o których istnieniu nie miałam najzieleńszego pojęcia, a dzięki temu że kupię czasem takowy ciuch, zazwyczaj używkę, moja córa nie wygląda jak jarmarczna landryna i może kiedyś mi za to podziękuje oglądając zdjęcia z dzieciństwa ;) Mało tego- czytając post o zajęciach dodatkowych znalazłam oddział tej akademii w naszym mieście!jeszcze trochę i dołączy do “małych odkrywców” :D. a post o szkole- bomba! nie zastanawialam się nad tym wczesniej, ba! nie sądziłam ze jest az tak źle. ale teraz mam kilka lat na obserwacje i podjęcie odpowiedniej dla mojego dziecka decyzji. Ściskam MMamo! :))
Miód na me serce! Cały komentarz… Skrzydła czuję na plecach :)
Nie wiem czy to pytanie już padło, ale jeśli chodzi o prace jako prowadzenie bloga jak to wyglada że strony technicznej to znaczy czy ten blog jest gdzieś zarejestrowany jako praca etatowa, czy musisz go opłacać jako własna firma czy jak to wyglada?
Własna firma lub umowy o dzieło.
Ok dzięki, a mam jeszcze jedno pytanie ile Cię zrzekają podatki?
Tyle co wszystkich? :D
Podaj przedzial cenowy w którym mieści się Twoja pensja:)Bo słowo ”DUŻO.BARDZO DUŻO”może oznacza różnie:)Jestem ciekawa:)Pozdrawiam S…:)
“Wystarczy powiedzieć, że jeden post sponsorowany kosztuje kilka tysięcy. A postów w miesiącu jest.. kilka. Dodajcie do tego kreatywne współprace z 5-cyfrowym wynagrodzeniem i poboczne źródła dochodu okołoblogowego. Do the math.” :)
Czy tylko mi powyższe pytanie wydaje się bezczelne? :( Bardzo odważnie przyznałaś się do zarobków! Zawiści nie rozumiem natomiast z dwóch powodów: a) większość z nas czytających nie ma własnego bloga, więc po co porównywać pensję z zarobkami blogera, b) nie odejmujesz od ust głodującym, a pieniążki pochodzą z budżetów reklamowych dużych firm. Dobrze, że zdolna kobieta dużo zarabia, moda na blogi może się kiedyś skończyć, więc lepiej ubezpieczyć się na przyszłość.
Nie zawsze zgadzam się z Twoimi postami, ale zawsze podziwiam liczbę komentarzy, widać, że trafiasz do odbiorców i nałogową wchodzę i z zachwytem kadry oglądam.
Właśnie wczoraj rozmawiałam z moim mężem na temat pracy i wynagrodzenia. Np. nie każdy jest stworzony do programowania (tak jak on) to jest jego ciężka i wyczerpująca psychicznie praca za którą dostaję ciężką kasę. Nie każdy może ją wykonywać. Tak samo jest w przypadku blogowania. Moim zdaniem oczywiście. Generalnie temat rzeka, mam nadzieję że ludzie nie pożrą Cię żywcem :D :).
Btw. myślałaś o zatrudnieniu “assistant” ? Jakaś mega zaufana dla Ciebie osoba, która może odciążyła by cię trochę z mailami i rzeczami które nie musisz robić osobiście :).
Tylko co ta assistant miałaby robić? Latać po moim domu i mierzyć wkładkę w kaloszach ;). W blogowaniu moim ludzi lubią to, że robię to .. ja. I to jest spory problem :P
No tak :)… w takim razie musisz z tym żyć :P
Carrie Bradshaw też miała swoją assistant, więc i Ty możesz Marlenko :) miałabyś czas, żeby “leżeć i pachnieć” ku uciesze gawiedzi ;)
Ja też sobie bardzo chwalę tę blogerską, domową pracę. Faktycznie, jest stworzona dla aktywnych mam, które na urlopie macierzyńskim/wychowawczym chciałyby mieć poczucie robienia czegoś “ekstra”, tworzenia.
Naprawdę trzeba się mocno starać, żeby “siedząc” w domu ogarnąć wszystkie te sfery, o których piszesz: obowiązki gospodyni, matki i blogerki. To jest trudne. Ale takie satysfakcjonujące. Szczególnie, kiedy się spojrzy na swoje początki i zauważy, że w tym całym zamieszaniu zaliczyło się jednak spory postęp i zyskało rzeszę wiernych czytelników, którzy może niekoniecznie zawsze się zgadzają, z tym co piszesz, ale czekają na kolejne posty :)
Podczytuje od dawna ale dziś pierwszy raz komentuje bo bardzo spodobał mi się tekst. Taki jasny, prosty, bez podtekstów i ukrywania. A ludzie niech robią z Tą wiedzą co chcą. Na pewno część z zazdrości “odejdzie” ale reszta doceni Cię jeszcze bardziej. Ja zostaję! Bardzo podoba mi się Twój styl zarówno pisania, obróbki zdjęć jak i dekoracji wnętrz! Z necierpliwością czekam na kolejne posty wnętrzarskie bo sama jestem na etapie “wykańczania” domu. Mój blog został założony z myślą o najbliższych, którzy są daleko by mogli chociaż częściowo podglądać co u nas ale zapraszam serdecznie!
“To niełatwy zawód, który można wykonywać tylko kochając blogowanie” i “nie blogowałabym obecnie gdyby nie łączyło się to z wynagrodzeniem”.
Troszkę mi się to kłóci ;)
Ale…. to Twój blog ;)
Czy gdyby mąż Cię kochał ale nie był zaangażowany w rodzinę, nie mieszkał z Tobą, nie dorzucał się do utrzymania, może nawet zdradzał, to ta miłość by wystarczyła?
A jeśli mąż by przynosił dużą wypłatę, spał w 1 łóżku, ale nie kochał i nie szanował to to by wystarczyło?
Niektóre rzeczy muszą iść w parze i wcale się nie wykluczają:)
Nad tym to już muszę głębiej pomyśleć :D
Dobry wpis,dający ludziom spojrzeć na świat z tej strony,ze to jest też PRACA ! Pamiętam post http://www.mammamija.pl/2014/09/rob-to-co-kochasz.html ,róbmy to co kochamy. Sama jestem teraz bez pracy,z powodu niedoceniania mnie przez pracodawcę. Szukam ,mam w glowie milion planow,i mam nadzięję,że będę robić z czasem to co będzie sprawialo mi przyjemność. Dlatego uważam,że dążmy do tego aby się spęlniać choc w malym stopniu. Jezeli czlowiek zazdrości jest to czlowiek zly. Nikt nikomu nie zabrania realizowania się zawodowo ,wystarczy pomysl i chęć. Pozdrawiam :)
wpis fajny, ukazujacy duzo, dla tych ktorzy nie rozumieja, nie wiedza, wypowiadaja sie sarkastycznie… ale skad sarkazm na temat “pani Hani z sekretariatu”, tez praca, nie hanbiaca… walczymy z sarkazmem, ale sami wolni od niego nie jestesmy…
Nie miałam tu żadnych negatywnych podtekstów. Mogłaby to być i Pani Kasia z piekarni ;). Czy pani dyrektor ze szkoły.
Chodziło raczej, że ludzi dzielą się i mówią o tym o czym nie mają pojęcia.
Strasznie mnie wkurza ta ludzka zawiść i zazdrość. Ja Ci nie zazdroszczę, a wręcz jesteś moją motywacją żeby działać w tym blogowym światku. I zawsze powtarzam, że jeżeli ktoś ma więcej kasy czy lepsze stanowisko pracy, to tylko dlatego, że doszedł do tego pracą. W życiu nie ma nic za darmo. I nie ważne czy ma tą kasę, bo prowadzi bloga czy jest prezesem w firmie czy ma, bo jeździ na robotę do Norwegii.
Fajnie że szczerze i bez owijania. Dobry post. Chciałabym powiedzieć “odpocznij Kobieto” ale za bardzo lubię Twoje posty, więc nie mam litości. Weny natomiast pożyczę żeby praca szła sprawnie i miło ;)
Ja na Twojego bloga wchodzę od kilku miesięcy…. i powiem szczerze, że podoba mi się to że nie mydlisz oczu głupotami…. że posty oraz zdjęcia są naprawdę super, i każdy myślę może znaleźć coś dla siebie…. ja już kilka rzeczy dzięki Twoim sugestiom zakupiłam i nie żałuje ( no mój mąż może tak bo gotówki tylko ubywa ;) ) Tak 3 maj nie ma co udawać że nie zarabiasz jeżeli robisz kawał dobrej roboty….
Pozdrawiam
No i pięknie! Widać, że wkładasz w swoją pracę mnóstwo serca. Lubię Was bardzo! :) pozdrawiam!
Myślę że dużo mam Tobie zazdrości, nie tylko urody dzieci czy Twojej, ale najbardziej tego że robisz to co kochasz i masz z tego niemałe pieniądze..każdy o tym marzy ale to takiego stanu rzeczy potrzeba nie tylko marzeń ale przede wszystkim wytrwałości, no i tak jak napisałaś-pasji..
Trafiłam na wiele blogów ale na dłużej zostałam tylko tutaj, może chodzi o jezyk jakiego używasz..taki lekki, bez ą ę , i do tego zabawny..to chyba lubie tutaj najbardziej, ta historia z mamą czekającą 5 lat w sklepie z hunterem w jednej rece a tel w drugiej..może w końcu odpisz jej niech kobiecina na swięta wróci do domu..:)
Tez kiedyś myślałam o blogowaniu, mam swoje “makóweczki” troszkę młodsze od “oryginalnych” ale równie udane:), Uwielbiam modę dziecięcą, podobno mam niezły gust w tej dziedzinie:) …. Jednak chyba najbardziej powstrzymuje mnie brak takiego luzu językowego, obawiam się że mój perfekcjonizm i analizowanie niemal wszystkiego wokół zabiłby tę radość blogowania…
Pozdrawiam
Uwielbiam Twoje teksty i po prostu KOCHAM CIĘ :P
tak trzymaj! <3
” masz te MOC” :-)
Makówko oddaj kasy trochę , na waciki :D
Moja imienniczko, gratuluje Twojemu meżowi, że ma tak obrotną kobietkę ) Chyba jest z Ciebie mega dumny.
Kurcze 2 lata tylko blogujesz? mi się wydawało, że od zawsze jesteś :)
a jestem stałą czytelniczką, od począteczku. Pamiętam Maka jak miał długie włoski na blogu no i tak dalej ble ble ble.
kurde, ale wiesz co? zazdroszcze Ci. Przyznaje się. Szczególnie dziś jak znalazłam ostatnie 20 zł w portfelu na prezent dla dziecka mikołajkowy. Czasami to już nie mam sił…ale takie to jest to życie, trzeba walczyć.
Pisz, pisz i jeszcze raz pisz! Bo do tego zostałaś stworzona :-) aby nam matkom było dane czytać, czytać i jeszcze raz czytać! Uwielbiam nawet jak będziesz zarabiać szesciocyfrową kwotę czego z całego serca życzę :-)
I tak trzymać! :-)
Podziwiam i chylę czoła.
Przecież nikt z Nas nie uprawia w pracy “wolontariatu”:-)
Praca jest po to żeby zarabiać i żeby przynosić Nam satysfakcję.
Kochana jak ja Cię uwielbiam :D
Jesteś “baba z jajami” po prostu, ale za przyznanie się do zarobków, to hejterzy teraz Ci zyc nie dadzą :D
Marlena rób to co robisz jak najdłużej i wyciśnij ile się da :) I wiesz za co też kocham Wasz blog? Mówisz, ze blogów sponsorowanych jest w miesiącu kilka, a ja je rozpoznaję raz na jakiś czas, to oznacza, że robisz to genialnie :)
Buziaki wielkie dla Was!!!
Amen :)
pozdrawiam
“To narkotyk, który silnie uzależnia. Ale nikt nie chce się od niego wyzwolić.”
Amen :)
pozdrawiam
Hania
Marzy mi się taka praca. Robiłam nawet kilka podejść, jednak zawsze kończyło się na kilku wpisach. I nie dlatego, że brakowało mi zapału. Poległam od strony technicznej. Słaby aparat-słabe zdjęcia, brak wiedzy na temat szablonów-słaby szablon, itp. Pisałam nawet do bardziej doświadczonych blogerów szukając porad, ale nie ma co liczyć na odpowiedź. Można oczywiście zlecić np. zrobienie szablonu, ale to kosztuje. Więc na początek jakąś kasę trzeba mieć, żeby zrobić sobie bazę. Ty miałaś, udało się, gratuluję! Mało jest jednak dobrych blogów, których autorki zaczynały jako matki na bezrobociu (bo nie na urlopie) z mężem zarabiającym tyle, że ledwie na rachunki starcza.
A masz już pomysł na nowego bloga? Dzieci dorastają nieubłaganie i temat wyczerpie się sam – chyba że w planach kolejne? :)
Blog jest rodzinny. I póki mam dzieci (nie ważne w jakim wieku) blogować mam o czym ;)
Jestem tu od pierwszego postu. Wierna, widzę rozwój, ale też obserwowałam jak umiesz wybrnąć z kilku niefajnych sytuacji i nadal pozostajesz wierna sobie i swoim założeniom. Sama jestem blogerką od 3,5 roku, ale ostatnio zabrakło mi chęci i zapału. Dzięki temu postowi dostałam własnie “kopa” i wiem nad czym i jak powinnam pracować. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dziękuję.
A zastanawiasz sie czasem co bedzie dalej? Jak dlugo bedziesz prowadzic bloga? Dzieci dorosna, o czym pisac? Ciekawa jesstem czy masz jakis plan na przyszlosc czy na razie po prostu cieszysz sie z tegp co jest a potem co bedzie sie zobazy?
Nie mam planu. Nie sądzę, żebym była blogerem dożywotnio. Ale wspaniałe w blogwaniu jest to, że niejako obok, nabieram masę ‘skilów’. Po pierwsze fotograficznych- non stop się uczę i jeśli ktoś przeanalizuje te 2 lata, to zmiany są gigantyczne. Po drugie zawsze mogłabym dostać zatrudnienie w agencji przy robieniu kampanii reklamowych. Po 3 zamierzam w najbliższym czasie wystartować z projektem szkoleń i oraz firmą produktową. Także nie martwię się o przyszłość ale nie myślę też o niej za wiele.
Marlena, tak całkiem z innej beczki. Nie wiem, czy znasz akcję “szlachetna paczka”, od razu pomyślałam o Tobie, że gdybyś się zaangażowała, pół Polski byś swoja energią pociągnęła za sobą w przygotowanie paczki dla wybranej rodziny…. Ja na pewno bym wzięła udział. Nie publikuj, to tak tylko do przemyślenia…
o raju, a teraz dopiero przeczytałam post :-( no i wyszłam na wredna babę, a nie taki miałam zamiar, echhh…
Czekałam na taki post od któregoś z wiodących, polskich bloggerów parentingowych. Dziękuję!
ok, uzależniająca jesteś Ty. a ja znowu muszę na szybko zrobić obiad, dzięki
;**
Hej,
to jeszcze po tych ‘ach’ ‘och’, jako facet dorzucę małe spostrzeżenie: piszesz, że masz mnóstwo obowiązków domowych kolidujących z pracą z blogiem, jednocześnie oświadczasz, że po godz. 15, jak dzieciaki wrócą ze szkoły/zajęć itp, odkładasz pracę (poza godzinką w ciągu dnia/pod wieczór)
hmmm z tego wynika że jest super :) osobiście zazdroszczę – pogodzić pracę z jakimś tam zakresem obowiązków domowych, który każdy z nas ma, i po godz 15 być off-line :)
większość z nas, 8-godzinnych wyrobników poza dojazdem dom-praca-dom musi upchnąć obowiązki na “po pracy” :o
fajnie, gratulacje of course :)
Na pewno wielu osobom otworzyłaś oczy- chwała Ci za to :)
Jestem fotografem, nie mam swojego studia, mam studio mobilne. Z racji tego, jeśli nie pracuję u klienta w domu, bądź w plenerze, to siłą rzeczy żeby oddać gotowy produkt muszę obrabiac zdjęcia w domu. Czyli de facto, pracuję w domu. Ale co z tego, kiedy wielu się wydaje, że jeśli jesteś w domu I siedzisz przy komputerze, to ty tylko przy tym komputerze siedzisz I nic nei robisz. Ile jest takich dni, ze zwali mi się nawał obowiazków domowych I na pracę wlasciwa zostaje godzina do odebrabia córki z przedszkola. Teraz I tak mam lepiej, bo ona jest w przedszkolu, kiedys do niego nie chodzila I musialam pracowac kiedy ona spala, czyli po nocach. Ludzie ciągle nie rozumieją, ze nie tylko wychodzenie na 8h to praca. Chyba na pytanie ”Gdzie pracujesz” zaczne odpowiadac ‘Chałupnictwo”, zaczną mysleć ze skladam długopisy, to uznaja ze jednak pracuję.
Keep going MM, ja tam lubię przed pracą tu wpasć ;)
To jest chyba dokładnie tak, jak mówi ktoś do mamy niepracującej “przecież ty nic nie robisz, ty w domu z dziećmi siedzisz” buhaha
Powadzę bloga od miesiąca a już tysiąc razy słyszałam od znajomych: “no tak, nie masz co z czasem robić to się bawisz w blogowanie”. Nikt, poza naprawdę bliskimi mi ludźmi, nie zapyta jak sobie radzę z dwójką małych dzieci, działalnością charytatywną i blogiem. Już teraz często kręcę filmy i montuję je po nocach a za miesiąc wracam do pracy na etat. Będzie ciężko, wiem, ale założyłam bloga, żeby móc kiedyś odejść z pracy i być tam, gdzie chcę, przy rodzinie.
Dziękuję ci za ten post, bo czeka mnie teraz ciężki okres ale wiem jaki mam cel i dałaś mi zastrzyk motywacji, że i mnie może się udać. Dlatego tym bardziej byłabym zachwycona udziałem w twoich szkoleniach. Dziękuję…
Podziwiam Cię za to, że znalazłaś w życiu pasję i możesz na niej jeszcze zarobić. Mi jakoś zawsze brakuje odwagi, choć marzy mi się napisanie książki z bajkami dla dzieci.
Bardzo lubię Twoje teksty, uwielbiam oglądać Twe dzieciaki (choć sama mam 2 uroczych przedszkolaków) i na pewno dalej będę czytać :)
A za to, że tak otwarcie napisałaś co i jak – że to nie tylko frajda, ale, że też zarabiasz na tym wszystkim – wielki szacun. Dla wielu temat pieniędzy to temat tabu. Fajnie, że są ludzie, którzy podchodzą do tematu normalnie.
Pozdrawiam i czekam na kolejne teksty :)
Czy w wolnej chwili mogłabys mi napisać jaki rozmiar kurtki nosi Maks? Chciałabym kupić taka córce :)
Jestem pełna podziwu, że potrafisz tak się zmotywować, aby REGULARNIE dodawać posty (szczególnie te niesponsorowane) w tym całym wirze obowiązków. Nie mam dzieci, a wiem jak w dni, które spędzam w mieszkaniu trudno jest znaleźć czas na napisanie, obrobienie zdjęć itp. A z dziećmi… To totalny podziw! I mimo tego, że nie mam dzieci i jestem na innym etapie życia (studia…) uwielbiam Twój blog, bo wydaje mi się super szczery.
Trzymam kciuki, żeby dalej tak było :)
Jak ja długo czekałam na taki post. Bez owijania w bawełnę, bez bidowania ! Prosto i szczerze. Sama przekonałam się, że to praca. Bardzo fajna praca! Jak na razie to amatorsko, ale kto wie zapiszę się na Toje warsztaty, podszkolę umiejętności fotograficzne, połknę kilka książek graficznych i wszystko przede mną ;). Życzę Ci powodzenia i jeszcze większych kontraktów ;) może takich 6-cyfrowych :P, why not?
Daj proszę znać dokładnie jak i gdzie te kursy dla blogerów będziesz prowadzić. Bardzo chciałabym się pojawić. Pozdrawiam
Zastanawia mnie dlaczego żadna zarabiająca bloggerka nie opowie jak to całe blogowanie wygląda od strony formalnoprawnej. Jak to się ma do zarejestrowanej własnej strony internetowej czy też działalności gospodarczej, jak to się ma do wliczania w lata pracy , wpis w cv jakby ktoś chciał zrezygnować z blogowania, jak to się do wpisu w wolny zawód, jak to się ma do rozliczeń podatkowych…
super post:) ja tez z wami od niemal początku. Tak sobie pomyslalam jak to jest z rywalizacją wsrod mam blogerek, np Aga od bubka, czy jest zazdrość typu, ojej to do niej a nie do mnei zglosili sie z kubkami czy smoczkami i odwrotnie, bo to przecieza wasz”chleb” czy mimo wszystko znajdujecie balans i wciaz przyjaźnicie?, ….
Kocham twój blog. Jesteś dla mnie inspiracja. Mam nadzieje, ze każdy doceni twoja ciężka prace.
… i właśnie dlatego ja nigdy nie będę traktować blogowania jako pracy. Brakuje mi na to zbyt wiele charyzmy, samoorganizacji i pierdyliarda innych rzeczy ;)
Do z tą długością wkładki do Hunterow ?! Bo czekam!!!!
Blogerzy to “blogerzy” nie “bloggerzy”.
“Blogger” to jedna z platform na której można blogować.
Tak tylko zaznaczę poza tematem (a może i w) :)
Marleno, jak warszataty w Twoim mieście to wpadam! Nie mam tak daleko (Giżycko) ;)
Kochana, zostawiłam sobie czytanie tego posta na wieczór, kiedy potworki pójdą już spać (jest 22.00 i dopiero zasiadłam do kompa). Wiedziałam bowiem, po prostu wiedziałam, że tekst będzie rewelacyjny i aby go kosztować bez stresu i delektować się każdym zdaniem, muszę być sama.
Świetny post – mam nadzieje, że otwierający wielu ludziom oczy (choć często oni nie chcą ich tak naprawdę otworzyć!). Wyślę go członkom rodziny (również z Bialego!!) i niektórym znajomym niedowiarkom oraz Paniom Heniom z sekretariatu.
Pozdrawiam Cie, ściskam i obiecuje nigdy nie poprosić o rade co do stroju na wesele/urodziny/prezentu/ itp. (bije się w piersi ;P )!
Ula
Kocham Cię normalnie za wszystko, ale zazdrość też mnie zrzera że ja opuszczam dzieci na 11godzin dziennie, praca plus dojazd za “pare groszy” w porównaniu do Twoich zarobków. Jesteś moim guru.
O kurde …ja nie miałam pojęcia, że to taka kupa roboty jest!!!
Sukces osiąga ten, kto łączy zarabianie z pasją i ten, kto naprawdę duuuuużo pracuje.
Malreno ja tu zaglądam od niedawna i sobie myślałam, że Ty taka “dziewczyna z sąsiedztwa jesteś”… taka fajna mamuśka, kumpela, równa babka….. refleksyjna dziewczyna z polotem, gustem, smakiem i świetnym piórem i obiektywem :).
Nadal tak uważam, ale się trochę przeraziłam, bo z tekstu i komentarzy wynika, że Ty kochana jesteś gwiazdą tej całej blogosfery, celebrytką wśród blogerów i do tego cholernie bogatą kobitką :P No no ale trafiłam…. jeden blog regularnie czytam i od razu creme de la creme :)
No nic….nie zwykłam oceniać ludzi po zarobkach, urodzie itp., więc dla mnie nadal jesteś autorką fajnego bloga, a ta cała otoczka to jest jakby obok.
Pisz Kochana , bo robisz to świetnie!
No to ja do ciebie nie napiszę ;) Poza tym, że tekst bardzo fajny, to zdjęcia przecudne! ;)
gratuluje odwagi do przyznania sie publicznie do wysokich zarobkow – to malo popularne, pewnie sie narazisz wielu i teraz sie posypia teksty potepiajace.
Niezle sa ceny reklam, zawsze mnie to dziwilo… czy firmy po takich reklamach na blogu faktycznie rozkrecaja zyski?
co do ciężkiej pracy …. podziwiam ! (przerabiam opiekę nad dwójką dzieci wiec brawo za znalezienie czasu na pisanie … zresztą na cokolwiek ;) )
co do zarobków … gratuluje ! (zarabianie uczciwie w tym kraju to wyczyn! a jeśli to jest tak wysoka kwota to tym bardziej GRATULUJE ciężkiej uczciwej pracy )
co udało mi się podpatrzeć i wykorzystać … dziękuje ! ( stylizacje, które wcześniej wydawały mi się nieosiągalne dzięki info na fb i na blogu że są wyprzedaże i rabaty, są czasem możliwe ! :D ).
Życzę jak najwięcej wytrwałości, mniej stresu budowlanego i jeszcze więcej osiągnięć !
A co to ta Lenuszka ma za szaliczek, z głową niedźwiedzia polarnego?
Hej! To nie jest hejterski komentarz. Po prostu… Jak o tym napisałaś to jakoś tak dziwnie to odebrałam. Nie trafił do mnie ten post. Chociaż to, co chciałaś w nim przekazać zrozumiałam. Przecież to jasne, że z blogiem wiąże się latanie i bycie aktywnym. Że trzeba ogarnąć dom jak każda kobieta, trzymać terminy, być przy tym kreatywnym i duuuużo planować. Że to życie trochę na wariackich papierach, bo i zobowiązań wiele, nie tylko tych blogowych. Jak na przekór, dostrzegłam w tym poście jakąś frustrację i jak dla mnie piszesz o rzeczach oczywistych. Nie wiem z czego to wynika. Być może z tego, że każda praca tego typu jest mega satysfakcjonująca i męcząca zarazem. Czy to organizowanie eventów, czy działanie w jakiś organizacjach… Myślę, że wszędzie jest podobnie. Ten post jest po prostu skierowany do osób, które mają bardziej… Spokojne zobowiązania i nie zdają sobie sprawy z tego, że Twoje życie to nie tylko klikanie w sieci i kawka. Ja jestem młoda i nie mam na głowie całej rodziny, ale wkręciłam się w pracę paru organizacji, działam, pracuję, studiuję dziennie. Tez jestem zalatana. I chyba się od tego uzależniłam. Uważam to za mega pozytywne konsumowanie swojego czasu. Choć oczywiście bycie tak zakręconym, z wypełnionym kalendarzem niesie też za sobą wiele zagrożeń… No, ale ja nie o tym. Chyba kończąc ten komentarz napiszę, że nie powinnaś się denerwować tym, że ludzie myślą, że nic nie robisz. Najważniejsze jest to, co sama czujesz, jak wiele pracy i zaangażowania w to wkładasz, co Ci mówi własne sumienie. Rób dalej to, co uważasz za dobre i pasjonujące. :) Pozdrawiam, trzymaj się ciepło!
Marlena, Marlena
W pierwszej chwili pomyślałam ‘skubana ma dobrze’ ;-) I zaraz się sama zaczęłam strofować.
I tak sobie pomyślałam, że wszystko co masz należy Ci się jak cholera. Za cięty język, za łatwość przekazywania rzeczy ważnych, ale przede wszystkim za kreatywność, zaangażowanie, za profesjonalizm! Bo blogów pełno, ale połowa prowadzona ‘na kolanie’, druga połowa ‘od niechcenia’.
Nikogo nie obrażając dureń tego nie zrobi, nie ogarnie :-)
Podziwiam i kibicuję bo my tak przez płot prawie :-)))
I zupełnie nie rozumiem pytań ‘co jak dzieci dorosną’ – no toż nie powiedziane, że na tej dwójce poprzestaniecie, nie?;-)))
Iza
Od wielu lat fascynuję si e blogosferą.Niektóre blogi czytam chyba z 7-8 lat.Zadziwia mnie,że ludzie proszą cię o radę w wyborze prezentu,kiedy wrzucasz posty o tej tematyce.Brakuje ludziom wyobraźni,skoro nie potrafią wyliczyć czasu przy dzieciach.
Kiedys szukałam bloga parentingowego,nic mi się nie podobalo.No,ale czytam Tomka,a co on poleca to w deche.Jestem tu od czasu kiedy wyczytałam o makóweczkach,dla mnie blog z klasa,na najwyższym poziomie.Kasa.To super,że tyle zarabiasz.Pewnie,ze zazdroszczę,ale mogę czytac za friko i to jest bardzo fajne.Pozdrawiam:)
Ha, czyli typowa praca freelancera. Mam to samo u siebie (ze wszystkimi plusami i minusami), tyle że muszę jeszcze poczekać na luksus wysłania dzieci do przedszkola (na stanie dwulatek i 10-miesięczniak), no i przychody kilkanaście lub kilkadziesiąt razy niższe :D Zazdroszczę! Ale tak wiesz… pozytywnie :)
P.S. Naprawdę współpracujesz z korektorem? Jaki jest zakres jego obowiązków (jeśli mogę zapytać, rzecz jasna)? Bo, jakby to powiedzieć… Na drobne niedociągnięcia stylistyczne można przymknąć oko (post na blogu może być w końcu pisany mową potoczną, więc można przełknąć np. przekręcanie związków frazeologicznych), ale błędów ortograficznych czy interpunkcyjnych w takim wypadku być nie powinno… Wiem, że pewnie wiele osób w ogóle nie zwraca na to uwagi, ale jako że miło się Ciebie czyta, masz naprawdę fajny styl, to dobrze byłoby i na to zwrócić uwagę. Taka kropka nad i :)
P.S.2. A tak w ogóle to Was uwielbiam :) :*
O to samo miałam pytać!
Świetny post! Pierwszy raz widzę tak szczery artykuł na temat pracy blogera. Naprawdę bardzo miło się to czytało. Gratuluje Ci poziomu, który osiągnęłaś. Dla mnie liczba komentarzy pod Twoimi postami, liczba współprac i środki jakie dzięki temu generujesz…. no cóż, to niebywałe :) Życzę Ci powodzenia i satysfakcji z tej “najfajniejszej pracy na świecie” :)
Pytania !
W jakim programie obrabiasz swoje zdjęcia i czy na początku, żeby ktoś się zainteresował twoim blogiem musiałaś sama wykładać $ na ubrania dla maluchów itp? Jak wyglądał początek?
Gratuluję szczerości, na prawdę ceni się to , że wprost napisałaś, że pracujesz dla pieniędzy, co w sumie jest oczywiste ;) no i bez żadnej ściemy wysokość zarobków, brawo za odwagę i szczerość, widać że szanujesz swoich czytelników, a ponadto masz niesamowicie lekką rękę do pisania, twoje posty czyta się jednym tchem :) No i najważniejsze Twoja praca wynika z Twojej pasji, czegóż chcieć więcej :) pozdrawiam i życzę powodzenia :)
Jak ja Cię lubię za szczerość :))
Super napisane. Sama prowadzę bloga, ale jestem jeszcze dosyć zielona w temacie. W każdym razie zapału mi nie brakuje: )
Hej, Pani bb – bloger bizneswoman! To jest to, w końcu za coś musimy żyć. A jeśli jeszcze można łączyć pracę z opieką nad dziećmi, czyli de facto dwa etaty (or more…) to czemu nie. Życzyłabym każdej Mamie takich sukcesów. Pozdrawiam – mama, blogerka, doktorantka :-)
Wszystko pięknie, ale nie pisz proszę, że blogowanie jest ciężką pracę.
A podaj prosze definicje.
Hej,
Przyznam szczerze, że początkowo, kiedy trafiłam na ten blog, widziałam tu dużo “władowanej kasy”, że dzieci tak poubierane – owszem ładnie, czasem nawet ślicznie, ale przy mojej “pensji” to może raz w roku mogłabym sobie pozwolić na taki wydatek.
Postanowiłam jednak nie po polskiemu…. nie upatrywać się tu wydanej wokoło kasy i dojrzałam śliczną grafikę bloga, dobrze i interesująco napisane posty, jakieś przesłania, cudowne, momentami zniewalające zdjęcia – a twoja córa to już do schrupania jest :) mam nadzieję, że moja też taka będzie :)
Do tematu blogowania podeszłaś rzetelnie, z pasją, i biznesplanem i są cudowne rezultaty. Nie ukrywajmy każdy marzy o takim zarobku. A że praca bywa ciężka, i czasem trudno znaleźć czas, spokój od domu, żeby się skupić na swojej robocie do wykonania – wszystkie mamy to rozumieją i podejrzewam, że podziwiają wytrwałość.
Z innej strony – bardzo ale to bardzo żałuję jednego ! Czemu nie napisałaś tego posta rok temu…. Teraz mój macierzyński się kończy i znów wpadnę w wir nudnej pracy u prywaciarza. Owszem mój zawód mi się podoba, ale już nie fakt, jak sama praca wygląda. Po przeczytaniu takiego posta rok wcześniej, może wzięłabym się za siebie, i poszła w Twoje ślady :) A i zarobki byłyby ciekawsze. A tak pozostaje liczyć, że inne mamy dzięki Tobie ruszą w świat, zostawiając za sobą monotonię ich wcześniejszego życia :)
Ach :) może ja kiedyś w końcu też się zmobilizuję :)
Bardzo gorąco pozdrawiam :)
Brakowało mi na tym blogu ostatnio takich postów :) nie mówię tu o tematyce dokładnie, ale o sposobie w jaki go napisałaś :) Uwielbiam Twój cięty język i to, że nie piszesz warząc każde słowo, żeby to czasem kogoś nie urazić lub podpaść. Tak trzymaj :)
PS. Marleno napisz mi jak to jest z wyceną kampanii reklamowych? W jaki sposób wyceniasz reklamy. Czy są to negocjacje czy podajesz od razu cennik jak komuś nie pasuje to niech spada czy też może negocjujecie? To mnie zastanawia jak bloger się wycenia. Wiem jak to jest u Kominka mniej więcej bo opisał to w książce, dla mnie jesteś takim “parentingowym Kominkiem” dlatego też ciekawi mnie jak to jest u Ciebie.
Witam. Z jakiej firmy Maks ma czapkę na tych zdjęciach?
Gap
Nie wiem jak mogłam przegapić ten post, jesteś wspaniała i jedna z moich ulubionych blogerek mam :), chociaż jeszcze nie mam własnych dzieci, uwielbiam patrzeć na cudze. Blo co ? dlatego też nie chwale się jeszcze moim znajomym co robię, bo podejrzewam że podobnie zareagują. Ale też chciałabym z tego żyć, a jeśli chodzi o zawód podobnie jest z fotografem czy muzykami, ale jak to tyle zarabiają, za jeden dzień ? Przecież pstrykać zdjęcia każdy umie i śpiewać też, to typowe wypowiedzi par młodych i ich oczekiwania co do obsługi ich wesela. O obróbce i przygotowaniu sprzętu już nikt nie myśli.
Wow, jestem pod wrażeniem :-) Sama bloguję, robię to jednak w tak zwanym między czasie (prace domowe, dzieciaczki 2,5 roku, a drugie miesięczne, do tego praca zawodowa i dodatkowe zajęcia), z czystej miłości do pisania, jednak powoli czuję potrzebę robienia tego profesjonalnie, wyspecjalizowania się (pieniążki byłyby miłym dodatkiem, ale nie celem), dlatego chętnie wybrałabym się na Twój warsztat.
Ktoś kiedyś powiedział, chyba Steve Jobs, że jak się coś robi z pasją, to to jest skazane na sukces, dałaś temu przykład, gratulacje.
EP
http://godereladolcevita.blogspot.com/
Świetny tekst! Dowiedziałam się “o Tobie” z mailingu Uli Phelep. Super, że się zapisałam, bo już po tym jednym tekście widzę, że warto było.
Podoba mi się to, że piszesz bez ogródek. Popieram Cię w całej rozciągłości – ja też bloguję i też staram się być szczera w tym, co robię. Również “siedzę w domu” z dzieckiem, a blog to moja praca. Póki co nieopłacalna, ale pasji i zacięcia nie brakuje!
Zapisuję sobie ten tekst w ulubionych, na pewno będę do niego wracać. (Świetne te dwa ostatnie zdjęcia, z dzieciakami :) )
Świetny i jak dla mnie bardzo motywujący wpis. Trzymam kciuki i życzę samych dalszych sukcesów.:)
Wreszcie ktoś jasno i uczciwie napisał, jaka ta praca. Świetnie, że otwarcie przyznajesz się, że dużo zarabiasz. niektórzy się zachowują, jakby to był jakiś wstyd.
Przeczytałam ten wpis z dużą przyjemnością. Jestem na początku drogi, ale już dokładnie rozumiem jak czasem trudno jest pracować w domu. Jak wiele trzeba zorganizowania, poukladania i świadomosci tego co sie chce, aby wytrwać. Teraz już masz ustaloną pozycję. No i bardzo dobrze, że Twoja praca przynosi Ci wymierne efekty. Jestem bardzo ciekawa jak było na początku… Jako jedna z 334567890 powiem: Tak trzymaj. Powodzenia!
Marlena świetny tekst! Przeczytałam go dwukrotnie. Ludziom często wydaje się, że jak kobieta siedzi w domu z dziećmi, to nic nie robi. Słyszałam nawet określenia “że mają wyżarte mózgi”. Przestałam się przejmować takimi uwagami. Takie osoby pojęcia nie mają o rodzicielstwie. Ja również rozpoczęłam swoją przygodę z blogowaniem i bardzo szybko zrozumiałam, jak czasochłonne jest to zajęcie, ile siedzenia po nocach, ale wciąga ;) Pozdrowienia
Tak, z tego zdecydowanie ludzie sobie nie zdają sprawy, że odpisywanie na maile i komentarze potrafi zabrać bardzo, bardzo wiele czasu. Ale jest to bardzo miłe potwierdzenie, że to co robimy trafia do ludzi i ktoś realny to czyta, nie tylko słupki w Analytics.
W tym roku z największą mocą poczułem to dwa razy. Pierwszy raz na wyjeździe do Liberca, gdy akurat rozkręcał się ciepły sezon rowerowy i dostawałem codziennie masę maili z prośbą o pomoc w zakupie. I drugi raz gdy trafiłem na trochę do szpitala, tam nie miałem głowy (dosłownie i w przenośni) do odpisywania, więc po powrocie do domu, gdy już doszedłem do siebie, spotkałem się z taką górą wiadomości, że wygrzebałem się z nich po jakichś 2 tygodniach codziennego odpisywania.
Michał Szafrański powiedział w Gdańsku, że najgorsze jest to, że nasze blogowanie nie jest skalowalne. Gdzieś przebiega granica naszych możliwości na odpisywanie i kontakt z czytelnikami. A przecież głupio by było, żeby odpisywał za nas sztab ludzi, bo to już nie będzie to samo i istota blogowania gdzieś się zagubi.
Fajnie się czytało Twój post. Wstyd przyznać, ale dopiero dziś trafiłam na Twojego bloga. A wszystko to za sprawą fanpage’a innego blogera. Miło jest poczytać tak dobrze skonstruowany tekst. Ja od niedawna piszę skromne i krótkie posty, bo chcę mieć pamiątkę po okresie ciąży oraz zbieram tam potrzebne mi info (jak przydają się innym, to niezmiernie mnie to cieszy). Teraz mam na to chwilę czasu, bo muszę leżeć do końca ciąży, a obecnie jestem w 28 tc. Jeśli chodzi o zawiść ludzi, to jest ona wszechobecna. Szczególnie zakorzeniona w kobietach. Jakoś trzeba sobie z tym radzić, czyli po prostu żyć swoim życiem i nie przejmować się tym wcale :)
Naprawdę inspirujący artykuł. Dzięki, że taki tekst napisałeś. Ja lubię telepracę.
te zdjęcia są cudowne
http://mylittleternity.blog.pl/
Chciałabym kiedyś dojść do miejsca, w którym będę mogła nazwać pisanie postów pracą.
A Ty dalej rób, to co robisz, bo jesteś w tym naprawdę dobra ;) Aż pozazdrościć talentu pisarskiego!
Odwalasz tu kawał dobrej roboty. Jesteś niezależna i to jest najważniejsze. Opinie zazdrosnych, niekreatywnych ludzi należy olać i tyle :)
Fajny wpis, grunt to nie prowoklowac ludzkiej zazdrości.
dzisiaj to prawie każdy się ma za blogera ;-)
Cześć bardz fajnie piszesz o tym blogowaniu niedawno sama postanowiłam założyć bloga – mam kilka pasji którymi chętnie podzielilabym się z ludzmi ale nie bardzo wiem jak to zrobić dzięki temu że natrafiłem na twuj opis tej pracy wiem o tym trochę więcej. Pracuje zawodowo i nie mam zbyt wiele czasu ale w przyszłości chciałabym zajmować się tylko blogiem myślę że to idealne zajęcie dla mnie mam do ciebie kilka pytań ale to innym razem bo dzisiaj się spieszę. Pozdrawiam :) Mariola
Witaj :) jestem pod wrażeniem sukcesów i cudnego bloga :) czytam i czytam :) pozdrawiam
Ochhh bloga czytam od kilku miesięcy i tego posta nie znałam. No cóż , przez Taka szczrosc (przyznanie sie ze blogujesz dla pieniedzy – w PL niespotykane!) jest najlepszy! a kariery i kreatywności szczerze gratuluję :)
Lepiej bym nie ujęła o tym ile kosztuje blogerkę stresu i nerwów.Fakt kilka lat miałam przerwy,teraz mam nowy blog,ale wiem ile to pracy kosztuje nerwów i stresów.
Minęło parę lat, a temat wciąż aktualny. Sama dopiero teraz po dwóch latach zabrałam się tak naprawdę solidnie za bloga. I wiem, ile to kosztuje pracy. Mam dwie córki, jedną niecałe 3 lata, druga 4miesiace. Bloguje po nocach średnio po raptem 2godziny, czasem mniej czasem więcej. Ale zadowolenie z efektów wynagradza trud pracy i przysypianie przy komputerze. Niestety do zarabiania mi jeszcze brakuje… A to jest moja praca marzeń. Ciężka ale super fajna, pozwala wyrazić siebie i pracować po swojemu. Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję za ten artykuł, jak widać blogowanie to nie taki lekki kawałek chleba :)