Najpiękniejszy poród? Dla mnie to cesarskie cięcie
‘Cesarka to gorsza droga do posiadania dziecka’, ‘nie rodziłaś, to nie wiesz jak to jest’, ‘ominęło Cię to co najlepisze’. Nawet nie wiecie ile razy słyszałam takie hasła wypowiadane w stosunku do swojej osoby czy też koleżanek. Pewnie znany jest Wam skandal z 2015 roku kiedy grupa religijna Disciples of the New Dawn ogłosiła kontrowersyjną kampanię głoszącą, że cesarka to nie poród. ‘Pofarciło ci się. Okaż szacunek lepszym kobietom, Wybrałam naturalny poród, bo chcę, żeby moje dziecko coś wyniosło z życia’, ‘Bóg nie nagradza za niekompletną pracę ‘, ‘Uzmysłów sobie pewne fakty: w rzeczywistości nigdy nie urodziłaś dziecka’. Fanpage istniał krótko i został zablokowany. Sprawa jednak obiła się echem po mediach.
Wtedy nie byłam gotowa o tym rozmawiać, teraz śmiało mogę wyznać, że miałam cesarskie cięcie… na życzenie.
Byłam traumą
Pamiętam, że odkąd skończyłam 12 lat zawsze powtarzałam, że jeśli będę kiedykolwiek w ciąży, chcę mieć wykonane cesarskie cięcie. Od razu.
Cofnijmy się jednak o 32 lata mego życia do założeń tego ‘projektu- poród’. Rod ziłam się dość długo, ale nie dłużej niż mówią o tym standardy dla pierworódek. Problem był jednak subtelniejszy – byłam ułożona poprzecznie. Rodziłam się w bok brzucha mojej mamy. Obecnie jest to wskazaniem do cesarskiego cięcia, jednak mamie trafił się jakiś dziarski weteryniarz ‘pro natura’ i uparł się, że poród odbędzie się drogami natury.
Polegało to mniej więcej na tym, że wsadzał w mamę rękę po łokieć, mnie za łeb i przekręcał. I tak kilka godzin. Jako, że charakterek miałam od życia płodowego dzielnie stawiałam opór, aż lekarz znudzony sytuacją, poszedł na czyjeś tam imieniny, a mamę pozostawił z uroczą zachętą ‘zdychaj’. No mama tak sobie zdychała aż do zmiany warty i pojawienia się mojego lekarza – wybawcy (zawsze chciałam go poznać!), który w ostatniej chwili wykonał cesarskie cięcie i tak oto i ja i mama wyszłyśmy z tej opresji całe. Trauma jednak pozostała.
W ostatnich latach dość mocno wyedukowałam się w traumach poporodowych. Moja kuzynka jest doulą i fanką naturalnych porodów, więc pomogła mi zrozumieć moje lęki zapisane gdzieś głęboko w odcisku limbicznym porodu.
Dlatego już jako dziecko mogłam ręce dać sobie poobcinać, że jedyna słuszna droga porodu to cesarskie cięcie. Nigdy nie marzyłam o rodzeniu, nigdy nie brałam go pod uwagę. Poród siłami natury nie był nawet opcją.
A potem zostałam matką
Kiedy jednak zaszłam w ciążę i pokochałam zarodek, płód, dziecko, przez chwilę nawet czułam się dziwnie z tą moją cesarkową pewnością. Tyle się nasłuchałam i naczytałam, że broń boże, że dzieci zbrakowane, głupsze i marniejsze ogólnie. Mleka w piersiach nie będzie, a dziecko jak warzywo ani raczkować nie będzie, ani turlać się. No porażka na maksa! I pewnie bym w to przerażenie weszła, jednak miałam dobry przykład nieprawdziwości tych słów. Siebie. IQ jak mało kto, zaradna, ręce i nogi w porządku, prosta, obie półkule dostymulowane.
Więc zarzuciłam czytanie głupot, a postanowiłam właściwie się do cesarskiego cięcia przygotować. Po pierwsze -pozytywne nastawienie – duży myślałam o tym jak super zniosę cięcie i jak mega łatwo mi to pójdzie. Jak pierś ma będzie opływała mlekiem dla dziecka. Jak wstanę po kilku godzinach i samodzielnie się nim zajmę. A jak będzie ciut starsze to zaprowadzę na rehabilitację i dostymuluję to co się nie stymulowało w wyniku braku przeciskania przez kanał rodny. Serio. Byłam gotowa ;)! Tylko… kto mi to cesarskie cięcie wykona?
Wszechświat przyszedł z pomocą
W 32 tygodniu dopadł mnie nieznośny ból barku. Ból który mógłby stawać tylko w szranki z.. porodem właśnie. Było to coś jak skrzyżowanie wyrywania mięśni z ich przypalaniem. Brałam do 10 przeciwbólowych dzienne, mdlałam z bólu, jeździłam po wszystkich lekarzach w mieście ale nikt nie umiał mi pomóc, ponieważ nie można było wykonać nawet zdjęcia. “Musi tak pani dochodzić”. Ale jak chodzić jak jedyne o czym marzyłam to amputacja kończyny. Ból budził mnie 10x w nocy.
Rano pędziłam na krioterapię, żeby choć na godzinę zminimalizować cierpienie. I tu gdzieś właśnie od ortopedy dostałam skierowanie na cesarskie cięcie, jako, że nie wiadomo co się działo z moim kręgosłupem. Żaden ortopeda nie zaryzykowałby odmowy cc. W tym momencie marnie się cieszyłam z samego zaświadczenia bo miałam większy problem, jednak kiedy cudem jeden z terapeutów bólu pomógł mi w moim problemie, miałam papier w ręce. Szłam na cesarskie cięcie! Moje marzenie się spełniło.
Poród. Tak, poród!
Wody płodowe odeszły mi w trakcie testowania cukierków na ślub mojej kuzynki. Radośnie pojechaliśmy do mojego szpitala i… okazało się, że nie ma w nim miejsc. Porażka. Jednak lekarz prowadzący załatwił mi miejsce w drugim prywatnym szpitalu i już po chwili byłam zacewnikowana i gotowa do porodu. Znieczulenie było absolutnie bezbolesne, lekarze mili, a sam proces pojawienia się Maksa na świecie trwał około 10 minut. A potem pokazali mi go jak jakiegoś kurczaka z rożna – wielkimi jajkami przed samą twarz :P. Jako, że był to mój pierwszy poród to nawet nie do końca wiedziałam co mam powiedzieć “ooo jakie dorodne genitalia?”, więc chyba nie powiedziałam za wiele.
Synka zważono, zawinięto, włożono do grzałki i oddano Panu Tacie i moim rodzicom. Byli tuż za rozsuwanymi drzwiami, także całe szycie słyszałam ich ochy i achy. “Idealny!, najpiękniejszy!”. Następnie zaniesiono mnie na górę i przywieziono dziecko. Miałam całą salkę dla siebie i kompletnie nie wiedziałam co mam niby robić z tym dzieckiem leżącym obok kiedy nie mogę się ruszać. Ale to był moment, ponieważ była noc, którą po prostu przespałam. Pielęgniarki przynosiły mi dziecko na karmienie. Mleko lało mi się rzeką, a do siebie doszłam w 3 dni… tak jak to sobie zaplanowałam. Następnego dnia już wstałam i zaczęłam przyuczać się do zajmowania synkiem… Dwa tygodnie później znosiłam wózek z III piętra :)
Poród po raz drugi
Poród Lenki był zupełnie inny, choć także zakończył się cesarką. Lenka była wcześniakiem, więc jedynym dylematem było jej zdrowie. Ale kiedy znalazłam się już na sali operacyjnej czułam zalewy miłości i ekscytacji oraz oczekiwania. Lenka była spełnieniem świadomych marzeń o drugim dziecku. Prezentem po stracie synka, niecały rok wcześniej. Emocje towarzyszące temu porodowi czuję podskórnie pisząc to po pięciu latach od tego wydarzenia.
[Całą historię tego cudu możecie przeczytać —> TU]
“A na sali działy się cuda, już tylko te pozytywne..
W pięć minut wyjęto Lenkę. Pierwsze co pamiętam to jej włosy… czarne jak węgiel. Krzyczała strasznie głośno, zupełnie nie jak jej brat, który milczał i patrzył w powadze. Obróciłam głowę w prawo… tam ją zanieśli, zważyli. „Dwa, sześćset..! I wygląda na donoszoną.. całkiem grubiutka.” Po czym przynieśli mi ją całą w białej mazi na pierś. „A teraz całować kruszynkę Pani W. .. buźka do buźki”. Ten zapach. Leżała tak ze mną do końca szycia. A potem zabrali ją do inkubatora. Bo jakby nie było, była wcześniakiem. Wcześniej tylko Pan Tata dostał do obejrzenia i zachwytów.
[dopisane: Jedyne co mnie zabiło, to fakt, że nie dostałam jej na noc! Leżałam na sali z inną dziewczyną, której dziecko non stop płakało, a ona kompletnie nie miała pojęcia co robić. Tak jak ja z tym Maksikiem, trzy lata wcześniej. Więc pomagałam opiekować się jej córeczką. Oddałam jeden z naszych smociów bo nie miała, pomagałam przystawić do piersi, a potem odchodziłam wyć w poduszkę, że mojego dzidziusia nie ma.. I nawet nie wiem kiedy mi go oddadzą. Najgorsza noc życia, całkowicie bezsenna.]
Następnego dnia z rana podreptałam do małej. Bez zgód, próśb i pytań. To w końcu MOJE dziecko. Usiadłam przy inkubatorze i z siłą najmocniejszą zabolało mnie, że ona jest… za szybką. Chyba było widać rozpacz w mych oczach, bo pielęgniarka po chwili dała mi maleńką do karmienia. Najpiękniejsza chwila na świecie..”
I znowu miałam rzekę mleka i doszłam do siebie w tydzień.
Nie liczy się ‘proces’, a ‘produkt’
Mam dwoje cudownych dzieci. Pełnosprawnych intelektualnie i fizycznie. Każde z nich było karmione piersią, a mleka miałam w obfitości. Każde raczkowało (z pomocą rehabilitacji, szczególnie w przypadku wcześniaka, Lenki), pełzało, chodziło, jeździ na rowerze i 8/5 lat stymuluje swoje półkule. Tak samo rodzeni są absolutnie różni i ich proces rozwoju był inny. Jednak mam ich w całości, zdrowych i pięknych i gucio mnie obchodzi kto i co ma do powiedzenia o drodze ich dostarczenia na świat.
Miałam dwa piękne porody. Mam po nich cudowne wspomnienia. Odbyły się w zgodzie ze mną, z tym co czułam. Czy byłabym lepszą matką, gdyby pogwałcono moją traumę i kazano mi rodzić sn? Nie sądzę! Mogłoby się to skończyć depresją poporodową ze względu na fakt, że kompletnie nie wyobrażałam sobie takiej opcji na pojawienie się mojego dziecka na świecie. Nigdy. Jest oczywiście opcja, że urodziłabym jak sztukmistrz w dwie godziny i zostałabym propagatorką porodów naturalnych. Ale wiecie co? To wciąż nie ma znaczenia. Kiedy usypiam moje dzieci do snu, to nie ma znaczenia! Kiedy robię im śniadania, skaczę na trampolinie i pakuję lunchboxy, TO NIE MA ZNACZENIA!
W zgodzie z własnym ciałem
Postępujcie w zgodzie ze sobą, szanując swoje ciało, swoją psychikę z myśląc o przyszłości. Pamiętając o tym, że poród – jakikolwiek by nie był – to tylko chwila, a z jego konsekwencjami będziemy żyć już na zawsze. Czy to z blizną na podbrzuszu, kroczu czy też… w psychice.
Nie, nie zachęcam Was do cesarskiego cięcia. Odradzam i jeśli tylko czujecie się na siłach, działajcie w zgodzie z naturą i naturalnymi procesami. Ja nie czułam się na siłach. Nie jestem przez to ani gorsza ani lepsza.
Czy teraz z odkodowanym odciskiem limbicznym i świadomością skąd u mnie ta niechęć do poród sn, postąpiłabym inaczej i wybrała poród? No właśnie nieodmiennie, nie. Wciąż nie czuję, że – obecnie po 2 cc, mając wybór – czułabym taką potrzebę. Jestem szczęśliwa, spełniona, czuję, że jestem dobrą mamą. Żaden poród – jakimikolwiek drogami by się nie odbył – nie zmieni tego stanu.
Piekny tekst. Wzruszylam sie.
U mnie to wygladalo tak ze chciałam rodzić naturalnie. Niestety mloda byla przenoszona a ja dostalam krwotoku wiec trzeba bylo zrobic cesarskie cięcie. Ciezko to znioslam psychicznie natomiast fizycznie- rewelacja. Juz po kilku dniach biegalam po szpitalu. Jesli zajde w ciaze po raz 2 zrobie wszystko zeby miec cesarke ;)
Ja od pierwszego dnia ciąży, a nawet wcześniej, wiedziałam, że chcę rodzić przez cc. Strach przed owinięciem się dziecka pępowiną, a w konsekwencji trwały uszczerbek na zdrowiu lub śmierć, był dla mnie paraliżujący. Lekarz zaakceptował mój wybór.
Ciąża od początku zagrożona, leżąca. W 26 tyg przedwczesna akcja porodowa, na szczęście powstrzymana. Do końca jednak skazana byłam na pobyt w szpitalu i odliczanie, byleby do 30 tyg, potem 32 itd.
W szpitalu spotkałam fantastyczną Panią Doktor propagatorkę porodów naturalnych i …. po wielu rozmowach z pełną świadomością własnej decyzji zmieniłam zdanie!!! Chciałam rodzić naturalnie (chociaż podobno nie mogę tak tego nazwać,bo w przypadku jakiejkolwiek ingerencji medycznej poród przestaje być naturalnym, a staje się porodem drogami natury… a mój był z oksytocyną i gazem).
Poród był fantastyczny, szybki i praktycznie bezbolesny, ale był to poród świadomy. Decyzja o takiej, a nie innej formie została podjęta przeze mnie i uważam, że każda kobieta powinna mieć takie prawo. Żaden fanatyk porodów SN nie powinien żadnej kobiety do niczego zmuszać.
PS. Czytałam niedawno ciekawą książkę o pracy położnych, a tym samym o porodach :) “Mundra” Sylwia Szwed – polecam.
Marlena, świetnie to ujęłaś. Moim największym schizem ciążowym był lek przed niedotlenieniem. Nie czułam się na siłach rodzic naturalnie, w myśl zasady JAKOŚ to będzie (ale nikt nie wie jak). Jak “rosyjska ruletka” a chodzi przecież o bezpieczeństwo mojego dziecka. Dodać należy,że na oddziałach rehabilitacji noworodków nie ma dzieci po cesarkach.Są po porodach sn. Na pytanie mojego męża czemu państwo w takim razie tak opornie robi cesarki,lekarz prowadzący odpowiedział,że rehabilitacje dzieci po nieudanych porodach naturalnych państwo nie płaci, problem spada na rodziców.
Niech każdy rodzi jak chce,ja z cesarki jestem mega zadowolona.
Co to za bzdury, wyrwane z kontekstu i niepełne informacje? Zdecydowanie należałoby umożliwić dużo szerszą edukację przyszłych rodziców w szkołach rodzenia o wykłady na rozległe tematy, które niestety są podejmowane, jak teraz, przez obserwatorów bez tej wiedzy i bardzo szkodzą tym, którzy jeszcze są przed tym wszystkim i niestety bardzo chłoną taką ‘wiedzę’.
Chodziłam do szkoły rodzenia, nasłuchałam się też wielu historii,gdzie zdrowe dzieci rodziły się chore przez komplikacje podczas porodu.Cieszę się, że miałam CC i nie wyobrażam sobie innego przyjścia na świat mojego dziecka.Swoją drogą Pani jako położna nie zauważyła,że jakimś dziwnym “przypadkiem” lekarki,żony lekarzy,ginekologów najczęściej mają cesarkę?Przypadek?czy może działanie na własną szkodę?
A skąd takie informacje? No bo nie z autopsji.Jestem żoną lekarza i rodziłam sn. Mam wiele znajomych lekarek i żon lekarzy i wszystkie rodziły naturalnie.
Znajome lekarki, koleżanka której brat jest lekarzem-wszystkie miały cc.
Moja przyjaciółka rodziła razem z jakąś panią doktor,to była taka sensacja na oddziałe, bo jako nieliczna próbowała rodzić sn.
Nie mogę się z Tobą zgodzić. Pracuję na oddziale neonatologii i uwierz mi, ze i dzieci z cesarskich cięć rodzą się niedotlenione, również z tych planowych cięć. Pomijam juz inne komplikacje po cesarce “na zimno” jak ttn( przejsciowe zaburzenia oddychania) a co za tym idzie konieczność wspomagania oddechu u donoszonego dziecka. Dlatego jeśli już ktoś decyduje sie na cc bez wskazan medycznych to kobietki błagam! Nie bez akcji. Dajcie się porodowi rozpoczac naturalnie, niech dziecko wyśle ten sygnal ze to juz pora, niech dostanie od Was potężna dawkę hormonów, które pomoga mu zaadaptowac się do warunków na zewnatrz.
Uważam, ze każdy ma prawo do własnych wyborów i nie rozumiem dlaczego panie rodzące naturalnie uważają sie za lepsze bo “urodziły same” ale tez z drugiej strony nie do końca rozumiem takich cesarek ” na życzenie” bo co innego przeciwskazania do porodu naturalnego a co zwykła wygoda. W dzisiejszych czasach dużo pan idzie na łatwiznę ale każdy robi jak uważa i nie osądzajmy!
Hhahahah padłam: “nie do końca rozumiem takich cesarek ” na życzenie” bo co innego przeciwskazania do porodu naturalnego a co zwykła wygoda. W dzisiejszych czasach dużo pan idzie na łatwiznę” zestawione z “każdy ma prawo do własnych wyborów” oraz “nie osądzajmy”
Zdajesz sobie sprawę, że jedno przeczy drugiemu? :D
Pamiętam artykuł o wychowaniu twój i jak się czujesz autorko oceniania przez innych w swoich metodach wychowawczych a z drugiej strony w artykule oceniłaś i skrytykowałaś inną mamę. Dlatego nie oszukujmy się każdy mimo wszystko kogoś ocenia tacy już jesteśmy.
Czekaj.. gdzie w artykule to zrobiłam?
Andżelika, bardzo jestem ciekawa tego, co napisałaś. Dlaczego twierdzisz, że “każdy mimo wszystko kogoś ocenia tacy już jesteśmy”? Wiesz, bo ja tego nie rozumiem. Zadaję sobie pytanie, skąd przychodzi ta nieodparta chęć oceniania, krytykowania, a czasem i poniżania czy wyśmiewania naszego stylu bycia mamą? Stworzyłam nawet własną ankietę na ten temat. Nie rozumiem tego, a jeszcze gorzej przychodzi mi przyjąć do wiadomości faktu, że najczęściej spotyka nas to ze strony innych mam (tak podają inne badania). Chcę się dowiedzieć, dlaczego dzieje się to wśród nas. A skoro tak właśnie twierdzisz, stąd pytam Ciebie.
Moze rzeczywiście niezbyt składnie to napisałam ale w sumie chodzilo mi o to, ze nie ma co krytykować ze ta naturalnie a ta cesarka. Co za różnica aby wszystko dobrze sie skończyło dla matki i dziecka. I tyle. Ile ludzi tyle opinii i pewnie te tematy beda ciagle wracały.
Samo zdecydowanie się na dziecko nie jest pójściem na łatwiznę to po pierwsze.Po drugie może ktoś ma lęk przed porodem, jednocześnie bardzo chce być matką. Znam wiele matek z traumą po porodzie sn i ani jednej z traumą po cesarce. Te drugie miały cesarki na życzenie, przeprowadzone przez wybranego lekarza (po spieprzonej cesarce też można mieć traumę,dlatego tak ważny jest dobry lekarz).
Cesarki miałam ze wskazań medycznych. Trzy. O ile dwie przeżyłam “lajtowo” (czyt. boleć bolało – ale czego matka nie zniesie dla dziecka), to trzecia… Chociaż minął już ponad rok, nadal mam ciarki na samo wspomnienie. Ból był tak silny, że błagałam Męża, aby wyrzucił mnie przez okno z trzeciego piętra. Bo ja leżałam na wznak i nie mogłam się ruszyć z bólu. Tak, można przeżyć traumę po cc. Planowaliśmy piątkę dzieciaczków. Teraz już wiem, że dwójkę będziemy “musieli” adoptować.
No właśnie.. Wszystko w zgodzie z samą sobą. Ja też bałam się rodzić sn, ale dałam sobie wmówić na szkole rodzenia (tak, właśnie tam!), że poród naturalny to mistyczne przeżycie i tylko tak zostanę prawdziwą matką. Niestety już ma początku porodu zaczął się mój lęk, do tego strasznie nieprzyjemna położna, która wyśmiewala mnie na sali porodowej. Wszystko skończyło się kleszczami i powikłaniami poporodowymi. Dramat. Więc kiedy zaszlam w 2 ciążę, już na pierwszej wizycie zapytalam lekarza czy zrobi mi cc?? Z różnymi przygodami, w koncu z zaświadczeniem od psychiatry o moim lęku, bylam na sali operacyjnej. Dopiero tam, po 9 miesiącach odetchnęłam z ulgą. Wstałam szybciej niz po pierwszym porodzie i od razu zajmowalam sie dzieckiem. Tak naprawde po drugim porodzie cieszylam się macierzyństwem. Pierwszy to bolesne wspomnienie.
Do wszyskich zakompleksionych babsztyli ! Tak babsztyli. Cesarskie cięcie to poród, łzy szczęścia i niesamowite przeżycie! Dla każdej matki. Jeżeli któraś to zaprzecza to tylko dlatego, ze sama nie mogła mieć cesarki albo po prostu tak jak wspomniałam jest zakompleksionym babsztylem. Od kiedy zobaczyłam dwie kreski wiedziałam, ze chce cięcie cesarskie! I tak tez się stało, chwila moment Maja była na świecie po porodzie od razu przystawili mi małą koło twarzy, karmie piersią już pół roku i będę karmić jak długo się da! Jest wspaniałym i pogodnym dzieckiem pełnym miłości
Co za poziom dyskusji. Albo cesarka albo jest się babsztylem. Szkoda słów na takie wypowiedzi.
Ja rodziłam sn, ale przygotowałam się do tego, jak do wojny. To było ponad 3 lata temu, a ja zrobiłam ogromny research dotyczący statystyk m.in nacięć krocza w łódzkich szpitalach, przekopałam fora i przepytałam koleżanki. Bałam się okrutnie, ale miałam cel, by urodzić sprawnie i bez żadnych cięć (ani krocza, ani podbrzusza), choć gdyby było trzeba to oczywiście bym nie odmówiła. No i w efekcie zapłaciłam za poród w szpitalu prywatnym, wcześniej mnóstwo naczytałam się o fizjologii porodu i udało się spełnić moje życzenie. Mój syn przyszedł na świat sprawnie, w pełni zdrowy (10/10), a ja nie przeżyłam żadnej traumy. Wiem, że miałam wielkie szczęście i jest mi ogromnie żal, że tak wiele kobiet musi przechodzić przez gehennę na porodówkach. Aktywne porody naturalne, ze znieczuleniem i bez rutynowego nacinania, to powinna być norma. To wielka szkoda, że jest inaczej.
Fajny komentarz :) ja podobnie, urodziłam sprawie, szybko i bez żadnych cięć, mimo młodego wieku i pierwszej ciąży.
Jednego się tylko przyczepię – znieczulenie w porodzie absolutnie wyklucza go z definicji porodu naturalnego. Poród naturalny odbywa się tylko i wyłącznie bez żadnych ingerencji medycznych. W przeciwnym wypadku to tylko poród drogami natury :)
Ja znów bałam się, że będę miała cesarkę. Nie uważam, że jak ktoś miał cc to nie rodził i nie jest prawdziwą matką. Jednak pamiętajmy, że cc jest jednak większym zagrożeniem niż sn. Oczywiście nie licząc sytuacji gdy dziecko się owinie pępowiną czy po prostu są przeciwwskazania do sn. I mimo, że są kobiety, które szybciej dochodzą po cc to jednak przy sn jest łatwiej. A pisanie, że ja szybciej dosz£am po cc niż po sn dziewczyny. Jest jak z tekstem mój dziadek palił dużo a i tak długo żył. Wniosek ile jest takich sytuacji?Dlatego niech każda kobieta zastanowi się dwa razy i skonsultuje swoje pomysły na poród.
“pamiętajmy, że cc jest jednak większym zagrożeniem niż sn” Dla kogo? Dla mamy, może i owszem, ale dla dziecka po 1000-kroć bezpieczniejsze jest cc.
Cały tekst bardzo dobrze się czyta i masz rację, ale niestety tego komentarza bez komentarza nie zostawię. Jako położnej w moim dniu nie wolno mi. Nieprawda i to bardzo szkodliwa :(.
100% prawdy. ja też miałam cc i wspominam cały proces wspaniale. Bardzo szybko doszłam do siebie :).
Marlena na tym zdjęciu wyglądasz przepięknie!!!!!!!!!!! Zakochałam się ;P.
Ja rodziłam przez cc i kompletnie jest mi obojętne jak rodziły inne mamy. Mam wśród znajomych mamy rodzące w domach, na życzenie cc i tradycyjnie w szpitalu. I obojętne, co na ten temat myślę, to niech każda łaskawie trzyma rękę we własnym kroczu. Przepraszam, że tak obrazowo, ale takie mam wspomnienia z własnego porodu, kiedy położna przez piętnaście minut trzymała swoją w moim. I to jest jedyny przypadek, kiedy usprawiedliwione jest grzebanie w czyichś flakach. A też słyszałam, że poszłam na łatwiznę, nie … nie tak, to był pierwszy sms po informacji przeze mnie wysłanej, że rodziłam “a dlaczego cc, powiedz, please?”. Nie czy zdrowa, czy coś. Chodziło o to, że autorka sms miała cc bardzo szybko i chciała bardzo wiedzieć, czy mnie było łatwiej czy trudniej. Co więcej, zadzwoniła do moich rodziców i w pierwszym zdaniu również nie omieszkała ich spytać, dlaczego mnie cięli z tym, że moja mama zrozumiała, że cięli moją córkę i prawie dostała zawału serca. Ciężko to zrozumieć…
<3
Ja nawet chciałam, zwłaszcza przy Mii, młodszej, marzyło mi się po prostu zobaczyć jak to jest, móc urodzić naturalnie w zgodzie ze sobą ( marzyłam o wannie) i od razu tego maluszka przytulić i kangurować, jednak u mnie i za pierwszym i za drugim razem decydowały względy medyczne.
To, co mnie uderzyło, to fakt, jak strasznie niektórzy lekarze (sic!), są sfiksowani na SN. W momencie, gdy 3 lekarzy, którym ufałam oficjalnie stwierdziło, że poród naturalny w moim przypadku to 50/50 – albo się uda, albo przez ciśnienie, po moich 3 trepanacjach czaszki, może się stać coś złego, ja stracę przytomność w momencie, gdy dziecko będzie w połowie kanału rodnego …O.o , to przy takim "albo albo" na patologii ciąży, pani neurolog starej daty rzuciła do mnie tekstem "młode to zawsze dramatyzują, pewnie by się udało i po sprawie".
Z kolei pamiętam jak w Toruniu, przeciągali do maksimum, żeby nie robić cesarek i zdarzyło się razy kilka, że dziecko nie przeżyło, albo urodziło się z jakimiś poważnymi problemami.
Ze mną na patologii leżała dziewczyna niemal 3 tygodnie po terminie O.o…
I tak jak Ty, uważam, że forma porodu nigdy nie zrobi z nas lepszych lub gorszych matek, bo to przecież tak naprawdę początek początków tej długiej drogi, jaką jest macierzyństwo.
Za to nigdy nie zrozumiem, że lekarze, którzy przysięgają chronić zdrowie i życie, są w stanie ryzykować życiem innych tylko w imię własnych poglądów ! :/
Droga MM, mogłabym Ci piątkę przybić po tym artykule :) Streszczając pokrótce moją przeszłość: syn z zagrożeniem zamartwicy – szybka decyzja o CC w 40tc, za co dziękuję całym sercem personelowi medycznemu. Urodził się cały, zdrowy i z zapałem uczęszcza do kola. Miesiąc nie dźwigałam niczego, poza synem. Miałam wsparcie męża, a blizna nigdy nie była dla mnie problemem. Druga córka nie spieszyła się na świat, po kontrolnym KTG w 40 tc zatrzymano mnie w szpitalu i zasugerowano zapisać na cięcie po weekendzie. Poprosiłam o przeczekanie i możliwość SN z dwóch przyczyn: chciałam zobaczyć jak to jest (jakkolwiek idiotycznie by to nie zabrzmiało), a także nie wykluczałam w przyszłości kolejnego dziecka (lekarz prowadzący wspominał, że 2 CC to maksimum, jeżeli myślimy o odpowiedzialnym rodzicielstwie, bez strachu o zdrowie i życie przy ewentualnym 3 dziecku). No i tak rodziłam 11h, bez znieczulenia, bo gdy o nie poprosiłam, okazało się, że już nie ma sensu. Wymęczyłam się jak na Matkę Polkę przystało ;) I co mi to dało? Zdrowe, piękne dziecię. Identycznie jak w 1 przypadku, ale mając porównanie- mordęga niesamowita. Dwa tygodnie nie mogłam usiąść na obydwu pośladkach jednocześnie. Z karmieniem wyszło tak, że syna po CC w 22 m-cu życia z trudem odstawiłam, natomiast z córką po SN ledwo dobrnęłam do 6 m-ca życia. Ma inny temperament i nie zadowalała się ślimaczym tempem z piersi. Obecnie jestem w zdrowej i planowanej 3 ciąży, pod stałą kontrolą lekarską i mając okazję do CC – nikt mnie nie przekona, że SN byłoby lepszym rozwiązaniem :)
Zgadzam się, nie rozumiem komu przeszkadza cesarka i dlaczego ktoś czuje się lepszą matką po porodzie naturalnym. dla mnie też poród naturalny istna mordęga, zakończony nagłym cc bo też zagrażająca zamartwica. Z karmieniem dziecka też mnie oceniali bo 8 miesięcy odciągałam pokarm i karmiłam z butelki zamiast prosto z cyca, każdy się dziwił i pytał dlaczego i co tu komu tłumaczyć że młody nie umiał sobie poradzić z cycem i łapał powietrze dostał kolki i był głodny, pewnie go nie umiałam poprawnie przystawić ale laktator był lepszym rozwiązaniem bez zawracania sobie głowy “przystawianiem” – efekt: dostawał moje mleko, nie ważne jaką drogą. To samo cesarka – efekt: dziecko jest na świecie, jakie to ma znaczenie jakim sposobem? A te bajki o mikrobionach to wg mnie kolejna nagonka koncernów farmaceutycznych nabijających kabzę na zdrowiu dzieci i wymyślaniu kropli na poprawę nie wiadomo czego.
Btw. piękne zdjęcie. Nigdy nie motałam, ale przy trzecim maleństwie mam wielką chęć nauczyć się nosić dziecko w chuście. W końcu przyda się dodatkowa para rąk, mając już aktywną dwójkę przy sobie :) Pozdrawiam.
Mam dużą wytrzymałość na ból, mimo to na myśl o porodzie czuję ścisk w każdym milimetrze swojego ciała, chociaż to było 12 lat temu. Później miałam dwie cesarki, jedną na życzenie,drugą ze względów medycznych i mimo to, że po obu dochodzilam bardzo powoli do “siebie” i dużo gorzej niż po porodzie sn nie zmienilabym zdania. Tylko cc. Traumę po porodzie sn mam do dzisiaj i podkreślam, ze mój poród nie trwał długo, a przy boku miałam wspaniałe położne i cudownego wręcz lekarza. Mimo to tylko cc.
Mam tak samo. Dwie cesarki za sobą, wprawdzie obie ze wskazaniem , ale nie wyobrażałam sobie naturalnych porodów. Po obu smigalam po 8godzinach, mimo że druga w wieku lat 38.
I zdrowe mądre pelnosprawne córki:)i ja nigdy nie zalujaca ze tak się urodzily
Moim zdaniem w tym wszystkim najważniejsze jest żeby rodzić zgodnie z samą sobą. Ja na przykład strasznie bałam się cesarki i przez całą ciążę liczyłam, że uda mi się urodzić siłami natury. Wizja jakichkolwiek igieł w moim ciele czy cięcia skóry nożem przyprawiała mnie o zwroty głowy i kołatania serca. Tak bardzo boję się igieł, że miałam nadzieję, że obędzie się bez jakichkolwiek kroplówek czy zastrzyków. Nawet znieczulenia nie chciałam. I nie wiem czy mam takie szczęście w życiu czy ślepy traf zdecydował, ale przyszłam na porodówkę i po kilku godzinach, mimo okropnego bólu urodziłam. Bez żadnych wspomagaczy, znieczulaczy czy czegokolwiek. Jak to położna określiła – rodziłam książkowo. I mimo że bolało okropnie to poród wspominam cudownie. Nie czuję się przez to lepsza od nikogo. Czuję się szczęśliwa, że udało mi się urodzić tak jak chciałam.
Ok ale piszesz że po urodzeniu córki nie dali Ci jej na noc,myślę że dlatego że trzeba leżeć kilka godzin bez ruchu po znieczuleniu,lekarze bardzo tego pilnują..a Ty pomagałaś przy opiece dziecka kobiety która leżała z Tobą? ps.dla mnie też nie ma różnicy jak kobieta rodzi,u mnie było odwrotnie rodziłam sn i panicznie bałam się cc,miałam cukrzycę ciążową i bali się ze dzieci będą duże.Nie były,a mnie przerażało znieczulenie w kręgosłup:)
cc miałam o 17, a nie spałam całą noc. rano już normalnie śmigałam. pomaganie było na zasadzie rozmowy, odnalezienia smoka, czy instrukcji przystawienia dziecka. dziewczyna pierwszy raz miała niemowlę obok siebie, które uparcie płakało całą noc a ona nie wiedziała ‘co się z tym robi’ :P
W Polsce chyba kaza lezec 8h po cesarce? W USA podnosza i zachecaja do ruchu juz po 2h od zabiegu.
A u mnie było odwrotnie, ja tak strasznie bałam się od początku ciąży że będą jakieś komplikacje i będę miała cesarkę. Bałam się ciecia, ran, bólu. Moja mama która urodziła 5 dzieci w tym 4 naturalnie a ostatnie cesarką właśnie ten ostatni poród najgorzej wspomina, może dlatego ja od razu byłam nastawiona że to najgorsze co może mi się przytrafić. Na szczęście wszystko poszło po mojej myśli i obie córki urodziłam siłami natury, szybko i sprawnie. Myślę że kluczowe może być właśnie psychiczne nastawienie do jednej z metod.
Dokładnie – ja też miałam dwa cc i jestem najdumniejsza mama na świecie
ja mialam porod ekspresowy, niecala godzinka i po wszystkim, sn, bez znieczulenia, bez ciecia itp. “atrakcji” wiec z mojego punktu widzenia propaguje sn. Po porodzie wzielam prysznic, chwile odpoczelam i moglam jakos funkcjonowac. Po sasiedzku dziewczyna po cc duzo dluzej dochodzila do siebie. W ciazy jednak doksztalcilam sie w obu tematach, bo z jednej strony jestem za natura a z drugiej strony dziecko nie mialo zamiaru fiknac glowka do dolu a az taka maniaczka naturalnosci nie jestem, zeby ryzykowac. CC z konkretnych powodow jak najbardziej popieram. Ale jak sie naogladalam filmikow prezentujacych cc ze szczegolami to spanikowalam. Dziecko chyba wyczulo moje leki i sie obrocilo krotko przed
porodem, kiedy to juz podobno dzieci nie robia fikolkow.
Nie mnie oceniac i po latach znaczenia to nie ma, ale zawsze dziwne wydawalo mi sie krojenie brzucha na wlasne zyczenie.
A dzieci moga potrzebowac rehabilitacji roznych w wyniku powiklan okoloporodowych, nie tylko ze wzgledu na cc. Nawet szybki porod ma wplyw – dziecko jest wowczas niemal jak po cc, bo przeciskanie sie przez kanal rodny bylo za krotkie zeby “zadzialalo”.
U mnie dwa porody sn bez znieczulenia i nacięcia, a jedyne czego się panicznie bałam to cc. Różne matki, różne obawy, różne potrzeby.
Hi:), poruszyłaś temat, który zawsze wywołuje emocje. Ja też rodziłam przez cesarskie cięcie, mało tego na żądanie:) i wcale się tego nie wstydzę. Miałam piękny zaplanowany poród nie napiszę gdzie, bo to państwowy szpital:)Miałam wtedy 30 lat, na tyle poukładane w głowie, że nie chciałam rodzić naturalnie a broń boże z mężem trzymającym za rękę. Było wszystko dobrze, córka zdrowa po 2 dniach zostałam wypisana do domu, owszem bolało, ale nie musiałam z kroczem spać do góry i spożywać posiłki na stojąco. Każdy ma tak jak lubi, ja lubię wygodę i bardzo sobię cenię spokój mój i mojej Rodziny. Pozdrawiam wszystkie naturalnie, szybko rodzące mamy i karmiące 3 lata piersią w publicznych miejscach:)
Po co ten sarkazm na końcu wypowiedzi?
Pozdro back :D (2,5 ale spokojnie dociagniemy do 3 i dalej :) )
Będąc w ciąży bardzo bałam się, żeby poród przypadkiem nie skończył się cesarką. Na szczęście dla mnie udało się bezpiecznie i bez przygód naturalnie. Gdyby jednak lekarze zdecydowali inaczej, nie dyskutowałabym. Taka była moja historia. Moja. A historia każdej z Pań może być inna, bo każda z nas jest inna, każda ciąża jest inna i nie ma takiej samej recepty dla każdej z nas. Nie trzeba porównywać i dać się porównywać. Kiedyś ludzie się nauczą to rozumieć, tylko nie wiadomo kiedy :) pozdrawiam wszystkie przyszłe matki. Tak czy inaczej – dacie radę, my też dałyśmy.
Po cc każda musi walczyc laktacją a Ty miałaś morze mleka brawo !!!!!!!!!
Nie wiem czy każda musi. Kilka mi znanych miało mleczko jak marzenie. Tyle, że mi w przypadku 2 cc, odeszły wody więc zaczęła się akcja porodowa.
Ja rodziłam SN, bolało jak jasna cholibka ale całe szczęście krótko (2h), jestem z siebie dumna i uważam że to było mistyczne przeżycie :) (ba, chce jeszcze:), ale mistyczne jest głównie dlatego że efektem tego porodu była moja cudna córcia! Nie ważne jak rodziłaś, jeśli potem zobaczysz tę malutką kochaną istotkę, przeżyjesz coś niesamowitego :) Rozumiem zalety porodu naturalnego, cieszę się że się udało, ale nie zapominajmy że cc też ma zalety, też ma plusy (chociażby dla psychiki wystraszonej matki, czesto zdrowia dziecka przy trudnym porodzie). Uogólnianie prawie zawsze jest krzywdzące.
Nie miałam cc, ale w życiu się nie zgodzę że to pójście na łatwiznę. To operacja. Potem trzeba dojść do siebie i jednym pójdzie to łatwiej innym trudniej. Nie wiesz co przypadnie Tobie. Ja bałam się cc panicznie. Szanuje mamy po cc bardzo i podziwiam że dały rade ;) szacun dziewczyny ;)
Mamy sn też podziwiam :)
Każdy poród to wysiłek z piękną nagrodą na koniec!
A ja mialam cesarke i wcale nie uwazam tego za porod. Po prostu operacja, trwajaca doslownie pol godziny. Jak moglabym sie porownywac z kobietami ktore rodza po 20 h w bolach…
Miałam cesarkę, po 12,5 h od podania oksytocyny (odeszły mi wcześniej wody) i swoje przeszłam ;) choć byłam nastawiona na porod naturalny po tylu godzinach nie miałam w ogóle rozwarcia. Pomijam już fakt, że syn był dość duży 4100. Tak… Dla mnie to był poród. Nie tylko jakaś operacja.
No tak, rozkmina typu mm czy kp.
Zawsze mnie to dziwi co komu do tego.
ja akurat mega bałam się cesarki i mega bałam się znieczulenia. Porody bolesne, drugi dużo lepszy bo wiedziałam czego się spodziewać (córa prawie 4 kg a syn prawie 4,5 kg).
Obydwoje dzieci udało się urodzić sn, przy czym pierwszy poród był z oksytocyną.
jedno i drugie dziecko na kp minimum rok i czy to w jakimkolwiek stopniu powoduje że jestem lepszą matką?
takie rozkminy zawsze prowadzą do stresów, bo dużo kobiet jest takich że chce sn a ma cc – ze względów medycznych, dużo kobiet chce kp a ma mm. Moim zdaniem w dużej mierze, w szczególności w kontekście karmienia, znaczenie ma to ogólne gadanie i wtrącanie się w cudze sprawy.
ja dalej uważam, że każda matka powinna robić to co dla dziecka i dla niej najlepsze.
choć jak widzę czym się małe dzieci karmi, mam przykład z USA, jak niemowlę niecałe 10 miesięcy karmiono chipsami, to trochę mi tych dzieci żal.
ale to już zupełnie inna historia…
Dziękuję za piękny tekst. Czuje się podobnie. Jestem po porodzie sn 8 lat temu, trauma po dziś dzień. Teraz jestem w 4 miesiącu ciąży, zdecydowana na CC. <3
Dziękuję za ten tekst. Mam wskazania do cesarskiego cięcia (budowa) i absolutnie nie czuję się tym rozczarowana. Sama uważam, że tak będzie lepiej. Wizja naturalnego porodu wręcz mnie przeraża.
Aktualnie jestem na końcu 8 miesiąca ciąży. Już jako nastolatka wiedziałam, że jeżeli kiedyś będę w ciąży na pewno nie urodzę sn.
Początkowo nie chciałam mieć wcale dzieci ( z racji lęku przed porodem) ale jak poznałam męża zmieniło się to. Tyle, że zawsze mu powtarzałam że tylko cc, mimo jego namów abym spróbowała naturalnie. Jak mu opowiedziałam, że na prawdę się boje i widział mój płacz jak normalna rozmowa z ginekologiem nic nie dała odnośnie cc, dopiero uwierzył.
Lekarz prowadzący początkowo stwierdził, że nie może od tak wpisać, jeżeli nie mam przeciwwskazań, polecił pójście do psychiatry. Zaś na ostatniej wizycie stwierdził, że “nagadali mi głupot” o porodzie sn. Mam zaświadczenie od psychiatry i wskazaniu do cc i już nie mam siły jeżeli mój ginekolog powie mi, że on tego nie akceptuje
Ja rodze we wrześniu. Na pewno przez cesarkę. Tak zdecydowałam i mam w nosie opinie innych. To moje ciało. Nie chce poszarpanego krocza nietrzymania moczu lub kaly blizn i nacinania. Nie chce bólu q przyszłości problemów z seksem i traumy.. wiem jak to wygląda bo jestem fizjoterapeutka i wiele moich pacjentek przychodzi i płacze mi q rekaq po traumie porodu sn. Tylko nikt o tym nie mówi. A zgadzam się q zupełności ze to chwila ale konsekwencje mozna ponosić całe życie. A to moje życie i chce kw przeżyć na moich warunkach