Naturalnie czysto

Zwyczajny, spokojny dzień. Może nie słoneczny, trochę szary i mokry, ale mimo wszystko naprawdę fajny. Kończę zmywać podłogę, jeszcze tylko dopracuję kilka drobnych szczegółów i będę mogła wyczekiwać powrotu dzieci i męża z pracy w czystym, pachnącym i lśniącym domu. Stoję rozpromieniona i szczęśliwa, ciesząc się na prawdziwy rodzinny obrazek z błyskiem świeżo umytej podłogi i nagle…
Mamo! Mamo! Nawet nie wiesz, jak fantastycznie było na dworze! – wpada roześmiany, szczęśliwy i… cały mokry Maks. Z jego oczu bucha czyste szczęście, a z jego nogawek kapie woda prosto na moją wychuchaną podłogę. Nie zwracając uwagi na krople wody z kurtki, rzuca ją na podłogę i pędzi w moje opadnięte ramiona, opowiedzieć, co też tam na tym dworze najważniejszego na świecie się stało. Nie mam serca gasić jego radości. Tulę go i słucham, pocieszając się, że to tylko parę krople deszczu, tylko parę kropelek…
Mamo, mamo! Wpadłam w blotko, cała wpadłam, wiesz? – do przedpokoju wpada Lenka umorusana jak rolnik po wykopkach. Moja reakcja jest celna, choć o wiele spóźniona. W ostatniej chwili łapię brudną kurtką i kawałki błocka brudzą „tylko” podłogę, drzwi, trochę tapet, ale nie dosięgają sufitu.
A gdzie pies? – pytam prawie zemdlona, ale już po chwili pytania żałuję. Może gdybym go nie zadała, Bridget nie wpadłaby i nie wytrzepała się z wody na nas wszystkich? A oprócz nas ściany, lustro, buty.
Czy u was to też jest standard, któremu nie umiecie się przeciwstawić (albo nie chcecie – wiadomo, dziecięca radość ważniejsza niż porządek)? Dzieci są dziećmi, pewnie jeszcze zatęsknię za tymi śladami lepkich rączek na blatach, szafkach, świeżo umytych szybach… ten rozgardiasz przy powrotach z ogrodu, te krople deszczu, ślady jesieni na podłogach, upaprane czekoladą buzie…
A w tym wszystkim pies, który jest za mały i za szybki, żeby zaraz po powrocie z domu wpadł w moje ręce, gotowe do czyszczenia łap, futra. I potem te ślady łap widzę na podłogach, kanapach… Wszędzie!
A że jestem czyściochem jakich mało…
Tysiące środków, masa chemii – towarzyszyło mi to każdego dnia. Nie chciałam myśleć, co mam na rękach, gdy dotykałam nimi dzieci po sprzątaniu łazienki czy kuchni. I ile tego szło! Przy sprzątaniu domu, w którym są dzieci, sporo. Gryzłam się tym i dumałam jak to zmienić, żeby sprzątać wydajnie, szybko i… przyjaźnie dla środowiska i dla nas.
Naprzeciw wyszły mi środki You Naturally Powerful. Ekologiczne [na bazie aktywnych składników roślin, kwiatów, olejków eterycznych, wody] i wydajne płyny, którymi od jakiegoś czasu sprzątam ten mój domowy harmider i jestem z nich bardzo zadowolona.
Płyn do wszystkich rodzajów powierzchni służy mi do ogarniania sytuacji “nagłych”, takich właśnie jak nagłe wpadnięcie dzieci z ogrodu. Płyn do łazienki radzi sobie z kamieniem i sprawia, że moja łazienka dosłownie błyszczy i pachnie migdałami. Płyn do kuchni sprawdza się przy czyszczeniu kuchenek i blatów i tu jest istotna jego naturalność – tuż po wyczyszczeniu nim stołu i blatów wiem, ze bez strachu mogę położyć na nich jedzenie, ponieważ płyn nie zostawia żadnej chemii i jest całkowicie bezpieczny przy kontakcie z żywnością. Płyn do okien to prawdziwy wynalazek: nie tylko wyczyści ślady paluszków z okien i luster, ale też z… telewizorów, tabletów, komputerów, laptopów i komórek. To dla mnie bardzo ważne, bo to właśnie na sprzętach czai się najwięcej zarazków, a czyszczenie chemią czegoś, co później dotykamy palcami, a dzieci dodatkowo wsadzą niechcący palce do buzi… sami wiecie.
Z takim arsenałem jestem w stanie przyjąć na klatę każdą wichurę, jaką przyniosą mi z dworu dzieci, mąż i pies. To tylko dzieci! Wracają z dworu zaaferowane i szczęśliwe, nie mają czasu otrzepać butów, chcą szybko opowiedzieć mi o tych wszystkich przygodach, jakie ich spotkały! Przytulam Lenkę, wycieram Maksowi włosy. Brudna woda kapie na świeżo umytą podłogę. Przychodzi mi do głowy, że niedługo będę tęsknić za tymi chwilami. Patrzę się na plamy po błocie. A co tam! Posprzątam! Na szczęście mogę to robić zdrowo i ekologicznie.
A wy… macie ochotę przetestować jeden z produktów YOU we własnej kuchni? Mam dla Was do rozdania pięć płynów do czyszczenia kuchni, wraz z pakietem gadżetów YOU. Napiszcie w 3 zdaniach jak wygląda wasz codzienny bałagan do którego rękę/łapę przyłożyły Wasze dzieci/zwierzaki :). Na Wasze odpowiedzi czekam do 25.11.2015. Wyniki zostaną opublikowane w tym poście do 27.11.2015
Kochani, wybaczcie opóźnienia wyników, ale pochorowaliśmy się :(
Zestawy lecą do:
1. Natalia
“Mam w domu psa, królika, żółwia i 2 letnie dziecię. Codziennie przechodząc przez mieszkanie po kolei zbieram papier i gazety poszarpane przez psa, sianko z króliczej klatki (nie tylko, ale wolę bez szczegółów), tony zabawek, ciuchów i butów porozrzucanych przez dziecię, a w tym wszystkim muszę uważać, żeby nie nadepnąć na wodno-lądowego żółwia, który cały dzień uprawia spacering. I tak w kółko od 7 do 21 :)”
2. DianaK
”
No w końcu jakaś nagroda z myślą o pedantycznych mamuśkach takich jak ja ;D
W małym mieszaniu nie trzeba wielu osób żeby był wieczny bajzel..wystarczy jeden mały krasnal z energią niczym diabeł tasmański Taz i jeden tatusiek który nigdy nie może zapamiętać co w którym miejscu powinno stać ;) Ale ja uwielbiam porządki a szczególnie „dzień pątania”, żałuję tylko, że wcześniej nie wpadłam na to aby poszukać naturalnych środków czystości bo być może to będzie zbawienne dla mojego cierpienia spowodowanego alergią po każdym sprzątaniu i wdychaniu śmierdzącej chemii!”
3. jania
“Moją zmorą są zdecydowanie szklane powierzchnie-okna, lustra, tv, moj telefon, meble w kuchni…
Dzień w dzień pokrywają je dziesiątki małych łapek:) Wieczorami przy przygaszonym świetle wygląda to jak scenki z horrorów…
Czasami dzieciaki mi pomagają z własnej nie przymuszonej woli- chwytają za paczkę chusteczek nawilżanych i jadą po wszystkich i po wszystkim!
Chyba nie muszę wyjaśniać jak wyglądają szyby po wytarciu chusteczkami nawilżanymi…
A najbardziej lubię zrywać naklejki zewsząd i szorować ściany po tym jak moją Maluchę natchnie art:)”
4. Agnieszka
“3 dzieci, mąż,pies i kot:) Jednym słowem codzienna masakra. Codziennie odkurzam, bo najmłodsza córka je biszkopciki, rogalika, chrupki itp., pies gryzie kość lub kawałek drewna, które leży koło kominka,starsze dzieci robią kanapki i wszystkie okruszki lecą na ziemię. Codziennie mycie lustra i zlewu w łazience, bo Pan Tata jest jak kaczka, codziennie mycie podłóg, bo młoda skakała po błotku jak Świnka Peppa, pies ganiał za kotem sąsiada po wszystkich krzakach w okolicy i nałapał wszystkie drobne igiełki, listki wygląda jak jeż, a ja mam to wszystko na podłodze:( Kot przynosi swoje zdobycze bez główek fuj… dobrze, że na wycieraczkę. Prawie codziennie szoruję kabinę prysznicową, bo tego kudłatego psa trzeba wykąpać lub chociaż łapy umyć no i idzie domestos w ruch (na kabinę nie psa:)). Nie wspomnę o śladach łapek na ławie, stole, lustrach, rozlanej zupie, umazanym farbą stolę lub podartej gazecie wciśniętej pod fotel:( A ja MATKA POLKA zaciskam zęby i sprzątam.”
5. Martyna
“Łooo rany …konkurs idealny dla nas!! zaczne może od tego że mamy w domu bulwe …pieska o nieziemsko strasznym charakterze…:D Nazywa się Baldurek w skrócie baldi,kulfon,finti,łobuz,łaciaty …noi ostatnia nazwa często uzywana „cholera jasna!!(…”cos ty znowu zrobił”)” :) To co ten drań potrafi wymyśleć to sie w głowach nie pomieści….codziennie rano po spacerze idzie na najjaśniejszy i naczystszy koncik w domu żeby sie wytarzać i wyciorać brudy jakie zdobyl ze spaceru….każda pora karmienia kończy się szorowaniem połowy kuchni na kolanach,bo wszedzie DOSŁOWNIE WSZĘDZIE „świnka” nachlapie,rozniesie jedzenie i wydepta w dalszej części domu:/ Dodatkowo,iż bzik z niego cholernik to podpuszcza córe (3,5 roku) żeby z nim ganiała po domu i rozwalała wszystko po drodze tak,aby później („przypadkiem”) spadło coś do jedzenia i mógł udając głupa to coś zjeść…jednym słowem roboty od groma a „łaciaty”już nie pomoże ogarnąć swojego bałaganu,bo on nic nie zrobił…położy sie do swojego wyra i będzie spał,by nabrać sily do następnego bałaganu :D :) ahhh..”
Wszystkie osoby wygrywające proszę o kontakt na blog@makoweczki.pl z pełnymi danymi teleadresowymi. Na Wasze zgłoszenia czekam do 03.12.1015
Otwieram rano drzwi do przedpokoju, a tam na progu równiutko poukładane kolejno: mysz, mysz, ptak i trzecia mysz. Wszystko to nadgryzione, więc podłoga umorusana krwią i piórami.Tak, mój kot polował całą noc i postanowił się pochwalić swoimi zdobyczami.
O matko:))))
U nas ostatnio przeżyliśmy prawdziwą zgrozę. Nawet nie wiem, czy wypada mi o tym pisać. W każdym razie nasz mały synek robił kupę w ukryciu(tym razem udawał, że schował się w pralce). Kiedy go nakryłam, to on z przerażenia włożył rękę do pieluchy i tą ubrudzona ręka przejechał mi po białych kafelkach i po swoich włosach. Uciekł, krzycząc, że nie ma, nie ma!
Pies z racji tego że jest duży wpada pierwszy i po kąpieli w rzece otrzepuje wszystko na wszystko :( za nim ublocony 4 latek a na końcu tata który nie lepiej wygląda :) na dokładkę niespełna roczniak roznosi wszędzie chrupki i ciastka. A mama od rana do nocy na mopie ot taka codzienność…
Codziennie jestem więźniem swojego domu…. Codziennie musze zmywać 400 m 2 podłóg w tym 200 m gresu polerowanego gdzie każda smuge widać z daleka, a moje dzieciaczki i mąż traktują dom jak ” tor przeszkód” rzucają na podłogę wszystko co mają pod ręką. Dlatego bardzo przydałby się środek który jest przede wszystkim bezpieczny dla zdrowia, bo zaczynam się bać o siebie w związku z codziennymi “kąpielami” w chemii :-(
Tu to akurat przydałoby się z raz tatę zagonić do sprzątania, myślę że zrozumiałby ile czasu trzeba poświęcić na doprowadzenie domu do porządku :)
Mam w domu psa, królika, żółwia i 2 letnie dziecię. Codziennie przechodząc przez mieszkanie po kolei zbieram papier i gazety poszarpane przez psa, sianko z króliczej klatki (nie tylko, ale wolę bez szczegółów), tony zabawek, ciuchów i butów porozrzucanych przez dziecię, a w tym wszystkim muszę uważać, żeby nie nadepnąć na wodno-lądowego żółwia, który cały dzień uprawia spacering. I tak w kółko od 7 do 21 :)
Nasza Amela jest wszędobylska, jest też strasznie ”skręcona”. po 3 godz. mojego sprzątania jej wystarczy 5 sek! (dosłownie) aby nie było śladu po porządkach. czasem załamuję już ręce i siedzimy w tym bałaganie razem coś rysując. moja córka uwielbia prace plastyczne dlatego nasz bałagan to zazwyczaj kartki,wszelkiej maści kredki, farby, plasteliny, bibuły itp. Jako że ma setki kreatywnych pomysłów to ja jej niestety/ stety na ten bałagan pozwalam :)
No w końcu jakaś nagroda z myślą o pedantycznych mamuśkach takich jak ja ;D
W małym mieszaniu nie trzeba wielu osób żeby był wieczny bajzel..wystarczy jeden mały krasnal z energią niczym diabeł tasmański Taz i jeden tatusiek który nigdy nie może zapamiętać co w którym miejscu powinno stać ;) Ale ja uwielbiam porządki a szczególnie “dzień pątania”, żałuję tylko, że wcześniej nie wpadłam na to aby poszukać naturalnych środków czystości bo być może to będzie zbawienne dla mojego cierpienia spowodowanego alergią po każdym sprzątaniu i wdychaniu śmierdzącej chemii!
A to ju Pani do sprzątania do Was nie przychodzi? Jak sobie pomyślę, ile bym dała za taką pomoc. I nie mam na myśli eko płynów.
Hmmm, może to zabrzmieć co najmniej dziwnie, ale rzadko kiedy mam do czynienia z bałaganem w domu. Z natury jestem pedantką. Kocham sprzątać, lubię otaczać się pięknymi, estetycznymi przedmiotami, które mają swoje przeznaczenie, a w naszym salonie czy sypialni swoje miejsce. Syn zna nasze zasady. I co najważniejsze od maleńkości przestrzeganie ich nie sprawia Mu problemu. Sam segreguje zabawki, wie, że wyciągając duplo, powinien odłożyć na miejsce książki czy kolorowanki. Wszystkie bibeloty mają swoją przestrzeń.
To i tak załatwia problemu, ponieważ na ciemnych meblach, podłodze czy blatach widać każdy pył, tłuszcz, zarysowanie. Brudne rączki same chcą wyłączyć wiszący telewizor, wysmarować chlebek masłem czekoladowym, potem wykonać figurę Ninjago przez podłogę i jasny dywan, a na koniec zjeść jogurt na kanapie, która mimo, iż prana systematycznie po kilku dniach wygląda jak pobojowisko. Nie wspomnę o lustrach, których wisi aż 8, okraszonych codzienny autografem w stylu “high five” w wykonaniu trzy i pół latka i nieco podziurkowanych ścianach, co ma chyba wyrażać artystyczną duszę mego pierworodnego :)
Ale cóż, lubię sprzątać, wycierać, szorować i czyścić i co najważniejsze – ten kto brudzi najwięcej, też najwięcej mi w sprzątaniu pomaga :) Oby tak zostało :)
Łooo rany …konkurs idealny dla nas!! zaczne może od tego że mamy w domu bulwe …pieska o nieziemsko strasznym charakterze…:D Nazywa się Baldurek w skrócie baldi,kulfon,finti,łobuz,łaciaty …noi ostatnia nazwa często uzywana “cholera jasna!!(…”cos ty znowu zrobił”)” :) To co ten drań potrafi wymyśleć to sie w głowach nie pomieści….codziennie rano po spacerze idzie na najjaśniejszy i naczystszy koncik w domu żeby sie wytarzać i wyciorać brudy jakie zdobyl ze spaceru….każda pora karmienia kończy się szorowaniem połowy kuchni na kolanach,bo wszedzie DOSŁOWNIE WSZĘDZIE “świnka” nachlapie,rozniesie jedzenie i wydepta w dalszej części domu:/ Dodatkowo,iż bzik z niego cholernik to podpuszcza córe (3,5 roku) żeby z nim ganiała po domu i rozwalała wszystko po drodze tak,aby później (“przypadkiem”) spadło coś do jedzenia i mógł udając głupa to coś zjeść…jednym słowem roboty od groma a “łaciaty”już nie pomoże ogarnąć swojego bałaganu,bo on nic nie zrobił…położy sie do swojego wyra i będzie spał,by nabrać sily do następnego bałaganu :D :) ahhh..
U mnie zaczyna się o 7 rano w kuchni: na płycie kipi owsianka albo jaglanka dla rocznej Lilki, którą trzymam na rękach, jednocześnie smażąc pancake’i dla starszej Zosi (Zocha, lat niespełna trzy, jada tylko parówki i pancake’i, więc co drugi dzień patelnia idzie z rana w ruch). W tym czasie Zosia siedzi na blacie obok zlewu i szykuje dla mamy kawę (:D), rozsypując oczywiście 1/3 kawy i cukru po okolicy. A kawa rozpuszczalna rozpuszcza się na blatach chyba szybciej niż w wodzie…
Mój bałagan każdego dnia wygląda inaczej, jednak dziś było apogeum brudności. Z samego rana dziecko rozsypało dmuchany ryż w salonie, pan od remontu łazienki zakurzył mi rozsypanym gipsem całe piętro a mąż wylał kawę kiedy przepadł przez kota. Na domiar złego wybiegłam w kapciach zabrać z ogrodu dwa czterdziestokilowe psy, kiedy przyjechała dostawa węgla. Nie muszę opisywać co zostałam w domu kiedy wróciłam – bo ośmiu łap nie zdążyłam wytrzeć i dwóch futer wysuszyć…
Gdzie można kupić te produkty?
No właśnie… Gdzie?
Jeśli chodzi o bałagan w domu to wiadomo jak to dzieci – nie ma co dyskutować. Jeśli zaś chodzi o wchodzenie z podwórka to akurat nie mam z tym żadnego problemu. Od początku uczyłam że wracając z piaskownicy, błota, śniegu zdejmujemy wszystko w wiatrołapie bo potem zamiast grać w scrabble mama lub dziecie musi czyścić całą podłogę.. załapali.
Nasz codzienny bałagan? w każdym zakamarku klocki lego (każdy wie, jak boli nadepnięcie na nie bosą stopą ;-), plastelina w dywanie, notorycznie ufajdany stolik córki (farby/kredki+ jedzenie), i wszechobecne ślady małych paluszków na lustrach, szklanym stole, szafie i oknach. Zapomniałabym- i sierść kociambra ;-)
W moim domu króluje niespełna czteroletni urwis. Jego pokój to istny tor przeszkód. Ja jestem w 8 miesiącu ciąży i trochę nie nadążam za sprząteniem po nim, zwłaszcza z podłogi. A okres jesienny i kałuże wszechobecne spawiają że jest co robić.Bardzo chętnie przetestowałam bym produkty ekologiczne do sprzatania. Miałabym pewność, że nie szkodzą dla maleństwa:)
3 dzieci, mąż,pies i kot:) Jednym słowem codzienna masakra. Codziennie odkurzam, bo najmłodsza córka je biszkopciki, rogalika, chrupki itp., pies gryzie kość lub kawałek drewna, które leży koło kominka,starsze dzieci robią kanapki i wszystkie okruszki lecą na ziemię. Codziennie mycie lustra i zlewu w łazience, bo Pan Tata jest jak kaczka, codziennie mycie podłóg, bo młoda skakała po błotku jak Świnka Peppa, pies ganiał za kotem sąsiada po wszystkich krzakach w okolicy i nałapał wszystkie drobne igiełki, listki wygląda jak jeż, a ja mam to wszystko na podłodze:( Kot przynosi swoje zdobycze bez główek fuj… dobrze, że na wycieraczkę. Prawie codziennie szoruję kabinę prysznicową, bo tego kudłatego psa trzeba wykąpać lub chociaż łapy umyć no i idzie domestos w ruch (na kabinę nie psa:)). Nie wspomnę o śladach łapek na ławie, stole, lustrach, rozlanej zupie, umazanym farbą stolę lub podartej gazecie wciśniętej pod fotel:( A ja MATKA POLKA zaciskam zęby i sprzątam.
No tak wysprzątane na wysokości oczu, ale co zrobić jak wysokość oczu jest gdzieś indziej? Moja córka raczkująca ma oczy na zupełnie innym poziomie i ja matka muszę pamiętać o sprzątaniu na tej wysokości, bo trochę głupio kiedy dziecię trzyma w palcach maciupeńki, mikroskopijny kawałek “czegoś” i to coś zaraz wędruje w buzi. Cały czas mam nadzieję, że to nie jakaś mucha albo pająk brrr… więc na kolanach usuwam owe “cosie”.
Pozostałości dni spędzamy między kuchnią, a sypialnią – salon jest najczystszy, bo najmniej używany. 10-miesięczna golden retrieverka jest teraz w szczycie formy, kiedy na dworze deszcz i zawierucha, a mała kundelka choćby chciała być czysta nie ma na to szans. Szczenię całe w błocie na hasło “do łazienki!” leci do kuchni sprawdzić, co na blatach zanim któreś z nas zdąży ją wygonić i brunatne plamy z błota przystrajają podłogi, ściany, stół, a olej kokosowy (jeszcze ciepły) ze strąconej patelni wesoło spływa po piekarniku i kapie na podłogę ;)
Pieskie życie!
Bardzo, na prawdę bardzo staram się walczyć ze sobą (i moim zamiłowaniem do porządku) na codzień. Mam 3,5 i 1,5 letnie dzieciaczki więc łatwo nie jest. Farbki, pisaki, ciastolina, jedzenie i picie, które nader często ląduje na stole, podłodze, ścianie, masa zabawek w każdym kącie domu a po spacerze podłoga cała w pobudowlanym żwirku oraz znaleziska synka rzucone gdzie popadnie. Podobnie jak Ty hamuje westchnienie na widok kolejnej plamy a pozniej wylewam masę środków na nasze podłogi, blaty, umywalki.
Sytuacja z dziś:
Młody wpada do domu razem z wróblem (niestety nie ma już co ratować) chowa się w sypialni pod łóżkiem i tam zabiera się za swoją zdobycz. Oczywiście zanim go znajduję czeka już na mnie stos piór i innych mniej przyjemnych ptasich części do sprzątnięcia.
Do codziennych rytuałów należy natomiast zamiatanie. Gdybym zaczęła zbierać sierść to mogłabym już sobie ulepić parę kotów.
W 3 zdaniach, więc 3 historie z ostatnich 2 tygodni:
1. 3 torebki przypraw, w tym pieprz naturalny, których nie zdążyłam przesypać w szczelnie zakręcane pojemniczki, wylądowały na środku kuchni, a potem zaczęło się masowe wycie i masowe kichanie [pieeeprz].
2. Moja pianka do olenia posłużyła jako super świetny cosiek do malowania zimowych pejzaży na szybach naszego domu – brava za kreatywność!!!
3. Starsze dziecię otworzyło sudocrem i wymazało nim: panele, łóżko, nową narzutę, że nie wspomnę o całej buzi i ubraniach młodszego dziecięcia (wdech-wydech, oddychaj spokojnie, aaaaaaaa. Pees: Dziećmi w tym czasie zajmował się tatuś ))
Cierpliwości ma, przybywaj! ;)
Wow, od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad tego typu produktami. Chętnie przetestuje.
Na chwilę obecną zaczynam po raz drugi przygodę z BLW nasz prawie 7 miesięczny szkrab zaczyna smakować co nieco ale wokół tego i tak niezły bałagan a ten produkt ułatwił by życie raz dwa trzy i już ani śladu po jedzeniu. A dodatkowo mam 3,5 latke która bardzo chętnie chce pomagać w kuchni przy robieniu posiłków co czasem kończy się rozlaniem, rozsypaniem itp itd. A z YOU mogłaby nabrać wiekszej samodzielności bo z łatwością mogłaby sama potem szybko posprzątać.
Marlenko, mam pytanie odnośnie przezroczystych butelek na sok z dwóch wpisów wstecz, które stoją na stole obok dzbanka, napełnione pomarańczowym napojem. Gdzie można takie znaleźć-gdzie je kupiłaś?
Mamo mozemy przygotowac dla Was sniadanie? Zastanawiam sie czy to jeszcze sen czy juz jawa? Otwieram powolutku oczy a nade mna stoja dwa pidzamowe ludki z rozczochranymi przez sen wlosami. Oczywiscie, aby jeszcze przez chwile wygrzac sie w cieplej poscieli zgadzam sie na wszystko. Slysze tupot na schodach a po pol godzinie wolanie: rodzice sniadanie. Schodzimy powoli na dol, zagladamy do kuchni a tu…… Jejku przez nasz dom przeszlo tornado. Wszystko z lodowki szafek i innych miejsc w kuchni wypelzlo otwarlo sie i rozlozylo na blacie. Chcemy cos powiedziec, ale wtedy dostrzegamy koslawe kanapki w dziwnych kombinacjach smakowych i juz wiemy, ze ogarniemy ten balagan potem a teraz … sniadanko. Zrobione przez dwa najkochansze stworki.
W naszej szalonym domu największy bałagan jest przy śniadaniu. Robi go mój synek rozlewając raz po raz – ,, najbardziej kakałowe kakao czekoladowe”, które jego zdaniem
,,było zagorącie ”. Trzy grosze dorzuca mąż – zostawiając na każdym obrusie – kawowe okręgi !
Niedziela wieczór, łazienka, mąż sam był z dziećmi, do najstarszej przyszła sąsiadka równolatka.
Wchodzę i czuję, że wyjątkowo pięknie i intensywnie pachnie ta nasza łazienka…pocieszyłam się myślą krótko, bo…
…patrzę w lustro i nie widzę mojego toniku (a dzień wcześniej kupiłam nowy) i nie widzę też płynu miceralnego i krem na zimę świeżo kupiony jakiś taki pusty. Powoli rozglądam się po łazience …i pytam męża co tu się działo??
-“Nie pytaj”- mówi
Rozglądam się dalej pytam czy wypił cały płyn do płukania ust i używał mego żelu do twarzy…i balsamu do ciała…
-“…”
Wanna była szara- moja maseczka błotna z minerałkami…
6latki zrobiły kącik małego chemika…
…nie wiem jak mąż to posprzątał…
Można??
MOŻNA!!!
Po powrocie ze szkoły pierwsza czynnością którą robię jest wyjecie odkurzacza , później przecieranie podłóg. W domu są tylko cztery psy , rodzice Brydzi niestety na dworze ale zaraz po ogarnięciu harmidru w domu przenoszę się na dwór aby wypuścić psy pomyć im miski oraz dać im jeść dopiero po tych czynnościach myślę aby wziąć się za co jedzenie lub dorabianie lekcji. Pozdrawiam serdecznie! Mam nadzieję że Brydzia nieźle się trzyma! A no oczywiście w konkursie też biorę udział :D spróbuję mojego pecha ;).
Mam czteroosobową rodzinę i najwięcej sprzątania jest po najmłodszym narybku (rocznym) i najstarszym (głową rodziny:)). Liduszka uczy się samodzielności w jedzeniu i uwielbia gdy otaczające ją środowisko ma w tym swój udział. Codziennie wycieram wtarte jabłko czy banana z podłogi (niejednokrotnie z dywanu, bo jakimś dziwnym trafem do salonu przeżuwając zawędruje). Częstuje też wszystkich tym co ma akurat w buzi, więc ziemniaki, buraki, marchewka, pomidory są wszędzie. Muszę pilnować żeby miała czystą buzię po wyjściu z kuchni :) A ręce najlepiej wyciera się o koce, grzejnik przy którym można podpierając się chwilę odpocząć, nóżki i siedziska krzeseł czy lustra. Ja pokornie to wszystko wieczorami sprzątam :) Najstarszy z rodu to człowiek budowy. Teraz przy tej pogodzie kurtka czy buty to moja zmora. Nie brudzi mi specjalnie, ale co zrobić z tymi zmokniętymi, ubłoconymi rzeczami?? Jakoś do łazienki musi je przetransportować. Krople brudnej wody i błoto w korytarzu jeszcze jakoś ujdą, ale najbardziej denerwują mnie smugi, które te rzeczy zostawiają na podłodze w łazience gdy schną. Środkowy potomek jest na tyle duży, że jak bałagani to raczej pod kontrolą mamy. Lubi spędzać ze mną czas w kuchni więc brudzimy mąką, owocami, warzywami blaty wtedy gdy gotujemy wspólnie. To woda chlupnie na płytkę gdy wrzucamy do garnka ziemniaki, to obierki z warzyw zostawią ślady na blacie czy cukier rozsypie się gdy nie trafimy do miski. Mimo niezbyt przyjemnych wieczorów spędzonych przy mopie i ścierkach to nie narzekam, bo wiem, że mam cudowną rodzinę i dzięki temu czuję że mój dom żyje :)
Godzina 21,30 wracam z pracy-otwieram drzwi domu a tam czeka na mnie spory metraż luster starannie wypalcowanych przez dziecko i pana męża (czyli dwójkę dzieci). Wchodzę dalej-kuchnia- kuchenka ochrzczona całodziennym menu, czyli nikt nie głodował. Ażeby nie było za dobrze i biurko dziecka wita mnie śladami plasteliny….
U mnie codziennie podłoga w kuchni wymaga sprzątania,moje dzieci tak jedzą,że pod stołem jest tak jakby ktos menu wypisał.
Czasem też synek,kiedy produkuje swoje soki potrafi upacikać całe meble z każdej strony,oprócz blatu.
No i wszelakie eksperymenty łazienkowe kończą się szorowaniem tejże.Syn robi różne mikstury z kosmetyków,farb,ciastoliny:)
Gdy dzieci są w przedszkolach staram się ogarnąć panujący w domu bałagan, wysprzątać, poukładać zabawki, książki, ugotować obiad, zrobić zakupy. Odbieram, wracamy do domu i ….. zaczyna się zabawa. Znów w użyciu są klocki, wszystkie poduchy idą do budowy domu, a córci rysunki zapełniają wszystkie podłogi naszego domu ->galeria. Nad tym wszystkim czuwa nasz pies owczarkowy (schroniskowy) i papuga :)
Ja mam w domu takie trio (gdyby doliczyć męża byłby kwartet, ale myślę,że mógłby się obrazić wiec jego rolę w zamianie domu na pobojowisko pominę dylematycznym milczeniem).
Trio nietypowe w skład którego wchodzą : Natalia lat 7 ( pseudonim Przypadkiem),kotka Dymcia (vel Czarna Furia) i Pan Tadeusz ( vel.Szefuńcio- szczurek).Gdy całą tę trójkę najdzie ochota do zabawy najlepiej się ewakuwać. Wszędzie wlezą, co jest do rozsypania- rozsypią a co do wylania- wyleją. Kocie żarełko, żwirek z kuwety lądują wszędzie, doniczki na podłodze, ziemia wysypana – oczywiście rozniesiona po całym mieszkaniu.Woda rozlana. Całkiem serio dom po takich szaleństwach wygląda jakby przeszedł jakiś kataklizm. Ale szczerze-nie mam serca się na nich gniewać- cała ta zabawa przynosi im tak wiele radości. A wieczorny widok, gdy zasypiają wtuleni w siebie- potrafi zmiękczyć każde serce :)
mam pytanie z czego ma Pani parepet u Lenki
Z racji tego , że jestem mamą trzech rozbrykanych księżniczek , mamy jeszcze psa i kota , to bałagan to nasz codzienny towarzysz. Ale nie pozwalamy mu na długo u nas zagościć, niestety najwyraźniej lubi być z nami i wraca często.
Niedawno najmłodsza z córeczk postanowiła , że sama zrobi nam kolacje. Pola za zaledwie 2,5 roku ☺ i wpadła na świetny pomysł …wyjęła i wysypała na podłogę w kuchni mąkę , cukier, kaszę a do tego dodała kocie chrupki i wylała wodę z kociej miski. Po kilku chwilach woła nas -juz zlobilam , kojacja gotowa !!!
Moją zmorą są zdecydowanie szklane powierzchnie-okna, lustra, tv, moj telefon, meble w kuchni…
Dzień w dzień pokrywają je dziesiątki małych łapek:) Wieczorami przy przygaszonym świetle wygląda to jak scenki z horrorów…
Czasami dzieciaki mi pomagają z własnej nie przymuszonej woli- chwytają za paczkę chusteczek nawilżanych i jadą po wszystkich i po wszystkim!
Chyba nie muszę wyjaśniać jak wyglądają szyby po wytarciu chusteczkami nawilżanymi…
A najbardziej lubię zrywać naklejki zewsząd i szorować ściany po tym jak moją Maluchę natchnie art:)
Do największej masakry w mojej kuchni wyjątkowo nie przyczyniła się córka a szybkowar. Do teraz nie mam pojęcia co za nadprzyrodzone moce zadziałały na ten gar ale podczas duszenia mięsa szybkowar nagle wybuchł… dosłownie. Sam garnek wylądował na podłodze a mięso i sos wylądowało WSZĘDZIE, rozwaliło się na milion kawałków i wlazło w każdy najmniejszy zakamarek kuchni. Teraz nie dość, że nie mam szybkowaru to sufit jest upaćkany na brązowo mięsiwem :(
Kiedy czekaliśmy na drugie dziecko, całe 9 miesięcy byłam wyręczana przez męża w sprzątaniu wszystkiego – pomimo problemów ze skórą dłoni nie pozwolil i nie pozwala mi robic nic;-) Kiedy narodził się Kubus, jego Starszy Brat też sie włączył w sprzątanie, chodzi i pucuje wszystko i też chciałby “miec swój płyn do sprzątania”;-) Fajnie by było sprawić obu Chłopakom radość…ze sprzątania :-)
Zapomniałam dodać, że Starszy Brat to 4-latek:-)
Dzieci jeszcze nie mam, mogło by się wydawać ze jak to nudno tak to cicho i czysto . Nic z tych rzeczy, posiadam pieska. Mały 6miesięczny kundelek z pobliskiego schroniska, mały o dużym sercu i… Energi, którą chwali się na codzień . Moje sprzątanie wygląda tak, rano kawka i do roboty , meble, podłogi i masa innych rzeczy wiadomo…. I nagle kiedy wychuchane, lśniące a ja wyczerpana i marząc tylko o kąpieli bo na rękach czuje masę chemi a i cieknie ze mnie jak z kranu, budzi się pies. I historia z przed kilku dni : budzi się i ok idzie się napić ja siedzę zmachana na kanapie i tylko go obserwuje. Pije, znajduje zabawkę bawi się i chop do wody, panele, zabawka , pies wszystko mokre,, no okej okej to tylko woda, zaraz posprzątam , to tylko woda. Idę po szmatke i nagle słyszę jak otwierają się drzwi od ogrodu i mówię , myślę “o nie, tylko nie to” zanim pomyślałam , usłyszałam pies był już na podwórku i skakał po chłopaku, cieszył się jak wariat i przy okazji skorzystał z trawy, błota . Mokry, brudny biały kundelek z długą sierścią . Zdążyłam tylko krzyknąć trzymaj go i po co się odezwałam to ja nie wiem nie wiem na prawdę nie ogarniam, bo po sekundzie do domu pełen szczęścia wybiega pies który z wielką radością i masą błota wytrzepuje się na mnie na panele, białe ściany, skacze po mnie i a następnie wskakuje na oczywiście biała bo jak inaczej kanapę . A kiedy już medytowałam w myślach , wmawiając sobie ze to tylko mały piesek ze go kocham całym sercem, że jest szczęśliwy a mogło być inaczej………. Do salonu wchodzi chłopak i gorzej być nie mogło .. “kochanie padało wiesz, na budowie totalne błoto ” o. 0! Poddaje się …… I tak to bywa z moimi chłopakmi :) A więc teraz liczę tylko na te świetne środki czystości które może pomogą mi z kolejną ulewą. :)
Moje córki uwielbiają ostatnio podkradać mi kosmetyki. Najczęściej więc podkład jest na półkach w łazience i lustrze, a błyszczyk jest chyba wszędzie. A największym hitem były inicjały dziewczynek wypisane lakierem do paznokci- różowym- centralnie na środku drzwi od salonu.
Nie wiem, czy jestem w stanie opisać swój codzienny bałagan w trzech zdaniach. Musiałabym napisać ich co najmniej 30 albo 300… Też jestem miłośniczką porządku i uwielbiam chwile, kiedy mogę spędzić przynajmniej kilka sekund (bo minuty są marzeniem) w czystym i pachnącym domu (np. kiedy dziecko śpi, a mąż jest w pracy). Ale gdy mój Borysek tylko otworzy oczy z popołudniowej drzemki niczym laleczka Chucky i mój Mąż wejdzie po pracy do domu, zaczyna się dla mnie istny horror. Horror perfekcyjnej pani domu, a może po prostu zwyczajnej kobiety, która codziennie robi to samo i codziennie toczy swój kamień niczym Syzyf pod wielką, olbrzymią górę.
A więc trzy zdania:
1. Wiecznie rozlane substancje płynne na moich błyszczących białych kafelkach i okruszki jedzenia przyklejające się za każdym razem do mojej twarzy, kiedy choć na chwilę uda mi się położyć na kanapie.
2. Porozrzucane zabawki mojego dziecka, które pomimo tego, iż układam je na swoim miejscu jakieś milion razy dziennie – nieustannie leżą porozrzucane na podłodze tworząc tor przeszkód dla wiecznie zabieganej mamy.
3. Pełny segment w kuchni – naczyń i wszelkich urządzeń kuchennych. Moje dziecko uwielbia mi pomagać w kuchni i jak tylko widzi, że biorę się za gotowanie – podaje mi dosłownie wszystko, łącznie z mikserem, goździkami i zielem angielskim.
I jeszcze jedno zdanie, chyba najgorsze ze wszystkich: 4. Oblizane szyby balkonowe i oczywiście telewizor.
Mnie inetresuje TO coś na parapacie. Klatka/jakiś mobil? Możesz zdradzić co to takiego?
Pozdrawiam
Raju wstaje rano i sprzątam,a co sprzątam? rozsypane jedzenie po dwóch kotach,rozlaną wodę bo w nocy lubią się pochlapać w misce!Idę do przedpokoju, no tak żwirek wokół kuwety,u syna przewrócona szklanka wody,a u córki rozsypane chrupki które zostawiła w nocy.No dobra to koty,a dzieci?dzieci to nie na trzy zdania a na książkę tekst,ale już ok przecież nie jest tak źle:)damy radę!
Bałagan. Codziennie inny, codziennie nowy, codziennie coraz bardziej kreatywny. Moje 1,5 roczne bliźniaczki z jakiegoś powodu kochają wciskać przeróżne przedmioty w szczeliny kanapy(lub inne szczeliny które dostrzegą) , mogą to być kredki, papiery, skarpetki, kawałki jedzenia i inne im tylko znane rzeczy). Sytuacje takie jak rozsypany cień do powiek, wtarta pomadka(które magicznie teleportowały się z mojej kosmetyczki) czy rozgnieciony ziemniak w dywanie przechodzą do rzeczy co najmniej tak normalnych jak obśliniona ustami i językiem szyba balkonowa (mozna porównać do glonojada). Codzienna uczta, zwana obiadem to prawdziwy egzamin mojej jakże wątłej cierpliwości. Chyba nie muszę jej obrazować by nazwać pieszczotliwie Armagedon?;)
jeden który zapamiętam do końca życia pies w roli głównej i worek z nieczystościami królika z klatki . rano w pośpiechu zapomniałam zabrać i został na korytarzu przy szafce z butami …. wróciłam do domu i…. nie wiedziałam co robić wejść ( chociaż z tym był problem drzwi wejściowe się blokowały ) czy wyjść i się rozpłakać z tej mojej bezsilności , a te trociny siano i taka drewniana ściółka była wszędzie dosłownie jak by przeszedł wiatr i rozwiał po całej powierzchni sporego korytarza a pies jak to pies ogonek pod siebie i mach a na pysku robi się uśmiech jak zawsze jak coś na broi :)))
oj tak przydał by nam się You do kuchni… mam kuchnie na wysoki połysk więc co drugi dzień muszę przeczyścić szafki bo są na nich odbite palce mojego 4 latka jego kredki a także od niedawana ślina psa..(dałam sobie już spokój z czyszczeniem szafek codziennie, dla spokoju psychicznego) razem z psem wprowadzili się teście także tego.. okruszki na blacie czy przypalone coś na kuchence stały się częstym widokiem (o zgrozo) Z miłą chęcią przetestuję You.. a kto wie może się zakocham i zostanie na stałe u nas w domu ;)
Mi najgorszą pracę przysparza codzienny brud. Dzieci kochają błoto i kałuże a nasz mały wiatrołap i jeszcze mniejszy korytarzyk nie potrafi pochłonąć ich potencjału, wszystko to burą plamą rozlewa się po podłodze kuchni i ścianach pokoju. Także zaraz po tym jak powitam moją gromadke, łapię gabke, papierowy ręcznik i ścieram ślady świeżego bałaganu zanim zagości on u nas na stałe.
Drugą bolaczką jest czyszczenie szklanej gazowej płyty, już zbieram na płytę indukcyjną.
Ja napiszę nie w trzech zdaniach ale w 3 słowach :
YOU + I= BŁYSK ;)
Gdy wieczorem mąż szykuje nasze dziewczynki do snu zabieram kosz i zbiera wszystko co powinno znaleźć swoje miejsce – ja nie wiem mi to trudności nie sprawia,reszcie domowników owszem. Podłogi, kuchnia, łazienka i błysk cieszę się wieczorem, mąż wychodzi z psem… Yhy jesień/zima… jego małe słodkie łapki znowu paskudzą podłogę!
Nasz bałagan = moja starsza córcia Elizka (małe tornado) okruchy wszędzie, zabawki porozrzucane, stół wymazany serkiem, rozlane picie. Młodsza Lili jeszcze malutka, ale to nasza główna producentka brudnych ubrań, więc pralka “chodzi” non stop i tak wkoło…