(nie) oceniaj

To było ze 2 tygodnie temu. Po prawie czterech latach które spędziliśmy w obecnym mieszkaniu, posiadając TV satelitarną, PT odkrył, że mamy tajemniczy i silnie edukacyjny kanał o nazwie “E!”
To było ze 2 tygodnie temu. Po prawie czterech latach które spędziliśmy w obecnym mieszkaniu, posiadając TV satelitarną, PT odkrył, że mamy tajemniczy i silnie edukacyjny kanał o nazwie “E!”. Rzecz którą musicie wiedzieć o nas – jesteśmy telewizyjnie uwstecznieni. Niby odbiorniki mamy dwa, ale służą nam one głównie do wieczornych filmów (często jednego odcinka serialu, oglądanego przez 5 dni… wiadomo dlaczego). Jesteśmy totalnie nie na bieżąco z programem telewizyjnym. Ale to już inna opowieść….
Giuliana & Bill
Wracając do “E!”, włączyliśmy podekscytowani, żądni plotek, neewsów i błyszczących gwiazd. Niestety nadawano akurat program “Giuliana & Bill”. Nie mówiło mi to absolutnie nic, jednak rozentuzjazmowany PT, podnosząc głos w podnieceniu zaczął mi tłumaczyć, że to takie show co oglądałam będąc w ciąży bodajże z Makim… “To musiał być ciężki stan”, pomyślałam. No ale usiedliśmy, bo był poranek, dzieci koloniowały u dziadków a my cieszyliśmy się faktem, że o tej porze oglądamy kanały ‘dla dorosłych’. Proszę nie dawać się ponieść wyobraźni, kanał dla dorosłych to każdy na którym nie leci ‘Dora’, ‘Umizoomi’ czy inna “Zosia”.
Po kilku minutach coś zaczęło mi świtać. “Mężczyzna, brunet, często uśmiechnięty i kobieta, anorektycznie wychudzona.” Oglądamy. “Włoszka ma z 180 i waży z 50 kg… Jak to w ogóle możliwe?! Oh wait! Mają dziecko! Awwww… Dorobili się synka. Czekaj.. coś mówią o surogatce. Co?!” I tu popłynęłam.
Przyjrzymy się faktom. Show widziałam ostatnio kilka lat temu. Nie bardzo pamiętałam co oglądam. Zobaczyłam silnie wychudzonego osobnika płci tej samej co moja, który swoje dziecię miał dzięki łaskawości i pojemności brzucha innej kobiety.
“Wstrętny babsztyl!” – powiedziałam, albo pomyślałam! “Jak tak można?! Dla urody, dla płaskiego brzucha odrzucić możliwość noszenia pod sercem swego dziecka? Dla kościstych obojczyków, zrezygnować z cudownych ruchów wewnątrz nas. Zła, obrzydliwa kobieta!”
Pięć minut show wystarczyło, abym wiedziała o niej więcej niż ona sama i oceniłam ją na dwa tysiące różnych sposobów. Wyłączyłam TV i czułam się zbulwersowaną, acz lepszą matką.
Traf chciał, że po dniach kilku, kiedy włączyłam nasz nowy program, okazało, że bohaterka show, Giuliana ona miała raka… I mimo szczerych chęci dzieci mieć nie może. A o raku piersi (podwójna mastektomia) dowiedziała starając się właśnie o upragnionego potomka.
3 minuty…
I wtedy to poczułam. Tak właśnie ludzie oceniają często mnie. Wchodzą na bloga na 3 minuty. Widzą pięknie ubrane dzieci, widzą, kosztowne dodatki, zbytek, blond włosy. I po tych kilku chwilach już “wiedzą” kim jestem. I tą “wiedzą” chętnie się dzielą. Często jest mi przykro. Mam ochotę wołać “co o mnie wiesz?! tak naprawdę. ile minut spędziłeś ze mną choćby wirtualnie, żeby mnie ocenić”. Ale potem przypominam sobie, że dla tej osoby to mogła być chwila i że ona nigdy już tu nie wróci, lub co gorsza, przybędzie tu z tym negatywnym nastawieniem i będzie oceniać dalej. Dlatego tak bardzo zaczęłam cenić rzesze czytelników którzy wiedzą o nas ciut więcej niż to w jakie marki lubię ubierać dzieci czy jakie meble mamy w domu. Bo choć pokazuję tu niewielki % mojego życia, myślę, że po tylu wpisach można choć trochę nas poznać.. Jeśli ktoś jednak nie ma takowej ochoty, niech zapamięta, że tak samo jak ocenia, mnie, czy kogoś innego, tak jakaś osoba może podsumować go. A to może się okazać najboleśniejszą nauką.
Jesteś cudowną osobą. I to prawda, jak my traktujemy ludzi tak ludzie traktują i oceniają nas.
Miłego dnia : )
<3 <3 dziękuję :*
Marlena, to jest niestety silniejsze od nas :P Dowiedziono naukowo, że wystarczy nam 7 sekund, by kogoś ocenić. W te 7 sekund nasz mózg filtruje głównie zewnętrzne przesłanki przez to, co już wie z poprzednich doświadczeń. Taka intuicja. Nawet jeśli się potem okazuje, że był w błędzie, musimy się napracować jak dzikie woły, żeby tę opinię o kimś we własnej głowie zmienić. Zgoda, że to niesprawiedliwe. Zgoda, że trzeba nad tym pracować. Ale wiesz – biologia wymyśliła to po to, żebyśmy wiedzieli od razu, czy uciekać, czy zaufać ;) :D
Tyle, że te 7 sekund to biologia przewidziała “na żywo” a nie w e- przestrzeni ;)
Na żywo pozwalam oceniać się śmiało. Bo zazwyczaj to właśnie ‘live’ słyszę komentarze” omg! Ty jesteś taka normalna.. zwyczajna!”
Może to oznaczać raczej nie biologię a ‘psychologię’ – widzimy w ludziach swoje lustrzane odbicia projektując wady.
Ostatnio siedziałam przy stole z trzema dziewczynami które najpierw znały mnie z bloga a potem na żywo. To były trzy różne opowieści i wyobrażenia mojej osoby.
Z chęcią bym Cię poznała:) Mam teściów w Bielsku Podlaskim, może kiedyś kawka w Białym albo pod Białym :)
Zapraszam :)
Ło matki!
No to że tak powiem, u mnie kiepsko w tej kwestii. Pierwsze 7 sekund to zapewne moje najgorsze 7 sekund. A właściwie to i 7 minut i może nawet godzin. Bo wbrew obiegowej opinii ;P jestem wstydliwa, wręcz stresuje mnie każde spotkanie z nowymi ludźmi w tle..Marlen, no powiedz, pierwsze 7 sek.w Bronowicach- co pomyślałaś?? :P
Wcale nie! Ja o Tobie do tej por mam jak najlepszą opinię! Myślę, że jesteś jedną z tych osób które nie biegną po spotkaniu z kimś, żeby go oplotkować. Moim zdaniem jesteś kochana, ciepła i równa.. Tyle, że za daleko mieszkasz :P
wg mnie nie da się żyć nie oceniając innych, robimy to różnie, podświadomie, niewinnie, głośno, oceniamy pozytywnie, negatywnie, oceniamy ludzi i rzeczy na każdym kroku – taka nasza natura i wg mnie nie da się tego wyprzeć i mówić “ja nie oceniam”
Oczywiście. Można mieć jednak tą świadomość, że jest spora szansa, że się mylimy. I myślę, że to wystarczy.
Niestety każdy z nas ma skłonność do oceniania innych. Szczerze, za pierwszym razem też sobie pomyślałam, że to blog nie dla mnie, bo nigdy nie będzie mnie stać na takie rzeczy. Ale wtedy głównie widziałam zdjęcia. A teraz? Czytam Was już prawie rok. Każdą notkę i każdy wpis na facebooku. I uwielbiam Was :)
<3 :* bo 'rzeczy', jakikolwiek by nie były, to zawsze będzie... dodatek :)
Zgadzam się w pełni. Każdemu się zdarza oceniać po okładce, nie unikniemy tego. Jakoś już tak jest, że nawet patrząc na kogoś w realu wiesz czy chcesz podejść czy nie. Ale o ile w realu pierwsze wrażenie rzadko mnie myli to patrząc w internecie czy tv można się bardzo pomylić….
Czytam regularnie, czasem Pani nie lubię, ale dla takich właśnie wpisów “zostaję” na blogu :) Like :)
“czasem Pani nie lubię” czasami sama siebie nie lubię ;)
Ale tylko czasami na szczęście…
;)
No dobrze, ale…to Ty kreujesz swoj wizerunek na blogu. Lubie Cie, Twoje przemyslenia i dojrzalosc (tak!) I uwielbiam za umiejetnosc przyznania sie do bledow, ale kilkansscie pierwszych razy, kiedy tu weszlam to faktycznie myslalam:” ale perfect life, sztucznie tu jakos”. I to nie jest tak, ze bligi tak maja. Bo jest kilka blogów, ktore czytam i autorki od pierwszego dnia jawia sie jako fajne dziewczyny, takie naturalne. Chociazby dzieciece klimaty czy Hafija..
Wybralas taki styl i formule bloga – piekne ciuchy, stylowe wnetrza, dopracowane zdjecia i drogie dodatki, wiec tak chcesz byc kojarzona. Nie oceniam, jeno zwracam uwage:) ja i tak Cie lubie i wracam dla tresci, nie dla ubranek:)
Tyle, że styl bloga w ostatnim roku na przykłąd uległ radykalnej zmianie.
Po drugie.. nie jestem mistrzem PR-u. Inna mama napisze jak to tura, jak zupy gotuje i chleby piecze.. jak to w piżamie do 12 chodzi i od razu jakaś równiejsza. I nie ważne czy to prawda czy zabieg marketingowy. Ja w sumie jestem mniej więcej taka sam (teraz np. siedzę w piżamie, bez makijażu a już 10:12 ;)), ale jakoś nie chcę na siłę robić z siebie matrony i wtłaczać w ludzi sielanki naszego życia. Upieram się, żeby czytelnik musiał być inteligentny i w sarkaźmie czy tupaniu nogą wyłapał ciepło i jakąś mądrość. Albo żeby po prostu zrelaksował się oglądając piękne rzeczy.
Bo jest jakiś teraz trend taki, żeby pokazywać PRAWDZIWE MACIERZYŃSTWO, a nie te z kolorowych pism. A macierzyństwo prawdziwe jest i takie i takie. Jest wszystko: od różowych obłoczków i zachwytów po szczerą odrazę do własnych dzieci i poczucie straconej wolności. Wszystko zależy od tego, jak na to patrzymy. Czy chcemy się wyżalać i dołować, czy wolimy szukać tych jasnych i pozytywnych stron. U mnie to się jakoś tak miesza ;)
Myślę, że u mnie jest dokładnie tak. Real life a nie puszek i obłoczek. Życie z dylematami, chorobami, śmiercią. Fakt, że nie ma u nas patologi, syfu i rozwodów, nie musi oznaczać, że zakrzywiamy rzeczywistosć. Po prostu mamy trochę więcej szczęścia (lub po prostu sobie na coś zapracowaliśmy)
Ale ta Twoja rzeczywistość z kilkoma miejscami na wakacje to jest idealna rzeczywistość. Taka właśnie cukierkowa, ładnie podana, w ciuszkach Zary.
Ale że ciuszki z Zary to wyznacznik ideału? Bo to jedna z tańszych sieciówek jest ;)
Ja E! nie odkryłam jeszcze, też mam tyły. Ale, ale… znalazłam coś co i Tobie może przypadłoby do gustu – DOMO+ :)
Oj z chęcią bym Cię poznała, aby się przekonać czy moje wyobrażenie o Tobie zgadza się z rzeczywistością czy nie :)
Wpadaj ;)
A jednak jestes normalna:)tez oceniasz:) ja bardzo walcze z ta cecha narodową i przyznam szczerze troche mi w tym pomagasz. Moze pamietasz moja pierwsza wiadomosc do Ciebie ze jak to ze mama nie pracujaca ze to ze tamto ze tata zarabia to fajnie sie mowi …..odpisalas i juz od tego momentu patrzylam na Was inaczej bo co mozemy wiedziec o kims z za ekranu komp albo tv nawet do konca nie mozemy ocenic sasiadki bo czy tak naprawde ja znamy (o ubiera sie tak czy tak a dzieci to takie napewno kasy ma albo ciotka z usa przysyla:)) kazdy ma ta ceche niestety ja staram sie mocno z nia walczyc. poki nie poznam nie oceniam. Dlatego bardzo rusza mnie jak na blogach pisza o wadze innych czy ubiorze nie zamieniajac z osoba ani slowa. Bo kogos widza przy frytkach……Dzieki Marlena!!!!
Myślę, że już sama świadomość, że możemy się mylić i chęć zmiany nastawienia- to wystarczy. Nie będziemy nigdy doskonali, ale warto się starać. To nie po poprawi jakość NASZEGO życia, a przy okazji nie sprawimy komuś przykrości :)
(ocenzurowano)
Wrzucasz informacje do męża, że wykupiłaś wycieczkę na rocznicę, itp. Nie sądzisz, że to powinno być tylko Wasze? Pewnie, że zdjęciami z Wenecji warto się podzielić, ale po co pisać o takich Waszych detalach. Czy nie lepiej powiedzieć mężowi tylko osobiście o prezencie?
(ocenzurowano)
Zdjęcie wrzucił mój mąż, włamując się na mój insta i to był jego prezent dla mnie :)
Resztę chętnie omówię mailowo :)
Ja natomiast mam od zawsze wrażenie, że fajna z ciebie babka. Wiem, jak łatwo oceniać. Wszyscy to robimy. WSZYSCY. Szczególnie w internetach ;)
To, że ktoś cię (źle, niesprawiedliwie) oceni po 3 minutach na blogu to pikuś. Ja to nawet na żywo potrafię zepsuć dobre pierwsze wrażenie ;)
Tak, w internecie tak łatwo to przychodzi. W realnym życiu często nie robimy tego w ogóle… bo po co? Po co mam siedzieć i obgadywać sąsiadkę. W necie to takie wyścigi ‘kto komu bardziej dosra’ :/
Do A.
Ale co Ciebie obchodzi co Marlena umieszcza na swoim instagramie czy blogu. Po raz kolejny…-nie chcesz -NIE CZYTASZ i nie odwiedzasz , ani bloga ani instagrama.?
Czy Ciebie ktoś krytykuje , że umieszczasz np. na facebook-u czy nk, czy instagramie zdjęcie z wakacji??? Sory, ale prywatność to sprawa subiektywna. Może Marlenie nie przeszkadza dzielenie się nią (i tak uważam w nie tak wielkim stopniu). Przejrzyj sobie portale społecznościowe i blogi! Zobacz co umieszczają dziewczyny. I dopiero się odzywaj. Widać A. , że jad Cię zalewa (sssssss :P)
Dokładnie! Większość moich znajomych zamieszcza ośmieszające lub NAGIE zdjęcia dzieci. Blogerowi nie wolno niby niczego, bo od razu jest to podciągane po “robienie fejmu” czy “chwalenie się”.
Wow kobity jesli nie podoba Wam sie blg ten czy inny poprostu tu nie wchodzcie i nie zasmiecajcie “nam podworka”. Marta ZET jakbys dokladnie czytala bloga Marleny to bys wiedziala ze i tu nie zawsze jest super i kolorowo czesto wpisy sa emocjonalne, osobiste rowniez Marlena (sorki ze tak po imieniu) dzieli ssie z nami przykrymi historiami. A to ze pokazuje ladnie ubrane dzieci to juz ble lepiej zeby pokazala Lenke w bazarowym rozowym dresie?? Po to jest taki blog zeby patrzec na Ładne rzeczy jesli juz sie prezentuje ubranak swych dzieci. Mnie tez nie stac na te rzeczy ktore prezentujr Makowa Mama i co z tego??? Nic bo ja lubie poogladac zaczerpnac informacji, rozeznac sie w stylu i poszukam sobie czegos na swa kieszen. Dziekuje Marlenko ze wlasnie jest tak a nie inaczej. AMEN
No właśnie problem polega na tym, że kiedy pytam się tych osób co realnie mogą mi zarzucić, to wychodzi, że jednak w 99% jest to jakaś zazdrosć. “Nie chwal się” , “nie pokazuj drogich ubrań” itp. … To nie są merytoryczne argumenty z puentą tylko przytyki.
U siebie na blogu wyznaję zasadę, żeby nie oceniać kogokolwiek, i to dzięki tekstowi, który przeczytałam jakiś czas temu, na fajnym blogu. Staram sie nie oceniać, na blogu to sie udaje, w życiu bywa rożnie, wiadomo.
Ciebie poznałam osobiście, czytam bloga w miarę regularnie, wiec mogę powiedzieć, że wiem, że to, co widać na blogu, to nie wszystko. :) fajna z Ciebie kobieta, cudowna mama. Ludzie nie potrafią czasami przeskoczyć nad ciuchami z Zary i oceniają właśnie to, co widzą.
Niestety, tak to już jest że liczy się pierwszy efekt. Nikomu się nie chce wysilać by poznać drugą osobę lepiej. W ostatnim czasie spotykam sporo nowych ludzi, obserwują mnie, mierzą z góry na dół, potem prześwietlają moje dziecko, pytają o rocznik samochodu, wielkość mieszkania i już więcej im nie trzeba, bo myślą że wiedzą o mnie wszystko. Żałosne.
Najgorsze jest to, że opinia o mojej osobie pozostanie w nich na długo. Do czasu kiedy nie spędzą ze mną wakacji, całonocnej imprezy albo po prostu otworzą się i zaczną słuchać co mówię. Bo ludzie nie słuchają, zadają pytanie ale już odpowiedź która ma więcej niż jedno zdanie dociera do nich w 2%. Opiniują na słowach klucz, hasłach i nie dociekają.
Nie jestem wcale lepsza, mam tak samo i wielu z nas tak ma. Ale są ludzie, którzy potrafią nad tym zapanować. Dlatego ja powstrzymałam się przed krytyką Twojego bloga i dobrze, bo teraz widzę jak bardzo się myliłam ;)
Wszystko co wydaje się na pierwszy rzut oka zbyt idealne i zbyt doskonałe, ma za sobą historię, której często nie chciałoby się usłyszeć. Dlatego też łatwiej to odrzucić, niż poświęcić się i ją poznać. Bo wtedy nagle okazałoby się, że to nie szczęście i wygrany los na loterii stoją za sukcesem, ale ciężka praca i wiele poświęceń.
Tyle, że ja u siebie na blogu nie widzę “ideału”… Może po prostu przywykłam do takiego stylu życia, może nie widzę jak doskonałą mam rodzinę (nie prawda, widzę! :P). Sądzę, że problem polega na tym, że nasza codzienność jest może ciut lepsza niż większości ludzi i tu pojawia się zgrzyt, bo % będzie uważał, że pewnie ściemniam a część, że “się chwalę”.
Każdy blog (przynajmniej moim zdaniem) trochę koloryzuje rzeczywistość. Bo przecież nie wrzucamy na nie zdjęć naszych płaczących czy krzyczących dzieci. I może tutaj też jest problem – ktoś kto widzi tylko bloga, nie domyśla się, że to jest tylko fragment całości i na jego podstawie wyciąga wnioski. Może powinniśmy pisać w stopcje: Blog jest tworem autora i nie przedstawia faktycznej sytuacji rodzinnej, lecz jedynie jej fragment? :)
A co do doskonałej rodziny to się nie przejmuj, też mam jedną :)
ocenianie to ludzka rzecz a ja czasem mysle, ze zbyt osobiscie sobie bierzesz tego rodzaju przytyki czy rozne hejty. Ci ludzie by napisali cos w tym samym stylu niezaleznie od prezentowanych tresci, osob czy gadzetow, bo to tacy ludzie, taki maja charakter i nie potrafia inaczej. Olej, bedzie ci lzej. Ni ma co nawolywac takch ludzi, zeby sie nawrocili. I nie wykasujesz ich z twojego otoczenia a nawet jesli wykasujesz ich wpisy to wroca z podwojna sila.
Ale właśnie dawno takich osób nie było :). Po prostu oglądając ten program, kiedy sama oceniłam, przypomniałam sobie te wszystkie razy. Banowanie i olewanie działa doskonale :). Wrzucam sobie tych ludzi do spamu i nawet nie widzę co piszą ;)
Przykro mi Makowa Mamo,ale nie uwolnisz się od tego. Oceniamy ludzi. Nawet przez Internety. Nie uciekniemy od tego. Nie ma sensu zaprzeczać i być świętsza od papieża. Wolno nam oceniać ludzi. Mamy takie prawo jednak od jednostki oceniającej będzie zależało co z tą oceną zrobi. Jestem zdania,ze cokolwiek bym nie pomyślała -zostawiam to dla siebie albo staram się przedstawić kulturalnie. Poza tym wazna sprawa-ocenę trzeba oddzielić od frustracji. oceniać ludzi oznacza nie uprzedzać się. Nie podoba sie? Unlike. Czerwony X w górze przeglądarki. Kurcze Ty jesteś odrebna osoba,ja tez,kazdy z czytelników tez. Nie zawsze będzie mi sie podobalo. Owszem kilka postów mi sie nie podobało. Ale mam X w górze przeglądarki. Tak robiłam. Mogłam tez po prostu napisać Ci : Mam w tej kwestii inne zdanie,ale doceniam twoje i tu przedstawić swoje zdanie. Po prostu. Nie rozumiem zapowietrzania się i wojenek w sieci. Zasadniczo szkoda mi dzieci tych ludzi-zamiast spędzić milo czas te osoby traca prad(czyli pieniadze!) i czas (cenniejszy niż $) na psucie innym humoru.
Pewnie zapytasz jak Cie oceniam? Uwazam,ze masz śliczne dzieci. I wkładasz duzo pracy w ich wychowanie i blog. Zdecydowanie przedkładasz jakość nad ilość co Ci sie chwali. Starasz się wraz z PT zapewnić byt swojej rodzinie. Z nami dzielisz się swoim życiem. Doceniam to ponieważ wystawiasz swoja prywatność na żer ludziom. I uwazam,ze masz pecha -prowadząc taki blog w innym kraju nie mialabys tylu niezyczliwych ludzi wokół :*
Wiesz Marleno smutne jest to ze ludzie widząc te drogie ubranka blond włosy czy wycieczki-nie powiedzą sobie -super,tez tak chce,będę działała,dążyła do tego by za X lat mieć tak a nie inaczej. Kartka papieru,lista,duzo motywacji. By pojechać do tej Wenecji albo Gizycka(sorry ale musiałam) By miec fajne ubranka. By docenić męża. Wiesz kwestia poczucia wartości,wzięcia sie w garść, pracowania w domu nad własnym biznesem. Ogólnie by zrozumiały wartość pieniadza,jakości,motywacji. Mnie motywujesz. I utwierdzasz w przekonaniu,ze warto dbać o jakość,warto inwestować w edukacje, w biznes, w rodzine. I naprawde ja wiem,ze PRL,ze wciąż pokutuje nieprzyjazne pieniądzom nastawienie,nieprzyjazne nastawienie do ludzi mających wiecej. Ale naprawdę. Najwyzsza pora po 25 latach zmienić stosunek na: Ktoś ma wiecej niż ja! Gratuluje! Swietnie! Wezmę z ciebie przykład i postaram się również dorobić.
Niestety ludzie mam wrażenie nie wiedza ile wyrzeczeń i odpowiedzialności kosztuje prowadzenie firmy czy posiadanie kilku prac/praca jako freelancer -niż praca pod tytułem 8-15 i X zl na rękę…
Przepraszam za elaborat! Ściskam mocno i życzę dobrej nocy i wszystkiego dobrego.
Ja Was odkryłam będąc jeszcze w ciąży, brałam nawet udział w zimowej ankiecie tuż przed narodzinami Poluni, w kilka dni przeleciałam bloga od początku do końca. Zachwytom nad pięknymi obrazkami końca nie było, ale takich obrazków w sieci mnóstwo, co mnie zatrzymało na dłużej, to właśnie Twoja normalność w tym na pierwszy rzut oka idealnym świecie:) kiedy trzeba zaklniesz, innym razem zapłaczesz i rozterki bardzo podobne do rozterek innych rodziców. A że czasem czegoś pozazdroszczę-to tak zdrowo, nie z zawiści ;) Pozdrawiamy! xD
Ocenialiśmy, oceniamy i oceniać będziemy. Takie życia, taka nasza natura. Ważniejsze to, jeśli nasza ocena była błędna, przyznać się do tego i ładnie przeprosić. I grunt to nie oceniać źle tylko dlatego, że zazdrościmy czegoś. A Ty Marlena nie jesteś słodko-pierdzącą lalą, która wszystkim przytakuje. Jesteś pewna siebie, szczęśliwa i stać Cię na droższe ubranka. A to dla wielu osób może byc powodem do zazdrości i wylewania jadu. Niestety, taka ludzi natura, wylewać swoje żale i nieszczęścia na innych. Ja znalazłam swój sposób na taką znajomą zazdrośnicę. Za każdym razem jak ją widzę jestem jeszcze bardziej szczęśliwa i szeroko się uśmiecham, nie narzekam i nie odpowiadam na jej narzekania. Widzę jak gotuje się w środku. Wygrałam ;)
O, widzisz, ja Ciebie też na swój sposób oceniłam :)
Pisałam o tym kiedyś (ale mnie olałaś :)), więc powtórzę.
Śledziłam dawno dawno temu Twoje zdjęcia jeszcze z czasów wyjazdu do USA, potem kolejno towarzyszyłam Ci podczas ślubu, urodzin Maczka, choroby Mamy i reszty bardzo ważnych wydarzeń, którymi się dzieliłaś.
Śledziłam również Twoje wypowiedzi na pewnym forum (okazało się, że mamy wspólne znajome) ale nie bardzo podobały mi się Twoje wypowiedzi, więc to zarzuciłam.
Uważam, że utworzenie makoweczek.pl to świetny krok. “Lubię to” na fejsie.
I lubię wpadać i czytać, co u Was słychać.
Nie dlatego, żeby czekać, aż Ci się noga powinie ale dlatego, że traktuję Cię jak starą znajomą, której kibicuję. Rzadko się odzywam, bo nie lubię tego wszechobecnego hejtu w sieci (i nie tylko).
Macie fajne życie, swoje problemy i ktoś głupi pomyślałby, że żyjecie sobie bez stresu i “na pokaz”. Ale to problem tych osób :)
Aaaa. Wiem. Zazdroszczę jak cholera tych pięknych blond włosów, ładnych oczu i za każdym razem wkurza mnie, jak oceniasz siebie bardzo surowo pod kątem figury. No, ale… :)
Pozdrawiam
Najgorszy czas to ten z ‘forum’. Bleach. Każdy inny jest po prostu następstwem zmian życia, osobowości itp.
Miło, że jesteś tak długo :) :*
No cóż, ja też mam za sobą etap pewnego forum, więc rozumiem.
Jestem z Tobą od samego początku i pociągnęłam za sobą kilka znajomych. Myślę, że warto odwiedzać makoweczki, chociażby dla walorów estetycznych, tzn. tych pięknych zdjęć :)
Ja mam już za sobą budowę domu (mieszkamy 2 lata) i niecierpliwie czekam na zmagania budowlane, korzystając z okazji, że już się odezwałam – proszę o porcję zdjęć z budowy (jeśli to nie problem)
Hmm… Zawsze chciałam być oceniana po tym, kim się czuję, a nie po tym, na kogo wyglądam. Tylko, że “oni” zazwyczaj nie wiedzą kim się czuję :-(
Lubię czytać Twojego bloga, cenię za naturalny styl, piękne zdjęcia i pojawiające się czasem przemyślenia. I wirtualnie i realnie wyglądacie na należących do ginącego gatunku sensownych ludzi. Ale wyglądacie też jakbyście żyli w rezerwacie dobrobytu. Mieszkamy w jednym mieście, czasem pewnie mijamy się w parku czy lodziarni, czasem ocieramy się o siebie w bardziej uroczystych okolicznościach. Mimo to są chwile, gdy nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jesteście trochę jak z serialu i pytam: “czy oni naprawdę żyją w tym samym kraju co ja?”
Pozdrawiam i życzę byście zawsze czuli się i wyglądali na szczęśliwych ;-)
To jak postrzegają Ciebie czy nawet całą Waszą rodzinę w dużej mierze zależy od tego co pokazujesz na blogu. Owszem, są osoby, które są złośliwe i zawsze będą na nie nawet jeśli staniesz na rzęsach. Musisz jednak pamiętać, że wiele zależy os kreowanego wizerunku. Mądry czytelnik wie, że to jaka jesteś na blogu nie musi oznaczać tego jaka jesteś prywatnie. Nie mniej jednak ludzie mają już taki styl bycia. Uwielbiają oceniać a my sami często dajemy im ku temu powody, nawet nieświadomie.