Nowy Jork – po jedenastu latach!
Jak to jest spełnić swoje największe marzenie po 11 latach? Nie da się tego wystarczająco odpowiednio ubrać w słowa. Kiedy tchu brak, a przez całe ciało przepływa prąd podniecenia jakiego nie wywołuje nawet dobry serial ani tabliczka czekolady zjedzona potajemnie i w ukryciu, bo – jak wiadomo – wtedy nie tuczy. Tak, że łzy kapią i płyną po brodzie i kapały by nawet mocniej, gdyby nie oszołomienie i jetlagowe zmęczenie związane z pominięciem i zarwaniem kilku nocy. Sen, który śniłam tak wiele razy, ale bez pobudki.. przynajmniej bez szybkiej pobudki. Namacalny, realny, prawdziwy. Zapach i smród tak samo słodki, odgrzebujący w pamięci obrazy sprzed lat.
Brak snu przeszkadzał tylko trochę i był mocno zapijany Red Bullem i kawą ze Starbucksa. Byłam tam! Znowu tam byłam…
NY I am back!
Ot, ktoś napisze. W XXI wieku wszystko jest proste i osiągalne, więc co to za wielkie halo? Jednak, mimo, że podróżujemy dużo i nie jesteśmy najbiedniejsi, to jakoś ten lot za wielką wodę nie był do tej pory opcją. Ja miałam jakieś marzenio – wyparcie, bo przecież gdybym się uparła, to co za problem byłoby polecieć 5 lat temu? Zaś mój mąż, nigdy tam nie był, to kompletnie nie rozumiał mojego zafiksu. A czas płynął. Jedno dziecko, drugie i tysiąc powodów dlaczego nie można tego zrobić.
Aż wtem PT, chyba pod presją tej magicznej 10-tki jaką razem przeżyliśmy, kupił bilety. Wszystko działo się tak szybko. Pożegnanie z dziećmi, lot, który w niczym nie przypominał moich wizji z wpisu “Pozwól sobie na czas bez dzieci” jako, że była noc, zmęczenie, ale także nowoczesność w postaci ekranów w zagłówkach z największymi hitami kinowymi. Dwie drzemki i … już. A ja chciałam zatrzymać czas, żeby na tę chwilę lepiej się przygotować. Jednak wszystko pędziło, wysiadka, bagaż, godzinne opóźnienie, więc brak pana przewoźnika, który miał nas zabrać z lotniska.
Pan tata w zamieszaniu chciał szukać stanowiska firm, a ja wtedy wszystko sobie przypomniałam… na poziomie emocji. Podeszłam do pierwszego człowieka i zapytałam o stoisko. Potem drugi mi jeszcze pomógł, trzeci poczekał, kiedy z czwartym i piątym wypełniłam zgłoszenie przybycia. Przypomniałam sobie, jak proste jest życie w kraju w którym z każdym możesz pogadać i w którym każdy z uśmiechem pomoże Ci na tyle na ile będzie potrafił. Kilkadziesiąt minut później byliśmy już na 62 piętrze Hotelu Marriott na Manhattanie.
A potem już tylko patrzyłam na błysk w oczach Pana Taty. Widać było jak amerykańska gorączka zaraża go w każdej minucie. A ja chłonęłam wszystko po raz drugi. Niejako w dwóch wymiarach na raz – we wspomnieniach, jako 20/21-latka, samotna, młoda szalona i obecnie jako 32-letnia kobieta żona, matka. Koktajl emocji, który upajał, wywoływał łzy, przerażał i zachwycał na raz.
CDN…
Piękne zdjęcia:) Niestety bardzo zachęcające…I to jak piszesz o tym miejscu, aż chce sie tam być.Może kiedyś:)
jestem zakochana w NY tak samo jak ty! rok temu spełniłam swoje największe marzenie i na 30 poleciałam z mężem do NY <3 mam nadzieje, nie ja to wiem że jeszcze tam wróce :D
Zazdroszczę!
Podlegałam na instagramie – zazdroszczę!! ❤
Podglądałam*
Byłam w tym samym czasie w NYC co Ty i się zastanawiam czy Ci nie było gorąco w tych rajstopach ? to ona 3 podróż do NYC i napewno nie ostatnia. Pozdrawiam
Hej! Bardzo podobają mi się Pani wpisy. Z obserwacji można stwierdzić że spedzila Pani cudowny czas w NY jako nastolatka. Może stworzyłaby Pani post/opowiedziała jak znalazła rodzinę/ szczegóły pobytu? Pozdrawiam
Sama zastanawiam się nad takim wyjazdem jako au pair chciłam się zorientować
Uwielbiam patrzeć jak spełniają się czyjeś marzenia! :)
Super, bardzo fajne fotki!
NY ma cos w sobie, bylam kiedys zima, tez ma swoj klimat z roznymi lodowiskami na miescie :) Fajnie, ze pogoda dopisala. Ja w ogole podziwiam Cie za elegancje w podrozy. Ja na wyjazdach nosze sie tak jakos byle jak… najwygodniejsze zjechane adidasy, jeansy, koszulka z rodzaju pasujaca do wszystkiego czyli nijaka…
Można tylko pozazdrościć, też kiedyś chciałabym się wybrać do NY , mam nadzieję że będzie okazja. Świetne fotki;)