Pasja
vs. nauka
Post przypadkowy. Tzw. ‘chwilówka’. Rzeczywistość, która skłania do podzielenia się nią z szerszym gronem. Dobrze obrazująca pewne sytuacje i stany. Ulotne chwile, których nie da się poczuć i opisać za kilka tygodni.
Pasja. Totalne zafiksowanie się w określonym temacie. Podążanie za nim, zgłębianie go. Coś co sprawia radość i karze drążyć. Czytać, uczyć się próbować. Marzyć!
Tak chciałabym, żeby wyglądała edukacja moich dzieci.
Było kilka osób które po moim wpisie (“Edukacja dodatkowa“), wykazały się zwykłym, może zamierzonym niezrozumieniem tematu. Powstały posty o “wyścigu szczurów” i wdrażanie dzieci w pęd… wir zajęć dodatkowych. O zafiksowaniu się matek na genialność ich pociech.
Niesamowicie ważny temat – przyszłość naszych maluchów, został zepchnięty w odmęty fiksacji rodziców – neurotyków.
Dramat.
Zanim przeczytacie resztę tego postu, obejrzyjcie proszę ten film.
Trochę jaśniej, prawda?
Kiedy piszę o ‘innym’ rodzaju edukacji, którego chciałabym dla moich dzieci, piszę właśnie o pasji. O tym samonapędzającej się machinie wynikającej z chęci własnych. Chęci do zdobywania wiedzy. Nie takiej, którą zaplanowano dla nas w danej chwili, w danym wieku. “Dla każdego po równo i tak samo”, mimo, że każdy jest inny. Takiej, która wynika z wewnętrznych potrzeb dziecka.
Ostatnio na tapecie była matematyka i szachy. Potem breakdance. Zaś teraz Maksa wchłonęło dosłownie… gotowanie. Paulina z kotlet.tv podesłała nam swoją autorską książkę (nie, to nie jest wpis sponsorowany:)). Jakoś nie wiadomo dlaczego i kiedy, Pan Tata powiedział Maksowi, że to JEGO książka. I tak sie zaczęło. Młody zabrał księgę do swojego pokoju i orzekł, że codziennie (!!! nie ma litości dla matki) będziemy przygotowywać jedno danie. Co najlepsze, uparł się, że będziemy gotować po kolei, to co jest w książce. Nie ważne jakie mamy potrzeby ;). W weekend zaniósł książkę do dziadków i z babcią upiekł bułeczki. W niedzielę zrobiliśmy krewetki z makaronem, a potem pastę z avocado.
Młody całymi godzinami przegląda przepisy, analizuje co i kiedy zrobi. Zna tą książkę na pamięć. Tak się złożyło, że na fali jego zaangażowania kucharskiego w przedszkolu w dniu wczorajszym piekli pierniczki, a w poniedziałek będą robić “szyszki” w karmelu. Bo Maks ma to szczęście, że oprócz fajnej mamy (autoreklama), ma też doskonałą panią nauczycielkę w przedszkolu. Taką której się chce robić różne rzeczy z podopiecznymi.
Nie wiem ile potrwa ta pasja, ale wiem ile w tym czasie mój syn się nauczył. Bo to nie tylko samo podgrzanie jedzenia, to wielka nauka! Fizyka, chemia, biologia… Mieszanie składników, zmiany koloru w czasie smażenia, wyrastanie ciasta… obieranie krewetek z pancerza, badanie faktury, macanie ‘wąsów’! Samodzielnie robienie zakupów, odmierzanie składników. Pomyślcie ile dziecko uczy się w trakcie tego procesu! W sposób kreatywny, ciekaw z zaangażowaniem i pasją. A przecież pierdyliard razy udowodniono, że mózg inaczej uczy się kiedy jest zaangażowany, zaciekawiony.
Więc nie… nie chodzi mi o wyścig szczurów i 100 zajęć dodatkowych, ale o wyzwolenie z ławki i przymusu robienia czegoś, czego dziecko być może robić nie chce w danej chwili.
I jeśli zostanie kucharzem, będę jego najwierniejszym kibicem! Jeśli postanowi robić buty, skontaktuję go z panią Mrugałą ;). Jeżeli nadal będzie się upierał, że chce być alpinistą, zmartwię się… ale tylko z matczynego strachu. Ale wspierać będę go zawsze!
Zdjęcia z gór robione przez moich wujków zwykłą’ małpką’.
Na polską szkołę mogłabym pisać i pisać. Mam jej za złe to, że zabija kreatywność. Że dzieci nie chcą (u nas) już malować i rysować, bo kojarzy im się to z góry narzuconą pracą. Siostrzenica miała zrobić drzewo genealogiczne z najbliższą rodziną, zrobiliśmy dla zabawy trochę inną techniką niż miało to wyglądać i dostała za to 4. Dla nas ta ocena jest w porządku, ale dla niej przy innych dzieciach, które dostały 6 było to rozczarowanie i się strasznie zniechęciła. Mam szkole za złe to, że nie nauczą dziecka w 4 klasie jak sie uczyć. Kiedy to program w zupełności się zmienia. Kiedy dochodzi uczenie się z lekcji na lekcje z każdego przedmiotu i odrabianie lekcji, pisanie wypracowań. Dziecko przynosi tylko w zeszycie zapisaną notatkę, którą przepisał z tablicy i to jest wkład nauczyciela w naszej szkole. Nie wiedzą w jaki sposób nauczyć się tego co jest napisane, dzieci nie potrafią tego zrozumieć. A potem trzeba samemu tłumaczyć cały proces fotosyntezy, bo w zeszycie narysowane są tylko jakieś listki. Lekcje czasami zabierają nam nawet 3 godziny, więc gdzie tu czas na rozwijanie? Wszyscy którzy niedługo posyłają swoje dzieci do szkoły niech naprawdę dobrze wybiorą placówkę. My rozważamy polską szkołę z brytyjskim systemem nauczania.
A udowodniono, że to 3 godziny które i tak poświęcacie na naukę (odrabiając z dziećmi lekcje) wystarczyłyby śmiało, żeby opanować materiał szkolny. To jest dramat! Po co te dzieci tam tak naprawdę chodzą. Rekreacyjnie? Ja nie widzę problemu, żeby znaleźć synkowi kolegów poza szkołą, na podwórku u sąsiadów… Jest tyle minusów edukacji, że nie umiałabym przymknąć na nie oka.
Tak jak bardzo nie chcę aby moja córka była przygwozdzona do szkolnej ławki i płakała przy codziennej pracy domowej tak jak ja, tak bardzo boje się też, że będzie chciała za dużo, spróbuje wszystkiego, a po 15 tym jedynym ukochanym zajęciu znów powie, że to nie to. Do szkolnej rewolucji potrzeba bardzo mądrych ludzi, odważnych, gotowych na hmm “rozkapryszonych ” ( czyt. martwiacych się o swoje dzieci i ich przyszłość ) rodziców.
15? Ja się realnie nastawiam na 1500 ;)
I wiem, że kiedyś coś ‘zaskoczy’. Jestem tego pewna.
Bałam się myśleć o większych liczbach ;-) Nie dodałam jednak,że fajnie byłoby gdyby powstał projekt na dofinansowanie zajęć dodatkowych dla ubogich rodzin, często są to genialne dzieciaki, które blokują koszta, bo na chleb, a nie na balet wydać trzeba.
To byłby system idealny. Ale takiego chyba nigdzie na świecie nie ma…
Z calej sily zycze Maksowi pasji w zyciu. Ja swoja znalazlam pozno, ale z pasja z robieniem czegos co kochasz i co daje ci radosc zycie jest pelniejsze i lepsze.
100%
Makóweczkowa mamo, czytam w zasadzie każdy post – nie zawsze komentuje, zwyczajne zagonione życie. Studiowałam pedagogikę edukację przedszkolną i wczesnoszkolną i tak na prawdę najlepsze dla dziecka w wieku Twoich dzieci jest poznawanie wielu dziedzin, niech wybiera co lubi, co go interesuje, a co nie. Wspaniale, że dajesz mu tą możliwość. Moja córcia ma za moment 2 latka, pozwalam jej na wiele, na przebieranki, mieszanie jajek przy gotowaniu, taplanie się w mące, sprzątanie ze mną. Mam nadzieję, że kiedyś jak ja będzie miała swoją pasję, jako dziecko uczęszczałam na taniec towarzyski cudowne wspomnienia mam z tego czasu (kontuzja pokrzyżowała pasję) btw. najważniejsze wspierać dziecko, nawet nie mając możliwości zapisać na dodatkowe zajęcia można w domu samemu pokazywać i dać wybór dziecku.
Dziękuję Ci bardzo za te słowa! <3
I oby pasji było jak najwięcej…i oby jak najwięcej było rodziców,którzy tej pasji nie zabiją…bo ja bardzo często spotykam się z sytuacją,że to nie szkoła a rodzice zniechęcają dziecko do poznawania nowych rzeczy…bo a po co Ci to? A to dla dziewczynek nie chłopców… A znajdź sobie lepsze zajęcie?…A to bez sensu…itp. itd..
Pozdrawiam ciepło :)
Dokładnie! Rodzic + szkoła = “apocoCito?”
Jak jak wiadomo matematyka i polski sa najważniejsze.. Choć widać już na rynku rodzimym, że nie jest to prawdą to dalej pcha się maluchy w te ramki “przyzwoitości edukacyjnej”.
Moja córka jest póki co w przedszkolu. Dodam, że cudownym, w którym właśnie każde dziecko jest traktowane jaka indywidualna osoba. Nie ma zmuszania, zobojętnienia i tej wszechpanującej “nudy”. Mamy przed sobą jeszcze conajmniej 2,5 roku przedszkola, ale już się boję co będzie w szkole? Gdzie klasa będzie liczyła 28 dzieci, a nie 10…
Satramy się zarażać po trochu nasze dziecko wszystkim, kiedyś zapewne dokona sama wyboru. Pewnie nie jednego…
Najważnieje żeby byla szczęśliwa w tym w czym się zakocha…
Takie “rozpieszczenie” nas rodziców, przez właśnie dobre przedszkole to ogromny minus kiedy trzeba… się z niego wynieść :/. Właśnie to czuję. Martwię się, że mój syn zderzy się z ta różnicą. Teraz mają sielankowy klimat, cudowną panią…
A co będzie dalej? Mogłabym powiedzieć “zobaczymy” ale to by oznaczało, że ten wybór pozostawiłam ślepemu losowi. A ja wolę pokierować sprawami, sama.
Jeśli możesz ochroń Maksa od szkoły zanim jeszcze jej doświadczy. Potem już za późno. Moja córka ma totalne rozdwojenie jaźni. Co innego słyszy w domu, zna moje podejście a w szkole ciśnienie na stopnie i kucie na pamięć od linijki do linijki. I ona kuje bo nie chce być inna, gorsza, słabsza. Tak mi jej żal. Mieszkam w małym mieście. Posłałam do jedynej prywatnej szkoły w nadziei na złamanie schematów. Niestety szkoła podlega tym samym wymogom, testom, rankingom. Stąd nastawienie na cel, którym jest średnia i nic ponad to.
:( boję się tego strasznie…
Za szybko.
I patrzę jak z roku na rok gaśnie w niej kreatywność i pasja właśnie….
Przyznaję, nie czytałam tekstu o który wspominasz na początku, ba wygląda na to, że nawet przeoczyłam burzę o której piszesz. Ale to co tu przeczytałam wystarczy, żeby powiedzieć z całą stanowczością – tak, też tak uważam. Boli mnie jak nie raz i nie dwa słyszę, że moje dziecko się przemęcza chodząc codziennie na treningi, że jeszcze straci na tym zdrowie. Ci ludzie nie mają pojęcia co to znaczy być zaangażowanym i szczęśliwym. Pozdrawiam
No dokładnie. Na boga, trzeba chyba filmik nagrać jaką minę mam ja wychodząca o 17 na zajęcia syna w -10, z wizją siedzenia 2h. na korytarzu, a jaką on :P. To by zakończyło spekulacje ;)
Temat rzeka. Każdy ma swoją rację. Ja napiszę może z mojej perspektywy. Sue chodzi do drugiej klasy. Poszła do szkoły wcześniej, w sumie nie miała nawet 6 lat bo jest w listopada. I patrząc teraz, na spokojnie, była to NAJLEPSZA decyzja jaką podjęliśmy z mężem. Rozwój Sue jest niesamowity. Może trafiliśmy na cudowną nauczycielkę, która wie kiedy skarcić a kiedy przytulić, może na dobrą placówkę, gdzie dyrektor co chwila coś wymyśla, coś kupuję, szkoli, jednym słowem dba o rozwój nauczycieli i uczniów. Wiem tylko, że wyszło Jej to na dobre. Wcześniej też byłam nastawiona sceptycznie do naszych placówek. Słuchałam innych mam, zapominając że zawsze są dwie strony medalu. U nas też w klasie są mamy, które narzekają i szukają dziury w całym, a najbardziej żałosne jest to, że te mamy chcą wszystko zwalić na szkołę i nauczycieli, nie poświęcają dzieciom czasu i liczą na cud. Nie da się, żadnym systemem. Sukcesem jest powtarzanie, poświęcenie czasu. Formę niech każdy znajdzie dla siebie odpowiednią. A pasja, no cóż, jest czas i na nią, Ja mam na tym punkcie fioła. Nie rozumiem ludzi bez pasji i szkoda mi ich, są jałowi, bez wyrazu. Dlatego odkąd pamiętam Sue miała zajęcia dodatkowe, coś co lubi, co sprawia Je radość. Uczę Ją tego od małego, pokazując, że trzeba mieć czas dla siebie, dla własnego rozwoju. Chodzi na akrobatykę, balet, basen, kółko teatralne i angielski. I uwaga, SAMA CHCE. Gdy tylko jakieś zajęcia są odwołane to się smuci. Ostatnio jeszcze mnie prosiła o kółko plastyczne, to się Jej zapytałam czy niedziela o 7 rano Jej pasuje, bo mi dni za mało ;). Jest mega ciekawa świata i wiem, że to nasza zasługa, bo wszędzie gdzieś z Nią. A to jakieś wypady, a to zabawy w domu. To Ją kształtuje. Wiem, że szkoła to jedno. Uczy wielu rzeczy, których nie nauczę Jej ja, a dom i poświęcanie czasu dziecku to drugie. Ja akurat się cieszę, że dałam szansę szkole, ale nie liczę na to, że nauczy Ją wszystkiego. Ja też skończyłam szkołę zwykła i było gorzej niż teraz. Wspominam dobrze, żyję, mam się świetnie i mam pasję.
“U nas też w klasie są mamy, które narzekają i szukają dziury w całym, a najbardziej żałosne jest to, że te mamy chcą wszystko zwalić na szkołę i nauczycieli, nie poświęcają dzieciom czasu i liczą na cud. Nie da się, żadnym systemem. Sukcesem jest powtarzanie, poświęcenie czasu.”
Podpisuję się ręcyma i nogyma. To nasz, rodziców obowiązek rozwijać pasje, kształcić. Nikt tego nie zrobi za nas! Nikt.
“Chodzi na akrobatykę, balet, basen, kółko teatralne i angielski. I uwaga, SAMA CHCE. Gdy tylko jakieś zajęcia są odwołane to się smuci.”
No ja to się śmieję czasami, że moje dzieci mogłyby mieszkać na zajęciach dodatkowych. Choć wiem, że nuda to także fajna rzecz, ale moi młodzi kochają robić ciekawe rzeczy w grupie. Są bardzo różni, ale mają JUŻ swoje małe pasje. I to jest rewelacyjne!
Fajowe te beżowe spodnie i bluzka z sową :) Ja chce latooooooooooo
A jaką ta bluzeczka ma jakość mmmmmm :)
Ja mam w takim razie pytanie do Maksa:)
Gdzie kupić dobre krewetki?
Serio pytam najpoważniej jak tylko można, na odpowiedź cierpliwie poczekam
Dobre, to na targu w chinatown :P
A ok, w lidlu – 29zł wielkie w skorupkach, naprawdę smaczne.
DZieki sliczne
Chciałabym mieć taką pewność jak Ty, że moje dzieciaki odnajdą swoją pasję, też będę je wspierać/pomagać/umożliwiać (a przynajmniej nie przeszkadzać), chciałabym, bo ja swojej nie odnalazłam do dziś :/
Ja miałam masę pasji i stanowczo nie potrafiłam się podporządkować, ale totalnie nikt tego nie kumał. Miałam masę uwag w dzienniku ;)
W dorosłym życiu okazało się, że to ‘niepodporządkowanie’ wychodzi mi tylko na plus. w 99% sytuacji radzę sobie obecnie lepiej niż kolezanki/koledzy którzy byli “grzeczni” i lizusowaci ;)
Coś w tym jest, co piszesz…to podporządkowanie nie uczy bowiem radzenia sobie w nowych sytuacjach, bez zasad, które z góry są przedstawione. Nie jest się wolnym umysłem.
Co do książki kotlet.tv – hmmm… nie oglądałam nawet, ale myślę ze akurat ten blog jest dość… przeciętny. Dziwię się , że widzimy tu taki sukces – ja jako osoba stawiające swoje kroki w tym temacie (też mam bloga kulinarnego), wiem ile czasu potrzeba na przygotowania jedzenia, później ładnych zdjęć, wybieranie przepisu… i tak dalej.. Tu – od zdjęć na tak popularnych blogach wymagam więcej, od wyglądu dania (nie oszukujmy się – autorka wstawia nawet jak jej coś nie wyjdzie, widać to na zdjęciach) po sam przepis. Przepis na frytki przewija się na pierwszej stronie bloga dwa razy… co tu dużo pisać :)
Zainwestujcie w porządną książkę kuchni polskiej czy włoskiej czy co tam lubicie :)
A gotowanie to świetna pasja, rozwijajcie ją :)
Podaj proszę jakieś tytuły książek ze zdrową kuchnią dla dzieci..
Chętnie zakupimy.
Makóweczko, nie orientuje się na tę chwilę w Książkach kuchni polskiej :) mam swoją, którą kupiłam 10 lat temu i nie zmienię na żadną inną. A mam książek kucharskich około 30 różnej maści począwszy od Nigelli kończąc na kuchni chińskiej czy hiszpańskiej i ta stoi na 1 miejscu. Jest to Książka kucharska ze Świata Książki – Kuchnia Polska. Zapewne można ją kupić w nowszych wydaniach. Autorzy to: M .Panasik, M .Wojciechowska,S .Zatorski . Plusem jest to że ma dużo przepisów – dobrych przepisów, dobre opisy i co najważniejsze – autorka gotuje bez chemii. Fajnie pokazane są etapy przygotowania, a przed każdym rozdziałem można poczytać jak np. usunąć kości z kurczaka, czy np. z jakich mięs składa się tusza wołowa.
Wiem, ze ciężko znaleźć swoją idealną książkę, trzeba szukać pod własne potrzeby. Możliwe, że nie będziesz zadowolona :) nie wiem, jakie smaki preferujecie, i jaki typ kuchni :)
Życzę powodzenia.
np. ta: http://www.amazon.co.uk/Cook-Together-Annabel-Karmel/dp/1405337222/ref=sr_1_1?s=books&ie=UTF8&qid=1417684750&sr=1-1&keywords=annabel+karmel+cook+it+together
lub ta:
http://www.amazon.co.uk/You-Can-Cook-Annabel-Karmel/dp/1405350709/ref=pd_sim_b_7?ie=UTF8&refRID=08DBQ0DKBEWQF4J8G29P
Polecam Bożeny Żak-Cyran “Odżywiaj dziecko w zgodzie z naturą”, dla ekologicznych freaków momentami.
Z angielskojęzycznej nie wiem czy słyszałaś o Annabel Karmel, po polsku chyba niewydawana.
Doskonale rozumiem o co ci chodzi z tym wyczuciem czasu CO i KIEDY i patrzeniem na potrzeby dziecka. To byłaby edukacja IDEALNA!!!!!! Póki co sami tak robimy z naszym synkiem i działa to bezbłędnie. Jeśli młody czegoś chce, coś go interesuje wspólnie zgłębiamy temat i trudno tu mówić o wyścigu jeżeli zaspokaja się ciekawość dziecka. Ta wiedza poparta zabawą, jakimś doświadczeniem zostaje na długo. Dzięki jego ciekawości wiele rzeczy przypominamy sobie i my (na marginesie – czy wiecie, że ten ptaszek z ostatniego zdjęcia to sójka, z charakterystycznym niebieskawym piórkiem na skrzydle i że wcale nie wybiera się za morze? to efekt właśnie zainteresowań synka )
Niestety wiem, że w szkole tak nie będzie, wiem też, że nie mam specjalnego wyboru jeśli chodzi o szkołę, ale wiem, że zawsze znajdę czas nie tylko by zawieźć go na zajęcia dodatkowe, ale sama dodatkowo go zająć, coś pokazać, wytłumaczyć, doświadczyć.
A tak z innej beczki( z mojego doświadczenia)tak wiele dziecku można pokazać, nauczyć podczas wspólnie spędzonych wakacji, niekoniecznie leżenia plackiem 2 tyg. nad morzem. Wschodnia Polska to regiony gdzie nie wszystko jest podane na tacy, dlatego tak cudownie się ją odkrywa i chłonie, chłonie, chłonie a potem powolutku, powolutku nasiąka.
A tak na marginesie wkradł się błąd ort. karze drążyć – w tym znaczeniu każe piszemy przez ż, poznajemy po bezokoliczniku, bo nie karać (miałaś na myśli) tylko kazać.
“(na marginesie – czy wiecie, że ten ptaszek z ostatniego zdjęcia to sójka, z charakterystycznym niebieskawym piórkiem na skrzydle i że wcale nie wybiera się za morze? to efekt właśnie zainteresowań synka )”
Nie wiedziałam, bo nie ma tu Maksa. Ale jak czegoś nie wiem to zawsze pytam syna hahaha ;). Przeszedł już fazę ornitologiczną, grzybiarską i zielarską. Tu radzi sobie lepiej niż ja.
Dzięki za korektę :)
Uwielbiam tego chłopaka z TEDx. I tym bardziej myślę o nauczaniu domowym, prędzej czy później.
Super wpis :) mam takie samo zdanie na ten temat jak Ty!
Smakowały Maksiowi krewetki? ;)
Cóż tu rzec. Miał dobre chęci i zapał. Rozważał nawet spróbowanie… Ale nie wyszło.. tym razem ;)
Pasja….właśnie tego w życiu mi brakuje…
Jakoś nie było do tej pory mi dane odnaleźć własnej pasji, i mam nadzieję że moim dzieciom się to uda. Bo życie bez pasji nie jest kompletne….wg mnie przynajmniej….
U mojego syna z tymi pasjami bywało różnie. Obecnie jesteśmy na etapie wspólnego pieczenia chleba i szeroko pojętej tematyki Star Wars. To drugie już nawet trudno nazwać pasją. To jest jego totalne uzależnienie. Dzięki tej sadze Kuba bardzo polubił np. muzykę filmową, czym mnie bardzo zaskoczył, bo to nie jest gatunek łatwy w odbiorze – zwłaszcza dla dziecka.
No rewelacja! Totalnie mi się podoba połaczenia pieczenia chleba z tematyką Star Wars. Właśnie o tym piszę. Dla dziecka te zajęcia się nie wykluczają!
I obydwa mogą sprawić, że młody znalazłby zatrudnienie! Takie z pasją z solidnymi podwalinami miłości do tego co by robił.
Ofc zmieni mu się to jeszcze 140923094023 razy, ale co za różnica. Lepsze to niż ślepe zakuwanie tego co ktoś dla nas przewidział na dany dzień/miesiąc.
czy Maks zaczal lepiej i mniej wybiorczo jesc jak juz sam to upichci? Bo ja mialam taka cicha nadzieje, wciagnelam dziecko do kuchni, podobalo sie bardzo ale natalerzu nadal wiekszosci nie tknie :/
za każdym razem Pani mnie tak wzrusza… tą walką o dziecko i o jego wymarzone pasje, dając możliwość próby poznania oraz wyboru, sprawdzenia na własnej skórze co się podoba, a czego szukamy dalej … tak tylko potrafi prawdziwie kochająca matka, dziękuję za te emocje!
pozdrawiam ciepło,
Ilona