Piątek
Piątek, ok. 2:00 w nocy. Budzę się dziwnie niespokojny. Czegoś mi brakuje, o coś się martwię. Po chwili odpowiedź przychodzi sama – kogoś mi brakuje. Brakuje mi powietrza, czegoś bez czego nie można żyć… Może kogoś? Troska przeplata się z niepokojem, mimo, że wiem iż nie ma takiej potrzeby. Nic na to nie poradzę to uczucie jest silniejsze. Zasypiam ponownie, ale moje myśli krążą wokół jednego – czy są bezpieczne ? – moje dzieci.
Cotygodniowe flashback’i, trwające około 5 sekund. Dostatecznie silne, aby zapamiętać je na długo. Do tego wracające co tydzień, w piątek. To noc kiedy dzieciaki nocują u dziadków, taka tradycja. Oczywiście są przeszczęśliwe i w okolicach środy mówią tylko o jednym – “a w piątek idziemy na noc do dziadków!” To również dzień, kiedy razem z Marlenką mamy czas tylko dla siebie. Zamawiamy sushi, idziemy do kina, do restauracji lub po prostu odpoczywamy – często wszystko naraz. Dobrze mieć teściów obok. Zawsze ich mieliśmy i pewnie odpowiednio tego nie doceniamy. Jednak ilekroć o tym wspomnimy w rozmowie z kimś słyszymy jedno “ale wam dobrze, nasi mieszkają 100 kilometrów od nas” Cóż, faktycznie mamy szczęście. Do tego dzieciaki przepadają za “dziadkami” zarówno jednymi jak i drugimi, więc bez problemów zostają pod ich opieką.
Po piątkowym wieczorze “tylko dla siebie” przychodzi noc i wspomniana we wstępie sytuacja. Wiem, że nie mam się czego bać, ale to uczucie – braku, przywiązania, troski, ciągle o sobie przypomina. Świadomość, że dwa pokoje obok są puste jednocześnie przynosi ulgę (bo nie trzeba się o nikogo martwić), ale z drugiej strony napawa lękiem. Mimo wszystko wolę je mieć przy sobie, czuję się wtedy spokojniejszy. Nie wiem czy to uczucie powstaje automatycznie, bo jestem rodzicem, czy powstało w wyniku jakiś zdarzeń z przeszłości, nie wiem. Po prostu jest.
I choć często mam po prostu dość, bo dzieci wiadomo, mają swoje fazy, to kiedy ich nie ma, ta cisza robi się nieznośna i jestem w stanie znosić najgorsze dziecięce “tortury” , aby tylko znów mieć je przy sobie. Kiedy piszę ten tekst, śpią na górze i wszystko jest ok,bo są blisko…
A co będzie za 10, 15 lat ? Zacząłem się na tym zastanawiać. Kiedyś nie wrócą na noc do domu. Pojadą na szkolną wycieczkę, spać do kolegi czy z jakiegoś innego powodu nie będzie ich przy mnie. Jak będę się wtedy czuł? Przypominam sobie reakcje moich rodziców kiedy zacząłem się robić samodzielny. Reakcje, które wtedy z mojej perspektywy były mocno przesadzone, wręcz denerwujące i obciachowe. Nie mogłem jednak tego zrozumieć, dopóki sam nie zostałem rodzicem. I choć dzieciaki są jeszcze małe i jeszcze wiele wspólnych lat przed nami, kiedy będę się mógł nimi opiekować. Już dziś zastanawiam się jak zniosę pierwsze dłuższe rozstania. Chyba najlepsze co mogę zrobić to przygotować je do tego, abym nie musiał się o nie bać. Tak jak moi rodzice nie muszą się bać dzisiaj o mnie.
Przynajmniej nie tak bardzo…
PT
Gdyby wydawało się Wam, że Lenka ma nietęgą minę czy pozę na niektórych zdjęciach, to dobrze podpowiada Wam intuicja. Lenka miała bliskie spotkanie z wiejskim życiem… wpadła w pokrzywy i osty :(. Caluśkie nogi poparzone, porysowane, spuchnięte. Ręce w bąblach, nawet na buźce jak się schylała to poparzyła. Krzyk.. Aż mi się nogi ugięły. Pobiegłam po nią, na glinie, w samych skarpetkach. Potem pod zimną wodę i godzina tulenia.
Od tej pory boi się chodzić nawet po trawie :(
Lenka:
Sukienka- Boginie przy maszynie
Sandałki- Mrugała
Super tekst.
A posiadanie teściów czy rodziców czy najlepiej jednych i drugich to luksus nad luksusy. My tak mamy :D i też uwielbiam te piątki czy soboty, choć nie są u nas cotygodniową tradycją.
I jak już nadejdzie taki wieczór to mam jak ten osiołek co mu w żłoby dano… bo co robić co robić? Bawić się, sprzątać czy odpoczywać…. albo jak to wszystko pogodzić w jeden wieczór? :D
Pozdrawiam
Taaak! U nas 2 domy do ogarnięcia to zawsze to poczucie, że powinno się robić, ale chęć odpoczynku także ogromna :)
Ooo, tak wypuszczenie z domu dzieci na wyjazd jest okropne dla rodzica, ja najbardziej przeżyłam kiedy córka wyjeżdżała na miesięczny obóz harcerski pod namioty (budowanie obozu, stworzenie łóżka, szafki i innych mebli, spanie w chłodzie i burzy, ratowanie obozu podczas wichury, rany na całym ciele od ukąszeń komarów… itd…). Ja widziałam w pierwszej kolejności te i inne rzeczy, ale Ona nieeeee, to był plan dalszy- choć mówiła, że czasami się bała, ale w tym roku jedzie na obóz po raz 4-ty…. i już się o Nią tak nie martwię, bo wiem, że tam sobie już poradzi… :)
Szok! Miesiąc to dla nas póki co hardcore nie do wyobrażenia ;)
U nas jest to samo. Starsza u dziadków nocuje często, lubi to i sama domaga się takich wakacji od rodziców. Młodszy u dziadków nocował dwa razy; raz nagle, obowiązkowo, gdy trafiłam niespodziewanie do szpitala, wtedy był jeszcze malutki, karmiony piersią i przepłakał cały pobyt, drugi raz gdy szliśmy na wesele i wtedy było dużo lepiej. Mimo naszej radości z wolności i czasu tylko dla siebie, cały czas zastanawiamy się co u dzieci, tęsknimy, mimowolnie chcemy już ich powrotu, a ja dzwonię po kilka razy (czy zjadły kolacje, czy śpią, czy wszystko dobrze, itd.). Chyba każdy rodzic czuje to samo ;)
I prawda, fajnie mieć rodziców i teściów w tym samym mieście ;)
Maks chodzi gdzieś od 4 lat co piątek, a Lenka może od 2. Obydwoje uwielbiają…
Ale co noc i Wojtek i ja mamy takie same odczucia. Mimo wszystko co tydzień chcemy mieć ten czas dla siebie ;)
Taak .Dobrze to znam i ten niby relax taki niepełny bo jej za ściana nie ma. Moze te lata z nimi jakos nas przygotuja na te pozniejsze rozstania tak jak ciaza oswaja z macierzynstwem tacierzynstwem :)
Nie bede oryginalna. Tez tak mam. Najpierw marze byciu przez jeden dzien sama ze soba, a potem tesknie jak wariatka. Pozdrawiam makowa rodzine.
Cała prawda… Dopiero jak sami stajemy się rodzicami, rozumiemy lęk naszych rodziców o nas.
Ja to nawet nie chcę o tym myśleć.. Jak wspominam co robiłam w młodości to mam ciary na plecach O.o . Dobrze, że rodzice nie widzieli ;)
Pamiętam jak sama wpadłam w pokrzywy i osty – tydzień czasu miałam traumę chodzenia nawet obok trawy :) Byłam taka mała a tak doskonale pamiętam to pieczenie i świąt.
Też pamiętam.. i to kilka razy. Fajne to to nie było i za każdym razem okładali mnie czymś innym- to masłem, to cebulą to zsiadłym mlekiem ;) :P
Ja nadal wpadam w takie zielska i mam nowe malutkie traumy mimo ponad dwóch dych- gdy zapomnę się i przejdę przez trawnik z ostami bądź łąkę. I tak średnio raz bądź dwa razy muszę się pokłóć by przez resztę sezonu samej o tym pamiętać
Mam to samo….co prawda syn nie nocuje u dziadków, bo mieszkamy w jednym domu, ale my często wybywamy, np na weekend gdzieś bez niego. W pierwszej chwili euforia, a potem te intensywne myśli, czy wszystko ok. Prawdziwy ten post w 100%.
Marlenko a Maks też miał lądowanie w pokrzywach? Widzę, że on tez plasterki nosi.
mam jeszcze pytanie inne, czy chronicie jakoś dzieci przed ewentualnym spotkaniem z kleszczem? Polecasz jakieś spreye, plastry antyowadowe itp?
Plasterki to oni obydwoje noszą non stop. Kochają je na równi z tatuażami ;)
Co do kleszczy. Teraz jakoś niczym nie pryskam, ale przynieśli już do domu parę razy (na ubraniach, nie wpite). Ale zazwyczaj pryskam czymkolwiek. Dla dzieci chyba na kleszcze nic dedykowanego nie ma.. przynajmniej nic działającego :/
BARDZO PIĘKNY POST, PRAWIE TAK PIĘKNY JAK NASZA KOCHANA LENI I MOJE WSPOMNIENIA WYDEPTYWANE TERAZ PO 8 GODZIN W CZESKIEJ PRADZE.I POWRÓT DO ŚLADÓW STÓP MOJEJ 6 – LETNIEJ CÓRECZKI, Z KTÓRĄ TU BYŁAM…KIEDYŚ.ALE TROSKA I NIEPOKÓJ RODZICA WCALE NIE KOŃCZĄ SIĘ Z WIEKIEM. WIERZCIE MI – ZMIENIAJĄ TYLKO SWOJĄ JAKOŚĆ.
Gdzie Ty mami dorwałaś komp.? Tata mówił, że Wam net nie działa..
Super wyznania zięcia co? ;)
A Pragi zazdroszczę! Niewiele z niej pamiętam :(
To jak nic wakacje w Pradze, albo chociaż na jakiś weekend :) jedziemy? :)
NET DZIAŁA -PRZYSZEDŁ Z WIECZORNĄ BURZĄ.
CUDEM OBSERWOWANYM Z 15 PIĘTRA HOTELU, Z
NIEBIAŃSKIMI ILUMINACJAMI BŁYSKAWIC NA TLE PRASKIEJ PANORAMY.
Wrażenia dodatkowe gratis ;)
Czekam na telefon…
Czytam to w podrozy, kiedy zostawilam synka pod opieka siostry.Babcia jej pomoze jak wroci z pracy. Lek jest taki sam jak opisujesz. Zrozumialam go dopiero, gdy zostalam mama.
“Zostawienie dziecka u siostry” … Tego nigdy nie doświadczę :/
Myślałam, że tylko mamy tak mają;)
Tatusiowie się po prostu nie przyznają za często / PT
proszę o recenzję bucików mrugały jak z tymi rozmiarkami u nich i w ogóle plisss
Hmm Marto, nie wiem co tu recenzować. Buty superowe, każdy model inny, rozmiarowo także (tu najlepiej pytać n FP Mrugała).
Przejrzyj może nasze wpisy z butkami https://makoweczki.pl/?s=mruga%C5%82a :)
Wszyscy chyba rodzice tak mają. W młodości sobie tego nie uświadamiamy, dopiero jak sami stajemy się odpowiedzialni za nasze dzieci. Szkoda, że rosną tak szybko!
Zawsze mi się wydawało że rodzice są nad opiekuńczy że przesadzają.Teraz kiedy sama jestem mamą wszystko się zmieniło.Czasem zastanawiam się czy nie ograniczam zbyt swobody dzieci.Teraz rozumie rodziców i ich obawy :)Prześliczna sukienka.
Świetnie napisany artykuł :) Nic dodać nic ująć, zdecydowanie mam to samo! :)
Bardzo lubię Pana czytać. Panią też, ale Pan jest tu nieczęsto. I niestety tez mam takie “piątkowe myśli” gdy ktoś inny zajmuje się dzieckiem:)