Podróże

Pierwszy raz w Chorwacji – czyli przemyślenia Wojtka na temat kraju do którego nigdy nie chciał pojechać na wakacje

Nigdy nie chciałem jechać do Chorwacji. Ten zakątek świata kojarzył mi się z wypoczynkiem gorszej kategorii, a konkretniej z ludźmi, którzy mają braki w kulturze … w sumie z tymi co i w tym roku narobili wstydu na pół Europy (patrz TU). Kolejnym powodem, dla którego nie chciałem się tam wybrać, była podróż autem. Pracuję godzinę drogi od domu, co oznacza, że minimum dwie godziny, każdego dnia spędzam za kółkiem. Nie chciałem więc pakować się do auta także w wakacje. Sama Chorwacja – ze zdjęć znajomych – nie powalała. Więc systematycznie odmawiałem żonie wyjazdu w te kierunki, a kiedy ona, za namową Angeliki postanowiłam tam pojechać – byłem na tak, aby beze mnie ;).

W tym roku się złamałem. Trochę – jako rodzina – mamy życiowy dylemat, bo większość europejskich kierunków nam się opatrzyła, a w sezonie wakacyjnym destynacje egzotyczne mają porę deszczową. Umówiłem się więc z żoną, że zimą lub wczesną wiosną będziemy latać gdzieś dalej zaś latem skuszę się na Chorwację.

 

 

Pierwsze zaskoczenie – jak fajnie podróżować autem!

Przyznaję, to moje wielkie zaskoczenie. Podróż autem była nie tyle znośna, co przyjemna! Mamy duże, niekłopotliwe dzieci, które głównie spały, oglądały bajki, grały i jadły. Ani jęknięcia ani marudzenia. Chyba dawno z nimi nie jeździłem gdzieś daleko, że miałem takie wizje.

Ogromnym plusem był również komfort jazdy dobrym autem. Marlenka trzeci rok jeździ do Chorwacji z Renault, w tamtym roku Koleosem (którym była zachwycona ona i ja też!), a dwa lata temu Megan Grandtour. W tym roku auto wybrałem ja – Grand Scenic. Przy tym wyborze kierowałem się przede wszystkim komfortem, bezpieczeństwem i przestronnością. Renault Grand Scenic w pełni spełnił nasze oczekiwania. Miejsca było pod dostatkiem – dzieciaki podróżowały komfortowo w fotelikach z rozłożonymi stolikami, sprzętami i poduchami. W bagażniku zmieściliśmy 2 duże walizki, 3 małe i z 10 różnych toreb. Do tego masa schowków na różne podręczne rzeczy, super.

Natomiast to co szczególnie poczułem już od pierwszych kilometrów to – KOMFORT. Zawieszenie, które oferuje różne tryby idealnie sprawdza się na długich podróżach. Jest to szczególnie dla mnie ważne jeszcze z jednego powodu – schorzenia w dolnym odcinku kręgosłupa. Zazwyczaj ból daje o sobie znać po ok. 200 kilometrach. Natomiast w Grand Scenic podczas całej podróży (ponad 2000 km) odczułem dyskomfort tylko raz i to nie znacznie. Ale nawet wtedy auto przychodzi z pomocą, dzięki opcjom masaży dla kierowcy i pasażera, bajka.

No i na tych 20 calowych kołach prezentował się naprawdę zacnie :)

renault grand scenic renault grand scenic, chorwacjarenault grand scenic renault grand scenic renault grand scenic

 

Chorwacja jako kraj

Bardzo europejska. Świetne drogi, dobrze zaopatrzone sklepy, masa restauracji. Czułem się jak na regularnych wakacjach we Włoszech czy Hiszpanii. Jakąś miałem wizję, że będzie bardziej… biednie? Nasi znajomi opowiadali nam o Bułgarii rok temu i jednak tam w wielu miejscach wciąż wygląda to jak Polska 20 lat temu. Więc czegoś podobnego oczekiwałem i tu. Byłem zaskoczony, jak dobrze sobie radzi ten kraj.
Do tego piękne miasteczka, bardzo włoskie, małe uliczki, wszędzie zabytkowe katerdy, łuki kolosea. Choć nie jestem fanem zwiedzania miast to bardzo mi się podobały.

Minusem są stanowczo ceny – autostrad, te w restauracjach i sklepach. Momentami droższe niż w innych krajach EU, widać, że zwęszyli biznes i cisną z której strony się da.

Krajobraz i woda

To coś czego również się nie spodziewałem. Widziałem zdjęcia Marlenki i słyszałem opisy słowne jej i teściów, ale póki się tego nie zobaczy i nie poczuje, to nie można się wczuć. Wyporność i przejrzystość wody jest niespotykana! Po raz pierwszy miałem ochotę snorkować i to godzinami. Woda ciepła, choć ponoć cieplejsza jest w sierpniu. Zimniejsza niż na Dominikanie, ale wciąż bardzo przyjemna. Do tego widoki – szczególnie Opatija i tereny od Omisa do Podgory – piękne! Żona zabrała mnie do Starej Podgory, gdzie mieszkali rok temu – coś niesamowitego jaka panuje tam cisza i jak można napawać się widokami.

Teraz rozumiem Marlenkę – obcowanie z chorwacką przyrodą ma w sobie coś uzależniającego, że chce się tam wracać co roku! Więc… nie mówię nie. Może jeszcze nawet tam wrócę ;).

chorwacja snorking snorkowanie chorwacja restauracja chorwacja camping solaris chorwacja trogir chorwacja trogir chorwacja trogir chorwacja trogir chorwacja croatia snorking brela croatia brela chorwacja