Pod prąd, ale zawsze w zgodzie ze sobą
Kawał dobrej roboty. Milowy krok w samorozwoju. Bez określania czy był to dobry czy zły rok. Bo nie jest to jednoznaczne. Czy mogę napisać, że był dobry jak fizycznie wycierpiałam więcej niż przez ostatnie 10 lat? Jednak nie mogę nazwać go złym jak emocjonalnie rozwinęłam się również o dekadę.
2016
Co dają nam podsumowania roku? Porządną samoanalizę. Z momentem zatrzymania, głębokiego oddechu i zadaniem sobie wielu pytań. Nie stricte technicznych – ile zarobiłam, gdzie pojechałam na wakacje i o ile centymetrów urosło moje dziecko. Tych sięgających głębiej. Na przykład: czego o sobie nauczyłam się w tym roku? Co dobrego zrobiłam dla siebie, bliskich i otoczenia? Jak wyglądały moje relacje z ludźmi? Czy jestem dumna z miejsca w którym się znalazłam? Czy to o co walczą inni dookoła naprawdę daje mi szczęście? Nie z perspektywy powierzchowności, instagrama i selfies, a tego co jest ukryte głęboko w nas.
To był mój rok gruntownej samoanalizy i wielkich zmian. Cześć z nich było widać, jednak większość odbyła się mocno zakulisowo, w mojej bezpiecznej strefie offline. Długo zastanawiałam się czy pisać ten post i oddać kawałek siebie, jednak los zdecydował trochę za mnie i wywołała mnie jedna z czytelniczek pod ostatnim postem:
Za pierwszą część Kasi bardzo dziękuję. Środek jest dla mnie ciężki bo to właśnie nad nim pracowałam tak usilnie…
Nie ma co ukrywać, ciężko spada się z tronu. Byłam jednym z pierwszych i długo, najpopularniejszych blogów. Kto pamięta nasze początki, ten wie z jak czystych i nieskażonych miejsc wyszłyśmy do on- line. Jak naiwnie zaprzyjaźniałyśmy się z Wami, pokazywałyśmy kawałek naszego życia z pełną szczerością, małymi i dużymi sukcesami i całym pięknem tej rodzicielskiej, naturalnej otoczki. Piszę w liczbie mnogiej, bo rozmawiałam o tym ostatnio z Karolinką z szafeczka.com. Mamy do siebie i tego etapu wielki sentyment. Rynek się jednak zmienił. Czytelnik się zmienił, świat się zmienił. Zaczęłyśmy zarabiać, po trochę, pomalutku i… to zostało dostrzeżone. Dziewczyny młodsze stażem w blogosferę zaczęły wchodzić z rozpisanym biznesplanem (!) i środkami na inwestycje. I… zaczęło się zamieszanie. Żebyście mnie dobrze zrozumiały… piszę tu o sobie. Nikogo nie oceniam, nikogo nie krytykuje. Każdy kreuje swój kawałek tego świata. Chodzi o to, że miałam wybór. Stanąć w szranki z wyścigu na lajki, shery, memy. Z inwestycjami – umrzecie – w okolicach 100 tys zł!!! Bo myślicie, że jak się pojawiają te liczby na FB? Przez płatne promowanie! Masz $ = masz fanów! Nic już nie jest oczywiste, nie charyzmą i treścią przyciąga się ludzi, przynajmniej nie tylko. A memami i tabloidowymi tytułami. Po raz kolejny przypominam – nie oceniam. Piszę o sobie. Bo to świat mojej pracy i moich wyborów.
Krok w tył
Przegadałam z mężem tysiące godzin i postanowiliśmy, że nie staniemy w wyścigu. Mój mąż jest człowiekiem bardzo pewnym siebie, spokojnym, stonowanym, ale także żyjącym w świecie e-biznesu od kilkunastu lat. Do tego jest kochającym mężczyzną i widział co ze mną robi ten wyścig na cyferki. Przeanalizowaliśmy nasze priorytety – na czym nam naprawdę w życiu zależy. Czy na pędzie, stresie, adrenalinie, sprzeczkach blogerek (głośnych kłótniach!) o popularność i lewe zasięgi i… stwierdziliśmy, że to nie nasza bajka. Łatwo jest dać się porwać. Myślę, że są też realnie takie osoby, które w tym pędzie, w obecnej chwili życia są szczęśliwe. Pewnie to samo ktoś mógł mi zarzucać na początku mojej kariery blogowej. Ale nie teraz.
Mamy po trzydzieści – kilka lat. Dzieci rosną nam w tempie niedorzecznym. Mój syn ma 8 lat, 8! Za kilka lat, zanim się obejrzę dosłownie, będzie nastolatkiem i jego rozmowa ze mną ograniczy się do “cześć, ok, no”. Nie poprzytula się do mnie w nocy, nie pojedzie ze mną na wakacje. Nie zachwyci się bałwanem zbudowanym za domem i oleje moje bio- eko- pierniczki na rzecz hamburgera. Za chwilę! Bo rocznikowo ma już lat 9. Kiedy więc mam zwolnić? Za rok, pięć, piętnaście? Jak już będę mieszkała w domu ze złotymi klamkami i będę latała w egzotyczne kraje.. sama?
W lipcu na Konferencji Blogerów Seebloggers, zapytana o plany odparłam, że zwalniam z tonu. Z wyboru robię krok wstecz. Wciąż pozostając w doskonałym miejscu. Bo w ostatnim miesiącu blog osiągnął rekordową liczbę unikalnych użytkowników! Jakimś trafem jest tu Was więcej niż kiedykolwiek! Jesteście zaangażowane i wiem, że póki pozostanę sobą, nie odejdziecie.
Mój mąż na tej konferencji wstał i poprosił o to, żebym zamieniła się z nim na miejsce na scenie. Usiadł tam i powiedział “Marlenka.. a w sumie to my jako rodzina, jesteśmy w takim miejscu w którym celowo nie wykonujemy pewnych działań, budujących jeszcze większą popularność. A moglibyśmy. Trzeba jednak wiedzieć kiedy osiąść, uspokoić, zadowolić się i docenić to co się posiada. Swoim krokiem iść naprzód budując sukces oparty na solidnych podstawach a nie chwilowych zrywach.Popularność potrafi uzależnić, chcesz więcej i więcej, a sztuką jest powiedzieć stop” Nie dostał owacji na stojąco od słuchaczy, ale ja biłam mu brawo w sercu.
Blogowanie jest przygodą. Jest połączeniem moich ukochanych zawodów- marketera, reklamowca i fotografa. Nie zrezygnuję z prowadzenia tego miejsca. Przyznaję, że lubię także swoje wynagrodzenie, jednak na spokojnie. Głęboko wierzę, że w takiej wersji też mi się uda.
Choroba
Gdybym miała jednak wątpliwości, że to dobry wybór, od sierpnia się pochorowałam. Wiem, wiem, psychologicznie ładnie to można połączyć. Pędziłam, pędziłam, odpoczęłam, pochorowałam się. Syndrom weekendu czy urlopu się to nazywa. Ale choroba jeszcze lepiej, głębiej pokazała mi co w życiu jest ważne. Przez chwilę, kiedy nie wiedziałam czy to coś poważnego, czy będę żyć, czy będę pełnosprawna, mogłam dostrzec jak śmieszne były moje dylematy. Jak w niedorzecznej sytuacji się znalazłam. Nie pomagały mi łapki ani lajki. Co gorsza żaden pożytek był z pieniędzy kiedy, nikt nie umiał oszacować co mi jest…
W sumie mam szczerą nadzieję, że ten tekst sprawi, że ozdrowieję :). Muszę postawić kropkę i przy swojej chorobie. Słyszy to moje ciało i psychika? Wszystko już zrozumiałam. Mogę skończyć chorować :)
Więcej siebie
Mam tendencję do poświęcania dużej ilości czasu rodzinie, pracy, światu, a niewielkiej sobie. Pół roku uczyłam się balansu. Bo wiecie, trzeba na przykład odpoczywać. Odpoczywanie naturalnie budziło we mnie stres, że nic- nie- robię. To problem mojej rodziny (nie obecnej a tej z której się wywodzę:). Nawet jak nie pracowałam, to nagle gotowałam po 5 dań, aktywnie spędzałam czas z dziećmi, czytałam… zawsze coś robiłam. Produktywnego, kreatywnego. Aby nie nazwać tego ‘zmarnowanym czasem’. I można tak ciągnąć naprawdę długo. Aż pewnego dnia organizm mówi, dość.
Zaprzyjaźniona psycholog zadała mi pytanie: czy masz takie rzeczy, działania, aktywnosci miejsca, tylko i wyłącznie Twoje, nie związane z pracą czy rodzina, które są dla Ciebei odskocznią, dają maksimum szczęścia aż masz ochotę krzyknąć “chce się żyć!” Cóż… pracuję nad tym. To mój plan na rok 2017. Kontynuacja tego co zbudowałam i poszukiwania tego szczęśliwego, spokojnego miejsca.
Jestem na dobrej drodze.
Szacun!!!
Jestem tu z Tobą chyba dobrych kilka latek w zasadzie od czasu gdy dowiedziałam się że są blogi i pokusiłam się o swojego własnego do którego ostatnio nie mam tej pasji … ale do sedna.
Widzę Cię na tych zdjęciach całkiem inną niż wcześniej. Dalej piękna, ale taka inna jakby. Coś takiego jakby Twoja twarz pokazywała ” no to k*a patrzcie bo jestem szczęśliwa” i o to chyba w życiu właśnie chodzi. Robić to co sie lubi z chęci nie przymusu, wiedzieć czego się chce i doceniać własne życie i czas jaki mamy.
Piękny post, trzymam kciuki za Ciebie i Twoje zdrowie no i niech ten 2017 będzie tylko lepszy <3
Uwielbiam Cię i trzymam kciuki, żebyś nigdy nie zatraciła siebie i zawsze umiała usłyszeć głos swojego mądrego serca…
Bardzo wyciszyłaś mnie tym tekstem <3 Cieszę się, że udało ci się odnaleźć wewnętrzny balans. Brawo Ty PS. Piękne zdjęcia
Marlenko, ten wpis wywarl na mnie naprawde duze wrazenie. Do tego stopnia, ze osmielam sie napisac komentarz, czego nie zrobilam jeszcze nigdy nigdzie.
Uwielbiam Twoj blog i Twoje teksty, uwielbiam to, ze daja mi inspiracje, jak byc dobra mama.
Wlasciwie jestes jedyna, ktora czytam, na ktorej teksty czekam. A zaczelam jeszcze grubo przed zajsciem w ciaze, kiedy jeszcze nawet jej nie planowalam! Po prostu natrafilam na to miejsce i od razu je pokochalam, wiedzac, ze kiedy zostane mama, to bedzie moj drogowskaz.
Dzis tez trafilas gdzies gleboko, bo czesto skupiam sie na rzeczach nieistotnych, na czekaniu, az cos osiagne, az moje dziecko bedzie starsze i bedzie z nim latwiej. A najcenniejsze jest tu i teraz i Ty mi o tym przypominasz.
Uwielbiam Cie ❤️
Bardzo ucieszyłaś mnie tym wpisem. Życzę Ci jak najlepiej. Masz fantastyczną rodzinę i mądrego męża, który wspiera Cię w… przystopowaniu. Uwierz w czytelniczki, one widzą które blogi są „na chwilę” i „za pieniądze”. To sie czuje. Powodzenia :)
Jak dobrze, że nie robisz z ludzi idiotów nadając te irytujące tabloidowe tytuły :)
Tak jak lubiłam np. sposób pisania pewnej Magdy, tak znielubiłam jej bloga i teksty właśnie po leadach na fejsie. Kompletnie od czapy, rodem z pudelka, a w środku – nic.
A u Ciebie.. jest fajnie :) Bo blog to Twoje miejsce, a nie tylko miejsce pracy. To widać :) I kobitki czytają :)
;) wiemy o jaką Magdę chodzi … A tutaj pięknie, rodzinnie, przytulnie, nienachalnie (!). My to czytamy. My to czujemy. Przypuszczam, że za niedługo blog Marleny będzie jedynym, na który zaglądam. Reszta to marketingowa wydmuszka. Duuuuuze serduszko ❤ PS I zdrowia, zdrowia. Mnie też ostatnio przystopowało z podobnych powodów czyli mega multitasking męczący. Uściski z Beskidów !
Brawo za ten tekst i za poprzedni.
Pamiętaj, że najpierw trzeba zadbać o siebie, mieć swoją przestrzeń, reszta później.
Życzę Tobie, żebyś w tym nowym roku była dla siebie delikatna, słuchała swego ciała i była stale w kontakcie ze sobą.Życzę tego wszystkim czytelnikom.
Ostatnio myślałam sobie, które z matek potrafią w pełni cieszyć się macierzyństwem, te zdrowych dzieci, zaganiane, dbające o edukację swoich dzieci (miliony zajęć dodatkowych od lat 0) czy te dzieci chorych; które z nich potrafią być szczęśliwe choć los daje w kość … Często w szpitalach w ośrodkach rehabilitacyjnych spotykam się z Matkami dzieci niepełnosprawnych i zaskakujące jest to, że z reguły im dziecko jest bardziej chore, niepełnosprawne tym osoba jest cieplejsza, wrażliwsza, otwarta . Te Mamy potrafią się cieszyć każdym sukcesem swojego dziecka choćby był to jedynie uśmiech, wypowiedziane słowo, czy krok o kulach. Nie ma wyścigu szczurów, nie ma rywalizacji, jest podążanie za dzieckiem, jego potrzebami. To że dziecko nie uczęszcza na milion zajęć dodatkowych typu chiński, akrobatyka w basenie itp jest gdzieś z tyłu, w dalekim świecie, liczy się tu i teraz. Realne życie. Często choroba uświadamia nam, skłania do refleksji, po co to wszystko.
Twoje wypowiedzi, styl wychowywania bardzo nam się podobają. A realność jaką wnosisz z pewnością jest ich dodatkowym atutem. My zostajemy, jesteśmy z Tobą, z Wami. Trzymaj się ciepło i uważaj na siebie.
Osz cholera…. Wracam do Ciebie/Was. Choć “znielubiałam” Cię ostatnio i nawet w złości “odlajkowałam” na facebooku.. W “zemście” za to, że usunęłaś mój komentarz, prawdziwy, z serca napisany, niezawistny. W sekundę pomyślałam: “w dooopie jej się poprzewracało” ;) i wiesz, nawet przez jakiś czas tak to wyglądało. Dziwne odpowiedzi na komentarze czytelników, czasem bardzo nieprzyjemne, obcesowe, te mnożące się reklamy i co raz to coś nowego KUP, KUP, KUP, POLECAM.. Normalnie nie TY, juź nie te emocjonalne, radosne, rodzinne wpisy tylko SŁUP REKLAMOWY. A ja byłam z Wami od początku, uwielbiałam Twój styl pisania, Was jako rodzinę, Waszą codzienność, tak bliską mi bo spójną z moim światem, moimi wartościami.
Po tym wpisie poczułam, że możesz jeszcze wrócić, Ty – fajna babka, szczera, pełna emocji (czasem sprzecznych, ale helouł! która kobieta tego nie miewa?!), ciepła, energiczna, kochająca Mama, fajna żona, przyjaciółka.
Przepraszam za zemstę, wcale nie była słodka…
Miałam tak samo… odlajkowałam za usuwanie moich komentarzy bo roiło się od reklam,nie rozumiałam dlaczego tak mnie potraktowałaś za kilka słów prawdy. .. ale wiesz co? Tęskniłam!i wracam do dawnej Ciebie!liczę na Ciebie!
Bardzo madre i potrzebne refleksje. Zdecydowanie najlepszy ‘noworoczny post’ do tej pory, najbardziej mi bliski… Od dwoch lat bylam w dosyc dziwnym stanie psychicznym i fizycznym, dlugo nie potrafilam skojarzyc ze problemy zaczely sie niejako na moje wlasne zyczenie, po tym jak zrezygnowalam z tego mojego ‘szczesliwego, spokojnego miejsca’… Bo wydawalo mi sie ze nie mam czasu, ze sa inne rzeczy wazniejsze, ze dam sobie rade bez tego… Ale jak slusznie wiele osob to zauwazylo, to jest baza bez ktorej wiele w zyciu sie sypie.
Podobnie jak u Ciebie kulminacja byl generalny strajk organizmu. I zupelnie przypadkiem (zrzadzenie losu? Karma? ;) w sierpniu zostalam niejako ‘pchnieta w objecia’ tych rzeczy i aktywnosci ktore kiedys byly dla mnie tak wazne.
Efekt byl tak zaskakujacy ze zmusilo mnie do ciagu przemyslen i zmiany mojego myslenia – na pozor w moim zyciu zmienilo sie niewiele, mam te same obowiazki, ale rzeczywistosc juz mnie nie wykancza psychicznie, skads pojawila sie energia, rzucilam nalogi, a i organizm nagle zaczal funkcjonowac normalnie. Czasem mysle ze szkoda mi tych dwoch lat straconych, ale moze nie byly stracone, moze potrzebowalam sie czegos o sobie dowiedziec i nauczyc ;)
Co do Twojego bloga – nie zawsze mam takie samo zdanie jak Ty, ale uwielbiam Twoje teksty za efekt ‘polaryzacji pogladow’ ktore u mnie wywoluja. Dzieki Tobie zastanawiam sie nad tematami ktore czasem gdzies mi umykaja ;)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku dla calej Waszej rodzinki!
Brawo! <3
Brawo! Rozumiem, szanuję, podziwiam i mocno trzymam za Ciebie i za Was kciuki :)
I TO JEST PIĘKNE ŻE SĄ NA ŚWIECIE TACY LUDZIE . SZACUNEK. ZDRÓWKA
Super. Nigdy nie bylam fanka ale ostatnio zaczelam zaglądać bo mdli mnie juz od sponsorowanych nadetych tekstów typu Bakusiowo sorry ale to chyba nie tajemnica. Widać jestem w tej magicznej grupie która ostatanio się u Was pojawiła. Każdy szuka prawdy a nie iluzji. Pozdrawiam i zostaję.
Ten wyścig blogerów męczy od samego patrzenia ! Gdzieś się to wszystko zatraciło, inaczej było 3-4 lata temu…
Bardzo się cieszę, że napisałaś o tym głośno i nie popłynęłaś z prądem. Trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć dość i znaleźć swoje priorytety. Wyglądasz pięknie, mówisz pięknie – więc dalej trwaj w tym co robisz i jaka jesteś. Prawdziwość i prawdomówność sama się wybroni i wygra z marketingiem i biznes planami ;)
Ściskam !
Marlena – wiesz, że ja mało komentuje na innych blogach. Mam mało czasu na siebie, co mówić na czytanie innych. Sama obserwuje ten wyścig po lajki. To spamowanie. To wrzucanie na setki grup swoich 1000 pomysłów na…. chociaż grupy dotyczą sprzedaży ubrań itd. To nie dla mnie. To nie moja (i nie Twoja) droga. Tak zarabianie na blogu jest miłe – ale nie można robić tego za wszelką cenę. Za “przyjaźnie” blogowe z największymi dla lajków – nigdy!
Znam Cię prywatnie. Znam Wojtka prywatnie. Siedział na tej scenie obok mnie i widziałam, jak szczere było to co powiedział. Jak bardzo szczere było to, co Ty mówiłaś. Świat blogowy jest ogromy i wszysy się w nim zmieścimy – nie za wszelką cenę!!!! BUZIAKI!!!!
Przyznanym szczerze, ze od dłuższego czasu nie lubiłam tego bloga, w kółko jakaś moim zdaniem mało wiarygodna reklama, jak pięciolatka bawiąca sie Olafem, mam córkę w tym wieku mniej więcej i jakoś nie widzę jej, zeby sie bawiła takimi zabawkami “dla dzidziusiow”. Blogów typu Bakusiowo czy wikilistka nie lubie, bo ich autorki wypisują tam jakieś banały w stylu 10 sposobów na tonem jakby to były wielkie odkrycia.
Nie mam nic przeciwko reklamom na blogom, każdy chce z czegoś zyc w końcu ;) Ale nie non stop, nie jakichs absurdalnych rzeczy i z jakimś polotem, według mnie fajnie to robi mrspolkadot.
jednym słowem – hygge :) no i bardzo dobrze, bądźcie wszyscy szczęśliwi i zdrowi, tylko to jest ważne.
Wiesz czego chcesz. Efekt uboczny to klasa, styl, balans, wartość… Może być lepiej?
Marleno!!!!
Tak się zastanawiam, na jakim etapie twojej drogi, ja cię poznałam. Nie pamiętam tego “okresu wyścigu po lajki i kłótni z blogerkami”. Pamiętam od zawsze (2 lata, może 3) spokojną, pełną autentycznej refleksji, kochającą nad życie swoją rodzinę matkę.
Pamiętam od zawsze mądrą kobietę, która wie, co jest naprawdę ważne, a co jest tylko fraszką. Która mądrze zarządza czasem. Kobietę, która szanuje nas czytelników i jeśli robi wpis o jakimś produkcie, to naprawdę go poleca, zna, używa i ręczy za jakość tegoż produktu.
Takim blogerom można zaufać. Nie raz sięgałam po coś, co nam polecałaś i nigdy nie czułam się oszukana.
Dla mnie jesteś z tzw. “starej gwardii” blogerskiej…. i długo myślałam, że tak to właśnie wygląda, że na tym polega blogowanie. Gdy sama zaczęłam pisać i publikować moje myśli, rozejrzałam się po tym świecie i z przerażeniem stwierdziłam, że poziom publikowanych tekstów w sieci jest koszmarnie niski- jakość, dbałość o język i przede wszystkim treść… sieczka. Twoje teksty i kilku innych blogerek, które czytam od kilku lat, to jakieś Antypody profesjonalizmu w porównaniu z resztą.
Miałam szczęście, że zaczęłam od was… sięgnęłam nieświadomie po jakość, się ma tego nosa ;).
Marlena ty jesteś jak Krystyna Janda w świecie sztuki aktorskiej, a sporo tam Mroczków i Cichopków ;).
Tekst trafia w sedno- ja zaczęłam blogowanie.. jestem w nizszy rankingów. Pisze fotografuje… Ale poniekąd robię to dla siebie i małej groby czytelników! Nie wystartowałam z biznes planem.. nie promuje facebooka- cieszę się z tych małych sukcesów; ) Ty z Paulina faktycznie kiedyś byliście nr 1. I dla wierniejszych pozostaniecie.. mi zawsze powtarzano, że ciężko praca I systematycznoscia wszystko da sie osiągnąć i w to wierzę!
Fajny i szczery tekst Marlena, za to Cię lubię. W życiu ważna jest równowaga, a nie wieczna sinusoida i myśli dotyczące jutra. Dzięki za te słowa. Przepiękne zdjęcia, nie mogę się na nie napatrzeć.
Te 100 tys. to chyba ktoś na “B” wydał :) Kiedy po roku wróciłam do blogowania, aż się przeraziłam tym, co się dzieje… Zasięg na FB to koszmar. Jak się nie zapłaci, to nikt nie zobaczy. Stąd to spamowanie na grupach, a nawet farmy fanów. Na wallu widzę wartościowy post mrs-polki (ten sam nurt pracy u podstaw), a pod nim czyjś sponsorowany o tytule “matka, której nienawidzę”. Myślę sobie, kto w to klika? Wychodzi na to, że wszyscy. Ostatnia akcja ze zdjęciem chwilę po porodzie chociażby. W takiej sytuacji ciężko się przebić. Gratuluję obranej drogi, ciężko powiedzieć, czy na dłuższą metę będzie opłacalna. To bardzo osobiste podejście do bloga. Niektórzy robią po prostu biznes i może tak się powinno podchodzić do tematu. Ja trzymam kciuki, aby Ci się udało.
Piękny tekst i ty na zdjęciach piękna
Jestem z Wami prawie od pięciu lat. Gdy okazało się, że moja ciąża jest mocno leżąca zaczęłam podczytywać blogi, chyba mam intuicję, bo tym wybranym wciąż jestem wierna, choć niektórych jakby troszkę mniej….
Nie zawsze się z Tobą zgadzam, czasami może i dziwi mnie Twoje odkrycie, ale cóż mam trochę więcej niż Ty lat, dwójkę dorosłych dzieci, więc i perspektywę inną…
I powiem Ci jedno, że niczego tak miło nie wspominam jak tego czasu spędzonego z dziećmi w domu, wspólnych wypadów, śniadań, gry w chińczyka…..i jeśli dziecku okazujesz miłość, mówisz mu, że je kochasz, szanujesz je i ono wie, ze może na tobie polegać, bo jesteś konsekwentna i jeśli coś obiecasz to tak będzie, bez względu na wszystko, czyli twoje tak to tak a nie to nie, to nawet gdy Max będzie miał 16 a potem 24 lata to będzie z Tobą rozmawiał, przytuli się do Ciebie, pocałuje na dzień dobry, a Lenka z rozhasanym serduszkiem przyjdzie do Ciebie byś otarła łzy….. Rodzic nie może zejść do roli psiapsiułki, bo dziecko traci wtedy poczucie bezpieczeństwa, ale może być przyjacielem i opoką. I tę relację budujesz właśnie teraz :)
Moja córeczka jest dla mnie największym szczęściem, nie spieszyło mi się do tego kiedy usiądzie, kiedy zacznie chodzić, bo niestety wiem, że ten czas mija nieubłaganie szybko i bardzo się za nim tęskni, a gdy jest, to się go nie docenia. Nie potrafimy się cieszyć chwilą, bo wydaje się nam, że musimy osiągnąć jakiś cel. A tak naprawdę liczy się tu i teraz i tylko to ma znaczenie, to są podwaliny tego co będzie kiedyś :) Rodzina, mąż i dzieci to jest to co daje siłę i radość.
Powodzenia!
Pięknie wyglądasz. Uwielbiam Twój blog, chociaż raz czy dwa mnie wkurzyłaś jak się “mądrzyłaś” (sama się mądrzę czasami :-P ) Czekam z niecierpliwością na Twoje wpisy, takie z serducha, bo piszesz wspaniale. Zdrowia i radości Ci życzę
Ech, czytałam komentarze i co ja mogę dodać. Nie “czytam Cię” od początku, myślę, że ze 3 lata… A resztę nadrobiłam, nie dużo tego było… I jakiś czas temu na chwilę odeszłam. Nie pamiętam dlaczego. Może przez zbyt dużo wpisów sponsorowanych… No nie pamiętam. Ale co i rusz wracałam. I od teraz znów zostaje na zawsze mam nadzieję. To prawda, że teraz blogów pełno…blogerów różnej maści niestety. Zaglądam wiernie na trzy… Wśród nich Wy. Przy proponowanym produkcie zawsze stoi ciekawa treść, nigdy nie zdarzyło mi się pomyśleć w połowie czytania “po co leje wodę, równie dobrze byłoby napisać do rzeczy, fajne czy nie fajne – ja wam polecam”. A często na tych blogach co wszędzie je widać i aż mdli, tak właśnie myślę. Często są to blogi które się w takie zmieniły. Fajna treść przełożyły na zarobki. Na kampanie, które nudzą… No ileż można widzieć te samą reklamę na fb… A czasem po 3 tyg wyswietla mi się to samo. Ach, pozostań jaka jesteś. Z ciepłą duszą, z dopieszczonymi dziećmi. Pozostań inspiracją nienachalną. I choć mojego syna spodnie inne niż dres uwierają, obcieraja, piją… To ja się popatrzę z zachwytem na Maksa :-) :-)
Zdrowia, bo to od niego zależy życie.
Mogłabym się podpisać po tym tekstem, choć blogosfere poznaję nieco ponad rok. Trzeba być mądrym i znającym siebie człowiekiem żeby umieć zwolnić, nauczyć się odpuszczać, ustalać odpowiednie priorytety. I niestety często dopiero choroba albo inne problemy tego uczą. Mam podobne doświadczenia z 2016 i właśnie przez ten rozwój osobisty, emocjonalny też nie mogę powiedzieć że był to bardzo zły rok. To wspaniałe umieć się wyciszyć i skupić na najważniejszych sprawach ;) dzięki tym umiejętnościom na pewno i Twój, i mój 2017 będzie dużo lepszy. I choć ta ‘lepszość” może i nie obawi się tysiącami lajków i milionami monet zarobionymi na blogu, to przynajmniej nie będzie na pokaz w mało istotnym wyścigu;)
(… cenzura ..)
Zastanawiam się jak osoba, która w 10 zdaniach obraziła i mnie i moje dzieci, ale także czytelników i – wtem :D – Kominka, może uważać się za inteligentną i stawiąc wyżej niż wszyscy wymienieni. Coś Ci się definicję intelektu pomyliły.
No i rozpisałam się, coś mi przeskoczyło i zjadło mi cały komentarz.
W skrócie zatem napiszę.
Taki rachunek sumienia nie Ty jedna zrobiłaś sobie. Sama doszłam do takiego etapu, że powiedziałam dość i zwolniłam… Nie wszyscy to zaakceptowali, niektórzy uznali to jako moje lenistwo/brak profesjonalizmu czy co tam jeszcze chcieli.
Nie było to dla mnie przyjemnością, bardzo to przeżyłam, uznając to za straszną porażkę, ale mijają dni, nabieram dystansu, wyciągam wnioski z tej lekcji…
Zdrówka Marlena i powodzenia w Nowym Roku :)
Pozdrawiam
Trzymam kciuki za wytrwałość i powodzenie. Jestem w identycznej sytuacji. Zyskamy coś dla siebie, nie na pokaz, zobaczysz. Pozdrawiam ciepło
Och Marlena… Jak trafiłaś w sedno… Przełożyłam Twoje słowa na swoje zwykłe życie, bo od kilku miesięcy myślę i funkcjonuje podobnie jak opisujesz to w tym wpisie. Bez pędu, jak inni znajomi, za stanowiskami i pieniędzmi, za spotykaniem się z ludźmi tylko dla budowania networkingu, za porównywaniem co ktoś ma, a dlaczego ja nie mogę tego mieć. Teraz takie czasy, że wszystko rozchodzi się o to “MAM”, a nie “JESTEM”. I tak również ja popadłam w kłopoty zdrowotne i brak wiary w siebie i w lepsze dni. Pomogła mi wiara. Zwolniliśmy, odrzuciliśmy ludzi, którzy to wszystko powodowali, a zyskaliśmy czas, spokój i najbliższych. Jestem z Wami od zawsze i cenię za merytorykę wpisów (teksty o odporności, o zdrowiu, o psychologi!!!), za poprawność językową i za ludzkie podejście.
Pozdrawiam!
Ujęłaś to idealnie, jedni wolą “mieć” niż “być”. I nie jest nic w tym złego, że ktoś dąży do swoich celów, marzeń, materialnych aspektów życia, tylko problem jest w tym, że zaczyna się wyścig ponad wszystko i zapomina się co jest największym majątkiem w dzisiejszym życiu (zdrowie, rodzina, przyjaciele)… Trzymaj się! :*
<3
Piękna Ty, cudna zima i zdjęcia!
Ja też Cię czytam, choć nie ze wszystkim się z Tobą zgadzam.
Wracam i tak od ponad roku.
Kiedy coś “sprzedajesz” to robisz to sprytnie i zgrabnie, Brak nachalności.Mnie to nie przeszkadza. Uważam, że blog powinien przynosić jakieś pieniądze, choć nie za wszelką cenę.
Ale faktycznie te Twoje “osobiste” posty czyta się najlepiej;-)
Pozdrawiam i życzę duuuuużooooo zdrowia!!!!!!
No i takich testów brakowało… Twoich po prostu Twoich. Kiedyś napisałam komentarz, że czuje zmiany które nie koniecznie mi się podobają a teraz już wiem czego szukam. Szukam takich tekstów i nie ważne czy będe się z nimi zgadzać czy nie ale są Twoje i ja to czuje nawet przez odległość 2000km!! Pozdrawiam i powodzenia w Nowym Roku!
Czytam Twojego bloga od kilku lat,nie udzielam się zbytnio czasem pokuszę się o dodanie komentarza.
W pracy mam często sporo czasu,więc zaczęłam więcej czytać,szukać blogów o takiej tematyce jak Twój natknęłam się na kilka,które poczytywałam,ale tylko do Twojego wracam,to Twojego bloga czytam regularnie zatracając się w Twoich tekstach,każdy z nich jest wspaniały,mądry i wnoszący coś do mojego matczynego życia. Wiele zaczerpniętych pomysłów,”przepisów” wychowawczych wyniosłam tylko od Ciebie,to z Ciebie wzięłam przykład jak wychować kochające się rodzeństwo (syn 5lat,córka 17mcy).
Także Marlenka nie zmieniaj nic bądź sobą,bądźcie sobą i pierdzielić te gonitwy,kłótnie i walki!
A w Nowym Roku życzę wam przede wszystkim zdrowia,Tobie,ale i całej Twojej rodzinie bo resztę już masz…cudowną rodzinę i wielką miłość!
Pani Marleno, to nieprawda, że im więcej lajków, udostępnień i reklam ma coś dobrego, to tym szybciej zostanie zauważone. Na Pani bloga trafiłam gdzieś przypadkiem, z innego bloga, najprawdopodobniej o dziecku z implantem ślimakowym (zainteresowania zawodowe). Dlaczego zatrzymałam się tu na dłużej i obserwuję Waszą rodzinę już jakieś 3 lata? Do jednego wpisu dodane były zdjęcia. W dziwnie znajomym parku. A potem w tle wyłonił się Pałac Branickich – siedziba mojej uczelni. Może rok później zauważyłam Was na spacerze w parku za Operą, z czego bardzo się ucieszyłam. A rok po Waszym spacerze wokół Opery spotkałam całą Pani rodzinę na niedzielnym wyjściu do znanej kawiarni na Rynku Kościuszki, gdzie odważyłam się zapytać i upewnić, czy to naprawdę Pani. Jestem bardzo młodą osobą, która z jednej strony ma już trochę trudnych doświadczeń na karku, a z drugiej o życiu nie wie nic. Czytając to, co Pani umieszcza na blogu, o czym piszą inne mamy, uczę się – o rodzinie, o dzieciach, o tym, na co warto zwrócić uwagę a czego unikać. Będę logopedą, za chwilę ruszę w świat, aby pracować z dziećmi, z dorosłymi, z osobami zdrowymi i chorymi, aby im pomagać. Jeśli mam tracić czas w Internecie na oglądanie głupich obrazków, które nie rozszerzą moich horyzontów, to wolę (i to wybieram) przeczytać Pani wpisy, dzięki którym w przyszłości może w pracy z pacjentem, może kiedyś z własnymi dziećmi będę umiała wybrać to, co dla tej drugiej osoby będzie najlepsze.
Pozdrawiam serdecznie!
Marleno, przede wszystkim pięknie wyglądasz na tych zdjęciach. Piękna sceneria i kolory. Dziewczęco i radośnie! Wyobraź sobie, że na Twojego bloga zaglądam od samych początków istnienia. Te zdjęcia z przesadzonym filtrem, ta piękna dziewczynka ze znamieniem na twarzy, które dziś wydaje się prawie nie istnieć. Oglądałam wtedy i zachwycałam się, teraz też się zachwycam.Bo sama dopiero zaczynam swoją blogową drogę.
Nie gratuluję Ci mądrości, że jednak zwalniasz, nie startujesz w tym blogowym wyścigu zbrojeń, nie. Gratuluję Ci, że możesz sobie na to pozwolić! Ale to też dzięki kawałowi dobrej pracy, którą wykonalaś Ty i Twoja rodzina. Bo bez nich nie byłoby nic. Dużo zdrowia dla Was kochani.
pozdrawiam Vivalazycie
Jestem na Twoim blogu od czasu do czasu (po prostu cenię swój i nie chcę marnować tego poświęconego dzieciom na siedzenie przed komputerem) i zawsze będę czytać Twoje teksty, bo odzwierciedlają życie mojej rodziny :) Bądź dobrej myśli i mocno trzymam kciuki za powodzenie w podjętych decyzjach :*
Jestem zdziwiona, ze mowisz, ze spadlas z piedestalu, przeciez twoj blog jest super popularny. Nawet myslalam ze sie jeszcze bardziej wybilas (…cenzura)
Blog jest wciąż w TOP 10, ale nie jest nr1 :)
Sorry za cenzurę ale czy to przypinki do mnie czy do innych blogerek są nie na miejscu.
Daj spokój Marlena, nie musisz robić kroku wstecz. Rób swoje, a ludzie i tak będą Cię czytać. Jeśli bycie numer 1 odbywa się kosztem życia to nie jest to normalne.
Zaglądam do Ciebie, choć prowadzę bloga o innej tematyce, i zaglądać będę niezależnie od Twoich statystyk i miejsca na podium. W końcu czytelnicy czytają blogi dla treści, a nie dla cyferek, tak? Wolę czytać teksty, które wypływają z serca i głowy, a nie z wyrachowania i chęci wybicia się. Pasję łatwo odróżnić od parcia na wielki sukces.
P.S. Głośne sprzeczki blogerek, o których wspominasz widziałam – to było mega słabe i rzutuje na całą blogosferę.
Wzruszyłam się. Autentycznie. Zaglądam tutaj także od początku.Raz na jakiś czas. Widzę efekty twojej pracy, widzę jak się rozwinelas chociażby po jakości postów. Jako blogerka po części zazdroszczę Ci też takiego sukcesu bo my, kulinarni, chociaż tak samo popularni mamy dużo ciężej wybić sie a reklamy sa dużo niżej wyceniane. No chyba, ze faktycznie zaczne inwestowac ale nie mam zamiaru kopac dolka pod soba. Wolę tak jak jest, na spokojnie.
Przyznam szczerze, ze zawsze widziałam Cię jako tę czołówkę. Nadal tak jest. Jesteś dla mnie nr. 1 w dzieciowych blogach i to, ze potrafisz pisać o spadku w wyścigu na szczyt dowodzi tego, ze nabralas potrzebnego dystansu.
A na odskocznia polecam czytac książki :) nie raz na jakis czas ale chociaz jedna w tygodniu, potrafią zrelaksować i pozwalają naładować bateria :) Pozdrawiam.
Jestem z Twoim blogiem praktycznie od początku, zauważyłam że się zmienił, ale jest tutaj dużo szczerości, bo ja czuję że Ty taka jesteś.. chętnie bym napisała o pewnej Pani z bloga z kolekcjami ubrań, która tylko pisze, jaka ona jest dobra i ile dobra przynosi swoim blogiem i książką, ale nie chcę żebyś skasowała ten wpis.. :D dlatego bez mówienia w złym tonie, jesteś sobą, pozostań sobą, a resztą się nie przejmuj.. szkoda łez.. wiem co mówię, jestem taka jak Ty.. moc niech będzie z Tobą.. buziaki Marleno
Nie mam dzieci, nie mam męża (ale Narzeczonego z dwójką dzieci już tak!), ale Twój blog jest jedynym parentingowym blogiem, do którego zaglądam. Masz talent do pisania i tworzysz mądre teksty. A co do Twojego planu na nowy rok – kurcze ja też taki mam :)
Oby tak dalej!
Zaglądam tu od niedawna, ale zawsze z olbrzymią przyjemnością. Lubie Twój styl pisania, zdjęcia a dzisiejszy tekst uświadomił mi, że i kwestię priorytetów mamy podobną. Zdrowia i pomyślności w 2017! Czasami trzeba się zatrzymać, odpocząć, by złapać wiatr w żagle i tego wiatru w obranym kierunku Ci życzę całe mnóstwo!
A teraz zamknij bloga i zobaczyć jakie duże szczęście Ci to da… zostaw to w cholerę…
Ja również jestem z Tobą od początku, nawet jeszcze wcześniej (z fotobloga i czasów au pair). Anonimowo przechodziłam z Tobą przez wszystkie te sprawy, o których piszesz (a także inne – bolesne, wesołe). Nigdy nie przeszkadzało mi, że “obnażasz” swoje życie, czułam się raczej jak sąsiadka, dobra znajoma podglądająca Was zza płotu z życzliwym nastawieniem i życzeniem wszystkiego dobrego :) Pamiętam te burze blogosferowe, kłótnie. Cieszę się, że zachowałaś klasę i godność, wyalienowałaś się z tego bagienka i na blogu pokazujesz SWOJE sprawy. Nie epatujesz znajomością z tą i tamtą, nie wbijasz szpil. Pełen chillout. I właśnie za to jestem Twoją (oraz Lenki i Maksa, jak również PT) wierną fanką i nią pozostanę.
BRAWO! BRAWO! BRAWO! Powodzenia :) Najważniejsze jest żyć ze sobą w zgodzie i cieszyć się swoim życiem! Trzymam kciuki za zdrowie! Uwielbiam twój blog,czytam od początku(choć rzadko się odzywam),podziwiam i widzę,że to cały czas jesteś Ty i to właśnie budzi mój podziw największy :) Pozdrawiam ciepło :)
Och jak ja dawno nie byłam.
Nie byłam z tego podowu o którym napisałaś.
Kiedy powstawały blogi – Twój – szafeczka czy szafa tosi, zaczytywałam się i nie było dnia żebym nie zaglądała – blogi wygrały z moimi ukochanymi magazynami :)
a potem wszędzie weszły reklamy – komercja – wyścig o którym mówisz….
Zniechęciłam się na dośc długo, ale mam nadzieję że powoli ta sfera blogowa wróci do równowagi. Ciężko jest ją osiagnąć. To na pewno.
U Ciebie fajne jest to, że jesteś w tym wszystkim bardzo naturalna – Ty i dzieciaki – miło na Was popatrzeć :)
pozdrawiam ciepło;
A.