Pozwólmy dzieciom marzyć…
Miłość do Disneya nie sprawia, że moja córka jest mniej sprawna ruchowo, lżej kocha basen czy podróże. Nie definiuje jej jako 3-letniego człowieka.
Moje dzieci
Mam dwoje dzieci. Różnych jak tylko się da.
Dzieci które w swej inności są niesamowicie ciekawe. Wychowywane przez jedną matkę i tego samego ojca. W podobnym środowisku. A tak różne.
Lenka to typ społeczno – gwiazdorski. “Mała tobietka”. Uwielbia poznawać ludzi i nowe miejsca. Na scenie czuje się jak ryba w wodzie i występuje krok przed innymi dziećmi… dosłownie. Tańczy, śpiewa, popisuje się. Maks jest geekiem – mądrym, uroczym, potencjalnym gentelmenem. Z nutką świrowatości statystycznego sześciolatka.
Pamiętacie jak piałam Wam, że najwięcej do powiedzenia o wychowywaniu potomstwa miałam zanim zostałam matką? Otóż okazało się, że jest to proces ciągły i nieustający. Im mam więcej dzieci, im dłużej jestem mamą tym mniejszą mam ochotę do mądrzenia się.
Ale ten jeden raz zrobię wyjątek. Bo sprawa jest ważna. A tyczy się… dziecięcego świata marzeń i fantazji.
Różowa księżniczka
Jakiś czas temu przeczytałam artykuł, który obiecałam sobie kiedyś skomentować. Nie chcę go linkować, żeby autorka nie została ‘zjedzona’ bo jest mądrą i fajną mamą. I moją koleżanką. Jednak niesamowicie się z nim nie zgadzam. Więc po kilku miesiącach jestem gotowa przedstawić swój punkt widzenia.
O czym pisała blogerka? O lalkach barbie które odzierają z wyobraźni, bo taka lalka to nic nie umie, tylko stroić się i stać. Też o infantylności koloru różowego. O projektowaniu swoich marzeń przez robienie z dziewczynek ‘księżniczek’. Ogólnej negacji “tego co dziewczynki lubią najbardziej”.
Pamiętam, że dawno, dawno temu, sama nie byłam entuzjastycznie nastawiona do powyższych. Bądźmy szczerzy dużo w tym kiczu i tandety. Małe dziewczynki całe różowo – różowe w tiulach, koronach i brokatach. Brrr. Brzmi jak horror matki, estetki.
Ale potem los sprezentował mi córeczkę. Z całą jej dziewczęcością. I przez 3 lata ta dziewczyna pokazywała mi swoją osobowością, że świat dziewczęcych, dziecięcych marzeń nie definiuje się tak jak go odbierają dorośli. To inna percepcja poznawcza. Odmienna galaktyka obserwacji i wyciągania wniosków. Świat marzeń którego nie warto zabijać dorosłą ideologią.
Elza z krainy lodu
Lenka kocha księżniczki. Chce być Elzą lub Roszpunką. Ma stado lalek z bajek, dodatki i akcesoria z postaciami. Uwielbia Zarinę (tak, znacznie bardziej podobają się jej wyraziste charaktery.. Dzwoneczek jest dla mięczaków ;)). Kakao z kubka z Arielką smakuje znacznie lepiej. Tiul, róż, brokat – wszystko to mamy w szafie i na półkach. Jak to wpływa na moje dziecko? Jest najbardziej kreatywną 3-letnią osóbką jaką znam. Potrafi układać niesamowicie długie opowieści z tysiącem postaci. I uwierzcie mi na słowo, nie wszystkie z nich noszą sukienki.
Potrafi bawić się przysłowiowym ‘kijem i kamieniem’ tworząc z nich postaci i układając niestworzone historie. W wannie ma ‘banieczki kąpielowe’, ot kulki w 4 kolorach i często kiedy podsłuchuję jej zabawy to jestem oniemiała. Ustawia je w ‘klasy’ i uczniów, a ona jest edukującą je nauczycielką. Lub “te dlube zielone są złe i atakują te słodziutkie piankowo- cukrowe, filetowe”.
Miłość do Disneya nie sprawia, że jest mniej sprawna ruchowo, lżej kocha basen czy podróże. Nie definiuje jej jako 3-letniego człowieka.
Jej lalki przeżywają wiele przygód – pasają owieczki (taki okres.. wszystko robią “pastuszkowie”), jeżdżą konno i na smokach. Uczą się czytać metodą Domana, chodzą na balet i piłkę nożną. Generalnie odtwarzają życie moich dzieci i nasze z dodatkiem magii i wyobraźni. I nie… to nie lalki przekazują historię (pustą, próżną i nijaką) a rodzice.
Barbie
Cytat z tekstu koleżanki:
“Barbie umówiła się z przyjaciółkami. Siedziała i czekała na nie w kawiarni, ale nie przychodziły. Barbie przeszła się po centrum handlowym i znalazła je w sklepie z ubraniami! Wszystkie zrobiły zakupy. Gdy wychodziły, ledwo szły, tyle miały toreb”
Hmmm jeśli RODZIC przedstawi taką wersję tej lalki, to jest szansa, że dziecko ten schemat “kupi” i odtworzy. Ale w głowie malucha proporcje ani myśl matki nie ograniczają żadnej zabawki. Przecież Lalla Lopsy ma nieproporcjonalnie wielką, Sonny Angels siusiaki na wierzchu a Laloushka oczy z horroru. Czy to ma negatywnie wpływać na rozwój naszych dzieci? Więc może powinniśmy zaserwować im tylko i wyłącznie realistycznie mini – klony nas samych. Ale co z wyobraźnią? Co z dziecięcą kreatywnością?
Myślę, że to zdjęcie mówi więcej niż tysiące słów…
Rodzicielskie mądrości
Myślę, że rodzice zagalopowali się w tych jakże mądrych nurtach. Blogi im zawtórowały a reszta rodziców poczuła się gorsza.. idąc za dzieckiem i głosem jego serca.
I powiem wam dziś prawdę największą: Olać to! Serio.. olać!
Kiedy patrzyłam na moją córkę oglądającą “Disney on Ice” w końcu to zrozumiałam. To nie ważne jaki nurt reprezentuje rodzic i jaką ideologię sobie wymyślił. Tu chodzi o dziecięce emocje, uczucia, marzenia! I jeśli nie tyczy się to spraw życia i śmierci, nie dotyka światopoglądu, to warto, naprawdę warto zobaczyć ten błysk w oku dziecka. Ten poryw uczuć który sprawia, że 3-latka wyrywa się z rąk mamy i biegnie, biegnie wprost na scenę, na lód (goniona przez 2 ochroniarzy), bo poczuła coś.. Emocje! Iskierkę…
Warto zaśpiewać z tysiącem małych buziek ‘mam tę moc’! Zobaczyć łzy szczęścia.
Pozwalać marzyć…
Spełniać marzenia.
Kocham Cię za ten tekst. jestem mamą dwuletniej kobietki i wkurza mnie dorabianie filozofii do wszystkiego w wychowaniu dziecka. Lubię świat mojej córki do którego mnie zaprasza. Nauczyłam się postrzegać wszystko inaczej. Troszkę oczami dziecka i jest tak pięknie :)
Oj, mnie też to denerwuje. Sama bawiłam się barbie (mama kupowała w Niemczech!) i nie czuję się skrzywiona. Całe życie nie znosiłam różu i dopiero pójście na ASP uświadomiło mi, że w każdym kolorze jest coś pięknego. Moje lalki miały po jakimś czasie farbowane (plakatówkami) wlosy, makijaż “poprawiony” cienkopisami, przerobione ubranka. I jakoś ja nigdy nie była królową kiczu, platynową blondyną, tipsiarą z biustem na wierzchu i w miniówie. Błagam…
Lubię. A jeszcze pamiętam kiedyś pisałaś o tym właśnie plastikowym “kiczu” i wtedy myślałam sobie, że może coś ze mną nie tak, bo córa ma uwielbia “plastik fantastik”.
Tak naprawdę to wszystkie dziewcznki bardziej lub mniej to księżniczki :)
Też przestałam się mądrzyć, bo z reguły jest tak, że jak się wymądrzam to zaraz mnie taka sytuacja spotyka :)
ja bym Ci przyznała order za ten tekst :))) nie mam słów… w życiu lepiej bym sie nie wygęgała;))) mam 4- ro letnia córkę i czułam się gorsza, że pozwalam jej na te wszystkie barbie, tiule i w ogóle;) ale nie zaburza to jej rozwoju;) wręcz przeciwnie, a od ponad roku niezmiennie marzy by byc roszpunką, kiedyś zapytałam ‘ chodzi o to by miec takie piekne długie włosy???’- myslalam ze to względy estetyczne…. na to ona ‘ tak mamusiu takie długie i magiczne!!! mogłabym je rzucić na komin i huśtać się …. albo ciebie i tatusia związać dla żartów….” w życiu nie wpadłabym, że o to chodzi….
Kocham ręcznie szyte lale, oczywiście Maja ma ich sporo, jednak obok tych pięknych i estetycznych lal znajduje się Elza, Ania i jeszcze jedna plastikowa. Dla mnie piękniejsze są właśnie te szmacianki, ale to Elza i Ania sprawiają, że u mojej dwulatki pojawia się błysk w oku. Dobrze pozwolić jest dziecku na własny wybór i pozwolić marzyć, swoimi marzeniami, a nie marzeniami rodziców!
Marlena piszesz niby o tak oczywistych rzeczach, ale jakże ważnych!! A do tego wszystko tak pięknie ubrane w słowa, że aż za serce ściska i łzy się kręcą w oku!!
Mój synuś ostatnio piękne pokazał mi jak dziecko inaczej postrzega estetykę :-) teściowa ubrała choinkę, pytam go czy ładna a on że “taka szara” – a choinka jest ubrana w srebrno białe ozdoby :-)
Tak naprawdę dziecko będzie kreatywne, gdy nie będziemy uczyć schematu, zdradzać zastosowania, ale będziemy czekać na rozwój wydarzeń. Tak naprawdę, aby dziecko było kreatywne…musimy na to pozwolić. Mówienie “tego tak się nie robi”, “to do tego nie służy” raczej nie rozwija, ale już pokazywanie wielu możliwości i zachęcanie do szukania, próbowania, wymyślania – tak.
Uff… odetchnelam z ulga po przeczytaniu Twojego postu :) i chyba wiem o ktorym blogu piszesz to i ja uwielbiam tam zagladac :)
czuje ta nagonke na kupowanie “odpowiednich” zabawek – najlepiej drewniane, zadane tam glosne i kiczowate fisher price (choc moja cora kilka dostala i swietnie sie nimi bawi :)).
Pozdrawiam
Święta prawda. Czytając niektóre blogi, miałam wrażenie, że jestem odludkiem a fakt że moja córka ma bluzkę z kucykiem pony robił ze mnie antyestetke i matke bez gustu. Ale co ja mogę kiedy moja 5 letnia córka uwielbia My Little Pony, jest ich fanką i jak zobaczy bluzkę na markecie za 20zł z wizerunkiem kucyka to piszczy i prosi a ja nie jestem w stanie jej odmówić, a na drugi dzien zakłada ją do przedszkola by pokazać wszystkim jaką ma cudowną bluzkę?! I wtedy mam gdzieś, modę, bo wiem że ta bluzka sprawia że moje dziecko jest przeszczęśliwe:) Moja córka jest tylko i aż 5 letnią panienką, która rozwija się prawidłowo i jak każda mała dziewczynka ma okres “kocham różowy kolor”, okres Barbie i okres cekin i brokatu. I nie sądzę, że po tych okresach w jej życiu, wychowa się na bufonkę co lata od kosmetyczki do fryzjera a jej hobby są zakupy. Lalka jej tego nie nauczy. Bluzka z kucykiem też. Ani plastikowa, różowa lub brokatowa torebka. Jak już to przykład z najbliższego otoczenia. . . . I wiem, że mimo wszystko moja córka bardziej ucieszy się z plastikowego, kiczowatego kucyka pony niż z eko, drewnanego konia. No czysta prawda.
Pozdrawiam Ola
Trudno mi się wypowiadać w tej kwestii, bo jestem mamą chłopców. Nie lubimy różu, tiulu, wolimy moro, błoto i wyścigi ile dzieci tyle możliwości. Natomiast uwielbiamy “Disney on ice”! Byliśmy 2 lata temu i sama zastanawiam się kto był bardziej zadowolony – ja czy dzieciaki? Niektórzy mówią mi, że za bardzo ich rozpieszczam zabierając na przeróżne imprezy, pokazy i zwiedzając inne kraje. Zarzucają mi, że jak teraz spełnie ich marzenie to jako dorośli nie będą mieli o czym marzyć. Nie zgadzam się! Świat marzeń jest nieograniczony, a ja swoje spełniam razem z dziećmi. Poza tym głównie zwiedzamy kraje europejski, a świat jest przecież dużo większy!
Ja nie widzę nic złego w lalkach Barbie. Pamiętam jak bardzo sama o takiej marzyłam. A moja córka ma ich od metra – czasy się zmieniają.
Ale filmy o Barbie faktycznie są do bani. Ciągle się czeszą, malują i chodzą na zakupy. Raz córka trafiła na ta bajkę i sama stwierdziła, że bzdura i nudy, nic się nie dzieje tylko cyt. “chodzą na durne zakupy”.
100% racja. Mamusie teraz szaleją tworzą dzieciom świat taki jak im się podoba. Szary bury i ponury. Podążają za trendami, pięknymi nie powiem ale w dalszym ciągu to nasze gusta i gusciki. Meblujemy piękne szaro białe pokoje ciesząc oko tą nieskalaną bielą, minimalizmem i naturą. A tak na prawdę dzieci kochają kolory, kochają postacie z bajek, Barby i inne plastiki. I o ile z małym dzieckiem możemy się spełnić w tej ogólnie panującej fascynacji, to już większy podrostek chce podążać za swoją wyobraźnią i o zgrozo okazuje się na przykład że kocha RÓŻ.
Moja dwulatka też już obudziła mnie z twórczej biało-szarej natury. Z kilkunastu modeli kuchni, oczywiście biel i natura plus drewno wybrał obciachową plastikową kuchnię, w żrących wręcz kolorach z mnóstwem dźwięków, i absolutnie nie chciała opuścić sklepu bez niej. Mój czar sielsko-anielskiego pokoju prysł.
Ale moja córeczka jest najważniejsza!!! I pod choinką znajdzie swoją wymarzoną kolorową kuchnie. A jak bedzie chciała to dostanie piękne Barby z milionem ciuszków i będziemy się razem bawić
Bo tak na prawdę chodzi o jej marzenia a nie o moje w tym momencie.
I właśnie za to uwielbiam Makoweczki, za sielsko- anielsko, biel i natura i kolor róż ❤️
True story! sama przyznam ze będąc w ciąży z niesmakiem spoglądałam na dziewczynki idące na spacer w plastikowej koronie z oślepiającym mnie brokatem ;) jeszcze trochę i pewnie na mnie i córę też tak popatrzą, bo nie zabronię jej wierzyć że jest księżniczką (dla swojego taty JEST:) im córka jest starsza, tym mniej “mi się wydaje” w kwestii innych dzieci :) cudowne, że nie muszę się czuć najmądrzejsza hihi
A tak między wierszami wyczytałam o metodzie Domana? Działą? ktoś coś..? bo opinie podzielone i grono zwolenników metody Cieszyńskiej też zacne..
Lenka chodzi na zajęcia “mały odkrywca” i tam się uczy tą metodą. W domu ćwiczymy z obydwoma i Maks super czyta a Lenka się bawi w powtarzanki ;)
Dzięki :) no właśnie my zaczniemy przygodę niebawem z Domanem (zestaw pod choinkę od rodziców) i zobaczymy jak zainteresowanie z drugiej strony :) już wrzucam na luz nawet jak o tym myślę, żeby jej nie zniechęcić ;)
Marleno, czy ta metoda nie jest dedykowana dzieciom do 3 r.ż.? Bądź do momentu, w którym zaczynają rozróżniać literki?
U nas Ola, obecnie lat 7 też jest wielką fanką różu i wszystkiego co dziewczęce. Nikt nigdy jej do tego nie przekonywał, nikt nie nakłaniał, a po prostu taka jej natura ;) uwielbia kosmetyki, malowanie paznokci. I mam odmówić jej malowania lakierami po jakiś sztucznych zabawkowych tipsach, bo jest to nieodpowiednie i złe? Bądźmy bardziej otwarci :)
Uwielbiam:))))! Super tekst! I tak bardzo dotyczy też mojej córci :)))
To nic, że ja nie kocham tych wszystkich błyskotek!
Jak patrzę na moją Blankę która zakładając koronę księżniczki, taką jak Lenka ma na główce, jest przeSZCZĘŚLIWA i uwielbia się w niej to aż mi się serce raduje :)
Wchodząc po schodach w przedszkolu w swojej różowej tutu trzyma za końce niczym księżniczka i jest z siebie taka dumna:)))))
Codziennie rano w przedszkolu smaruje usta różowym pachnącym brokatowym błyszczykiem- pozwalam jej na to bo widzę że sprawia jej to przyjemność :)
W zabawkach jej dewiza to “IM WIĘCEJ RÓŻU I BROKATU TYM LEPIEJ”- no i dobrze-kupuje te wszystkie Księżniczki :))))
Na gwiazdkę dostanie między innymi Roszpunkę z kolekcji Disney Animators- żebyś Mamo Makowa zobaczyła jej oczy kiedy pokazałam jej tą lalę :)))))))
Dogadały by się z Lenką hihihi :) Pozdrawiam:))))
Chyba wiem, o jakim tekście mówisz. A przynajmniej czytałam bardzo podobny i też się z nim nie zgadzam. Barbie sama w sobie nie jest zła. To dorośli dorabiają do niej ideologię. Dla dzieci jest po prostu zabawką, taką samą jak każda inna. To my, dorośli widzimy w niej różową dziunię, która tylko zmienia fatałaszki, dla dzieci to nieograniczone możliwości do zabawy. Nie z każdej dziewczynki, która kocha Barbie wyrośnie pusta księżniczka, tam samo jak z nie każdego chłopca zaczytującego się w książkach będzie w przyszłości geniusz. Pozwólmy dzieciom bawić się tym, czym chcą. Niech ich wyobraźnia pracuje, niech sobie tworzą swoje światy, niech będą dziećmi po prostu.
A swoją drogą, też mnie to zawsze fascynowało, jak to możliwe, żeby dzieci wychowywane przez tych samych ludzi, w tych samych warunkach mogły być tak zdumiewająco różne.
“Mam tę moc!” :)
Dzięki za Twój głos.
Wiem, o którym wpisie mówisz; nawet go komentowałam u autorki. I też nie zgadzałam się z tym podejściem, bo sama uwielbiałam Barbie i nigdy nie było to jakieś schematycze czy powielające stereotyp. Po prostu, dziecko się bawiło.
“Zawodowo” zajmuję się interpretacją (tak się złożyło, że uczę studentów interpretowania tekstów literackich) i zauważyłam, że od kiedy mam dyplom magistra (a może nawet wcześniej) doszukuję się w wielu aspektach ludzkiego życia drugiego dna. A może to charakterystyczne dla kulturoznawców? Nie wiem, grunt, że im starsza jestem, tym więcej “den” odkrywam, tym bardziej się wkopuję w znaczenia. I czasem zapominam w tej archeologicznej niemalże pracy, w tym “kopaniu w piachu” :P, że czasem chodzi o emocje właśnie, o zwykłą radość życia. Że nie każdy musi widzieć to, co ja, że coś może być zupełnie niewinne, jeśli się tego nie włoży w jakieś konkretne ramy, nie obuduje opowieścią. Dzieci mają w sobie tę niewinność; wszelkie spaczenia, “zboczenia” przychodzą z czasem i pochodzą (niestety) ze świata dorosłych.
Szanujmy nasze dzieci. Są piękne wewnętrznie i mają wspaniałą wyobraźnię… Uczmy się od nich, a może na nowo odnajdziemy w sobie dziecięcą radość :)
Jako naoczny świadek potwierdzam, że “warto” ;)
Idealny post. Jak to się mówi wszystko jest dla ludzi, tych małych też :))
Swietny tekst ale wydaje mi on sie poprostu naturalny tzn podejscie i poglad na rozwoj dziecka.swiat jest skomercjalizowany jest wszysyko ale patrzac jak bawi sie moj 4latek wiem ze jest madrt bystry i jedyny w swoim rodzaju dzieci w przedszkolu swoja inteligencja przewyzsza o glowe a to za sprawa pracy i zabawy jaka wlozylam w jego wychowanie Filip lubi bajki najbardziej te z bohaterami lubi tez kucyki bajke z Mini Mini bawi sie w zlowie ninja ratujace kucyki i biegnace z batmanem na mecz do taty a kazdy kij znalezionyna spacerze musi znalezc sie w wozku mlidszej siostry bo to skarb piratow A majka (3miesiace)jest ich ksiezniczka
Kochana!
Ja kiedyś nie pozwoliłam :-( Zabroniłam różu, cekinów, plastiku. Kupowałam “piękne” szare i beżowe sukienki, trapery i kurtki moro. Byłam szczęśliwa! JA BYŁAM!!!! Moja córka, tłamszona, niewiele mogła sama zdziałać, a ja ignorowałam jej tęskne spojrzenia w strone w falbanek. Byłam strasznie głupia! Strasznie, strasznie głupia! Moja córka ma teraz 11 lat i pozwalam jej na kicz-muszę, chcę, bo zabroniłam jej tego wtedy, gdy był na to czas. mam nadzieje, że nie jest za póxno :-) Moja dwulatka goni w różach, koronach i błyskotkach i ma tryliard pociągów, bo lubi. ma Fisher Price, stare Barbie po siostrze i tonę plastiku. Nie popełnie dwa razy tego samego błedu! Never!
Ja niewiele komentuję, na blogu moim od pół roku nie ma wpisu, bo..psia mać …nie mam czasu :-) Ale ten tekst, właśnie ten, uwolnił we mnie potwora :-) A właściwie moje demony uwolnił i napisze coś u siebie, taki prolog lub epilog do tego tekstu, zależy co wyjdzie :-) I podlinkuję Cie kochana, (dla fejmu ofkors).
Dzieki Marlena, równa z Ciebie kobieta :-P I pozwól, że Cie4 zacytuję “Olać to” :-)
No i jak Ty to robisz ze czytasz mi w myślach?? Moje corki twinsisters są zakochane w tandetnych różowych blyskotkach,ale i kreatywne toys maja,najwazniejsza jest równowaga,w przyrodzie tez
Lubie to!
Brakowalo mi takiego tekstu ostatnio na blogach bo TAM raczej pokazuje sie inny swiat a to o czym dzisiaj napisalas to ZŁO ;-)
Nie zgodzę się, że Dzwoneczek jest dla mięczaków. Moja mała 2,5letnia chłopczyca, otrzepująca się po każdym upadku i wypadku, uspokajająca matkę słowami “nić śe nie śtało” kocha Dzwoneczka :P A Disney on Ice zazdraszczamy po całej linii, do każdego miasta było nam daleko :(
Lenka kocha dzwoneczka. Ale na Zarinę patrzy z TYM błyskiem.. ;)
dobrze napisane, więc się cieszę, że będę mogła przyjść z barbie do Leni, bo zawsze we mnie przekonanie że mnie pogonisz :O
a wiesz jak naszym dzieciom ciężko sprezentować….. coś ;)
Barbie jak barbie ale księżniczki Disney są mile widziane :P
Powinniśmy się kierować tym, co lubi nasze dziecko. Jeśli róże, księżniczki i tiule – niech tak będzie :)
Super tekst. Moja córeczka wprawdzie ma już 8 lat,ale ja nadal czytam Twoje teksty z wielką przyjemnością. Mamy podobne,moim zdaniem,zdrowe podejście.A moja Oliwka zawsze kochała lalki,bajki i te wszystkie różowosci.Nadal kocha i nie zrobiło jej to żadnej krzywdy.jest ciepła,kochana, wszyscy ją chwalą a dzieci uwielbiaja.Jest dziewczęca i uwielbia przebieranki a w szkole uczy się super.Więcej zaufania do dzieci
tak, tak, tak!!! Pięknie napisane i bardzo prawdziwe! Też swego czasu pisałam o tym, by odczepić się od Barbie, mnie zabawa tymi lalkami na pewno nie skrzywiła, a ile mam teraz pięknych wspomnień!
Kocham drewniane i kreatywne zabawki :) Ale moje dzieci kochają Barbie, Pony, ZigZaca i Mańka Złotą Rączkę :)
Nie rwę włosów z głowy, teraz jest ich czas na zabawę, marzenia, na świat baśni
Nasza Barbie chodzi do przedszkola, robi przedstawienia i jeździ pociągiem z Lego :) Gwiazdka przyniesie Barbie z lokówką, marzenie mojej córci :) Cieszę się, ze mogę je spełnić, ani się obejrzę, a nie będzie już chciała bawić się lalkami :)
Świetny post. A już myslałam, że w świecie blogów i blogowych mam faktycznie wszystko jest takie eco itp. :P.
Coś czuję, że Makowa Mama podobnie jak ja jest człowiekiem środka… wszystko jest dla ludzi, byle nie popadać w niebezpieczne skrajności ;).
Kurcze ja bym chciała mieć córkę właśnie ze względu na te wszystkie tiule i księżniczki, a tu tyle mam pisze, że im było głupio, że ich córki maja takie gusta :P.
Kobiety cieszcie si tym, że macie swoje małe, piękne Królewny w domu i pozwalajcie na wszystko, co królewskie. Potem przyjdzie czas innych fascynacji, pracuję w gimnazjum i wiem w jakich kierunkach idą gusta moich uczennic, na jakie grupki się dzielą itp.
Dopóki im to nie szkodzi, szanuję ich wybory i wspieram, każdy etap ma swoje prawa i przywileje :).
Buziaki dla Księżniczki Lenki i Rycerza Maksa :*
Tekst jest meeeega. Święta racja! Tez mam corke(2 lata) i siedmioletniego syna… I nie lubię tandety , wściekłego plastikowego różu i tych wszystkich kiczowatych gadżetów dla dzieci ale ja ,to ja i sobie moge kochać drewno, pudrowe, pastelowe odcienie itp cuda i niewida , ale dzieci maja swoje upodobania i ja jedynie moge troszkę tego piękna przemycić do ich półek z zabawkami czy do szafy. Nie mam jednak zamiaru całkowicie zrezygnować z tych “paskud” bo mnie sie podobają inne i moze mniej interesujące dzieci zabawki. Kocham oglądać blogi w których sa te wszystkie boskie dla mnie rzeczy ,ale rzeczywistość jest rzeczywistością i jak pokazałam śliczna drewniana kuchnie córce w piekne pastelowe kolorki to ona zażyczyła sobie ta z myszkę Miki
Tym razem już musiałam napisać. Kiedyś przez przypadek trafiłam na twojego bloga i od tamtego momentu czytam każdy post, sama nie mam jeszcze dzieci i mimo iż blog skierowany jest do rodziców, to ja za każdym razem nie jestem w stanie zrezygnować z zaglądnięcia co u was słychać i nie jest to z mojej strony wścipstwo lub pożywka którymi karmią się nie którzy ludzie czytając blogi, które uchylają przed nimi drzwi do prywatności autora , twoje posty mają w sobie coś tak zaczarowanego i wciągającego jak dobra książka do poduszki, uczucie które mnie ogarnia podczas czytania jest nie do opisania, czuję się jak małe dziecko słuchające opowieści która przenosi mnie w świat marzeń. Bardzo ci zazdroszczę takiego podejścia do życia i spraw codziennych z którymi się zmagasz by twoje pociechy mogły marzyć, i korzystać z dzieciństwa na 100%. Dziękuję ci za to czym się ze mną dzielisz;)
Świetnie ugryziony temat. Upodobani, gusta i marzenia dzieci nie zawsze pokrywają się z tymi naszymi, dorosłymi..i daj Boże rodzicom rozum by właśnie wiedzieć kiedy odpuścić, kiedy pozostawić dzieciom pole do ich własnych wyborów. Ostatnio urodziłam córeczkę i choć też nie po drodze mi z kiczem i różem to na szczęście miałam możliwość obserwować już moją dorastajacą siostrzenicę i zrozumieć, że pewnych statystycznych miłości małych dziewczynek nie da się ‘wykorzenic’, niezależnie od tego w jakim otoczeniu wzrastają…no i po co…więc nie oburzam się i nie wytaczam dział, tylko akceptuję, że może właśnie nadchodzi era różu (jak to prorokuje koleżanka z pracy, dumna i doświadczona mama dwóch córek).
Pamiętam też jak kiedyś z siostra szukałyśmy zimowych butów dla Ninki i siostra upatrzyła takie jedne, bardzo fajne, proste, grafitowe, dizajnerskie…no cóż na kwaśną minę Niny siostra zadała pytanie ‘Co jest córuś, niewygodne’ na co młoda dama odrzekała ‘Mamusiu barrrdzo niewygodny kolor’ :)
Super to napisałaś. Jestem mamą 21 miesięcznej dziewczynki, więc wszystko jeszcze przed nami. W ostatnim czasie panuje moda na minimalizm, szarości, kolor biały, styl skandynawski i inne surowe detale. Przyznam, że też mi się podoba, ale niektórzy chyba za bardzo za tym gonią. Dzieciaki ubrane na szaro, lalki szmacianki, mogłabym wymieniać bez końca, ale nie w tym rzecz, Czasami zastanawiam się czy jeśli ów dziewczynka miałaby do wyboru piękną różową lalę Disney czy coś w tym stylu, a szarą szmaciankę, co by wybrała? I taki wniosek mi się nasuwa, że niektórzy za bardzo swoim dzieciakom narzucają ów poczucie estetyki.. Moda modą, ale marzenia, super dzieciństwo, bajkowy świat są chyba fajniejsze :)
Blog napędza drugi blog. Wszyscy czytelnicy śledzący blogi boja sie głośno odezwać po tym jak tylko drewno w skandynawskim stylu jest modne … Biało siwe sciany w pokoju dziecka, szare sukienki i bluzki, drewniane zabawki i Szare pościele :/ no to jak plastik w kolorze różu ma sie podobać? Oczywiście ze sie nie podoba rodzicom bo chca byc modni ale nikt nie pyta dzieci czego one pragną! To samo jest z koszulkami z bajek!! Owszem niektóre sa brzydkie ale daja radości dzieciom :) Marlena zupełnie znienilas swój pogląd! Na początku chyba zachlysnelas sie całym ‘tym swiatem’ mody i trendów ze zapomniałaś o dzieciństwie dzieci! Teraz chyba inne sprawy sa dla ciebie najważniejsze ! Super
ja jestem młodą mamą w dodatku chłopca, ale pamiętam dokładnie swoje dzieciństwo i zabawy barbie głównie w dom z mnóstwem dzieci i psów, a nie żadne zakupy i nie wyobrażam sobie mojej mamy, która mi tego zabrania, bo uważa, że to niewłaściwe. taki rodzic to koszmar i póki zabawy dziecka nie są niebezpieczne lub absolutnie niedozwolone (typu wyrywanie skrzydełek) to rodzice nie powinni się do nich wtrącać. podobnie z ubieraniem. teraz kiedy synek jest mały (10 miesięcy) ubieram go zgodnie z własną estetyką, ale wiem, że kiedy pójdzie do przedszkola i będzie chciał bluzkę z Autami to mu na to pozwolę. nie zniosla bum gdyby ktoś miał mi mówić w co mam się ubierać.
Sztuką jest znalezienie złotego środka. Aby nie przesadzać ani w jedną, ani w drugą stronę. Moja córka ma różową kurtkę, ale to nie znaczy, że musi mieć czapkę różową, spodnie i jeszcze buty.
Świetny post!
Ja uważam, że od najmłodszych lat trzeba kształtować w dziecku poczucie estetyki ale niestety ciężko wychować szczęśliwe dziecko na samych eko i hipsterskich zabawkach. Bo dzieci potrzebują plastiku, kiczu i kolorów. To im sprawia frajdę więc dlaczego mielibyśmy je tego pozbawiać? Mam w domu małego fana samochodów i choć chciałabym aby bawił się tylko tymi drewnianymi, on z wielką chęcią sięga też po te tandetne plastic fantastic :) trzeba dawać dzieciom wybór i pokazywać im różne możliwości.
Nie będę spamować linkiem do siebie, bo ja pod wpływem emocji na wspomniany post zareagowałam niemal od razu. Dziś po twoim tekście znów wróciłam do swojego. Nie zmieniłam zdania :) I cieszę się, że myślisz podobnie. Że wiele mam tak myśli. Otwarte na możliwości mamy to otwarte na świat dzieci :)
Super tekst. Sama mam w domu taką księżniczkę która uwielbia wszystkie te disneyowskie postacie, ale nie jest w tym świecie zamknięta. Jak była mała obiecywałam sobie że nie będzie koszulek z postaciami z bajek, różu, tiulu itd. Ale moje dziecko to cieszy więc nie mam zamiaru jej tego zabraniać i zabierać.
Szykuję się na przyjście na świat dziewczynki i pierwsza myśl to było “Oł noł ponyyyy, wszędzie pony”. Druga: “O oł, będzie sprawdzać czy dobrze posprzątałam”. Stereotypami głowa nasiąknięta i zakuta ;)
Wszystko pięknie, ale pisanie, że nie podajesz nazwy bloga, żeby czytelnicy nie zjedli jego autorki, a potem cytujowanie tekstu, po którym w 3 sekundy można znaleźć o kogo chodzi daje mi do myślenia, czy naprawdę nie chciałaś ujawniać personaliów tej osoby.
Nawet nie chce mi się komentować idiotycznych teorii spiskowych…
Bardzo fajny wpis, taki prawdziwy. A odnośnie Disney on Ice to obiecałam swojej córce, że w 2015 na pewno tam będziemy bez względu na odległość.
Cudownie!! Zrzuć jeszcze kurtynę z tych szaro-burych ubranek skoro już przyznałaś, że Lenka uwielbia brokat i tiul :)
Pamiętam ten tekst u Twojej koleżanki, nawet skomentowałam, bo podobnie jak Ty nie zgadzam się z takim podejściem. Z drugiej strony wydaje mi się że kluczowe jest tutaj dziecko – jego charakter, zainteresowania. Być może nie każda dziewczynka będzie chciała się bawić Barbie, być może córka Twojej koleżanki faktycznie wybiera szmaciane lale i jest typem “chłopczycy”, w odróżnieniu od Lenki “małej kobietki”. Wszak dorośli ludzie są różni, więc dzieci również mogą interesować się rozmaitymi rzeczami. Np. moja dziesięciomiesięczna córka więcej się bawi autkami starszego brata, niż on kiedykolwiek się nimi bawił. Za to on uwielbia gotować.
Z drugiej strony rodzicom może się czasem wydawac, że ich dzieci lubią minimalistyczne designerskie zabawki, a tandetnych nie, bo.. nie dają im wyboru! Np. moje dzieci będąc u dziadków bawią się totalnie kiczowatymi zabawkami i książkami, kupowanych pod wpływem impulsu po marketach. Uwielbiają to.. ku mojemu rozczarowaniu :)) Nawet jeśli u siebie staram się kreować przestrzeń pełną estetycznych zabawek i książek, to muszę zaakceptować fakt, że dzieciom.. jest chyba wszystko jedno. Potrafią czerpać zarówno z hipsterskich “Ą” “Ę” gadżetów, ale jak kupimy im plastik fantastik z biedry to również będą zachwycone.
Wiesz, bardzo spodobał mi się sposób w jaki piszesz na temat tekstu swojej koleżanki. Nie zgadzając się z nią w kulturalny sposób, szanując jej opinię, podając własne argumenty. Fajnie by było, gdyby wszyscy (np. komentujący na blogach ) wyrażali swoje odmienne opinie w taki sposób:). Czego Tobie i sobie życzę :)
P.S. Barbie oczywiście będę kupować. Sama uwielbiałam jako dziecko i jakoś znacząco nie wpłynęło to na moją psychę, poza tym.. co w tym złego że barbie lubi shopping i kawusie z koleżankami? TAk właśnie sobie wyobrażam spędzanie czasu z córką, gdy dorośnie :)) A co do Barbie, to już się jaram serią Fashionistas – w bojówkach i ramonesce, w jeansowej kurtce i kiecce z koronki – oh yes :)
Pozdrawiam :))
Mój 6 latek bawiłby się z Twoją córką w najlepsze. A “Krainę Lodu” uwielbia,lecą teraz piosenki na mini pomiędzy bajkami, codziennie słyszę śpiew swoich dzieci .Żal tylko, że nie mogliśmy być na widowisku.
Mnie niektórzy zwracali uwagę na to,że synek bawi się lalkami.I tak jak piszesz,on też lubi bawić się na podwórku,a z kija i szmatki jest w stanie stworzyć postać.Jest tak kreatywną osobą,że nie nadążam.Codziennie czymś mnie zaskakuje,a młodsza siostra naśladuje brata w tej kreatywności.Ma dwa latka,lepi z ciastoliny jakieś cuda przynosi i prosi,zeby zrobić zdjęcie pamiątkowe np.parówek:)
Zgadzam się z Twoim zdaniem w całej rozpiętości:)
Bardzo dobrze, że napisałaś ten tekst i że tak go napisałaś. Musisz sobie zdawać sprawę z ” pola rażenia” jakie ma twój blog a co za tym idzie zafiksowanie wielu mam czy też rodziców na “skandynavian style”. Zapominają o tym, że Ty nie pokazujesz 100%, że to jest pewna konwencja bloga a nie wasz “real live”, że Maczki też mają plastik. Znam przypadki, że zostały dzieciom wywalone zabawki, które nie pasowały do wystroju pokoju, nie były trendy. No dramat. Ludzie czasem nie potrafią wypośrodkować pomiędzy stylami a ślepo papugują co Maki maja to oni też. Najważniejsza rzecz o której piszesz, czasem między wierszami, że patrzysz na potrzeby dzieci, zauważasz ich odmienny charakter, upodobania. Tego życzę Twoim czytelnikom żeby więcej “czytali” a mniej “oglądali”. Lepiej dokładnie przyjrzeć się dzieciom, czego oczekują, co lubią, co je interesuje. Niby banał ale często przed urodzinami kolegów czy koleżanek mojego synka pytam mam, co dziecko lubi, czym się interesuje, odpowiadają – najpierw …yyyy nie wiem …. a potem dodają wszystko.
Wiesz co, zmieniłaś coś we mnie tym wpisem. Uroniłam przy nim łezkę … nad sobą i tym moim całym negatywnym nastawieniem do ostatnich nowości ze świata zabawek.
Przez wiele lat słuchałam zawzięcie słów (głównie) kobiet/mam przeciwko tworzeniu zabawek “dla chłopców” i “dla dziewczynek”, byłam oburzona kolorem różowym, który calkowicie pochłonął pokój mojej córci Mai i nie znosiłam je Barbie w miniówach (o których, jako dziecko marzyłam po nocach!). Mój Gwen mi mówił, że to bez sensu “popatrz, jak Maia świetnie bawi się lalkami”, ale nie słuchałam.
Dotarło to do mnie dopiero kilka chwil temu. Rozumiem teraz lepiej, co mój mąż chciał mi przekazać. Dzieci widza świat inaczej niż my – zabawki również; ani miniówa, ani jakiś siusiak u lalki niemowlaka nie przeszkadza im, ani nie tworzy “dziwnych” myśli w głowie. Ech! Dałaś mi do myślenia kochana. :)
Pozdrawiam,
Ula
Bardzo mądrze napisane, choć nie zmienia to mojego zdania na temat cycatej Barbie. Księżniczki tak, człekokształtna Barbie Nie. Ja jednak z innej beczki. Skąd macie dinozaura na zdjęciu z księżniczką w krainie zabawek?
Toys R us :)
Dziękuję za ekspresową odpowiedź.
Napiszę tylko tyle, że miałam pod choinkę zamówić drewniane ludziki mojej 5latce, do drewnianego domku, który posiada a właśnie uszyłam z cekinowej bluzki zakupionej w pepco oraz różowego brokatowego tiulu strój syreny, bo Millka marzy by leżeć nad rzeką z tym ogonem… Fajnie pokazywać różne opcje po prostu. Zresztą moim ulubionym kolorem też jest brokat :)
ja byłam nastawiona, że moje dziecko nie będzie się bawić plastikiem…. do momentu, kiedy kupiłam drewnianą karuzelę, jak młody był jeszcze w brzuchu. Wkurzyłam się strasznie, że to takie właściwie do niczego, do ładnego wyglądania.
Owszem nie króluje u nas jedynie plastik, bo drewniana stodoła, czy warzywa do krojenia sprawdzają się super. W stodole zamiast zwierząt mieszkają głównie koparki i strażak. Trzeba wszystko wypośrodkować i słuchać swojego dziecka.
Swego czasu na prywatnym facebooku poruszyłam temat lalek barbie. I dawniej gdy moja córeczka nie miała fazy na barbie, byłam jej przeciwniczką. Dzisiaj, mam całkowicie inne zdanie na ten temat. Uwielbiam z córką czytać magazyn barbie i wykonywać wspólnie różne zadania. Jest też serial o Barbie, strasznie śmieszny, wyśmiewa pogoń za brokatem, byciem modnym itp.. Pokazuje, że dziewczynka może być kim chcę, tak jak barbie. Weterynarzem, lekarzem, dziennikarką, dyrektorką. Oryginalna barbie firmy matell nie jest cycatą sexbombą. Dowiedziałam się o tym dzięki mojej córce :)
Super post. Jeden z niewielu ostatnimi czasy, który przeczytałam do końca, dodam, że z wielką przyjemnością. Pozdrawiam. Miłego weekendu.
swiete slowa.Pewna blogerka pisze takze, ze Kity to najbardziej obciachowy kot.Obciachem jest przyklejanie dzieciecym gustom etykietek
Zgadzam się w 100% :) Jakiś czas temu kiedy szum się zrobił w okół Lamilly, też poruszyłam ten wątek u siebie na blogu. W bardzo podobny sposób :) Także jestem ZA! Pozwólmy dzieciom marzyć i fantazjować. Nie odzierajmy ich z tego świata. Tylko teraz robią to z taką łatwością i spontanicznością. Jako dorośli dość będą mieli trosk i szarego świata, który ograniczy ich marzenia do minimum. Niech się cieszą, wzruszają. Świat przez różowe okulary na prawdę jest piękny!
A ja mam pytanie odnośnie dinozaura ze zdjęcia? Gdzie można takiego nabyć?
Mojej koleżanki dwie córki przejawiały skłonności ku “byciu księzniczkami” Patrzyłam ze zgrozą na ich rózowe ściany w pokoju, baldachim nad łóżkiem, buciki z noskami. W klasie pierwszej miały malowane paznokcie jak księżniczki, nosiły tysiące bransoletek, kolczyków. Wyrosły na kiczowate i masakrycznie puste dziewczyny. Liczy się dla nich tylko wygląd i tak też oceniają ludzi. Przypominają do złudzenia puste lalki rodem z filmu o amerykańskiej szkole. . W Warszawie pewnie byłyby SZKOLNYM TOP MODEL u nas w małym miasteczku są raczej wyśmiewane.
Każdy kij ma dwa końce…pozdrawiam.
Chyba nie przeczytałaś postu.. przynajmniej nie ze zrozumieniem.