Praca nauczyciela – czy każdy nauczyciel powinien dostać podwyżkę?

Dobrze wiecie, że uparcie od siedmiu lat omijam tematy polityczne. Nie mieszam się, nie walczę, nie wciągam w to was. Tak też pozostanie i teraz. To nie jest wpis polityczny ‘za’ lub ‘przeciw’. Jednak nie moglam się nie wypowiedzieć, jako matka, dwojga dzieci szkolny, i – nie tak dawno :D – uczeń.
Zacznę jednak od tego, że bez dwóch zdań jestem za tym, aby każdy miał możliwość zarabiać godziwie przy tak galopującej gospodarce Fakt, że człowiek na budowie i przy łopacie zarabia więcej niż nauczyciel, który nie ma możliwości rozwinięcia skrzydeł, jest smutny. Jednak poznałam w życiu tylu beznadziejnych nauczycieli, że ciężko mi sympatyzować z tym zawodem.
Moja mama miała zupełnie inaczej. Ona pamięta swoich belfrów tych lepszych i gorszy, ale także tych z miłości i powołania. Takich co cisnęli, ale załatwiali jej studia bo była wybitnie zdolna i pilna. Problem mego życia polega na tym, że nie byłam za grosz posobna do mamy, a to właśnie ulubiony typ nauczycieli – grzeczny, zakuwający po godzinach. Dla każdego innego jest niewiele miejsca w szkole.
Panią w klasach I-III miałam złotą. Pani Śliwińska, kłaniam się w pas. Potem było już tylko gorzej. Gdybym miała stać się sumą tego co mówili o mnie nauczyciele, to prorokowano mi karierę sprzątaczki, lub łopatę. Wiecznie, ale to wiecznie słyszałam, że jestem leniwa. Może i bystra, inteligentna, ale leniwa. Do szkoły chodziłam w stresie. Dziesięć lat życia mniej za podstawówkę i LO. I co z tego, że na maturze mam same 4 i 5, a na studiach stypendium naukowe. Całe życie od większości nauczycieli słyszałam same okropne rzeczy. Pasji było u nich tyle co brudu za paznokciem. Fizyczka przychodziła na bani, historyk w podstawówce rzucił kredą w oko ucznia, bo ten gadał. Matematyczka w podstawówce lubiła trzech – czterech zdolnych uczniów, a resztę, legalnie wyśmiewała. Ta w LO, zwana Lamą, nigdy nie zamieniła z żadnym uczniem słowa. Nigdy, na cztery lata!!! Jacyś jedyni w miarę normalni ludzi to poloniści, geografowie i pani w LO z historii.
Wszystko dlatego, że w szkole byłam.. Maksem! Dlatego – jeśli czyta to pan dyrektor (pozdrawiam :)), lub nauczyciele synka (również pozdrawiam), jestem gotowa wydrapać oczy, jeśli ktoś w moim dziecku widzi nie to co trzeba. Jak na przykład nauczycielka szkoły państwowej do której Maks chodził rok.
Wyjątkowa inteligencja miesza się u niego z niedojrzałością społeczną i wielką wrażliwością. Mieszanka wybuchowa! Totalne booooom! Jest najpilniejszym gapą jakiego znam. Codziennie zapisuje prace domowe, odrabia, żeby i tak czegoś zapomnieć. Współczuje kolegom, często rozmawia o złym zachowaniu jakiegoś chłopca, żeby później zrobić coś nie mniej durnego. Strasznie stresuje się szkołą. Chyba wyssał to z mlekiem matki, bo ja wciąż potrafię mieć szkolne koszmary. I jeśli takie dziecko nie ma armii wsparcia, to daj, boże żeby miało tak twardą psychikę jak ja. Mimo jeżdżenia po mnie nauczycieli przez tyle lat, jakoś nie wylądowałam w kaftanie.
Choć moje młode chyba jeszcze wrażliwsze niż ja. Szczęśliwie ja jestem mama lion! Jestem super miłym człowiekiem, ale tknij mojego dziecka, a poznasz 50 twarzy mej szarości!
Więc czy jestem za tym, żeby nauczycielom dawać po równo? Tym, którzy obrażają dzieciaki? Tym, którzy przychodzą do klasy, rozwalają się przy biurku i każą przepisywać książkę lub to co na tablicy, żeby i tak uczyć się w domu. Tym, którzy dają tony prac domowych? Tym, którzy w każdym geście dziecka widzą to co najgorsze, którzy zamiast wykazać działanie, stawiają jedynki, lub wzywają rodziców? No nie jestem, wybaczcie. Nie jestem za “czy się stoi czy się leży rządowa wypłatka się należy”. Tak jak ja spinam pośladki i daję z siebie wszystko w swojej pracy (przeczytaj TU), tak chciałabym, żeby nauczyciele robili to samo. I wtedy zostawali wynagradzani dodatkowo. Wiem, że to mrzonka. Z resztą ja ogólnie jestem za prywatyzacją szkół i opieki medycznej, stanowczo team USA.
Szczęśliwie moje dzieci trafiają póki co na wspaniałych nauczycieli. Od przedszkola – Maksikowa Pani Paulinka, następnie Lenusiowa Pani Marta, oraz po zmianie kochana Pani Monika. W klasach I-III, najlepsza, ale to najlepsza Pani Kinga. Serce pęka, że w tym roku odchodzi, ale wiem, że ma daleko i wszyscy życzymy jej jak najlepiej. To są nauczyciele, którzy powinni zarabiać tyle ile chcą. Ich zaangażowanie, opanowanie, radość z pracy, sprawia, że wręczałabym im medale i budowała pomniki (no dobra, popłynęłam). Ja tam wchodzę do szkoły na 10 minut na przerwie i wychodzę kiwać się zawinięta w kocyk od zgiełku i hałasu.
Dzieciaki mają także bardzo fajne i zaangażowane panie z angielskiego. Reszty nauczycieli za bardzo nie znam, bo Maks dopiero pół roku jest w 4 klasie, ale jestem bardzo cięta na tych niemiłych. Swoją drogą badania naukowe na temat braku efektywności uczenia się w stresie wyszły wiele lat temu, warto się z nimi zapoznać! Te związane z faktem, że dzieci skandynawskie, które w ogóle nie dostają prac domowych, a mają lepsze wyniki w nauce niż te w krajach, w których są ich tony, także wybrzmiały! A jeśli nawet praca domowa, to niechże będzie ciekawa, kreatywna. Niech realnie czegoś uczy.
Ja mam jakieś idealistyczne wizje szkoły w której nauka jest przyjemnością. Szczególnie jeśli dostaje się takie dzieci jak Maks – ciekawe świata do granic możliwości. Takiego właśnie chłopca zaprowadziłam w mury szkoły. Do I klasy przeczytał już tysiące książek. Interesował się przyrodą, zwierzętami i kosmosem. A ponad wszystko chemią! Poszedł w szkolne mury tryskając energią z zapałem do wiedzy. Po 5 miesiącach wymiotował przed wejściem do szkoły. Uznany za ‘niegrzecznego’ (wszystko umiał i ważył się ruszyć na 5 godzin pisania literki A) i najlepiej ‘do diagnozy’ (która wykazała jedynie III lata do przodu). Umarłam, dosłownie umarłam kiedy pani powiedziała mi “on nie dość, że nie chce nić robić na zajęciach, to robi takie złośliwe miny”.. Wiecie czym były te złośliwe miny? Tikiem nerwowym, którego nabawił się w pierwszych miesiącach szkoły (marszczył nos.. jak jakaś szynszyla ;)). Jak nic świetny z pani pedagog. Pewnie walczy o podwyżkę!
Prywatyzacja powiadasz? A jak zachorujesz na raka i nie będziesz mieć kilkudziesięciu tysięcy na leczenie to co? Umierać tylko pozostanie…. pomysśl zanim napiszesz głupotę
Jakoś w USA ludzie nie umierają hurtowo na raka. Od tego są ubezpieczenia zdrowotne. Gdyby pokazała Ci ile z mężem płacimy rocznie podatków, to już na 200 raków sobie zapracowaliśmy.
😄 myśle że nie możemy wrzucać wszystkich do jednego worka. Są dobrzy i źli nauczyciele jak i dobrzy i źli a raczej bez powołani lekarze. Niestety nasz kraj jest o wiele biedniejszy niż USA i prywatyzacja szkół niestety nie była by dobrym rązwiązaniem😏. Niestety nie każdego było by na to stać. Podwyżki dostały pielęgniarki a każdy wie że też są „dobre” i „złe”. Policja strajkowała a różne historie się słyszy. I tak można było by wymieniać. Jeden wniosek że każdemu należy się godne życie a oni o takie walczą.
Ale to nie musi być takiego rodzaju prywatyzacja, że każdy z nas nagle płaci 760 zł miesięcznie za czesne (ja tyle płacę, czyli płacę podwójnie, bo przecież z moich podatków jest również utrzymywane szkolnictwo publiczne). Jakbyś do ręki dostała dotację, która jest przez gminę wypłacana szkole na Twoje dziecko, to prawdopodobnie już wtedy miałabyś pieniądze, żeby przebierać w szkołach dla dziecka. I o to właśnie chodzi. Żeby stworzyć warunki konkurencyjne a nie “czy się stoi czy się leży”
Pewnie, że nie umierają hurtowo, ale jakim kosztem? Podstawowe prywatne ubezpieczenie w USA nie obejmuje wszystkiego, do tego trzeba mieć zgody na terapie (często nie daja, bo drogie, a Ty nie rokujesz – twoje życie zależy od gryzipiórka,a nie lekarza). Ludzie się często zapożyczają na wiele lat, czasem pokolenia. Nawet sami Amerykanie są świadomi, ze ich system jest niesprawiedliwy i drogi. Podobnie szkolnictwo – prywatyzacja szkół to wtórny analfabetyzm. Dużo zarabiasz i stać Cię na prywatna opiekę zdrowotna, która wysławiasz pod niebiosa, stać Cię na prywatna szkole i dobrze. Ale gdybys żyła w Stanach i zarabiała przeciętne pieniądze, stać by Cię było na dom pod miastem i dobra szkole, to ten rak puściłby Cię z torbami.
SKandynawia,na która się powolujesz, ma wysokie podatki,nie ma prawie szkół prywatnych,każdy ma równy dostęp do edukacji na najwyższym poziomie.
nauczyciele sa dobrze oplacani,nie pracują wcale więcej niż w Polsce,zadania domowe sa,ale projektowe.
Jak już powoływać się na badania, które przeprowadzono na temat Finlandii,warto dotrzeć do zrodel.
No ale co dokładnie napisałam, że myślisz, że tego nie wiem?
Znałam z każdy z tych faktów. Miałam przyjemność uczć się za granicą i znam podejście nauczycieli. W PL jest dosłownie inna bajka.
Ciekawe przemyślenia. Szczerze mówiąc nie jestem w temacie, ale warto poczytać bo mówisz ciekawe rzeczy :)
Marlena wez pod uwage ze w USA wielu ludzi nie stac na ubezpieczenie porzadne i w momencie operacji/leczenia ubezpieczalnia czesto odmawia pokrycia kosztow.Faktem jest rowniez ze ubezpieczyciel moze odmowic ubezpieczenia gdy dana osoba jest “nierentowna” i ma obciazana historie medyczna
Mieszkalas w USA tylko rok takze chyba nie do konca mialas doswiadczenie z opieka medyczna w usa ? Moj maz tam mieszkal 5 lat i nie ma dobrej opinii (owszem opieka medyczna na wysokim poziomie ale kosztuje krocie -pomimo dobrego ubezpieczenia)
W Polsce wielu ludzi by nie bylo stac na opieke medyczna prywatna – tak po prostu.
Pisałam pracę licencjacją i wiele innych artykułów o szkolnictwie i medycynie w USA. Znam słabe i mocne strony systemu. Wciąż jestem ‘za’, niestety. Ale faktem jest, że patrzę przez okoliczności swojej sytuacji życiowej.
Bezsprzecznie jak kogos stac system w USA jest bardzo dobry i medycyna na wysokim poziomie.Jednakze tam sa nastawieni na “biznes” a nie na “pomoc za wszelka cene” inne podejscie po prostu..pracuje na porodowce i mam kolegow Amerykanow- kazdy z nich jest pod wrazeniem jak dziala system w UK (wszystko za darmo,ludzie nie martwia sie o rachunek medyczny nawet jesli sa bezrobotni) w USA ciaza z komplikacjami i porod przez CC to koszt setek tysiecy dolarow.
Wielu ludzi ktorym sie gorzej powodzi w zyciu ( lub maja obciazana historie medyczna) nie stac na dobra opieke medyczna – nie chcialabym pracowac.w takim systemie gdzie nie kazdemu moge pomoc bo ich status.finansowy ich do tego nie obliguje.
Pozdrawiam :)
To nie post o ubezpieczeniach, ale… jak zapewne wiesz, ubezpieczenia w USA nigdy nie pokrywaja 100% kosztow uslug medycznych, a im powazniejsza i bardziej przewlekla choroba tym mniej kosztow pokrywa ubezpieczenie. Pomijam kosmiczne ceny tychze uslug, ktore nawet przy bardzo dobrym ubezpieczeniu sa koszmarne. A najwiekszy finansowy “killer” to pobyt w szpitalu. Nie, ludzie nie umieraja hurtowo na raka, ale traca domy nie bedac w stanie zaplacic rachunkow za leczenie lub deklaruja bankructwo, zeby utrzymac sie na powierzchni np. po tygodniowym pobycie dziecka w szpitalu i rachunku na $300.000. I to z bardzo dobrym ubezpieczeniem. Prywatyzacja moze jest dobrym pomyslem, ale z pewnoscia nie przy modelu amerykanskim gdzie to firmy ubezpieczeniowe dyktuja horendalne stawki uslug wiec przyklad USA jest zdecydowanie nietrafiony. Wiem, nie o tym pisalas, ale absurdalnosc i ‘nieludzkosc’ amerykanskiej “opieki zdrowotnej” nie pozwala nie skomentowac tego, co napisalas.
Twój Maks to mój Maks- wypisz wymaluj. Jest najbardziej “niegrzecznym” dzieckiem w szkole. Szkoła zabija jego pasję i ciekawość świata, powoduje nadmierny stres, obraża ” uczucia religijne” bo zgodnie ze swoimi przekonaniami i bez najmniejszej złośliwości-kiedy rozmawiają o Bogu na lekcji ( w świeckiej, Państwowej szkole!!!) mówi że Boga nie ma. Staram się. Bronie go jak lwica, staram się wspierać Panią, doradzam ( ja, dziennikarz z wykształcenia doradza pegadogowi), ale kiedy na lekcje przychodzi pedagog szkoły i pierwszym pytaniem jakie zadaje, przy moim dziecku do reszty klasy, jest: co Maks robi na lekcji nie tak? I jest zdziwiona, że Maks nie pozwala klasie dojść do słowa i naskarżyć na siebie. To zastanawiam się jak Ci ludzie znaleźli się z tymi dziećmi?! Jakim prawem uczą ( i czego uczą!!!) i wychowują nasze dzieci…
Zawsze można zabrać to “super zdolne i nad wyraz inteligentne dziecko” z tej szkoły i uczyć je w domu. Wtedy nie będziesz się zastanawiać jak tacy ludzie znaleźli się w szkole i uczą dzieci. Podejrzewam z dużym prawdopodobieństwem, że taka super zdolna mama, idealnie nauczy swoje super zdolne dziecko… wszystkiego. Strach się tylko bać, jakie będziemy mieć za parę lat, jak te dzieci dorosną, społeczeństwo. Strach się bać…
Dlaczego każda mama, która ma po prostu niegrzeczne i źle wychowane dziecko, twierdzi, że ono jest bardzo inteligentne i tylko dlatego rozwala klasowy system?
Nie wiem czy piszesz o mnie, bo ja mam bardzo dobrze wychowanego, grzecznego synka. Więc jak do mnie to wielki nietraf.
Po drugie mam też drugie dziecko, które jest zupełnie przeciętne i super grzeczne (pochwały z każdej strony), więc nie jest tak, że wyolbrzymiam inteligencję Maksa.
Zrobiłam mu nawet opinię psycho – pedago, dla takich osób jak Ty. Maks jest dzieckiem, które w wieku lat 6-7 oglądając film w kinie recytowało instrukcje pralki, którą przelotnie zobaczyło u babci.
Wiersza trudnego, na który pani daje tydzień uczy się w 5 minut. Ma doskonałą pamięć, jest oczytany. Natomiast był społecznie niedojrzały. Myślał np. że to ok, bawiąc się w tsunami, poprzewracać plecaki kolegów. Nie było w tym żadnej złośliwości. On nie kumał, że to niefajne dla innych dzieci. W nowej szkole pracował z nim nauczyciel prowadzący i dodatkowo niesamowita pani pedagog szkoły (z całą klasą robiła program z taką gąsieniczką o emocjach tp) i obecnie nie ma z nim większych problemów.
Więc rozumiem, że łatwiej byłoby Ci, gdyby Twój opis był trafny, ale tak po prostu nie jest.
Dlaczego każda nauczycielka, której się nie chce albo która po prostu nie potrafi sobie poradzić, nie potrafi uczyć, mówi, że dzieci są niegrzeczne?
A będą coraz gorsi uczyli…bo jak nie będzie podwyżek, to do tej pracy będą szli nie ludzie z powołaniem i pasją, inteligentni i ciągle dokształcający się…. tylko banda idiotów, która nie dostała się na żaden inny kierunek studiów…także ten….
Nie jestem nauczycielem….mam to szczęście, że moje dzieci mają wspaniałych wychowawców (szkoła publiczna) dzięki którym odnalazły swoje pasje i zdolności (ich rozwijaniem zajmujemy się już my….rodzice). Jestem również za tym aby podwyżkę dostali nauczyciele, którym “chce się chcieć” :-) ale jak to zrobić??? z drugiej strony, jak Ci nauczyciele mają się cieszyć, być pozytywnie usposobieni do wszystkich jak przytłacza ich niemoc….dostają program nauczania z którym się absolutnie nie zgadzają i w tak sztywnych ramach nie mogą zrobić dzieciom kreatywnych i ciekawych zajęć bo materiału jest tak dużo, że na nic innego nie starcza czasu. Nic nie jest biało-czarne, ale uważam, że osoby, które często spędzają z dziećmi więcej czasu niż ich rodzice powinny być wynagradzani tak, aby im się “chciało chcieć”!!! P.S. postulaty nauczycieli tylko w 1 punkcie mówią o wynagrodzeniach, w pozostałych puntach nauczyciele domagają się zmian w szeroko pojętej edukacji, też warto o ty wspomnieć. Jestem za strajkiem nauczycieli!!!!
W każdym zawodzie jest tak samo. Są lepsi i gorsi. Ale trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie czy będzie dużo chętnych młodych ludzi z pasją aby zostać nauczycielem jeżeli pensja będzie niegodziwa. Jeżeli nauczyciel nie ma pieniędzy na podróże, teatry itd to co ma przekazywać dzieciom… To co w książkach przeczytał? :) chodzi mi o to że wiadomo że są ludzie którzy nie zasługują na podwyżkę, ale będzie coraz mniej tych którzy na nią zasługują jeżeli zawód nauczyciela nie będzie bardziej atrakcyjny. A ja chciałabym nie musieć szukać nie wiadomo jak długo dobrego miejsca dla dziecka bo mnie ostraszac będą właśnie nauczyciele :)
Zdecydowanie się zgadzam. Często pojawia się argument, że kiedyś to byli nauczyciele a teraz nie ma. Tylko, że kiedyś nauczyciel miał prestiż i społeczny i materialny. A teraz? Dobrze wiem, kto spośród moich znajomych został nauczycielem. I w życiu nie chciałabym, żeby uczył moje dziecko.
Popieram w 100%. Nauczyciele przychodzą do pracy zrobią co mieli w planie i idą do domu. I tak każdego dnia. Rzadko można spotkać takiego nauczyciela z pasją, który widzi w tym co robi jakąś misję. Bo każdy uczeń jest wyjątkowy, tylko trzeba do niego odpowiednio dotrzeć i wydobyć z niego to co najlepsze. A nauczyciele często wybierają swoich ulubieńców ignorując resztę uczniów. Traktując ich jak gorszych. Jeżeli dziecko jest silne psychicznie to się tym nie będzie tak przejmować, a te słabsze zamknie się w sobie. Będzie czuło się niedoceniane. Nawet jak rodzice będą w swoje dziecko wierzyć to taka ignorancja ze strony nauczyciela może źle wpłynąć na dziecko.
Pasję i misję można mieć idąc do seminarium!!!!, a nie na pedagogikę, historię, czy geografię.
Nauczyciele to też ludzie. Chcą się ubrać, zabrać dzieci na fajne wakacje i spłacić kredyty… Żyć godnie.
Jest takie stare polskie przysłowie/przestroga “Obyś cudze dzieci uczył”.
Nie trzeba więcej słów.
Nie, pasje i misje powinno sie miec w kazdym.zawodzie, takze idac na pedagogike czy geografie. To nie kwestia pensji a czlowieka. Tak, kazdy chce zyc godnie, co nie znaczy, ze to pieniadze maja decydowac o naszym podejsciu do swojej pracy.
Czytając Twój tekst aż chce się powiedzieć “świeta prawda”. Nauczyciele ,którzy w należyty sposób wykonują swoją pracę zasługują na podwyżki,ale niestety nie raz słyszę różne historię. Na szczęście nas to nie dotyczy. Moja córka (lat 10) chodzi do cudownej szkoły ( Prywatna Szkoła Podstawowa nr 1 w Białymstoku ). Tam nauczyciele pracują z pasją,przekazują wiedzę w sposob dostępny,szukają u uczniow dobrych cech i talentów. Uwielbiamy tą szkołę.
W prywatnej szkole to nic niezwykłego. A nuż rodzic się obrazi na złego nauczyciela i przeniesie dziecko i swoje pieniądze do innej placówki.
Dziękuję za ten tekst, bardzo. I czy z podwyżką (choć było by super i łatwiej), czy Lenie czy komukolwiek innemu oddam całe moje nauczycielskie serce. ZAWSZE!
Nie mam co do tego żadnych wątpliwości! Każde dziecko jest szczęściarzem mając takiego nauczyciela <3
Uważam, że w każdym zawodzie są lepsi i gorsi specjaliści, bardziej pracowici i mniej.
Uważam, że po tym strajku nic nie będzie jak dawniej. Bez dobrych zarobków,nie będzie dobrych specjalistów. Nauczycielami będą Ci, którzy nie dostali się nigdzie indziej. Ile można dawać z siebie wszystko za 1700zł. Młodzieńczy zapał może na to pozwoli, ale łatwo o wypalenie z “taką” motywacją. Zarobki powinny być godziwe, a wtedy selekcja do zawodu byłaby również inna. Trzeba myśleć o tym w perspektywie lat. Jeśli teraz dostałby ktoś, kto może nie powinien – trudno. Nie chodzi tylko o tu i teraz.
Bardzo się z Tobą zgadzam a z drugiej strony uważam, że przyczyną tego co piszesz są m. in. niskie zarobki. Zawód nauczyciela nie ma żadnego prestiżu. Pamiętam rozmowy z czasu kiedy dostawałam się na studia i te zdania: ‘a jak nie dostanę się tam gdzie chcę to pójdę na pedagogikę, tam się każdy dostaje’. Zgadzam się jednak 100%, że za wyższą płacą powinien iść jakiś system oceniania.
Z drugiej też strony znam wielu młodych nauczycieli z pasją. Wielokrotnie w rozmowach o ich pracy słyszałam frustrację, że wszystkim wydaje się, że to taki piękny zawód a bywa inaczej. 2 miesiące urlopu na wakacje i 2 tygodnie na ferie to bzdura, bo ceny są wtedy tak zabójcze, że za ich pensje odpada wymarzony urlop. Lepiej pojechać wtedy jako wychowawca na obozy, żeby sobie dorobić. Rodzice też potrafią być bezlitośni, klasy są przepełnione a oni wymagają, żeby do ich dziecka podchodzić indywidualnie, odbierać telefony o 22, bo oni tylko chcieli o coś zapytać. Deforma edukacji dała im jeszcze bardziej w kość. Często pracują w dziwnych godzinach, bo dzieci uczą się na kilka zmian. A oni też mają dzieci, które trzeba odebrać ze szkoły. A po godzinach praca w domu, na własnym laptopie, własnej drukarce i często robiąc materiały za własne pieniądze.
Szybko można stracić zapał i stać się nieczułym robotem w tej machinie.
Z resztą to dotyczy chyba wszystkich pracujących “na państwowym”. Dlaczego w szkołach prywatnych, prywatnych klinikach itp. problem znieczulicy jest mniejszy? Bo są godne warunki pracy. I takich godnych warunków życzę każdemu. Marzę o czasach, kiedy ludzie nie będą musieli strajkować i walczyć o traktowanie ich poważnie.
hmmm uważam że wszystko ma swoje jasne i ciemne strony – nauczyciele też. Każdy zawód zasługuje na szacunek nie tylko nauczyciele górnicy i pielęgniarki! tak wiele jest zawodów które nigdy nie strajkowały nie upominały się o kasę, A należałoby się. asia pozdrawia
Uważam, ze to przykre co napisałaś. Jeśli spotykasz takiego nauczyciela to idź do pani dyrektor, porozmawiaj.. na pewno dojdziecie do porozumienia a nauczyciel otrzyma wskazówki, zostanie wysłany na dodatkowe szkolenie lub zostanie włączony w program pomocy koleżeńskiej… opisaniem na blogu tego nie rozwiążesz. O to właśnie chodzi w tym strajku- żeby zreformować system, zacząć od studiów na które zdecydowanie nie powinien dostawać się każdy, bo potem mogą się takie rzeczy dziać. Ale trzeba działać, a nie tylko mówić. Dobrze ze pracuje w szkole i przedszkolu, w których mogę zdecydowanie ręczyć za nauczycieli. Mam nadzieje ze pasji, zaangażowania i miłości do tego zawodu nigdy nie odbierze mi pensja 1750zł i ze kiedyś będę mogła pozwolić sobie finansowo na swoje własne dziecko! A wtedy tez będę walczyć jak lwica o godne postawy nauczycieli, bo jak w każdym zawodzie bywają osoby, które czasem trzeba sprowadzić na ziemię i pokazać inne drogi wyjścia z sytuacji. Ale na pewno będę działać… :) Pozdrawiam
Wiktoria, my zmieniliśmy szkołę a nowa pani to anielica (nawet z wyglądu ;)). Pracowałą z Maksem razem z panią psycho- pedago i efekty przyszły bardzo szybko. Im się chciało. Poprzednia pani wysyłała go uparcie na diagnozę.
Marlena, bo niestety w publicznej szkole do niedawna bylo tak, że żeby otoczyć dziecko konkretną pomocą psychologiczno-pedagogiczną trzeba było właśnie posiadać opinię z PPP… Może dlatego pani pedagog tak uparcie wysyłała Maksa na diagnozę.
Idąc do swojej pierwszej pracy zarabiałam najniższa krajową i nie narzekałam, tylko cieszyłam się, że tak szybko znalazłam pracę. Wraz z upływem czasu i zdobywanym doświadczeniem moje zarobki rosły. Taka wydaje się normalna kolej rzeczy. Zastanawiam się ilu nauczycieli zarabia tą najniższą krajową i co jest tego przyczyną, bo znam wielu pegadogów, którzy zarabiają dobrze, a mimo to strajkują 🤔
Poza tym jeśli nauczycieli motywuje do pracy jedynie pieniądz, to współczuję nam wszystkim!
Na początku obecnego roku szkolnego podczas wywiadówki w klasie mojego syna (I klas szkoły podstawowej) wychowawczyni w trakcie dyskusji dot. ilości prac domowych – tj. dlaczego przez dwa dni dzieci nie mają niczego zadane, a trzeciego dnia tyle że w ciagu 5 godzin nie są w stanie odrobić wszystkich lekcji, wpadła na genialny pomysł i oświadczyła, że jeśli się to nam – rodzicom nie podoba, to powinniśmy zabrać dzieci do szkoły prywatnej. Idąc tym tokiem rozumowania, nauczyciele który są niezadowoleni z warunków pracy, powinni porzucić państwowe placówki i podjąć pracę w prywatnych.
Ja znam wielu cudownych nauczycieli!!! Trafiam na fantastycznych ludzi z pasja i powołaniem!!! Jak to mowia co dajesz to dostajesz… moze warto zmienic nastawienie!!! Jestem za strajkiem!!!!To naprawde ciezki zawod!!!!
Matko, strasznie starałam się nie być wrednym trollem, ale… Ci nauczyciele z pasją uczyli Cię pisać te wykrzykniki? ;)
Zgadzam się jak najbardziej z docenianiem nauczycieli dobrych, zaangażowanych i przede wszystkim otwartych na pracę zindywidualizowaną. Jednak z perspektywy pracy nauczyciela chciałabym powiedzieć jedno – te podwyżki to pierwszy krok, który w dłuższej perspektywie ma jednak sprawić, aby zawód stał się atrakcyjny, ale też i mniej dostępny (większa selekcja kandydatów na studia, większy wybór przyszłych nauczycieli przez szkoły). Właśnie do tego, stety niestety, potrzebne są podwyżki dla wszystkich.
To chyba powinno działać odwrotnie. Najpierw selekcja na studiach a dopiero potem podwyżki.
Chciałam się pod tym podpisać i podzielić moimi przemyśleniami. Moja koleżanka jest nauczycielką w Anglii. Wiesz, czego tam się uczy? Self-Reg i budowania więzi z dziećmi! Nauczyciel, szczególnie w pierwszych latach szkoły, to więcej niż połowa sukcesu. Też jestem za prywatyzacją szkół. Wtedy i nauczyciele i dyrektorzy musieliby się starać, żeby ktoś zechciał wybrać ich szkołę.
Zdecydowanie nie zgadzam się na to, żeby wszyscy nauczyciele po równo dostali podwyżkę. Natomiast w czasach Twojej mamy, nawet w moich jak byłam mała, nauczyciel to był gość. Miał lepsze wykształcenie i lepsze pieniądze. A teraz mało kto chce być nauczycielem właśnie przez te pieniądze. Zatrudniam dziewczynę, która skończyła matematykę. Skończyła studia rok temu, więc jej spojrzenie jest jeszcze świeże. Wiesz, co powiedziała odnośnie zawodu nauczyciela? “No niektórzy robili jeszcze studia pedagogiczne, jakby im gdzie indziej nie wyszło”. Czyli młodzi ludzie zostają nauczycielami jak im gdzie indziej nie wyjdzie? A dlaczego? Podejrzewam, że przez pieniądze i chory system. Bo oni sami widzą, że zatrudnienie i godziny dostaje się po znajomości a nie za wiedzę i kwalifikacje. Nie mówiąc już o tym, że powiedziała mi, że zarabia tyle, co jej mama nauczycielka po 30 latach pracy…
Myślę więc, że wiele osób czuje, że nauczycielom się nie należy, bo są do d…py. Ale też nauczycielami często zostają studenci do d…py, bo im w życiu nie wyszło.
Mam też koleżankę, która naprawdę z pasją zaczęła pracę nauczycielki. Odbiła się kilka razy od muru, próbowała coś zmienić, zaszczepić w dzieciakach pasję a pasja została zabita w niej. Z resztą pasją dzieci nie wykarmisz.
Ogólnie uważam, że każdemu się należy więcej, bo ewidentnie widać, że gospodarka się rozwija i wynagrodzenia idą w górę. A budżetówka to sfera, gdzie wynagrodzeniami nie rządzi gospodarka rynkowa. Strajk to niestety jedyna metoda, żeby zacząć zarabiać lepiej.
Pani Marleno świetny artykuł !! Popieram go całym sercem. Nauczyciele, a nauczyciele jest różnica ! Ci, którzy maja powołanie do tego zawodu, ze dzieciom aż chce się iść do szkoły oczywiście niech zarabiają ile chcą, natomiast wredne kobiety, które chca przeżyć dosłownie kilka godzin tygodniowo nie angażując się w swoją prace w ogóle nie powinny pomyśleć o jakimkolwiek strajku, a na pewno nie o podwyżce 1000 zł !!! Przyjść na 2,3 lekcje s ciągu dnia i kazać przepisać książkę i nauczyć się tego na pamięć to każdy potrafi być takim „pedagogiem” :) świetny artykuł !! Pozdrawiam cieplutko :)
Przepraszam, ale idąc na pedagogikę jest się pedagogiem, a nie nauczycielem.
Chyba że studiuje się pedagogikę ze specjalizacją nauczanie wczesnoszkolne.
By być nauczycielem przedmiotu- kończy się studia kierunkowe- z blokiem metodycznym. To nie jest równoważne studiom pedagogicznym.
A od nauczyciela wymaga się by był pedagogiem, psychologiem, logopedą, pielęgniarką, opiekunką, powiernikiem… i do kompletu dorzuca mu się w 1 chociażby klasie 25-30 uczniów. Chociażby nie wiem, jak się starał, to do większości uczniów nie dotrze. wyłącznie dlatego, że grupa jest za duża. I wystarczy jeden “krnąbrny” uczeń- taki, który przeszkadza dla zasady- by rozwalić lekcję, która trwa jedynie 45 minut.
Fatalne warunki do pracy, ogromna odpowiedzialność i beznadziejne płace sprawiają, że własnie Ci pasjonaci, z podejściem do dzieci i młodzieży odchodzą z zawodu. Ten obecny strajk to właśnie ich determinacja. Jaka alternatywa? ano taka, że ci pasjonaci odejdą z zawodu. I znam takich. Lecz oni nie szukają już pracy w szkołach prywatnych. Po prostu rezygnują z nauczania. A a szkołach zostają ci, którzy wegetują od lekcji do lekcji. To własnie na takich nauczycieli się najczęściej narzeka. Ale tylko tacy zostają, gdy po raz kolejny pada hasło “jak Ci źle to zmień pracę”
Ja jestem nauczycielem zawodu w szkole policealnej- z wykształcenia technik dentystyczny.
I uczę- bo dodatkowo zrobiłam kwalifikacje pedagogiczne. Do mojej szkoły uczęszczają ludzie pełnoletni- niektórzy prosto po liceum, niektórzy dorośli. Wybierają tą szkołę, ponieważ wiedzą, że państwowe szkoły policealne kształcące w tym zawodzie wciąż mają najwięcej zajęć praktycznych i mają ogromne szanse na znalezienie pracy w zawodzie i w Polsce i za granica. Niestety, w ciągu ostatnich kilku lat, szkoły tracą coraz więcej specjalistów-praktyków w zawodzie. I to własnie przez głupi system. I beznadziejne płace. Chociażby w ostatnich 3 latach straciliśmy 4 nauczycieli. Zrezygnowali, i zajęli się własnymi laboratoriami. Jeden z nich opracował i opatentował aparat ortodontyczny. Był niesamowicie pomysłowym nauczycielem, któremu się chciało. Tylko kto z pasją, wykształceniem i werwą wytrzyma w beznadziejnym systemie oświaty…za 2200 na rękę? Bez chociażby dodatku motywacyjnego ponieważ organ prowadzący twierdzi, że nie ma pieniędzy?
Dlatego naszych szkól już nie zostało wiele.. 2 zamknęły się w ubiegłym roku. W mojej zostało już tylko 12 nauczycieli. Nowi nie przyjdą do takiej pracy, nie zależy im- nie dość że na starcie zarobiliby max 1800 zł to jeszcze muszą iść na studia pedagogiczne, na kursy metodyczne i branżowe. A odpowiedzialność gigantyczna bo to praca z silnikami elektrycznymi, chemią, gazem.
Owszem, można powiedzieć, że otworzą się nowe szkoły – np są kierunki na uniwersytetach- ale tam jest znaczna przewaga teorii nad praktyką. Są niepubliczne szkoły- uczące w trybie zaocznym. A jednak uczniowie kończący takie placówki- pracy nie mają.
I na sam koniec dodam- od ponad 12 lat- a tyle czasu pracuję w szkole- niemal co roku ZNP organizowało demonstracje i manifestacje w Warszawie. Nikt nigdy o nich w mediach nie wspominał. Dlaczego? Ponieważ były bezpieczne dla ucznia i działania szkoły. Chociażby w 2014 roku, do Warszawy pojechało w kwietniu, w sobotę- ponad 50 tys nauczycieli. Przemaszerowali ulicami Warszawy pod Ministerstwo Edukacji. czy ktoś coś o nich wspomniał w TV? Czy na popularnych platformach internetowych? Nikt się nie przejął.
Stąd też jest strajk. Ostatnia deska ratunku dla nauczycieli. Nie mogli wywalczyć zmian w programach kształcenia więc walczą chociaż o pieniądze.
I to niestety właśnie brak poparcia rodzica, który o wszystko co złe oskarża nauczyciela, sprawia, że w zawodzie pozostaje coraz więcej zniechęconych życiem i uczniami obiboków.
ps. ja sama mieszkam na wsi, gdzie szkoła i przedszkole mi nie odpowiadają. A mam dziecko, które lada dzień zacznie swoją edukację. Rejonizacja sprawia, że niemal niemożliwe dla mnie będzie zapisać ją do szkoły w Łodzi. A na prywatną placówkę – z zarobkami nauczycielskimi- nigdy mnie stać nie będzie.
Co znaczy niegrzeczne? I po czym wnioskujesz, że niewychowane?! Znamy się? Znasz mnie i moje dziecko? Chciałam uczyć swoje dziecko w domu- ale nie mam do tego odpowiedniej wiedzy i kompetencji. Nie czuję się na siłach, chociaż i tak bardzo dużo pracujemy w domu. Założyłam, że ludzie którzy kończą studia w tym kierunku, powinni się znać na nauczaniu i mieć podejście do dzieci. Dzieciaki są różne. Do każdego można dotrzeć tylko chcieć trzeba. Ale nie. Jak jest ciężej, to najlepiej powiedzieć że niewychowane, niegrzeczne i rozwala lekcje. A może to nauczyciele sobie nie radzą bo mają zbyt małą wiedzę i chęci?! Wszystko ma dwie strony medalu.
Niestety dzisiaj mamy wielu nauczycieli z przypadku, takich którzy nie mieli pomysłu na siebie więc zostali nauczycielami. Na tę okazję wymyśliłam nawet hasło: “Na szczęście nie każdy może być elektrykiem, ale na nieszczęście każdy może być nauczycielem”. Zbyt łatwo zostać nauczycielem, półtora roku podyplomówki i gotowe, i możesz uczuć czego dusza zapragnie. I tak polonista staje się informatykiem, germanista – biologiem itd. Byle tylko mieć więcej godzin. O poziom nauczania w takich przypadkach nie warto nawet pytać. Trzeba zmienić system już na poziomie kształcenia nauczycieli. Oczywiście nie wszyscy są źli, są tacy, dla których ich przedmiot jest pasją i starają się zaszczepić ją dzieciom. Tym samym o pani od przyrody słyszę kilka razy dziennie, każde zdanie zaczyna się od słów, a pani od przyrody powiedziała że … i tutaj są przeróżne informacje, np. jak nazywa się tamten pajączek, który siedzi w kącie, jak można uszkodzić sobie słuch itp. I taka panią należy “ozłocić”. Natomiast inna pani na początku zadaje, “a później robi coś na laptopie i jeszcze nigdy z nami nie rozmawiała”. Wydaje mi się, że w czasach kiedy ja chodziłam do szkoły więcej było tych “prawdziwych” nauczycieli. Mnie do konkurs ów przygotowywał nauczyciel a dziś ja muszę znaleźć dziecku materiały – w przypadku wygranej list gratulacyjny dostaje nauczyciel, nie wiem jednak za co.
Wybierając żłobek i przedszkole próbowałam się dostać do placówek publicznych. Jakoś nie wierzyłam w nauczanie prywatne. Przy żłobku miałam szczęście i dostałam się do dobrej publicznej placówki. Przy przedszkolu nie miałam tyle szczęścia i ponieważ nie było miejsc musiałam szukać prywatnej placówki. Wszystko było rewelacyjne: zajęcia, panie, kuchnia, płac zabaw. I po pewnym czasie placówka zrobiła się publiczna. Grupy przeładowane, dzieciaki z masą problemów, nauczycielki które zamiast rozwijać dziecko to je zniechęcały.
Powiedziałam nigdy więcej moje dziecko nie będzie miało styczności z taką patologią. Idziemy do szkoły prywatnej. Uważam, że nauczyciele nie zasługują na taką podwyżkę bo niestety ale dostaną po równo. Również Ci, którym się nie chce i którzy hamują rozwój dzieci. A to jak dobrali termin strajku to policzek dla ich uczniów.
Dzieciakom naprawdę nie dzieje się krzywda. Egzaminy się odbyły, dzieci już wcześniej były a przynajmniej powinny być przygotowane. Mam córkę w 8 klasie podstawówki. Egzaminy bardzo, bardzo proste. Tylko po to, żeby udowodnić, że likwidacja gimnazjów i chory program nauczania nie miały żadnego wpływu na poziom wiedzy dzieci. Jedynie problem mogą mieć licealiści z przystąpieniem do matury jeżeli nie będą mieli wystawionych ocen.
Ja miałam różnych nauczycieli, byli lepsi i gorsi. Córka przez 8 lat edukacji spotykała na swojej drodze naprawdę samych nauczycieli z powołania. Przez te lata ani razu nie mieliśmy powodów żeby narzekać.
No właśnie. Ciągle narzekanie, ale jakoś większość wypowiadających się trafiła na bardzo dobrych nauczycieli. Bo prawda jest taka, że zdecydowana większość to bardzo dobrzy pedagodzy i tylko pasja trzyma ich w tej pracy bo nie są to zarobki. W szkole moich dzieci do nauczycieli nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń, a pewne niedociągnięcia są winą systemu, a nie jednostki.
Makóweczko… chyba jesteśmy “wewnętrznymi nliźniaczkami”🙃🙃🙃 ten tekst mogłabym napisać sama…wszystko identycznie. Dlatego nie będę po Tobie powtarzała, dlaczego jestem przeciwko strajkowi. Mój synek w 5 klasie, ale ja dla odmiany w pierwszej klasie przenosiłam go z prywatnej szkoły pełnej do państwowej. Pozdrawiam Cię cieplutko😊
Żadna z Pań nie poruszyła tego tematu, ale czy zdają sobie Panie sprawę z tego, że w szkołach prywatnych bardzo często nauczyciele zarabiają jeszcze mniej. Jak Panie myślą jakie to uczucie pracować na rzecz i dla dobra dzieci bardzo zamożnych rodziców wiedząc, że z własnej pensji nie jest się w stanie utrzymać swoich dzieci. Naprawdę nie domyślają się Panie dlaczego nauczyciele w prywatnych szkołach nie strajkują. Gorsi i lepsi pracownicy są w każdym zawodzie i w każdej branży, a prawo do godnego życia mają wszyscy. W większości nie mają Panie pojęcia o czym piszą, o tym jak trudno się pracuje teraz w szkole obojętnie czy w państwowej czy prywatnej. To co panie piszą jest krzywdzące dla większości nauczycieli, chyba jeszcze gorsze od tych niskich pensji, całkowity brak szacunku dla zawodu nauczyciela, kompletna niewiedza na temat obowiązków i zakresu zadań nauczyciela. Ocena pracy nauczyciela jest bardzo indywidualna. Dla jednego ucznia czy rodzica dany nauczyciel będzie świetny, dla innego beznadziejny, ktoś będzie szanował nauczyciela za to, że jest wymagający, a ktoś inny za to, że na lekcjach jest luźna atmosfera.
Chyba jedyny merytoryczny komentarz, stwierdzający fakty.
Myślę, że temat strajku tak bardzo ekscytuje, bo każda strona ma trochę racji :) Zarobki w naszym kraju są po prostu niskie, za niskie, albo inaczej – życie jest za drogie. Ludzie wkurzają się, protestują, a nauczyciele akurat mają szansę coś wywalczyć, w przeciwieństwie do pracowników na przykład sektorów prywatnych. Chciałabym, żeby dobry nauczyciel zarabiał dobre pieniądze, a słaby nie był trzymany na siłę. Chciałabym żeby w tzw. “budżetówce” nie było nepotyzmu, kumoterstwa, to może wtedy stanowiska byłyby obsadzane kompetentnymi osobami. Niestety żadna podwyżka tego nie zmieni, a nauczyciele wcale nie będą lepiej uczyć naszych dzieci. Mimo wszystko chcę, żeby ją dostali, bo KAŻDY, kto zarabia dzisiaj poniżej 3000 zł netto powinien zarabiać więcej.
Spodziewałam się wypowiedzi w takim właśnie charakterze. Czasami jednak na jedną klasę przypada kilku takich Maksów, a każdy na swój sposób wybitny.
Wiesz, strasznie to smutne co tu napisałaś. Z jednej strony bardzo Ciebie rozumiem, z drugiej zupełnie się z Tobą nie zgadzam. To co obecnie dzieje się w znacznej części szkół publicznych jest właśnie pokłosiem niskich zarobków. Wszyscy chcielibyśmy żeby nasze dzieci uczyły osoby inteligentne, świetne wykształcone i z pasją – problem w tym, że jakoś znacząca większość tych osób chce też godnie żyć a nie liczyć każdą złotówkę i zastanawiać się jak tu przeżyć do pierwszego – one nie chcą być i nie zostaną nauczycielami (poza paroma idealistami przed którymi chylę czoła). Podwyżka nie rozwiąże problemu od razu i pewnie trafi do wielu a nawet bardzo wielu, którzy na to nie zasługują ale patrząc na to perspektywicznie zachęci do zawodu tych lepszych, ambitniejszych, tych którym się chce. To ma być pierwszy krok do poprawy jakości edukacji bo aby zaszła prawdziwa zmiana potrzeba lat. Za jakość zawsze trzeba zapłacić więcej.
Marlena, widzę że jesteś „zakochana” w USA. Powiem Ci, że masz nie wyraźny obraz tego kraju. Co możesz wiedzieć o życiu tutaj bedąc przez rok i mieszkając u kogoś komu powodzi się lepiej niz przeciętnemu Smithowi. Jestem nauczycielem z wykształcenia z kilku letnią praktyką w Polsce. Od nastu lat mieszkam w Stanach i powiem Ci że system szkolnictwa tutaj jest BEZNADZIEJNY!!! Mam dwoje dzieci w wieku szkolnym, wiem co mówię. Mieszkamy w tzw.bardzo Dobrej okolicy gdzie szkoly maja maksymalną ilość punktów w rankingach szkół, wiec wszystko powinno być cudowne. Dzieci sa przemeczone , 5 latki siedza w szkole od 8 am do 2:30. Maja tylko 2 przerwy w ciagu dnia. W szkole NIE WOLNO BIEGAĆ ANI GŁOŚNO ROZMAWIAĆ .W amerykańskiej szkole nie ucza solidnych podstaw ani w matematyce ani w kaligrafii. Jednak tabliczka wyuczona na pamięć czy pisanie w linijkach zostaje nam na zawsze w głowie. Jeśli takich podstaw nie da się dzieciom, to pozniej nie ma sie co dziwić, że amerykanie tak piszą ze nikt nic nie odczyta, o liczeniu nie wspomnę. Wszyscy olimpijczycy to głownie emigranci: niestety… Moja szkola ma super nauczycieli, świetne materialy do nauczania i dzieci ktore w porownaniu w polskimi nic nie
Umieją…
Tutaj uczy się dzieci „ jestes najlepszy” , „ wszysto mi wolno bo jestem dziecko” , mogę brzydko pisać, mogę nie mieć ochoty na to i tamto i pozniej rosną mali władcy bo wszystko mogą od 5 roku życia.
To jest ogromny błąd amerykańskiego wychowania i nauczania , teraz to zaczynaja zmieniać…bo widzą co się dzieje w pracy. Poczytaj sobie ile jest samobójstw bo 20 latkowie poszli do pracyi nagle nie sa najlepsi i nie mozna im nic powiedziec bo sa wrażliwi i popełniaja samobójstwa…nieprzystosowanie społeczne. To teraz plaga tutaj…
Co do ubezpieczenia medycznego…to powiem Ci tak. Jeśli go nie masz to Cię beda leczyć bo do domu Cię nie odeślą, a jeśli masz to placisz za leczenie…
– szycie glowy (12 szwow) 8 tyś $
– porod ja placilam ( 10 %) 3 tyś $ ( rodzilam bez znieczulenia, zupelnie naturalnie)
– opercje dziecka ( 10 % pokrywaliśmy sami ) co liczy się w tysiacach…
Podatki też placimy wysokie.
Pomimo to fajnie żyje się w Stanach, choć bardzo załuje, że dzieci nie maja tutaj „polskiej szkoły” z dyscypliną .
Gieniu, ja to wszystko jak najbrdziej wiem. Nawet pracę licencjacką pisałam o szkolnictwie w USA. Dlatego też tam nie mieszkam, bo uważam, że w USA, fajnie jest być bogatym (a jako uchodźca, bez zielonej nie miałabym na to szansy). Mówię tu o kwestiach finansowych. Jednak mam też świadomość, że w PL, płacąc niebotyczne podatki korzystam z opieki zdrowotnej prywatnej. Szkołę również mamy płatną. Więc medal ma dwie strony.
Zaś co do “polskiej dyscypliny” to jednak wolę podejście amerykańskie. W PL statystyki samobójstw są równie zatrważające, a wcale nie ma luzu w szkole.
Nie wierzę, że osoba, która prowadzi własny biznes nie zdaje sobie sprawy jak to działa. Jeśli chcemy, by do jakiegos zawodu przychodzili najlepsi, to niestety muszą za tym iść dobre lub bardzo dobre pieniądze – tylko wtedy dyrektor będzie wybierał pracownika spośród dobrych kandydatów, a nie między słabym a takim sobie. To prawda, że wielu nauczycieli nigdy nie powinno trafić do tego zawodu, ale to jest właśnie skutek systematycznie obniżającego się prestiżu tej profesii i żenująco niskich zarobków. Wiele osób pisze tutaj o pasji nauczycieli (słusznie się od nich tego oczekuje), ale, póki co, walutą w naszym kraju jest złoty i najwyższej próby pasją niestety nie zapłaci się rachunku w sklepie lub za zajęcia dodatkowe swoich dzieci. Najbardziej przykre jest jednak co innego – postrzeganie roli nauczycieli przez większość społeczeństwa. Traktuje się ich nie jako partnerów w trudnej sztuce kształtowania młodego człowieka ale jako swego rodzaju “służbę”. Zazwyczaj nie uznaje się ich za profesjonalistów, ale grupę z urzędu “głupsza” i mniej wartą niż ci, którzy powierzają im swoje dzieci. Kogoś, komu szacunek nie należy się z zasady, ale musi na niego dopiero zasłużyć i pokornie poddać się ocenie kaprysnego gremium jakim są uczniowie i rodzice – to ono oceni na jaką pensję zasługuje dany nauczyciel, a ten z pokorą i wdzięcznością ma tą decyzję przyjąć. Nauczele to grupa, której odebrano prawo do właściwej wyceny swojej pracy (Co to im się zachciewa!), a to powoduje, że tych zaangażowanych jest coraz mniej, a od lat do zawodu jest negatywna selekcja. Jestem pewna, że część rodziców nie wyobraża sobie przeżyć miesiąca za przeciętną pensję nauczycielską – między innymi dlatego wielu osobom tak trudno uwierzyć w te kwoty, które nawet nie ocieraja się o te słynne 5 tys. Co więcej, część osób tak gorliwie odmawiajacych pedagogom prawa do walki o godne wynagrodzenie nawet by nie zauważyła, gdyby z ich konta nagle zniknęła kwota przeciętnej nauczycielskiej wypłaty.
W całej tej sytuacji brakuje mi równowagi – rodzice powierzają szkole swoje najcenniejsze skarby i oczekują wysokiej jakości edukacji i opieki, a dyrektor ma możliwość zatrudnić najlepszych, za adekwatne pieniądze, których może jeszcze dodatkowo motywować i dbać o ich rozwój, co automatycznie przekłada się na wyższą jakość edukacji. Nieodłącznym elementem tej idylli jest wzajemny szacunek i przekonanie o wzajemnej dobrej woli. Czy nie tego wszyscy chcemy? O tak prozaicznych czynnikach dodatkowych jak podstawa programowa i atrakcje fundowane szkole przez kolejne władze celowo nie wspominam, bo nadal (naiwnie) wierzę, że podstawą jest dobra, oparta na równowadze relacja między szkoła i rodzicami. Sama jestem nauczycielką i matką dwójki dzieci w wieku szkolnym (córka w 8 kl.) Córka zawsze w szkole była dzieckiem idealnym, a syn jest z tych “wymagających”, więc doświadczyłam wielu trudnych sytuacji jako rodzic. Znam masę nauczycieli, którzy nigdy nie powinni nimi być (niektórzy są moimi kolegami z pracy, a inni uczą moje dzieci) i takich, których praca warta jest każdych pieniedzy. Wiem, że jeśli nic się nie zmieni, zarówno w kwestii pozycji zawodu nauczyciela jak i płac, to tych pierwszych będzie coraz więcej, a tych drugich coraz mniej.
To, co napisałaś Marleno, jest w wielu punktach po prostu niesprawiedliwe i zwyczajnie smutne. Nie muszę chyba pisać dlaczego.
bardzo drażliwy temat, mając w domu nauczyciela doskonale wiem jak wygląda jego życie po godzinach pracy. Zdecydowanie nie jest tak jak się mówi
Nie popieram strajku i myślę podobnie jak Ty. Jednak w głębi serca mam cichą nadzieję, że strajk przyczyni się do do zmiany w edukacji na lepsze. Stres, nawał obowiązków i pustka w głowie- to jak na razie jedyne efekty u mojej 8- klasistki. Zrobiono egzamin ale nauczyciele nie zadali sobie trudu, aby ich do tego egzaminu przygotować. A teraz nie wiemy gdzie dalej. Przez tę beznadziejną edukację, nie udało nam się odkryć jej najlepszych stron. Wszystko po łebkach, po trochu, aby tylko oceny znośne były. Uczy się tylko dla ocen a nie po to, aby coś umieć.
A ja sie dziwię że Pani syn nie ma zdjagnozowanego Aspergera albo ogolnych calosciowych zaburzeń ze spektrum autyzmu, to co Pani pisze o synu to klasyczny ksiazkowy przyklad choroby pochodnej autyzmu.
Och dziękuję, że mi go zdiagnozowałeś on- line. Ta masa specjalistów, która się z nim spotkała pewnie się myli :D
A tak serio. Nie no niestety, społecznie nadrobił, a intelektualnie nadgonili koledzy i się w miarę wyrównało. Pozostała genialna pamięć i wiedza z oczytania :)