Prawo Murphy’ego na budowie
czyli, to co może się zepsuć, na pewno się zepsuje
Jedyne gorsze pytanie od “urodziłaś już?” to “kiedy się wprowadzacie?”. Słysze je około 200 razy dziennie. Więc może napiszę publicznie – NIE WIEM KIEDY SIĘ WPROWADZAMY!
Człowiek, który domu nie budował ma sielankową wizję jego powstawania zaczerpniętą z programów “Extreme makeover, home edition”. Przychodzi banda śmiałków w ogrodniczkach, pracujących dniami i nocami. Wszyscy są nadzwyczaj kompetentni, radośni, a po trzech dniach krzyczymy “move that buss”. Cóż… W prawdziwym życiu jest to ciut bardziej skomplikowane, z dużą szczyptą (jak nie worem) wszelkich praw Murphy’ego.
Co może pójść nie tak ?
Nie, nie będę narzekać, bo już nawet mnie to nudzi. Na chwilę obecną osiągnęłam nowy stan budowlany, “murphus pospolitus”. Ja JUŻ wychodzę z założenia, że pewnie coś się skomplikuje, przedłuży, zepsuje, zawali. I światełko w tunelu… to reflektory nadjeżdżającego pociągu. Bo nawet jeśli wydaje ci się, że jesteś na coś przygotowany, jeśli zbadałeś każdy fakt, to.. pojawi się pięć nowych, z którymi walczyć się nie da. Na przykład Urząd Miejski. Próbowaliście z nim walczyć? Ha ha ha. Zabawne… Może na przykład nie podłączyć ci gazu, albo wody.. bo Pani z urzędu przytyła kilogram i miała zły humor lub okres. Lub wykonawca pomyli się o (baga-kurde-tela) kilkadziesiąt tysięcy na elewacji. Takie tam, kieszonkowe. Każdy nosi przy sobie. I ogólnie ma. Ba!
A wykończeniówka… Tu brak słów na opis. Od projektu, który przyjmie wszystko, póki jest na komputerze, zaś gorzej kiedy trzeba go wykonać, przez złe podłączenia, za małą ilość płytek, brak kontaktów w odpowiednich miejscach, za blisko zamontowane kaloryfery, żeby zrobić deski, które się ma w projekcie po niedorzeczne terminy oczekiwania na wszystko. A i to powyżej wymienione to tylko kropelka w oceanie potencjalnych niepowodzeń budowlanych.
Do tego finanse… Ehhh. Jeśli ciocia brata stryjka mówi, że “one się pobudowali za 100 tysięcy, i po co to mieszania kupowali, jak za tyle to dom można postawić”, nie słuchaj! Zapamiętaj moje słowa. Ciocia szwagra pomyliła się o jedno zero. Ale w tym wyjątkowym wypadku zero, to nie jest nic! To jest Twoja krwawica i nieprzespane noce. Jeśli myślisz, że budowa domu kosztuje ‘ileśtam’ przemnóż to przez 10.. albo od razu 100. Naprawdę nie wiem po co ludzie sprzedają innym takie brednie, że dom to prawie jak za darmo, że za cenę mieszkanka, bo to jest bzdura! No chyba, że mówimy o szałasie 100 km. od najbliższego miasta. W każdym inny wypadku, przez jakiś czas będziesz jeść suchary. Albo tynk, o ile masz już położony.
Budowa domu – komentarze
Poprosiłam o komentarz kilka zaprzyjaźnionych mam które w ostatnim czasie budowały domy lub je remontowały. Bawcie się dobrze!:
Agnieszka “KOSZMAR MINIONEGO LATA! Ten tytuł idealnie wskazuje na to, co przeżyliśmy z moim mężem wykańczając dom i przy okazji też siebie. Ogólnie zacznę od tego, że chcieliśmy wszystko po znajomości, a przy okazji rozumie się też, że taniej. Podsumowując później koszty, wyszło tyle samo gdybyśmy wzięli profesjonalną ekipę do wykańczania wnętrz, a czasowo wyszło cztery razy dłużej. Dla porównania sąsiedzi kupując taki sam segment z ekipą, ukończyli dom w 2 miesiące, my się guzdraliśmy od marca do listopada! Pierwsze podejście i pierwsza porażka – szpachlowanie ścian. Wzięliśmy takiego wujka jednego. Obiecywał złote góry, że zrobi wszystko w miesiąc. Pracował od marca, aż do lipca. A na koniec powiedział sumę większą niż była umówiona, bo cytuję ‘dwa samochody macie, a mi żałujecie…?’
Jeszcze jedną z większych porażek jaką mogę wymienić to łazienka. Nie cierpię płytek, gresu, jest u mnie tam gdzie ma być po prostu. Więc zachciało mi się cegiełki. Fachowiec przyjechał, zrobił, i zajechał do mieszkania po kasę. A ja głupia mu ją ot tak po prostu dałam. Gdy zajechaliśmy na budowę, to co zobaczyliśmy przechodziło ludzkie pojęcie. Cała cegiełka była zafugowana na prosto! Bez wgłębień! Ba! Fuga nawet nałaziła na cegiełkę i oblepiała ją dookoła odstając. My dobrzy ludzie, zamiast porozmawiać z owym panem, który się ulotnił, by naprawić szkodę, to co? Przez całe dwa miesiące ja i mąż, próbowaliśmy wszystkim. Dosłownie wszystkim. Od szpachelki po wiertarkę, kończąc na młocie pneumatycznym (!) pozbywaliśmy się tej fugi. Później sama ją zafugowałam, woreczkiem.
Napełniłam fugi do woreczka i delikatnie w szczeliny ją wciskałam. Układając cegiełkę w kuchni już zdaliśmy się sami na siebie. Podsumowując, najgorszym wrogom nie radzę robić nic ‘po znajomości i taniości’, oraz nigdy nie płacić bez zobaczenia skończonej pracy, nie ważne, czy to będzie znajomy, czy profesjonalista. Najlepiej zawczasu spisać umowę, a w niej wyjaśnić czego oczekujemy, co i jak ma być wykończone i w jakim terminie.”
Joanna Jaskółka matkatylkojedna.pl
“Jednym z takich naszych największych błędów remontowych było zabranie się za to bez wcześniej przygotowanego planu. Oczywiście, zawsze jest tak, że plany mogą się zmienić, ale my wparowaliśmy do tego starego domu taranem i zaczęliśmy zmieniać wszystko bez głębszego pomyślunku i przygotowania, sugerując się przy tym nadmiernie nadgorliwymi radami rodziny. To nie było mądre, bo teraz widzę, że wybrane rok temu kafelki w kuchni niekoniecznie będą pasowały do kuchennych mebli. Inną sprawą są moje marzenia – wymarzyłam sobie piękny podcień i trzymałam się tej wizji do końca. Nawet wtedy, gdy okazało się, że podcień może być jedynie od strony kuchni… W efekcie mam niemożliwie ciemną kuchnię, której okna znajdują się pod ciemnym podcieniem.
Marzenie tak bardzo urosło w mojej głowie, że nie umiałam z niego zrezygnować Pieniądze – choćbyście sobie wyliczyli z dokładnością do ostatniego grosza koszty remontu, zawsze wyjdzie drożej. Zawsze. Nie ważne, co mówi majster, nie ważne, ile dana rzecz kosztuje w sklepie – albo ceny wzrosną, albo majster się pomyli, a ostatecznie i tak wyjdzie po drodze masa szczegółów i niespodziewanych zdarzeń, które twój portfel będzie musiał udźwignąć. Warto mieć zapas. Spory zapas. Plus na koniec, jeśli chodzi o ceny – wszystko, wszystko trzeba dwadzieścia razy, jeśli nie więcej, sprawdzać.
Marzyłam o dużych oknach, ale sporo osób mi mówiło, że te są tak drogie, że nie będzie mnie na nie stać. Kupiłam więc mniejsze, ale potem, kiedy powstała potrzeba [wyszła nieoczekiwanie :P] remontu również strychu i dobudowę werandy, zaczęłam szukać i okazało się, że te większe okna wcale nie są dużo droższe od mniejszych. Słowem – szkoda, że nie sprawdziłam sobie cen sama wcześniej, a uległam pogłoskom. Sprawdzać też trzeba samych majstrów i pracowników. Na początku ufałam bezgranicznie, a potem załamywałam ręce, bo jeśli ja czegoś nie przypilnuję, nikt tego za mnie nie zrobi, a co więcej nie zwróci uwagi na wylaną farbą na niedawno położonych nowych kafelkach w łazience…”
Maria Górecka, mamygadżety.pl
“W projekcie naszej łazienki był prysznic, który nie ma drzwi ani brodzika, jest to po prostu natrysk, który od pozostałej części pomieszczenia oddzielony jest ścianą. Żeby taki prysznic działał, to wylewka pod nim musi mieć odpowiedni spadek oraz odpływ, dzięki czemu woda lejąca się z góry nie rozlewa się na łazienkę, tylko ładnie spływa we wskazane miejsce. Plan był dobry, ale wykonawca niestety nie do końca rozumiał po co nam w łazience krzywa podłoga i postanowił ją wyrównać. Używanie prysznica kończyło się oczywiście zalewaniem calutkiej łazienki. Na szczęście udało się to naprawić bez skuwania kafli i wylewki.”
Katarzyna Michalis, architekt (mój :))
“Piętnaście lat temu dom budowali moi rodzice, w czym też brałam udział jako obserwator i doradca ;). Był to czas bardzo radosny (nowy dom), ale i bardzo intensywny, bo wprowadziliśmy się niecałe półtora roku po wykopaniu fundamentów do skończonego domu. Przez te półtora roku przez budowę przetoczyło się wiele budowlańców i panów od wykończenia, którzy na każdym kroku udowadniali jakimi są fachowcami w swoim zawodzie. Najlepsi okazali się hydraulicy. Woda z wanny po pierwszym użyciu ściekała całą noc, zapytani o to powiedzieli, że to problem małych spadków. Dopiero przyciśnięci naszymi naleganiami sprawdzili wszystko i okazało się, że zapomnieli wyjąć szmatki, którą zatykali otwór odpływu wody.
Krzywo ułożony klinkier na jednej ścianie zasłoniliśmy wysokim krzakiem. Stolarze, którzy robili schody, po ułożeniu stopnic rozłożyli tralki na każdym stopniu, żeby je zamontować jako balustradę. Niestety pan się potkną na samej górze schodów i potrącone przez niego tralki stoczyły się na sam dół kalecząc wszystkie drewniane stopnice- schody były praktycznie nie do poprawienia. Całą sytuację na szczęście widziała moja mama, która nie pozwoliła zrzucić tego na dzieci, co próbował zrobić stolarz. Gładzie na ścianach po pomalowaniu ścian i włączenie oświetlenia okazały się falować- mieliśmy perspektywę robienia wszystkiego od początku w skończonym wnętrzu. Na szczęście było też dużo dobrze zrobionych rzeczy, wymagało to jednak ciągłej obecności na budowie, mój tata prawie tam mieszkał, mimo to bez kilku wpadek się nie obyło .”
Jolanta W. malaszafa.pl
“Robiliśmy dziurę w ścianie na całej wysokości (przejście między kuchnią a salonem) . Facet, który ją robił trafił na kable. Stwierdził, że je najzwyczajniej w świecie utnie. Rzucił gładź, wykończył i ok. Nic oczywiście nie wspomniał nam o kablach… Przyjeżdżam wieczorem wymierzyć kilka rzeczy w kuchni, chce zapalić światło a tam nic. Podłączam wiertarkę do kontaktu dalej nic. Nie ma prądu. Godzina 23. Wzywam zaprzyjaźnionego elektryka i się okazuje, że ten co robił dziurę poprzecinał kable doprowadzające prąd do kuchni i nie ma teraz w niej prądu! Robiliśmy to nocą z wiertarą i kłuciem pół ściany. Ku uciesze bloku… Na kolejny dzień przyjeżdżali na 7 z kuchnią z Warszawy i sprzętem… Facet od dziury w ścianie odebrał raz telefon mówiąc , że to ja zaznaczyłam gdzie ta dziura ma być więc tą dziurę tam zrobił…”
Stawianie domu to ogromne wyzwanie, a wiedzą tylko Ci co sami to przeszli :-) Ale to też wielka przyjemność- przynajmniej dla mnie. My jesteśmy na etapie surowym zamkniętym, przed nami tynki, za Tobą Marleno już dużo dużo więcej, więc wiesz o wiele więcej od nas, ale przyznaj : mimo niedospania, zasapania, jęzora na brodzie masz wielką satysfakcję, ogromną radość że Tworzycie coś swojego, dla siebie i swoich dzieci. Ja gdyby nie zimno mogłabym spać i na tym gołym zimnym chudziaku, ale rozsądek mówi, że to niedorzeczny pomysł :-) Obecność inwestora na budowie jest konieczna, bo nikt lepiej niż my nie dopilnujemy roboty fachowców. Wczoraj wydarzyła się przygoda budowlana ta mniej przyjemna: idziemy do przedszkola z Marysią, dzwoni telefon: odbieram , Pan z elektrowni mówi, że przyjechał podłączyć prąd trójfazowy, ale jest nic nie przygotowane, ja na to jak to nie jest przygotowane, jak jest. Po dłuższej rozmowie doszliśmy do porozumienia: Pan pojechał nie na naszą działkę… hahaha W danym momencie nie było mi do śmiechu. Mimo to oczy mi się śmieją na samą myśl wiosny, lata, jesieni i zimy na naszej ziemi, w naszym domu, na pewno tak samo masz Ty Marleno, prawda?
Monia, nie chcę Cię rozczarować, ale już nie mam żadnych wizji sielanki.. Chwilowo jestem w strefie załamania i negacji.
Ale na etapie stanu surowego jeszcze byłam optymistycznie nastawiona. Spokojnie, przejdzie Ci ;) hehe ;)
Aż się zaśmiałam :-) Mimo wszystko jestem dobrej myśli, bo założenia mam minimalistyczne: zrobiona kuchnia, podłogi, łazienki i można mieszkać, więc mam wizję mieszkania w gołych ścianach. Termin przeprowadzki koniec lata 2015 :-D Wierzę że damy radę i Wy , Ty też dasz radę, zobaczysz minie tak szybko że nie zauważysz kiedy :-) Jedno jest pewne : macie dużo bliżej niż my , tego się trzymajcie, z każdą robotą jest bliżej, aż nastanie dzień gdy będziecie budzić się w nowym domku. Tak na marginesie KOCHAM ten stan budowlany, pytam się co będzie gdy ten etap życia się zakończy… ale już mam plany na przyszłość, więc na pewno będzie DOBRZE – NAJLEPIEJ :-) :-) Przesyłam pozdrowienia i życzę dużo dobrych myśli :-)
WYKOŃCZENIÓWKA WYKAŃCZA!! To najbardziej trafne powiedzenie budowlane jakie znam :))
Przeszłam to samo i na pocieszenie mogę powiedzieć Wam jedno: jak już się wprowadzicie (nieważne kiedy ;)) przez pierwszych parę miesięcy zapomnicie o wszystkim co było i się będziecie cieszyć :)
(….) a po kolejnych paru zacznie się od nowa: zawsze będzie jeszcze coś do zrobienia, odmalowania, odnowienia czyli tak zwana “studnia bez dna” :)))))
http://www.domekkanadyjski.pl
TO JEST NASZ DOM:) Początki budowy: lipiec 2014-koniec=wprowadzenie się grudzień 2014, więc nie jest źle :) ”Przygody” na budowie, w sumie nie bylo poważniejszych.. Długo zeszlo nam z geodeta przed rozpoczęciem budowy (4m-ce!?), na szczęście przyłącza, które były do wykonania w naszym zakresie udało się sprawnie i szybko zrealizować :-) Koszta opisane na naszym blogu budowlanyn (tak jak praktycznie każdy dzień budowy+zdj.). DOMEK w technologii SZKIELETOWEJ DREWNIANEJ, my sobie chwalimy :)
http://www.domekkanadyjski.pl
W poprzednim poście ‘ucielo’ adres str.
Pozdrawiam. Paulina, mama 3letniej Niny :)
Święte słowa! Też budujemy dom i kolejny raz przekładamy założony termin przeprowadzki. Kasy wiecznie brakuje – kredyt i tak już za duży – no i czas…. Mam to szczęście, że Mąż sam kładzie płytki, ale ile można położyć popołudniami po powrocie z pracy? No i zawsze, ale to zawsze płaćcie dopiero po odbiorze, albo wykonanej usłudze. Ja byłam zbyt ufna i raz kasa przepadła ;/
Marlena powodzenia – niech moc będzie z Wami ;)
nic dodac nic ujac… Mieszkam w nowym domu od 3 miesiecy… Nareszcie!!! Ale jest tak jak opisujesz!!! Kopiac fundamenty bylismy przygotowani na jakas tam kwote ( juz przez nas zawyzana na wszelki wypadek ), ale jak sie sama domyslasz calosc kosztowala duzo duzo wiecej!!!! Troche to trwalo. Po drodze kilka wtop ( krzywe tynki w sypialni, w jednej z sypialni kontakt do zapalania swiatla po zlej stronie drzwi, plytki w jednej z lazienek porysowane przez panow specjalostow, drzwi ktore mialy byc w sierpniu zamontowali w pazdzierniku i wykanczali listwy jak juz mieszkalam, ..). Tak mozna wymieniac i wymieniac. Ale na szczescie mieszkanie u siebie, w swoim domku. Takim jak sobie wymarzylas wynagradza te wszystkie batalie po drodze :) Trzymaj sie! Dacie rade :)
Oj święta prawda…chyba przez ten etap negacji przechodzić musi każdy szczesliwy inwestor…mój tato niestety pośrednio tą masę stresów przypłacił zawalem..także warto odpowiednio wentylować gromadzący się w człowieku stres. Największe wtopy z budowy…po pracy rodzice przyjeżdżają śledzić postepy wbudowie, już na pierwszy rzut oka widzą że stawiana sciana chyba nie jest na swoim miejscu, oczywiście murarz zaprzecza. Gdy w ruch poszła miarka i dowodzi ot metrowej pomylki ( przecież nie będziemy się kłócić o takie drobiazgi) to murarz tlumaczy, ze faktycznie napial sznurek, złapał poziom i zauwazyl ze zla odległość ale uznał że tak jest nawet lepiej niż w projekcie..ech ta nagla wena projektowa. Kolejny magik to hydraulik..hdy po uruchomieniu toalety okazało się że coś niemiłosiernie śmierdzi to oczywiscie od razu winna byla dla wentylacja…ske po serwisie sprawnej wentylacji temat powrócili…okazało się że hydraulik nie popaczył ruru splywowej z kibelka z pozostałą instalacją…cóż trzeba bylo kafle kluc. Potem kilogram cięższa urzędniczka nie chciala dać pozwolenia bo rodzice zamiast odprowadzać deszczówkę na drogę. ( i ją pozmywać) zrobili drenaż…echlrpiej zrobić gorsze rozwiązanie i niszczyć drogę i zarwać sobie plot
Święęte słowa! Remontowaliśmy dwa lata temu bardzo stary dom… wymyśliłam sobie zrobić pokój dziecięcy ze spiżarni poprzednich właścicieli i wszystko byłoby ok, gdyby nie to, ze spizarnia była ciemna, więc wypadałoby okno wstawić… przy wyburzaniu ‘dziury’ na okno… zawaliło się pół ściany zewnętrznej ! W łazience była piękna pół-okrągła podsufitka, wydawało się , ze wystarczy wzmocnić i będzie świetny element dekoracyjny, gdyby nie fakt, ze przy pierwszej próbie wzmocnienia …zawaliła się :D nie da się też pominąć faktu, ze okno w sypialni mogę jedynie uchylić bo postawiona ścianka działowa blokuje je przy 3/4 mozliwosci otwarcia :D także dodaj zero, kilka miesięcy do planowanego zakończenia prac i duuuuzo cierpliwosci ;) a jak juz wszystko się skończy to wyjdź z dziecmi na ogród i pysznej kawy na tarasie życzę ;)
Remont generalny mieszkania to już nie lada wyzwanie, a co dopiero domu. U nas fachowiec spierniczył cyklinowanie podłogi, ale umowa na słowo więc kasa w błoto poszła. Kolejny fachowiec pierniczył drzwi, zamiast odnowić stare drewniane drzwi to je zniszczył! Kolejna była zabudowa w łazience, jak ją zobaczyłam to siedziałam i płakałam. Powiedzenie że pierwszy dom buduje się dla wrogów ma w sobie ziarno prawdy. Życzę wytrwałości dla wszystkich budujących, remontujących i wykańczających, bo można czasem i siebie wykończyć :P
W porównaniu z tym co opisujesz chyba nasza budowa to była sielanka, może dlatego że byłam w ciąży i nie chciałam się denerwować. Codziennie powtarzałam fachowcom,że kobiety w ciąży nie można denerwować, bo…… Od wkopania łopaty do zamieszkania upłynął niecały rok. Braliśmy firmy sprawdzone przy budowie domu kolegi-pedanta, może nie tanie ale rzetelne. Z każdą mieliśmy podpisane umowy z określoną datą kiedy mają stawić się na budowie. Tylko pan od posadzek przeciągnął nas 2 tygodnie. Nikt nie pytał, kiedy się wprowadzamy, bo budowa zmieniła się szybko w dom ale pytali, czemu nie mamy wszystkich mebli nowych “bo ja to bym chciała mieć wszystko nowe w nowym domu” mówiła koleżanka. Też bym chciała ale pod koniec trzeba było dokonywać wyborów- elewacja czy nowe meble, nowe meble czy polbruki aby nie brodzić w błocie itd.
życzę sukcesów, mało stresujących sytuacji i szybkiego zamieszkania w nowym domku.
Może nie budowałam domu, ale robiłam generalny remont w mieszkaniu w przedwojennej kamienicy. Metraż czasami może i większy niż nie jeden dom. A że był to pustostan od lat 60 to można sobie wyobrazić co tam się działo. Nie pierwszy remont. Jednak nauczona doświadczeniem po podobnej pracy z pierwszym mieszkaniem – podeszłam do tematu inaczej. Pierwsze mieszkanie remontowałam w stylu “po znajomości” i wiem, że nigdy więcej. Skoro i tak zawsze koszt wyższy to postanowiłam zlecić nadzór nad pracami osobie, która na temacie się zna i pilnuje ekipy gdy mnie nie było. Ekipa weszła do pracy w połowie marca, a na początku czerwca już tam mieszkaliśmy. Pierwsze mieszkanie remontowałam rok a i tak sprzedałam w stanie niedokończonego remontu. Szkoda nerwów. Teraz wiem, że lepiej odpuścić droższe płytki czy meble do kuchni, czy zostawić urządzanie pokoju/ogrodu na potem itp, a dać kasę architektowi, który przypilnuje interesu.
życzę powodzenia
My mieszkamy w nowym domu od 2 miesiecy.Szczesliwie udalo sie zakonczyc budowe od a do z w 15 miesiecy.Ale ile nas to kosztowalo nerw i lez to szkoda gadac…nic nie szlo wg “planu”,kompletnie nic! Najgorsze bylo osuszanie murow i posadzki…ciagle nie te parametry…a w drodze kolejne dziecko.Oczywiscie wujkow dobra rada bylo mnostwo,ale na szczescie bylismy oporni na te” rewelacje”.A i tak przeciez wydalismy na pewno mniej niz za mieszkanie w bloku;-)Powodzenia!
Nie załamuj mnie, proszę :(
Przed nami właśnie rozpościera się wizja kupienia i wykończenia naszego domu. Nie cierpię mieszkać w mieszkaniu, a co gorsza wynajmowanym. Ale szczerze mówiąc z każdym dniem zaraz obok entuzjazmu, czuję coraz większy niepokój i nie wiem jak z dwójką małych dzieci przez to przebrnę :/
Podobno pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla przyjaciela i trzeci dla siebie :)
My się budowaliśmy systemem gospodarczym, w sumie to jeszcze nie wszystko jest dokończone, ale już mieszkamy.
Zgadzam się z Twoim komentarzem do Moniki, ja też na etapie stanu surowego byłam bardzo Happy, gorzej było gdy zaczęło się wykańczanie. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu, zaczęło się wykańczanie nas i naszego konta :P
Zamówiliśmy schody, młody stolarz przyjechał wymierzył i było wszystko ok, dopóki nie zaczął montażu. Źle wymierzył i schody wychodziły za ścianę, dosłownie wchodziły do salonu, do tego niechlujnie pomalowane (chciałam mieć schody białe), brzydkie zakończenia. Klnęłam strasznie, wyłam, bo skończyła się “moja wizja” a tłumaczenie było takie ” za kilka m-cy Pani nie będzie tego zauważać”. Zrobiłam błąd, bo wpłaciłam całość. Miał dokończyć i już niestety nie odbierał telefonu. Człowiek uczy się na błędach….
Kolejna rzecz, drzwi wejściowe. Zamówiliśmy piękne białe drogie (jak dla nas ) drzwi. Nie mogliśmy być podczas montażu, była moja mama, podpisała się pod zakończeniem. Ja przyjeżdżam z pracy i co widzę, uszkodzenia na drzwiach, belka od ościeżnicy kremowa. Myślę, sobie spokojnie, ten Pan był taki miły jak kupowałam drzwi (przelew za całość dokonałam przed montażem) to jakoś to załatwimy i co, Pan już był miły. Montaż został podpisany i oni dziury w drzwiach nie zrobili, kolor belki nie wchodzi na gwarancje i etc. Pan już nie odbiera od nas telefonów…
Kolejna sprawa branie po znajomości, z naszych doświadczeń wychodzi drożej i dłużej. Lepiej samemu poszukać sobie fachowców. Przynajmniej nie ma się problemów potem z przyjaciółmi, którzy tak zachwalali daną ekipę :)
Urządzanie tutaj to już dopiero nerw człowieka łapie, gdy ciągle musi się tłumaczyć, z białych mebli, z ilości kafelek na ścianie w łazience, z białych schodów, z białych drzwi i etc :P
Ale mi elaborat wyszedł, ale mogłam bym tak godzinami :)
Życzę powodzenia w dalszej przygodzie pod tyt. ” BUDOWA” :)
aaa jeszcze zapomniałam, wcale nie jest fajnie wprowadzić się do nie wykończonego domu. Na początku jest fajnie, ale potem wszystko wkurza to co nie dokończone :P
i jeszcze nie słuchajcie tego co mówią inni odnośnie kafli, farb i etc. słuchajcie swojego serca, to Wy macie się dobrze czuć w swoim domu nie inni :)
Po raz kolejny okazuje się, że ja żyję w zupełnie innych stanach świadomości niż reszta komentujących.
Do nowego domu wprowadziliśmy się ponad 5 lat temu. Dom budowaliśmy dokładnie rok i 3 miesiące, przy czym dla uczciwości dodam, że w momencie przeprowadzki dom nie był wykończony w 100 procentach.
Wszystkie problemy o których piszecie, są raczej oczywiste. To, że terminy są najczęściej bardzo umowne, to, że pieniędzy jest zawsze za mało, a i po drodze okazuje się, że nasze pomysły, genialne przecież, okazują się nierealne, zbyt kosztowne, niepraktyczne.
U nas najkrótszym i najbanalniejszym w swej prostocie etapem był etap dokumentów i pozwoleń. Zajęło nam to około 2 miesięcy. Ale my byliśmy do tego bardzo dobrze przygotowani, ja sobie wszystko posprawdzałam wcześniej i nic mnie nie zaskoczyło (w ramach ciekawostki dodam, że budowaliśmy się w tzw otulinie parku krajobrazowego, pojawiły się więc dość nietypowe wymagania).
Generalnie okres budowy wspominam dobrze, nie było euforii, tylko spokojna realizacja kolejnych etapów budowy. Oczywiście pieniędzy brakło, brakujące wykończenia robiliśmy już po przeprowadzce. A przeprowadzić musieliśmy się w ciągu dosłownie 6 tygodni, wypowiedziano nam bowiem umowę najmu. 6 tygodni miała ekipa wykończeniowa na zrobienie gładzi, podłóg, wykończenie łazienek, kuchni itd.
Budowa domu…mam czasem wrażenie, że to jest takie neverending story. Żeby było jeszcze śmieszniej to nie chodzi o mój dom, tylko teściów. My mieliśmy wybór żeby przenieść się na podmiejską wioskę i mieć wszędzie dalej, albo zostać w starym domu w mieście (na szczęście dom w bardzo dobrym stanie). Zostało na tym, że teściowie się przenoszą.
Zaczęło się…w maju 2011! Fundamenty, ściany i pierwszy STOP! W lipcu powódź i odkopane do ocieplania fundamenty zamieniają się w małą fosę. No cóż. Kiedy już łaskawie przestaje padać, wypożyczamy pompę od ochotniczej straży pożarnej i pompujemy, pompujemy i pompujemy…Z ocieplania fundamentów nici, przynajmniej na kilka tygodni, żeby porządnie wyschły. Wznoszenie ścian też się spowolniło przez lipcowe deszcze. W listopadzie ekipa kończy swoją robotę, bo pogoda na szczęście do tego czasu dopisała. Dom surowy zamknięty. Nadchodzi zima, długa zima. Dom się sezonuje. Do przodu można ruszyć dopiero w kwietniu 2012. Zamawiamy okna, trzeba czekać. Pojawiają się na koniec maja. Tu następuje przyspieszenie, na szczęście. Instalacja gazowa i wodna została pociągnięta wcześniej, teraz czas na elektryków i ekipę od c.o. a na koniec tynki maszynowe. W międzyczasie teściu się pochorował i budowa staje na dobrych kilka miesięcy. W zasadzie rok 2013 jest hmmm…..mało produktywny. Na szczęście zeszły rok przebiegał tylko na wymianach ekip wykończających dom. Niestety każda ekipa pracuje dłużej niż zakładała :/ Przy zabudowie kominka okazuje się, że jest źle podłączony i trzeba poprawiać. Leci czas i pieniądze. Szyby w 3 oknach pękają, reklamacja. Przyjęta po 3(!) miesiącach. Czekamy na wymianę szyb. W ten sposób dochodzimy do lutego 2015 :) Końcówka malowania ścian, drzwi wewnętrzne mają przyjechać za 3 tygodnie, montaż kuchni i…przeprowadzka.
4 lata!! Wydawania pieniędzy (więcej niż zakładano), nerwów, podejmowania niezliczonej ilości decyzji “na lata”, wizyt w urzędach, zakładach energetycznych, czekania na decyzje wszelkiej maści, użerania się z majstrami, poprawiania po partaczach.
Jak teściowie się przeprowadzą to wpisze ten dzień do kalendarza i będę obchodzić jak urodziny. Heh…no wiecie :D czeka mnie jeszcze remont “starego” domu. Głowa mnie boli na samą myśl, jednak kiedy wizualizuje obie ten duży ogród, sypialnię z wielkim łóżkiem, moją piękną kuchnię to znajduję w sobie siłę na ten kolejny rok :)
Powodzenia wam życzę :)
Ojej! Wszystko przed Nami, jesteśmy na etapie opracowywania projektu :) Zapowiada się ciekawie ;)
Mieszkam 5 miesięcy w nowym domu. Oczywiście nie wszystko dopięte na ostatni guzik. Tyle by mieszkać. Budowa trwała 5 lat bo bez kredytu. Ale raj na ziemi bo swoje. W każdym miesiącu coś się kupi, zrobi nowego ale i tak końca nie widać
My nie budowaliśmy domu, ale remontujemy i przerabiamy ten, który kupił mój mąż w czasach kawalerskich (prawie 300 m kw). Teraz cały czas twierdzi, że był głupi, bo mógł budować od podstaw – i wprowadzić się na gotowe. Jasne, że te wszystkie pozwolenia itd. zajmują, ale podczas kapitalnych remontów też są one potrzebne. Przeróbki to masakra, wielka masakra. Mieszkamy w tym domu, z małym dzieckiem, drugie w brzuchu (niedługo z niego wyskoczy). Na co dzień rozpierducha, wiercenie, borowanie, wyburzanie ścian… Pyłu i syfu co nie miara. Mam już dość. Jak urodzi się Junior, to na kilka miesięcy odpuszczamy – w wakacje kontynuacja. Po prostu jak o tym myślę, to marzę, żeby mieszkać w bloku, gdzie nie muszę się martwić, ze dach mi cieknie i jego remont to min 30 tysi, a elewację też trzeba zrobić i to też z 20 tys będzie kosztować. I tak w kółko. Zrobisz jedno, za kilka lat okazuje się, że trzeba znowu coś zrobić – ogrodzenie, utwardzić podwórko, nasadzenia w ogrodzie, piec wymienić. Niestety dom i teren wokół, to worek bez dna.
Cudownie, ze ten tekst wstawiłaś właśnie dziś! Był mi bardzo potrzebny! My dom wybudowaliśmy i wykończyliśmy w miarę szybko, fundamenty listopad 2013, budowa do czerwca 2014, potem instalacje, tynki, wylewki i właśnie jesteśmy na finiszu… ale… dziś, właśnie dziś “Pani od wody” miała lepszy dzień gdyż przyłącze wody załatwiamy od października 2013!!! Zapłaciliśmy już za to krocie.. nie żartuje a dziś kazano nam dopłacić kolejną spora sumę za sprawdzenie na własny koszt zdatności wody:(… ale jest światełko w tunelu, woda po 16 miesiącach prac, projektów, walk i czego tam jeszcze popłynie w naszych rurach już we wtorek… prawdopodobnie :) Więc łazienki które są już prawie gotowe, będą mogły być gotowe! Ale na tym historii dnia dzisiejszego nie koniec, dziś przyszli “Panowie od drzwi” którzy byli u nas na pomiarach jedynie trzy razy, tak dla pewności i co? Drzwi są super, ale ościeżnice są mniejsze niż dziury na nie i na całym piętrze (jedynie 7 par drzwi) trzeba nadmurować i pomalować wszystko od nowa… ale co to dla nas… to już chyba ten etap że nie mam siły się denerwować… za to kominek mamy cudny! :D
kupilismy dom w październiku 2014 roku . Dom do remontu ! Klucze dostaliśmy w grudniu , prace trwały do sierpnia 2015 .
Zakup i remont domu wydaje sie prosty , kasa – fachowcy – przeorowadzka . Niestety tak kolorowo nie było . Dom został przez nas przebudowany w środku , wyburzanie ścian itd . Oczywiście w trakcie wychodziło milion rzeczy nie planowanych .
Dobrze ze mieliśmy doświadczenie , bo 5 lat temu kupiliśmy mieszkanie i tez do remontu . To dało nam obraz jak moze być . Dlatego przy wyborze czy to płytek podłóg i innych sprawdzałam wszystko ! Przywoziłam wzór do domu , wylewałam wode , brudzilam i ścierałem a wszystko po to by potem nie narzekać ze trzeba płytki do sucha wycierać bo zostają ślady po myciu . I powiem ze nawet to wszystko sie udało . Choć brakuje kontaktów , bo przecież nie pomyslałam ze zechce cos kiedyś postawić pod schodami . Pan od drzwi, u Majki w pokoju zrobił skrzydło które otwiera sie w zła stronę co powoduje ze w korytarzu nie zostanie zabudowana szafa na kurtki !
Jest tak jak piszesz ze trzeba mega dużo pokładów cierpliwości i wiecej pieniędzy niz zaplanowane .
Mieszkamy od sierpnia , wreszcie odpoczelismy od tej gonitwy ;) na wiosnę podjazd , elewacja i taras .., także od nowa
W 2011 r rozpoczęslismy budowę domu, 290 metrów. Młoda miała wtedy 1,5roku,
swieżo po przeprowadzce z KRK pod W-wę, świeżo po zmianie pracy, w trakcie pierwszego roku przedszkola ( od 2rż). Dom ,,budowałam” nadzorowała, załatwiałam, zamawiałam, woziłam,wymieniałam – sama, z dzieciem na ręku po pracy, miedzy pracą, miedzy lekarzem z chorującym 2 latkiem. Mąż – za granica, badz poswiecony pracy zawodowej ktora to dawła fundusze na budowę. Jego rola ograniczała się do przelewów badz wypłat w bankomacie. Bywało ze 2-3 mies nie było go na budowie.
Koparka wjechała 13 wrzesnia 2011, wprowadzilismy sie 21 wrzesnia 2012.
Jaki dom ? jak pisałam 290m, moze nie willa za 4 miliony, ale za połowę.
Przez całą budowę – nie miałam zadnych ,,jaj”, nikt nas nie oszukał, nikt nas nie okradł, wszelkie wyliczenia były zgodne z zakładanymi, jesli cokolwiek sie miało zmienic ,,fachowiec” w trakcie tłumaczy – dlaczego, ile, kiedy i po co. Jezdzilam po 3 razy dziennie na budowe, przed praca, w czasie i po pracy z dzieckiem.
Efekt ?
sa pewne niedociagniecią, niewidoczne dla odwiedzajacych, wiem ja i mąż.
podoba mi sie, na tyle na ile było nas stac – uważam ze pięknie ( styl po czesci skandynawski).
Porazka ?
tylko taka ze zbyt wczesnie połozone deski, lekko połodkowane – po pol roku zeszlifowane nie ma sladu ( podłoga olejowana – wiec zadna to filozofia).
Koszty ?
> ok 5- max 10 % dokładnie się już nie doliczyłam
Da sie ?
Da.
Aga masz dużo racji. Szczególnie w tym, że większość ludzi mając od ręki 2 miliony na dom, uporałaby się z budową znacznie szybciej/sprawniej ;)
Nie rozumiem czy chciałaś mnie obrazić ? czy może miało być śmiesznie ?
Tak jak większość ma kredyt – kasa nie ma tu nic do rzeczy, nie brałam najdroższych fachowców, materiały – tak z górnej półki, szczególnie te na lata. Każdy spory wydatek analizowałam, głównie z projektanta.
Niezbyt trafiony komentarz, jesli dobrze pamietam zakładałas ze na swieta sie wprowadzisz, wiec zapewne dysponujesz odpowienia kwota – skoro zakladałas taki plan.
Udowadniam Ci, że nie każdy musi przejść przez piekiełko, szczęście i podejście do sprawy sprawy maja spore znaczenie.
Chętnie dałabym Ci te 2 mln, moją sytuację i postawiła na starcie – masz rok, wybuduj, wykończ.Jak się uda – jest Twój, jak nie – oddajesz podwójnie.
Nie obrażaj.
Aga, broń boże nie chciałam Cię urazić. Zakładam, że mieszkasz może w innym regionie niż ja, ale tu większość ludzi buduje się za 300-500 tys ;). Ja już robię to za większą kwotę ale do 2 mln mi daleko. Więc chciałam tylko zaznaczyć, że mając 2 mln. uporałabym się z budową do grudnia, śmiało. Myślę, że 80% problemów wynika właśnie z braku finansów i chęci zaoszczędzenia.
Tak, mieszkam w innym regionie. U nas za 300 tys kupisz ..byle jaką ” działkę, taką właśnie jak moja.
Na droższa nie było nas stać. Wszelkie materiały są sporo droższe niż w innych regionach PL, o fachurze nie wspomnę. Czy moj dom robi wrażenie? nie wiem, nam sie podoba, masie ludności :-) również, sa tacy dla ktorych jest zwykły, najzwyklejszy. Musiałabyś ocenić sama.
Myślisz ze nie chaialabym wykończyć go za połowe ? no pewnie że chciałam, ale nie da się – nie tu, nie wtych warunach, nie w mojej sytuacji. Dla mnie poza ceną, wazna była solidność, firmy z polecenia, czesto przepłacałam za to by nie mieć tego co np: opisujecie.
Zaraz powiesz, ,,bo stać Cię było na przepłącanie ” – ano nie stać, stąd kredy. Wyliczając za i przwciw, robiąc rachunek tego co się opłaca, przepłaca, jakie są korzyści – rózne decyzje podejmowałam.
Do sedna – miałam to szczęście że trafiłam na uczciwych ludzi, różne ekipy, uczciwe i terminowe, solidne ? wg mnie tak mimo drobnych niedociągnięć. Wyszłam z założenia że na niektóre sprawy przymykam oczy . Tragicznym wydarzeniem było ułożenie przez glazurnika na jednej ze scian ( 2 m x 2m) glazury trójwymiarowej zamiast płaskiej, bo nie zrozumial, bo sie pomyliłol bo rysunek teczniczny zle odczytał. bo jedna i druga biała tylko jedna wypukła :-)
Wziełam szpachelkę, oderwałam ( było świeże), umyłam w misce z wodą – następnego dnia połozyl prawidłowo.
Jeśli masz gdzie mieszkać, jeśli jesteście zdrowi i macie pracę – to budowa domu nie powinna wprawiać ludzi w taki obłęd, wzajemne napędzanie.
takich jak ja znam wielu- udało się bez szczególnych problemów.
Spokoj,,, tylko spokoj Was uratuje.
ps; budowaliscie od postaw czy kupiliscie w stanie deweloperskim ?
Kupiliśmy w surowym. U nas w mieście też działki drogie, ale prawie nikt się nie buduje w mieście, tylko na peryferiach. I połowa ludzi ma jakieś działki po dziadkach lub kupiło kiedyś za bezcen. My nie mieliśmy i pobudowaliśmy się w mieście, na fajnym osiedlu, więc już tu wtopa masy kasy..
I co u nas było najgorsze- nikt w rodzinie nie ma domku. Nikt nie mógł podpowiedzieć, że to co planowaliśmy wydać to nie żart ale rotfl od ściany do ściany ;). I na początku na bogato bo nie kumaliśmy reszty kosztów, a im dalej w las tym…
Ale damy radę. Wolniej, bo wolniej, lekko osiwiali, ale daj Boże latem się wprowadzimy.
Aga,
Bez obrażania, ale pieniądze mają znaczenie.
To trochę jak z samochodem: jak masz do wydania 30 tysięcy to masz duże ryzyko, że ktoś przekręci licznik, ukryje gniecioną blachę a pedał sprzęgła trzeba bedzie wymienić za 2 miesiące. Jeśli masz 60 tys to to ryzyko nieporównywalnie spada.
Tak samo z domem – 2 miliony to bardzo duży budżet na budowę domu, niezależnie od źródeł pochodzenia pieniedzy. I wiele spraw po prostu rozwiązuje .. bo stać na droższą ekipę, na lepszą jakość itd.
Twój post i owszem udowadnia, że da się .. bo z budżetem 2 mlm wiele problemów odpada.
Ja również jestem w trakcie budowy domu – owszem, podejście do sprawy mam dobre, na poziom szczęścia nie narzekam, piekiełka żadnego jeszcze nie widziałam, ale z moim budżetem nie zawsze mogę sobie pozwolić na wynajęcie tego kogo chcę, zrobienie rzeczy w czasie jakim chcę i muszę iść na kompromisy. A wykończeniówka właśnie się zaczyna . Tak, przyjełabym chętnie wyzwanie” bierz dwa miliony i się wykończ w rok” – jestem pewna, że by się udało.
W okreslonym miejscu, okreslony projekt, przyłącza, ogrodzenie, zagospodarowanie terenu.
Powodzenia!ale gdyby sie udało – to gratuluje !
Ja jako inżynier budownictwa z 8-letnim stażem pracy na budowach mogę potwierdzić słowa, że WYKOŃCZENIÓWKA WYKAŃCZA. Razem z moimi kolegami z pracy pracujemy jako nadzór na budowie i kiedy stan surowy kończy się to już wiemy, że za chwilę będą problemy. Hydraulik kłóci się z elektrykiem, elektryk z tynkarzem, tynkarz z posadzkarzem itp. Każdemu się wydaje, że jego praca jest najważniejsza i nie zwraca uwagi na innych. Po takich doświadczeniach stwierdziłam, że nigdy nie wybuduję sobie domu bo użerania z “fachowcami” mam dość na co dzień w pracy.
na pytanie “Kiedy się wprowadzacie” o odpowiadaj (zgodnie z prawdą) “Jak skończymy” :) i po temacie , powodzenia dla Was i dla siebie – bo również walczymy :)
ja mam mieszkanie, prawie 100 metrów, nam wystarczy, nie mam ciśnienia na dom, chociaż mamy działkę budowlaną, nic mnie bardziej nie wkurzało po przeprowadzce niż komentarze ciotek i wujków “a dlaczego nie wybudowaliście domu? za tyle to byście się wybudowali, przecież macie działkę”. Nie wzięli pod uwagę faktu, że skoro już bym budowała dom to co najmniej 160m – 200, a co za tym idzie potrzebowałabym 2 razy więcej materiału, zawsze inni wiedzą lepiej co by było dla nas dobre, ile to kosztuje.
zdziwiona? to zobaczysz jakie problemy i wydatki beda jak juz bedziecie mieszkac. Domek – studnia bez dna
no to faktycznie skucha, że nie było ciała doradczego.
Jeśli macie teraz sztywny budżet ( tak jak w moim przypadku) to
a) nie robicie tego co mozna potem ( beznadziejne rozwiazanie w 80%)
b) to na czym szczególnie zalezy robicie, to co mozesz odpuścić odpuszczasz.
Moim najwiekszym negatywnym zaskoczeniem była cena wanny i baterii wolnostojącej ( bateria only 4850 zł) wanna tylko 8tys) , a ze taka łazienkę sobie wymarzyłam i nie było zmiłuj – musiałam odpuścić z kuchni, …NIe załuję – bo nie miałam wyjścia szczególnego.
Najbardziej pozytywnym zaskoczeniem był… uwaga : pan od balustrady z B-stoku ! pod balustrade urzadzany był cały dom , on był ostatnim ogniwem, gdyby dał nogę nie wprowadziłabym sie bo dziecie by się zabiło, przez 8 mcy monitorowałam go ze tego i tego dnia beda pomiary ( facet miał mnie dosyc) podstępnie czułam ze nie zjawi sie, zwieje, wyjedzie, pies mu zdechnie… i wszystko na marne. …byłam gotowa sprzedac nerke byleby zrobił balustrade nawet 5 x tyle co zakladałam :-)
Elegancki Pan zjawił sie o umówionej godzinie, zrobił pomiary, wycenił – spadłam z krzesła – połowa tego co zakładałam, w umówionym terminie 3 dni przed przeprowadzą zamontował balustrdę, ( w chwili obecniej taka sama jest juz w 4 domach :)),
Musisz wierzyc w ludzi ! w szczególnosci z B-stoku ! :-)
w poscie mowa raczej nie o kasie a o problamach z budową, wykonawcami, brakiem terminowości etc.
Zaraz stado wilków na mnie naskoczy, ze tyle a tyle dałam, a nie o to w tym biega.
Moje przesłanie jest takie – ze nie wszędzie i nie zawsze są problemy !
Jakie znaczenie ma dom za 5 mln czy 500 tyś – w gazowni ?elektrowni ?w innych instytucjach ? przy założeniu ze zadnych gratyfikacji nie dajecie ( jestem przeciwna).
Znam ludzi którzy w innych rejonach budowali domy za połowę- również bez problemów, możnaby pokusić się o listę czynników ktore ten sukces podyktują…
aby wzajemnie sobie pomóc.
POzdrawiam tych budujących się i tych wybudowanych! powodzenia
z domem jak porodem, 5 min po nie pamięta się bólu :-)tak mówia:-)
Aga dajże spokój z tym pisaniem, nerek nie mieszaj w takie sprawy, mama moja czeka na przeszczep i śmieszne są twoje problemy dawaj zdjęcie domu albo załóż bloga to podyskutujemy:) a Wam życzę cierpliwości, dodatkowego worka kasy na wymarzoną wykończeniówkę i grilla latem w ogrodzie! pozdrowienia!
Jak Ci sie nie podoba- nie czytaj.Jesli Ja mam chore serce- Ty masz nie pisac ze dostaniesz zawalu bo -cos? Sa domy za 2,5 10 milionow,sa za 100 tysiecy- mamy pokazywac?
Prawo Murphy`ego of kors. Nasza budowa trwa już ponad dwa lata. Przy czym wszystko było już skończone latem ub. roku. Wstawiliśmy już meble dla dziecka, które urodziło się we wrześniu. Wtem okazuje się, że podłączenie gazu, na którym czekaliśmy już wtedy kilka miesięcy wydłuży się o kolejnych kilka. Okazało się, że projektowany gazociąg biegnie prze osuwisko, a więc dawaj nowe pozwolenia, projekty, uzgodnienia. Meble dziecięce trzeba było odtransportować do starego mieszkania i w naszym domu zagoszczą pewnie “już” za trzy miesiącu. Ot takie smaczki budowy na zadupiu ;)
Budowanie domu to przyjemna sprawa ale tylko z perspektywy min roku po wprowadzeniu. Nasza budowa przeciągnęła się o 2 lata i mnie więcej przez 2 lata słyszeliśmy pytanie “mieszkacie już…?”
Moje wnioski są takie:
1. Do założonego budżetu dodaj 30%
2. Oszczędzanie kosztuje więcej
3. Wykończenie niszczy ludzi
4. Stawiaj wysokie ogrodzenie bo “nowobogaccy” sąsiedzi nie rozumieją, że w lato cała 5 lubi latać po ogrodzie w samych majtkach :)
5. W domu zawsze jest coś do zrobienia….
p.s. żona przesłała mi link do Mr. & Mrs. Smith – i tak się tu znalazłem- ciekawy blog ,gratuluję – pozdrowienia ze Szczecina
och, cudowny wpis, pozwoliłam sobie udostępnić, bo wszędzie znajduję siebie i nasza obecną sytuację. dziś właśnie za spacerze z małym spotkałam kilka znajomych, kilka też koleżanek akurat zadzwoniło, wiec na pytanie ‘kiedy przeprowadzka’ musiałam odpowiadać jakieś 17 razy (sic!). znajoma znajomej, która zajmuje się terapiami rodzinnymi orzekła, ze to jeden z najczęstszych powodów do terapii rodzinnych i wcale się nie dziwię. nasze relacje z moimi rodzicami były zawsze bardzo dobre, teraz są, bo muszą być jakieś. sajgon, wieczne kłótnie, pretensje, chroniczny brak kasy i czasu dla siebie i dzieci, po prostu kurwakurwakurwakurwamac! fakt, przeprowadzka (podobnoż) za max 2 tyg, hmm, taa, ale to szczegół, ze wczoraj przyjechał blat kuchenny (zły odcień), więc dojdzie odsyłanie, dosyłanie, blabla, schody po przyklejeniu okazały się być na tyłach bielone, a miały być białe, przez co będą poprawiane, grzejnik ozdobny przysłali zarysowany, więc trzeba odesłać, zgrooooza!
Budowa domu to niezły sprawdzian dla związku:-)
Jeśli przetrwasz to, to już nic w życiu Was nie złamie ;-)
My z mężem właśnie budujemy drugi :-)
Da się!
Powodzenia
My jesteśmy na etapie wykończeń ale żeby nie było tak łatwo to i na tym etapie są wpadki “specjalistów”.Panowie malowali drewniane schody na biało i zamiast utwardzacze do lakieru na końcowym etapie dodali rozpuszczalnika wiec cała 2 tygodniowa praca poszła w niepamięć bo lakier zaczoł siębmarszczyć i trzebabyło go zdzierać i malować na nowo. Pozdrawiam
Łączę się w bólu. Mogłabym pisać i pisać, chociaż za nami dopiero stan surowy, czyli najgorsze mamy przed sobą. Tak szczerze, to jak mieliśmy tylko projekt mogłam godzinami przeglądać blogi wnętrzarskie, czasopisma o tym charakterze, teraz już tym wymiotuję i nie umiem podjąć żadnej decyzji. Od miesiąca zamawiamy okna, bo ja nie zdecydowałam jaki w końcu kolor…. Jak tak dalej pójdzie, to zejdzie jeszcze z 5 lat ;/
Nawet nie chcę myśleć o domku… Mnie wykończył remont mieszkania (w 2008 i 2009 najpierw łazienka i kuchnia a później prawie cała reszta). Na tyle, że za wykafelkowanie balkonu (nie robiliśmy go wtedy bo trwało ocieplanie bloku) wzięliśmy się dopiero w 2013 a za najmniejszy pokój (podczas remontu był składzikiem na meble ;) ), który przez długie lata służył nam za garderobę weźmiemy się dopiero pod koniec tego roku. Czas będzie się przenieść z sypialnią do “garderoby” a zrobić pokoik córce. /Justyna.
Kupiliśmy dom w docelowym stanie deweloperskim. Niestety deweloper okazał się oszustem, zostawił budowę bez zakończenia zakładanych etapów. Dokończyliśmy sami a potem przyszedł czas na wykończenie. Szczerze powiem, że problemy były, zawsze są, zarówno przy budowie jak i w życiu ale nie mogę powiedzieć abym załamywała ręce. Była przede mną wizja mieszkania w wymarzonym miejscu w wymarzonym domu wraz z naszą 3 miesięczną córeczką i to napędzało mnie. Wszystko załatwiałam sama, byłam na urlopie macierzyńskim i razem z córeczką jeździłam 3 razy a czasem częściej na budowę aby jej doglądać, kupować potrzebne i brakujące rzeczy i załatwiać miliony spraw. Wykończenie rozpoczęliśmy na początku czerwca, wprowadziliśmy się w połowie września. Byłam zmęczona ale też szczęśliwa gdy widziałam jak wszystko idzie do przodu. Najlepszym dniem był oczywiście dzień przeprowadzki, od tego czasu “wypłynęło” kilka niedoróbek ale co tam, ważne że nie kisimy się w blokach a mamy swoją przestrzeń :) U Was też będzie dobrze :)
Jak ja będę spełniać swoje marzenie o własnym m heheh to w sekrecie a potem suprise zrobię hihi
Od razu zaznaczam, że nie buduję domu…
Remontuję piętro domu i dostosowuję poddasze na cele mieszkaniowe. Pod czujnym okiem konserwatora zabytków. I o dziwo, niespodzianek nie ma za wiele: dom jak na swoje lata w stanie bdb, parę korników w drzwiach (i tak do wymiany) i lekko sfatygowany jeden doklejany na dziko przez wcześniejszych lokatorów komin.
Typowa generalka: wymiana wszystkich instalacji, okien, czyszczenie belek, schodów i podłóg drewnianych, loftowy look, dobudowa pomieszczenia nad klatką schodową + totalna przebudowa poddasza. 2 miesiące na piętro + 1 miesiąc na poddasze. Wszystko wskazuje na to, że wprowadzimy się zgodnie z planem :)
Robota idzie jak burza, zakupy tylko w zaufanych hurtowniach, najdłuższe oczekiwanie 2 dni.
Najgorzej było na etapie poszukiwania brygady: casting trwał 3 miesiące (tyle ile sama robota, haha). A co jedna brygada to lepsza: jedni ocenili, ze może zdążą w pięciu-sześciu w 4-5 miesięcy; inni rzucili cenę, jakby to było nie 160 m2 a 610! Itp., itd., aż trafiliśmy na Pana X. Pracowity, komunikatywny, solidny, dokładny, robi wszystko w najlepszych technologiach, czego chcieć więcej?
Ja tak apropos kosztów- fakt, wychodzi o wiele wiecej niz sie zakładało, czy to mieszkanie, czy dom. Ale odnośnie porównania kosztów budowy domu i kupna mieszkania to nie do końca prawda to co piszesz, jakoby w cenie mieszkania nie udało sie wybudować domu. Nie wiem jaka przeznaxzyluscue kwotę ani jakie sa ceny w Białymstoku ale w Warszawie nowe 4 pokojowe mieszkanie w dobrej lokalizacji to wraz z wykończeniem ( mówimy o sredniowyzszym standardzie) to koszt ok 1,5 miliona zł ( mozna i duzo wiecej;). Za takie pieniądze spokojnie pod Warszawa wybudujesz i urządzasz dom wiec mówienie, ze ” za te pieniądze co mieszkanie mozna sie wybudować” nie do końca jest pozbawione sensu. Tylko potem dojeżdżasz ponad godzinę do centrum…
Olga masz rację, pisałam o lokalnym rynku ;)
U nas na peryferiach też jest dużo taniej i także w cenie naszego mieszkania można pobudować się… godzinę od centrum (co da już odległość 60 km od miasta ;))
Ja jestem ma etapie tynków wewnętrznych, mąż często w delegacjach wiec mam wrażenie ze budowlankę kończę w przyspieszonym tempie
bo przy remontach, tak jak i na drodze najważniejszą zasadą jest ZASADA OGRANICZONEGO ZAUFANIA . domu nie budowałam ale mam za sobą urządzanie mieszkania i przed sobą jego remont. moje obserwacje po 4 latach od remontu są takie : jak czegoś nie dopilnujesz i podarujesz fachowcowi, machniesz ręką ,że przecież za miesiąc już o tym zapomnisz – to nie ma co się łudzić- wcale tak nie będzie – stąd też obecnie zaczęło się u nas od planu pomalowania ścian a skończy się na kompletnej demolce i przearanżowaniu wszystkiego. jak jakiś fachowiec coś spieprzy nie można mu tego podarować, dzwoń do skutku jak nie ze swojego telefonu to od znajomych , jak nie odbiera jedź do niego , jak nie chce poprawić strasz sądem, jak nie poprawi idź do zaprzyjaźnionego prawnika niech w twoim imieniu wyśle do niego pismo ( u mnie dopiero to pomogło). żeby ci do głowy nie przyszło, za cokolwiek płacić dodatkowo jeśli po roku na przykład stwierdzisz, że kruszy ci się fuga w łazience bo została źle zrobiona, lub cieknie ci z syfonu- umów się kulturalnie na poprawki i w drzwiach podziękuje panu, że w ramach gwarancji ci to naprawił – fakt już nigdy go nie zobaczysz ale fugi będziesz miała ok. pamiętaj nigdy nie ufaj pomiarom architekta- nigdy !!! jak musisz mierz sama , sprawdzaj co do mm- bo potem może się okazać, że ta komoda, którą zamówiłaś na ścianie się nie zmieści- ale jak to przecież na planie było napisane, że ściana ma 1,5 metra a nie 90 cm :/ . w miarę możliwości wszystkie wykończenia zrób jeszcze przed wprowadzeniem się – powieś obrazki, ramki ze zdjęciami – bo będziesz to potem odwlekać i odwlekać i odwlekać i miną 4 lata a ty sprzątając przed kolejnym remontem stwierdzisz, że w ramce na komodzie nadal jest fabryczne zdjęcie cudzego dziecka :P i najważniejsze sprawdź czy fachowcy zabezpieczają ci podłogę przed kolejnymi pracami – nie folią tylko tekturą falistą- wystarczy, że nierozgarniętemu panu młotek wypadnie z ręki i już masz pęknięte płytki a jak już ściągniesz folię i to zobaczysz to winny się nie znajdzie- naprawdę nikt się z własnej woli nie przyzna. studiuj wszystkie instrukcje montażu, obsługi i co nie tylko- to ty jesteś od tego- bo faceci tego nie robią przecież oni są najmądrzejsi- i potem widzisz jak pan kładzie ci tapetę smarując po niej klejem- a na instrukcji napisane na czerwono- klej nakładać na ścianę- więc nie ma co się dziwić, że potem masz w domu przerwy pomiędzy pasami tapety na tyle widoczne, że idziesz do sklepu kupujesz marker w kolorze tapety i ciupiesz cm po cm , żeby cię to w oczy nie kuło – bo dostajesz wewnętrznej fiksacji jak na to patrzysz. bądź gotowa na czekające cię wyzwania- ja np. sama podłączałam lampki pod prysznicem i montowałam je w gk stojąc przez 3 godziny na drabinie bo mój – fachowiec elektryk stwierdził, że on czegoś takiego to jeszcze nie widział, nie chce widzieć i tego nie zamontuje bo go to nie obchodzi- on prąd doprowadzi a reszta należy do mnie :/ . nie kupuj żadnych substytutów tylko po to żeby było- jeśli marzysz np. o drewnianych meblach do ogrodu za 1500 zł nie kupuj plastikowych za 300 zł tylko po to zęby były- bo za pół roku nazbierasz na te drewniane a plastikowe wyrzucisz i w prostej kalkulacji będziesz stratna te 300 zł – siedzenia na meblach przez 2 miesiące dobrej pogody. i najważniejsze- pamiętaj i o tym myśl każdego dnia- pomimo wszystkich niedogodności będzie pięknie bo to będzie twój dom, w którym będzie twoja kochająca się rodzina. każdą zepsutą rzecz da się naprawić, każdy pobity wazon da się odkupić a szczęścia i rodzinnego ciepła na ceneo w promocji nie znajdziesz. głowa do góry- będzie dobrze
Droga Marleno mam pytanie ni z gruszki ni z pietruszki, ale nie wiem, gdzie można zadać ci takie pytanie nie na aktualny temat. Najwyżej nie odpowiesz, a co tam.
Kiedys pokazywałaś takie drewniane produkty do krojenia marki Erzi chyba. Czy te produkty mają rzepy, które nie odpadają po kulkukrotnym użyciu?
Mój mały ma szał na gotowanie i kupiłam zestaw takich drewnianych rzeczy do krojenia z rzepami, wcale nie były tanie, kilka rzeczy, nóż i deska ponad chyba 119zł i dziecko mi płacze, że rzepy ciągle odpadają.
Będę wdzięczna za odpowiedź.
Pozdrawiam
Ewa, mamy na rzepy na pewno melissa & dough i nic nam nie odpada. W Erzi chyba rzepów nie było…
Dziekuję, to rozejrzę się za tymi z Melissy :).
EWAJ spróbuj kupić w pasmanterii samoprzylepne rzepy na metry, powinny się trzymać, a wydatek rzędu ok. 8 zł. Ja używam ich i w domu i w pracy do przeróżniastych rzeczy.
Co tam dom wyzwaniem dla mnie chyba większym jest domek na drzewie wbudowany dosłownie w drzewo z podestami, zjeżdżalniami,piaskownica i praktycznie każda możliwa użytecznością podpatrzona na placach zabaw.
Tylko, ze nasz powstaje od kwietnia zeszłego roku …
Nie zeby za bardzo wymyślny, no może trochę tak ale projekt wykonalam, dopracowalam i omowilam ze stolarzem w każdym szczególe. Na tym szczególe stolarz sie ‘wywala’ cały czas. Zaczęło sie od pierwszego podestu jakimś sposobem pomylił wymiary i nagle miejsca na schody zabrakło.Jak juz schody zamieściłam przemeblowujac resztę to ku uciesze mojej dwuletniej córeczki mozna było wejść na gore 1.20m tylko brakowało barierek. Następnego dnia miały dojechać , a nastąpił on po dwuch miesiącach!
Co to takiego domek, po co nam umowa i to był błąd! Prośba i groźba juz próbujemy ale prawda jest taka, ze teraz to juz liczę na litość stolarza, ze może jednak przyjedzie i skończy. A ta litość niesie za są brakująca kwotę do zapłaty 3000 wiec może, ale tylko może, pokusi sie ulitować :/
Trwa to dłużej niż dom budowaliśmy! Uwinęliśmy sie w pol roku, choc ze ścianami biegaliśmy bo jakoś tak mało przestrzennie nam sie wydało. I juz zamazuje mi sie pamięć, co konkretnie ale mieliśmy czas ze nazywaliśmy własny dom pechowym.
SKAD JA TO ZNAM!!!!!!!!!! PODCZAS BUDOWY NASZEGO DOMU (2012-2013) NAUCZYLAM SIE KILKU PRAW O BUDOWLAŃCACH:
– JAK OBIECUJĄ ZE BEDZIE TANIO I SZYBKO TO NA PEWNO TAK NIE BEDZIE
– JAK POWIEDZA ZE BEDA W PONIEDZIALEK TO ZADZWONIĄ W ŚRODĘ ZE BĘDĄ W SOBOTĘ, A W SOBOTE I TAK NIE PRZYJADA
– NIGDY PO SOBIE NIE SPRZATAJA
I JESZCZE WIELE INNYCH. A Z WPADEK I KATASTROF BUDOWLANYCH:
– NAM OPERATOR KOPARKI ZAWALIŁ JEDNĄ ZE ŚCIAN DOMU
– MURARZE ZROBILI FUNDAMENT POD KOMIN 2 METRY OBOK MIEJSCA GDZIE POWINNI
– LUDZIE Z URZĘDÓW POTRAFIA UPRZYKRZAC ŻYCIE, DOKUMENTY BY BUDYNEK ODDAWAĆ DO ZAMIESZKANIA TO DROGA PRZEZ MEKE, ZAJEŁO NAM TO PONAD POL ROKU, TACY BYLI UPIERDLIWI
BUDOWA TO KOSZMAR. CIESZE SIE ZE JEST ZA NAMI.
Jeśli ma się romantyczne podejście do budowy domu, faktycznie jest to dziura bez dna. Jeśli podejdzie się do tego jak do kazdej inwestycji, zrobi się biznesplan, założy budżet z górka (nieprzekraczalnym), wybierze do jego realizacji odpowiednich ludzi, to nie ma bata, aby zabrakło kasy. Są na to sposoby.
Mamy stanowczo duszę romantyków :P
My dom prawie 200 metrów pobudowaliśmy razem z wykończeniem za ok. 300 000 PLN. Działkę dostaliśmy więc tutaj była duża oszczędność, bo działka duża- 2600 mkw. Dużo rzeczy robiliśmy sami, bo szkoda nam było brać ekipy do układania paneli lub malowania ścian. Montaż wielu rzeczy umiał zrobić mąż, więc działał. Powiem tylko tyle, że najgorsze są ekipy “znajomych” i “rodziny”. Miałam taki przypadek, że znajomy kładł nam glazurę i strasznie jęczał, że musi przycinać płytki. Myślałam, że go uduszę, a cenę za robociznę zapłaciłam taką, jaką zrobiłaby mi profesjonalna firma.
Fundamenty zalane 16.04.2011, a mieszkaliśmy już 20.10.2012. Dom w pełni wykończony w środku. Na zewnątrz brakuje podbitki oraz elewacji jeżeli chodzi o dom i posadzenia roślin w ogrodzie. Reszta łącznie z kostką na podwórku zrobiona.
Ale powiem tak, budowa domu odebrała mi resztkę mojego zdrowia, które i tak w tym okresie zostało bardzo nadszarpnięte. Nigdy więcej budowy domu. Dobrze, że mam to już za sobą- teraz pozostaje tylko spłacać kredyt :-)
Życzę powodzenia i dużo cierpliwości, bo to na prawdę się przydaje w tym okresie.
http://www.zaraz-wracam.pl