Samodzielność

Mamy z mężem kilka odmiennych przemyśleń na temat wychowywania dzieci. Mój mąż, człowiek poukładany, spokojny, opanowany, lubiący reguły ściera się ze mną – energiczną, roztrzepaną, wolną do granic możliwości, wyluzowaną. Od kiedy nasze dzieci zaczęły chodzić musiałam więc uczyć wolności i samodzielności nie tylko dzieci, ale mojego męża. Szczególnie w podążaniu za tym co rozwija, buduje świadomość i uczy, a łączy się z wolnością…
Jak to było kiedyś?
Oczywistą sprawą jest dla mnie, że dzieci mają eksplorować wszystko w otaczającym je świecie, co nie zagraża ich życiu i bezpieczeństwu. Zawsze kiedy mam chwile zwątpienia, wyobrażam sobie jak to mogło wyglądać tysiąc lat temu lub jak wygląda w pewnych zakątkach świata, obecnie. W przedostatnim odcinku Kobiety na krańcu świata oglądałam malezyjskie plemię Badjao. Całe wioski zbudowane na morzu lub łodziach. Dzieciaki pływające samopas, już od najmłodszych lat. Wychowywane bez notorycznych ‘nie rusz, nie wolno, spocisz się’. Może to daleki naszemu sercu przykład, jednak takie zestawienia zawsze działają na mnie otrzeźwiająco! Świat nie zawsze wyglądał tak, że na palcu zabaw przy każdym dziecku stał asekurujący dorosły. Maluchy ze względu na zupełnie inne warunki życiowe miały duże pole do eksplorowania świata. Od własnego domu, przez podwórko po kąpiel w kałuży czy jedzenie trawy.
Powiedz tak!
W macierzyństwie mam jedną zasadę: ‘Nie szukać problemów na siłę. Zawsze kiedy sprawa nie tyczy się życia i śmierci, kultury, obyczajności dawałam i daję dzieciom zielone światło.
Przedziwne rzeczy moje maluchy wyprawiały, mrożąc skórę otoczenia. Kąpały się w jeziorze w 18C, chodziły na podwórku w piżamie, jadły lody na obiad, obcinały włosy lalkom, malowały sobie paznokcie, łapały żaby rękami. Czego by sprawa nie tyczyła, moją pierwszą, intuicyjną odpowiedzią jest ‘tak’. Zupełnie przeciwnie do 90% rodziców, którzy non stop mówią ‘nie’. Bezsensowne ‘nie’, które przylepiło się do nich jak rzep, a oni nie chcą lub nie umieją się otrząsnąć z tego ‘nie rusz’, ‘nie dotykaj’, ‘nie tak’, ‘nie wolno’.
Tyle, że ja sama nie umiem pojąć, jaki to problem, żeby dziecko szło kopać pole… w stroju księżniczki? Jaki? Wytłumaczcie mi… Jaki problem, żeby obcięło lalce włosy? Zniszczy? Ale to jego lalka. On będzie miał teraz łysą lalkę. Uprze się wyjść na podwórko z krótkim rękawem, to on zmarznie (wystarczy wziąć bluzę, żeby nie drałować na górę). A to są już naprawdę poważne problemy i dylematy. Większość ‚nie’ krąży o obrębie ‚nie tak siedzisz’, ‚jesz nie tą ręką’, ‚uważaj bo się pobrudzisz’, ‚nie biegnij bo się spocisz’ itp.
I to właśnie dzieci, którym nie odmawia się generalnie… wszystkiego, lepiej rozumieją te prawdziwe ‚NIE’.
Czy uwierzycie, że nigdy nie musiałam gonić za dziećmi? Odkąd zaczęły chodzić same na spacery, zawsze ultragrzecznie stawały na słowo ‚STOP’. Komunikatu używałam tylko w prawdziwych zagrożeniach, w każdej innej sytuacji, mogły iść jak chciały.
(…)
To tylko przykład, ale podobne zachowania wchodzą w krew. Dialog wchodzi w nam w krew. Nauka kompromisów, negocjacji, wchodzi w krew. Szacunek dla zdania dziecka, dla jego wyborów i masakryczną dawką miłości w momentach kiedy nie radzi sobie z emocjami. NIE RADZI… nie złośliwie, nie będąc złe, ‚niegrzeczne’. Nie ma po prostu takiej umiejętności. I naszym zadaniem jest nauczyć je radzić sobie w sytuacjach trudnych. To nasz, rodziców, obowiązek.’
(cały wpis “Mój sposób na wychowanie przeczytasz —> TU)
Nauka
Gdyby nasze dzieci “były grzeczne” i słuchały każdego naszego NIE, to nie opanowałyby żadnej potrzebnej do życia czynności. Bo gdyby na przykład posłuchały nas kiedy zawołamy “nie biegaj tak szybko!” … i już nigdy szybko nie pobiegły. Lub “nie wspinaj się!” … i nigdy więcej nie podjęły próby.
Natura jednak podpowiada im, że mają biegać, wspinać się i robić wiele rzeczy, co może nas niepokoić. Czy wiecie, że małe dziecko zrzucające notorycznie przedmioty z wysokości (na przykład wysokiego krzesła) non stop się uczy – na przykład poznaje grawitację. Mierzy też odległość. Uczy się, że to co spadło, nie wróciło do niego i jest na dole. Pomoże mu to kiedyś zrozumieć, że nie warto wyrzucać zabawek przez balkon… bo znikają na zawsze. Ale póki się nauczy, to co się matka nalata ;).
Mimo wszystko warto na takie eksperymenty pozwalać od małego ucząć także poznawać naturalne konsekwencje działań. Wylałeś mleko – nie masz mleka. Było Ci smutno, dolałam ci, a ty znowu wylałeś… jest szansa, ze nie doleję. Usmarowałeś ściany masłem czekoladowym – ściera i zmywanie. Wspiąłeś się na wysokie drzewo i spadłeś. Pożałuję, ale nie powiem “a nie mówiłam”, bo a) nie mówiłam b) to nic nie pomoże c) chcę, żebyś dalej się wspinał!
Przed każdym następnym nie i nie wolno przemyśl, co tak naprawdę może się wydarzyć najgorszego. Czy czasami nie projektujesz swoich lęków ograniczając samodzielność dziecka? Co by się wydarzyło gdyby Twoje dziecko naprawdę cię posłuchało i już nigdy nie podjęło próby?
Do przemyślenia…
Kiedy widzę, że córka stara się być sobą i szuka swojej drogi pozwalam jej na to. Przynajmniej staram się nie przeszkadzać. Dlatego jeśli prosi mnie abym kupiła jej różową sukienkę – robię to. Lubi różowy kolor więc nie widzę powodu aby przekonywać ją, że niebieski jest ładniejszy. Wolę mieć córkę ubraną od góry do dołu w różowe stroje ale pewną siebie i otwartą niż ubraną tak jak ja tego chcę, ale z poczuciem, że coś jest z nią nie tak, skoro ma taki kiepski gust. Nie zmieniam. Akceptuję.
Myślę podobnie. Słowo -nie- moje dzieci słyszą tylko w niebezpiecznych sytuacjach. Jest to gwarancja, że zareagują i posłuchają. Nigdy nie wybiegli na ulicę, nie wyrzucili zabawek z balkonu…myślą! Mnie natomiast fascynuje temat chorób w wieku przedszkolnym i ostatnio doszłam do ciekawych wniosków. Wpływ miała medycyna germanska i totalna biologia. W naszym pikolu jest kilkoro dzieci z obniżoną odpornością i sporadycznie są w pikolu, tylko w letnie dni. Okazuje się, że przyczyną ich braku odporności może być klosz, który nakładają ich rodzice, czy nie wchodź do kałuży, nie biegaj, nie, nie, nie…bo! I tu zaczynają się druga część zdania, która zamienia się w samospelniajace się życzenie np. Bo będziesz chory, bo złapiesz katar, bo rozboli Cie gardło…. Think about it….
Ewa,
żeby było to tak proste jak piszesz. Mój syn jest jednym z takich dzieci, które uczęszczają do przedszkola w kratkę, mimo że od urodzenia w domu jest tzw. zimny chów, codzienne spacery, latanie po kałużach, rower i hulajnoga i co da zasady nie ma w naszym słowniku “nie biegaj” …. dieta zbilansowana, bez cukru za to z rzekomo cudownymi produktami wspomagającymi odporność i mimo to odkąd poszedł do przedszkola choruje ;(
Powinnam dac mojemu do przeczytania , bo powoli brakuje mi cierpliwosci aby tlumaczyc dlaczego pozwalam naszej 2ce na eksploracje domu , podworka itp… tlumaczyc , ze “nie” mojego M nie ma sensu… tlumaczyc, ze moje “luzactwo” wiaze sie z samodzielnoscia dzieci…. Dzieki za te tekst.
Z jednej strony w pełni się z tobą zgadzam i też staram się dawać dzieciom sporo luzu, zwłaszcza w kwestii zabawy czy podejmowania codziennych decyzji. Zastanawiam się tylko, gdzie jest złoty środek, bo np. dziś wydaje mi się, że moja córka ma w sobie tego luzu i wpojonej samodzielności aż za dużo. ;-)
A czy to nie jest troch tak, że to nie wolno i nie wynika z naszych obserwacji? Wiem.. czasem i może z braku intuicji. Ja jestem zwolenniczką mówienia tak, zachęcania do samodzielnego działania. I niech biega, choćby miała się spocić :-)
Sama prawda. Oglądałam ostatnio program, w którym obydwoje rodzice byli na “nie”, im więcej zakazów było wprowadzane, tym bardziej dziecko było niegrzeczne.
Okazało się (co w sumie mnie nie zdziwiło), że dając wolną rękę dziecku w podejmowaniu decyzji, dziecko czuje się dowartościowane, pewne siebie i… grzeczne.
Ciekawy post. Do samodzielności dziecka trzeba mądrze podchodzić by jednocześnie go nie blokować i nie pozwalać na wszystko. Pozdrawiam!
Świetny wpis! Większość rodziców powinno to przeczytać, bo bardzo daje do myślenia. Sama nie mam jeszcze dzieci, a jesteśmy na etapie planowania, więc omówię tą kwestię z mężem. ;) Pozdrawiam!
Bardzo dobrze napisane. Zgadzam się w 100% z tym tekstem ;)