Szarlotka bezglutenowa
Ostatnio pisałam Wam, że szczęście to wybór, sprawa nastawienia. Kilka dni doznałam olśnienia, że tak samo jest z dietą. Dosłownie półtorej chwili temu uważałam dostosowanie się do skomplikowanej diety Lenki za wyczyn i tyrkę. Aż nagle, pewnej środy, BANG! uderzyło mnie z całą energią, że to również nic innego jak… nastawienie. Bo jakoś… naprawdę nie wiem kiedy z męki, zamieniło mi się to na projekt życia.
Na szczęśliwość i ‘mam tę moc’ i tysiące przepisów. Chleby, zupy i szarlotki. Kotlety bezjajeczne, które dzieci wolą od normalnych. Na poranki z myślą “co ja dziś wykombinuję”, “czym zaskoczę”. Stanowczo mam górkę motywacyjną. Jestem w szczycie produkcyjnym (bez skojarzeń ;)).
Więc – jak to by Król Julian powiedział – ‘wielbcie mnie’ – a raczej moje przepisy – ‘teraz, prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu’ ;) Dzisiaj przedstawiam – szarlotka bezglutenowa.
Szarlotka bezglutenowa – przepis
W sumie to bez glutenu, mleka i jaj i czegoś tam jeszcze. Taka ‘szarlotka bez niczego’. Dobrze, że choć z jabłkami ;)
Składniki:
- 350 gram mąki kukurydzianek
- 250 gram skrobi ziemniaczanej lub tapioki
- 100 gram słodziwa (ksylitol, cukier brązowy, lub bo trosze każdego ;))
- kostka masła z roślin ;) (250g)
- 1 kg jabłek
- łyżeczka cukru
- 5 łyżek stołowych musu jabłkowego
- opcjonalnie cynamon
Przygotowanie:
Chcesz wiedzieć jak przygotować ten przepis ? Znajdziesz go, jak i wiele innych zdrowych przepisów bez glutenu, mleka i jaj, w mojej książce – Maki i ich smaki.
O to to to! Mój młodszy syn ma alergię, kiedy odstawiałam go do piersi dostał mega silnego AZS. Dziś po biorezonansach zostało mu tylko uczulenie na mleko i ziemniaka, ale i tak musimy się pilnować. No i wiele osób mówiło o nim biedny Borysek, a i o całej rodzinie, że biedni, bo się musimy nagimnastykować… A ja bardzo szybko (po pierwszym szoku, kiedy przez długie tygodnie nie wiedziałam, co gotować ;) ) uświadomiłam sobie, że dieta bez alergenów po pierwsze była super dla nas wszystkich, a po drugie sprawiła, że jemy świadomie, różnorodnie, inaczej, ale wciąż bardzo bardzo bardzo smacznie. A dziś na dodatek głównie bezmięsnie. Gdyby nie wyzwanie z alergiami wtedy, pewnie nigdy bym nie doszła do tego, jak po prostu DOBRZE jemy dziś. Masz absolutną rację – to kwestia nastawienia.
Piąteczka! Można nawet wynieść coś z tego doświadczenia- właśnie świadomość swojego ciała (poprzez obserwację jego zachowań) oraz zdrowe nawyki <3
Super . Czekałam na to
znika w mig <3 :) zrób 2 blachy ;)
Jak bez mleka, skoro z masłem.
… z roślin? :D np. kokosowe
Marlenko a czy przy zaburzeniach brzuszkowych Lenki nie myślałaś o zrezygnowaniu z ksylitolu? On w większych ilościach jest przeczyszczajacy, powoduje wzdęcia i bóle brzucha.
Tw ilości musiłyby być bardzo duże. Na Lenkę nie działa tak.. jak np jabłko/banan. Od razu wyskok brzucha ;)
A kupki od lipca ma jak marzenie :D o ile tak można w ogóle mówić o fekaliach ;)
Zwróć uwagę na ksylitol i mleko sojowe w diecie Leny. To może mieć naprawdę duży wpływ na jej chorobę. Pisałaś kiedyś że objawy nasilily się bardzo po wyjeździe do USA, a może chodziło nie o wyjazd tylko o dżem na ksylitolu którego duzo jedliscie po powrocie? Oczywiście to tylko moje skojarzenia, mogą nie mieć nic wspólnego z prawdą. Jestem farmaceutą i tak jakoś zauważyłam że u Was duzo ksylitolu.
Teoria niestety bardzo nie trafiona. Na ostatni rok wypiliśmy może z 1-2 kartony mleka sojowego i zjedliśmy z 1 opakowanie ksylitolu.
Pogorszyło się W USA – Lenka jadła mleko, którego nie jadała/pijała już od dawna. Jadła gluten i słodycze. I tam wszystko jest takie przetwożone, tłuste, słodkie.. no kosmos. Ja przytyłam w USA 15 kg w rok, nie zwiększając ilości jedzenia (potem w PL schudłam 20 nie stosując żadnej diety!). Był gigantyczny skok choroby. Teraz je czasami ksylitol i choroba jest wyciszona. Ogromny postęp też jest od czasu wycofania jaj i – obecnie – surowizny. No inny dzieciak. Także to nie to, ale bardzo dziękuję za troskę :)