Trzy style rodzinnego podróżowania
Wczasujące rodziny dzielą się na trzy grupy.
Pierwsza przyjeżdża do miejsca docelowego, komfortowego, opłaconego z bajeczną plażą i jedzeniem pod korek i… tam spędza cały urlop. Śniadanie – plaża – obiad – basen – kolacja- drinki. I tyle. Niby byli w miejscu, w kraju XYZ, ale imho jest to wielkie nadużycie. Byli oni w hotelu i widzieli mikroprocent danego zakątka świata. Jednak jest szansa na to, że (mimo posiadania dzieci) troszkę odpoczęli i cieszą się po wakacjach bajeczną opalenizną.
Typ dwa naśmiewający się z typu nr jeden, codziennie wybiera nowe miejsce penetracji obcego przylądka. Zwiedza miasta, zabytki, plaże i przeróżne parki (wodne/przyrodnicze/zwierzęce, itp.). Jest aktywny, od świtu do nocy gdzieś pędzi i tylko odhacza na długiej liście odwiedzone miejsca. Trochę jak Azjata, biegnie – cyka zdjęcie – biegnie dalej – status na FB, selfie, photo na ig – checkd i dalej… Po tygodniu jest wyczerpany i bez życia, ale śmiało może powiedzieć, że zna już cały kraj. I to lepiej niż jego mieszkańcy!
Trójka jest mixem dwóch powyżej – przeplata odpoczynek z podróżowaniem. Opcja premium, bo i coś zobaczy i opali się na raka. Tyle że ani wypocznie, ani się nazwiedza. Ale nie można mieć w życiu wszystkiego ;)
Jako rodzina wpasowujemy się w typ wypoczynkowy numer trzy z pewnymi, widocznymi naleciałościami i przywarami rodzinnymi. Moja familia stanowczo jest 2-ką (z pominięciem social mediów), zaś Wojtka to mocna 1-nka. On więc na początku małżeństwa chciał leżeć na plaży przy hotelu 5*, ja zaś w stroju safari zwiedzać kraj. Obecnie jesteśmy już własnym gatunkiem, który uparcie nie może zdecydować się jak spędzić wakacje. Bo chciałby człowiek odpocząć, no chciałby bardzo, ale w opcji z 2-ką dzieci leżenie i tak odpada, więc zapuszczaliśmy się w świat przez 4 z 7 dni. Odwiedziliśmy park wodny, Marineland, oceanarium, stolicę, miasteczka portowe i kilka bajecznych plaż. To ostatnie jest nowością, jako że 4 lata temu pominęliśmy ten etap zwiedzania. Jednak z półroczniakiem odkrywanie przepięknych zakątków jest nieco utrudnione.
Na tę bajeczną plażę ze zdjęć (Cala San Vincente) np. nie było zjazdu dla wózków. Znaleźliśmy ją zupełnie przypadkowo. Była oddalona od naszego hotelu zaledwie o 25 km! Z resztą na Majorce wszędzie jest blisko, a gdzie się nie ruszysz, odkrywasz kolejny kawałek raju.
Maks miał na ten dzień ambitny plan – upolować kraba oraz surfować na desce. Lenka chciała głównie nurkować. I o dziwo w ten ostatni dzień posiadania auta, znaleźliśmy dwie idealne plaże, na których wszystkie marzenia i aktywności zostały spełnione. Cała rodzina zaangażowała się w poszukiwanie morskich zwierzątek (wszystkie później szczęśliwie zostały wypuszczone do morza) i muszli.
Nie muszę być wróżką, aby przewidzieć, że po atrakcjach na świeżym powietrzu prędzej czy później usłyszę: „Mamo! Jesteśmy głodni”. Dzieciaki obowiązkowo musiały pożywić się jakimś przysmakiem, jako, że na wakacjach mieli dyspensę na słodycze. W takim upale ciężko było wybrać coś, co nie rozpłynie się w rękach w 3 sekundy.
Z Polski zabraliśmy ze sobą wafelki Familijne 2GO, które towarzyszyły nam na Majorce każdego dnia. Idealne na podróż – nie brudzą rąk, ani buzi (nie są oblane czekoladą). I oczywiście, są przepyszne! Śmialiśmy się z mężem, że majorkowym przysmakiem dzieci są polskie wafle! :)
Piękne zdjęcia. Ten niebieski kolor wody jest obłędny :-)
Kiedyś byłem wielkim przeciwnikiem wyjazdów rodzinnych z opcją All inclusive. Dzisiaj mając dwójkę dzieci nadal próbujemy podróżować według trzeciego sposobu, ale jestem już bardziej wyrozumiały. Czasami się zastanawiam czy nie spróbować opcji 1? Dzieci mają wszystko pod ręką, a my możemy odpocząć. Chociaż przez 10 min :-)
Na 7 dni, 4 jeździliśmy, zwiedzając pędem i 3 dni plackiem pod hotelem korzystając z uroków all in ;)
Ja też jestem tą 3 opcją!! Takim mitem!!
Zdj. Przecudowne!! A najlepsze te ost :) połączenie wymiata!!
:)
U nas zdecydowanie też model trzeci chociaż rodzina męża też z typu 1 a moja 2. Zdjecia cudne a Ty Marleno promieniejesz! :)
Dzięki kochana <3
mnie najblizej do dwojki, ale skupiam sie na tym co zwiedzam, nie pedze zeby tylko pstryknac zdjecie i nie publikuje tego w necie. Mniej znaczy wiecej sprawdza sie swieznie w tym przypadku, ale wracam wykonczona, bo jak wyruszam po sniadaniu tak do hotelu docieram poznym wieczorem. Po kazdym moim urlopie musze najpierw odpoczac ;)
Ale na takie podroze polroczne dziecko nadaje sie bardziej niz np. 2-3 letnie. Polroczne siedzi cicho w nosidle i korzysta na zapas z tego luksusu, nie jest jeszcze bardzo ciezkie. A taki dwulatek ma swoje bunty i ograniczone km do przejscia dziennie. 3 latek juz nie chce spac w wozku i trzeba sie stawic w hotelu w takiej porze, zeby dziecko zdarzylo wstac na sniadanie ;)
No ja za granicą pominęłam wiek 2 i 3 lata akurat (Lenkowe i Maksa) i z niemowlakiem było ok ale i tak lepiej teraz kiedy tacy samodzielni oni.
A ja z tych co kochają zwiedzać , nie wstawiając zdjęć , ale… zawsze zastanawiam się po co biorę super hotel skoro nie jestem w stanie się z niego nacieszyć. I teraz chyba po raz pierwszy postawię na nr 1, ewentualnie zwiedzanie w 1 góra 2 dni. Nasze dziecko prawdziwie szczęśliwe spędzając czas z dziećmi w klubiku, a my starzy jakoś sobie ten czas zorganizujemy ;)
To my, major the same przemyślenia, następny wyjazd zabookowaliśmy w wersji bb, i choć hotel 4* to bardziej ekonomiczny (pół ceny tego z majorki!). Zobaczymy jak się ta wersja sprawdzi.
ok.. komputer moje myśli na ang. przerabia :D
Miało być ‘mając te same przemyślenia’ ;)
Ja na razie przed pierwszymi letnimi wakacjami z 3 latka i 1,5 roczniakiem. Do tej pory tylko wyjazdu na deskę, ale to troche inny rodzaj wakacji. Skłaniam sie ku 3.
P.S. Na pierwszym zdjęciu to deski do pływania ?
Deseczki Melissa & Doug http://edukatorek.pl/index.php?controller=search&orderby=position&orderway=desc&search_query=deska&x=0&y=0 :)
Trzeci styl podróżowania zdecydowanie najbardziej mi odpowiada, choć czasem marzę o szalonym zwiedzaniu całą rodziną…
Na marzeniach się jednak kończy, bo na jednym z wyjazdów widziałam na własne oczy rodzinę umęczoną takim pościgiem w odkrywaniu uroków wyspy. Niestety po 3 dniach zwiedzania umęczone dzieci się rozchorowały i cała rodzina została uziemiona w pokoju. Nawet z all inclusive sobie nie skorzystali :/
Ja też zdecydowanie wolę trzeci styl. Chociaż nie zawsze udaje się osiągnąć ogólnie możliwość podróży
Super zdjęcia, czym robicie? Osobiście spędzamy czas bardzo aktywnie jeżeli gdzieś jedziemy. Zwiedzanie, zwiedzanie a później atrakcje typu plaża :)
No ja i moja rodzina na tym etapie zdecydowanie zaliczamy się do nr 3, ale za moją sprawą, ponieważ mój mężuś to mocna 1 :) Dwójką nie byliśmy nigdy, bo jednak podczas wakacji chcemy się zatrzymać :) Zapraszam do odwiedzin na moim świeżo założonym blogu http://www.cheapholidayperfectstay.blogspot.com