Moda i uroda, Parenting, Psychologia

Twoje dziecko jest przy Tobie głośnie, łobuzuje i dużo mówi – spokojnie, znaczy, że umiesz w rodzicielstwo!

Pamiętam taką sytuację. Musiała mnie mocno zadziwić, jako, że w mej pamięci to wspomnienie jest bardzo wyraziste, a nie mogłam mieć wtedy więcej niż 6-7 lat. Wyjechałam do znajomych, na cały dzień, a może nawet z noclegiem. Pamiętam, że choć byli to przyjaciele rodziców i ludzie mi znajomi, których lubiłam i u których sama chciałam zostać, czułam ten obcy klimat. Wiedziałam, że na nieswoim terenie muszę wpasować się w zwyczaje danego domu – w miarę możliwości jeść co oni, nudzić się jak oni, swoją opinię zachować dla siebie.

Łobuz

Kiedy przyjechali po mnie rodzice, którzy zostali na wieczór jeszcze na kolacji, w końcu mogłam być sobą – jęczałam, że nudno, nie chciałam niczego jeść, właziłam rodzicom na kolanka i ogólnie byłam skąpana w marudzeniu i napawaniu się obecnością i nieoceniającą atencją rodziców. Wtedy padło hasło, które pamiętam do dziś: “ooo rodzice przyjechali to już łobuzuje, a jak była sama to taka grzeczna… dosłownie inny dzieciak!”

Było to wypowiedziane jako przytyk do mnie lub – teraz myślę, że bardziej – do moich rodziców. Że – w domyśle – nie umieją mnie zdyscyplinować i przy nich jestem ‘rozwydrzona’. Teraz wspominając tę sytuację wiem, że w moim domu wszystko grało, jeśli nader często słyszałam te słowa (dosłownie non stop!). Moi rodzice byli po prostu ludźmi, przy których wolno mi było czuć i wyrażać emocje. To było ok, żeby nie chcieć czegoś co się nie lubi, zezłościć się jak było nudno za długo, lub przytulać się, wtedy, kiedy czuło się potrzebę.

[Z perspektywy czasu, patrząc na moje dzieci i dzieci koleżanek, mogę śmiało powiedzieć, że byłam naprawdę ‘grzecznym’ (jak ja nie lubię tego słowa), acz ruchliwym dzieckiem. Nie grałam (dosłownie, tak jak Maksik, ani razu!) – takich akcji jak dzikie awantury, trzepanie się po podłodze, czy histeria o złą koszulkę (jak to np. czyni moja córeczka). Chętnie tym znajomym dałabym teraz do popilnowania moje dzieci… :D są podejrzenia, że wezwaliby egzorcystę!]

Frustracje

Maluch zużywa masę energii na to, żeby przy obcych zachowywać się w miarę poprawnie. Czy to w przedszkolu, u dziadków (których rzadziej widuje) czy szkole. Tam właśnie – w miarę wieku i umiejętności – zaciska zęby i milczy, kiedy wewnątrz krzyczy. Nic więc dziwnego, że te frustracje muszą mieć gdzieś i kiedyś ujście. Fakt, że to żadna przyjemność dla rodzica być workiem treningowym, ale skupmy się dziś na plusach ;)

Jeśli Twoje dziecko przy Tobie zachowuje się ‘najgorzej’ przybijam Ci piąteczkę. Oznacza to tyle, że wie, że jesteś jego bezpieczną przystanią. Przy Tobie wolno, bo wspierasz, nie oceniasz. Pozwalasz na złość z krzykami i taczaniem się po ziemi, lub smutek i gile po pas. Spokojnie, nikt dorosły, kto miał przestrzeń na to, aby tak się zachowywać w dzieciństwie nie robi tego po 18-nastce ;). Mam wrażenie, że otaczają mnie ludzie, którym nigdy nie było wolno okazywać emocji i jako dorosłe osoby kiszą się w nich sami ze sobą. Wybuchają w bezsensownych sytuacjach, lub całkowicie zamykają się na świat.

Miłość

Teraz zdradzę Wam tajemnicę wszechświata – dzieci nie urodziły się po to, żeby siedzieć cicho w miejscu. Nie po to, żeby być ładnym dodatkiem przy stole – w sukieneczce z kokardkami we włosach lub w przymałym garniturku. Żeby poznawać świat muszą się ruszać i eksplorować otoczenie. Aby poznać swoje emocje, muszą mieć możliwość ich wyrażania. Na początku zapewne głośno i nie koniecznie w najlepszych dla nas sytuacjach, ale to zawsze nauka. Są gąbkami, poszukiwaczami na wielkiej wyprawie jakim jest ludzkie życie. Wkładane ich w ścisłą ramkę dorosłych oczekiwań, rozczarowań na pewno nie sprawi, że rozkwitną. To nasza rola aby zachęcić je do zastanawiania się, empatii, analizy zachowań.